- W empik go
Z pod chłopskiej strzechy: zbiorek poezyi chłopa z nad Wisły - ebook
Z pod chłopskiej strzechy: zbiorek poezyi chłopa z nad Wisły - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 240 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
"Daj mi, o Matko, oglądać zbawienie:
Ojczyznę wolną oczyma żywemi!"
W tych słowach odzwierciedla się szlachetna i piękna dusza chłopa-poety, którego zbiorek utworów wydajemy ku pokrzepieniu serc tych wszystkich, co w ludzie pokładają ufność i wiarę w lepszą, przyszłość Ojczyzny. Wyznawców wzniosłego przykazania testamentu Słowackiego: "Niech żywi nie tracą nadziei i przed narodem niosą oświaty kaganiec" – ogarnia niezwykła radość i zapał do dalszej pracy, kiedy widzą" jak ich usiłowania nad oświatą ludu błogie wydają owoce. Że zaś rzeczywiście tak jest, świadczą o tem te setki tysięcy rozchodzących się rok rocznie wydawnictw ludowych, te setkami wzrastające z roku na rok coraz to nowe czytelnie po wsiach i miasteczkach i olbrzymia w nich liczba czytelników; o niezwykłym stosunkowo wzroście zastępu inteligencyi ludowej w ostatnich dziesiątkach lat świadczą również te niezliczone artykuły i listy chłopskie, którymi przepełnione są prawie wszystkie gazety ludowe. Pośród zaś tych różnej wartości artykułów, rozpraw, odezw i korrespondencyj nie brak również prac bardzo cennych, pełnych wzniosłych myśli i uczuć na tle wspólnego naszego dążenia do lepszej przyszłości Ojczyzny. Wśród zaś tego posiewu zdrowych i jędrnych ziarn myśli i czynów, pochodzących z chłopskiej duszy a wyrażonych mową zwyczajną, rozwijają się też niejednokrotnie barwne kwiaty poezyi, wypływają z serca uświadomionego ludu piękne pieśni, odzwierciedlające jego wzniosłe uczucia miłości Boga i Narodu…
Taki wieniec uczuć i myśli jednego z wielu poetów wiejskich, Ferdynanda Kurasia, podajemy obecnie Szanownej Publiczności, a rzecz ta zasługuje na uwagę jeszcze i z tego względu, że te kwiaty poezyi chłopa z nad Wisły rozwinęły się w nader niepomyślnych warunkach, wśród cierni i głogów twardego i szarego życia rzemieślnika wioskowego.
Ferdynand Kuraś jest bowiem "właścicielem" jedynie chaty z ogródkiem w Wielowsi pod Tarnobrzegiem, zaś niezbędne środki do życia dla siebie i rodziny zdobywa żmudną i niewdzięczną pracą jako szewc wioskowy. Przy tem jest dotknięty ciężkiem kalectwem, gdyż jeszcze w chłopięcych latach stracił zupełnie słuch. Szczegóły z życia autora podajemy według jego listu do przyjaciela, p. Jana Słomki, słuchacza filozofii w Krakowie, który go skłonił do zebrania i wydania utworów, rozprószonych po pismach ludowych. – Oto wyjątki z listu:
"Urodziłem się dnia 22 lutego 1871 r. w Tarnobrzegu, w domku położonym tuż przy kościele z cudownym obrazem Matki Boskiej, skąd można doskonale widzieć szeleszczącą srebrną wstęgę królowej rzek naszych"
Następnie opisuje autor, jak mając lat siedm, został zapisany do szkoły w Sobowie i co w pierwszym roku skorzystał, jak mile przepędził pierwsze wakacye, zaś następne wypadki w tych słowach kreśli:
"Zbliżał się czas drugiego roku szkolnego, gdy Panu Bogu spodobało się mię doświadczyć. Zachorowałem ciężko i to do tego stopnia, że wszyscy już zwątpili o mojem wyzdrowieniu. Ale wśród największego zwątpienia łaska Boża pozwoliła mi powstać z łoża boleści. Powstałem, ale ze słuchem mocno przytępionym, który począł stopniowo zamierać, aż wreszcie po kilku miesiącach zamarł zupełnie".
"Teraz dopiero poznawszy, jak mi smutno na świecie, począłem szukać pociechy w książkach, do czego przy pomocy ojca i starszego brata po niejakim czasie jako tako się wprawiłem, poczem już jako samouk sam się wprawiałem".
"Gdym miał lat 10, wyemigrowaliśmy do Królestwa za zarobkiem, gdzieśmy przebywali siedm lat. Nie miałem wtedy jeszcze dostatecznego pojęcia, co to jest Polska, a będąc zdala od stron rodzinnych, tęskniłem do nich, wyrażając swoją tęsknotę w czterowierszu, jaki sam napisałem:
"O rodzinna strono, com się zrodził w tobie –
Dawny czas wesoły wspominając sobie –
Dniami i nocami o tobie wciąż myślę,
Jak ten stary oryl o swej lubej Wiśle".
"Przytem spisywałem sobie ojczyste piosenki, jakich się jeszcze w szkolnej ławie nauczyłem – o ile mogłem je spamiętać. Ale pewnego razu wpadły te moje zapiski w oczy ojcu, który je wrzucił w ogień, skarciszy mię przez ś… p… starszego mego brata temi słowy: "Ferdziu, żebyś nie pisał piosenek o Ojczyźnie, bo jakby je Moskal dostał, tobyśmy wszyscy w areszcie siedzieli". – To mi dało powód, że począłem się wypytywać, dlaczego tego pisać nie wolno, co to jest Polska, dlaczego Moskal nią rządzi i t… p… – ale co do tego to bardzo mało mię objaśniali, tłómacząc, że o tem wszystkiem mogę się z książek najlepiej dowiedzieć. Ale tam o książki było bardzo trudno, a jeżeli mi się udało jaką dostać, to tylko taką, w której najmniejszej wzmianki o Polsce nie było… "
"Miejscowość w Królestwie, gdzieśmy zamieszkali, leżała w gubernii lubelskiej. 5 mil od Lublina a 2 od Kraśnika" (gdzie autor pracował przez parę lat jako robotnik w cukrowni). "Tyle już lat minęło od czasu, jakeśmy stamtąd do domu wrócili, a mimo to nigdy nie wyszły mi z pamięci wrażenia z owych okolic". "Ileż tam w polach, lasach i parowach krzyżyków mogilnych, znaczonych tylko datami roku; ach, tam spoczywają święte prochy walecznych obrońców Ojczyzny, w walce poległych. I rzecz dziwna: W stronach tamtejszych na obszarze 5 mil kwadratowych szkół polskich niej było, a mimo to gdy na której z mogił powstańców krzyżyk spruchniały upadł, już jakaś niewidzialna ręka… wetknęła nowy z tą samą, co Na starym, datą… Lud tamtejszy wielkiem poszanowaniem te mogiły otacza: te na mogiłach krzyżyki podtrzymują w ludzie świadomość narodową; one mu mówią, że musi kiedyś przyjść do krwawej z wrogiem rozprawy; one mu szkołami dziejów ojczystych!… "
"Po siedmiu latach pobytu w Królestwie wróciliśmy do domu. Cieszyłem się bardzo, że przecież tu będę się mógł kształcić w historyi Polski, ale niestety nadzieje na razie zawiodły, albowiem zaraz po powrocie oddali mię rodzice do terminu, gdzie będąc zupełnieDO ZAGRODY.
Kępo *) moja kochana z mych dziadów zagrodą,
Zarośniętą szuwarem, okrążona wodą,
Zielonemi wierzbami dokoła wieńczona,
Świeżą runią pastwiska z frontu umajona –
Ach, jakżeś mi jest drogą, jakżeś sercu miła!
Tyś mi niegdyś – choć krótko – rajem prawie była…
Gdym w czasie lat chłopięcych, w czasie lat swobody,
Po obszarze pól twoich hasał rześki, młody,
Uganiając po łąkach zielonych, kwiecistych,
Po polach falujących od łanów złocistych,
W skowrończe i słowicze wsłuchując się tony,
Co z pod chmur i z wśród krzaków brzmiały na wsze strony –
Gubiąc się w bujnych zbożach, rwałem barwne kwiaty:
Polne maki, ostróżki, wyczki i bławaty,
Których gdy już obfitość znaczną w rękach miałem,
Swobodny i szczęśliwy do chatki wracałem;
Wtedy babka odemnie owe kwiatki brała
I Najświętszej Panience poza obraz tkała.
–-
*) "Kępą" nazywa się przysiółek Wielowsi w stronie Sandomierza.
(Przyp… autora).
Z Katedry sandomierskiej, co tuż sterczy z bliska
Na wzgórzu i swój profil w taflę Wisły wciska,
Wielki zegar rozgłośnie godziny uderzał
I złoty czas swobody szybko mi odmierzał –
Aż nareszcie odmierzył…
Po chwilowym bycie
Swobody, ciężka dola oplotła mi życie,
Świat stał mi się milczącym, jak w podziemnym grobie
I dusza utonęła w ponurej żałobie:
Słowik przestał mi śpiewać, przestał i skowronek,
Umilkło wszelkie ptactwo, przestał dzwonić dzwonek,
Co tak o każdej porze dnia z kościelnej wieży
Wzywa głosem donośnym ludzi do pacierzy;
Zamilkły łanów szumy – słowem wszelkie głosy.
Jak jesienny wiatr liściem, rzuciły mną losy
I dziś w przeszłość szczęśliwszą patrząc łzawem okiem,
Błąkam myślą wspomnienia po świecie szerokim,
Jak tułacz, wiodąc życie wśród cierpień niedoli,
Bez piędzi użyźnionej potem dziadów roli,
Którzy dawne już lata w cieniach grobu toną,
Obok licznych sąsiadów, pod darnią zieloną.
Tam często moje myśli zbłąkane mię wiodą…
Kępo moja kochana z mych dziadów zagrodą… (1896)DO LASU.
O drzewa moje, wy świerki płaczące,
Wy gibkie sosny,
Woń balsamiczną ze siebie sączące,
Jak kwiaty wiosny –
Wy dębów, grabów, buków, brzóz, modrzewi
Leśne gromady,
Z wilg, sojek, kosów, dzięciołów, cietrzewi
Całemi stady!
Jakże ja tęsknię za tą chwilką czasu
W życia rozterce,
By w cieniach waszych, w słodkiej ciszy lasu,
Ukoić serce,
Jako w młodości, kiedy to nie znałem
Życia wędzideł:
Gdy żal gniótł serce, zaraz pospieszałem
W cień waszych skrzydeł.
A taki błogi spokój się rozpływał
W leśnej gęstwinie,
Że zdało mi się, iżem gdzieś przebywał
W rajskiej krainie.
O lesie wonny, przybytku swobody
Jeden wśród świata!
Pod twoje skrzydła, gdziem pędził wiek młody,
Myśl ma ulata.
Tam, gdzie myśl leci, chciałbym z całej siły
– I ja pójść w drogę –
Lecz więzów, w jakie losy mię spowiły,
Stargać nie mogę.DĄB.
Między świerkami i smukłemi sosny,
W środku polany przerżniętej strumykiem,
Nad którym krzaki łozinowe rosły,
Potężny olbrzym – dąb rozsiadł się z szykiem.
Tysiące innych drzew czas powyżerał,
On jeden wiekom mężnie się opierał.
A gdy po zimie z przyjściem śpiewnej wiosny
Okrył się cały w szatę liści ciemną,
Jakże nikłemi wydały się sosny,
Równać z nim świerki byłoby daremno!
Płakały białe ze zazdrości brzozy
I nad strumykiem dziwiły się łozy.
A w gąszczu jego korony dziewiczej
Zwinnych wiewiórek igrała gromadka,
I, zgromadzone z leśnej okolicy,
Na cześć drzew króla piały ptasząt stadka.
A dąb tysiącem swych liści szeleścił
I z wiewiórkami i z ptaszki się pieścił.
Pod ten dąb często, w chwilach, gdy tęsknoty
Na młodocianem sercu mi osiadły,
Biegłem podumać; i wnet taki złoty
Świat mi się wydał, smutki z serca spadły.
I piłem rozkosz z przepełnionej czary,
Jaką mi dawał on olbrzym, dąb stary.
Uszło lat wiele. Los mię w świat szeroki
Rzucił – i nigdzie nie byłem szczęśliwy;
Aż raz w te strony skierowałem kroki,
Gdzie mego dęba krył w łonie las siwy.
Patrzę… dokoła hreczka biała rosła -
Wszystko siekiera bezlitosna zniosła.PROŚBA.
Najświętsza Panno, Wspomożenie Wiernych!
Dręczony smutkiem zwracam się do Ciebie,
Jako rozbitek na wodach niezmiernych,
Żebrząc: Maryo! wspomóż mię w potrzebie!
Patrz, przez lat tyle, odkąd słuch straciłem,
Za krzyż ten przeciw Bogu nie szemrałem,
Zawsze nadzieją w Twoją łaskę żyłem,
Której z pokorą zawsze wyglądałem.
Mienia nie pragnę – już ubóstwo wolę,
Niech najuboższy będę pośród ludu,
Tylko racz, Matko! złagodzić mą dolę:
Racz mi słuch zwrócić mocą Twego cudu!
Niechbym usłyszał choć Wisły szemranie
I one szumy bujnej zbożem niwy,
Głosik skowronka i fujarek granie,
A czuł się będę nad wszystkich szczęśliwy.
Lecz jeśli takie już me przeznaczenie,
Bym trwał w tym stanie do końca na ziemi,
Daj mi, o Matko! oglądać zbawienie:
Ojczyzną wolną oczyma żywemi!
(1903)ELEGIA NA ZGON TEOFILA LENARTOWICZA.
O najmilszy mi z wieszczów tej polskiej krainy,
Coś nad wszystko ukochał luby kraj rodzinny!
Ni cię odległość odeń olbrzymich gór pasem,
Najeżonych skałami, zarośniętych lasem,
Ani rozległość głębin niezmiernego morza,
Ni południowych krajów malowana zorza
Od miłości Ojczyzny niczem nie odwiodły
I ustawiczne tęskne myśli ku niej wiodły.
Nad pomarańczy gaje, cytrynowe laski,
Milsze ci zawsze były mazowieckie piaski
I te sosnowe bory z oddechem żywicy
I modrej Wisły fale z licem topielicy,
Te dęby rosochate, te krzaki wikliny,
Brzmiące śpiewem słowików w czas szarej godziny,
Ten bocian, stąpający poważnie na łące,
Te rybitwy nad Wisłą w kółko latające,
Ten grajek Mazowiecki, co ciągnie od ucha –
I ta płonąca wstydem mazurska dziewucha.
Wszystko, co nas otacza, za małem ci było,
Zechciałeś zwiedzić nasze życie za mogiłą
I tam po rajskich łąkach, po niebieskiej niwie,
Obwiodłeś »Zachwyconą« – i nazad szczęśliwie
Powróciłeś jej ducha do zmarłego ciała,
Aby nam sama cuda te opowiedziała.
Dziś duch Twój nieśmiertelny porwany w obłoki,
A w naszych sercach żałość i smutek głęboki.
Już nam Twoja pieśń nowa więcej nie zadzwoni –
I dziewucha przy sprzęcie często łzę uroni –
I Mazur za wołami na głos się rozpłacze,
Wspomniawszy Twoje pieśni, Twe życie tułacze
I ten zgon Twój, ostatni Wieszczu ukochany!
Ale Ty wśród nas będziesz wiecznie wspominany –
I Mazur przy swym pługu, niewiasta na roli –
I ta drobniuchna dziatwa, co w piasku swawoli,
I doroślejsze dzieci, co chodzą do szkoły,
I ten pastuch z fujarką, co popasa woły,
I dziaduś pod kościołem, jak gołąbek siwy,
I ten flisak po Wiśle płynący, szczęśliwy,
Wiecznie powtarzać będą twoje pieśni tkliwe.
A gdyś się przeniósł w życie wieczyste, szczęśliwe,
Do orszaku poprzednich wieszczów naszej ziemi,
Błagaj Pana Zastępów teraz razem z nimi,
By nam dni próby, smutku i cierpienia skrócił
I kochaną Ojczyznę jak najprędzej wrócił!… (1893).