Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zakazana historia Atlantydy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
16 lutego 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
72,90

Zakazana historia Atlantydy - ebook

Co ukrywa oficjalna nauka, uznając Atlantydę za mit.
Najnowsza książka autora Zakazanej historii ludzkości rzuca nowe wyzwanie oficjalnej nauce i nowe światło na początki naszej cywilizacji.

Atlantyda nie tylko istniała, ale miała i ma bezpośredni wpływ na rozwój ludzkości!

W Zakazanej historii Atlantydy J. DOUGLAS KENYON bada odwieczny mit zapomnianego źródła cywilizacji i przedstawia liczne fizyczne i duchowe dowody istnienia wielkiej kultury, która uległa zagładzie pod koniec ostatniej epoki lodowcowej. Opisuje również zjawisko zbiorowej amnezji, które wymazało ją z pamięci planety. Pokazuje, jak echa starożytnej katastrofy wciąż nawiedzają współczesną cywilizację.
Kenyon analizuje relacje na temat Atlantydy i starożytnego Armagedonu zawarte w Biblii, zaawansowaną technologię epoki kamienia, której przykłady znaleziono w Göbekli Tepe, prawdę o Wyspie Wielkanocnej, zabytki z okresu Zep Tepi w Egipcie, tajemnice Zatoki Kambajskiej i zagadki ukryte pod lodem Antarktydy. Studiuje zawarte w naszym DNA dowody na to, że ludzkość miała wystarczająco dużo czasu, aby rozwinąć cywilizację więcej niż raz.

Cywilizacja Homo sapiens jest o pół miliona lat starsza niż sądzi oficjalna nauka. Przed współczesną cywilizacją istniało prawdopodobnie wiele kultur o wysokim poziomie, w tym Atlantyda. Sala zapisów pod posągiem Wielkiego Sfinksa kryje tajemnicę zagłady Atlantydy. Antarktyda była wolna od lodu zaledwie 6000 lat temu. Niektórzy uważają ten kontynent za zaginioną Atlantydę.

Nikt jeszcze przed Kenyonem nie ujawnił tylu śladów Atlantydy i jej wpływu na współczesny świat.

Te tomy bestsellerowej serii wybitnego kontrowersyjnego badacza zagadek prehistorii i współczesności ujawniają, jak oficjalna nauka fałszuje prawdziwe początki naszej cywilizacji, co zataja, przemilcza i odrzuca: od archeologii przez medycynę, po fizykę i astronomię oraz jak Kościół ukrywa niezgodne z doktryną fakty.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-8198-8
Rozmiar pliku: 58 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

W lipcowo-sierpniowym wydaniu magazynu „Atlantis Rising” z 2016 roku, badacz Steven Sora przedstawił teorię dotyczącą możliwej tożsamości królowej Ginewry z Camelotu. Była, jak przekonywał w artykule _Guinevere Unveiled_ (Ginewra ujawniona), piktyjską księżniczką z czasów, zanim powstała Szkocja. Wielu naukowców uważa, że historie o królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu są całkowicie fikcyjne, jednak Sora zwrócił uwagę, że podwaliny legendy są prawdopodobnie oparte na faktach, chociaż pochodzą z dużo wcześniejszej epoki, niż zwykle uważamy.

Popularny brytyjski pisarz Graham Phillips jest jednym z czołowych autorów zajmujących się historycznymi źródłami opowieści o Camelocie. Wierzy, że odzwierciedlają wydarzenia, które miały miejsce w V wieku – epoce żelaza, a nie średniowieczu, jak wyobrażamy to sobie na podstawie romansów rycerskich o Świętym Graalu. W swojej książce _The Lost Tomb of King Arthur_ Phillips twierdzi, że w hrabstwie Shropshire złożone są kości samego króla Artura i prowadzi kampanię, aby pewne określone miejsce w tej okolicy zostało przebadane przez archeologów.

To, czy opowieści arturiańskie opierają się na faktach historycznych, _nie jest_ prawdopodobnie najważniejszą kwestią. Utrzymująca się popularność historii o Świętym Graalu wydaje się bardziej związana z rolą, jaką cały czas odgrywa ona w naszej wyobraźni. Podobnie jak w wypadku sporów o to, czy Biblia i inne święte księgi przekazują dosłowną prawdę, najważniejszą rzeczą dla większości z nas jest to, co te historie oznaczają w sferze symbolicznej. Jednak w miarę jak zanika nasz związek z ideałami, takimi jak mityczny etos rycerski, potrzeba odkrycia prawdziwych faktów historycznych staje się coraz większa.

Ci, którzy mają oczy do patrzenia i uszy do słuchania – by użyć frazy biblijnej – wciąż mogą połączyć się z pierwotnym duchem, który ożywiał ważne przełomowe wydarzenia w długiej historii Ziemi. Poszukiwania konkretnych faktów, które za nimi stoją, często nie przynoszą efektu, ale liczą się nasze wewnętrzne prawdy, reszta to tylko przesądy.

Podobnie jak rycerze w poszukiwaniu Świętego Graala, dążymy do nieuchwytnego celu. Podejrzewamy, że to, czy go osiągniemy, zależy głównie od tego, z jakiego materiału jesteśmy stworzeni. Nie powinno to zniechęcać nas do szukania faktów, które dały początek naszej mitologii, ale może nam przypomnieć, że najważniejszym zadaniem jest samo poszukiwanie. To, czy bogowie zdecydują się pomóc nam w naszych wysiłkach, zależy bardziej od żarliwości naszych serc niż potencjału naszego intelektu.

Wszystko to można równie dobrze powiedzieć o historii Atlantydy. W badaniu Chapman University w Kalifornii z 2017 roku dotyczącym wiary w tak zwane zjawiska paranormalne wykazano, że pięćdziesiąt pięć procent społeczeństwa „zgadza się” lub „zdecydowanie się zgadza” ze stwierdzeniem: „Dawno temu istniały starożytne, zaawansowane cywilizacje, takie jak Atlantyda”. Ze wszystkich przekonań dotyczących zjawisk paranormalnych przeanalizowanych w ankiecie, idea zaginionej starożytnej cywilizacji znalazła największe poparcie, ale inne, co zaskakujące, były również szeroko akceptowane. Na przykład pięćdziesiąt dwa procent Amerykanów uważa, że „pewne miejsca mogą być nawiedzane przez duchy”. Szeroką akceptacją cieszy się również stwierdzenie, że: „Obcy odwiedzili Ziemię w naszej zamierzchłej przeszłości” – wierzy w to trzydzieści pięć procent ankietowanych.

Sondaż Chapman University może być przez niektórych traktowany jako jeden z niewielu przypadków uczciwego badania naukowego, jednak na jego podstawie nadal nie jesteśmy w stanie pojąć, dlaczego wiele idei, które uważa się za wykraczające poza normę (to znaczy paranormalne), znajduje potwierdzenie w licznych dowodach (przynajmniej w formie anegdotycznej), podczas gdy poglądy, które społeczeństwo uważa za bardziej „normalne”, często takiego potwierdzenia nie znajdują. Jeśli czytasz tę książkę, aby poznać twarde fakty naukowe na temat Atlantydy, możesz nie zrozumieć do końca jej sedna. Atlantyda o której mówimy, jest czymś więcej, niż można się dowiedzieć z pracy archeologów, chociaż ostatnie odkrycia potwierdzają odrzucone przez naukę dowody istnienia zaawansowanych cywilizacji sprzed potopu. Wierzymy, że Atlantyda była nie tylko archetypem, snem czy opowieścią ku przestrodze, ale realnym miejscem – i to bardzo zaawansowanym technologicznie. Książka opisuje coś, co moglibyśmy nazwać „większą” Atlantydą, która jest nie tylko miastem czy nawet kontynentem, ale utraconą tożsamością rasy ludzkiej. Jej pozostałości, niczym duch ojca Hamleta, wciąż mówią do nas, gdy konfrontujemy się z niepokojącymi perspektywami naszej przyszłości.

Według greckiego filozofa Platona – którego dialogi _Timajos_ i _Kritias_ są zwykle cytowane przez środowisko akademickie jako jedyne źródło historii Atlantydy – o Atlantydzie opowiedział Solonowi, przodkowi Platona, egipski „kapłan z Sais”. Kapłan zwrócił uwagę, że historia Ziemi jest znacznie starsza, niż jakikolwiek Grek mógłby sobie wyobrazić, a następnie powiedział: „Wiele razy i w różnym sposobie przychodziła zguba rodzaju ludzkiego i będzie przychodziła nieraz. Od ognia i od wody największa, a z niezliczonych innych przyczyn inne, krócej trwające”. Powtarzające się wzloty i upadki cywilizacji, odzwierciedlone w historii Atlantydy, były często odnotowywane i prowokowały wiele ostrzeżeń przed tym, co może nas czekać.

Walter M. Miller w swojej niezapomnianej powieści science fiction z 1959 roku _Kantyczka dla Leibowitza_, opisał postapokaliptyczną przyszłość, w której przetrwały nieliczne fragmenty upadłej cywilizacji. W podobnej sytuacji musieli znaleźć się nasi przodkowie w okresie między epokami lodowcowymi lub po upadku wielkiej cywilizacji, takiej jak Atlantyda. W książce, której akcja toczy się wieki po nuklearnym holokauście, ludzkość ponownie – jak sugeruje kapłan Sais – popadła w barbarzyństwo ciemnych wieków. Walcząc o zachowanie kruchych relikwii pozostałych z bardziej zaawansowanej, choć zapomnianej epoki, garstka oddanych klauzurowych mnichów stara się zażegnać nadciągającą groźbę całkowitej amnezji ludzkości i beatyfikować „błogosławionego Leibowitza”, który stworzył podstawy ich zakonu po starożytnej wojnie.

Sami bracia utracili niestety większość kluczy do zrozumienia tajemniczej kultury, która ich poprzedzała i została zniszczona przez legendarny potop „ognia”, który czytelnik rozpozna jako kataklizm nuklearny. Popełniają liczne błędy w interpretacji kilku cennych artefaktów, które posiadają. Niektóre interpretacje mogą wydawać się nam zabawne. Na przykład niezrozumiały dla nich schemat elektroniczny jest postrzegany jako dzieło o mistycznym pięknie. Jeden z konsekrowanych mnichów spędza całe życie ozdabiając go z miłością złotymi iluminacjami. Kolejnym elementem zaginionej kultury, który inspiruje braci do najbardziej wysublimowanych, metafizycznych spekulacji, jest cenna, choć tajemnicza notatka, mówiąca o „funcie pastrami i sześciu bułkach”. W zamkniętych murach klasztoru opowieści o „opadach” – straszliwych potworach, które niegdyś pożerały starożytnych, są szeptane z wielkim strachem i drżeniem.

W powieści Millera mijają wieki i ludzie na nowo poznają procesy natury. Energia elektryczna zostaje ponownie odkryta. Rozwija się transport mechaniczny i lotnictwo. Technologia rodzi się na nowo i – chociaż w ułomny i wypaczony sposób – wiedza starożytnych jest powoli rekonstruowana. Jak na ironię, nowa cywilizacja zaczyna powtarzać pewne wzorce z poprzedniej epoki. Fanatyczne dogmaty religijne blokują uznanie prawdziwej natury starożytnych osiągnięć, a aroganccy przedstawiciele nowego porządku starają się stłumić próby poznania prawdziwej historii świata twierdząc, że ich własne osiągnięcia są bezprecedensowe. Aby wesprzeć swój autorytet nowy establishment powołuje inkwizycję, która represjonuje i karze teologicznie i politycznie niepoprawne poglądy.

Pomimo ignorancji i tyranii cywilizacja boleśnie wspina się jakoś ponownie na wyżyny i ostatecznie dochodzi do rozdroża, gdzie, podobnie jak jej przodkowie, musi stawić czoła straszliwym dylematom… lub zginąć.

Miller wierzył, że jeśli społeczeństwo ma przetrwać, musi zrozumieć i w jakiś sposób przezwyciężyć wyzwania, które zniszczyły jego starożytnych przodków.

Jednak, jak niektórzy twierdzą, ewolucja człowieka jest historią niemal nieprzerwanego wzrostu. Z ciemności epoki kamienia stopniowo przenieśliśmy się do tak zwanego oświecenia naszych obecnych czasów. Z pewnością były niepowodzenia, wojny, zarazy i tym podobne, ale my nieustannie kontynuowaliśmy rozwój, uparcie wspinając się po drabinie. Zaledwie kilka tysięcy lat po tym, gdy kuliliśmy się ze strachu w jaskiniach, staliśmy się władcami natury, mistrzami wiedzy i technologii i znaleźliśmy się na szczycie.

A przynajmniej tak nam wmawiano.

Zgodnie z narracją głównego nurtu historii, nieco ponad pięć tysięcy lat temu z epoki kamienia wyłoniła się prymitywna cywilizacja. Wraz z wynalezieniem koła, pierwszego wielkiego wynalazku starożytności, który usprawniał ludzką pracę, społeczeństwo przekroczyło granicę i nieodwracalnie skierowało się w stronę znanego nam dzisiaj świata. Mówi się nam, że to wynalazek koła zrewolucjonizował prymitywne społeczeństwo i przygotował grunt pod wielkie osiągnięcia, które nastąpiły później.

Taki jest konwencjonalny scenariusz narodzin cywilizacji na Ziemi. Zakładamy, że powstanie wysoce zorganizowanego społeczeństwa nie miało precedensu. Gdyby istniała wcześniejsza zaawansowana cywilizacja, na pewno odkrylibyśmy niepodważalny dowód. Znaleźlibyśmy pozostałości autostrad, mostów i przewodów elektrycznych, plastikowe butelki, miejskie wysypiska śmieci, płyty DVD… Są to przecież rzeczy, które my sami zostawimy jako zagadki dla przyszłych archeologów.

Ale czy jest możliwe, aby starożytna cywilizacja mogła wznieść się na wyżyny podobne do naszych i podążyć inną drogą? Co byśmy zrozumieli ze świata, który wykorzystywałby zupełnie inne – choć być może nie mniej skuteczne – techniki ujarzmiania sił natury? Czy zrozumielibyśmy cywilizację, która mogłaby na przykład wytwarzać i przesyłać energię za pomocą innych środków, niż znana nam sieć energetyczna, pokonywać duże odległości bez silników spalinowych lub dokonywać bardzo skomplikowanych obliczeń, potrzebnych dla rozwoju nauk o Ziemi i astronomii, bez komputerów opartych na układach elektronicznych? Czy zrozumielibyśmy świat bez mediów społecznościowych?

Czy jesteśmy w stanie poznać i uszanować osiągnięcia cywilizacji oparte na zasadach innych niż nasze, czy też wycofamy się do wygodnych stereotypów o przesądnych i prymitywnych ludach prehistorii i starożytności? Zastanówmy się, dlaczego temat cywilizacji sprzed potopu – takiej jak Atlantyda – jest tak niepokojący dla konwencjonalnego sposobu myślenia? Dlaczego sugestia, że nasza cywilizacja nie jest pierwszą, która wzniosła się na wyżyny, spotyka się z szyderstwem? Dlaczego, pomimo znaczących dowodów, wpływowi naukowcy boją się zmierzyć z kwestią zaginionej wysokiej cywilizacji w naszej zapomnianej przeszłości? A poza tym, dlaczego kogoś żyjącego w trzecim tysiącleciu naszej ery miałoby obchodzić coś, o czym zapomniała historia? Dlaczego mielibyśmy walczyć o poznanie znaczenia kultury, która istniała, albo nie istniała tak dawno temu? Co historia Atlantydy lub innej zapomnianej cywilizacji mogłaby nam powiedzieć o nas samych?

Wydaje się, że nadszedł czas, kiedy opinia publiczna jest bardziej niż kiedykolwiek przygotowana na wysłuchanie faktów. I, co może być dość niepokojące dla naukowców głównego nurtu, nie musi być to standardowa, ortodoksyjna wersja przekazywana na wykładach akademickich i prezentowana w mediach.

Czy takie podejście wymaga wielkiej, dramatycznej zmiany? Być może tak właśnie jest.

Zmiana rządzi się prawami dramatu. W ten sposób rośliny osiągają fazę kwitnienia, a gąsienice stają się motylami – jest to droga metamorfozy, odkupienia. Była sercem starożytnej praktyki religijnej, która stała się dla nas teatrem. Od Sofoklesa po Szekspira, od Goethego po Arthura Millera, wielcy dramaturdzy pokazywali nam zasady, które mogą wyzwolić nasze dusze z ciemności. Niektórzy to zrozumieli i ulegli przemianie.

Głęboki wgląd w naturę zmiany był inspiracją dla psychoanalityków, takich jak Carl Gustav Jung, który pisał o uniwersalnym procesie, dzięki któremu „metal nieszlachetny” niższego ja może zostać zmieniony w „złoto” wyższego ja poprzez zastosowanie „alchemicznej” zasady. Niektórzy badacze, jak na przykład historyk Arnold Toynbee, widzieli cykle zmian w historii jako procesy natury, takie jak narodziny, życie, śmierć lub transcendencja całych cywilizacji.

Posejdon i fala na okładce „Atlantis Rising Magazine”, nr 113 z 2015 roku.

Ta wiedza, choć prawie zupełnie zapomniana przez współczesny, wyalienowany zachodni umysł, nadal inspiruje ludzi pragnących zrozumieć pierwotny porządek. Odwieczna, święta mądrość zawarta w starożytnych naukach, od starożytnego Egiptu po amerykański lud Hopi, od gnostyków po konfucjanizm, stanowi podstawę poszukiwania oświecenia w naszych czasach. Niektórzy z nas mogą starać się wysłuchać swojego wewnętrznego głosu. Inni próbują zagłuszyć swoją intuicję hałasem naszych czasów. Niewielu z nas może jednak uciec od poczucia, że stoimy u progu dramatycznej zmiany – duchowej inicjacji, jakiej jeszcze nie było.

Większość treści przedstawionych na kolejnych stronach pojawia się po raz pierwszy w tej formie, jednak długoletni czytelnicy „Atlantis Rising Magazine” z pewnością rozpoznają moje wcześniejsze prace – felietony z działów „Alternative News” i „Letters from the Publisher”, artykuły Martina Rugglesa (mój pseudonim), różne notatki, paski boczne i tym podobne. Dla poparcia faktów wykorzystałem również cytaty z wielu innych autorów „Atlantis Rising”, ale bez odwoływania się do głównej treści artykułów. Stali czytelnicy z pewnością zauważą wiele tematów, które były regularnie poruszane na naszych stronach i stanowiły część tożsamości naszego magazynu i, jak mamy nadzieję, z przyjemnością dowiedzą się, że dalej walczymy o prawdę.I.
WIELKIE ZAPOMNIENIE
KONSEKWENCJA ZBIOROWEJ TRAUMY

1. ATLANTYDA NASZYCH MARZEŃ

Poszukiwanie wskazówek w nieświadomym umyśle

We wczesnych latach osiemdziesiątych, kiedy w historii kina zapisały się hity takie jak _Gwiezdne wojny_ i _Poszukiwacze zaginionej arki_, postanowiliśmy z moim przyjacielem, filmowcem Tomem Millerem, podjąć własną próbę zdobycia sławy i fortuny za pomocą celuloidowej taśmy i stworzyliśmy przygodowy scenariusz zatytułowany _The Atlantis Dimension_ (Wymiar Atlantydy). W naszej opowieści grupa współczesnych odkrywców znajduje ruiny Atlantydy pod powierzchnią wód tak zwanego Trójkąta Bermudzkiego. Nieświadomie napędzani siłami wprawionymi w ruch podczas życia w poprzednich wcieleniach na Atlantydzie, nasi bohaterowie muszą stawić czoła licznym wyzwaniom, takim jak heroiczne zadania, starożytna technologia, podwodna archeologia, zdrada na wysokich szczeblach i gniew natury. Mocno wierzyliśmy, że nasz scenariusz zaspokoi oczywisty apetyt publiczności kinowej na egzotyczną i ekscytującą rozrywkę – oczywiście w towarzystwie dobrej fabuły. Niestety, z powodów nie do końca dla nas jasnych, scenariusz nigdy nie miał zostać zrealizowany, a przeczytała go nieliczna grupa osób.

Jednak na innych poziomach nasz scenariusz miał okazać się dziwnie proroczy, co sugeruje, że mogły tu działać większe siły, niż tylko same meandry popkultury. Miejscem akcji naszej fikcyjnej historii była wyspa na Bahamach, na której trwała budowa gigantycznego kurortu nawiązującego stylistyką do wizji Atlantydy. Projekt ten realizował czarny charakter opowieści, którego luksusowa willa w Miami znajdowała się w ekskluzywnej okolicy, zwanej Paradise Island. Dowiedziałem się później, że prawdziwy ośrodek Atlantis Paradise Island na Bahamach istnieje od 1968 roku, chociaż nie słyszałem o tym, kiedy pisałem scenariusz. Kiedy kurort Atlantis zadebiutował w 1998 roku z ogólnokrajową kampanią reklamową ze zdumieniem zobaczyłem, jak bardzo rzeczywistość naśladuje moją wyobraźnię. Kolejna ciekawa uwaga na marginesie: kurort Atlantis był kiedyś własnością firmy Merva Griffina, której głównym udziałowcem w pewnym momencie był Donald Trump.

Koncepcja końca Atlantydy autorstwa artysty Toma Millera (patrz także kolorowa wkładka)

Mogę również dodać, że w 1985 roku, w trakcie naszych poszukiwań funduszy na produkcję _The Atlantis Dimension_, po raz pierwszy wystartował prom kosmiczny Atlantis, co, jak się wydawało, było jasną oznaką sukcesu przedsięwzięcia.

Hollywood, który nigdy nie wstydzi się wykorzystania jakiejkolwiek popularnej mitologii, od dawna dostrzegał potencjał kasowy Atlantydy. Jeszcze przed latami osiemdziesiątymi podejmowano wiele godnych uwagi prób wykorzystania tego tematu. Filmy Disneya _20 000 mil podmorskiej żeglugi_ (1954) i _Podróż do wnętrza Ziemi_ (1959), oparte na powieściach dziewiętnastowiecznego francuskiego wizjonera Juliusza Verne’a, przedstawiały odkrycie ruin Atlantydy. W 1961 roku wytwórnia MGM zaprezentowała film _Atlantis, the Lost Continent_ wyprodukowany i reżyserowany przez George’a Pala, który był próbą przedstawienia wydarzeń prowadzących do ostatecznego zniszczenia kontynentu. Został wyśmiany jako przykład taniego i tandetnego filmu science fiction, które były popularne w tamtych czasach w kinach samochodowych. Krytycy go wręcz znienawidzili i wskazywali, że wiele scen zostało zaczerpniętych bezpośrednio z _Quo Vadis_, filmu MGM z 1951 roku opowiadającego o antychrześcijańskiej tyranii starożytnego Rzymu.

Sam mit Atlantydy pozostaje opowieścią, która, choć szeroko rozpowszechniona, rzadko jest traktowana poważnie. Bez względu na to, jak stanowczo jest on odrzucany przez autorytety akademickie jako zwykła, sensacyjna historyjka, jego głęboki wpływ na naszą kulturę jest niezaprzeczalny. Choć dyskusja na temat faktów, czasami nawet gwałtowna, jest jak najbardziej wskazana, niektórzy z nas uważają, że głęboko w oceanie ludzkiej nieświadomości kryją się wirtualne pozostałości utraconej historii, która wciąż stawia wymagania naszym umysłom i wrażliwości.

