Zaduch. Reportaże o obcości - ebook
Zaduch. Reportaże o obcości - ebook
Trzydziestolatkowie z małych miasteczek w wielkim mieście.
Gdyby to był film, musiałby być kręcony w wąskim kadrze, który idealnie nadaje się do zbliżeń. Marta Szarejko nie przygląda się prowincji, tylko ludziom, którzy z niej pochodzą. I żyją w mieście. Rozmawia ze swoimi rówieśnikami – trzydziestolatkami, którzy przyjechali z małych miejscowości do Warszawy. Opowiadają jej o swoich kompleksach, wątpliwościach, tęsknotach. O tym, czego najbardziej im brak w mieście i czego wyjątkowo nie znosili na wsi. O tym, jak się zmienili. Chociaż w rodzinne strony wracają coraz rzadziej, nigdzie nie czują się u siebie.
Marta Szarejko – reportażystka, studiowała kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Publikowała w „Dużym Formacie”, „Kulturze Miasta”, „Nowych Książkach”, „op. cit.”, „Chimerze”. Przez cztery lata (2008–2012) pisała reportaże, recenzje i robiła wywiady do magazynu kulturalnego „Bluszcz”.
Autorka książki o bezdomnych „Nie ma o czym mówić” (2010), za którą została nominowana do Literackiej Nagrody Angelus, oraz współautorka zbioru reportaży „Odwaga jest kobietą” (2014). Jest stypendystką Fundacji imienia Ryszarda Kapuścińskiego – Herodot.
Spis treści
Tadeusz od nieudanych powrotów
Tomasz od sprzątaczek
Justyna od śladowego mechanizmu obronnego
Łukasz od Kościoła
Dominika od języków
Ewelina od samotności
Michał od laZanii
Anna od mezaliansu
Piotr od matematyki
Adam od błyskawicznej kariery (albo sumarycznej liczby działań)
Magda od mieszkań
Krzysztof od sportu
Ewa od zarządzania biedą
Karolina od tęsknoty
Katarzyna od poczucia winy
Tadeusz od wymuszonego wyjazdu
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7705-910-4 |
Rozmiar pliku: | 479 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
JAK TOMEK TESTOWAŁ SWOJĄ CIEKAWOŚĆ
Raz obejrzał film Władca much (nową wersję).
– Nie miałem pojęcia, co to jest. Ale zacząłem oglądać i bardzo mnie wciągnęło. W trakcie stwierdziłem, że chciałbym przerwać, ale nie byłem w stanie, zaskoczyła mnie ta przedziwna siła przyciągająca, z którą nigdy wcześniej się nie zetknąłem.
Zanim skończył oglądać, zebrało mu się na płacz. Poszedł do łazienki, napuścił wody i zagłuszał chlipanie.
– Mimo to usłyszał mnie ojciec. I to był dla niego wstrząs. Chyba z dziesięć razy pytał, co się stało, i nie mógł pojąć. Przecież nikt nie płacze z powodu filmu! Wtedy pierwszy raz poczułem taki dysonans. Że on jest jednak inny.
Czasem Tomek obserwuje, jak jego matka ogląda telewizję. Skacze po kanałach, każdemu programowi poświęca kilka minut. Tomek wciąga się w najgorsze szmiry, ale matka wtedy przełącza.
– Doprowadza mnie to do szału. I jednocześnie przypomina, jak w dzieciństwie testowałem swoją wytrzymałość. Włączałem na przykład Pegaza, program, któremu rodzice nie poświęcali nawet dwóch sekund, bo wiedzieli, że to ostatnie, co chcą oglądać. Albo Agrobiznes. I jeśli akurat nic mnie nie zainteresowało, mówiłem sobie: jeszcze pięć minut, jeszcze pięć minut, jeszcze trzy minuty. I zawsze znalazło się coś, co było w stanie mnie wciągnąć.
Potem ta cecha niestety u mnie zanikła.
Bo nikt nie generował we mnie ciekawości.
Ojciec miał kilka książek, głównie biografie. Ale kiedy je czytał, nie wiem. Może w nocy?
Więc właściwie to, co mnie tam najbardziej ograniczało, to wcale nie miejsce, pieniądze ani warunki. Tylko rodzice.
CZYM TOMEK NAJBARDZIEJ SIĘ DENERWUJE
Na przykład tym, że jak pyta swoich rodziców, co u nich, to rodzice mają ogromną potrzebę absolutnego nieeksponowania dobrych rzeczy.
– Czy to jakaś magia, jakieś czary? Myśl, żeby nie zapeszyć? A może lęk, żeby się nikomu nie narażać, bo przecież wszyscy się znają i lepiej, żeby z sąsiadami mieć po równo? Najważniejsze, żeby nikt się nie wychylał, żeby wszyscy mieli równie źle. A dzięki temu równie dobrze. Wypada być umartwionym.
Denerwuje się też stylem kobiet, przez Tomka nazywanym roboczo „jeszcze dzisiaj nie usiadłam”.
– Jest źle i ma być źle. A ja nigdy nie wypocznę. Uwewnętrzniony pracoholizm. Tymczasem mężczyzna może usiąść, wypić piwo i gapić się w telewizor. Nie za długo, ale może. Do tego kobieta nie może za bardzo o sobie dbać.
(Mama Tomka gardzi kobietami, które zawsze mają zrobione paznokcie – nie daj Boże, tipsy – i włosy, i noszą drogie ciuchy).
Poza tym – zwłaszcza kobiety – wszystko muszą robić szybko. Najlepiej kilka czynności naraz.
– I ja to niestety przejąłem. Mówię do Marka, żeby obrał ziemniaki. Zanim on wstanie, zabierze się za to, szlag mnie trafia! Mija dziesięć sekund, a ja już nerwowo trzepię talerzami. I ja też staram się robić trzy rzeczy jednocześnie. Nie wyobrażam sobie, że siedzę i tylko obieram. Rach, ciach, musi być zrobione.
O czym Tomek ostatnio najczęściej myśli? Że w życiu jego rodziny na wsi nie ma miejsca na przyjemność.
– Jak tylko próbuję obracać na korzyść coś, co oni przedstawiają w czarnych barwach, traktują to jak atak.
No i Tomek denerwuje się tym wiecznym rozpamiętywaniem złej przeszłości, bo przecież nic dobrego się nie wydarzyło. Albo wracaniem do dobrej historii, o ile wszystko źle się skończyło.
– Może dlatego, że w ich życiu nie dzieje się zbyt wiele? Wychowali dzieci, te dzieci nie są już w stanie dostarczać im tematów, bo one same jeszcze nie mają dzieci. Ślub to jest wydarzenie, ewentualnie chrzciny. Inaczej nie ma o czym mówić.
Jego rodzice nie mają przyjaciół. Rodzina jest najważniejsza. Znajomi to strata czasu.
JAK TOMEK MUSIAŁ SZYBKO
– To żadna nowość: inteligenci szalenie praktyczni nie są. Przynajmniej ci prawdziwi, bo brzydzą się biznesem. A ci tacy mniej prawdziwi, inteligenccy od niedawna, radzą sobie lepiej.
U nas to oczywiste, że po studiach natychmiast zaczynamy na siebie zarabiać. Albo najlepiej jeszcze wcześniej. Nie umiem się utożsamić z osobami, które do trzydziestki nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić. Z całym szacunkiem, ale wydaje mi się, że gdybym ja próbował w jednym, drugim, trzecim miejscu, to w końcu ktoś by mnie gdzieś zatrzymał. A z nimi się tak nie dzieje, pracują za darmo albo nie pracują wcale. Inna sprawa, że my musimy szybko, a oni mogą się bujać. Rodzice są na miejscu, mieszkanie jest na miejscu, wszystko jest. U nas nie ma czegoś takiego. Już na studiach mówią ci: znajdź sobie coś, przecież możesz się uczyć i dorabiać. Spotykają się na tych grobach i muszą coś sobie opowiedzieć. A co mają opowiedzieć? Że dziecko nadal studiuje? Mało.
CO TOMEK MYŚLI O PIENIĄDZACH
– Moje pierwotne podejście do pieniędzy było bardzo małomiasteczkowe: robić cokolwiek, z czego będą pieniądze. Nawinęło mi się jakieś ogłoszenie, więc na nie odpowiedziałem, po czym zacząłem się tym zajmować. To mogło być cokolwiek. Mogłem na przykład sprzedawać ogórki. Ale na szczęście sprzedawałem książki. A studia wybrałem, bo słyszałem, że są dobre. Że niosą ze sobą jakiś prestiż. Tym sposobem zacząłem studiować zarządzanie. Teraz, jak komuś o tym mówię, czuję się zażenowany.
METODA TOMKA NA STWORZENIE KOMPLEKSU
Być może nie byłoby kompleksów Tomka, gdyby nie dwie osoby – jego były szef i teraźniejszy chłopak. Metodą szefa (inteligentny, ale nietaktowny) było mówienie o brakach prosto w twarz.
– Wszyscy w jego firmie byli głupsi od niego. Gdyby to był intelektualista pogodzony ze sobą, to nie dawałby mi odczuć, że wie więcej, tylko w dyskretny sposób pchałby mnie w różne kierunki, pokazując różne rzeczy, ucząc. Ale on lubił tą przewagę i używał argumentów, które trafiały do mnie w bardzo nieprzyjemny sposób. Choć jednocześnie skłaniały do przemyśleń, czyli przyspieszyły mój rozwój. Ale jak już raz zdasz sobie sprawę ze swoich braków, to zaczniesz je zauważać także w innych przypadkach. Jak ktoś zaszczepi w tobie poczucie niższości, to ono zacznie się uwydatniać w różnych innych sytuacjach – opowiada Tomek.
Na przykład towarzyskich i uczuciowych.