Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Z wystawy Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Z wystawy Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 271 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I.

Sztu­ka pol­ska! pol­ska sztu­ka ma­lar­ska! brzmią­ce to wy­ra­zy, aż na­zbyt czę­sto po­wta­rza­ne, mile łech­cą­ce uczu­cie na­ro­do­wej próż­no­ści, ale kto­by chciał ja­śniej okre­ślić i zde­fi­nio­wać od­po­wia­da­ją­ce im po­ję­cie, po­prze­stać­by mu­siał na mgli­stej ja­kiejś, dok­try­ner­skiej cech tej "szko­ły" cha­rak­te­ry­sty­ce, na mi­stycz­nej fra­ze­olo­gii lub szum­nym a peł­nym jed­no­stron­nych po­glą­dów pa­ne­gi­ry­ku. W obec tylu aka­de­mij, w któ­rych kształ­cą się pol­scy ar­ty­ści, w obec tak róż­no­rod­nych wpły­wów, pod ja­kie­mi zo­sta­ją i prze­róż­nych kie­run­ków nada­nych im przez mi­strzów, pod któ­rych okiem się kształ­cą, jak tu mó­wić o wspól­nych ce­chach pol­skiej dzia­twy Apol­li­na! Ule­ga ona prą­dom po­wszech­nie dzi­siaj pa­nu­ją­cym w sztu­ce, za­rów­no z ar­ty­sta­mi in­nych na­ro­do­wo­ści, ale ce­chy od­ręb­nej, pol­skiej, ani pod wzglę­dem wy­bo­ru te­ma­tów, ani pod wzglę­dem kom­po­zy­cyi, tech­ni­ki, ko­lo­ry­tu, świa­tło­cie­nia itp. upa­try­wać się nie go­dzi, tam, gdzie jej nie ma, ani być nie może. Mo­gli­by­śmy mó­wić o szko­le pol­skiej, gdy­by­śmy po za szko­łą Ma­tej­ki, nie mie­li in­nych, nie­za­prze­cze­nie zna­ko­mi­tych ar­ty­stów, pod in­ny­mi wy­kształ­co­nych kie­run­ka­mi. Tak zaś, jak się rze­czy mają, o "szko­le pol­skiej" i od­ręb­nych rze­ko­mo jej wła­ści­wo­ściach, któ­re­by ją od­róż­nia­ły od ma­lar­stwa nie­miec­kie­go, fran­cu­skie­go itd. na­te­raz mó­wić pra­wa nie mamy. Mo­że­my się na­to­miast po­chlu­bić, że mamy "szko­łę Ma­tej­ki" i oprócz niej wie­lu in­nych róż­nych szkól ar­ty­stów, któ­rzy zdo­by­li so­bie imię i sła­wę, nie u nas tyl­ko, sko­rych do prze­chwa­la­nia ro­dzi­mych ta­len­tów, ale w ca­łej Eu­ro­pie. Mo­że­my się tem za­do­wo­lić a co wię­cej z chlu­bą pod­nieść ten fakt, iż ar­ty­ści nasi, pod ja­kie­mi­kol­wiek­by się kształ­ci­li wpły­wa­mi, ja­kim­kol­wiek hoł­do­wa­li kie­run­kom i gdzie­kol­wiek­by prze­by­wa­li, z ma­łym, nie­licz­nym wy­jąt­kiem nie za­po­mi­na­ją o tem, że są Po­la­ka­mi, za­si­la­ją pol­skie wy­sta­wy, nie do­zwa­la­ją, aby ich za­li­cza­no do Niem­ców lub Mo­ska­li, nie za­cie­ra­ją w so­bie po­czu­cia so­li­dar­no­ści na­ro­do­wej, a na­wet w znacz­nej czę­ści na­der czę­sto ma­ni­fe­stu­ją pol­skość swo­ją wy­bo­rem przed­mio­tu w utwo­rach swe­go pę­zla lub dłu­ta.

Wy­strze­ga­jąc się tedy po­pu­lar­nych u nas fra­ze­sów o "szko­le pol­skiej" i mi­ster­ne­go ze­sztu­ko­wy­wa­nia ja­kiejś rze­ko­mej syn­te­zy w cha­rak­te­ry­sty­ce po­ja­wia­ją­cych się róż­no­rod­nych kie­run­ków, nie mo­że­my z dru­giej stro­ny po­mi­nąć ude­rza­ją­ce­go w oczy fak­tu, że pew­ne prą­dy co­raz wy­bit­niej i z co­raz więk­szą za­chłan­no­ścią bio­rą górę w utwo­rach sztu­ki, nie tyl­ko u nas ale i za­gra­ni­cą. Prą­dy te idą­ce w pa­rze z prą­da­mi nrze­moż­ne­mi dziś w li­te­ra­tu­rze, sta­no­wią cha­rak­ter wie­ku, a jak każ­da wy­łącz­ność, dla dal­sze­go roz­wo­ju sztu­ki nie­jed­no w so­bie miesz­czą nie­bez­pie­czeń­stwo. Nie idzie za­tem… aby­śmy nie mie­li ce­nić tego, co one nam przy­no­szą jako pro­test prze­ciw od­wrot­nej wy­łącz­no­ści i jako za­da­tek no­we­go sztu­ki kie­run­ku.

Ła­two każ­dy się do­my­śli, że chce­my mó­wić o no­wo­żyt­nym prą­dzie re­ali­stycz­nym. Po­mi­nąw­szy nie­licz­nych epi­go­nów sta­rej szko­ły, re­alizm wy­ci­ska swo­je zna­mię wszel­kim pło­dom li­te­rac­kim i co­raz wy­łącz­niej pa­no­wać za­czy­na w każ­dej dzie­dzi­nie sztu­ki. Dla rze­ko­me­go pięk­na po­świę­ca­no daw­niej czę­sto­kroć praw­dę, dziś dla rze­ko­mej praw­dy na­zbyt czę­sto ustę­pu­je pięk­no. Całe cza­ro­dziej­stwo tech­nicz­nych środ­ków i mi­strzow­skie po­ko­ny­wa­nie trud­no­ści ry­sun­ku, świa­tło­cie­nia, ko­lo­ry­tu, słu­ży obec­nie nie­raz do wy­two­rze­nia god­ne­go po­dzi­wu dzie­ła sztu­ki – ale nie sztu­ki pięk­nej.

Nie bez pew­nej słusz­no­ści wy­ra­ził się je­den z es­te­ty­ków, że nie­gdyś ar­ty­sta za­bie­rał się do na­szki­co­wa­nia no­we­go ob­ra­zu za­wsze w stro­ju świą­tecz­nym a dziś nig­dy in­a­czej jak w naj­co­dzien­niej­szej blu­zie. Pe­iza­ży­ście żad­na naj­bar­dziej uro­cza oko­li­ca nie dość wy­da­wa­ła się pięk­ną, aby ją prze­nieść na płót­no; upięk­szał ją we­dle swe­go wi­dzi­mi­się, jak ów fran­cu­ski ogrod­nik, sta­ro­drzew w strzy­żo­ne prze­ci­na­ją­cy szpa­le­ry. Dziś pej­za­ży­sta la­mie so­bie nad tem gło­wę… aby wy­szu­kać jaki szmat zie­mi po­spo­lit­szy od wszyst­kich po­spo­li­tych, któ­re już były od­ma­lo­wa­ne.

Taż sama dąż­ność prze­ja­wia się u por­tre­ci­sty, u ma­la­rza ro­dza­jo­we­go, u ma­la­rza scen hi­sto­rycz­nych, się­ga na­wet do przed­mio­tów tre­ści re­li­gij­nej. W ca­łej tej ska­li, za­cząw­szy od ob­ra­zów "mar­twej na­tu­ry" za­mi­ło­wa­nie po­spo­li­to­ści głów­ną dziś jest cha­rak­te­ry­sty­ką uspo­so­bie­nia ar­ty­stów. Zwy­cię­sko z nie­bez­pie­czeństw tego kie­run­ku wy­cho­dzą zna­ko­mi­ci mi­strze, ale dru­go­rzęd­ne ta­len­ta two­rzyć tyl­ko mogą tu­zin­ko­we dzie­ła, o któ­rych w pa­mię­ci wi­dza za­cie­ra się wspo­mnie­nie na­za­jutrz po oglą­da­niu ob­ra­zu, któ­ry nie­raz wie­le mie­się­cy su­mien­nej pra­cy kosz­to­wał. Na­za­jutrz? nie; za­nim po krę­tych scho­dach Su­kien­nic zej­dzie­my na ry­nek, nie pa­mię­ta­my już co­śmy oglą­da­li a na­wet po­dzi­wia­li. Wy­strze­gał się ar­ty­sta nie­zwy­kło­ści przed­mio­tu i przed­sta­wie­nia, i stwo­rzył ar­cy­dzieł­ko tak do co­dzien­nej praw­dy po­dob­ne, że nam za­pa­mię­tać je nie­po­dob­na. Któż pa­mię­ta rze­czy co­dzien­ne? Któż pa­mię­ta o tem, co żad­ne­go na nim nie wy­war­ło wra­że­nia? Zda­wać­by się mo­gło, że osta­tecz­nym ce­lem sztu­ki w po­ję­ciu tych ar­ty­stów jest two­rze­nie ko­lo­ro­wych fo­to­gra­fij, za­nim ta­ko­we za po­mo­cą apa­ra­tu udo­sko­na­lo­ne­go spo­rzą­dzać bę­dzie moż­na bez pę­zla. Chłód taki wie­je z tych ob­ra­zów jak z fo­to­gra­fii, chłód i bez­myśl­ność.II.

"Mar­twa na­tu­ra. " Ar­ty­sta na­gro­ma­dzi wik­tu­ały i ru­pie­cie róż­ne­go ro­dza­ju i ka­li­bru jak­by dla po­pi­su w od­ma­lo­wa­niu je­dwa­bi, płó­cien, ak­sa­mi­tu, fu­ter, szkła, por­ce­la­ny, zło­ta, mie­dzi, ryb i owo­ców. W do­bo­rze tych przed­mio­tów, w ich ukła­dzie żad­nej nie do­pa­trzysz się my­śli; żad­ne­go nie po­tra­fisz wy­snuć wnio­sku o uspo­so­bie­niu i upodo­ba­niach tego czło­wie­ka, któ­re­go to ru­pie­cie wła­sno­ścią. A cie­bie mar­twa na­tu­ra nie­zdol­na za­jąć, tyl­ko ów czło­wiek, któ­re­go po za nią prze­czu­wasz. I cóż z tego, choć­by te przed­mio­ty z łu­dzą­cą były od­ma­lo­wa­ne praw­dą? Sztu­ka! ale nie sztu­ka pięk­na, bo nie ma pięk­na bez my­śli.

Ale w mar­twej na­tu­rze, ja­kież ży­cie być może? jaka myśl? za­py­ta nas kto z czy­tel­ni­ków. Od­po­wie­my.

Je­den z młod­szych na­szych ar­ty­stów, któ­ry póź­niej prze­rzu­cił się na pole hi­sto­rycz­ne­go ma­lar­stwa, na­de­słał był temu lat kil­ka­na­ście na wy­sta­wę kra­kow­ską ob­raz przed­sta­wia­ją­cy "mar­twą na­tu­rę", ob­raz, któ­ry w ży­wej tkwi pa­mię­ci tych wszyst­kich, któ­rzy mu się przy­pa­trzyć i zro­zu­mieć umie­li. Na sto­li­ku przy­kry­tym moc­no wy­pło­wia­łą i w miej­scach za­gię­cia po­dar­tą na strzę­py kosz­tow­ną sta­ro­żyt­ną ma­ka­tą, sta­ło kil­ka drob­nych przed­mio­tów śre­dnio­wiecz­nej sztu­ki, ta­kich, któ­re sta­no­wią roz­kosz mi­ło­śni­ków sta­ro­żyt­no­ści; nad­tłu­czo­ne nie­któ­re z nich lub wy­szczer­bio­ne, pa­miąt­ko­wą tyl­ko dla wła­ści­cie­la mo­gą­ce mieć war­tość a wszyst­kie prze­ma­wia­ją­ce do nas wi­do­kiem mi­nio­nej świet­no­ści. Obok nich roz­ło­żo­na sta­ra księ­ga i sta­ro­świec­kie na niej oku­la­ry; przy niej nie­do­gry­zio­na krom­ka ra­zo­we­go chle­ba i nie­do­pi­ty wina kie­li­szek. Wresz­cie świe­żo zga­szo­na z dy­mią­cym się jesz­cze kno­tem ło­jo­wa świecz­ka w pro­stym cy­no­wym lich­ta­rzu: – oto wszyst­ko. Pro­mie­nie świ­ta­ją­ce­go dnia prze­dzie­ra­ją się przez po­dar­tą ko­ta­rę i po­ły­sku­ją tę­czo­we­mi bar­wy w szczer­bach krysz­ta­ło­wych ca­cek. A przy sto­le sta­re drew­nia­ne krze­sło z roz­rzu­co­nem na nim wy­tar­tem i wy­te­ra­nem fu­ter­kiem so­bo­lo­wem; po fał­dach w ja­kie się fu­tro uło­ży­ło, czu­jesz, że z tego krze­sła do­pie­ro po­wstał wła­ści­ciel tych przed­mio­tów, że całą noc prze­sie­dział przy ło­jów­ce nad za­ple­śnia­łą księ­gą, ra­cząc się skrom­ną wie­cze­rzą, przy­pa­tru­jąc dro­gim pa­miąt­kom świet­niej szych dni swe­go ży­cia i z brza­skiem dnia do­pie­ro z znu­żo­nych oczu zło­żył te oku­la­ry w szyld­kre­to­wej opra­wie. Ro­zu­miesz do­brze, że ten wła­ści­ciel so­bo­lo­we­go fu­ter­ka nie­gdyś za­moż­ny, roz­mi­ło­wa­ny w sztu­ce i na­ukach, zu­bo­żał, ale nie stra­cił od – wagi do ży­cia, nie uro­nił szla­chet­nych upodo­bań swo­ich: w wy­tar­tem cho­dzi odzie­niu, przy ło­jów­ce zmę­czo­ne na­tę­ża oczy, ale nie roz­łą­cza się z dro­gie­mi ser­cu pa­miąt­ka­mi; dziś była to może dla nie­go rocz­ni­ca ja­kaś świą­tecz­na, sko­ro i wino zja­wi­ło się na sto­le i noc całą do bia­łe­go dnia prze­bie­sia­do­wał sa­mot­nie nad sta­ro­żyt­ną księ­gą w za­lud­nio­nem od tłum­nych wspo­mnień za­kąt­ku. Po­stać tego star­ca, któ­re­go nie wi­dzisz, ale od­czu­wasz w każ­dym szcze­gó­le ob­ra­zu, dziw­ną przej­mu­je cię sym­pa­tyą, po­cią­ga cię ku so­bie i wszyst­kie te przed­mio­ty "mar­twej na­tu­ry" in­te­re­su­ją cię i nie są ci obo­jęt­ne.

Po­mysł tego ob­ra­zu star­czy za wy­bor­nie na­pi­sa­ną no­wel­lę; tyle w nim my­śli, tyle ży­cia w tej "mar­twej na­tu­rze", tyle ser­decz­ne­go cie­pła. Twór­ca jego to praw­dzi­wy po­eta-psy­cho­log. Ja­kąś zdro­wą fi­lo­zo­fią ży­cia prze­ma­wia­ją do nas te sprzę­ty w tem swo­im ze­sta­wie­niu i ukła­dzie. W tych mar­twych przed­mio­tach od­czy­tu­je­my czło­wie­ka a słusz­nie ktoś po­wie­dział, iż w dzie­łach sztu­ki i li­te­ra­tu­ry czło­wiek tyl­ko i wy­łącz­nie czło­wiek zaj­mo­wać nas może. To co nie bu­dzi my­śli, co nie od­dzia­ła na na­sze uczu­cie w ja­ki­kol­wiek­bądź spo­sób, w dzie­dzi­nie sztu­ki nie ma pra­wa bytu.

Roz­pi­sa­li­śmy się sze­ro­ko nad tym ob­raz­kiem, któ­ry od wie­lu lat znikł już z sal wy­sta­wy, a roz­pi­sa­li­śmy się w tym celu, aby uwy­dat­nić myśl na­szą: że nie po­trze­ba wy­szu­ka­nych te­ma­tów, ani ol­brzy­mich płó­cien, aby stwo­rzyć dzie­ło praw­dzi­wie pięk­ne, któ­re­go wspo­mnie­nie na dłu­gie w du­szy wi­dzów wy­ci­śnie się lata; że na­wet w tym naj­niż­szym ro­dza­ju ma­lar­stwa, za jaki po­wszech­nie "mar­twa na­tu­ra" po­czy­ty­wa­ną bywa, praw­dzi­wie uta­len­to­wa­ny ar­ty­sta, zna­ko­mi­te może wy­do­być efek­ta i w utwór swój tchnąć tyle ży­cia, tyle my­śli, tyle uczu­cia, tyle po­ezyi, tyle du­cha, aby wo­bec jego skrom­nej pra­cy ustą­pić mu­sia­ły bez na­tchnie­nia i głęb­szej my­śli wy­ko­na­ne z pre­ten­syą do wiel­ko­ści ob­ra­zy, ma­ją­ce uwiecz­niać wie­ko­pom­ne chwi­le z dzie­jów na­ro­du lub ludz­ko­ści. My wo­li­my baj­kę Kra­sic­kie­go od jego Woj­ny Cho­cim­skiej a ani Zie­miań­stwo Ka­jet. Koź­mia­na, ani jego Czar­nec­ki nas nie roz­grze­je, mimo pięk­ne­go ję­zy­ka i ca­łej wier­szo­pi­sar­skiej wpra­wy i po­praw­no­ści tych utwo­rów. A cóż do­pie­ro gdy­by były mniej po­praw­ne?….

Oprócz po­praw­no­ści i śmia­ło­ści ry­sun­ku, siły i har­mo­nii ko­lo­ry­tu, wszel­kich za­let tech­ni­ki ma­lar­skiej, my cze­goś wię­cej żą­da­my, a ani waż­ność te­ma­tu, ani na­ro­do­wy jego cha­rak­ter, ani traf­ne ugru­po­wa­nie fi­gur, ani wiel­kość płót­na tego nam nie za­stą­pi. My do­ma­ga­my się my­śli, żą­da­my uczu­cia, po­szu­ku­je­my du­cha w ob­ra­zie. W nie­zli­czo­nych kształ­tach i for­mach duch prze­ja­wiać się może – ale bez du­cha nie ma pięk­na. – W na­szem prze­ko­na­niu w tym wa­run­ku leży zna­mię praw­dzi­we­go dzie­ła sztu­ki i praw­dzi­we­go ar­ty­zmu ma­la­rza.

Nie­ste­ty, pod tym wła­śnie wzglę­dem, bar­dzo nas nie­wie­le za­da­wal­nia ob­ra­zów. Gdy­by praw­dę mó­wi­ła le­gen­da, że du­chy zmar­łych nie wi­dzą, ciał, ale wi­dzą my­śli i uczu­cia ludz­kie, to jaki nie­bosz­czyk za­błą­kaw­szy się na wy­sta­wę w Su­kien­ni­cach, mógł­by nie­kie­dy są­dzić, że ścia­ny cał­kiem pra­wie są pu­ste.

Ileż tam bywa ob­ra­zów, któ­rym pod wzglę­dem wy­ko­na­nia nie wie­le da się za­rzu­cić, – pod wzglę­dem po­my­słu – wszyst­ko. Nie o te­mat nam idzie, nie o przed­miot ob­ra­zu, ale o prze­pro­wa­dze­nie te­ma­tu, o po­ję­cie przed­mio­tu. Je­że­li daw­na szko­ła ogra­ni­cza­ła się na pew­nej licz­bie ba­nal­nych i spo­spo­li­to­wa­nych mo­ty­wów, któ­re mia­ły spra­wiać wra­że­nie, to le­gio­ny now­szych ar­ty­stów o wra­że­nie zda­ją się nie dbać wca­le, ale tyl­ko o po­pis tech­nicz­nych swo­ich środ­ków. Do­bre to może w szko­le, w obec pro­fe­so­ra, ale na­wet już i w szko­le na wy­dzia­le kom­po­zy­cyj­nym wy­star­czać nie po­win­no. Ci ar­ty­ści któ­rzy (we­dle wy­ra­że­nia jed­ne­go z nich) ma­lu­ją "co­bądź", zda­ją się nie zda­wać so­bie spra­wy z celu w ja­kim ma­lu­ją – z za­da­nia sztuk pięk­nych wo­gó­le – a ma­lar­stwa w szcze­gól­no­ści.III.

Je­śli traf­nem jest to po­wie­le­kroć po­wta­rza­ne zda­nie, że w li­te­ra­tu­rze to­usles gen­res sont bons excep­té le gen­re qui en­nu­ie, to rów­nie słusz­nie o ma­lar­stwie po­wie­dzieć moż­na, że wszyst­kie w nim ro­dza­je i kie­run­ki są upraw­nio­ne, z wy­jąt­kiem tego, któ­ry wi­dza zo­sta­wia obo­jęt­nym, żad­ne­go na nim nie spra­wia­jąc wra­że­nia. Nie­ste­ty, ten to ostat­ni ro­dzaj przez wie­lu mło­dych adep­tów sztu­ki w ostat­nich cza­sach naj­bar­dziej bywa upra­wia­nym.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: