Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zagłada Pearl Harbor - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 lutego 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
12,99

Zagłada Pearl Harbor - ebook

Po 35 minutach rdzeń amerykańskiej Floty Pacyfiku przestał istnieć lub został unieruchomiony. Zatonęły „Arizona”, „Oklahoma” i „West Virginia”, tonęła „California”. „Maryland” i „Tennessee”, choć nie odniosły poważniejszych uszkodzeń, były ze wszystkich stron otoczone wrakami pancerników. „Pennsylvania” leżała w suchym doku, który jej dowódca kapitan Cooke kazał zatopić, aby uchronić okręt przed całkowitym zniszczeniem. W tej książce autor barwnie opisuje kulisy i przebieg japońskiego ataku.

Ten kolejny tomik z reaktywowanego legendarnego cyklu wydawniczego wydawnictwa Bellona przybliża czytelnikowi dramatyczne wydarzenia największych zmagań wojennych w historii; przełomowe, nieznane momenty walk; czujnie strzeżone tajemnice pól bitewnych, dyplomatycznych gabinetów, głównych sztabów i central wywiadu.

Kategoria: Katalog
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-17554-9
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PIĘĆ MINUT PRZED BURZĄ

Radio umil­kło gwał­tow­nie. Sie­dzący przy stole młody męż­czy­zna w mun­du­rze ofi­cera lot­nic­twa ner­wo­wym ruchem ręki prze­krę­cił gałkę wzmac­nia­cza. Był 2 grud­nia 1941 roku, godzina 7.55. Porucz­nik lot­nic­twa woj­sko­wego armii Sta­nów Zjed­no­czo­nych Ted Hil­ton z nie­cier­pli­wo­ścią ocze­ki­wał codzien­nego poran­nego komu­ni­katu. Co przy­nie­sie on dzi­siaj? Od tre­ści zawar­tej w sło­wach spi­kera zale­żało wiele w jego życiu. Jesz­cze pięć minut. Wypeł­niały je jak zwy­kle radiowe reklamy.

Porucz­nik Hil­ton wyj­rzał przez otwarte okno. Na beto­no­wych pasach star­to­wych lot­ni­ska stało w rów­nym sze­regu kil­ka­dzie­siąt naj­now­szych cięż­kich bom­bow­ców B-17 Fly­ing For­tress. Przy samo­lo­tach pra­co­wali mecha­nicy. Co chwila roz­le­gał się ogłu­sza­jący war­kot zapusz­cza­nych sil­ni­ków.

Porucz­nik Hil­ton zamknął okno. Bra­ko­wało jesz­cze trzech minut do momentu nada­nia komu­ni­katu o prze­biegu roko­wań ame­ry­kań­sko-japoń­skich, toczą­cych się już od wielu dni w Waszyng­to­nie pomię­dzy sekre­ta­rzem stanu Hul­lem a amba­sa­do­rami Nomura i Kurusu. Można było do tego czasu szybko prze­biec myślą wypadki ostat­nich dni.

Jesz­cze przed­wczo­raj byli razem z Janet w swym przy­tul­nym nowym domku na przed­mie­ściu Seat­tle. Wie­czo­rem jak zwy­kle czy­tali wspól­nie „Seat­tle Eve­ning Post”, śmie­jąc się z kary­ka­tur wystra­szo­nych, ści­śnię­tych szczyp­cami blo­kady ame­ry­kań­skiej Japoń­czy­ków. Potem Janet pochy­lona nad kalen­da­rzem długo wyszu­ki­wała imiona dla dziecka, któ­rego się spo­dzie­wali. Następ­nego dnia rano obu­dził go szar­piący, uparty dźwięk tele­fonu. Dyżurny ofi­cer zawia­da­miał, że o 9 rano u dowódcy odbę­dzie się odprawa ofi­cerów dywi­zjonu.

Przy­po­mniały mu się na chwilę prze­stra­szone oczy Janet. Czyżby już wów­czas miała prze­czu­cie?

Odprawa była krótka. Dowódca dywi­zjonu zawia­do­mił ich, że na sku­tek pogar­sza­ją­cych się sto­sun­ków ame­ry­kań­sko-japoń­skich dywi­zjon zostaje prze­rzu­cony na Fili­piny. Jesz­cze dziś eska­dry prze­lecą do bazy mary­narki wojen­nej w Barer­ton. W dniu 6 grud­nia odlot na Hawaje, skąd po uzu­peł­nie­niu paliwa nastąpi dal­szy prze­lot na Fili­piny.

