Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zaczarowane koło - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zaczarowane koło - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 248 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

AKT PIERW­SZY

W pusz­czy, przed norą Le­śne­go Dziad­ka. W głę­bi je­zio­ro, skąd do­cho­dzą dźwię­ki za­to­pio­nych dzwo­nów; przez drze­wa prze­świe­ca czer­wo­na łuna za­cho­du, ad niej od­ci­na­ją się czar­no pnie i ga­łę­zie. Mrok za­pa­da. Głu­pi Ma­ciuś,kil­ku­na­sto­let­ni wy­ro­stek, w po­tar­ga­nej płót­nian­ce i sło­mia­nym, ob­dar­tym ka­pe­lu­szu na lnia­nej czu­pry­nie, boso, z ko­biał­ką w ręku i flasz­ką za pa­zu­chą – do­bi­ja się do drzwi Le­śne­go Dziad­ka

GŁU­PI MA­CIUŚ

Dziad­ku Le­śny!… He!… Sły­sy­ta!
Śpi? Cyli po­mar w tej ja­mie?
A ino! Po­mar­by sta­ry!
Jego się sła­bość nie chy­ta,
To i śmierć zęby po­ła­mie,
Nim go zgry­zie. – Wid­no musi
Ła­zić po bonu…
Roz­glą­da się do­ko­ła, po­tem za­zie­ra przez szpa­rę

Bez śpa­ry

Bije świa­tłość od łu­cy­wa,
Jest w ja­mie… – A cy­ście głu­si,
Dziad­ku?!…

Do­bi­ja się

LE­ŚNY DZIA­DEK

we­wnątrz

Kto się tam do­by­wa?
A niech za­ra­za wy­du­si
Prze­klę­te ludz­kie na­sie­nie!

GŁU­PI MA­CIUŚ
cze­ka, a po­tem do­bi­ja się

Otwórz­ta!

LE­ŚNY DZIA­DEK
we­wnątrz

A ko­góż nie­sie
Czart na moje utra­pie­nie?!
Spo­koj­no­ści na­wet w le­sie
Nie masz przed oną ho­ło­tą!

GŁU­PI MA­CIUŚ
po chwi­li, do­bi­ja­jąc się co­raz moc­niej

Dziad­ku Le­śny – puść­cie!

LE­ŚNY DZIA­DEK
we­wnątrz

Kto to?!

GŁU­PI MA­CIUŚ
Ja.

LE­ŚNY DZIA­DEK
Co za „ja”?!

GŁU­PI MA­CIUŚ

No ja, Głu­pi
Ma­ciuś!

LE­ŚNY DZIA­DEK
otwie­ra drew­nia­ne okien­ko we drzwiach i wy­sta­wia gło­wę

Chło­pak utra­pio­ny!
Mia­sto krzyk­nąć imię swo­je,
Do­bi­ja mi się do bro­ny,
Mało, że drzwi nie roz­łu­pi…

Uchy­la drzwi i sta­je w pro­gu. Ogrom­ny, zgrzy­bia­ły sta­rzec, odzia­ny zgrzeb­nym płót­nem, zie­lo­ny­mi i po­żół­kły­mi li­ść­mi, tra­wa­mi i mcha­mi – dłu­gie, siwe wło­sy i bia­ła bro­da, spa­da­ją­ca do pasa, na no­gach łap­cie z łyka, w ręku sę­ka­ty ko­stur. Stoi w pro­gu zgar­bio­ny, poza nim wi­dać w głę­bi ciem­ne wnę­trze jamy, oświe­tlo­ne czer­wo­no łu­czy­wem

LE­ŚNY DZIA­DEK

I przecz ta­kie nie­po­ko­je
Czy­nisz mi po ca­łym bo­rze?
Wy­lęk­ną się le­śne ła­nie
I nie przyj­dą pić w je­zio­rze,
Już ich dzi­siaj nie wy­do­ję –
Ani mi się nie do­sta­nie
Czynsz wie­czor­ny od wie­wió­rek,
Co mi przy­no­szą orze­chy…
Spojż­ryj no, jak mi ja­skół­ki
Spło­szy­łeś! Do­ko­ła strze­chy
Krą­żą lo­tem czar­nych pió­rek…

GŁU­PI MA­CIUŚ

Od­puść­cie mi, Le­śny Dzia­du!
A dyć sera dwie go­mół­ki
Przy­no­szą wam i ze sadu
Ko­biał­kę słod­kich ce­re­śni,
I z psen­nej mąki dwie buł­ki.

