Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zaginiony footbalista. The Adventure of the Missing Three-Quarter - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zaginiony footbalista. The Adventure of the Missing Three-Quarter - ebook

Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition.

W przeddzień meczu piłkarskiego zaginął prawy skrzydłowy Godfrey Staunton. Kapitan drużyny posądza drużynę przeciwnika o porwanie w celu wpłynięcia na wynik rozgrywek. Wuj sportowca lord Mount-James jest bogaty, lecz bardzo skąpy, zatem porwanie dla okupu można wykluczyć. Holmes i doktor Watson wyruszają do hotelu, w którym ostatni raz widziano Stauntona. Według portiera piłkarz opuścił hotel w pośpiechu, po otrzymaniu listu, przed wyjściem wysłał do kogoś inny list. Na poczcie Holmes zdobywa wiadomość, że list skierowany był do sławnego lekarza, dr. Armstronga. Jest to dziwne, gdyż Staunton znany był zawsze z dobrego zdrowia. (za Wikipedią).

 

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7950-635-4
Rozmiar pliku: 72 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zaginiony footbalista

Byliśmy przyzwyczajeni do otrzymywania zagadkowych telegramów. Ale jeden z nich szczególnie utkwił mi w pamięci, gdyż wprowadził Holmesa w pewne zakłopotanie. Było to jednego ponurego poranka w lutym, przed jakimi ośmiu laty. Telegram adresowany był do niego i brzmiał.

„Proszę mnie oczekiwać. Straszne nieszczęście. Zginął najważniejszy człowiek; jutro niezbędny“. –

Overton.

– Ma zwyczajną pieczątkę i nadany jest o godzinie dziesiątej, minut trzydzieści sześć rzekł mój przyjaciel – przeczytawszy go kilkakrotnie.

– Pan Overton był widocznie bardzo zmięszany, gdy go wysyłał. No, spodziewam się, że sam zaraz tu przybędzie, a wtedy dowiemy się wszystkiego. Tymczasem przeglądnę „Times“. W tych nudnych czasach przyjąłbym chętnie i najmniejszą sprawę.

Rzeczywiście, już oddawna nie mieliśmy żadnego odpowiedniego zajęcia. A ja obawiałem się tych okresów bezczynności. Przyjaciel mój miał bowiem usposobienie tak czynne, że brak pracy stawał się dla niego niebezpiecznym. W ciągu lat, powoli, odzwyczaiłem go od używania środków narkotycznych, które o mało go całkiem nie zniszczyły. Wiedziałem wprawdzie, że w zwykłych warunkach nie odczuwa potrzeby tych niebezpiecznych trucizn; lecz nieprzyjaciel nie zginął: był tylko uśpiony, l wiedziałem też z doświadczenia, że ten sen nie był głęboki, a przebudzenie było bardzo bliskie w okresie bezczynności. Wtedy malowało się wielkie przygnębienie na tej ascetycznej twarzy, a jego niezgłębione oczy patrzały przed siebie w tępem zamyśleniu. To też błogosławiłem owego pana Overtona, kimkolwiek był, ponieważ swem dziwacznem zawiadomieniem przerwał tę niepokojącą ciszę, która była dla przyjaciela niebezpieczniejsza, niż wszystkie burze jego ruchliwego życia.

Nadawca depeszy nie długo dał na siebie czekać. Pan Cyryl Overton z Trinity College w Cambridge był młodym człowiekiem olbrzymiego wzrostu. Kościec miał ogromny, a muszkuły do tego odpowiednie. Jego szerokie bary wypełniły całkiem nasze drzwi. Przytem miał ładną i sympatyczną twarz, na której jednak teraz na pierwszy rzut oka widać było niepokój.

– Pan Sherlock Holmes?

Mój przyjaciel skłonił się.

– Przyjeżdżam właśnie ze Scotland Yard, panie Holmes. Mówiłem z inspektorem Hopkinsem. Radził mi zwrócić się do pana. Powiedział, że jego zdaniem, wypadek ten nadaje się raczej dla pana niż dla rządowej policji. Gdyby mi pan mógł pomóc... Jestem w fatalnem położeniu...