Wyszedł ze sztabu klnąc cały świat, a w szcze­gól­no­ści dowódz­two lot­nic­twa. „Bez­sen­sowna bzdura” – myślał jesz­cze w kilka godzin póź­niej, idąc do samo­lotu. – „Prze­cież Japoń­czycy ni­gdy nie odważą się zaata­ko­wać Sta­nów Zjed­no­czo­nych”.

Tak jak porucz­nik Ted Hil­ton myślała tego dnia więk­szość Ame­ry­ka­nów.

Mia­rowe ude­rze­nia gongu oznaj­miły godzinę ósmą. Po pro­gno­zach pogody zna­jomy głos spi­kera roz­po­czął: „Pod­czas wczo­raj­szej wie­czor­nej kon­fe­ren­cji z dele­ga­cją japoń­ską..”..

Dziś komu­ni­kat róż­nił się zasad­ni­czo od wielu poprzed­nich. Wyni­kało z niego, że na ostat­nim posie­dze­niu dele­ga­tom udało się przy­naj­mniej czę­ściowo wyjść z impasu. Amba­sa­do­ro­wie Nomura i Kurusu zawia­do­mili, że ostat­nia nota sekre­ta­rza stanu Hulla z dnia 26 listo­pada jest stu­dio­wana z zain­te­re­so­wa­niem przez rząd gene­rała Tojo. Obec­nie ocze­kują instruk­cji i sądzą, że w naj­bliż­szych dniach będą mogli udzie­lić odpo­wie­dzi, która zado­woli tak naród ame­ry­kań­ski, jak i japoń­ski.

Porucz­nik Hil­ton wyłą­czył radio. „I po co był ten bzdurny alarm?” – pomy­ślał. – „Przy­da­łoby się, żeby ktoś zapła­cił za ben­zynę, którą wypa­li­li­śmy lecąc bez potrzeby z Seat­tle do Barer­ton”. Spo­koj­nym ruchem zapa­lił papie­rosa, wypusz­cza­jąc przed sie­bie duże, nie­bie­skie kłęby pach­ną­cego dymu. W myślach był już z powro­tem w Seat­tle, w domu, przy Janet…

W poło­żo­nym na prze­ciw­le­głym krańcu Sta­nów Zjed­no­czo­nych Waszyng­to­nie, w jed­no­stce noszą­cej kryp­to­nim OP-20-GY, tego samego dnia o godzi­nie 8.00 objął służbę porucz­nik mary­narki James O’Neilly.

Od samego rana był w świet­nym humo­rze. Dzień zapo­wia­dał się dosko­nale. O szó­stej spo­tka się znów z Eve­lyn. Przez chwilę zasta­na­wiał się, jaką by tu jej spra­wić przy­jem­ność. Wczo­raj była taka miła. Wie­czo­rem sie­dzieli bli­sko przy­tu­leni do sie­bie w samo­cho­dzie, a na wiel­kim ekra­nie wyła­nia­ją­cym się z ota­cza­ją­cej ich nocy toczyła się wojna. Oglą­dali naj­now­szą kro­nikę fil­mową.

Sza­lały pożary w śród­mie­ściu Lon­dynu, czołgi nacie­rały w pia­skach Zachod­niej Pustyni, huczały działa okrę­tów odpie­ra­ją­cych ataki nur­ku­ją­cych samo­lo­tów. „Stara, wiecz­nie skłó­cona Europa” – powie­dział James do Eve­lyn…

Jakby na potwier­dze­nie jego słów na ekra­nie wyro­sły syl­wetki potęż­nych okrę­tów idą­cych w szyku toro­wym po oce­anie. W oddali widać było smu­kłe palmy wybrzeży Oahu, żółty hory­zont sze­ro­kiej plaży. Pearl Har­bor strzegł bez­pie­czeń­stwa i pokoju Ame­ryki…

Porucz­nik O’Neilly został przed dwoma mie­sią­cami prze­nie­siony z krą­żow­nika „Bro­oklyn”, gdzie peł­nił służbę szefa łącz­no­ści radio­wej, do jed­nostki OP-20-GY, będą­cej spe­cjalną komórką kontr­wy­wiadu Urzędu Łącz­no­ści Mor­skiej Depar­ta­mentu Mary­narki USA.

Trudno mu było z początku przy­zwy­czaić się do pozor­nie bez­czyn­nego życia w Waszyng­to­nie.

Z regu­lar­no­ścią zegarka powta­rza­jąca się służba: 6 godzin noc­nych – 6 godzin dzien­nych, co drugą dobę. Ina­czej, roman­tycz­niej wyobra­żał sobie pracę ofi­cera kontr­wy­wiadu. Tym­cza­sem wszystko ogra­ni­czało się do nie­ustan­nego pro­wa­dze­nia nasłu­chu sta­cji o sygnale wywo­ław­czym XPAC. I do tego tyle środ­ków ostroż­no­ści! Wyda­wało mu się nawet nie­raz, że gdy idzie wie­czo­rem na spo­tka­nie z Eve­lyn, czę­sto towa­rzy­szy mu jakiś czło­wiek-cień.

Dziś od rana w ete­rze była cisza. Sta­cja XPAC mil­czała. Dopiero o godz. 10.12 porucz­nik O’Neilly usły­szał w słu­chaw­kach cha­rak­te­ry­styczny sygnał wywo­ław­czy. Natych­miast włą­czył auto­ma­tyczne urzą­dze­nie notu­jące. Na dłu­giej rolce bia­łego papieru szybko zaczęły nara­stać kre­ski i kropki nie­zro­zu­mia­łego, obcego szy­fru, który już tyle razy pra­gnął odgad­nąć.

W dwa­dzie­ścia minut póź­niej, w tym samym budynku koman­dor porucz­nik Can­ton z komórki OP-20-GZ włą­czył nie­zwy­kłą apa­ra­turę, która wyglą­dała na połą­cze­nie dużej maszyny do licze­nia i pisa­nia z radio­sta­cją.

Prze­su­wa­jąc powoli w pal­cach lewej ręki białą taśmę papieru, zapi­saną zna­kami alfa­betu Morse’a, koman­dor Can­ton prawą ręką roz­po­czął wystu­ki­wać klu­czem te same znaki. Jed­no­li­cie, czer­wo­nawo zaświe­ciły się w maszy­nie lampy elek­tro­nowe. Rów­no­cze­śnie roz­po­częły mia­rowo ude­rzać czcionki wiel­kiej kla­wia­tury. Na nawi­ja­ją­cej się taśmie jedna po dru­giej ukła­dały się pałeczki i kre­ski japoń­skiego alfa­betu…

Ści­śle tajny japoń­ski sys­tem łącz­no­ści został roz­szy­fro­wany przez kontr­wy­wiad ame­ry­kań­ski jesz­cze w końcu 1940 roku.

Od tej chwili nie było depesz dyplo­ma­tycz­nych prze­sy­ła­nych z Tokio do amba­sady japoń­skiej w Waszyng­to­nie lub wymie­nia­nych pomię­dzy poszcze­gól­nymi pla­ców­kami japoń­skimi, któ­rych treść nie byłaby znana dowódz­twu sił zbroj­nych i rzą­dowi Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

Roz­szy­fro­wany został nawet nie­zwy­kle skom­pli­ko­wany „Fio­le­towy kod”, słu­żący do prze­ka­zy­wa­nia naj­taj­niej­szych wia­do­mo­ści i pole­ceń.

„Fio­le­towy kod” róż­nił się tym od innych szy­frów, że do kodo­wa­nia i odko­do­wy­wa­nia konieczne było uży­cie spe­cjal­nej maszyny. Naukow­com ame­ry­kań­skim udało się nie tylko odkryć tajem­nicę kodu i usta­lić, że jest on maszy­nowo nada­wany i odczy­ty­wany. Odtwo­rzono rów­nież kon­struk­cję samej maszyny. Wkrótce Stany Zjed­no­czone posia­dały 6 maszyn pozwa­la­ją­cych na natych­mia­stowe odczy­ty­wa­nie depesz nada­wanych za pomocą „Fio­le­to­wego kodu”.

Nie pomo­gło Japoń­czy­kom rów­nież doko­ny­wa­nie co 24 godziny zmiany klu­cza szy­fru. „Fio­le­towy kod” był odczy­ty­wany rów­nie szybko przez amba­sady japoń­skie, jak przez komórki kontr­wy­wiadu armii i floty USA.

Kontr­wy­wiad ame­ry­kań­ski prze­chwy­ty­wał regu­lar­nie poda­wane drogą radiową tablice klu­czy na dany okres czasu. Rów­no­cze­śnie inży­nie­ro­wie i spe­cja­li­ści w dzie­dzi­nie szy­frów stwier­dzili, że klu­czem zmie­nia­ją­cym zna­cze­nie cyfr jest odpo­wied­nie usta­wie­nie mecha­ni­zmów maszyny.

Od tego momentu ofi­ce­ro­wie kontr­wy­wiadu USA nasta­wiali mecha­nizm maszyny „Fio­le­to­wego kodu” tego samego dnia i o tej samej godzi­nie, co urzęd­nicy szy­frowi w amba­sa­dach i posel­stwach japoń­skich roz­rzu­co­nych na obu pół­ku­lach świata.