LE­ŚNY DZIA­DEK
nie­chęt­nie

Od Ma­ry­ny mły­na­rzo­wej?

GŁU­PI MA­CIUŚ

A lino. Nie mo­głem wce­śniej,
Bo wprzó­dziej mu­sia­łem kro­wy
Gnać na od­wie­cerz do mły­na.
Przy­gna­łem, a tu Ma­ry­na
Daje mi to i po­wia­da:

– „Na­ści ko­biał­kę ce­re­śni,
Na­ści sera dwie go­mół­ki

I z psen­nej mąki dwie buł­ki.
Idź z tem do Le­śne­go Dzia­da,
Ino nie ze­zrej po dro­dze.
Nie bois się?" – „A nie boję,
Co­bym się bał?" – Więc po­wia­da:

– „Boś głu­pi…”

LE­ŚNY DZIA­DEK
Głup­stwo…

GŁU­PI MA­CIUŚ

Ej, żeby ona to
Wie­dzia­ła, że ja tu cho­dzę
Do was, bez to całe lato…

Śmie­je się głu­pio

LE­ŚNY DZIA­DEK

Cze­góż two­ja go­spo­dy­ni
Chce ode mi­nie za po­dar­ki?

GŁU­PI MA­CIUŚ

Bo ja wiem? Ja się mły­nar­ki

Boję py­tać nada­rem­nie.

Zła jest i kij za­wi­ły przy niej…

LE­ŚNY DZIA­DEK

Już­cić pew­nie chce ode mnie,
Że­bym któ­rej ze są­sia­dek
Za­szko­dził jaką cho­ro­bą…
Od cze­góż jest Le­śny Dzia­dek?
Niech za­mó­wi, niech za­czy­ni!
Albo, że się 'jej z chu­do­bą
I go­spo­dar­stwem nie da­rzy:
Kro­wy dają mle­ko krwa­we,

Ga­dzi­na cze­go­si pada,

W sa­dzie wy­sy­cha­ją drzew­ka…

Gdy ża­den z wa­szych owcza­rzy

Nie po­ra­dził na tę spra­wą,

Nuże do Le­śne­go Dzia­da!

Przyj­dzie tu cza­sem i dziew­ka,

Od wiel­kie­go stra­chu bla­da,

Ko­la­na pod nią dy­go­cą,

A przez pa­pro­cie się skra­da.

Przy­szłaś? wiem ja do­brze – po co!

Nie po­mo­gło lub­czyk-zie­le?

Nie po­mo­gła ma­cie­rzan­ka,

Su­szo­na przez trzy nie­dzie­le?

Chcesz, abym zal­klę­tą mocą przy­wa­bił to­bie ko­chan­ka!

Dziw­ne to stwo­ry ci lu­dzie,

I głu­pie! – Ja do nich z lasu

Nie wy­ła­żę i z tej nory,

Lecz ich znam… Sie­dzę w tej bu­dzie

Tyle cza­su – tyle cza­su!

Idą ran­ki i wie­czo­ry,

Idą wio­sny i je­sie­nie,

Idą lata za la­ta­mi,

Idą cza­sy i prze­cho­dzą,

A oni wciąż tacy sami,

Z po­ko­le­nia w po­ko­le­nie:

Jak się lę­gli, ta­kich pło­dzą!

– Od­mie­nia się przy­odzie­wa,

Jak ro­so­chy u je­le­ni,

Jak li­stecz­ki te, co z drze­wa

Opa­da­ją na je­sie­ni,

A do­łem za­wż­dy pień sta­ry,
I ga­łę­zie, i ko­na­ry,
I rdzeń sta­ry – do ko­rze­ni!
…Pod­łe, za­tra­oco­ne ple­mię,
Ród omier­z­ły, a ła­ko­my,
Za­gar­nę­li całą zie­mię
Pod te role, pod te domy…
Uwi­ja się to, a krzą­ta,
I roz­py­cha się i żre się,
Wła­zi do każ­de­go kąta,
Spo­ko­ju nie masz i w le­sie:
Łowy, trą­by, huki, psiar­nie,
Nie prze­pusz­czą li­chej sa­mie,
Ni w ło­zach ma­łej pta­szy­nie,
Ni ry­bie w ja­snej głę­bi­nie!
Szum­ną pusz­czę moją drwa­le
Wy­rę­bu­ją mi zu­chwa­le,
Krzy­we kosy, zgrzy­ta­ją­ce,
Sie­ką moje mło­de poła
Na po­la­nie i na łące…
Ści­ska­ją mnie do­oko­ła!
Co jeno żyje na zie­mi,
Za­bić, zgra­bić, zła­pać, złu­pić,
Przedać aa grosz, za grosz ku­pić;
Aż się cza­sem słoń­cu dzi­wię,
Że nad gło­wa­mi ludz­kie­mi
Świe­cić chce jesz­cze na nie­bie…
– Ma­ciuś, po­wiedz no praw­dzi­wie,
Ro­zu­miesz ty, co do cie­bie
Ga­dam?…

GŁU­PI MA­CIUŚ

usiadł­szy na zie­mi, oplótł ko­la­na rę­ko­ma i słu­chał z za­dar­tą gło­wą i otwar­ty­mi usta­mi

Kaj­bym ta ro­zu­miał!?

LE­ŚNY DZIA­DEK
A słu­cha­łeś?…

GŁU­PI MA­CIUŚ

No, słu­cha­łem,
Bo­ście ga­da­li, ga­da­li,
A bór su­miał, sta­niał, su­miał…
A ono dzi­siaj tak wali,
Okrut­nie wia­li w te zwo­ny
W owem za­klę­tem je­zio­rze…
Tom słu­chał… – No, mów­cie da­lej,
Dziad­ku Le­śny!…

LE­ŚNY DZIA­DEK
ura­żo­ny

Gęby szko­da!

Mil­cze­nie. – Dzwo­ny od­zy­wa­ją się gło­śniej.

Ma­ciuś wsłu­chu­je się

GŁU­PI MA­CIUŚ

Dziad­ku?! W tej wsi za­to­pio­nej
To tak co dzień o wie­co­rze

Zwo­na­mi ko­le­bie woda,
Jak dziś?…

LE­ŚNY DZIA­DEK

To nie woda dzwo­ni,
Jeno dzwo­nią to­pie­li­ce,
Dzwo­nią po­tę­pień­ce oni,
Bo dziś u nich wiel­kie świę­to!

Mie­sią­czek dziś w peł­ni sta­je,
To je­den z nich na dzwon­ni­cę
Wła­zi – i tę wieś za­klę­tą,
I wszyst­kie pod­wod­ne kra­je
Zwo­łu­je… i ra­dzi wiel­ce,
Dźwi­ga­ją się na dzwo­nie­nie
To­pie­li­ce i to­piel­ce

Z dna sa­me­go, z mułu, z pia­sku,
I one mlecz­ne pro­mie­nie
Będą pić i w bia­łym bla­sku

Śpie­wać…

GŁU­PI MA­CIUŚ
Bez to w zwo­ny biją.

LE­ŚNY DZIA­DEK

Niech sta­nie mie­siąc na wscho­dzie
I po wo­dach świa­tłem strze­li,
Wy­chy­la­ją sine lica…

GŁU­PI MA­CIUŚ
I z mie­sią­ca mle­ko piją?…

LE­ŚNY DZIA­DEK
A piją!

GŁU­PI MA­CIUŚ

To je na wo­dzie
Wid­no?

LE­ŚNY DZIA­DEK

Aż się od nich bie­li!
Jesz­cze taka to­pie­li­ca
To się i wod­ną le­li­ją
Umai – a na to­pie­li
Roz­to­czy sre­brzy­ste wło­sy.
A dłu­gie!…

GŁU­PI MA­CIUŚ

zdu­mio­ny, przy­kła­da dło­nie do po­licz­ków
O jej!

LE­ŚNY DZIA­DEK

I cmot­ka,

I ssie, aże ją na­sy­ci
Mie­sią­co­wa ja­sność słod­ka,
A po­tem ci wnie­bo­gło­sy
Śpie­wa, póki mie­siąc świe­ci.

GŁU­PI MA­CIUŚ

O la­bo­ga! Dzi­wy, dzi­wy!
U nas tam po wsi ga­da­li,

Ze to sły­chać bywa nocą
Głos tych zwo­nów za­ło­śli­wy,
Jaz za rze­ką, ho – i da­lej!
Ino co lu­dzie nie mogą
Ni­jak do­ro­zu­mieć, o co
To zwo­nie­nie… To ci wali
Okrut­nie!

LE­ŚNY DZIA­DEK
Tak mi się sro­go
Te za­tra­ceń­ce ło­mo­cą!
Za­czy­nia­łem ja do­ko­ła
To je­zio­ro moją mocą,
Ale moja moc nie zdo­ła,
By uci­chły wod­ne dzwo­ny…

GŁU­PI MA­CIUŚ
Dziad­ku Le­śny! chcie­li­by­ście,
Dał­bym wam wody świę­co­nej.
Na­la­złem, jak or­ga­ni­ście
Wy­pa­dła fia­ska z kie­se­ni:
Śli­śmy bez las – wie­cie, Dzia­du?
Spił się kaj­si na od­pu­ście,
Po­ty­ka się u ko­rze­ni,
A do mnie wciąż gadu, gadu…
Jaz tam u ostat­niej dro­gi
Jak na­raz nie rym­nie w chru­ście!
Ano – sta­wiam go na nogi,

Po­sed – po­źra­łem nie­sko­ro:

Fia­ska… – Kie­by­ście ją wzie­ni
A po­świę­ci­li je­zio­ro?!

Po­da­je flasz­kę

LE­ŚNY DZIA­DEK

nie­chęt­nie

Świę­co­na!? – niech oba­czę;
Może ścich­ną za­tra­ce­ni.
Jak ścich­ną, to nie na dłu­go,
Prze­klę­te one dzwo­nia­cze,
Bo tam woda le­śną stru­gą
Od­świe­ża się i od­pły­wa…
Ano chodź!…

Sta­ją na wy­nio­słym brze­gu – w głę­bi sce­ny. Je­zio­ro dzwo­ni ogłu­sza­ją­co. Le­śny Dzia­dek po­świę­ca je; głos dzwo­nów la­mie się, sy­czy, mie­sza, grzmi

GŁU­PI MA­CIUŚ

prze­ra­żo­ny

O rany! rany!

LE­ŚNY DZIA­DEK

Jaka to złość prze­raź­li­wa,
Ja­kie ryki, ja­kie wy­cie!

GŁU­PI MA­CIUŚ

Dzia­du, Dzia­du… a te pia­ny,
A te wiry! – O, wi­dzi­cie!?

LE­ŚNY DZIA­DEK
Do­je­cha­ło im do żywa.

GŁU­PI MA­CIUŚ

Cosi w onej opę­ta­nej

Wo­dzie po psie­mu sko­wy­ta,

Cosi skom­li, cosi pi­ska!

LE­ŚNY DZIA­DEK
Niech tam!

GŁU­PI MA­CIUŚ

Wy się nie bota,
Dziad­ku Le­śny?

LE­ŚNY DZIA­DEK

Dać? a o co?!

Wi­dzisz? uci­chły dzwo­ni­ska!

GŁU­PI MA­CIUŚ

Ino się wody chlu­po­cą
W ciem­ku…

LE­ŚNY DZIA­DEK

Jeno, że ten po­tę­pio­ny
Staw jest jak pęk­nię­ta mi­ska:
Śwę­co­na woda od­pły­nie
I zno­wu te wście­kłe dzwo­ny
Za­czną ha­ła­sić w głę­bi­nie…

Wró­ciw­szy, przed norą sia­da­ją – mil­cze­nie

GŁU­PI MA­CIUŚ
po chwi­li

Dzia­du! tak w tym boru ci­cho…
Tak ci­chu­sień­ko!…

LE­ŚNY DZIA­DEK

A już­ci,

Od­kąd w tym prze­klę­tym sta­wie
Nie tłu­cze się ono li­cho
Dzwo­na­mi…

GŁU­PI MA­CIUŚ
Ino za­su­ści

Wia­ter po ło­zach, po tra­wie
I li­ściem na drze­wach rusy…
Strzep­ną się ta kaj­si pta­ki,
I tyla!…

LE­ŚNY DZIA­DEK

po chwi­li

W tej le­śnej głu­szy
Jest ci ta­kie ci­che gna­nie,
Ja­ko­by mu­zy­ki ja­kiej…

GŁU­PI MA­CIUŚ

Ono się tak wsę­dy gło­si

Po świe­cie i na po­la­nie,

Kędy bez dzień pasę ki­ro­wy,

I kiej na po­łed­nie go­nię,

To i w po­lach kaj­si cosi

Gra i gra…Ten gaj wierz­bo­wy

Pod­le mły­na i te bło­nie.

Wsyć­ko ma głos – a po ro­sie

Wia­trem się to nosi… nosi…

Po chwi­li z wol­na

Wie­cie wy, kie­dy naj­wię­cej?
Kiej za Jaś­ka pasę ko­nie,
A tu wko­ło noc­ka car­na:
To ja se le­gnę pa­sę­cy
Na se­ro­kim, na wy­go­nie,
A tu gwiaz­dy jak te ziar­na
Zło­te, ozsia­ne po roli…
I nic – ino pies za­sce­ka,
I ci­cho – a tu po­wo­li

Woła mnie cosi z da­le­ka,

I za­ło­śli­wość mnie ch yta

Okrut­na i ta­kie smut­ki,

Ze nie wiem… Bo i li­sto by ta

Mógł wie­dzieć, co n cło­wie­ka

Przy­cho­dzi. A ja sa­miut­ki

Jak pa­lic w tę noc­kę ciem­ną,

Ino się sło­wik nade toną

Urzew­nia, i tak mi, gada:

– „Bied­nyś – bied­nyś!

Boli – boli – boli!…

Oj, tak – tak!

Żal mi cię, żal, żal, żal!

Ma­ciuś-ciuś-ciuś-ciuś-ciuś!

Bied­nyś! – Oj tak!

Cierp, cierp, cierp, cierp, cierp!"

LE­ŚNY DZIA­DEK

To sło­wik do Cie­bie gada
I po­wta­rza two­je imię?
A in­szą mowę pta­szę­cą
Znasz­li?

GŁU­PI MA­CIUŚ
z miną znaw­cy

A znam ta co nie­co.

LE­ŚNY DZIA­DEK
A wró­ble?

GŁU­PI MA­CIUŚ

Wró­ble­go sta­da

Śmiech po­słu­chać, jak to w zi­mie
Kole sto­do­ły się krę­cą:
Spa­trzeć chcą. Jaz za to­po­lą
Wsy­ściuś­kie chma­rą się zle­cą
I tak ta so­bie świer­go­lą:

– „Wies, gdzie pse­ni­ca?

– Wiem – wiem!

– Wies?

– Wiem!

– Wies?

– Wiem!

– Leć­my, leć­my! Mnie ćwierć, to­bie ćwierć

– Mnie ćwierć, to­bie ćwierć!

– Ćwierć! ćwierć! ćwierć! ćwierć".

Śmie­ją się obaj – mil­cze­nie

LE­ŚNY DZIA­DEK

Któż cię tej mowy pta­szę­cej
Uszył?

GŁU­PI MA­CIUŚ

A kto by? Dyć prze­cie
Sam sły­sę, by­dło pa­sę­cy!

LE­ŚNY DZIA­DEK

A każ­dy cię głu­pim zo­wie?…

GŁU­PI MA­CIUŚ
Ono tak wid­no być musi,
Zem głu­pi… Boże na świe­cie!

Nie mam tego zmy­słu w gło­wie,

Co trza! – Je­sce u ma­tu­si

To tam do­brze było wprzó­dziej,

Pó­kim miał ma­tu­się swo­ją,

Ale na służ­bie u lu­dzi!

Moc­no trzy­mam – mó­wią: „Zdu­si!”

Sła­bo trzy­mam – mó­wią: „Pu­ści!”

Ino śmie­chy ze mnie stro­ją…

Ano!…

Ma­cha ręką

LE­ŚNY DZIA­DEK
I biją?

GŁU­PI MA­CIUŚ

A juź­ci!

Nie ba­li­by? Mły­narz sta­ry
I Ja­siek tez, i Ma­ry­na…
Oni wsy­scy mają ręce…
Co mi ta?! Ja se fu­ja­ry
Na po­cie­chę z wierz­by krę­cę,
To ta cło­wiek za­po­mi­na
I o bi­ciu i o gło­dzie.
Kie­dy fu­ja­rę udłu­bię
I gram one­mu la­so­wi,
I gwiaz­dom gram i tej wo­dzie
I gram wsel­kie­mu pta­ko­wi.
Wie­cie? ją grać stra­śnie lu­bię!

Dłu­gie mil­cze­nie
Dzia­du? Praw­da? Kwiat pa­pro­ci,

Co na świę­ty Jan ozkwi­ta

I tak się pali a zło­ci,

Kie­by gwiaz­da ro­do­wi­ta

Z nie­ba ja­sne­go… do­praw­dy?

Cy jetst moc taka w tym kwie­cie,

Ze kto go naj­dzie, to za­wdy

Ma, co ino chce, na świe­cie?

LE­ŚNY DZIA­DEK

A cze­muż ty py­tasz o to?
Chciał­byś skar­bów mieć baz mia­ry?
Chciał­byś mieć ko­ro­nę zło­tą?
Kró­lem chcesz być?

GŁU­PI MA­CIUŚ
z po­gar­dą

Nie! – Na fle­cie

Chciał­bym grać… Oj, mia­łem ci ja
Flet, a taki flet, co cudo!
I po­ła­mał mi go sta­ry
Mły­narz – po­ła­mał be­sty­ja!
Ka­za­li mi kro­wę chu­dą
Po­go­nić na jar­mark w mie­ście.
Wi­zio­nem ci ją na po­stro­nek,
Idę, idę – jaz na­re­ście
Sły­sę cud­no­ści mu­zy­ka:
Coś tak ciur­ka, jak skow­ro­nek!
A to ino nade dro­gą
Mu­zy­kant je­den wy­gry­wa:
Dmu­cha, pal­ca­mi prze­my­ka,
Po ta­kich łap­kach z mio­się­dzy,

A to mu śpie­wa i śpie­wa!

Py­tam go się, cy to dro­go

Ta fu­jat­fl­ka prze­my­ka­na?
– „Trza – mówi – tyla pie­nię­dzy,
Jak za do­bre­go ba­ra­na".
…Idę, a roz­wa­żam so­bie,
Ze co ba­ran, to nie kro­wa,
I tra­pię się, jak ja zro­bię,
Co­bym do­stał tę fu­ja­rę?

Trza ba­ra­na – ani sło­wa!…

Jaz jak raz, pa­ro­bek ze­nie
Ku mia­stu ba­ra­nów parę.
To Ci do­bre wy­da­rze­nie!
I rzek­nę mu: „Mie­niaj­wa się,
Mnie ba­ran, a to­bie kro­wa…"
Wró­ci­łem się wnet­ki za się
Po ten fle­cik prze­my­ka­ny…
Oj, mia­łem ci ja we mły­nie!
Ani cło­wiek nie wy­po­wie,
Ja­kie bi­cie, ja­kie wrza­ski!
Jaz strach spo­mnieć! Rany, rany!
A mły­narz mi w drob­ne trza­ski
Po­tłukł ten fle­cik na gło­wie…

Po chwi­li z wes­tchnie­niem

Oj! przez one­go fle­ci­ka

Wciąz cosi su­mu­je we mnie:

Ze­wsąd idzie ta mu­zy­ka,

To gra­nie… a tu da­rem­nie

Cło­wiek se fu­ja­ry stru­ga.

I dłu­bię w brzo­zo­wej ko­rze,

A my­ślę: nie ta, to dru­ga,

Wy­gra wsyć­ko, jak się pa­trzy,

Wy­gra nie­bo, wy­gra zo­rze,

I ten mie­sią­cek, co blad­sy

Śry­bła, i słon­ko, jak wsta­je,

I nad rze­ką te opa­ry,

I wy­gra wsyć­ko, co kwit­nie,

I te pola, i te gaje.

Bo­gać ta! Ta­kiej fu­ja­ry,

Jak trza, ni jak cłek nie wy­tnie!

Wsta­je i za­bie­ra się w dro­gę

LE­ŚNY DZIA­DEK

Mać­ku, mam ja na to radę,
Jeno uważ każ­de sło­wo:
Wróć tu, kie­dy czo­ło bla­de
Wscho­dzą­cy mie­siąc uka­że.
Przy­nie­siesz fu­ja­rę nową,
A wy­cię­tą z ta­kiej brzo­zy,
Co nie sły­sza­ła ko­gu­ta,
Ni wód szu­mu. Na wi­sza­rze
Siadł­szy, uta­isz się w łozy,
A mgła, nad wodą roz­snu­ta,
To­pie­li­com cię za­sło­ni.
A gdy mie­siąc je na­sy­ci
I za­śpie­wa­ją na toni,
Dmu­chaj na fu­ja­rze swo­jej:

Ona głos ten w sie­bie chwy­ci,
Aże się na wskroś jej drew­no
Za­klę­tym śpie­wem prze­poi.
O, już ona ci wy­dzwo­ni,
Co ze­chcesz, na­wet i rzew­ną
Wy­pła­cze to­bie tę­sk­ni­cę,
Jeno patrz, by cię do wody
Nie wcią­gnę­ły to­pie­li­ce.
Mać­ku, a nie dbaj nic na ta,
Gdy­by ci złe za­szło dro­gę
Do je­zio­ra i prze­szko­dy
Chcia­ło czy­nić lub za­tar­tą
Gro­zi­ło; wsze­la­ką trwo­gę
Od­rzuć – to po­ku­sy zgi­ną.
Wszyst­koś zmiar­ko­wał?

GŁU­PI MA­CIUŚ

A ino!

Chce go ująć za ko­la­na

LE­ŚNY DZIA­DEK
Nie dzię­kuj – ru­szaj do domu,
A przed pół­noc­ną go­dzi­ną
Wróć!

GŁU­PI MA­CIUŚ

Mo­ście wy – nie chy­bię.

LE­ŚNY DZIA­DEK,
woła za nim

A nie ga­daj tam ni­ko­mu,
Co wiesz!…

Znad je­zio­ra, w sko­kach i po­dry­gach, bie­gnie Kusy. Ni­ziut­ki, na cien­kich nóż­kach, z gru­bym brzu­chem i du­żym łbem pu­dro­wa­nym; twarz bez za­ro­stu, nos kro­gul­czy. Ubra­ny w czer­wo­ny

fra­czek, ob­ci­sły i krót­ki, czar­ne spoden­ki do ko­lan, bia­łe poń­czo­chy i trze­wi­ki z kla­mer­ka­mi; na gło­wie trój­kąt­ny ka­pe­lu­sik,

w ręce mo­się­zna la­secz­ka z gał­ką

KUSY

przy­drep­tu­jąc i krę­cąc się jak wiatr koło Le­śne­go Dziad­ka

Hup! hup! gic! gic!
Wi­taj! wi­taj, sta­ry grzy­bie!

LE­ŚNY DZIA­DEK
ostro

Cze­go tu chcesz?

KUSY

Nic, nic!

Ale tu głu­pi pa­stuch był.
Cze­go chciał? Cze­go chciał?
Chy, chy! Wiem, wszyst­ko wiem!
Bo­daj zdechł, bo­daj zgnił,
Nim fu­ja­rę bę­dzie miał,
Zro­bię ja się czar­nym psem,
Dro­gą mu za­le­cę,
Będę szcze­kał, będę wył:
Hup, hup! A z fu­ja­ry nic!
I za­pa­lę błęd­ną świe­cę,
Dro­gą mu za­stą­pię,
Po­wio­dę go na mo­cza­ry:
Chlup, chlup! gic! gic!
W bło­cie go wy­ką­pię,
A z fu­ja­ry nic!

Nic nie bę­dzie z tej fu­ja­ry,
Ty spróch­niał­ku, włó­czy­la­sie,
Bo­ro­ła­zie sta­ry!

LE­ŚNY DZIA­DEK
Prze­pad­nij za­się, a za­się!

KUSY
po­dry­gu­jąc

Noc­ka czar­na, noc­ka głu­cha,
Pój­dę, gdzie wia­try po­wio­ną,
Jed­ną stro­ną, dru­gą stro­ną…
Pój­dę noc­ką, pój­dę ciem­ną,
Do­pad­nę twe­go pa­stu­cha.

LE­ŚNY DZIA­DEK

Wi­dzisz tu wodę świę­co­ną?
Nie za­dzie­raj dia­ble ze mną,
I w spo­ko­ju puść to chło­pię!

KUSY

A cóż to? Na sta­re lata
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: