Zagadka zegara maltańskiego - ebook
Zagadka zegara maltańskiego - ebook
CLUE to seria minipowieści kryminalnych dla młodych czytelników. CLUE to angielskie słowo oznaczające wskazówkę lub trop prowadzący do rozwiązania zagadki. CLUE to również pierwsze litery imion czworga bohaterów serii: Cecilii, Leo, Une i psa Egona.
Jeden z największych sklepów jubilerskich w Oslo zostaje obrabowany. Sprawcy kradną niemal 20 kilogramów czystego złota, dużo cennej biżuterii oraz unikatowy zegar Zakonu Maltańskiego, który sam wart jest ponad 5 milionów koron. Złodzieje zostają zatrzymani, ale nie udaje się odzyskać całego łupu, między innymi słynnego zegara maltańskiego. Trop prowadzi do odrażającego Leviego Hildonena i zatoki Skutebukta.
CLUE to seria minipowieści kryminalnych dla młodych czytelników.
Cecilia Gaathe mieszka w pensjonacie „Perła” razem ze swoim ojcem, Alanem W. Gaathe, który jest jego właścicielem i dyrektorem. Matka Cecilii, Iselin, w niewyjaśnionych okolicznościach utopiła się zeszłego lata w wodach Zatoki Okrętów.
Leo Bast właśnie wprowadził się nad Zatokę Okrętów. Mieszka razem ze swoją matką Rebekką, która niedawno objęła stanowisko kierownika pensjonatu. Rodzice Leo są rozwiedzeni. Ojciec jest dziennikarzem i mieszka na stałe w Dubaju.
Une Flaker od urodzenia mieszka w starym domu pilota morskiego we wschodniej części Zatoki Okrętów razem z rodzicami i dwoma braćmi. Ojciec jest rybakiem, a matka nauczycielką w szkole w mieście.
Egon jest psem Une. Swoje imię zawdzięcza temu, że jest uparty, robi, co chce i ma rozbuchane ego. Sięga Une do kolan, ma brązową kręconą sierść, długi ogon i mokry pysk. Jest mieszańcem, ale niektórzy twierdzą, że w jego żyłach płynie krew psa policyjnego.
Akcja wszystkich części toczy się nad Zatoką Okrętów i w Pensjonacie „Perła”. Pensjonat zbudował prapradziadek Cecilii ponad sto lat temu. Wówczas goście przypływali parowcem do nabrzeża głębokowodnego lub przyjeżdżali pociągiem do miasta, a dalszą drogę pokonywali bryczką. Podczas drugiej wojny światowej posiadłość przejęli Niemcy. W budynku kwaterowali nazistowscy oficerowie. Później pensjonat wielokrotnie zmieniał właścicieli aż do czasu, gdy rodzice Cecilii odkupili go, wyremontowali i zaczęli wynajmować pokoje gościom.
Każda z części serii CLUE ma podbudowę filozoficzną. Aby móc rozwiązać zagadki kryminalne, Cecilia, Une i Leo muszą nauczyć się myśleć w taki sam sposób jak najwybitniejsi filozofowie świata.
Jørn Lier Horst (ur. 27.02.1970) to norweski pisarz i dramaturg; do września 2013 pracował jako szef wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold, obecnie jest pełnoetatowym pisarzem. Studiował kryminologię, filozofię i psychologię. Jest autorem przedstawień dla Teater Ibsen; od dwóch lat ukazują się również jego powieści kryminalne w tzw. serii CLUE, przeznaczone dla młodszych czytelników.
Horst zadebiutował w 2004 powieścią „Nøkkelvitnet” (Świadek koronny). Stworzył cykl powieści kryminalnych, w których głównym bohaterem jest William Wisting, policjant pracujący w Larviku.
Powieść „PSY GOŃCZE” to najbardziej utytułowana i nagrodzona książka Horsta z serii o Williamie Wistingu. Otrzymała Nagroda Martina Becka 2014 (Nagroda Szwedzkiej Akademii Kryminału), Nagroda Szklanego Klucza 2013 (Najlepszy skandynawski kryminał) i Nagroda Rivertona 2012 (Najlepszy norweski kryminał). W Polsce ukazału się jeszcze "Jaskinioweic" i "Poza sezonem"
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64846-33-5 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Leo Bast właśnie wprowadził się nad Zatokę Okrętów. Mieszka razem ze swoją matką Rebekką, która niedawno objęła stanowisko kierownika pensjonatu. Rodzice Leo są rozwiedzeni. Ojciec jest dziennikarzem i mieszka na stałe w Dubaju.
Une Flaker od urodzenia mieszka w starym domu pilota morskiego we wschodniej części Zatoki Okrętów razem z rodzicami i dwoma braćmi. Ojciec jest rybakiem, a matka nauczycielką w szkole w mieście.
Egon to pies Une. Swoje imię zawdzięcza temu, że jest uparty, robi, co chce, i ma rozbuchane ego. Sięga Une do kolan, ma brązową kręconą sierść, długi ogon i mokry pysk. Jest mieszańcem, ale niektórzy twierdzą, że w jego żyłach płynie krew psa policyjnego.
Pensjonat „Perła”
Pensjonat zbudował prapradziadek Cecilii ponad sto lat temu. Wówczas goście przypływali parowcem do nabrzeża głębokowodnego lub przyjeżdżali pociągiem do miasta, a dalszą drogę pokonywali bryczką. Podczas drugiej wojny światowej posiadłość przejęli Niemcy. W budynku kwaterowali nazistowscy oficerowie. Później pensjonat wielokrotnie zmieniał właścicieli aż do czasu, gdy rodzice Cecilii odkupili go, wyremontowali i zaczęli wynajmować pokoje gościom. Cecilia z ojcem i Leo z matką mieszkają na pierwszym piętrze w prywatnej części pensjonatu. Nad budynkiem króluje wolno stojąca wieża.1
NOCNE STRACHY
Cecilię Gaathe obudził jakiś dźwięk. Nie była pewna, co dokładnie słyszała, wiedziała tylko, że coś ją obudziło.
Stary dom jest źródłem wielu dźwięków. Trzeszczy drewniana podłoga, szumi woda w rurach, goście pensjonatu, którzy późno wracają do swoich pokojów, również potrafią wyrwać ze snu. Cecilia była przyzwyczajona do nocnych odgłosów, ale tym razem to było coś innego. Jakiś obcy dźwięk.
Nie wiedziała, która jest godzina, ale domyślała się, że musi być środek nocy. Roleta w oknie była zaciągnięta, lecz jak tylko zaczynało świtać, blask słońca wdzierał się do pokoju z obu jej stron. Tymczasem teraz pokój tonął w ciemnościach i jedynie wąska strużka światła biegnąca spod drzwi małej łazienki sprawiała, że widać było zarys mebli.
Wczoraj Cecilia długo nie mogła zasnąć. Przez tamto zdjęcie. Przez zdjęcie matki, która zginęła ubiegłego lata. Dostała je od Ebby, która była jednym z ich stałych gości i uczestniczyła w zeszłorocznym święcie, gdy Iselin Gaathe widziano żywą po raz ostatni. Na zdjęciu matka wyglądała dokładnie tak, jak Cecilia ją zapamiętała: piękna i uśmiechnięta. A zaledwie kilka minut później zaginęła bez śladu.
Nikt nie wiedział, co naprawdę wydarzyło się tamtego wieczoru, a zdjęcie podarowane przez Ebbę jeszcze bardziej wszystko zagmatwało. Cecilia nie powiedziała nikomu, że na fotografii matka ma na sobie inną suknię niż ta, w której ją po tygodniu odnaleziono.
Znowu ten dźwięk. Dobiegał z zewnątrz. Głuchy odgłos, jakby ktoś stąpał ciężko po trawie w ogrodzie. Po chwili dźwięk ucichł.
Cecilia leżała nieruchomo, wytężając słuch. Gdzieś w oddali szczekał pies, ale poza tym panowała cisza.
Nie lubiła tego pokoju. Pokoju numer 118. Był całkiem zwyczajny, ale znajdował się na tyłach budynku i z jego okien nie roztaczał się widok na morze, o który prosili wszyscy goście. Jej pokój był położony w prywatnej części pensjonatu i sąsiadował z sypialnią ojca, małym salonem i ich własną kuchnią, ale ponieważ większość pokoi gościnnych została wyremontowana, ojciec postanowił teraz odnowić ich prywatne pokoje. Ściany i sufity zostały zerwane i wszędzie stały puszki z farbą. Dopóki trwał remont, musieli spać gdzieś indziej. Ona dostała pokój 118, a ojciec zamieszkał po drugiej stronie korytarza, w pokoiku, który był jeszcze mniejszy od jej lokum.
Jedyną zaletą pokoju 118 było to, że miał drzwi prowadzące na małą werandę, z której można było zejść do ogrodu. Poza tym Cecilia dysponowała własną łazienką, dzięki czemu rano, gdy wstawała, by przygotować śniadanie dla gości, mogła prosto spod prysznica iść do pracy. To był zresztą powód, z którego nie nocowała w swoim ulubionym pokoju na wieży. Znajdował się na samej górze, a jego okna wychodziły na wszystkie strony świata. Czuła się w nim wolna jak ptak. To właśnie tam przesiadywała całymi godzinami, a na noc przenosiła się do pokoju w prywatnej części budynku – czy jak teraz: do ciasnego, anonimowego pokoju numer 118.
Przełknęła ślinę, nabrała powietrza i wstrzymała oddech. Czy drzwi do ogrodu były zamknięte na klucz?
Próbowała to sobie przypomnieć, ale nie była w stanie zebrać myśli. Wtedy znowu usłyszała jakieś dźwięki dobiegające z zewnątrz. Tym razem był to odgłos kroków, po którym nastąpiło skrobanie w ścianę.
Cecilia bezszelestnie wsunęła się głębiej pod kołdrę. Może to wyobraźnia płata mi figle, pomyślała, próbując stłumić lęk. Ostatnio tak wiele się wydarzyło. Wspomnienia często powracały do niej w snach. Nie chodziło wyłącznie o śmierć matki, ale również o to, co się stało po tym, jak kilka tygodni temu znalazła na plaży martwego mężczyznę. Gdy wieczorem zamykała oczy, wciąż go widziała, zimnego i sztywnego, z salamandrą wytatuowaną na bladym ramieniu.
Znowu ten dziwny dźwięk.
Napięła mięśnie gardła, żeby przełknąć ślinę, ale za bardzo zaschło jej w ustach.
Jeśli rzeczywiście ktoś chodził po ogrodzie, kim był i czego chciał? Oczywiście mógł to być zwykły włamywacz, ale równie dobrze mógł to być ktoś, kto chciał się na niej zemścić. Martwy mężczyzna z plaży, który tak często pojawiał się w jej snach, nie działał sam, a ona, Une i Leo zadbali o to, żeby policja ujęła pozostałych członków grupy z wytatuowaną na ramieniu salamandrą.
Myśl o zemście została wyparta przez inną.
To mogło mieć związek z matką. Po tym, jak Ebba podarowała Cecilii fotografię, na której matka dziewczynki miała na sobie inną suknię, Cecilia nabrała jeszcze większej pewności, że śmierć matki nie nastąpiła wskutek nieszczęśliwego wypadku, jak twierdziła policja. Bo po co matka miałaby ni z tego, ni z owego wyjść z przyjęcia, które sama zorganizowała? I po co miałaby się przedtem przebierać?
Cecilia odgoniła od siebie te myśli. „Zwierzę” – wpadło jej nagle do głowy. Niepokojące dźwięki mogła wydawać sarna, która wyszła z lasu i pasła się teraz w ich ogrodzie. Gdy wcześnie rano Cecilia wstawała do pracy, widywała je czasem w pobliżu pensjonatu. Niekiedy podchodziły aż do jabłoniowego sadu.
Leżała nieruchomo ze wzrokiem utkwionym w drzwi werandy. Jak zwykle przed spaniem otworzyła je na oścież, żeby wywietrzyć pokój. Wpuścić świeży zapach lata, jak mówiła matka. W tym czasie Cecilia spacerowała boso po mokrej od rosy trawie, a potem wytarła stopy o matę i weszła do środka. Zamknęła za sobą drzwi, ale czy przekręciła klucz w zamku? To była jedna z tych codziennych, rutynowych czynności, które trudno zapamiętać lub odróżnić od siebie. Zwykle zamykała drzwi na klucz, ale czy zrobiła to poprzedniego wieczoru?
Nasłuchiwała, lecz teraz na dworze panowała cisza. Przeniosła wzrok z drzwi na telefon komórkowy, który leżał na stoliku nocnym. Komórka była wyłączona. Cecilia nie zaryzykowała i nie wyciągnęła ręki, żeby ją włączyć. Jej ojciec spał w pokoju po drugiej stronie korytarza. Prawdopodobnie obudziłby się, gdyby krzyknęła wystarczająco głośno, ale nie mogła się do tego zmusić. Leżała, wytężając słuch, jednak nie słyszała nic poza własnym oddechem. I wtedy nagle!
Drewniana weranda zatrzeszczała.
Serce Cecilii zaczęło bić jak oszalałe. Zupełnie opadła z sił. Trzęsła się, jakby z zimna, i jednocześnie oblewała potem, jakby było jej gorąco.
Teraz była pewna. Ktoś był na werandzie. Ktoś stał przed drzwiami.
Otworzyła usta, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Ktoś powoli nacisnął klamkę.
Ciąg dalszy w wersji pełnej