O roz­dziale zbu­do­wa­nych maszyn zade­cy­do­wał oso­bi­ście pre­zy­dent Roose­velt. Po dwie maszyny otrzy­mały Depar­ta­ment Wojny i Depar­ta­ment Mary­narki, jedną, którą ukryto w pie­cza­rze na ska­li­stej wysepce Cor­re­gi­dor, gen. MacAr­thur na Fili­pi­nach. Szó­stą i ostat­nią maszynę prze­ka­zano na początku 1941 roku Wiel­kiej Bry­ta­nii.

Dla unik­nię­cia nie­po­trzeb­nego dublo­wa­nia wysił­ków, pro­wa­dze­nie nasłu­chu i odszy­fro­wy­wa­nie depesz nada­wa­nych przez Japoń­czy­ków za pomocą „Fio­le­to­wego kodu” roz­dzie­lone było rów­no­mier­nie pomię­dzy komórki kontr­wy­wiadu Depar­ta­mentu Wojny i Depar­ta­mentu Mary­narki. Każ­dej doby, która roz­po­czy­nała się od dnia parzy­stego, pro­wa­dził nasłuch, doko­ny­wał odszy­fro­wa­nia i dorę­cze­nia depesz odbior­com kontr­wy­wiad Depar­ta­mentu Wojny; każ­dego dnia nieparzy­stego pra­co­wał Depar­ta­ment Mary­narki.

Dziś był dzień nie­pa­rzy­sty.

Koman­dor porucz­nik Can­ton powoli zdjął rękę z przy­ci­sku klu­cza Morse’a i wyłą­czył maszynę. Umilkł ter­kot kla­wia­tury, zga­sły ogniki lamp radio­wych. Przed nim na biurku leżał duży zwój bia­łej papie­ro­wej taśmy zapi­sany fili­gra­no­wymi liter­kami japoń­skiego alfa­betu.

Koman­dor Can­ton prze­tarł oczy. Czuł się dzi­siaj bar­dzo zmę­czony. Ani jemu, ani Ito, jego pięk­nej żonie, nie słu­żył mokry i zimny tego­roczny gru­dzień. Widocz­nie zbyt długo miesz­kali w sło­necz­nym Tokio.

Przez 12 lat, począt­kowo jako pomoc­nik attaché mor­skiego, a póź­niej jako ofi­cer do spe­cjal­nych zle­ceń, Can­ton peł­nił służbę w sto­licy Japo­nii. Przez sze­reg lat bacz­nie obser­wo­wał rosnącą potęgę kraju Wscho­dzą­cego Słońca na morzu. Tam też poznał i poko­chał małą Japonkę o imie­niu Ito.

Dziś są już trzy lata po ślu­bie, a od dwóch lat miesz­kają w Waszyng­to­nie, gdzie Can­ton, jako pod­władny swego sta­rego zna­jo­mego z Dale­kiego Wschodu, koman­dora porucz­nika Kra­mera, pra­cuje w komórce tłu­ma­czeń szy­frów Urzędu Łącz­no­ści Mor­skiej Depar­ta­mentu Mary­narki.

Koman­dor Can­ton rów­nież słu­chał dzi­siaj o godzi­nie 8 radio­wego komu­ni­katu o sta­nie roko­wań ame­ry­kań­sko-japoń­skich. Oby­dwoje z Ito ucie­szyli się z zapew­nień amba­sa­do­rów Nomury i Kurusu o pozy­tyw­nym przy­ję­ciu noty sekre­ta­rza Hulla przez rząd Tojo. Gdy wycho­dził na służbę, Ito przy­tu­liła się do niego w hallu, szep­cząc mu do ucha: „Widzisz, nie będzie wojny i na twój urlop pole­cimy do Hono­lulu. Tak lubię plażę Waikiki”.

Na ścien­nym zega­rze powoli wybiła godzina 11. Koman­dor porucz­nik Can­ton, daleki w tej chwili myślami, pra­wie auto­ma­tycz­nie przy­stą­pił do tłu­ma­cze­nia hie­ro­gli­fów na język angiel­ski. Z każ­dym prze­tłu­ma­czo­nym wyra­zem jego twarz posęp­niała coraz bar­dziej. Po napi­sa­niu ostat­niego zda­nia odczy­tał cały tekst depe­szy. Brzmiał on tak:

– TOKIO (TOJO) DO AMBA­SADY, WASZYNG­TON, GRU­DZIEŃ 2, 1941, NR 867:

1. Spo­śród kodów tele­gra­ficz­nych uży­wa­nych w waszym urzę­dzie pozo­staw­cie tylko obec­nie uży­wany maszy­nowy oraz po jed­nej kopii kodu „O” (Oite) i kodu skró­tów (L). Wszyst­kie pozo­stałe kody znaj­du­jące się w waszym posia­da­niu natych­miast spal­cie.

2. Zaprze­stań­cie uży­wa­nia jed­nej maszyny kodo­wej i zniszcz­cie ją cał­ko­wi­cie.

3. Gdy wyko­na­cie oby­dwa powyż­sze pole­ce­nia, zade­pe­szuj­cie do mnie słowo „Haruna”.

4. W ten sam spo­sób postąp­cie ze wszyst­kimi poprzed­nimi depe­szami, z tymi, które obec­nie wycho­dzą bądź będą wycho­dzić i przy­cho­dzić oraz wszyst­kimi taj­nymi doku­men­tami.

5. Spal­cie rów­nież kody, które przy­wiózł wam ofi­cer szy­frowy Kosaka… Koniecz­ność utrzy­my­wa­nia łącz­no­ści z Mexico, o któ­rej dono­si­łem w mojej depe­szy nr 860, już nie ist­nieje.

Poni­żej leżał odpis okól­nika mini­stra spraw zagra­nicz­nych Japo­nii nr 2447. Naka­zy­wał on zaprze­stać natych­miast uży­wa­nia „Fio­le­to­wego kodu” pla­ców­kom w Lon­dy­nie, Hong­kongu, Sin­ga­pu­rze i Manili. Pole­cał także spa­le­nie wszyst­kich szy­frów z wyjąt­kiem „O” (Oite) i „L” pla­ców­kom w Manili, Kana­dzie, Pana­mie, na Kubie, Timo­rze, Sinora, Chien­mal, we wszyst­kich posia­dło­ściach bry­tyj­skich oraz na tery­to­riach Indii Holen­der­skich.

„A zatem wojna!” – bły­ska­wicą prze­mknęło przez mózg koman­dora Can­tona. Jako doświad­czony woj­skowy i dłu­go­letni pra­cow­nik służby dyplo­ma­tycz­nej wie­dział, że tego rodzaju pole­ce­nia mogą ozna­czać tylko ostat­nie przy­go­to­wa­nia. „Wojna ze Sta­nami Zjed­no­czo­nymi, Anglią i Holan­dią na Pacy­fiku!”. Świad­czył o tym dobór obszaru, na któ­rym pole­cono znisz­czyć szy­fry i tajne doku­menty.

Can­ton drżą­cymi ze zde­ner­wo­wa­nia rękami wło­żył trzy­na­ście odręcz­nie wyko­na­nych odpi­sów do spe­cjal­nych teczek. Klucz od nich posia­dali tylko on i odbiorcy depesz – naj­wyżsi dostoj­nicy pań­stwowi oraz dowódcy armii i floty USA. W tej chwili nerwy na moment odmó­wiły mu posłu­szeń­stwa. Usiadł w głę­bo­kim fotelu i przy­mknął oczy. Pod zamknię­tymi powie­kami przez skrawki sekund doj­rzał zasnute ogniem i dymem wybrzeże Oahu i opu­sto­szałą, uro­czą plażę Waikiki, na któ­rej Ito chciała spę­dzić tego­roczny urlop.MILCZĄCA FLOTA

W chwili gdy porucz­nik lot­nic­twa armii Sta­nów Zjed­no­czo­nych Ted Hil­ton w dniu 2 grud­nia wyłą­czył radio po wysłu­cha­niu poran­nego komu­ni­katu, koman­dor Gishiro Minra, ofi­cer nawi­ga­cyjny lot­ni­skowca „Akagi”, ukoń­czył nano­sze­nie namia­rów na mapę.

Było kil­ka­na­ście minut po pół­nocy czasu hawaj­skiego, któ­rym zespół japoń­ski posłu­gi­wał się już od sze­regu dni. Koman­dor Minra spie­szył się. Pozo­stało mu zale­d­wie kilka godzin. Musiał jesz­cze okre­ślić poło­że­nie geo­gra­ficzne, prze­ka­zać je innym okrę­tom zespołu, usta­lić kursy i szyb­kość dla poszcze­gól­nych jed­no­stek. Przy tej pogo­dzie nie było to łatwym zada­niem.

Na pół­noc­nym Pacy­fiku już od kilku dni trwał sztorm. Burz­liwe morze i gęsta mgła utrud­niały obser­wa­cję gwiazd. Okręty prze­dzie­ra­jąc się przez wie­lo­pię­trowe fale, łamały nie­ustan­nie naka­zany szyk.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: