- promocja
Zagadka salamandry - ebook
Zagadka salamandry - ebook
"Zagadka salamandry" Tom 1 serii CLUE - Kryminałów dla dzieci autorstwa bestsellerowego autora norweskich kryminałów dla dorosłych
Cecilia Gaathe mieszka w pensjonacie Perła nad idylliczną zatoką Skutebukta. Razem ze swoimi przyjaciółmi, Leo, Une i psem Egonem, odkrywa, że w szacownym pensjonacie, którego właścicielem i zarządcą jest jej ojciec, zatrzymało się kilku podejrzanych typów. Czy mają oni jakiś związek z mężczyzną, którego ciało woda wyrzuciła na pobliską plażę?
CLUE to seria minipowieści kryminalnych dla młodych czytelników. CLUE to angielskie słowo oznaczające wskazówkę lub trop prowadzący d rozwiązania zagadki. CLUE to również pierwsze litery imion czworga bohaterów serii: Cecilii, Leo, Une i psa Egona.
Cecilia Gaathe mieszka w pensjonacie „Perła” razem ze swoim ojcem, Alanem W. Gaathe, który jest jego właścicielem i dyrektorem. Matka Cecilii, Iselin, w niewyjaśnionych okolicznościach utopiła się zeszłego lata w wodach Zatoki Okrętów.
Leo Bast właśnie wprowadził się nad Zatokę Okrętów. Mieszka razem ze swoją matką Rebekką, która niedawno objęła stanowisko kierownika pensjonatu. Rodzice Leo są rozwiedzeni. Ojciec jest dziennikarzem i mieszka na stałe w Dubaju.
Une Flaker od urodzenia mieszka w starym domu pilota morskiego we wschodniej części Zatoki Okrętów razem z rodzicami i dwoma braćmi. Ojciec jest rybakiem, a matka nauczycielką w szkole w mieście.
Egon jest psem Une. Swoje imię zawdzięcza temu, że jest uparty, robi, co chce i ma rozbuchane ego. Sięga Une do kolan, ma brązową kręconą sierść, długi ogon i mokry pysk. Jest mieszańcem, ale niektórzy twierdzą, że w jego żyłach płynie krew psa policyjnego.
Akcja wszystkich części toczy się nad Zatoką Okrętów i w Pensjonacie „Perła”. Pensjonat zbudował prapradziadek Cecilii ponad sto lat temu. Wówczas goście przypływali parowcem do nabrzeża głębokowodnego lub przyjeżdżali pociągiem do miasta, a dalszą drogę pokonywali bryczką. Podczas drugiej wojny światowej posiadłość przejęli Niemcy. W budynku kwaterowali nazistowscy oficerowie. Później pensjonat wielokrotnie zmieniał właścicieli aż do czasu, gdy rodzice Cecilii odkupili go, wyremontowali i zaczęli wynajmować pokoje gościom.
Każda z części serii CLUE ma podbudowę filozoficzną. Aby móc rozwiązać zagadki kryminalne, Cecilia, Une i Leo muszą nauczyć się myśleć w taki sam sposób jak najwybitniejsi filozofowie świata.
Jørn Lier Horst (ur. 27.02.1970) to norweski pisarz i dramaturg; do września 2013 pracował jako szef wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold, obecnie jest pełnoetatowym pisarzem. Studiował kryminologię, filozofię i psychologię. Jest autorem przedstawień dla Teater Ibsen; od dwóch lat ukazują się również jego powieści kryminalne w tzw. serii CLUE, przeznaczone dla młodszych czytelników.
Horst zadebiutował w 2004 powieścią „Nøkkelvitnet” (Świadek koronny). Stworzył cykl powieści kryminalnych, w których głównym bohaterem jest William Wisting, policjant pracujący w Larviku. Jego powieść „PSY GOŃCZE” to najbardziej utytułowana i nagrodzona książka Horsta z serii o Williamie Wistingu. Otrzymała Nagroda Martina Becka 2014 (Nagroda Szwedzkiej Akademii Kryminału), Nagroda Szklanego Klucza 2013 (Najlepszy skandynawski kryminał) i Nagroda Rivertona 2012 (Najlepszy norweski kryminał). W Polsce ukazału się jeszcze "Jaskinioweic" i "Poza sezonem"
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64846-32-8 |
Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
MĘŻCZYZNA NA PLAŻY
Cecilia Gaathe nigdy wcześniej nie widziała martwego człowieka. Aż do tej pory.
Gdy w zeszłym roku zmarła jej matka, nie pozwolili Cecilii jej zobaczyć. To Stary Tim znalazł jej ciało wśród przybrzeżnych kamieni w pobliżu Ålodden. Cecilia słyszała, jak później opowiadał w pensjonacie, że to nie był miły widok. Że węgorze żerowały na jej zwłokach.
Mężczyzna leżał na brzuchu z twarzą zakopaną w piasku. Wodorosty i trawa morska owinęły się wokół jego ciała. Stopy wciąż leżały w wodzie, jakby mężczyzna zdołał wczołgać się na ląd i ugrzązł w piasku.
Widok sprawił, że serce podeszło jej do gardła. Czuła, że nie może oddychać. Zaczęła się trząść, jakby ktoś ją szarpał. Czuła, że drżą jej ręce i nogi, a nawet usta.
Zrobiła dwa kroki w tył, zamknęła oczy i odwróciła twarz.
– Nie żyje? – spytał ktoś stojący za jej plecami.
Obejrzała się za siebie. Stał tam chłopak. Był opalony, w jednej ręce trzymał słuchawki, a drugą przykładał do czoła, zasłaniając się przed ostrym porannym słońcem. Nie widziała dokładnie jego oczu, ale zauważyła, że był trochę wyższy od niej i mógł mieć trzynaście lat.
Przełknęła głośno ślinę i wstrzymała oddech.
– A jak myślisz? – odparła.
Głos jej się łamał i z trudem wymawiała poszczególne słowa.
Chłopak zrobił kilka kroków do przodu i stanął obok niej. Przekrzywił głowę, sprawiając, że Cecilia znowu przeniosła wzrok na ciało mężczyzny. Leżał z rękami rozłożonymi na boki, lekko podciągnięty rękaw kurtki odsłaniał wytatuowaną jaszczurkę.
– Sorry – powiedział nastolatek, zwijając przewód łączący słuchawki. – To było głupie pytanie.
Wyjął iPhone’a z kieszeni szortów.
– Powiadomiłaś już kogoś? – spytał.
Cecilia potrząsnęła głową.
Jednak zamiast zadzwonić, chłopak podniósł telefon i zrobił zdjęcie. Potem zbliżył się do ciała i zrobił kolejne zdjęcie.
– Nie powinieneś... – zaczęła Cecilia.
– Tak, tak – powiedział nieznajomy i zaczął wybierać numer.
– Do kogo dzwonisz?
– Do mamy – wyjaśnił. – Jest menedżerem pensjonatu – dodał, wskazując głową w głąb lądu.
Cecilia zrozumiała, kim jest ten obcy chłopak, i mocno zacisnęła usta. To jej matka zarządzała wcześniej pensjonatem. Po jej śmieci w ubiegłym roku ojciec próbował prowadzić hotel samodzielnie. Jesienią i zimą, gdy gości było niewielu, szło mu nieźle, ale przed sezonem letnim zmuszony był zatrudnić kogoś, kto przejąłby obowiązki należące kiedyś do jego żony.
Chłopak miał na imię Leo. Jego matka nazywała się Rebekka Bast. Leo i Rebekka Bast. Właśnie dzisiaj mieli przyjechać i zamieszkać w prywatnej części pensjonatu.
Cecilia słyszała, jak Leo rozmawia przez telefon o zmarłym mężczyźnie. Mówił pewnym, spokojnym głosem. Potem się rozłączył.
Fale wtaczały się na białą plażę i cofały powoli. Oblewały nogawki spodni mężczyzny, który leżał nieruchomo.
Cecilia starała się na niego nie patrzeć. Przeniosła wzrok na gładkie, zaokrąglone skały, które ciągnęły się po obu stronach zatoki. Kilka mew leniwie zataczało szerokie kręgi. Jakaś łódź rybacka płynęła w kierunku lądu. Wieczorem i nocą szalał sztorm, ale teraz morze było tak spokojne, że urwiska i bloki skalne w pobliżu latarni morskiej odbijały się w tafli wody.
Właściwie postanowiła, że nie będzie rozmawiać z tym nowym ani z jego matką, która przyjechała zarządzać pensjonatem. Widok zmarłego mężczyzny sprawił, że zmieniła zdanie.
– Jak myślisz, co mu się stało? – spytała.
Leo wzruszył ramionami. Jego ciemna krnąbrna grzywka kołysała się tam i z powrotem.
– Prawdopodobnie utonął – odpowiedział. – W tym miejscu już wcześniej zdarzały się utonięcia.
Cecilia nie skomentowała jego słów. Wiedziała aż za dobrze, że miał rację.
– Ale jak się tutaj znalazł? – spytała pospiesznie, zanim Leo zdążył powiedzieć coś więcej. – Kim był? I skąd pochodził?
Leo wbił w nią wzrok. Teraz mogła się przekonać, że jego oczy są wyraziste i zielone, z brązowymi cienkimi nitkami, które odchodziły od małych źrenic.
– Skąd niby mam to wiedzieć? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
* * *
Ojciec Cecilii był pierwszą dorosłą osobą, która zjawiła się na plaży. Przybiegł, dysząc ciężko. Gęste siwe włosy opadły mu na czoło. Przeczesał je palcami i poprawił okulary. Plakietka z nazwiskiem przyczepiona do jego piersi wisiała krzywo. „Alan W. Gaathe, dyrektor”.
Chwilę później nadeszła kobieta w spódnicy do kolan i w obcisłym swetrze, miała krótko obcięte jasne włosy. Wysokie obcasy sprawiły, że nie zdołała dotrzymać kroku ojcu Cecilii.
Alan Gaathe stał bezradnie i pocierał dłonią kark. Matka Leo zatrzymała się przed nimi. Spojrzała na zwłoki, po czym zwróciła się do nastolatków:
– Lepiej stąd idźcie – rozłożyła ręce, żeby zasłonić im widok.
Ojciec Cecilii był tego samego zdania.
– Przynieś prześcieradło z magazynu na bieliznę – polecił córce. – Potem możecie usiąść tam na górze – zaproponował, wskazując wał ziemny za plażą.
– Ale przecież to ja go znalazłam! – próbowała protestować Cecilia.
Ojciec objął ją ramieniem.
– Wiem o tym – powiedział. – Ale nie możemy pozwolić, żeby tak leżał na widoku.
Cecilia przytaknęła i pobiegła do pensjonatu.
Pół godziny później plaża była pełna ludzi. Wał ziemny, na który odesłał ich ojciec Cecilii, zapewniał im dobry widok. Słońce odbijało się od powierzchni wody i Cecilia musiała mrużyć oczy, żeby jej nie oślepiało.
Radiowóz policyjny wjechał aż na zalaną słońcem trawiastą równinę. Dwóch umundurowanych funkcjonariuszy stało po obu stronach białego prześcieradła, które przyniosła Cecilia. Jeden z nich rozmawiał z dziennikarzem. Przez ramię dziennikarza przewieszony był aparat fotograficzny. Również wielu gości pensjonatu zeszło na plażę. Wyraźnie przejęci, stali zbici w małe grupy. Byli tam także dozorca z żoną i kucharz Edgar. Christian Lasson, który mieszkał w Domu na Plaży, zjawił się w swoim poplamionym fartuchu malarskim. Stary Tim stał w pewnej odległości, opierając się obiema rękami na lasce, i obserwował to, co się działo na plaży.
Cecilia wstała. Brzegiem morza zbliżali się Une i jej ojciec. Podeszli do innych. Dziewczyna trzymała Egona na krótkiej smyczy. Pies wydał z siebie kilka pojedynczych szczeknięć, tak że wszyscy się odwrócili.
– Dokąd idziesz? – spytał Leo.
– Na dół, do Une.
Leo podniósł się i ruszył za nią.
Une miała dwanaście lat, piegi, brązowe kręcone włosy i dwóch braci: młodszego i starszego. Od zawsze mieszkali nad Zatoką Okrętów. Ich dom stał nieco wyżej od mola we wschodniej części zatoki.
Ojciec Une, Widar, był rybakiem. Miał na sobie solidną kurtkę przeciwdeszczową, golf i wodoszczelne, wysokie kalosze.
– Wrak łodzi znajduje się po zewnętrznej stronie Kamiennej Wysepki – powiedział do tych, którzy stali w pobliżu, i wskazał małą wyspę w głębi zatoki. – Uratowałby się, gdyby miał założony kapok, ale kamizelka leży obok wraku.
Jeden z policjantów podszedł do niego.
– Musiał rozbić się w ciemności o skały. W nocy szalał sztorm – ciągnął ojciec Une. – Bóg jeden wie, czego szukał w nocy w taką pogodę.
Cecilia rzuciła okiem na Kamienną Wysepkę. Nieszczęśliwy wypadek, pomyślała. Doszło do nieszczęśliwego wypadku. A jednak coś jej się nie zgadzało. Ślady stóp. Teraz zadeptali je gapie, ale wcześniej tam były. Ślady stóp pozostawione na piasku przez kogoś, kto był tutaj przed nią.
Ciąg dalszy w wersji pełnej