- W empik go
Z wiosny - ebook
Z wiosny - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 278 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
" Wolność i miłość!
Tych mi skarbów trzeba!
Za miłość oddam
Życie,
A za wolność
Miłość."
Szandor Petoefi .
Lipsk:
F. A. Brockhaus.
1864.
Pieśń często z kajdan iskry wydobywa.
Więc będę śpiewał i dążył do kresu:
Ożywię ogień jeśli jest w iskierce.
Tak Egipcjanin w liście z aloesu
Owija zwiędłe umarłego serce;
Na liściu pisze zmartwychwstania słowa:
Chociaż w tym liściu serce nie ożyje.
Lecz od zepsucia wiecznie się zachowa.
W proch nie rozsypie….
Juljusz Słowacki.
SPIS RZECZY.
Dwie strofy… Strona.1
Syn Swobody… Strona.2
Witaj Italjo… Strona.7
E pur si muove!… Strona.11
Do Polki… Strona.13
Modlitwa… Strona.16
Lubię śpiewać!… Strona.22
Nad brzegiem Wisły… Strona.24
Moje wyznanie wiary… Strona.26
Łzy Polki… Strona.20
Matka Machabeuszów. Strona.32
Ostatni śpiew. Strona.38
Umierający poeta… Strona.40
Utopja… Strona.43
Do artystki… Strona.49
Zwyczajny romans. Strona.51
Do Matki Izraelki… Strona.55
Trzy chwile… Strona.58
jedna zwrotka… Strona.61
W imionniku… Strona.64
Orfeusz drugi… Strona.66
Ptasząt dwoje… Strona.69
Do Proniewskiej… Strona.71
Jaskółka… Strona.73
Do Śpiewu… Strona.76
Lucjanowi 8… Strona.78
Podole… Strona.81
W nocy… Strona.84
Przebudzenie… Strona.86
Gdzieżeście wy!… Strona. 88
Z Heinego… Strona.89
Dumka… Strona.90
Trzy życia chwile… Strona.93
Widmo wolności… Strona.97
Trzy matki… Strona.100
Do Adwokata… Strona.103
Znowu piosnka… Strona.105
Skarby moje… Strona.107
Wesele… Strona.109
Do J. K… Strona.110
Prośba… Strona.114
Do Niej… Strona.116
Do Poetki. I… Strona.118
II… Strona.121
Trzy struny… Strona.124
Rodakowi z Podola… Strona.132
Drowi M. J… Strona.134
Podług Heinego… Strona.136
Cierpienie… Strona.137
Beatus ille… Strona.143
Lelewel… Strona..144
Joachimowi Lelewelowi… Strona.145
Dziś… Strona.146
Sonety w Podróży. I… Strona.147
Sonety w Podróży II… Strona.148
III. Na grobie Kościuszki… Strona.150
IV. Genewa… Strona.151
V. Leman… Strona.
Reichenhalla… Strona.151
Alpy… Strona.155
Na Königssee… Strona.158
Dwie Przyjaciółki… Strona.160
Płyną lata… Strona.165
Wiosna… Strona.167
Ironja życia… Strona.168
Módlmy się… Strona..176
Dwie drogi… Strona.178
Czemu?… Strona.180
Dramata… Strona.181
Z Heinego… Strona.183
Ona… Strona.185
Podczas Nokturnu Szopena… Strona.187
Na śmierć dziecka… Strona.191
Odpowiedź i Spowiedź… Strona.193
Do Gabryeli… Strona.197
Modlitwa Powstańców. Strona.203
Dzwon Niedzielny… Strona.205
Któż mim za życie nagrodzi?… Strona.208
Boże!… Strona.210
Bajka… Strona.213
Pamięci Heinego… Strona.215
Z Heinego… Strona.217
Nadziei!… Strona.218
Z Heinego… Strona.220
Jesień… Strona.222
W Szwajcarji… Strona.223
Przyszłość… Strona.224
Sen… Strona.225
Do Matki… Strona.227
Równouprawnienie…. Strona.229
Żal… Strona.231
Marylka… Strona.234SYN SWOBODY.
Vor dem Sklaven, wenn er die Kette bricht,
Vor dem freien Menschen erzittert nicht!
Schiller.
Ja wolny jestem – swobody syn.
Mą tarczą prawda – orężem czyn.
Boskie mi gwiazdy świecą na skroni
Jako korona z Wszechmocnej dłoni.
Te gwiazdy moje, to moje sny –
Marzenia – myśli – uczucia – łzy;
Lecz na te dary nieziemskich łask
Jedno mi słońce rzuca swój blask:
Ono, jak matka, tuli swe dzieci
W promienne blaski, w promienne sieci,
Zwie się swobodą, rodzi myśl, czyn..
Ja wolny jestem – swobody syn!
O, matko moja! wielki twój świat!
Lecz ileż w koło więziennych krat!
Wszędzie niewola ducha i ciała –
Ludzkość w powrozy ujęta cała.
Gdzie spojrzysz, jeniec – a kajdan brzęk
To jedno echo – to jeden dźwięk
Tylu narodów. Wszechmocny ból
To ludzki mocarz – to car – tu król –
A ci despoci, a ci mocarze,
Z krwi, swojej dumie wznoszą ołtarze;
Zbrodnia ich myślą, i zbrodnią czyn.
I ja to widzę, swobody syn!
Któż ten młodzieniec? W spojrzeniu żar,
W duszy marzenia, a wśród tych mar
Myśl jego młoda w złudzeń krainie
Wznosi dla braci szczęścia świątynię.
A ta świątynia wielka jak świat,
Każdy w niej kapłan, każdy w niej brat:
Zamiast łez bólu, roskoszy łza
Rosi źrenice i w sercach drga –
Wszystko zbratane hymn zgody śpiewa.
Dziecko – młodzieniec – starzec i dziewa
Miłość jest myślą – miłością czyn…
Któż ten młodzieniec? – Swobody syn.
Któż ten wyżółkły, żyjący trup?
To więzień stanu, to carski łup..
Więzień.. a znacież jamę więzienia,
Gdzie ofiar słońce nie opromienia,
Gdzie światłem bladość znękanych lic,
Gdzie oprócz westchnień nie słyszysz nic,
Kędy zegarem krople wilgoci,
Co z ścian spadają zgniłych powoli,
Gdzie z wielkich bólów nic już nie boli,
Gdzie i blask wspomnień, duszy nie złoci,
Gdzie nikną, myśli – czucie i czyn…
Jednak tym więźniem… swobody syn!
Marzyć o szczęściu, równości śmiał.
Złamać przesądy i więzy chciał.
Chciałeś równości? przed tronem kata
Wszyscy są równi: kat wszystkich brata.
Starca z nad grobu, młodzieńca, dziecku,
We wspólne sidła splącze zdradziecko
Laokonowy przemocy wąż…
A sługus jego, wielkich czynów mąż,
Dozorca lochów, strojny w złote krzyże.
Zaniknie za wami okute drzwi w spiże,
I szepnie panu… "za karę win
Zgnije w łańcuchach swobody syn!"
Młodzieńcze! śmiałeś o Wolności śnić.
Śmiałeś i walczyć i kochać i żyć
I ludzkość chciałeś raz ujrzeć szczęśliwą"
Złączoną w jedno miłości ogniwo.
Szalony! jeszcze nie nadszedł dzień,
Coby mógł w słońce zamienić cień;
– Żyć nam nie wolno! Prawa natury.
Prawa sumienia, rodzą tortury.
Ludzie w więzieniach prawa spisali.
Wolność złożyli na cierpień szali –
Zwolna dojrzewa długiej pracy czyn.
Twój dzień nie nadszedł, boś swobody syn!
Lecz żyj – walcz – kochaj. – Nadejdzie dzień
Kędy tron runie, ofiarny pień!
Gdzie jedna wiara, jedno sumienie
I jedno prawdy błyśnie natchnienie!
W świątynię szczęścia zmieni ten świat –
Człek będzie bratem – człowiekiem brat.
Więzy, różańce, formy i prawa –
Chełpliwa cnota i dumna sława
Zniknij w swobody ciepłym uścisku,
A na przeszłości pobojowisku,
Jak odrodzonej ludzkości Czyn,
Wstanie świat nowy, swobody syn!
Hamburg.
25 Marca 1860.WITAJ ITALJO!
Pod jarzmem tyranów drżą, jęczą, narody
– Łza wszędzie, w ich sercu i w oku i w życiu –
I we dnie i w nocy, na jawie, w ukryciu…
Witaj Italjo, Kraino Swobody!
Tu pieśni… bo wolność to pieśń najpiękniejsza;
Tu uśmiech na twarzy – tu męztwo na czole…
Tam cicho – bo ciche męczeństwa są, bole –
A kto je ogłasza, ten świętość ich zmniejsza…
Słyszałem kobietę, co głos miała boski –
Śpiewała ballady o chwale, miłości –
Nad głową jej sztandar powiewał wszechwłoski…
Witaj Italjo! Kraino Wolności!….
Włosi słuchali jej dziwnej ballady –
Garibaldziści wołali: Evviva!
Dłonią rękojeść ściskali swej szpady –
W oczach ich męzkich najświętsza łza pływa.
I dla nich wczoraj wolność była marą –
Opłakiwaną nadziei balladą;
Habsburgów orzeł w Lombardzkiej stolicy
Był im więzieniem – cierpieniem i karą..
Wczoraj Italja, z swoją skronią, bladą
Leżała martwa na rdzawej zbroicy;
Germańskie szpiegi, zimne jako gady,
Wpijały szpony w samą pierś narodu…
A gdy Włoch pieśń tę, co śpiewał za młodu,
Z za krat więzienia wspominał rodakom,
To się zdawało tym jeńcom – żebrakom,
Że słyszą tylko wolności ballady!….
Wtedy z uczuciem, godnością i łzami
Słuchali pieśni – i Boga prosili
By legli w boju – albo zwyciężyli…
Dziś są narodem – dziś są już Włochami!….
…. Tam ku północy gwiazda jasna świeci..
Przez łzy nie dojrzę tej gwiazdy ojczystej! –
Horyzont niebios zamglony i mglisty…
Mój Boże wielki!…. tam moja ojczyzna –
Jedno więzienie – jedna wielka blizna…
Tam wszystko płacze – i starcy i dzieci.
I oni cierpią – cierpią już lat wiele –
I oni marzą o złotej swobodzie –
I im z więzienia bije pieśń rodzinna
O cnocie – walce – o wolnym narodzie –
I oni w kajdan się modlą kościele!….
Czemuż ich modła do niebios nie wpłynie?
Czyż ich ból inny – Boże, czyż łza inna
Obu narodów, z których każdy ginie?….
… Tam ku północy jaśniej gwiazda świeci..
Chmury znikają,.. niebo promienieje…
Jakaś pieśń żywa – pieśń kilku stuleci –
Śpiewa do duszy zmartwychwstania dzieje…
… I z niebios spływa, w cierniowej koronie,
Z krzyżem na piersi i z raną, na łonie
Cudna dziewica… W swej dłoni miecz trzyma..
Krwawemi głoski ostrzem miecza pisze
Dzieje niedoli – cierpienia – męczeństwa –
I imie Kaima!
A nad jej głową jakiś szelest słyszę…
To sztandar Polski… to symbol zwycięztwa!
A w jego zwojach buja orzeł biały –
A kajdan krocie – te godła cierpienia –
Z szczękiem spadają w przepaść zapomnienia…
… Gwiazda ginie…
W blasku jutrzenki widzę kraj mój cały…
Wisła – nić srebrna, co lata szczęśliwe
Z nieszczęśliwemi łączyła latarni –
Z tysiącem łodzi taka jasna płynie –
I takie pieśni brzmią w tych łodziach żywe –
I tyle mogił porosłych kwiatami –
I tyle wiary – nadziei – miłości – Że we śnie wołam, padłszy na kolana:
Ludy! wielbijcie wszechłaskawość Pana!….
Witaj mi Polsko! ojczyzno Wolności!
Medjolan. 1860.E PUR SI MUOVE!
Wiek mija blisko, jak Polska rozdarta –
I na dziejowym Krzyżu umęczona…
Jak grób żałobna, jej dziejowa karta,
Lecz Polska żyje, choć od stu lat kona!
W więzieniach marli rycerze zbawienia.
Lecz na ich grobach wstają syny nowe…
Jak Galileusz wołają z więzienia:
E pur si muove!
Łza i krwią zlana wygnańców ziemica
Od brzegów Wisły do Sybiru lodów..
Polska cierpiała jako męczennica –
Lecz zmartwychwstanie jak Chrystus narodów!
Krew jeszcze ciecze – łzy jeszcze się leją –
Jeszcze dla jeńców korony cierniowe….
Lecz krew, łzy nasze w te słowa się zleją:
E pur si muove!
Bez broni, w rospacz i zemstę pancerni.
Sztandar wolności porwaliśmy w dłonie…
Świętemu hasłu zostaliśmy wierni:
Zginiemy wszyscy w Ojczyzny obronie!
Ofiar! i ofiar! bo tak Bóg nam każe!
Mongolskiej hydrze zdruzgoczemy głowę,
I napiszemy na naszym sztandarze:
E pur si muove!
1863 – Czerwiec.DO POLKI.
1859.
Kwiat wonny, wiosenny – pieszczotka natury
Nie zrówna powabem powabom twej duszy –
Ty wzrokiem rozpraszasz boleści łez chmury,
A głos twojej piersi – opokę poruszy.
Bywały – bywały – oj dawno bywały
Te chwile złudzenia, gdym kochać mógł jeszcze
Najświętsze kobiece mych snów ideały –
Gdy duszą ich ścigam, gdy czuciem ich pieszczę..
Dziś nie znam miłości i nie chcę kochania!
(idy widzę ziem polskich niewinną dziewoję –
Chcę inną wlać miłość w jej uczuć zarania –
I inne cierpienia i łzy, niepokoje…
Patrz, Polko, na boleść twej Matki Ojczyzny!
Czyż wolno ci kochać światowe słodycze?
Czyż wolno na widok Jej rany, Jej blizny
Snuć innej miłości marzenia dziewicze?
My wszyscy sieroty – bo Matka w mogile.
Nam nosić nie białe, nic szaty godowe –
Nie igrać jak płoche igrają motyle…
Ach, zimnym popiołem posypać nam głowę!
Nie dla nas uciechy – nie dla nas wesele –
Nam klęcznik pozostał i czynów modlitwa –
I ołtarz w ludzkości promiennym kościele –
I wielka – otwarta do niebios gonitwa!….
Kobieta została!…. A wiścież co znaczy
Wpływ Polki na gruzach zabitej ojczyzny?
Wszak ona to łączy nasz orszak tułaczy
W wszechmocny różaniec z modlitwy i blizny…
Tak, Polko, nie tobie, jak innym dziewicom.
Uśmiechać się szczęściu, młodości, marzeniu.
Nie wdzięki wesela przystoją twym licom:
Ja widzieć cię pragnę w boleści, cierpieniu..
Za młodu pokochaj więzienne łańcuchy –
Posłuchaj zgrzytania twych braci w niewoli –
B o dla nich świat wielki – lecz zimny i głuchy –
Nie pojmie on nieraz co boli ich, boli!….
Świat w złocie dziś pływa, frymarczy swą ziemią –
Gdzie złota najwięcej, tam jego rodzina –
Ojcowie bezdzietni na wieki już drzemią.
Aż straszno dziś spojrzeć na karta ich syna.
Świat nie wie co znaczy ojczyzna Polaka -
Urąga niedoli – z wytrwania się śmieje…
………………………….
………………………….
Więc, Polko, tyś jedna została na ziemi –
Ty przystań żywota i źródło pociechy –
Ach! oni tak biedni! ty zaświeć nad nimi
Jak gwiazda poranna – jak łaska za grzechy!….
Ty trzymaj ich siłą twej cnoty – wytrwaniem
I mów im o niebie – o wyższej nagrodzie –
I płać im gdy cierpią braterskiem kochaniem –
A Wiara i Miłość zostaną w narodzie…
I przyjdzie godzina, na którą czekamy –
Gdy runą zbrodnicze pałace mocarzy…
Ty, Polko, zostaniesz jak dotąd przed nami –
Twa miłość znów nowe w nas życie rozżarzy –
I będzie nam dobrze – i siły wspólnemi
Weźmiemy się razem do walki – do dzieła –
A ty nam zaśpiewasz na drogiej nam ziemi:
"Jeszcze Polska nie zginęła!"MODLITWA.
AUTOROWI O.. SZTUCE POLSKIEJ
1860.
" Brises tes fers: tule peux, si tu l'oses!"
Beranger.
O, Boże! smutno mi dzisiaj na świecie –
Ludzie mi zbrzydły – a z nimi żyć trzeba –
Pierś moją boleść i tęsknota gniecie –
I przez łzy moje nie widzę już nieba!
Cóżem zawinił, że żyć mi tak trudno?
Że każdą, radość opłakiwać muszę?
Że patrząc w koło – na tę ziemię brudną –
Żalem i smutkiem zatruwam mą duszę?
Jam marzył życie jasne jako zorza –
Jam braci moich przyciskał do łona –
I wśród bezbrzeżnych nadziei przestworza.
Wierzył, że miłość ta nigdy nie skonu…
A dziś widoku nie mogę znieść łudzi –
Dramat błazeństwa widzę na ich twarzy –
A jednak wszystko do płaczu mnie budzi –
Bo litość bierze patrząc na kuglarzy!
Bo Polaka nasza, co niegdyś zapału,
Natchnień i męstwa była apostołem –
Dzisiaj się tarza wśród błota i kału –
Przed trefnisiami kornie bije czołem…
Bo w Polsce naszej – w męczeństwa stolicy
Co jak krzyż niegdyś roztwarła ramiona –
I czoło dumne – w koronie cierniowej –