- W empik go
Zaczarowane koło - ebook
Zaczarowane koło - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 248 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W puszczy, przed norą Leśnego Dziadka. W głębi jezioro, skąd dochodzą dźwięki zatopionych dzwonów; przez drzewa prześwieca czerwona łuna zachodu, ad niej odcinają się czarno pnie i gałęzie. Mrok zapada. Głupi Maciuś,kilkunastoletni wyrostek, w potarganej płótniance i słomianym, obdartym kapeluszu na lnianej czuprynie, boso, z kobiałką w ręku i flaszką za pazuchą – dobija się do drzwi Leśnego Dziadka
GŁUPI MACIUŚ
Dziadku Leśny!… He!… Słysyta!
Śpi? Cyli pomar w tej jamie?
A ino! Pomarby stary!
Jego się słabość nie chyta,
To i śmierć zęby połamie,
Nim go zgryzie. – Widno musi
Łazić po bonu…
Rozgląda się dokoła, potem zaziera przez szparę
Bez śpary
Bije światłość od łucywa,
Jest w jamie… – A cyście głusi,
Dziadku?!…
Dobija się
LEŚNY DZIADEK
wewnątrz
Kto się tam dobywa?
A niech zaraza wydusi
Przeklęte ludzkie nasienie!
GŁUPI MACIUŚ
czeka, a potem dobija się
Otwórzta!
LEŚNY DZIADEK
wewnątrz
A kogóż niesie
Czart na moje utrapienie?!
Spokojności nawet w lesie
Nie masz przed oną hołotą!
GŁUPI MACIUŚ
po chwili, dobijając się coraz mocniej
Dziadku Leśny – puśćcie!
LEŚNY DZIADEK
wewnątrz
Kto to?!
GŁUPI MACIUŚ
Ja.
LEŚNY DZIADEK
Co za „ja”?!
GŁUPI MACIUŚ
No ja, Głupi
Maciuś!
LEŚNY DZIADEK
otwiera drewniane okienko we drzwiach i wystawia głowę
Chłopak utrapiony!
Miasto krzyknąć imię swoje,
Dobija mi się do brony,
Mało, że drzwi nie rozłupi…
Uchyla drzwi i staje w progu. Ogromny, zgrzybiały starzec, odziany zgrzebnym płótnem, zielonymi i pożółkłymi liśćmi, trawami i mchami – długie, siwe włosy i biała broda, spadająca do pasa, na nogach łapcie z łyka, w ręku sękaty kostur. Stoi w progu zgarbiony, poza nim widać w głębi ciemne wnętrze jamy, oświetlone czerwono łuczywem
LEŚNY DZIADEK
I przecz takie niepokoje
Czynisz mi po całym borze?
Wylękną się leśne łanie
I nie przyjdą pić w jeziorze,
Już ich dzisiaj nie wydoję –
Ani mi się nie dostanie
Czynsz wieczorny od wiewiórek,
Co mi przynoszą orzechy…
Spojżryj no, jak mi jaskółki
Spłoszyłeś! Dokoła strzechy
Krążą lotem czarnych piórek…
GŁUPI MACIUŚ
Odpuśćcie mi, Leśny Dziadu!
A dyć sera dwie gomółki
Przynoszą wam i ze sadu
Kobiałkę słodkich cereśni,
I z psennej mąki dwie bułki.
LEŚNY DZIADEK
niechętnie
Od Maryny młynarzowej?
GŁUPI MACIUŚ
A lino. Nie mogłem wceśniej,
Bo wprzódziej musiałem krowy
Gnać na odwiecerz do młyna.
Przygnałem, a tu Maryna
Daje mi to i powiada:
– „Naści kobiałkę cereśni,
Naści sera dwie gomółki
I z psennej mąki dwie bułki.
Idź z tem do Leśnego Dziada,
Ino nie zezrej po drodze.
Nie bois się?" – „A nie boję,
Cobym się bał?" – Więc powiada:
– „Boś głupi…”
LEŚNY DZIADEK
Głupstwo…
GŁUPI MACIUŚ
Ej, żeby ona to
Wiedziała, że ja tu chodzę
Do was, bez to całe lato…
Śmieje się głupio
LEŚNY DZIADEK
Czegóż twoja gospodyni
Chce ode minie za podarki?
GŁUPI MACIUŚ
Bo ja wiem? Ja się młynarki
Boję pytać nadaremnie.
Zła jest i kij zawiły przy niej…
LEŚNY DZIADEK
Jużcić pewnie chce ode mnie,
Żebym której ze sąsiadek
Zaszkodził jaką chorobą…
Od czegóż jest Leśny Dziadek?
Niech zamówi, niech zaczyni!
Albo, że się 'jej z chudobą
I gospodarstwem nie darzy:
Krowy dają mleko krwawe,
Gadzina czegosi pada,
W sadzie wysychają drzewka…
Gdy żaden z waszych owczarzy
Nie poradził na tę sprawą,
Nuże do Leśnego Dziada!
Przyjdzie tu czasem i dziewka,
Od wielkiego strachu blada,
Kolana pod nią dygocą,
A przez paprocie się skrada.
Przyszłaś? wiem ja dobrze – po co!
Nie pomogło lubczyk-ziele?
Nie pomogła macierzanka,
Suszona przez trzy niedziele?
Chcesz, abym zalklętą mocą przywabił tobie kochanka!
Dziwne to stwory ci ludzie,
I głupie! – Ja do nich z lasu
Nie wyłażę i z tej nory,
Lecz ich znam… Siedzę w tej budzie
Tyle czasu – tyle czasu!
Idą ranki i wieczory,
Idą wiosny i jesienie,
Idą lata za latami,
Idą czasy i przechodzą,
A oni wciąż tacy sami,
Z pokolenia w pokolenie:
Jak się lęgli, takich płodzą!
– Odmienia się przyodziewa,
Jak rosochy u jeleni,
Jak listeczki te, co z drzewa
Opadają na jesieni,
A dołem zawżdy pień stary,
I gałęzie, i konary,
I rdzeń stary – do korzeni!
…Podłe, zatraocone plemię,
Ród omierzły, a łakomy,
Zagarnęli całą ziemię
Pod te role, pod te domy…
Uwija się to, a krząta,
I rozpycha się i żre się,
Włazi do każdego kąta,
Spokoju nie masz i w lesie:
Łowy, trąby, huki, psiarnie,
Nie przepuszczą lichej samie,
Ni w łozach małej ptaszynie,
Ni rybie w jasnej głębinie!
Szumną puszczę moją drwale
Wyrębują mi zuchwale,
Krzywe kosy, zgrzytające,
Sieką moje młode poła
Na polanie i na łące…
Ściskają mnie dookoła!
Co jeno żyje na ziemi,
Zabić, zgrabić, złapać, złupić,
Przedać aa grosz, za grosz kupić;
Aż się czasem słońcu dziwię,
Że nad głowami ludzkiemi
Świecić chce jeszcze na niebie…
– Maciuś, powiedz no prawdziwie,
Rozumiesz ty, co do ciebie
Gadam?…
GŁUPI MACIUŚ
usiadłszy na ziemi, oplótł kolana rękoma i słuchał z zadartą głową i otwartymi ustami
Kajbym ta rozumiał!?
LEŚNY DZIADEK
A słuchałeś?…
GŁUPI MACIUŚ
No, słuchałem,
Boście gadali, gadali,
A bór sumiał, staniał, sumiał…
A ono dzisiaj tak wali,
Okrutnie wiali w te zwony
W owem zaklętem jeziorze…
Tom słuchał… – No, mówcie dalej,
Dziadku Leśny!…
LEŚNY DZIADEK
urażony
Gęby szkoda!
Milczenie. – Dzwony odzywają się głośniej.
Maciuś wsłuchuje się
GŁUPI MACIUŚ
Dziadku?! W tej wsi zatopionej
To tak co dzień o wiecorze
Zwonami kolebie woda,
Jak dziś?…
LEŚNY DZIADEK
To nie woda dzwoni,
Jeno dzwonią topielice,
Dzwonią potępieńce oni,
Bo dziś u nich wielkie święto!
Miesiączek dziś w pełni staje,
To jeden z nich na dzwonnicę
Włazi – i tę wieś zaklętą,
I wszystkie podwodne kraje
Zwołuje… i radzi wielce,
Dźwigają się na dzwonienie
Topielice i topielce
Z dna samego, z mułu, z piasku,
I one mleczne promienie
Będą pić i w białym blasku
Śpiewać…
GŁUPI MACIUŚ
Bez to w zwony biją.
LEŚNY DZIADEK
Niech stanie miesiąc na wschodzie
I po wodach światłem strzeli,
Wychylają sine lica…
GŁUPI MACIUŚ
I z miesiąca mleko piją?…
LEŚNY DZIADEK
A piją!
GŁUPI MACIUŚ
To je na wodzie
Widno?
LEŚNY DZIADEK
Aż się od nich bieli!
Jeszcze taka topielica
To się i wodną leliją
Umai – a na topieli
Roztoczy srebrzyste włosy.
A długie!…
GŁUPI MACIUŚ
zdumiony, przykłada dłonie do policzków
O jej!
LEŚNY DZIADEK
I cmotka,
I ssie, aże ją nasyci
Miesiącowa jasność słodka,
A potem ci wniebogłosy
Śpiewa, póki miesiąc świeci.
GŁUPI MACIUŚ
O laboga! Dziwy, dziwy!
U nas tam po wsi gadali,
Ze to słychać bywa nocą
Głos tych zwonów załośliwy,
Jaz za rzeką, ho – i dalej!
Ino co ludzie nie mogą
Nijak dorozumieć, o co
To zwonienie… To ci wali
Okrutnie!
LEŚNY DZIADEK
Tak mi się srogo
Te zatraceńce łomocą!
Zaczyniałem ja dokoła
To jezioro moją mocą,
Ale moja moc nie zdoła,
By ucichły wodne dzwony…
GŁUPI MACIUŚ
Dziadku Leśny! chcielibyście,
Dałbym wam wody święconej.
Nalazłem, jak organiście
Wypadła fiaska z kieseni:
Śliśmy bez las – wiecie, Dziadu?
Spił się kajsi na odpuście,
Potyka się u korzeni,
A do mnie wciąż gadu, gadu…
Jaz tam u ostatniej drogi
Jak naraz nie rymnie w chruście!
Ano – stawiam go na nogi,
Posed – poźrałem nieskoro:
Fiaska… – Kiebyście ją wzieni
A poświęcili jezioro?!
Podaje flaszkę
LEŚNY DZIADEK
niechętnie
Święcona!? – niech obaczę;
Może ścichną zatraceni.
Jak ścichną, to nie na długo,
Przeklęte one dzwoniacze,
Bo tam woda leśną strugą
Odświeża się i odpływa…
Ano chodź!…
Stają na wyniosłym brzegu – w głębi sceny. Jezioro dzwoni ogłuszająco. Leśny Dziadek poświęca je; głos dzwonów lamie się, syczy, miesza, grzmi
GŁUPI MACIUŚ
przerażony
O rany! rany!
LEŚNY DZIADEK
Jaka to złość przeraźliwa,
Jakie ryki, jakie wycie!
GŁUPI MACIUŚ
Dziadu, Dziadu… a te piany,
A te wiry! – O, widzicie!?
LEŚNY DZIADEK
Dojechało im do żywa.
GŁUPI MACIUŚ
Cosi w onej opętanej
Wodzie po psiemu skowyta,
Cosi skomli, cosi piska!
LEŚNY DZIADEK
Niech tam!
GŁUPI MACIUŚ
Wy się nie bota,
Dziadku Leśny?
LEŚNY DZIADEK
Dać? a o co?!
Widzisz? ucichły dzwoniska!
GŁUPI MACIUŚ
Ino się wody chlupocą
W ciemku…
LEŚNY DZIADEK
Jeno, że ten potępiony
Staw jest jak pęknięta miska:
Śwęcona woda odpłynie
I znowu te wściekłe dzwony
Zaczną hałasić w głębinie…
Wróciwszy, przed norą siadają – milczenie
GŁUPI MACIUŚ
po chwili
Dziadu! tak w tym boru cicho…
Tak cichusieńko!…
LEŚNY DZIADEK
A jużci,
Odkąd w tym przeklętym stawie
Nie tłucze się ono licho
Dzwonami…
GŁUPI MACIUŚ
Ino zasuści
Wiater po łozach, po trawie
I liściem na drzewach rusy…
Strzepną się ta kajsi ptaki,
I tyla!…
LEŚNY DZIADEK
po chwili
W tej leśnej głuszy
Jest ci takie ciche gnanie,
Jakoby muzyki jakiej…
GŁUPI MACIUŚ
Ono się tak wsędy głosi
Po świecie i na polanie,
Kędy bez dzień pasę kirowy,
I kiej na połednie gonię,
To i w polach kajsi cosi
Gra i gra…Ten gaj wierzbowy
Podle młyna i te błonie.
Wsyćko ma głos – a po rosie
Wiatrem się to nosi… nosi…
Po chwili z wolna
Wiecie wy, kiedy najwięcej?
Kiej za Jaśka pasę konie,
A tu wkoło nocka carna:
To ja se legnę pasęcy
Na serokim, na wygonie,
A tu gwiazdy jak te ziarna
Złote, ozsiane po roli…
I nic – ino pies zasceka,
I cicho – a tu powoli
Woła mnie cosi z daleka,
I załośliwość mnie ch yta
Okrutna i takie smutki,
Ze nie wiem… Bo i listo by ta
Mógł wiedzieć, co n cłowieka
Przychodzi. A ja samiutki
Jak palic w tę nockę ciemną,
Ino się słowik nade toną
Urzewnia, i tak mi, gada:
– „Biednyś – biednyś!
Boli – boli – boli!…
Oj, tak – tak!
Żal mi cię, żal, żal, żal!
Maciuś-ciuś-ciuś-ciuś-ciuś!
Biednyś! – Oj tak!
Cierp, cierp, cierp, cierp, cierp!"
LEŚNY DZIADEK
To słowik do Ciebie gada
I powtarza twoje imię?
A inszą mowę ptaszęcą
Znaszli?
GŁUPI MACIUŚ
z miną znawcy
A znam ta co nieco.
LEŚNY DZIADEK
A wróble?
GŁUPI MACIUŚ
Wróblego stada
Śmiech posłuchać, jak to w zimie
Kole stodoły się kręcą:
Spatrzeć chcą. Jaz za topolą
Wsyściuśkie chmarą się zlecą
I tak ta sobie świergolą:
– „Wies, gdzie psenica?
– Wiem – wiem!
– Wies?
– Wiem!
– Wies?
– Wiem!
– Lećmy, lećmy! Mnie ćwierć, tobie ćwierć
– Mnie ćwierć, tobie ćwierć!
– Ćwierć! ćwierć! ćwierć! ćwierć".
Śmieją się obaj – milczenie
LEŚNY DZIADEK
Któż cię tej mowy ptaszęcej
Uszył?
GŁUPI MACIUŚ
A kto by? Dyć przecie
Sam słysę, bydło pasęcy!
LEŚNY DZIADEK
A każdy cię głupim zowie?…
GŁUPI MACIUŚ
Ono tak widno być musi,
Zem głupi… Boże na świecie!
Nie mam tego zmysłu w głowie,
Co trza! – Jesce u matusi
To tam dobrze było wprzódziej,
Pókim miał matusię swoją,
Ale na służbie u ludzi!
Mocno trzymam – mówią: „Zdusi!”
Słabo trzymam – mówią: „Puści!”
Ino śmiechy ze mnie stroją…
Ano!…
Macha ręką
LEŚNY DZIADEK
I biją?
GŁUPI MACIUŚ
A juźci!
Nie baliby? Młynarz stary
I Jasiek tez, i Maryna…
Oni wsyscy mają ręce…
Co mi ta?! Ja se fujary
Na pociechę z wierzby kręcę,
To ta cłowiek zapomina
I o biciu i o głodzie.
Kiedy fujarę udłubię
I gram onemu lasowi,
I gwiazdom gram i tej wodzie
I gram wselkiemu ptakowi.
Wiecie? ją grać straśnie lubię!
Długie milczenie
Dziadu? Prawda? Kwiat paproci,
Co na święty Jan ozkwita
I tak się pali a złoci,
Kieby gwiazda rodowita
Z nieba jasnego… doprawdy?
Cy jetst moc taka w tym kwiecie,
Ze kto go najdzie, to zawdy
Ma, co ino chce, na świecie?
LEŚNY DZIADEK
A czemuż ty pytasz o to?
Chciałbyś skarbów mieć baz miary?
Chciałbyś mieć koronę złotą?
Królem chcesz być?
GŁUPI MACIUŚ
z pogardą
Nie! – Na flecie
Chciałbym grać… Oj, miałem ci ja
Flet, a taki flet, co cudo!
I połamał mi go stary
Młynarz – połamał bestyja!
Kazali mi krowę chudą
Pogonić na jarmark w mieście.
Wizionem ci ją na postronek,
Idę, idę – jaz nareście
Słysę cudności muzyka:
Coś tak ciurka, jak skowronek!
A to ino nade drogą
Muzykant jeden wygrywa:
Dmucha, palcami przemyka,
Po takich łapkach z miosiędzy,
A to mu śpiewa i śpiewa!
Pytam go się, cy to drogo
Ta fujatflka przemykana?
– „Trza – mówi – tyla pieniędzy,
Jak za dobrego barana".
…Idę, a rozważam sobie,
Ze co baran, to nie krowa,
I trapię się, jak ja zrobię,
Cobym dostał tę fujarę?
Trza barana – ani słowa!…
Jaz jak raz, parobek zenie
Ku miastu baranów parę.
To Ci dobre wydarzenie!
I rzeknę mu: „Mieniajwa się,
Mnie baran, a tobie krowa…"
Wróciłem się wnetki za się
Po ten flecik przemykany…
Oj, miałem ci ja we młynie!
Ani cłowiek nie wypowie,
Jakie bicie, jakie wrzaski!
Jaz strach spomnieć! Rany, rany!
A młynarz mi w drobne trzaski
Potłukł ten flecik na głowie…
Po chwili z westchnieniem
Oj! przez onego flecika
Wciąz cosi sumuje we mnie:
Zewsąd idzie ta muzyka,
To granie… a tu daremnie
Cłowiek se fujary struga.
I dłubię w brzozowej korze,
A myślę: nie ta, to druga,
Wygra wsyćko, jak się patrzy,
Wygra niebo, wygra zorze,
I ten miesiącek, co bladsy
Śrybła, i słonko, jak wstaje,
I nad rzeką te opary,
I wygra wsyćko, co kwitnie,
I te pola, i te gaje.
Bogać ta! Takiej fujary,
Jak trza, ni jak cłek nie wytnie!
Wstaje i zabiera się w drogę
LEŚNY DZIADEK
Maćku, mam ja na to radę,
Jeno uważ każde słowo:
Wróć tu, kiedy czoło blade
Wschodzący miesiąc ukaże.
Przyniesiesz fujarę nową,
A wyciętą z takiej brzozy,
Co nie słyszała koguta,
Ni wód szumu. Na wiszarze
Siadłszy, utaisz się w łozy,
A mgła, nad wodą rozsnuta,
Topielicom cię zasłoni.
A gdy miesiąc je nasyci
I zaśpiewają na toni,
Dmuchaj na fujarze swojej:
Ona głos ten w siebie chwyci,
Aże się na wskroś jej drewno
Zaklętym śpiewem przepoi.
O, już ona ci wydzwoni,
Co zechcesz, nawet i rzewną
Wypłacze tobie tęsknicę,
Jeno patrz, by cię do wody
Nie wciągnęły topielice.
Maćku, a nie dbaj nic na ta,
Gdyby ci złe zaszło drogę
Do jeziora i przeszkody
Chciało czynić lub zatartą
Groziło; wszelaką trwogę
Odrzuć – to pokusy zginą.
Wszystkoś zmiarkował?
GŁUPI MACIUŚ
A ino!
Chce go ująć za kolana
LEŚNY DZIADEK
Nie dziękuj – ruszaj do domu,
A przed północną godziną
Wróć!
GŁUPI MACIUŚ
Moście wy – nie chybię.
LEŚNY DZIADEK,
woła za nim
A nie gadaj tam nikomu,
Co wiesz!…
Znad jeziora, w skokach i podrygach, biegnie Kusy. Niziutki, na cienkich nóżkach, z grubym brzuchem i dużym łbem pudrowanym; twarz bez zarostu, nos krogulczy. Ubrany w czerwony
fraczek, obcisły i krótki, czarne spodenki do kolan, białe pończochy i trzewiki z klamerkami; na głowie trójkątny kapelusik,
w ręce mosięzna laseczka z gałką
KUSY
przydreptując i kręcąc się jak wiatr koło Leśnego Dziadka
Hup! hup! gic! gic!
Witaj! witaj, stary grzybie!
LEŚNY DZIADEK
ostro
Czego tu chcesz?
KUSY
Nic, nic!
Ale tu głupi pastuch był.
Czego chciał? Czego chciał?
Chy, chy! Wiem, wszystko wiem!
Bodaj zdechł, bodaj zgnił,
Nim fujarę będzie miał,
Zrobię ja się czarnym psem,
Drogą mu zalecę,
Będę szczekał, będę wył:
Hup, hup! A z fujary nic!
I zapalę błędną świecę,
Drogą mu zastąpię,
Powiodę go na moczary:
Chlup, chlup! gic! gic!
W błocie go wykąpię,
A z fujary nic!
Nic nie będzie z tej fujary,
Ty spróchniałku, włóczylasie,
Borołazie stary!
LEŚNY DZIADEK
Przepadnij zasię, a zasię!
KUSY
podrygując
Nocka czarna, nocka głucha,
Pójdę, gdzie wiatry powioną,
Jedną stroną, drugą stroną…
Pójdę nocką, pójdę ciemną,
Dopadnę twego pastucha.
LEŚNY DZIADEK
Widzisz tu wodę święconą?
Nie zadzieraj diable ze mną,
I w spokoju puść to chłopię!
KUSY
A cóż to? Na stare lata