- W empik go
Z wystawy Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie - ebook
Z wystawy Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 271 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sztuka polska! polska sztuka malarska! brzmiące to wyrazy, aż nazbyt często powtarzane, mile łechcące uczucie narodowej próżności, ale ktoby chciał jaśniej określić i zdefiniować odpowiadające im pojęcie, poprzestaćby musiał na mglistej jakiejś, doktrynerskiej cech tej "szkoły" charakterystyce, na mistycznej frazeologii lub szumnym a pełnym jednostronnych poglądów panegiryku. W obec tylu akademij, w których kształcą się polscy artyści, w obec tak różnorodnych wpływów, pod jakiemi zostają i przeróżnych kierunków nadanych im przez mistrzów, pod których okiem się kształcą, jak tu mówić o wspólnych cechach polskiej dziatwy Apollina! Ulega ona prądom powszechnie dzisiaj panującym w sztuce, zarówno z artystami innych narodowości, ale cechy odrębnej, polskiej, ani pod względem wyboru tematów, ani pod względem kompozycyi, techniki, kolorytu, światłocienia itp. upatrywać się nie godzi, tam, gdzie jej nie ma, ani być nie może. Moglibyśmy mówić o szkole polskiej, gdybyśmy po za szkołą Matejki, nie mieli innych, niezaprzeczenie znakomitych artystów, pod innymi wykształconych kierunkami. Tak zaś, jak się rzeczy mają, o "szkole polskiej" i odrębnych rzekomo jej właściwościach, któreby ją odróżniały od malarstwa niemieckiego, francuskiego itd. nateraz mówić prawa nie mamy. Możemy się natomiast pochlubić, że mamy "szkołę Matejki" i oprócz niej wielu innych różnych szkól artystów, którzy zdobyli sobie imię i sławę, nie u nas tylko, skorych do przechwalania rodzimych talentów, ale w całej Europie. Możemy się tem zadowolić a co więcej z chlubą podnieść ten fakt, iż artyści nasi, pod jakiemikolwiekby się kształcili wpływami, jakimkolwiek hołdowali kierunkom i gdziekolwiekby przebywali, z małym, nielicznym wyjątkiem nie zapominają o tem, że są Polakami, zasilają polskie wystawy, nie dozwalają, aby ich zaliczano do Niemców lub Moskali, nie zacierają w sobie poczucia solidarności narodowej, a nawet w znacznej części nader często manifestują polskość swoją wyborem przedmiotu w utworach swego pęzla lub dłuta.
Wystrzegając się tedy popularnych u nas frazesów o "szkole polskiej" i misternego zesztukowywania jakiejś rzekomej syntezy w charakterystyce pojawiających się różnorodnych kierunków, nie możemy z drugiej strony pominąć uderzającego w oczy faktu, że pewne prądy coraz wybitniej i z coraz większą zachłannością biorą górę w utworach sztuki, nie tylko u nas ale i zagranicą. Prądy te idące w parze z prądami nrzemożnemi dziś w literaturze, stanowią charakter wieku, a jak każda wyłączność, dla dalszego rozwoju sztuki niejedno w sobie mieszczą niebezpieczeństwo. Nie idzie zatem… abyśmy nie mieli cenić tego, co one nam przynoszą jako protest przeciw odwrotnej wyłączności i jako zadatek nowego sztuki kierunku.
Łatwo każdy się domyśli, że chcemy mówić o nowożytnym prądzie realistycznym. Pominąwszy nielicznych epigonów starej szkoły, realizm wyciska swoje znamię wszelkim płodom literackim i coraz wyłączniej panować zaczyna w każdej dziedzinie sztuki. Dla rzekomego piękna poświęcano dawniej częstokroć prawdę, dziś dla rzekomej prawdy nazbyt często ustępuje piękno. Całe czarodziejstwo technicznych środków i mistrzowskie pokonywanie trudności rysunku, światłocienia, kolorytu, służy obecnie nieraz do wytworzenia godnego podziwu dzieła sztuki – ale nie sztuki pięknej.
Nie bez pewnej słuszności wyraził się jeden z estetyków, że niegdyś artysta zabierał się do naszkicowania nowego obrazu zawsze w stroju świątecznym a dziś nigdy inaczej jak w najcodzienniejszej bluzie. Peizażyście żadna najbardziej urocza okolica nie dość wydawała się piękną, aby ją przenieść na płótno; upiększał ją wedle swego widzimisię, jak ów francuski ogrodnik, starodrzew w strzyżone przecinający szpalery. Dziś pejzażysta lamie sobie nad tem głowę… aby wyszukać jaki szmat ziemi pospolitszy od wszystkich pospolitych, które już były odmalowane.
Taż sama dążność przejawia się u portrecisty, u malarza rodzajowego, u malarza scen historycznych, sięga nawet do przedmiotów treści religijnej. W całej tej skali, zacząwszy od obrazów "martwej natury" zamiłowanie pospolitości główną dziś jest charakterystyką usposobienia artystów. Zwycięsko z niebezpieczeństw tego kierunku wychodzą znakomici mistrze, ale drugorzędne talenta tworzyć tylko mogą tuzinkowe dzieła, o których w pamięci widza zaciera się wspomnienie nazajutrz po oglądaniu obrazu, który nieraz wiele miesięcy sumiennej pracy kosztował. Nazajutrz? nie; zanim po krętych schodach Sukiennic zejdziemy na rynek, nie pamiętamy już cośmy oglądali a nawet podziwiali. Wystrzegał się artysta niezwykłości przedmiotu i przedstawienia, i stworzył arcydziełko tak do codziennej prawdy podobne, że nam zapamiętać je niepodobna. Któż pamięta rzeczy codzienne? Któż pamięta o tem, co żadnego na nim nie wywarło wrażenia? Zdawaćby się mogło, że ostatecznym celem sztuki w pojęciu tych artystów jest tworzenie kolorowych fotografij, zanim takowe za pomocą aparatu udoskonalonego sporządzać będzie można bez pęzla. Chłód taki wieje z tych obrazów jak z fotografii, chłód i bezmyślność.II.
"Martwa natura. " Artysta nagromadzi wiktuały i rupiecie różnego rodzaju i kalibru jakby dla popisu w odmalowaniu jedwabi, płócien, aksamitu, futer, szkła, porcelany, złota, miedzi, ryb i owoców. W doborze tych przedmiotów, w ich układzie żadnej nie dopatrzysz się myśli; żadnego nie potrafisz wysnuć wniosku o usposobieniu i upodobaniach tego człowieka, którego to rupiecie własnością. A ciebie martwa natura niezdolna zająć, tylko ów człowiek, którego po za nią przeczuwasz. I cóż z tego, choćby te przedmioty z łudzącą były odmalowane prawdą? Sztuka! ale nie sztuka piękna, bo nie ma piękna bez myśli.
Ale w martwej naturze, jakież życie być może? jaka myśl? zapyta nas kto z czytelników. Odpowiemy.
Jeden z młodszych naszych artystów, który później przerzucił się na pole historycznego malarstwa, nadesłał był temu lat kilkanaście na wystawę krakowską obraz przedstawiający "martwą naturę", obraz, który w żywej tkwi pamięci tych wszystkich, którzy mu się przypatrzyć i zrozumieć umieli. Na stoliku przykrytym mocno wypłowiałą i w miejscach zagięcia podartą na strzępy kosztowną starożytną makatą, stało kilka drobnych przedmiotów średniowiecznej sztuki, takich, które stanowią rozkosz miłośników starożytności; nadtłuczone niektóre z nich lub wyszczerbione, pamiątkową tylko dla właściciela mogące mieć wartość a wszystkie przemawiające do nas widokiem minionej świetności. Obok nich rozłożona stara księga i staroświeckie na niej okulary; przy niej niedogryziona kromka razowego chleba i niedopity wina kieliszek. Wreszcie świeżo zgaszona z dymiącym się jeszcze knotem łojowa świeczka w prostym cynowym lichtarzu: – oto wszystko. Promienie świtającego dnia przedzierają się przez podartą kotarę i połyskują tęczowemi barwy w szczerbach kryształowych cacek. A przy stole stare drewniane krzesło z rozrzuconem na nim wytartem i wyteranem futerkiem sobolowem; po fałdach w jakie się futro ułożyło, czujesz, że z tego krzesła dopiero powstał właściciel tych przedmiotów, że całą noc przesiedział przy łojówce nad zapleśniałą księgą, racząc się skromną wieczerzą, przypatrując drogim pamiątkom świetniej szych dni swego życia i z brzaskiem dnia dopiero z znużonych oczu złożył te okulary w szyldkretowej oprawie. Rozumiesz dobrze, że ten właściciel sobolowego futerka niegdyś zamożny, rozmiłowany w sztuce i naukach, zubożał, ale nie stracił od – wagi do życia, nie uronił szlachetnych upodobań swoich: w wytartem chodzi odzieniu, przy łojówce zmęczone natęża oczy, ale nie rozłącza się z drogiemi sercu pamiątkami; dziś była to może dla niego rocznica jakaś świąteczna, skoro i wino zjawiło się na stole i noc całą do białego dnia przebiesiadował samotnie nad starożytną księgą w zaludnionem od tłumnych wspomnień zakątku. Postać tego starca, którego nie widzisz, ale odczuwasz w każdym szczególe obrazu, dziwną przejmuje cię sympatyą, pociąga cię ku sobie i wszystkie te przedmioty "martwej natury" interesują cię i nie są ci obojętne.
Pomysł tego obrazu starczy za wybornie napisaną nowellę; tyle w nim myśli, tyle życia w tej "martwej naturze", tyle serdecznego ciepła. Twórca jego to prawdziwy poeta-psycholog. Jakąś zdrową filozofią życia przemawiają do nas te sprzęty w tem swoim zestawieniu i układzie. W tych martwych przedmiotach odczytujemy człowieka a słusznie ktoś powiedział, iż w dziełach sztuki i literatury człowiek tylko i wyłącznie człowiek zajmować nas może. To co nie budzi myśli, co nie oddziała na nasze uczucie w jakikolwiekbądź sposób, w dziedzinie sztuki nie ma prawa bytu.
Rozpisaliśmy się szeroko nad tym obrazkiem, który od wielu lat znikł już z sal wystawy, a rozpisaliśmy się w tym celu, aby uwydatnić myśl naszą: że nie potrzeba wyszukanych tematów, ani olbrzymich płócien, aby stworzyć dzieło prawdziwie piękne, którego wspomnienie na długie w duszy widzów wyciśnie się lata; że nawet w tym najniższym rodzaju malarstwa, za jaki powszechnie "martwa natura" poczytywaną bywa, prawdziwie utalentowany artysta, znakomite może wydobyć efekta i w utwór swój tchnąć tyle życia, tyle myśli, tyle uczucia, tyle poezyi, tyle ducha, aby wobec jego skromnej pracy ustąpić musiały bez natchnienia i głębszej myśli wykonane z pretensyą do wielkości obrazy, mające uwieczniać wiekopomne chwile z dziejów narodu lub ludzkości. My wolimy bajkę Krasickiego od jego Wojny Chocimskiej a ani Ziemiaństwo Kajet. Koźmiana, ani jego Czarnecki nas nie rozgrzeje, mimo pięknego języka i całej wierszopisarskiej wprawy i poprawności tych utworów. A cóż dopiero gdyby były mniej poprawne?….
Oprócz poprawności i śmiałości rysunku, siły i harmonii kolorytu, wszelkich zalet techniki malarskiej, my czegoś więcej żądamy, a ani ważność tematu, ani narodowy jego charakter, ani trafne ugrupowanie figur, ani wielkość płótna tego nam nie zastąpi. My domagamy się myśli, żądamy uczucia, poszukujemy ducha w obrazie. W niezliczonych kształtach i formach duch przejawiać się może – ale bez ducha nie ma piękna. – W naszem przekonaniu w tym warunku leży znamię prawdziwego dzieła sztuki i prawdziwego artyzmu malarza.
Niestety, pod tym właśnie względem, bardzo nas niewiele zadawalnia obrazów. Gdyby prawdę mówiła legenda, że duchy zmarłych nie widzą, ciał, ale widzą myśli i uczucia ludzkie, to jaki nieboszczyk zabłąkawszy się na wystawę w Sukiennicach, mógłby niekiedy sądzić, że ściany całkiem prawie są puste.
Ileż tam bywa obrazów, którym pod względem wykonania nie wiele da się zarzucić, – pod względem pomysłu – wszystko. Nie o temat nam idzie, nie o przedmiot obrazu, ale o przeprowadzenie tematu, o pojęcie przedmiotu. Jeżeli dawna szkoła ograniczała się na pewnej liczbie banalnych i spospolitowanych motywów, które miały sprawiać wrażenie, to legiony nowszych artystów o wrażenie zdają się nie dbać wcale, ale tylko o popis technicznych swoich środków. Dobre to może w szkole, w obec profesora, ale nawet już i w szkole na wydziale kompozycyjnym wystarczać nie powinno. Ci artyści którzy (wedle wyrażenia jednego z nich) malują "cobądź", zdają się nie zdawać sobie sprawy z celu w jakim malują – z zadania sztuk pięknych wogóle – a malarstwa w szczególności.III.
Jeśli trafnem jest to powielekroć powtarzane zdanie, że w literaturze tousles genres sont bons excepté le genre qui ennuie, to równie słusznie o malarstwie powiedzieć można, że wszystkie w nim rodzaje i kierunki są uprawnione, z wyjątkiem tego, który widza zostawia obojętnym, żadnego na nim nie sprawiając wrażenia. Niestety, ten to ostatni rodzaj przez wielu młodych adeptów sztuki w ostatnich czasach najbardziej bywa uprawianym.