- W empik go
Zabawki w spoczynku po trudach - ebook
Zabawki w spoczynku po trudach - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 272 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Powieść pod tytułem Pokuta , nie iest Oryginalną, wziołam prawie całą iey osnowę z Francuskiego, z Dzieł Pani de Geulis. Odmieniłam tylko mieysca i nazwiska, i przystosowałam ie do naszego Kraiu: będąc przekonaną, że zdarzenia przytrafione w Oyczyznie naszey, lubo wiemy, że są tylko płodem imaginacyi Autora, więcey iednak nas bawią, niz te, króre w obcym Kraiu są, umieszczone: z tego względu raczą mi czytelnice moie wybaczyć małe odmiany, które poczyniłam; resztę prawie co do słowa wytłumaczyłam wiernie. Powieść ta, pod tytułem: l a Jeune penitente, iest iedna z naytkliwszycli, które w tem ro – dzaiu sławna ta Autorka napisała; i choć zapewne w tłómaczeniu utraciła z swoiey oryginalney piękności, bo każdy ięzyk ma swoie własciwe wyrazy, które w innym tłumaczyć trudno bez nadwerężenia często mysli Autora. Smiem iednak sobie podchlebiać, iż ta powieść w czytaniu nie sprawi znudzenia; Cel móy iest bawić, iesli ten osiągnę, iuż iestem kontenta, i żadney inney nie pragnę nadgrody.POKUTA
POWIEŚĆ.
Już się były zakończyły owe sławne uroczystosci, które ozdobiły wesela Elżbiety Xiężniczki Stolpeńskiey, wnuczki Kazimierza Wielkiego, i Karola IV. Cesarza Rzymskiego; znaydowało się na tym weselu oprócz Cesarza, który się żenił, czterech Królow, wielka liczba Xiążąt panuiących, Polskich, i Litewskich, Hrabiow, Margrabiow i innych Panow, trwały te uciechy dni dwadziescia, po których ci wszyscy Panowie roziechali się. Jeden z nich, młody i hoży Władysław Opolski, naydłużey zabawił, i ostatni z zaproszonych gości wyiechał z Krakowa. Koń iego szedł pomału, Opolski rzucał to siedlisko Królow Polskich z niewypowiedzianym żalem. Anna z Mielsztyna byłu przedmiotem czci iego, lecz ta piękna Panna innemu serce swoie iuż była oddała, dla niego tylko, szacunek i przyiazń (na które nikt bardziej iak on nie zasługiwał) czuć tylko mogła; w tych czasiech, albowiem nie znano co to niestatek, każdy, raz tylko kochał, i kochał na całe życie, Władysław był więc bez nadziei, bydź kiedyś nawzaiem kochanym. Nieszczęsliwy ten młodzieniec obracał często wzrok swóy, na wyniosłe baszty Zamku Krakowskiego, gdzie nieczułą dla siebie Annę zostawił, i które iuż w oczach iego niknąć poczynały. Tak zawsze w zamyśleniu zostaiąc, postrzega iednym razem, że błądzi, i że w wielkiey i ciemney znayduie się puszczy, na próżno on i iego Koniuszy szukaią drogi, co raz bardziey w głąb tego ponurego lasu się wbiiaią, nako – niec słońce zaszło, noc ciemnę swoią pomrokę rozpostrzeniła nad tą gęstwina – Natura umilkła, tylko nocne ptaki, kiedy niekiedy głos swóy wydawały, a długie cienie i szum ponury wiatru, sprawowały iakąś trwoźliwość, która coraz bardziey tę podróż czyniła nieprzyiemnieyszą, osobliwie dla Koniuszego Władysława, któremu tysiąc baiek, co mu matka i mamka w dzieciństwie nabaiały o strachach i o złych duchach, którzy osobliwie maią upodobanie, obłąkiwać podróżnych, na pamięć mu przyszły – Panie, rzeknie do Władysława, iestem przekonany, żeśmy nie naturalnym sposobem do tey puszczy wjechali – Wiem iedną Historyą,… Czy znowu mam iakąś baykę słuchać, pewnie o iakim nieszczęśliwym podróżnym, którego zły duch w bagna wprowadził, i tam mu głowę ukręcił, albo trocha łaskawiey z nim postępuiąc, zostawił go smieiąc się szczyrze z postawy nieboraka, który do dnia zmokły i zziębiony, czekać musiał, aż poko litościwy kmiotek przypadkiem tamtędy przeieżdżaiący, wydobędzie go z biedy. Iak ci nie wstyd, takim baśniom wierzyć? iesteś żołnierzem, widziałem cię iak Lwa odważnego w posrzód bitwy gdzie cię śmierć co moment groziła, a teraz srzód puszczy drzyż iak małe dziecko, którego w ciemnym gmachu zostawiono, wstyd mnie za ciebie. – Ale Panie, odpowie na to Koniuszy, wielka iest różnica mieć doczynienia z ludźmi, lub z złemi duchami, mów sobie Panie co chcesz, ia iestem przekonany, że nas tu zły duch wprowadził, i Bóg wie, iak się ta nasza podróż zakończy. Ten zły duch, powie na to Władysław, mocno się smieiąc, nie iest inny iak miłość, żebym nią nie miał zawróconey głowy, wziołbym się w prawo zamiast w lewo gdyśmy na tę nieszczęsną roztayną, drogę wiechali, bo teraz dobrze przypominam, ze chcąc iechać gościńcem,