Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Za murami Broadmoor - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
18 maja 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,99

Za murami Broadmoor - ebook

Broadmoor. Niewiele miejsc na świecie budzi równie przerażające skojarzenia. W słynnym angielskim szpitalu psychiatrycznym, otwartym w 1863 roku, od przeszło stu pięćdziesięciu lat przebywają najbardziej brutalni, najgroźniejsi przestępcy Wielkiej Brytanii, sprawcy wstrząsających zbrodni.

Wśród słynnych pensjonariuszy byli m.in. James Kelly, podejrzewany o to, że jest Kubą Rozpruwaczem, seryjni mordercy Peter Sutcliffe (Rozpruwacz z Yorkshire), John Straffen i Kenneth Erskine, bandyta Charles Bronson, gangster Ronnie Kray i kanibal Peter Bryan.

Jonathan Levi, dziennikarz telewizyjny, i Emma French, specjalistka w zakresie historii kultury, przez blisko dekadę obserwowali życie toczące się za murami ściśle strzeżonego zakładu dla obłąkanych przestępców, rozmawiali z członkami personelu i pacjentami.

Pozwoliło im to stworzyć wyczerpujące studium przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Broadmoor u progu nowej epoki i ujawnić pilnie skrywane tajemnice.

Ich książka to frapująca, mroczna podróż w głąb umysłów przestępców leczonych w Broadmoor.

Jonathan Levi to odnoszący sukcesy manager telewizyjny, producent, współautor książek i dokumentalista nominowany do nagrody Brytyjskiej Akademii Filmowej (BAFTA). Zainteresowany niezwykłymi tematami, jako pierwsza osoba uzyskał nieskrępowany dostęp do pacjentów i personelu szpitala psychiatrycznego Broadmoor w Anglii, gdzie nakręcił cykl filmów dokumentalnych dla brytyjskiej sieci telewizyjnej ITV. Filmy Jonathana, niezwykły obraz psychiki najsłynniejszych niepoczytalnych zbrodniarzy Wielkiej Brytanii, były emitowane w godzinach największej oglądalności i uzyskały znakomite recenzje.

Doktor Emma French pisze o głośnych wydarzeniach, które trafiają na pierwsze strony gazet i budzą powszechne zainteresowanie. Jest autorką książki Selling Shakespeare to Hollywood, a także, wraz z Jonathanem Levim, Hatton Garden: The Inside Story. Mieszka w Londynie wraz z Jonathanem i trojgiem ich dzieci.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8143-647-2
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRO­LOG

Póź­niej przyj­dzie czas na pyta­nia. W tej chwili pie­lę­gnia­rze i pra­cow­nicy ochrony usi­ło­wali sfor­so­wać śmier­cio­no­śną zaporę wznie­sioną przed dzie­wię­cioma godzi­nami przez mor­dercę Roberta „Boba” Maud­sleya. Bob i jego kom­pan, David Che­esman, zaba­ry­ka­do­wali się w pokoju z trze­cim pacjen­tem Bro­ad­moor, Davi­dem Fran­ci­sem, osła­wio­nym pedo­fi­lem. Wydaje się, że napa­sto­wał homo­sek­su­al­nie jed­nego z ich przy­ja­ciół, co ich roz­wście­czyło. Ktoś jed­nak sły­szał, jak wcze­śniej mówili, że gdyby nada­rzyła się oka­zja, „wole­liby się zająć pie­lę­gnia­rzem”.

Zwią­zali Davida Fran­cisa kablem od adap­tera i przez dłu­gie godziny tor­tu­ro­wali w małym, dusz­nym pomiesz­cze­niu. Pie­lę­gnia­rze z Bro­ad­moor byli bar­czy­stymi, sil­nymi męż­czy­znami, ale nie mogli się dostać do pokoju Boba Maud­sleya. W końcu Davi­dowi Fran­ci­sowi zało­żono pętlę na szyję i kazano mu para­do­wać tam i z powro­tem na oczach bez­rad­nych pra­cow­ni­ków szpi­tala.

Kiedy pie­lę­gnia­rze w końcu wtar­gnęli do pokoju, ofiara była czę­ściowo obdarta ze skóry. Praw­do­po­dob­nie zro­biono to, gdy jesz­cze żyła, o czym świad­czyły prze­raź­liwe krzyki roz­le­ga­jące się w kory­ta­rzach Bro­ad­moor. Jeden z pierw­szych pie­lę­gnia­rzy, któ­rzy sfor­so­wali bary­kadę, mówił nam, że „z każ­dego otworu ciała Fran­cisa cie­kła sperma”; nawet po kil­ku­dzie­się­ciu latach było to trau­ma­tyczne wspo­mnie­nie. Według innego członka per­so­nelu cyto­wa­nego przez prasę Davida Fran­cisa zna­le­ziono „z czaszką roz­bitą jak sko­rupka jajka”; w gło­wie tkwiła łyżeczka, a czę­ści mózgu bra­ko­wało.

Dziś, prze­szło czter­dzie­ści lat póź­niej, wyda­rze­nie to, do któ­rego doszło w 1977 roku, jest chyba naj­słyn­niej­szym mor­der­stwem popeł­nio­nym w Bro­ad­moor – wąt­pliwy zaszczyt, do któ­rego mogłyby rościć sobie prawo inne podobne incy­denty. Jeden z pie­lę­gnia­rzy powie­dział w roz­mo­wie z nami: „Nie­bez­piecz­nych pacjen­tów prze­nie­siono póź­niej z oddziału Mon­mo­uth na oddział Nor­folk. Maud­sley i Che­esman cią­gle żyją, ale nie prze­by­wają w Bro­ad­moor. Sta­nęli przed sądem i otrzy­mali kary wię­zie­nia. Zaostrzono pro­ce­dury bez­pie­czeń­stwa”. Trudno się dzi­wić, że dawni i obecni pra­cow­nicy szpi­tala w dal­szym ciągu ana­li­zują każdy szcze­gół.

Jak to się stało? Dla­czego? Czy może się powtó­rzyć?WSTĘP

Opi­nia publiczna uważa, że prze­by­wają tu gwał­ci­ciele, mor­dercy i pedo­file. Nie­któ­rzy z nas tra­fili za kratki za wła­ma­nia, a póź­niej zacho­ro­wali w wię­zie­niu. Wrzuca się nas wszyst­kich do jed­nego worka i ludzie uwa­żają nas za potwo­rów. To nie­spra­wie­dliwe.

Pacjent Bro­ad­moor

Bro­ad­moor. Nie­wiele nazw wywo­łuje taki dreszcz zgrozy. W ciągu stu pięć­dzie­się­ciu lat w Bro­ad­moor prze­by­wali naj­bar­dziej krwio­żer­czy prze­stępcy w Wiel­kiej Bry­ta­nii, cho­rzy psy­chicz­nie pedo­file, mor­dercy i kani­bale. W 2019 roku w dal­szym ciągu miesz­kało tam nie­spełna dwu­stu pacjen­tów.

Szpi­tal, sto­jący na wzgó­rzu nad malow­ni­czą wio­ską Crow­thorne, to duży kom­pleks wik­to­riań­skich budyn­ków w stylu neo­go­tyc­kim, sil­nie prze­ma­wia­jący do wyobraźni opi­nii publicz­nej. Kiedy myślimy o Bro­ad­moor, auto­ma­tycz­nie przy­po­mi­nają nam się naj­słyn­niejsi pen­sjo­na­riu­sze: Ron­nie Kray, Char­les Bron­son, Peter Sutc­liffe, Ken­neth Erskine. Każdy z nich to legenda, z róż­nych powo­dów. Wielu z nich prze­by­wało w szpi­talu w latach osiem­dzie­sią­tych XX wieku, gdy pre­mie­rem była Mar­ga­ret That­cher. Szpi­tal stał się wtedy sławny i nie­ustan­nie pisały o nim tablo­idy.

Bro­ad­moor jed­nak się zmie­nia, ewo­lu­uje; zawsze tak było. Szpi­tal wkrótce prze­nie­sie się do nowej sie­dziby. Nie wia­domo, czy zachowa repu­ta­cję zakładu psy­chia­trycz­nego dla naj­bar­dziej nie­bez­piecz­nych prze­stęp­ców; kiedy prze­pro­wa­dza­li­śmy wywiady z pacjen­tami i per­so­ne­lem, szybko zro­zu­mie­li­śmy, że pen­sjo­na­riu­sze nie są tylko czar­nymi cha­rak­te­rami albo legen­dar­nymi posta­ciami pra­gną­cymi, by je naśla­do­wać. Nie, prawda na temat Bro­ad­moor jest znacz­nie bar­dziej skom­pli­ko­wana i inte­re­su­jąca.

Bro­ad­moor to wielki kom­pleks, z licz­nymi budyn­kami roz­rzu­co­nymi na dużej prze­strzeni. Zaska­ku­jąco piękne ogrody i olśnie­wa­jące widoki oko­licz­nych pól i lasów oczy­wi­ście nie zachę­cają do pozo­sta­nia tam na stałe. Jeden z pacjen­tów powie­dział: „Kra­jo­braz jest ładny, ale ni­gdy się nie zmie­nia”.

Główny par­king Bro­ad­moor jest zawsze zatło­czony, więc zosta­wia­li­śmy samo­chody na dodat­ko­wym par­kingu, w pobliżu miej­sca, gdzie powsta­nie nowy szpi­tal. Wypeł­ni­li­śmy for­mu­larz for­matu A4 prze­zna­czony dla gości – należy w nim wyraź­nie napi­sać numer reje­stra­cyjny auta – i poło­ży­li­śmy go na desce roz­dziel­czej. W cza­sie naszych wizyt ni­gdy nie widzie­li­śmy par­kingowego, lecz za każ­dym razem skru­pu­lat­nie wypeł­nia­li­śmy for­mu­larz. W pobliżu stoją ogromne maszyny budow­lane, na wie­trze powie­wają bre­zen­towe płachty. W tej nara­żo­nej na kaprysy pogody czę­ści hrab­stwa Berk­shire wyjąt­kowo czę­sto leje deszcz. Wokół rośnie wiele drzew, w więk­szo­ści małych, kar­ło­wa­tych. Ścieżka z dodat­ko­wego par­kingu dla gości bie­gnie wśród drzew. Można by pomy­śleć, że to park, ale wokół nie ma rowe­rzy­stów, dzieci w wóz­kach ani na hulaj­no­gach. Jeśli sły­szało się histo­rie o uciecz­kach pacjen­tów, trudno nie odczu­wać stra­chu.

Ze szczytu stro­mego wzgó­rza po raz pierw­szy widać mur z czer­wo­nej cegły. W pobliżu stoi pusty budy­nek, w któ­rym miesz­czą się cia­sne, zimne toa­lety. Główne wej­ście do szpi­tala znaj­duje się o minutę drogi. Dawny wik­to­riań­ski gmach z wieżą zega­rową i łuko­watą bramą nie jest w tej chwili wyko­rzy­sty­wany; obecne wej­ście znaj­duje się w nowo­cze­snym, bez­sty­lo­wym budynku.

Kiedy gość się zbliża, roz­su­wają się elek­tryczne drzwi. Po pra­wej stro­nie znaj­dują się rzędy nie­wiel­kich, prze­zro­czy­stych sza­fek z plek­si­glasu. Recep­cja jest ide­al­nie czy­sta, przy­po­mina pocze­kal­nię u leka­rza; na ścia­nach wiszą pla­katy; widać stosy for­mu­la­rzy, które należy wypeł­nić. W odróż­nie­niu od pocze­kalni u leka­rza goście są oddzie­leni od per­so­nelu szklaną szybą; po lewej stro­nie widać apa­rat rent­ge­now­ski do prze­świe­tla­nia toreb i elek­tro­niczną bramkę, przez którą należy przejść. Recep­cja jest czę­sto pusta, a kiedy poja­wia się funk­cjo­na­riusz ochrony, wydaje się zdzi­wiony wido­kiem gości.

Straż­nicy mogą się wyda­wać non­sza­lanccy, ale obser­wują każdy ruch odwie­dza­ją­cych. Robią foto­gra­fie, ska­nują odci­ski pal­ców i prze­ka­zują klu­cze do prze­zro­czy­stych sza­fek, gdzie należy zosta­wić rze­czy oso­bi­ste. Szafki są pra­wie zawsze pełne; widać w nich iPhoneʼy, klu­czyki od samo­cho­dów i torebki. Małe, prze­zro­czy­ste sze­ściany wypeł­nione dro­bia­zgami robią dziwne wra­że­nie.

Lista zaka­za­nych przed­mio­tów jest bar­dzo długa. Czło­wiek kle­pie się po kie­sze­niach, zada­jąc sobie pyta­nie: „Czy nie zapo­mnia­łem o pudełku na CD? A może mam papiery spięte meta­lową zszywką, klu­cze albo scy­zo­ryk?”. Gość czuje przy­pływ instynk­tow­nego lęku jak w trak­cie zbli­ża­nia się do bramki z napi­sem „nic do ocle­nia” na lot­ni­sku po powro­cie z zagra­nicy. Prze­śla­duje go nie­uza­sad­nione poczu­cie winy.

Należy zdjąć wierzch­nią odzież i poło­żyć ją na tacy. Straż­nik rewi­duje gościa i wodzi po jego ciele elek­tro­nicz­nym wykry­wa­czem, szu­ka­jąc ukry­tej broni lub przed­mio­tów mogą­cych stwa­rzać zagro­że­nie.

Kiedy straż­nicy przy­zwy­cza­ili się do naszych wizyt, czę­sto towa­rzy­szyły temu żarty, lecz rewi­zję zawsze prze­pro­wa­dzano nie­zwy­kle skru­pu­lat­nie. Naj­drob­niej­szy błąd popeł­niony na tym eta­pie może dopro­wa­dzić do czy­jejś śmierci.

Kiedy gość opusz­cza recep­cję, rozu­mie, dla­czego szpi­tal wkrótce zosta­nie prze­nie­siony do nowych budyn­ków. W cza­sie wizyty w grud­niu przez wielki otwór w sufi­cie padał śnieg z desz­czem, gdyż dwie dachówki się roz­sy­pały. Mia­rowe kapa­nie wody do pla­sti­ko­wego wia­dra dziw­nie kon­tra­sto­wało z ultra­no­wo­cze­snymi środ­kami bez­pie­czeń­stwa.

Po kon­troli odzieży gość może przejść przez kolejne drzwi – bez tele­fonu, klu­czy i przed­mio­tów mogą­cych słu­żyć jako broń. Dociera do wil­got­nej, przy­gnę­bia­ją­cej pocze­kalni, gdzie czeka na przy­by­cie członka per­so­nelu, który ma się nim zająć.

W pocze­kalni znaj­duje się przy­śru­bo­wana do pod­łogi kanapa z czer­wo­nym obi­ciem z czar­nymi kołami. Na ścia­nie wisi haft wyko­nany przez pacjenta, który prze­by­wał w Bro­ad­moor mię­dzy 1939 a 1963 rokiem: _Pano­rama z sió­demki w Bro­ad­moor_. Haft poda­ro­wano około 1960 roku dok­to­rowi W.S. Mac­lay­owi, psy­chia­trze wcho­dzą­cemu w skład rady szpi­tala; jego syn zna­lazł go w kar­to­no­wej tubie na stry­chu rodzin­nego domu w Ken­sing­ton wiele lat po śmierci ojca. Syn dok­tora Mac­laya prze­ka­zał go do Bro­ad­moor, gdyż uwa­żał, że tam jest jego miej­sce. Haft przed­sta­wia widok z Corn­wall House, roze­bra­nego w latach osiem­dzie­sią­tych. Na sto­liku leżą cza­so­pi­sma o przy­ro­dzie, egzem­plarz Nowego Testa­mentu w wyda­niu Mię­dzy­na­ro­do­wego Sto­wa­rzy­sze­nia Gede­oni­tów oraz Psalmy. Wielu pacjen­tów odna­la­zło w Bro­ad­moor Boga.

W końcu poja­wia się prze­wod­nik, który pro­wa­dzi gości, nie­ustan­nie obser­wo­wa­nych przez kamery moni­to­ringu, przez serię śluz i potęż­nych, zakra­to­wa­nych drzwi. W końcu docie­ramy do ostat­niej bramy i wcho­dzimy do szpi­tala. Środki bez­pie­czeń­stwa są z koniecz­no­ści wyjąt­kowo surowe; zapro­jek­to­wano je tak, by wdar­cie się na teren kom­pleksu i ucieczka z niego były prak­tycz­nie nie­moż­liwe. Czę­sto się zasta­na­wia­li­śmy, jak mogli­by­śmy pod­stęp­nie dostać się do Bro­ad­moor – może sfał­szo­wać odci­ski pal­ców albo zahip­no­ty­zo­wać straż­nika? Wszyst­kie spo­soby wyda­wały się mało realne. Coś w rodzaju _Mis­sion: Impos­si­ble_, a na doda­tek każda próba wdar­cia się do szpi­tala roz­bi­łaby się o ostat­nią bramę, uru­cha­mianą przez straż­ni­ków obser­wu­ją­cych gości przez kamery. Wszystko to spra­wia, że odwie­dza­jący czują się jak w innym świe­cie, nie bez powodu. Bro­ad­moor nie jest zwy­kłym szpi­ta­lem psy­chia­trycz­nym, a pacjenci i per­so­nel nie są zwy­kłymi ludźmi.

Bro­ad­moor ma w sobie coś z atmos­fery wymar­łego mia­sta. Cza­sami trudno uwie­rzyć, że prze­bywa tu dwu­stu naj­groź­niej­szych prze­stęp­ców w Wiel­kiej Bry­ta­nii; liczba człon­ków per­so­nelu medycz­nego i straż­ni­ków jest znacz­nie więk­sza. Bro­ad­moor czę­sto wydaje się puste. Jest to sku­tek suro­wych reguł doty­czą­cych poru­sza­nia się po kom­plek­sie; pacjenci muszą stale znaj­do­wać się pod nad­zo­rem kamer. Jeśli są w lep­szym sta­nie i prze­bywają na oddzia­łach reha­bi­li­ta­cyj­nych, opusz­czają swoje pokoje, żeby pra­co­wać, uczest­ni­czyć w sesjach tera­peu­tycz­nych, a nawet robić spra­wunki.

Oddziały Bro­ad­moor noszą nazwy bry­tyj­skich miej­sco­wo­ści; prze­by­wają w nich pacjenci o róż­nym nasi­le­niu zabu­rzeń psy­chicz­nych i róż­nym stop­niu skłon­no­ści do prze­mocy. Nazwy oddzia­łów brzmią: Ascot, Cran­field, Har­ro­gate, New­mar­ket, San­down, Woburn, Can­ter­bury, Dover, Fol­ke­stone, Kemp­ton, Chep­stow i Epsom. Brzmią pre­ten­sjo­nal­nie i dziw­nie, koja­rzą się z dniem spę­dzo­nym na wyści­gach kon­nych, a nie szpi­ta­lem psy­chia­trycz­nym o naj­su­row­szych rygo­rach bez­pie­czeń­stwa.

Budynki z czer­wo­nej cegły pocho­dzą z epoki wik­to­riań­skiej. Trudno się zorien­to­wać, gdzie się zaczy­nają, a gdzie koń­czą. Przy­le­gają do sie­bie; gość cho­dzi w kółko, aż wresz­cie dociera do nie­wiel­kich zamknię­tych drzwi w naroż­niku. Ist­nieją rów­nież nowo­cze­sne pawi­lony, par­te­rowe i mało atrak­cyjne. Pacjenci uwa­żają oddziały za swoje domy, dla per­so­nelu z kolei jest to miej­sce pracy, jed­nak wywie­rają one przy­gnę­bia­jące wra­że­nie na gościach. Trudno uwie­rzyć, że nie­któ­rzy pacjenci od całych dzie­się­cio­leci żyją w tych cia­snych, klau­stro­fo­bicz­nych pomiesz­cze­niach i ni­gdy nie wycho­dzą na zewnątrz.

Duży zegar znaj­du­jący się nad pier­wot­nym wej­ściem do szpi­tala zatrzy­mał się tuż po szó­stej i jego wska­zówki już wię­cej się nie poru­szą. Zepsuty zegar jest swego rodzaju meta­forą. W Bro­ad­moor ma się wra­że­nie, że czas zwol­nił; życie pacjen­tów rów­nież toczy się w powol­nym ryt­mie. Może to słuszne? Wielu pacjen­tów to mor­dercy. Pra­wie wszy­scy zna­leźli się w zakła­dzie z powodu bru­tal­nych aktów prze­mocy, prze­stępstw sek­su­al­nych lub pod­pa­leń.

Za każ­dym razem, kiedy zapo­mi­namy, gdzie jeste­śmy, coś nam przy­po­mina, w jakim dziw­nym, szcze­gól­nym śro­do­wi­sku się zna­leź­li­śmy. Pacjenci są rewi­do­wani, gdy prze­cho­dzą z miej­sca A do miej­sca B; w sto­lar­niach i warsz­ta­tach każda para noży­czek, każdy zszy­wacz i każde ostre narzę­dzie znaj­dują się w spe­cjal­nym etui; są one sta­ran­nie prze­li­czane po zakoń­cze­niu pracy i muszą wró­cić na swoje miej­sce.

Nie­któ­rzy pacjenci spa­ce­rują tam i z powro­tem i mam­ro­czą, inni bie­gają jak maniacy. Dok­tor Gwen Adshead, jedna z naj­bar­dziej doświad­czo­nych leka­rek wcho­dzą­cych w skład zespołu medycz­nego, powie­działa nam, że kiedy pacjenci tra­fiają do szpi­tala, ich życie się kur­czy. Prze­staje mieć zna­cze­nie to, kim byli wcze­śniej: mężami, robot­ni­kami, człon­kami klubu gol­fo­wego albo par­tii poli­tycz­nych. Dawna toż­sa­mość umiera, stają się pacjen­tami. Nie zwy­kłymi pacjen­tami, tylko pacjen­tami Bro­ad­moor. Nawet jeśli w końcu opusz­czą szpi­tal, ta świa­do­mość pozo­sta­nie z nimi na zawsze. Tyją, ale kur­czą się psy­chicz­nie. Tyją z powodu kosz­mar­nej diety i braku ruchu; kur­czą się, bo ich świat staje się bar­dzo mały.

Wszyst­kich dwu­stu pacjen­tów Bro­ad­moor cierpi na róż­nego rodzaju zabu­rze­nia psy­chiczne. Wszy­scy są uzna­wani za nie­bez­piecz­nych. Spy­ta­li­śmy pacjenta o imie­niu Adam, jak się zacho­wy­wał, kiedy nie przyj­mo­wał leków. Odpo­wie­dział: „Robi­łem okropne rze­czy. Bra­łem zakład­ni­ków, dźga­łem ludzi nożem, pod­pa­li­łem pierw­szy szpi­tal, w któ­rym mnie umiesz­czono. Zacho­wy­wa­łem się bru­tal­nie, byłem podejrz­liwy. Bałem się, że zostanę zaata­ko­wany, więc ata­ko­wa­łem pierw­szy. Stwa­rza­łem zagro­że­nie, dla­tego spę­dzi­łem jede­na­ście mie­sięcy w poje­dyn­czej celi, bez leków”.

Każdy pacjent Bro­ad­moor kosz­tuje podat­ni­ków prze­szło trzy­sta tysięcy fun­tów rocz­nie. Każdy ma wła­sny roz­kład dnia, reżim tera­peu­tyczny i skom­pli­ko­wane wyma­ga­nia doty­czące przyj­mo­wa­nych leków. Każdy ma straszną histo­rię. Sie­dem­dzie­siąt pro­cent pen­sjo­na­riu­szy tra­fia do Bro­ad­moor z zakła­dów kar­nych lub jest kie­ro­wana przez sądy, dwa­dzie­ścia pięć pro­cent ze szpi­tali psy­chia­trycz­nych o śred­nim pozio­mie zabez­pie­czeń, a pozo­stałe pięć pro­cent z zakła­dów psy­chia­trycz­nych o wyso­kim pozio­mie zabez­pie­czeń, na przy­kład Ramp­ton i Ash­worth. W Bro­ad­moor prze­by­wają wyłącz­nie męż­czyźni cier­piący na zabu­rze­nia psy­chiczne i stwa­rza­jący poważne, bez­po­śred­nie zagro­że­nie dla spo­łe­czeń­stwa. Wielu popeł­niło cięż­kie prze­stęp­stwa, od pod­pa­leń do tor­tur, gwał­tów i mor­derstw.

Można być zasko­czo­nym, że ludzie ci są ofi­cjal­nie kla­sy­fi­ko­wani jako osoby bez­bronne, nara­żone na skrzyw­dze­nie. Szpi­tal oczy­wi­ście wolałby, żeby goście odwie­dza­jący Bro­ad­moor nie zakła­dali niczego z góry, ale każda osoba prze­kra­cza­jąca po raz pierw­szy bramę ma pewne wyobra­że­nia; ich źró­dłem są głów­nie media. Wielu ludzi uważa Bro­ad­moor za śmiet­ni­sko, gdzie tra­fiają naj­groź­niejsi kry­mi­na­li­ści. Miej­sce, skąd ni­gdy się nie wycho­dzi. Są w błę­dzie.

Były dyrek­tor medyczny dok­tor Amlan Basu powie­dział: „Kiedy ktoś popeł­nił strasz­liwą zbrod­nię, naj­ła­twiej uznać go za złego czło­wieka, zamknąć i wyrzu­cić klucz”. Ale per­so­nel medyczny Bro­ad­moor musi wie­rzyć w odku­pie­nie, a przy­naj­mniej reha­bi­li­ta­cję.

W niniej­szej książce ana­li­zu­jemy skom­pli­ko­wane rela­cje mię­dzy pacjen­tami a peł­nym zaan­ga­żo­wa­nia per­so­ne­lem, który stara się im pomóc, nara­żony na kon­takt z mrocz­nymi umy­słami ludzi cho­rych psy­chicz­nie. Histo­rie pacjen­tów prze­ra­żają i budzą odrazę, ale mamy nadzieję, że w osta­tecz­nym roz­ra­chunku pobyt w szpi­talu i pomoc kli­ni­cy­stów pozwa­lają pen­sjo­na­riu­szom zro­zu­mieć, jakie prze­stęp­stwa popeł­nili. Istota pro­blemu spro­wa­dza się do odpo­wie­dzi na trzy pyta­nia – jakie prze­stęp­stwo popeł­nił pacjent, dla­czego i czy mógłby znowu je popeł­nić. Może szyb­ciej, niż się spo­dzie­wamy? Jak dowo­dzi przy­pa­dek Roberta Maud­sleya, samo umiesz­cze­nie w zakła­dzie nie gwa­ran­tuje niczy­jego bez­pie­czeń­stwa, w tym bez­pie­czeń­stwa samego pacjenta; widać to na przy­kła­dzie histo­rii Bro­ad­moor.

Czy leka­rze i eli­tarne zespoły tera­peu­tów potra­fią roz­wi­kłać zagadki prze­szło­ści pacjen­tów i zro­zu­mieć pro­cesy che­miczne zacho­dzące w ich mózgach, by prze­stali stwa­rzać zagro­że­nie? Czy każ­dego można wyle­czyć, czy nie­kiedy jest to nie­moż­liwe? Czy naprawdę ist­nieje coś takiego jak zło? Ana­li­zu­jemy psy­chikę pacjen­tów i per­so­nelu medycz­nego. Co skła­nia ludzi do pracy w Bro­ad­moor, co ich tam trzyma, jak się zmie­niają pod wpły­wem szpi­tala?

Jak leczyć ludzi, któ­rzy budzą prze­ra­że­nie, któ­rymi nie chcie­li­by­śmy się stać, ale któ­rzy głę­boko nas fascy­nują? Co robić z pacjen­tami, któ­rzy sta­no­wią zagro­że­nie dla sie­bie i innych, ale ni­gdy nie wyzdro­wieją? Czy ich leczyć, czy po pro­stu trzy­mać w zamknię­ciu? To naj­bar­dziej nie­bez­pieczni ludzie, jakich kie­dy­kol­wiek stwo­rzyło nasze spo­łe­czeń­stwo. Uży­cie słowa „stwo­rzyło” jest celowe – są oni wytwo­rem warun­ków, w jakich się wycho­wali; ogromna więk­szość ma za sobą kosz­marne prze­ży­cia w dzie­ciń­stwie i mło­do­ści. Jeśli pobyt w zakła­dzie zamknię­tym ozna­cza, że spła­cają dług wobec spo­łe­czeń­stwa, czy spo­łe­czeń­stwo rów­nież jest im coś winne? Nie ma łatwych odpo­wie­dzi na te pyta­nia, ale może nie powinno być: może wystar­cza sta­wiać pyta­nia i zasta­na­wiać się nad odpo­wie­dziami.

Kiedy wycho­dzimy przez zakra­to­wane drzwi, wyj­mu­jemy swoje rze­czy z prze­zro­czy­stych sza­fek, idziemy w stronę zapar­ko­wa­nego samo­chodu i zosta­wiamy za sobą Bro­ad­moor; pra­wie nie można oprzeć się poku­sie, by nie wyszu­kać spo­tka­nych pacjen­tów w Google – taka jest natura ludzka. Męż­czy­zna, któ­rego spo­tka­li­śmy w kuchni na oddziale reha­bi­li­ta­cyj­nym, poja­wia się w arty­ku­łach pra­so­wych i spra­woz­da­niach sądo­wych; ma na foto­gra­fiach młod­szą twarz. Widać krzy­czące nagłówki: „Kani­bal!”. Czło­wiek, który zatrzy­mał nas na kory­ta­rzu, a póź­niej powie­dział coś dziw­nego, to pedo­fil i mor­derca.

Prawda o Bro­ad­moor ma wiele wymia­rów. Cza­sem są to histo­rie nie­szczę­śli­wych mło­dych ludzi, a także człon­ków per­so­nelu, któ­rych rodziny pra­cują w szpi­talu od poko­leń. Jedni krzyw­dzili innych, a dru­dzy pró­bują im pomóc. Prawda jest ukryta za legen­dami, za sen­sa­cyj­nymi donie­sie­niami w mediach, za mito­lo­giczną otoczką.Roz­dział 1

HISTO­RIA

Do 2014 roku, kiedy Jona­tha­nowi pozwo­lono nakrę­cić film doku­men­talny, Bro­ad­moor było nie­do­stępne dla kamer; ośmiu­set człon­kom per­so­nelu zabra­niano roz­mów o pacjen­tach poza murami szpi­tala. Czę­ściowo z tego powodu, a także w związku z wie­loma gło­śnymi posta­ciami opi­sy­wa­nymi przez media – Bro­ad­moor zawsze dzia­łało na wyobraź­nię opi­nii publicz­nej w Wiel­kiej Bry­ta­nii: stało się naj­bar­dziej zna­nym szpi­ta­lem psy­chia­trycz­nym w Anglii.

Więk­szość ludzi, z któ­rymi roz­ma­wia­li­śmy o książce, uważa Bro­ad­moor za wię­zie­nie poło­żone na odlud­nym, omia­ta­nym przez wia­try wrzo­so­wi­sku z dala od ludz­kich osie­dli. W rze­czy­wi­sto­ści jest zupeł­nie ina­czej. Szpi­tal Bro­ad­moor, poło­żony na wschod­nim krańcu ruchli­wej, lud­nej wio­ski, znaj­duje się zale­d­wie sześć­dzie­siąt pięć kilo­me­trów od cen­trum Lon­dynu. Angiel­ska nazwa Bro­ad­moor (dosł. „sze­ro­kie wrzo­so­wi­sko”) suge­ruje wielką prze­strzeń na pust­ko­wiu; rze­czy­wi­ście, w oko­licy jest kilka rezer­wa­tów przy­rody. Na połu­dnie od wio­ski, przy dro­dze do osady San­dhurst (jej nazwę nosi jeden z oddzia­łów szpi­tala), znaj­duje się ładny las Edg­bar­row. Na pół­noc­nym skraju wio­ski Crow­thorne leży jezioro Heath, chro­nione ze względu na szcze­gólne walory naukowe; inny rezer­wat, San­dhurst to Owl­smoor Bogs and Heaths, jest poło­żony na połu­dnio­wym wscho­dzie; jego część sta­nowi Wild­moor Heath. Dziwne nazwy jak z baśni ludo­wej, ale na prze­strzeni dzie­się­cio­leci znaj­do­wali tam kry­jówki mor­dercy, któ­rzy ucie­kli z Bro­ad­moor.

Crow­thorne jest dość miłą wio­ską, nieco sta­ro­świecką, z pod­nisz­czo­nymi budyn­kami. W cen­trum znaj­duje się zatło­czony par­king przed super­mar­ke­tem sieci Lidl, gdzie czę­sto docho­dzi do awan­tur mię­dzy miej­sco­wymi kie­row­cami; nie­któ­rzy pró­bują zająć cudze miej­sca i wepchnąć się bez kolejki, co wywo­łuje sprzeczki. W Crow­thorne jest wszystko, czego można się spo­dzie­wać w takiej miej­sco­wo­ści. Skle­pik sprze­da­jący rybę z fryt­kami, punkt przyj­mo­wa­nia zakła­dów buk­ma­cher­skich, rzeź­nik, chiń­ski bar z jedze­niem na wynos. Typową, zwy­czajną miej­sco­wość wyróż­nia tylko jedna cecha.

Crow­thorne to jed­nostka samo­rządu tery­to­rial­nego w okręgu Brack­nell Forest w połu­dniowo-wschod­niej czę­ści hrab­stwa Berk­shire; wcho­dzi w skład aglo­me­ra­cji Reading/Wokin­gham. Obec­nie ma sie­dem tysięcy miesz­kań­ców, lecz w poło­wie XIX wieku była to maleńka wio­ska. Póź­niej doszło do kilku waż­nych wyda­rzeń.

W 1859 roku otwarto słynną szkołę pry­watną, Wel­ling­ton Col­lege. Poja­wiło się dzięki niej kilka zna­nych postaci zwią­za­nych z Crow­thorne, w tym sir Anthony Sel­don, autor bio­gra­fii poli­tycz­nych i dyrek­tor Wel­ling­ton Col­lege. Rok póź­niej w Crow­thorne otwarto sta­cję kole­jową; do miej­sco­wo­ści zaczęły dojeż­dżać pociągi, co stało się punk­tem prze­ło­mo­wym w dzie­jach wsi. Póź­niej, w 1863 roku, powstał szpi­tal Bro­ad­moor; dopro­wa­dziło to do szyb­kiego wzro­stu liczby miesz­kań­ców.

Pierwsi pacjenci Bro­ad­moor to dzie­więć­dzie­siąt pięć kobiet, które przy­były w 1863 roku; więk­szość z nich zabiła swoje dzieci z powodu depre­sji popo­ro­do­wej. Był to pierw­szy wik­to­riań­ski zakład zamknięty dla obłą­ka­nych prze­stęp­ców.

Twórcy Bro­ad­moor mieli ide­ali­styczne, postę­powe poglądy. W epoce wik­to­riań­skiej pacjen­tów pod­da­wano po przy­ję­ciu stan­dar­do­wej pro­ce­du­rze: bada­nie lekar­skie, roz­mowa z leka­rzem i umiesz­cze­nie na oddziale przy­jęć. Lecze­nie pole­gało na spa­ce­rach na świe­żym powie­trzu, pracy, ćwi­cze­niach fizycz­nych i regu­lar­nym spo­ży­wa­niu posił­ków. Dla wielu pacjen­tek z owej epoki, które doświad­czyły hor­ro­rów życia w nędzy, szpi­tal stał się praw­dzi­wym azy­lem pozwa­la­ją­cym uciec przed cięż­kimi doświad­cze­niami zewnętrz­nego świata. Doświad­cze­niami, które mogły wywo­łać cho­robę psy­chiczną albo dopro­wa­dzić do popeł­nie­nia czy­nów kry­mi­nal­nych. Jedną z inno­wa­cyj­nych tech­nik tera­peu­tycz­nych była „kura­cja rabar­ba­rem”; każda pacjentka zja­dała prze­szło dwa­dzie­ścia kilo­gra­mów rabar­baru rocz­nie. Cho­ciaż w porów­na­niu z dzi­siej­szym Bro­ad­moor leków pra­wie nie sto­so­wano, pacjent­kom poda­wano środki uspo­ka­ja­jące.

Na początku ist­niał zale­d­wie jeden oddział kobiecy, któ­rego budowa trwała kró­cej niż budowa pię­ciu oddzia­łów męskich. Ukoń­czono je i otwarto w lutym 1864 roku, po czym umiesz­czono w nich kilku zna­nych prze­stęp­ców, na przy­kład słyn­nego arty­stę Richarda Dadda, który zamor­do­wał swo­jego ojca, i Edwarda Oxdorda, sprawcę nie­uda­nego zama­chu na kró­lową Wik­to­rię.

W 1903 roku Geo­rge Grif­fith opi­sał szpi­tal nastę­pu­jąco: „Bro­ad­moor przy­po­mina wię­zie­nie tylko dla­tego, że jest wypo­sa­żone w masywne drzwi i żela­zne bramy, jed­nak wewnątrz nie widać oznak przy­musu. W męskim skrzy­dle pacjenci spa­ce­rują dłu­gimi, prze­wiew­nymi kory­ta­rzami albo sie­dzą w obszer­nych, ład­nie ume­blo­wa­nych świe­tli­cach; czy­tają, palą, spo­glą­dają przez okna, myślą i marzą o rze­czach nie z tego świata.

W kobie­cym skrzy­dle widać pacjentki sie­dzące w kory­ta­rzach; szy­deł­kują, robią koronki lub haftują. Nie­które, podob­nie jak męż­czyźni, prze­by­wają w świe­tli­cach, czy­tają, roz­ma­wiają bądź roz­my­ślają o dziw­nych rze­czach. W jed­nej z sal pacjentka gra na for­te­pia­nie; może to być nor­malny utwór muzyczny albo jej wła­sna dziwna kom­po­zy­cja; inne kobiety sie­dzą w fote­lach albo na kana­pach i słu­chają”¹.

W owych cza­sach, podob­nie jak dzi­siaj, w Bro­ad­moor ist­niało bar­dzo cie­kawe życie kul­tu­ralne i duchowe. W epoce wik­to­riań­skiej w szpi­talu regu­lar­nie wysta­wiano sztuki teatralne i orga­ni­zo­wano kon­certy. Kobiety były oddzie­lone od męż­czyzn, ale raz na tydzień urzą­dzano potań­cówki prze­zna­czone tylko dla kobiet. Sta­ran­nie przy­go­to­wane cen­trum odwie­dzin ma długą tra­dy­cję; sięga ona począt­ków ist­nie­nia szpi­tala, kiedy rodziny i przy­ja­ciele pen­sjo­na­riu­szy byli mile widzia­nymi gośćmi.

W 1913 roku uchwa­lono Ustawę o nie­peł­no­spraw­no­ści psy­chicz­nej (ang. _Men­tal Defi­ciency Act_), która zastą­piła Ustawę o idio­tach (ang. _Idiotʼs Act_) z 1886 roku. Ustawa ta, obec­nie nie­smaczny relikt bry­tyj­skiego pra­wo­daw­stwa sprzed pierw­szej wojny świa­to­wej, roz­róż­niała cztery kate­go­rie więź­niów, któ­rzy nie powinni być prze­trzy­my­wani w nor­mal­nych zakła­dach kar­nych. Podzie­lono ich na „idio­tów” (ludzi „tak głę­boko upo­śle­dzo­nych psy­chicz­nie, że nie są w sta­nie się chro­nić przed pospo­li­tymi zagro­że­niami fizycz­nymi”), „imbe­cyli” (osob­ni­ków uwa­ża­nych za bar­dziej inte­li­gent­nych od idio­tów, lecz w dal­szym ciągu nie­zdol­nych zadbać o sie­bie), „sła­bych na umy­śle” (bar­dziej inte­li­gent­nych od imbe­cyli, w pew­nym stop­niu zdol­nych dbać o sie­bie, ale o tak wyraź­nym upo­śle­dze­niu, że „wyma­gają opieki, nad­zoru i ochrony dla dobra wła­snego i innych”). Ist­niała rów­nież nie­ja­sna kate­go­ria o nazwie „osob­nicy z defek­tem moral­nym”, ludzie prze­ja­wia­jący „zako­rze­nione wady cha­rak­teru”, a także „daleko posu­niętą zło­śli­wość i skłon­no­ści prze­stęp­cze odporne na sto­so­wa­nie kar”.

Pod­sta­wo­wym celem Ustawy o nie­peł­no­spraw­no­ści psy­chicz­nej było usu­nię­cie cho­rych psy­chicz­nie z wię­zień i przy­tuł­ków dla ubo­gich, a następ­nie umiesz­cze­nie ich w spe­cja­li­stycz­nych „kolo­niach dla nie­peł­no­spraw­nych psy­chicz­nie”.

Idea kolo­nii była oparta na pro­po­zy­cji Win­stona Chur­chilla, obec­nie szo­ku­ją­cej, zło­żo­nej w Izbie Gmin w stycz­niu 1911 roku; uwa­żał on, że osoby „nie­peł­no­sprawne psy­chicz­nie”, w jego oce­nie bli­sko sto pięć­dzie­siąt tysięcy ludzi, powinny tra­fić do obo­zów pracy przy­mu­so­wej.

Nie doty­czyło to tylko prze­stęp­ców. Osoba zali­czona do jed­nej z czte­rech powyż­szych kate­go­rii mogła tra­fić do kolo­nii kar­nej, jeśli uznano ją za bez­domną, porzu­coną, zanie­dbaną, upo­śle­dzoną umy­słowo lub cier­piącą na alko­ho­lizm. W pew­nym momen­cie zasto­so­wa­nie tych kry­te­riów dopro­wa­dziło do osa­dze­nia w kolo­niach lub innych zakła­dach zamknię­tych pra­wie sześć­dzie­się­ciu pię­ciu tysięcy osób. Wielu z nich było po pro­stu więź­niami, któ­rzy mogli wyjść na wol­ność po odsie­dze­niu kary, pod warun­kiem że uznano ich za nie­groź­nych dla spo­łe­czeń­stwa.

W ciągu pierw­szych pięć­dzie­się­ciu lat swo­jego ist­nie­nia Bro­ad­moor było jedy­nym szpi­ta­lem psy­chia­trycz­nym dla prze­stęp­ców dzia­ła­ją­cym w Anglii i Walii; póź­niej, w 1912 roku, otwarto ośro­dek w Ramp­ton, obsłu­gu­jący pół­nocne rejony Anglii.

W 1959 roku Ustawę o nie­peł­no­spraw­no­ści psy­chicz­nej, Ustawę o obłą­ka­niu (ang. _Lunacy Act_) i Ustawę o lecze­niu cho­rób psy­chicz­nych (ang. _Men­tal Tre­at­ment Act_) zastą­piono Ustawą o zdro­wiu psy­chicz­nym (ang. _Men­tal Health Act_). Główną kon­se­kwen­cją dla Bro­ad­moor było to, że po raz pierw­szy zaczęło ono przyj­mo­wać osoby, które nie popeł­niły prze­stępstw; były to dzia­ła­nia pro­fi­lak­tyczne w sto­sunku do osób „nie­bez­piecz­nych, skłon­nych do prze­mocy i mają­cych skłon­no­ści prze­stęp­cze”.

Mię­dzy 1863 a 1949 rokiem Bro­ad­moor funk­cjo­no­wało jako szpi­tal psy­chia­tryczny dla więź­niów kry­mi­nal­nych i pod­le­gało Mini­ster­stwu Spraw Wewnętrz­nych. W owym cza­sie admi­ni­stra­cją szpi­tala kie­ro­wał dyrek­tor medyczny. Kiedy w 1949 roku Bro­ad­moor prze­stało nosić nazwę Zakładu dla Obłą­ka­nych Prze­stęp­ców (ang. _Cri­mi­nal Luna­tic Asy­lum_) i stało się po pro­stu Ośrod­kiem Bro­ad­moor, zaczęło pod­le­gać Mini­ster­stwu Zdro­wia. Nad­zór nad szpi­ta­lem spra­wo­wała komi­sja rewi­zyjna; kie­row­nic­two w dal­szym ciągu spra­wo­wał dyrek­tor medyczny. Póź­niej, w 1960 roku, Bro­ad­moor zostało bez­po­śred­nio pod­po­rząd­ko­wane Mini­ster­stwu Zdro­wia jako „spe­cjalny szpi­tal dla osób z zabu­rze­niami psy­chicz­nymi, któ­rzy w oce­nie mini­stra wyma­gają lecze­nia w warun­kach szcze­gól­nych zabez­pie­czeń, gdyż są groźni dla oto­cze­nia, skłonni do prze­mocy i mają skłon­no­ści kry­mi­nalne”.

Oczy­wi­ście, jak w przy­padku każ­dej insty­tu­cji, jej osta­teczny kształt okre­ślały osoby zarzą­dza­jące; ich wpływ był więk­szy niż ustaw. Kiedy w 1895 roku dyrek­to­rem medycz­nym mia­no­wano dok­tora Richarda Bur­tona, liczba pacjen­tów wzro­sła, a reżim medyczny stał się znacz­nie surow­szy. Jego dwaj następcy, dok­tor Baker i dok­tor Sul­li­van, sto­so­wali bar­dziej huma­ni­tarne podej­ście. Bro­ad­moor zaczęło przy­po­mi­nać zakład psy­chia­tryczny, a nie wię­zie­nie; pacjenci mieli więk­sze moż­li­wo­ści pracy, uczest­nic­twa w roz­ryw­kach i współ­udziału w tera­pii.

Wielu człon­ków per­so­nelu i pacjen­tów uważa, że nie tylko Crow­thorne jest wio­ską, lecz rów­nież szpi­tal. Nazwa ta może z początku dzi­wić, brzmieć iro­nicz­nie. W rze­czy­wi­sto­ści świad­czy o pra­gnie­niu oswo­je­nia nie­prze­wi­dy­wal­nego śro­do­wi­ska Bro­ad­moor, stale zagro­żo­nego przez prze­moc. Ist­nieje powie­dze­nie: „Ist­nieją dwa rodzaje czasu: zwy­kły czas i czas Bro­ad­moor”. Dla osób cier­pią­cych na lżej­sze zabu­rze­nia, bole­śnie świa­do­mych oto­cze­nia, czas bie­gnie w szpi­talu prze­raź­li­wie powoli.

Patrick McGrath jest pisa­rzem; jego ojciec Pat McGrath został w 1957 roku ostat­nim dyrek­to­rem Bro­ad­moor. Patrick McGrath i jego rodzina miesz­kali w prze­stron­nej willi w pobliżu połu­dnio­wej bramy, którą jego rodzice nazwali „Ken­ti­gern”, od imie­nia świę­tego patrona Glas­gow, skąd pocho­dzili. Ken­ti­gern miało wła­sny staw, ogród, pomiesz­cze­nia dla służby itp. Patrick McGrath przy­jaź­nił się z pacjen­tami wycho­dzą­cymi na prze­pustki; pamięta warsz­taty rze­mieśl­ni­cze i zawody spor­towe, w któ­rych pen­sjo­na­riu­sze współ­za­wod­ni­czyli z per­so­ne­lem.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: