- W empik go
Z pod pyłu wieków. Tom 2, Aszur i Mucur - ebook
Z pod pyłu wieków. Tom 2, Aszur i Mucur - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 249 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Fenicja, ogród kwiatów – niech Baal sprawi, by jej nie napadł Aszur i Mucur – drzemie rozkosznie nad Morzem Śródziemnem.
Brzegów jej strzeże stojący na skalnym cyplu Pies Kamienny. Przeto w Tyrze bezpieczny jest król Hiram i zażywają spokoju jego wojownicy. Sen klei także powieki mieszkańców Sydonu i wszystkich miast aż do Baal-Bek.
jest noc gwieździsta. Kamienny Pies od czasu do czasu podnosi uszy. Ale na rozdali morskiej nie słychać miarowego plusku wioseł Mucura. Pies obraca uszy w stronę Libanu. Nie słychać miarowego stąpania tysiącznych nóg Aszura.
Pies uspokoił się. Ziewnął, przysiadł i łeb opuścił na wyciągnięte łapy.
Nudno mu. Więc znowu podnosi łeb i dla ukrócenia czasu obraca ślepia w niebo.
A tam, śród nocnych świateł modrego sklepienia, dzieją się całe historje.
Oto właśnie wchodzą z gorejącemi pochodniami czterej synowie Nasza, niosąc zwłoki ojca. Przed nimi sunie matka Waldana z najmłodszym synkiem u łona. Zwraca twarz posępną na nocne nieba obszary, rozgorzałym wzrokiem śledzi daie, żali się gdzie nie kryje Gedi, zabójca Nasza, którego zdradzi błyszcząca świetnie zbroja. Waldana szuka na nim pomsty. Co noc wychodzi na firmament, co noc puszcza wzrok po modrych przestrzeniach.
Kamienny Pies uniósł łeb w górę i ustawił uszy w dwa ostre kliny.
O, po drugiej stronie szafirowego sklepienia Gedi ukazał się rzeczywiście. Jak świetnie błyszczy jego zbroja! Ale Gedi jest ostrożny. Postrzegł cztery pochodnie, postrzegł posępną Waldanę, twarz jego zadrżała migotliwie jak zbroja. Nie stawi czoła czterem młodzieńcom. Już chce zawrócić. Ale występuje na niebo Suhel, którego hełm mieni się na modrej przestrzeni jak djament. Gedi ma w nim sprzymierzeńca. Już nie lęka się Waldany i jej synów.
Kamienny Pies skierował kliny swoich uszu w stronę, kędy świecił Gedi i Suhel.
Ale Suhel udaje tylko, że wspiera sojusznika przeciwko Waldanie i jej synom. Chciwe oczy jego patrzą w inną stronę. Tam w oddaleniu pała na niebie zagubiony siedmiogwiezdny dyadem Kimahu.
Nie on go zagubił. Tam oto stąpa już ten, który go szuka wieki całe, stąpa nieszczęsny Aldabaran a z nim siedm jego córek zapłakanych. Rozglądają się szlakiem stóp swoich i szukają, opuszczają głowy w dół i szukają. Nie widzą Kimahu! Widzi go Suhel a oni Suhela nie widzą. Suhel skrada się, wyciąga rękę, za chwilę ujmie łup żądną dłonią.
Kamienny Pies błysnął groźnie ślepiami i warknął.
Wark jego rozległ się daleko po morzu i po Libanie, aż w Tyrze król Hiram przewrócił się na łożu niespokojnie i tak samo przewrócili się na łożach jego wojownicy. A wszyscy mieszkańcy Sydonu coś jęli marmotać przez sen, tak samo mieszkańcy innych miast aż do Baal-Bek.
Kamienny Pies spostrzegł się, stulił uszy i łeb opuścił na łapy.
Ale nudno mu. Znowu podnosi ślepia i patrzy po niebie. W samym zenicie majaczeje Kesil, spętany gigant. Nogi i ręce rozkrzyżowane a dłonie i ręce przebite czterema gwiazdami. W poprzek olbrzymiego ciała mieni się trzygwiezdny łańcuch. Głowa młodzieńczego giganta przechyla się w dół. Twarz przejrzysta jak powietrze a znękana. W pięknych oczach omdlałość. Cierpi, cierpi wieki. Z posiniałych ust ulatuje westchnienie, które porusza eter jak wiew Zefiru.
Kamienny Pies czuje litość. Żal mu Kesila. Gigant skierował właśnie na niego znękane oczy swoje.
Pies przechyla łeb w lewo i patrzy. Poruszył się, oblizał. Teraz przechylił łeb w prawo i patrzy. Coraz bardziej ogarnia go żal. Chciałby skoczyć ze skalistego cypla w przestwory, łasić się u nóg męczonego olbrzyma, obwąchiwać gwiezdne gwoździe, lizać rany młodzieńca. Poczyna tedy skomleć żałośnie a skomlenie jego rozchodzi się daleko po morzu i po Libanie.
Drugi raz w Tyrze król Hiram poruszył się na swem łożu a nawet odemknął oczy i rozejrzał się dokoła. Tak samo odemknęli oczy i rozejrzeli się wszyscy jego wojownicy, tak samo mieszkańcy Sydonu i innych miast aż do Baal-Bek.
Kamienny Pies znów się postrzegł, przeto zamilkł, przykucnął i postanowił za nic nie patrzeć na Kesila.
Ale nudno mu, bardzo nudno. Łyska dokoła ślepiami, tylko po widnokręgach.
Właśnie w stronie wschodniej wypłynął na modrą przestrzeń Helel, przodownik Szamasza, słonecznego pana. Prześliczny młodzian o obliczu sępa, brodzie rurkowanej i mocno wypukłych piersiach. W źrenicach jego potęga a w całej postawie rozkaz. On spędzi Suhela, na jego skinienie ustąpić musi Gedi. Waldana z sunącym za nią orszakiem pogrzebowym zejdzie za widnokrąg. Oddali się także Aldabaran ze swojemi płaczkami. A Szamasz, słoneczny pan, przyjdzie zaćmić giganta Kesila i władzę swoją nad nim okazać. Wystąpi w wachlarzu czerwieni, w potokach światła, król królów i bóg bogów.
Ale światła nocy nie lubią światła dnia, bo i spraw swoich jeszcze nie zakończyły a wieki minęły. Aldabaran nie znalazł Kimahu i przeto wdowie jest jego królestwo bezdyademowe. Waldana nie wywarła pomsty na Gedim, przeto synowie Nasza przystają ze zwłokami ojca i gniewnie patrzą w stronę Helela. Suhel nie zdążył pochwycić siedmiogwiezdnego djademu. Czegóż przeszkadza im Helel? Czemu tak nagli? Czemu spędza ich z drogi Szamasza? Czemu Szamasz pastwi się nad Kesilem?
I oto całe niebo zamigotało groźnie, aż Helel sięgnąć musiał do boku prawego po miecz obosieczny. On tu przodownik pana, on uprząta drogę świata na jego wejście i niczem są sprawy wszystkich wobec spraw Szamasza.
Kamienny Pies dźwignął się na łapy. Cały jest przejęty sprawą spraw. Pałające ślepia obrócił na Aldabarana, który spojrzał na niego pogardliwie. Kamienny Pies nastroszył sierść, ślepia skierował na Suhela. Ten pokazał mu kułak. Pies błysnął kłami, szczeknął krótko.
Szczek jego rozległ się daleko po morzu i odbił się echem od licznych załomów Libanu. Król Hiram w Tyrze aż siadł na łożu, przetarł oczy i chciał krzyknąć. Tak samo siedli na łożu i chcieli krzyknąć wszyscy jego wojownicy a także wszyscy mieszkańcy Sydonu i innych miast aż po Baal-Bek.
Kamienny Pies uląkł się, opadł na łapy, cały się przytulił do skały i nie śmiał już pisnąć, bo czuł, że niepotrzebnie zaniepokoił króla, wojowników i mieszkańców wszystkich miast aż do Baal-Bek.
Nie patrzy wprawdzie, ale czuje doskonale, co się dzieje na niebie. Ustępuje Aldabaran razem z płaczkami, ustępuje Waldana i jej synowie. Gedi ustępuje i Suhel ustępuje. Helel ognistym mieczem spędza ich wszystkich. Kamienny Pies drży na całem ciele, każdy włos jego sierści ocieka potem. Ach, już blaknie przyćmiony rannem światłem Kesil. Już ukazuje się wachlarz czerwieni, już tryskają potoki światła, zaraz wypłynie Szamasz, pan słoneczny. Już bije przez eter ciepłe jego tchnienie. Promienie różnokolorowe falują śpiewem łagodnym. I morze w dole gra. Powietrze jest wonne, blask jest oślepiający, ciepło usypia, ranne zsyła marzenia i ranne sny.
Ach, usypia nareszcie wierny stróż Fenicji, usypia i śni młodość swoją i czasy, nim tu stanął na skalnym cyplu nadmorskim.
Kiedy swobodnie biegał po górach Libanu i miłości szukał. Szukał i znalazł. Gdzie to było? Kiedy to było? Cedry siały żywiczną woń a król Hiram mówił: "wypuścić przyszłego mego wiernego stróża, niech sobie pobiega po Libanie a znajdzie miłość swoją". Tak mówił król Hiram. A wtedy dwóch wojowników zdjęło mu obrożę i rzekło: "biegaj po Libanie, przyszły wierny stróżu naszego króla Hirama, który ci to pozwolił, abyś znalazł miłość swoją". Biegł tedy, biegł najpierw w górę na Liban a potem z Libanu w dół, za wody Narel-Mot, które się zwą "Wody Śmierci, za Bet-Rummana, co się zwie Dom Jabłek Granatowych, aż do Miszmisze, ślicznej pieczary, przed którą leżała słodka Bekfeja, o sierści złotej i zielonych ślepiach i nawet nie ruszyła się na jego spotkanie a udając, piękną głowę w bok odwracała.
Gdzież jest teraz śliczna pieczara Miszmisze, wspomnień pełna? Gdzież jest Bekfeja? Gdzież są te piękne dni upalne, kiedy biegał wolny, obowiązków nie znający, miłości godzien? Rzekł pewnego dnia król Hiram: "Już się pewnie ustatkował mój przyszły wierny stróż. Zdechł stary Radża; niech on tedy stanie na cyplu skalnym i strzeże Fenicjia. Tak powiedział król Hiram. A natychmiast wyszło dwóch jego wojowników na pierwszy i na drugi wał Libanowy i poczęli gwizdać. Gwizdali pół dnia. A wtedy gwizdanie pierwszego doszło do pięknej groty Miszmisze. Pod wieczór doszło drugie gwizdanie. Wtedy Bekfeja rzekła: "Nic trwać nie może wieczni". I rozstali się, rozstali na zawsze.
jedno pozostało: sen. Minęły czasy, minęły wieki. A po każdej nocy czuwania na skalnym cyplu, kiedy na niebie rozpościera się czerwony wachlarz Szamasza, kiedy powietrze śpiewa kolorami, kiedy z oblicza pana słonecznego pada potok ciepła, sen ten wraca, wraca i pieści wspomnieniem…
Ale cóż to? Jakiż to plusk miarowy rozlega się po rozdali morskiej? Jakież to wiosła biją modre wody? A może to stąpanie tysiącznych nóg Aszura?
Nie, Aszur obezwładniony leży w Niniwe. Czyżby to Mucur siadł na okręty i przepłynął przez modrą wełnę morza?
Kamienny Pies zerwał się na cztery łapy i zaczął gwałtownie ujadać.
Zadrgało całe powietrze Fenicji. Król Hiram w Tyrze zbudził się i skoczył z łoża na równe nogi. Tak samo skoczyli z łoża wszyscy wojownicy, oraz wszyscy mieszkańcy Sydonu i innych miast aż po Baal-Bek.
Ujadanie stawało się coraz głośniejszem, coraz wścieklejszem. Król Hiram chwycił miecz i począł nim dzwonić w tarczę.
Nadbiegali do jego zamku wszyscy wojownicy oraz mieszkańcy Tyru, Sydonu i innych miast aż po Baal-Bek.
Biegli mieszkańcy z Berot, Gazir i Aradus. Fenicja, ogród kwiatów, zaroiła się niby brzękiem pszczół i chmarami barwnych motyli.
A ujadanie nad morzem ciągle rosło.
Oto ukazały się trójwiosłowe okręty, zatoczyły ogromny krąg i ustawiły się w dwóch rzędach. Kamienny Pies wyje, miota się.
Ale już całe pobrzeże Fenicji zapełniło się wojownikami, których w wielkie; a głębokie półkole ustawił król Hiram.
Tak stali naprzeciwko siebie: Mucur na morzu i Hiram na lądzie, a między nimi wył Pies Kamienny, wierny stróż Fenicji, niech Baal ma go w swej opiece!
Dał się słyszeć dźwięk tarczy królewskiej i cały Liban zawrzał okrzykiem gotowości.
Wtedy Kamienny Pies skoczył w odmęt morski. Wojska zaparły w sobie oddech.
I oto zapieniły się wody a zarazem jęły z okrętów świstać przez powietrze strzały. Furknęły koło uszu psa i plusnęły w wody. Potem wyleciały białe głazy pocisków, z warkiem biegły przez niebieskie powietrze i padły około łba, bluznąwszy wodą na wszystkie strony.
Kamienny Pies, dysząc i poszczekując, płynie dalej. Za chwilę znajdzie się już w pobliżu okrętu, na którym w otoczeniu swojem stoi sam Faraon. Za chwilę skoczy na pokład, sięgnie kłami do gardła Mucura.
Białe pociski padają z pluskiem dokoła potwornego łba. Morze kotłuje się. Faraon pobladł.
Wojsko Hirama wydało okrzyk radości. Ale przedwczesny ten okrzyk, przeto zaraz zamilknie.
Ustawili się na okrętach podwójnym rzędem włócznicy. Unieśli ręce, mierzą. Wypuścili chmurę włóczni.
Znowu zakotłowało się morze dokoła potwornego łba. Kamienny Pies nienaruszony. Pracuje coraz usilniej. Już znajduje się w pobliżu zanurzonych w wody morskie wioseł.
Powtórny okrzyk zawrzał u stóp Libanu śród wojsk Hirama. Ale przedwczesny ten okrzyk i zaraz zamilknie. A trzeciego okrzyku już nie będzie wcale.
Na miejsce włóczników wystąpili procarze Mucura. Włożyli kamienie w swe proce i zatoczyli niemi dwa razy łuki w powietrzu. Ale Faraon skinął i ręce im opadły.
Ujął osobiście ogromny swój łuk, sięgnął po strzałę z kołczana, przyłożył, napiął cięciwę i zmrużył prawe oko.Ślepia Psa Kamiennego zaszły krwią. Urywane wycie dobywa się z jego gardzieli. Pracując potężnemi łapami dopływa już do królewskiego statku.
Na pobrzeżu Fenicji dech zamiera w piersiach wojowników a teraz król Hiram bardzo pobladł.
Mucur mierzy spokojnie i coraz lepiej mruży prawe oko.
W tej chwili Kamienny Pies dopłynął do pierwszego rzędu wioseł. Oparł na nie przednie łapy a potem zadnie łapy. Przez chwilę chwytał równowagę a następnie, odbiwszy się, skoczył w przestwór powietrzny.
Ale gdy przeleciał połowę drogi do pokładu, zgrzytnęła cięciwa Mucura, furknęła jego strzała, bolesne skomlenie rozległo się w powietrzu i olbrzymie cielsko z pluskiem padło do wody.
Okrzyk tryumfu wzniósł się z wszystkich okrętów Mucura. Wrzawa przerażenia rozległa się u podnóża Libanu a wojska chciały pierzchnąć, że ledwie je powstrzymał blady jak płótno król Hiram.
Morze zabarwiło się czerwoną posoką. Kamienny Pies zanurzał się i wypływał. Ślepia jego zachodziły mgłą. Szum napełnił mu uszy. Zdawało mu się, że jakieś potężne statki z pluskiem wioseł przejechały nad nim w stronę brzegów, że odezwał się łoskot kusz, wichrowy poświst strzał i gromowy wark lecących włóczni, że potem zadźwięczały łańcuchy kotwic, że jakaś wrzawa bojowa, czy tryumfalna, obcemi gardły zaryczała. Potem przyszedł sen, jakiś dawny a ostatni, w tym śnie zaś Hiram, Fenicja, Bekfeja…..
A potem już nic.
Następnej nocy pusty był skalisty cypel a na firmamencie zbladła Mazzarot, gwiazda Fenicji, zwanej Ogrodem kwiatowa.TAMMUZ I ISTAR.
Bóg Tammuz umarł.
Kapłani Babilonu rozdarli szaty i posypali głowy popiołem. Płaczki otoczyły świątynię. Lud wylękły nadbiegł z pól, pokrytych winogradem, brzoskwinią i ryżem.
Wieść złowroga leciała niby szary tuman piasków, zasypując wszystkie ziemie, leżące wzdłuż rzek Babilonji. Dał się słyszeć jeden chór jęku:
– Tammuz umarł!
Co poczniesz, rolniku osłupiały? Dokąd obrócisz się matko, dzieciny na świat wydająca, gdy padają niewiadomym gromem zwalone ostoje, na których wszelka wiara się opierała?Żali nawet bogowie umierają?
Słyszysz, Babilonie? A ty, Niniwo? Ach, słyszą, słyszą i oto kroczy wielki pochód pogrzebowy z głowami nakrytemi a na nakryciu popiół leży.
I oczy są jak popiół i oblicza są jak popiół i ręce, które niosą powiędłe wieńce anemonów i oleandrów, są jak popiół.
I myśli są jak popiół.
…………………….
Bo czemu umarł Tammuz?
Czemu poszedł do Aralu, ciemnej krainy bez powrotu?
Czemu udał się za mroczną rzekę Chubur, gdzie włada Nergal, bóg trądu, oraz bogini Allatu, węże w rękach dzierżąca?
Gdzie zgnilizna i trupia woń, gdzie wszystkie nędze, wszystkie niedole, dokąd nigdy nie zajrzy Marduk. Czemu tam poszedł Tammuz, bóg wiosny i winogradu, lotosu i ryżu?
…………………….
Tammuz umarł, bo tak chciał Ea, bóg mądrości. Chciał, aby Tammuz umarł i nie przeszkadzał mu w jego zamysłach.
Bo Tammuz był kochankiem Istary. Bo z wszystkich bogiń Istar była najpiękniejszą. Bo Istar kochała Tammuza wzajemną miłością.
Bo Ea także kochał Istarę a widział, że póki żyje Tammuz, wszelkie zabiegi jego będą daremne.
Więc pewnego poranka wyszedł przed Eritu, pałac swój, a skinął na Posła Śmierci.
Ten zbiegł do Aralu, umaczał rękę w wodach rzeki Chubur a potem udał się do Tammuza i naznaczył jego czoło.
W godzinę potem zbladło oblicze Tammuza. W tej chwili wszelkie liście na drzewach poczęło więdnąć a wszelkie kwiecie żółknąć.
I jeszcze w godzinę potem oko Tammuza stało się szkliste, wszelkie kwiecie poczerniało a niebo jęło się chmurzyć i deszczami popłakiwać.
A w trzecią godzinę potem uleciało tchnienie z piersi Tammuza. A zarazem dźwignęły się wody rzeki Tygru i rzeki Frat, tocząc pianę.
Otoczony niewidzialnym orszakiem i sam niewidzialny odszedł Tammuz do krainy bez powrotu a Istar z posępnem jak noc obliczem zamknęła się we wschodniej części pałacu Eritu.
…………………….
Śród cyprysów i rododendronów stanął Ea i patrzy.
Ileż łagodności w jego wspaniałej twarzy! Ileż dobrotliwości świeci w jego wielkich oczach! Ileż wyrozumiałości rozwiesiła mądrość na jego czole?
Widzi w pałacu Istare, która leży z obliczem w wezgłowie wtulonem.
Serce powiedziało mu: kocham ją. A zaraz potem rozum powiedział mu: rozdziel Istare z Tammuzem.
Tammuz pójdzie do krainy Aralu, za rzekę Chubur, za siedm bram, w głąb siedmiu twierdz.
A w Eritu Istar, bogini miłości, pozostanie sama. Sród palm i tamarynd będzie chodziła szarpana swemi boskiemi żądzami.
Gdy nocą tęsknoty odemkną jej powieki, nie ujrzy około siebie Tammuza. Gdy pożądanie zapali w niej ognie żrące, nie będzie miała komu rąk na szyję zarzucić.
Siądzie na łożu samotna, obracając gorejące oczy na wszystkie strony. A w pobliżu będzie stał Ea, dobry, cierpliwy Ea.
Tak powiedziała mu mądrość. Ea usłuchał jej i oto stoi między rododendronami Eritu poglądając, kiedy wynik błogosławiony ucieszy jego źrenice.
…………………….
Ale Istar się nie poruszyła.
Czuła bliskość tego, który był mądrością, okrutną mądrością.
Który wierzył, że rozumem swoim odczyta ideogrammy tajemnic miłosnych.
On zgubi się w pierwszym klinie!
Tak – mylisz się, Eal
Układaj losy miljonom polnych lilji i drugim miljonom ptaków niebieskich, ludziom i bogom, ziemi i firmamentom – ale nie ułożysz ani jednego losu miłości!
Bo miłość żadnych praw nie uznaje, ślepa będąc w swych postanowieniach. Na wszystko sie targnie, wszystkiemu czoło stawi.
Idź, Ea! Ty nie zmożesz miłości!
Zgnębisz ją tylko. Ale tem gorzej dla ciebie.
Nie zjednasz jej sobie.
Możesz ją zabić. Ale sam – co poczniesz wtedy?
Popatrz uważniej na Istarę. Ea, ty nie istniejesz dla niej!Źle doradziła ci twoja mądrość. Istar kocha teraz wspomnienie Tammuza.
Cierpiałeś, gdy żył Tammuz. Ea, będziesz cierpiał dwanaściekroć więcej, gdy Tammuz umarł.
Ea, czyn twój był – bezrozumny!
Żałosny uśmiech wypłynął na oblicze boga. Położył rękę na rurkowanej brodzie i zamyślił się.
Po chwili ruszył w stronę pałacu.
Stanął u łoża lstary, pochylił się nad nią. Następnie ujął w obie ręce śniade jej skronie i rzekł dobrotliwie:
– Czy wiesz, gdzie toczy się zdrój żywota? Bogini lekko drgnęła, podniosła zdumione oczy, pomyślała chwilę i odparła wahającym się głosem:
– Wiem.
– Za zdrojem śmierci?
– Tak.
Ea spoważniał. Raz wtóry ujął się za rurkowaną brodę, podniósł brwi pytająco i rzekł:
– Podążyłabyś tam?
Istar dźwignęła się z posłania. Rysa postanowienia przecięła śniade jej czoło. Rzekła głosem stanowczym:
– Podążyłabym tam.
– A wiesz, co cię tam czeka?
– Wiem dokładnie.
– I zniosłabyś wszystko?
– Zniosłabym wszystko.
Czarne oczy boga zamigotały łzą. Potem westchnął i rzekł bardzo cicho:
– Tedy pozwalam ci, idź tam.
Istar padła do jego nóg, poczęła je obejmować i całować. A Ea stał nad nią nieporuszony, tylko oblicze w rękach ukrył.
Oto ona u stóp jego leży i całuje je. I oto wszystko jest, co osiągnął. Wszystko a więcej nigdy i nic.