Zagłada Pearl Harbor - ebook
Zagłada Pearl Harbor - ebook
Po 35 minutach rdzeń amerykańskiej Floty Pacyfiku przestał istnieć lub został unieruchomiony. Zatonęły „Arizona”, „Oklahoma” i „West Virginia”, tonęła „California”. „Maryland” i „Tennessee”, choć nie odniosły poważniejszych uszkodzeń, były ze wszystkich stron otoczone wrakami pancerników. „Pennsylvania” leżała w suchym doku, który jej dowódca kapitan Cooke kazał zatopić, aby uchronić okręt przed całkowitym zniszczeniem. W tej książce autor barwnie opisuje kulisy i przebieg japońskiego ataku.
Ten kolejny tomik z reaktywowanego legendarnego cyklu wydawniczego wydawnictwa Bellona przybliża czytelnikowi dramatyczne wydarzenia największych zmagań wojennych w historii; przełomowe, nieznane momenty walk; czujnie strzeżone tajemnice pól bitewnych, dyplomatycznych gabinetów, głównych sztabów i central wywiadu.
Kategoria: | Katalog |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-17554-9 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Radio umilkło gwałtownie. Siedzący przy stole młody mężczyzna w mundurze oficera lotnictwa nerwowym ruchem ręki przekręcił gałkę wzmacniacza. Był 2 grudnia 1941 roku, godzina 7.55. Porucznik lotnictwa wojskowego armii Stanów Zjednoczonych Ted Hilton z niecierpliwością oczekiwał codziennego porannego komunikatu. Co przyniesie on dzisiaj? Od treści zawartej w słowach spikera zależało wiele w jego życiu. Jeszcze pięć minut. Wypełniały je jak zwykle radiowe reklamy.
Porucznik Hilton wyjrzał przez otwarte okno. Na betonowych pasach startowych lotniska stało w równym szeregu kilkadziesiąt najnowszych ciężkich bombowców B-17 Flying Fortress. Przy samolotach pracowali mechanicy. Co chwila rozlegał się ogłuszający warkot zapuszczanych silników.
Porucznik Hilton zamknął okno. Brakowało jeszcze trzech minut do momentu nadania komunikatu o przebiegu rokowań amerykańsko-japońskich, toczących się już od wielu dni w Waszyngtonie pomiędzy sekretarzem stanu Hullem a ambasadorami Nomura i Kurusu. Można było do tego czasu szybko przebiec myślą wypadki ostatnich dni.
Jeszcze przedwczoraj byli razem z Janet w swym przytulnym nowym domku na przedmieściu Seattle. Wieczorem jak zwykle czytali wspólnie „Seattle Evening Post”, śmiejąc się z karykatur wystraszonych, ściśniętych szczypcami blokady amerykańskiej Japończyków. Potem Janet pochylona nad kalendarzem długo wyszukiwała imiona dla dziecka, którego się spodziewali. Następnego dnia rano obudził go szarpiący, uparty dźwięk telefonu. Dyżurny oficer zawiadamiał, że o 9 rano u dowódcy odbędzie się odprawa oficerów dywizjonu.
Przypomniały mu się na chwilę przestraszone oczy Janet. Czyżby już wówczas miała przeczucie?
Odprawa była krótka. Dowódca dywizjonu zawiadomił ich, że na skutek pogarszających się stosunków amerykańsko-japońskich dywizjon zostaje przerzucony na Filipiny. Jeszcze dziś eskadry przelecą do bazy marynarki wojennej w Barerton. W dniu 6 grudnia odlot na Hawaje, skąd po uzupełnieniu paliwa nastąpi dalszy przelot na Filipiny.
Wyszedł ze sztabu klnąc cały świat, a w szczególności dowództwo lotnictwa. „Bezsensowna bzdura” – myślał jeszcze w kilka godzin później, idąc do samolotu. – „Przecież Japończycy nigdy nie odważą się zaatakować Stanów Zjednoczonych”.
Tak jak porucznik Ted Hilton myślała tego dnia większość Amerykanów.
Miarowe uderzenia gongu oznajmiły godzinę ósmą. Po prognozach pogody znajomy głos spikera rozpoczął: „Podczas wczorajszej wieczornej konferencji z delegacją japońską..”..
Dziś komunikat różnił się zasadniczo od wielu poprzednich. Wynikało z niego, że na ostatnim posiedzeniu delegatom udało się przynajmniej częściowo wyjść z impasu. Ambasadorowie Nomura i Kurusu zawiadomili, że ostatnia nota sekretarza stanu Hulla z dnia 26 listopada jest studiowana z zainteresowaniem przez rząd generała Tojo. Obecnie oczekują instrukcji i sądzą, że w najbliższych dniach będą mogli udzielić odpowiedzi, która zadowoli tak naród amerykański, jak i japoński.
Porucznik Hilton wyłączył radio. „I po co był ten bzdurny alarm?” – pomyślał. – „Przydałoby się, żeby ktoś zapłacił za benzynę, którą wypaliliśmy lecąc bez potrzeby z Seattle do Barerton”. Spokojnym ruchem zapalił papierosa, wypuszczając przed siebie duże, niebieskie kłęby pachnącego dymu. W myślach był już z powrotem w Seattle, w domu, przy Janet…
W położonym na przeciwległym krańcu Stanów Zjednoczonych Waszyngtonie, w jednostce noszącej kryptonim OP-20-GY, tego samego dnia o godzinie 8.00 objął służbę porucznik marynarki James O’Neilly.
Od samego rana był w świetnym humorze. Dzień zapowiadał się doskonale. O szóstej spotka się znów z Evelyn. Przez chwilę zastanawiał się, jaką by tu jej sprawić przyjemność. Wczoraj była taka miła. Wieczorem siedzieli blisko przytuleni do siebie w samochodzie, a na wielkim ekranie wyłaniającym się z otaczającej ich nocy toczyła się wojna. Oglądali najnowszą kronikę filmową.
Szalały pożary w śródmieściu Londynu, czołgi nacierały w piaskach Zachodniej Pustyni, huczały działa okrętów odpierających ataki nurkujących samolotów. „Stara, wiecznie skłócona Europa” – powiedział James do Evelyn…
Jakby na potwierdzenie jego słów na ekranie wyrosły sylwetki potężnych okrętów idących w szyku torowym po oceanie. W oddali widać było smukłe palmy wybrzeży Oahu, żółty horyzont szerokiej plaży. Pearl Harbor strzegł bezpieczeństwa i pokoju Ameryki…
Porucznik O’Neilly został przed dwoma miesiącami przeniesiony z krążownika „Brooklyn”, gdzie pełnił służbę szefa łączności radiowej, do jednostki OP-20-GY, będącej specjalną komórką kontrwywiadu Urzędu Łączności Morskiej Departamentu Marynarki USA.
Trudno mu było z początku przyzwyczaić się do pozornie bezczynnego życia w Waszyngtonie.
Z regularnością zegarka powtarzająca się służba: 6 godzin nocnych – 6 godzin dziennych, co drugą dobę. Inaczej, romantyczniej wyobrażał sobie pracę oficera kontrwywiadu. Tymczasem wszystko ograniczało się do nieustannego prowadzenia nasłuchu stacji o sygnale wywoławczym XPAC. I do tego tyle środków ostrożności! Wydawało mu się nawet nieraz, że gdy idzie wieczorem na spotkanie z Evelyn, często towarzyszy mu jakiś człowiek-cień.
Dziś od rana w eterze była cisza. Stacja XPAC milczała. Dopiero o godz. 10.12 porucznik O’Neilly usłyszał w słuchawkach charakterystyczny sygnał wywoławczy. Natychmiast włączył automatyczne urządzenie notujące. Na długiej rolce białego papieru szybko zaczęły narastać kreski i kropki niezrozumiałego, obcego szyfru, który już tyle razy pragnął odgadnąć.
W dwadzieścia minut później, w tym samym budynku komandor porucznik Canton z komórki OP-20-GZ włączył niezwykłą aparaturę, która wyglądała na połączenie dużej maszyny do liczenia i pisania z radiostacją.
Przesuwając powoli w palcach lewej ręki białą taśmę papieru, zapisaną znakami alfabetu Morse’a, komandor Canton prawą ręką rozpoczął wystukiwać kluczem te same znaki. Jednolicie, czerwonawo zaświeciły się w maszynie lampy elektronowe. Równocześnie rozpoczęły miarowo uderzać czcionki wielkiej klawiatury. Na nawijającej się taśmie jedna po drugiej układały się pałeczki i kreski japońskiego alfabetu…
Ściśle tajny japoński system łączności został rozszyfrowany przez kontrwywiad amerykański jeszcze w końcu 1940 roku.
Od tej chwili nie było depesz dyplomatycznych przesyłanych z Tokio do ambasady japońskiej w Waszyngtonie lub wymienianych pomiędzy poszczególnymi placówkami japońskimi, których treść nie byłaby znana dowództwu sił zbrojnych i rządowi Stanów Zjednoczonych.
Rozszyfrowany został nawet niezwykle skomplikowany „Fioletowy kod”, służący do przekazywania najtajniejszych wiadomości i poleceń.
„Fioletowy kod” różnił się tym od innych szyfrów, że do kodowania i odkodowywania konieczne było użycie specjalnej maszyny. Naukowcom amerykańskim udało się nie tylko odkryć tajemnicę kodu i ustalić, że jest on maszynowo nadawany i odczytywany. Odtworzono również konstrukcję samej maszyny. Wkrótce Stany Zjednoczone posiadały 6 maszyn pozwalających na natychmiastowe odczytywanie depesz nadawanych za pomocą „Fioletowego kodu”.
Nie pomogło Japończykom również dokonywanie co 24 godziny zmiany klucza szyfru. „Fioletowy kod” był odczytywany równie szybko przez ambasady japońskie, jak przez komórki kontrwywiadu armii i floty USA.
Kontrwywiad amerykański przechwytywał regularnie podawane drogą radiową tablice kluczy na dany okres czasu. Równocześnie inżynierowie i specjaliści w dziedzinie szyfrów stwierdzili, że kluczem zmieniającym znaczenie cyfr jest odpowiednie ustawienie mechanizmów maszyny.
Od tego momentu oficerowie kontrwywiadu USA nastawiali mechanizm maszyny „Fioletowego kodu” tego samego dnia i o tej samej godzinie, co urzędnicy szyfrowi w ambasadach i poselstwach japońskich rozrzuconych na obu półkulach świata.
O rozdziale zbudowanych maszyn zadecydował osobiście prezydent Roosevelt. Po dwie maszyny otrzymały Departament Wojny i Departament Marynarki, jedną, którą ukryto w pieczarze na skalistej wysepce Corregidor, gen. MacArthur na Filipinach. Szóstą i ostatnią maszynę przekazano na początku 1941 roku Wielkiej Brytanii.
Dla uniknięcia niepotrzebnego dublowania wysiłków, prowadzenie nasłuchu i odszyfrowywanie depesz nadawanych przez Japończyków za pomocą „Fioletowego kodu” rozdzielone było równomiernie pomiędzy komórki kontrwywiadu Departamentu Wojny i Departamentu Marynarki. Każdej doby, która rozpoczynała się od dnia parzystego, prowadził nasłuch, dokonywał odszyfrowania i doręczenia depesz odbiorcom kontrwywiad Departamentu Wojny; każdego dnia nieparzystego pracował Departament Marynarki.
Dziś był dzień nieparzysty.
Komandor porucznik Canton powoli zdjął rękę z przycisku klucza Morse’a i wyłączył maszynę. Umilkł terkot klawiatury, zgasły ogniki lamp radiowych. Przed nim na biurku leżał duży zwój białej papierowej taśmy zapisany filigranowymi literkami japońskiego alfabetu.
Komandor Canton przetarł oczy. Czuł się dzisiaj bardzo zmęczony. Ani jemu, ani Ito, jego pięknej żonie, nie służył mokry i zimny tegoroczny grudzień. Widocznie zbyt długo mieszkali w słonecznym Tokio.
Przez 12 lat, początkowo jako pomocnik attaché morskiego, a później jako oficer do specjalnych zleceń, Canton pełnił służbę w stolicy Japonii. Przez szereg lat bacznie obserwował rosnącą potęgę kraju Wschodzącego Słońca na morzu. Tam też poznał i pokochał małą Japonkę o imieniu Ito.
Dziś są już trzy lata po ślubie, a od dwóch lat mieszkają w Waszyngtonie, gdzie Canton, jako podwładny swego starego znajomego z Dalekiego Wschodu, komandora porucznika Kramera, pracuje w komórce tłumaczeń szyfrów Urzędu Łączności Morskiej Departamentu Marynarki.
Komandor Canton również słuchał dzisiaj o godzinie 8 radiowego komunikatu o stanie rokowań amerykańsko-japońskich. Obydwoje z Ito ucieszyli się z zapewnień ambasadorów Nomury i Kurusu o pozytywnym przyjęciu noty sekretarza Hulla przez rząd Tojo. Gdy wychodził na służbę, Ito przytuliła się do niego w hallu, szepcząc mu do ucha: „Widzisz, nie będzie wojny i na twój urlop polecimy do Honolulu. Tak lubię plażę Waikiki”.
Na ściennym zegarze powoli wybiła godzina 11. Komandor porucznik Canton, daleki w tej chwili myślami, prawie automatycznie przystąpił do tłumaczenia hieroglifów na język angielski. Z każdym przetłumaczonym wyrazem jego twarz posępniała coraz bardziej. Po napisaniu ostatniego zdania odczytał cały tekst depeszy. Brzmiał on tak:
– TOKIO (TOJO) DO AMBASADY, WASZYNGTON, GRUDZIEŃ 2, 1941, NR 867:
1. Spośród kodów telegraficznych używanych w waszym urzędzie pozostawcie tylko obecnie używany maszynowy oraz po jednej kopii kodu „O” (Oite) i kodu skrótów (L). Wszystkie pozostałe kody znajdujące się w waszym posiadaniu natychmiast spalcie.
2. Zaprzestańcie używania jednej maszyny kodowej i zniszczcie ją całkowicie.
3. Gdy wykonacie obydwa powyższe polecenia, zadepeszujcie do mnie słowo „Haruna”.
4. W ten sam sposób postąpcie ze wszystkimi poprzednimi depeszami, z tymi, które obecnie wychodzą bądź będą wychodzić i przychodzić oraz wszystkimi tajnymi dokumentami.
5. Spalcie również kody, które przywiózł wam oficer szyfrowy Kosaka… Konieczność utrzymywania łączności z Mexico, o której donosiłem w mojej depeszy nr 860, już nie istnieje.
Poniżej leżał odpis okólnika ministra spraw zagranicznych Japonii nr 2447. Nakazywał on zaprzestać natychmiast używania „Fioletowego kodu” placówkom w Londynie, Hongkongu, Singapurze i Manili. Polecał także spalenie wszystkich szyfrów z wyjątkiem „O” (Oite) i „L” placówkom w Manili, Kanadzie, Panamie, na Kubie, Timorze, Sinora, Chienmal, we wszystkich posiadłościach brytyjskich oraz na terytoriach Indii Holenderskich.
„A zatem wojna!” – błyskawicą przemknęło przez mózg komandora Cantona. Jako doświadczony wojskowy i długoletni pracownik służby dyplomatycznej wiedział, że tego rodzaju polecenia mogą oznaczać tylko ostatnie przygotowania. „Wojna ze Stanami Zjednoczonymi, Anglią i Holandią na Pacyfiku!”. Świadczył o tym dobór obszaru, na którym polecono zniszczyć szyfry i tajne dokumenty.
Canton drżącymi ze zdenerwowania rękami włożył trzynaście odręcznie wykonanych odpisów do specjalnych teczek. Klucz od nich posiadali tylko on i odbiorcy depesz – najwyżsi dostojnicy państwowi oraz dowódcy armii i floty USA. W tej chwili nerwy na moment odmówiły mu posłuszeństwa. Usiadł w głębokim fotelu i przymknął oczy. Pod zamkniętymi powiekami przez skrawki sekund dojrzał zasnute ogniem i dymem wybrzeże Oahu i opustoszałą, uroczą plażę Waikiki, na której Ito chciała spędzić tegoroczny urlop.MILCZĄCA FLOTA
W chwili gdy porucznik lotnictwa armii Stanów Zjednoczonych Ted Hilton w dniu 2 grudnia wyłączył radio po wysłuchaniu porannego komunikatu, komandor Gishiro Minra, oficer nawigacyjny lotniskowca „Akagi”, ukończył nanoszenie namiarów na mapę.
Było kilkanaście minut po północy czasu hawajskiego, którym zespół japoński posługiwał się już od szeregu dni. Komandor Minra spieszył się. Pozostało mu zaledwie kilka godzin. Musiał jeszcze określić położenie geograficzne, przekazać je innym okrętom zespołu, ustalić kursy i szybkość dla poszczególnych jednostek. Przy tej pogodzie nie było to łatwym zadaniem.
Na północnym Pacyfiku już od kilku dni trwał sztorm. Burzliwe morze i gęsta mgła utrudniały obserwację gwiazd. Okręty przedzierając się przez wielopiętrowe fale, łamały nieustannie nakazany szyk.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
BESTSELLERY
- Wydawnictwo: SuperNowaFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: KatalogWiedźmin Geralt to kulturowy fenomen naszego stulecia! Postać stworzona przez Andrzeja Sapkowskiego zawładnęła umysłami milionów ludzi na całym świecie! Zatem opowieść trwa, a historia nie kończy się nigdy...
33,99 zł 39,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK
33,99 zł 39,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: SuperNowaFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: KatalogWiedźmin Geralt to kulturowy fenomen naszego stulecia! Postać stworzona przez Andrzeja Sapkowskiego zawładnęła umysłami milionów ludzi na całym świecie! Zatem opowieść trwa, a historia nie kończy się nigdy...
33,99 zł 39,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: SuperNowaFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: KatalogWiedźmin Geralt to kulturowy fenomen naszego stulecia! Postać stworzona przez Andrzeja Sapkowskiego zawładnęła umysłami milionów ludzi na całym świecie! Zatem opowieść trwa, a historia nie kończy się nigdy...EBOOK
33,99 zł 39,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: SuperNowaFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: KatalogWiedźmin Geralt to kulturowy fenomen naszego stulecia! Postać stworzona przez Andrzeja Sapkowskiego zawładnęła umysłami milionów ludzi na całym świecie! Zatem opowieść trwa, a historia nie kończy się nigdy...EBOOK
33,99 zł 39,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.