– Proszę siadać i opowiedzieć, o co idzie.

– To straszne, panie Holmes, to wprost straszne! Dziwię się, że mi jeszcze włosy nie posiwiały. Godfrey Staunton – słyszał pan o nim, naturalnie? Cała partja na nim stoi. Wolałbym stracić trzech innych zamiast niego. Żaden nie może się z nim równać. On jest głównym graczem i prowadzi cały atak. Cóż ja teraz zrobię? Proszę mi poradzić panie Holmes. Mamy wprawdzie jeszcze Moorhouse’a, pierwszego z rezerwy, ale ten ma tylko połowę trainingu. Ma nawet dobrą nogę, ale brak mu potrzebnej rozwagi. Ach, Morton, albo Johnson, ci sławni footbaliści oxfordcy, pobiliby go na głowę. A Stevenson byłby dość dobry, ale jest niezbędny na swojem obecnem stanowisku. Tak, panie Holmes, jesteśmy zgubieni, jeśli pan nam nie pomoże odszukać Godfreya Stauntona.

Holmes z zainteresowaniem słuchał Overtona. Widocznie bawiły go nadzwyczajne przejęcie i powaga mówiącego, jakoteż podkreślenie każdego poszczególnego punktu przez potężne uderzanie się w kolano.

Gdy gość nasz skończył opowiadanie, Holmes zdjął z półki tom leksykonu, który sam sobie ułożył. Szukał pod literą S. Pierwszy raz w życiu szukał napróżno w tem wyczerpującem dziele.

– Mam tu Artura H. Stauntona, obiecującego fałszerza pieniędzy – rzekł – Henryka Stauntona, którego zaprowadziłem na szubienicę, ale Godfrey Staunton... tego imienia nie znam. Kim i czem jest ten pan Staunton?

Teraz klient nasz zrobił zdziwioną minę.

– Ależ panie Holmes, myślałem, że pan wie wszystko! Jeśli pan nigdy nie słyszał o Godfreyu Stauntonie, to pan może nie zna i Cyrila Overtona?

Holmes z uśmiechem potrząsnął głową.

– Niesłychane – zawołał atleta. – Wszak ja byłem pierwszym zwycięzcą Anglji przeciw Walji i od roku jestem przewodniczącym akademickiego klubu footbalistów! Ale to nic, wobec Godfreya Stauntona, zwycięzcy z Cambridge, Blackheat i pięciu międzynarodowych matchów foodbalowych Boże drogi! Panie Holmes, gdzież pan właściwie żyje?

Holmes śmiał się z dziecinnego zdumienia młodego sportowca.

– Pan żyjesz w całkiem innym świecie niż ja, panie Overton. W przyjemniejszej i zdrowszej atmosferze. Mam stosunki w różnych sferach, ale mogę powiedzieć, że na szczęście nie w kołach miłośników sportu. Jest to dobry i zdrowy objaw siły wewnętrznej naszego narodu. Lecz pańskie niespodziane odwiedziny wskazują, że i w tym niezepsutym świecie możecie znaleźć zajęcie dla mnie. A więc proszę bardzo, mój kochany panie, niech mi pan teraz powoli, z zupełnym spokojem przedstawi cały stan rzeczy. I proszę mi powiedzieć, w czem mógłbym panu być pomocnym. Pańskie dotychczasowe opowiadanie jest trochę niejasne.

Pan Overton należał do ludzi, którzy lepiej umieją posługiwać się muszkułami niż mózgiem. Zrobił trochę zakłopotaną minę, ale powoli, niejasno i często się powtarzając, wydobył ze siebie, co następuje:

– Sprawa jest taka, jak pan słyszy, panie Holmes. Powiedziałem: jestem prezesem klubu footbalistów w mieście uniwersyteckiem, Cambridge, a Godfrey Staunton jest moim najlepszym graczem. Jutro gramy przeciw Oxfordowi i to tu w Londynie. Wczoraj przyjechaliśmy wszyscy i zamieszkaliśmy w hotelu Bentleya. O dziesiątej skontrolowałem, czy wszyscy członkowie udali się na spoczynek, bo uważam, że przed matchem gracze muszą się porządnie wyspać. Zamieniłem jeszcze parę słów z Godfreyem, zanim się położył do łóżka. Blady był i zdenerwowany. Pytałem go, co mu dolega. Powiedział, że nic wielkiego – głowa go trochę boli. Pożegnałem go i wyszedłem. Ale Godfrey bardzo mi się nie podobał.

Jeśli się ktoś źle czuje, a właśnie powinien skupić wszystkie siły, zwłaszcza, gdy jest główną osobą w grze – to cała sprawa może wziąć kiepski obrót dla drużyny z Cambridge. Pół godziny później powiedział mi portjer, że jakiś człowiek z rozwichrzoną brodą przyniósł list do Stauntona i czeka na dole.

Ponieważ jeszcze nie spał, zaniesiono mu ten list do pokoju. Godfrey przeczytał i padł na krzesło, jakby piorunem rażony. Portjer tak się przestraszył, że chciał lecieć po mnie, ale Godfrey go zatrzymał, poprosił o szklankę wody, a potem wstał. Zeszedł na dół, zamienił kilka słów z oddawcą listu i z nim razem odszedł. Gdy portjer spojrzał za nimi po raz ostatni, gonili ulicą na dół. Dziś rano pokój Godfreya był pusty, łóżko nienaruszone a wszystkie rzeczy leżały jeszcze tak, jak wczoraj wieczorem. Odszedł z nieznajomym, otrzymawszy jakąś niespodzianą wiadomość i od tej chwili nie słyszeliśmy o nim ani słowa. Nie wierzę, by jeszcze kiedy wrócił. Godfrey był wielkim miłośnikiem sportu. Nie byłby przerywał trainingu i nie opuszczałby swej drużyny w takiej chwili bez bardzo ważnego powodu. Takie mam przeczucie, że odszedł na zawsze i że go już nigdy więcej nie zobaczymy.

Holmes z wielką uwagą przysłuchiwał się temu dziwnemu opowiadaniu.

– Cóż pan potem uczynił? – zapytał na końcu.

– Telegrafowałem do Cambridge, by się do wiedzieć, czy tam o nim nie słyszeli. Odpowiedziano, że nikt go nie widział.

– Czy mógł jeszcze tego wieczora wrócić do Cambridge?

– Tak, jest jeszcze jeden nocny pociąg o kwadrans na dwunastą.

– Lecz nie przyjechał nim, o ile się pan z Cambridge dowiedziałeś?

– Nie, nikt go nie widział.

– Cóż pan później uczyniłeś?

– Depeszowałem do lorda Mount James.

Godfrey nie ma rodziców, a lord Mount-James jest jego najbliższym krewnym – jest zdaje mi się, jego wujem.

– Tak? To rzuca nowe światło na całą sprawę. Lord Mount-James jest jednym z najbogatszych ludzi w Anglji.

– Godfrey mi też o tem mówił.

– I pański przyjaciel był rzeczywiście tak blisko z nim spokrewniony?

– Tak, był jego spadkobiercą. A lord jest bliski ośmdziesiątki i oprócz tego ma silny artretyzm. Lecz Godfreyowi nie dawał ani halerza; jest strasznie skąpy. Ale po jego śmierci przecież wszystko przypadnie Godfreyowi.

– Czy otrzymał pan odpowiedź od lorda Mount-James.

– Nie.

– Z jakiego powodu miałby się pański przyjaciel udawać do lorda Mount-James?

– No, coś go gnębiło. To były troski materjalne. Możliwe, że i prosił o pomoc swego najbliższego bogatego krewnego, choć bardzo wątpię, czy udałoby mu się coś z niego wydobyć. Godfrey nie lubił starego. Nie byłby się zwrócił do niego, gdyby koniecznie nie był musiał.

– To można łatwo stwierdzić. Jeśli pański przyjaciel jest u swego wuja lorda Mount-James, będzie można wkrótce wyjaśnić, co znaczyła wizyta tego człowieka z rozwichrzoną brodą i dlaczego ów list zrobił na nim takie wrażenie.

Overton ścisnął głowę rękami i rzekł:

– Nic z tego nie rozumiem! To nieszczęście doprowadzi mnie jeszcze do pomieszania zmysłów.

– Ja dziś nie mam nic innego do czynienia i chętnie zajmę się pańską sprawą – rzekł Holmes, chcąc go uspokoić. – Radzę panu na wszelki wypadek urządzić match bez względu na owego młodego pana. Sam pan powiadasz, że tylko bardzo ważne przyczyny mogły go zmusić do odejścia w tych warunkach. Kto wie, czy te same ważne przyczyny nie zatrzymają go dłużej i nie będzie mógł na czas wrócić? Chodźmy razem do hotelu. Może dowiemy się czego nowego od portjera.

Holmes był mistrzem w obchodzeniu się z ludźmi prostymi. To też w krótkim czasie, siedząc w opuszczonym pokoju Stauntona, wydobył z portjera wszystko, cokolwiek ten mógł powiedzieć. Ów nocny gość nie był eleganckim panem, ani robotnikiem, był jak się wyraził portjer, „czemś w pośrodku“. Był to człowiek około pięćdziesięcioletni, z szpakowatą brodą i bladą twarzą. Ubrany był skromnie. Sam............The Adventure of the Missing Three-Quarter

We were fairly accustomed to receive weird telegrams at Baker Street, but I have a particular recollection of one which reached us on a gloomy February morning some seven or eight years ago and gave Mr. Sherlock Holmes a puzzled quarter of an hour. It was addressed to him, and ran thus:—

˝Please await me. Terrible misfortune. Right wing three-quarter missing; indispensable to morrow. — Overton.˝

˝Strand post-mark and dispatched ten-thirty-six,˝ said Holmes, reading it over and over. ˝Mr. Overton was evidently considerably excited when he sent it, and somewhat incoherent in consequence. Well, well, he will be here, I dare say, by the time I have looked through the Times, and then we shall know all about it. Even the most insignificant problem would be welcome in these stagnant days.˝

Things had indeed been very slow with us, and I had learned to dread such periods of inaction, for I knew by experience that my companion's brain was so abnormally active that it was dangerous to leave it without material upon which to work. For years I had gradually weaned him from that drug mania which had threatened once to check his remarkable career. Now I knew that under ordinary conditions he no longer craved for this artificial stimulus, but I was well aware that the fiend was not dead, but sleeping; and I have known that the sleep was a light one and the waking near when in periods of idleness I have seen the drawn look upon Holmes's ascetic face, and the brooding of his deep-set and inscrutable eyes. Therefore I blessed this Mr. Overton, whoever he might be, since he had come with his enigmatic message to break that dangerous calm which brought more peril to my friend than all the storms of his tempestuous life.

As we had expected, the telegram was soon followed by its sender, and the card of Mr. Cyril Overton, of Trinity College, Cambridge, announced the arrival of an enormous young man, sixteen stone of solid bone and muscle, who spanned the doorway with his broad shoulders and looked from one of us to the other with a comely face which was haggard with anxiety.

˝Mr. Sherlock Holmes?˝

My companion bowed.

˝I've been down to Scotland Yard, Mr. Holmes. I saw Inspector Stanley Hopkins. He advised me to come to you. He said the case, so far as he could see, was more in your line than in that of the regular police.˝

˝Pray sit down and tell me what is the matter.˝

˝It's awful, Mr. Holmes, simply awful! I wonder my hair isn't grey. Godfrey Staunton — you've heard of him, of course? He's simply the hinge that the whole team turns on. I'd rather spare two from the pack and have Godfrey for my three-quarter line. Whether it's passing, or tackling, or dribbling, there's no one to touch him; and then, he's got the head and can hold us all together. What am I to do? That's what I ask you, Mr. Holmes. There's Moorhouse, first reserve, but he is trained as a half, and he always edges right in on to the scrum instead of keeping out on the touch-line. He's a fine place-kick, it's true, but, then, he has no judgement, and he can't sprint for nuts. Why, Morton or Johnson, the Oxford fliers, could romp round him. Stevenson is fast enough, but he couldn't drop from the twenty-five line, and a three-quarter who can't either punt or drop isn't worth a place for pace alone. No, Mr. Holmes, we are done unless you can help me to find Godfrey Staunton.˝

My friend had listened with amused surprise to this long speech, which was poured forth with extraordinary vigour and earnestness, every point being driven home by the slapping of a brawny hand upon the speaker's knee. When our visitor was silent Holmes stretched out his hand and took down letter ˝S˝ of his commonplace book. For once he dug in vain into that mine of varied information.

˝There is Arthur H. Staunton, the rising young forger,˝ said he, ˝and there was Henry Staunton, whom I helped to hang, but Godfrey Staunton is a new name to me.˝

It was our visitor's turn to look surprised.

˝Why, Mr. Holmes, I thought you knew things,˝ said he. ˝I suppose, then, if you have never heard of Godfrey Staunton you don't know Cyril Overton either?˝

Holmes shook his head good-humouredly.

˝Great Scot!˝ cried the athlete. ˝Why, I was first reserve for England against Wales, and I've skippered the 'Varsity all this year. But that's nothing! I didn't think there was a soul in England who didn't know Godfrey Staunton, the crack three-quarter, Cambridge, Blackheath, and five Internationals. Good Lord! Mr. Holmes, where have you lived?˝

Holmes laughed at the young giant's naive astonishment.

˝You live in a different world to me, Mr. Overton, a sweeter and healthier one. My ramifications stretch out into many sections of society, but never, I am happy to say, into amateur sport, which is the best and soundest thing in England. However, your unexpected visit this morning shows me that even in that world of fresh air and fair play there may be work for me to do; so now, my good sir, I beg you to sit down and to tell me slowly and quietly exactly what it is that has occurred, and how you desire that I should help you.˝

Young Overton's face assumed the bothered look of the man who is more accustomed to using his muscles than his wits; but by degrees, with many repetitions and obscurities which I may omit from his narrative, he laid his strange story before us.

˝It's this way, Mr. Holmes. As I have said, I am the skipper of the Rugger team of Cambridge 'Varsity, and Godfrey Staunton is my best man. To-morrow we play Oxford. Yesterday we all came up and we settled at Bentley's private hotel. At ten o'clock I went round and saw that all the fellows had gone to roost, for I believe in strict training and plenty of sleep to keep a team fit. I had a word or two with Godfrey before he turned in. He seemed to me to be pale and bothered. I asked him what was the matter. He said he was all right — just a touch of headache. I bade him good-night and left him. Half an hour later the porter tells me that a rough-looking man with a beard called with a note for Godfrey. He had not gone to bed and the note was taken to his room. Godfrey read it and fell back in a chair as if he had been pole-axed. The porter was so scared that he was going to fetch me, but Godfrey stopped him, had a drink of water, and pulled himself together. Then he went downstairs, said a few words to the man who was waiting in the hall, and the two of them went off together. The last that the porter saw of them, they were almost running down the street in the direction of the Strand. This morning Godfrey's room was empty, his bed had never been slept in, and his things were all just as I had seen them the night before. He had gone off at a moment's notice with this stranger, and no word has come from him since. I don't believe he will ever come back. He was a sportsman, was Godfrey, down to his marrow, and he wouldn't have stopped his training and let in his skipper if it were not for some cause that was too strong for him. No; I feel as if he were gone for good and we should never see him again.˝

Sherlock Holmes listened with the deepest attention to this singular narrative.

˝What did you do?˝ he asked.

˝I wired to Cambridge to learn if anything had been heard of him there. I have had an answer. No one has seen him.˝

˝Could he have got back to Cambridge?˝

˝Yes, there is a late train — quarter-past eleven.˝

˝But so far as you can ascertain he did not take it?˝

˝No, he has not been seen.˝

˝What did you do next?˝

˝I wired to Lord Mount-James.˝

˝Why to Lord Mount-James?˝

˝Godfrey is an orphan, and Lord Mount-James is his nearest relative — his uncle, I believe.˝

˝Indeed. This throws new light upon the matter. Lord Mount-James is one of the richest men in England.˝

˝So I've heard Godfrey say.˝

˝And your friend was closely related?˝

˝Yes, he was his heir, and the old boy is nearly eighty — cram full of gout, too. They say he could chalk his billiard-cue with his knuckles. He never allowed Godfrey a shilling in his life, for he is an absolute miser, but it will all come to him right enough.˝

˝Have you heard from Lord Mount-James?˝

˝No.˝

˝What motive could your friend have in going to Lord Mount-James?˝

˝Well, something was worrying him the night before, and if it was to do with money it is possible that he would make for his nearest relative who had so much of it, though from all I have heard he would not have much chance of getting it. Godfrey was not fond of the old man. He would not go if he could help it.˝

˝Well, we can soon determine that. If your friend was going to his relative, Lord Mount-James, you have then to explain the visit of this rough-looking fellow at so late an hour, and the agitation that was caused by his coming.˝

Cyril Overton pressed his hands to his head. ˝I can make nothing of it,˝ said he.

˝Well, well, I have a clear day, and I shall be happy to look into the matter,˝ said Holmes. ˝I should strongly recommend you to make your preparations for your match without reference to this young gentleman. It must, as you say, have been an overpowering necessity which tore him away in such a fashion, and the same necessity is likely to hold him away. Let us step round together to this hotel, and see if the porter can throw any fresh light upon the matter.˝

Sherlock Holmes was a past-master in the art of putting a humble witness at his ease, and very soon, in the privacy of Godfrey Staunton's abandoned room, he had extracted all that the porter had to tell. The visitor of the night before was not a gentleman, neither was he a working man. He was simply what the porter described as a ˝medium-looking chap˝; a man of fifty, beard grizzled, pale face, quietly dressed. He seemed himself to be agitated. The porter had observed his hand trembling when he had held out the note. Godfrey Staunton had crammed the note into his pocket. Staunton had not shaken hands with the man in the hall. They had exchanged a few sentences, of which the porter had only distinguished the one word ˝time.˝ Then they had hurried off in the manner described. It was just half-past ten by the hall clock.

˝Let me see,˝ said Holmes, seating himself on Staunton's bed. ˝You are the day porter, are you not?˝

˝Yes, sir; I go off duty at eleven.˝

˝The night porter saw nothing, I suppose?˝

˝No, sir; one theatre party came in late. No one else.˝

˝Were you on duty all day yesterday?˝

˝Yes, sir.˝

˝Did you take any messages to Mr. Staunton?˝

˝Yes, sir; one telegram.˝

˝Ah! that's interesting. What o'clock was this?˝

˝About six.˝

˝Where was Mr. Staunton when he received it?˝

˝Here in his room.˝

˝Were you present when he opened it?˝

˝Yes, sir; I waited to see if there was an answer.˝

˝Well, was there?˝

˝Yes, sir. He wrote an answer.˝

˝Did you take it?˝

˝No; he took it himself.˝

˝But he wrote it in your presence?˝

˝Yes, sir. I was standing by the door, and he with his back turned at that table. When he had written it he said, 'All right, porter, I will take this myself.'˝

˝What did he write it with?˝

˝A pen, sir.˝

˝Was the telegraphic form one of these on the table?˝

˝Yes, sir; it was the top one.˝

Holmes rose. Taking the forms he carried them over to the window and carefully examined that which was uppermost.

˝It is a pity he did not write in pencil,˝ said he, throwing them down again with a shrug of disappointment. ˝As you have no doubt frequently observed, Watson, the impression usually goes through — a fact which has dissolved many a happy marriage. However, I can find no trace here. I rejoice, however, to perceive that he wrote with a broad-pointed quill pen, and I can hardly doubt that we will find some impression upon this blotting-pad. Ah, yes, surely this is the very thing!˝

He tore off a strip of the blotting-paper and turned towards us the a hieroglyphic.

Cyril Overton was much excited. ˝Hold it to the glass!˝ he cried.

˝That is unnecessary,˝ said Holmes. ˝The paper is thin, and the reverse will give the message. Here it is.˝ He turned it over and we read it.

˝So that is the tail end of the telegram which Godfrey Staunton dispatched within a few hours of his disappearance. There...........
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: