- W empik go
Z partią i mimo partii. Moje wspomnienia 1935-1988 - ebook
Z partią i mimo partii. Moje wspomnienia 1935-1988 - ebook
Zbigniew Pawlicki to człowiek, jakich dziś ceni się najwyżej: wszechstronnie utalentowany, obyty w towarzystwie, a zarazem dobry organizator, posiadający żyłkę do interesów. W czasach PRL, w których przyszło mu żyć, osiągnął niemało: najpierw wyższe wykształcenie i stopień oficerski, potem stanowiska kierownicze i dyrektorskie w wielkich zakładach mechanicznych, wreszcie zaś, mimo licznych przeszkód, zbudował od podstaw własny biznes. Wcale nie buntował się przeciw reżimowi. Jego losy pokazują jednak, że niełatwo było funkcjonować w strukturach wszechwładnej partii komuś, kto miał odwagę posiadać własne zdanie i wybierał raczej lojalność wobec przyjaciół niż ślepe posłuszeństwo względem zwierzchników. Czy nowy ustrój przyniósł jakąś zmianę? Wnioski autora są gorzkie, ale jego opowieść, pełną barwnych, zdumiewających wręcz anegdot, czyta się jednym tchem…
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7942-282-1 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od dość dawna nosiłem się z zamiarem napisania wspomnień z minionych lat. Z biegiem czasu taką potrzebę odczuwałem coraz bardziej. Przez sześćdziesiąt kilka lat nazbierało się w moim życiu niemało mniej i bardziej ciekawych zdarzeń. Dzisiaj z niedowierzaniem myślę o tym, że byłem uczestnikiem, widzem i bohaterem tych rozlicznych sytuacji.
Czasem zastanawiam się, czy teraz postąpiłbym podobnie jak wówczas. Jak potoczyłoby się moje życie, gdyby zmienić niektóre zdarzenia?
Dziś mam siedemdziesiąt trzy lata i spoglądając wstecz, dochodzę do przekonania, że ciekawie przeżyłem dotychczasowe życie. Przykładowo: będąc oficerem, zostałem niesłusznie oskarżony o grożenie bronią ciężarnej żonie oficera radzieckiego, za co później musiała mnie przepraszać ambasada radziecka. Takich dramatycznych zdarzeń miałem w swoim życiu wiele.
Ponieważ zachowałem dość żywe wspomnienia od 1935 roku – to jest od piątego roku życia – rozpoczynam je pisać od tego okresu.
Dodaję, że nazwiska osób, o których wspominam, a nie wiem, czy jeszcze żyją, będę zmieniał, gdyż nie chciałbym, aby ktokolwiek czuł się dotknięty czy urażony.
Tyle tytułem wprowadzenia.Wstęp
Urodziłem się 23 marca 1930 roku w godzinach popołudniowych, w Białymstoku przy ulicy Kawaleryjskiej w drewnianym domku, który do dnia dzisiejszego tam stoi.
Rodzina moja w tym czasie składała się z matki Michaliny, ojca Antoniego i rodzeństwa, to jest sióstr: Janiny starszej ode mnie o osiemnaście lat, Julianny – o szesnaście lat, Jadwigi – o dziesięć lat, Haliny – o sześć lat i brata Antoniego, starszego o czternaście lat. Wcześniej była jeszcze Gertruda i Bogusław, ale w czasie moich urodzin już nie żyli. Jak z powyższego wynika, byłem najmłodszym w rodzinie. Matka moja pochodziła ze wsi, z biednej rodziny. Wieś nazywała się Pomygacze i leżała czternaście kilometrów od Białegostoku. Nie chodziła nigdy do szkoły, czytać nauczyła się sama, a pisać chyba nigdy nie umiała. Ojciec był robotnikiem, nigdy jednak nie dowiedziałem się, czy chodził do szkoły. Z opowiadań starszego rodzeństwa wynikało, że umiał czytać i pisać. Ojciec pracował jako: murarz, zdun, cieśla budowlany, stolarz, potrafił robić meble i instrumenty muzyczne, umiał też wytwarzać cegły i dachówki, które wypalał w cegielni, pracował również jako pracownik leśny. Siostra Janina ukończyła szkołę podstawową, co w tamtych czasach było sporym osiągnięciem, siostra Julianna ukończyła chyba tylko cztery klasy. Obie, dopóki nie wyszły za mąż, pomagały mamie w prowadzeniu domu. Brat Antoni po ukończeniu szkoły podstawowej pomagał w pracach ojcu. Ojciec najczęściej pracował, jak to się kiedyś mówiło, na własną rękę, to znaczy prowadził działalność gospodarczą. Były to najczęściej prace wykonywane w oddaleniu od domu o kilkanaście, a nieraz o kilkadziesiąt kilometrów. W okresie późnojesienno-zimowym był bezrobotnym, czasami naprawił komuś piec. Matka w zasadzie, dopóki żył mój ojciec, nie pracowała zarobkowo, za wyjątkiem kilku miesięcy, kiedy podjęła pracę w szpitalu jako salowa.
Z tego wstępu czytelnik już chyba wyrobił sobie zdanie o stanie majątkowym mojej rodziny.
------------------------------------------------------------------------
Do czterdziestego roku mojego życia siostra ta była Julią. Do dnia dzisiejszego nie wiem dokładnie, dlaczego zmieniła swoje imię. Twierdzi, że zawsze była Julianną, ale z powodu jakiejś pomyłki w dokumentach wszyscy ją znali jako Julię.