Podwodne ruiny Atlantydy, zilustrowane przez Roba Ratha w powieści graficznej _The Atlantis Dimension_ autorstwa Douga Kenyona

Wyobrażenie wielkiej zaginionej cywilizacji i widoczna amnezja naszego społeczeństwa na ten temat, zainspirowały mnie w końcu do wydania dwumiesięcznika, który zatytułowałem „Atlantis Rising”, skupiającego się na starożytnych tajemnicach, niewyjaśnionych anomaliach i nauce przyszłości. Po dwudziestu pięciu latach ciągłej publikacji i kilku spin-offowych książkach i filmach wiosną 2019 roku zamknęliśmy nasze czasopismo. Niemniej jednak, ponad trzydzieści lat po napisaniu scenariusza _The Atlantis Dimension,_ nadal wierzę, że echa dawno zapomnianych światów wciąż rozbrzmiewają i że gdybyśmy mogli tylko przetłumaczyć ich syrenie pieśni, moglibyśmy dokonać egzorcyzmu pewnych duchów, które nas ciągle nawiedzają.

Plakat do filmu _Atlantis, the Lost Continent_ (patrz także kolorowa wkładka)

Amnezja planetarna

W ciągu ostatnich siedemdziesięciu lat prawdopodobnie nikt nie był bardziej bezpośrednio związany z poglądem, że zapomniana historia Ziemi została naznaczona katastrofalnymi wydarzeniami, niż Immanuel (Immanuił) Wielikowski. Książka _Zderzenie światów_ tego nieżyjącego już rosyjsko-amerykańskiego psychoanalityka, wywołała sensację, gdy została opublikowana w 1950 roku. Kolejne książki, _Earth in Upheaval_ i _Ages in Chaos_ rozwinęły jego idee i zwiększyły kontrowersje. Wybitny uczony o wielkim autorytecie zasugerował między innymi, że Ziemia i Wenus mogły kiedyś się zderzyć, co miało gigantyczne konsekwencje, które mogłyby wyjaśnić pewne zagadki naszej historii. Za takie teorie Wielikowski był stale wyśmiewany. Co zaskakujące, wiele z jego przewidywań zostało zweryfikowanych i niektórzy z jego krytyków, w tym nieżyjący już Carl Sagan, byli zmuszeni przyznać, że mimo wszystko mógł w pewnym sensie mieć rację.

Immanuel Wielikowski

Wielikowski, psychoanalityk i współpracownik Zygmunta Freuda i Carla Junga, zaoferował głęboki wgląd w psychosocjologiczne skutki kataklizmów. Stwierdził, że zarówno przypadek medyczny, jak i stan psychiczny planety Ziemia, można by było nazwać amnezją. Uważał, że planeta znalazła się niemal w stanie psychozy spowodowanym przez traumatyczne wydarzenia o niewyobrażalnej wręcz skali. Powinniśmy się wspólnie zastanowić, czy zostaliśmy zmuszeni do zamknięcia oczu na pewne bolesne realia? Co więcej, czy okryliśmy tę celową ślepotę aurą autorytetu, skutecznie wywracając w ten sposób sprawy do góry nogami – czyniąc prawdę kłamstwem, a kłamstwo prawdą?

Hierarchowie kościoła odmówili spojrzenia przez teleskop z powodu niepoprawnych politycznie wniosków Galileusza. Jego pogląd, że to Słońce, a nie Ziemia jest centrum Układu Słonecznego, został uznany za herezję bez względu na dowody. Innymi słowy, nastawienie umysłowe władzy było jasno określone i nie miała ona zamiaru dać się oszukać kłopotliwym faktom.

Niektórzy uważają, że ta celowa ślepota trwa do dziś, a rządząca elita ma horyzonty umysłowe podobne do ograniczonych i nietolerancyjnych przywódców religijnych średniowiecza. Na całym świecie władze państwowe, przedstawiciele wielkiego biznesu i autorytety akademickie (wraz ze swoimi oddziałami specjalnymi demaskatorów oszustwa) wydają się być zdeterminowane, aby zapobiec przebudzeniu się ludzkości z długiej śpiączki.

Czasami, gdy trudno jest znaleźć racjonalne wytłumaczenie wyborów dokonywanych przez naszych przywódców, kuszące jest myślenie w kategoriach spisków i ukrytych, mrocznych planów. Jednak dla Wielikowskiego wyjaśnienie zachowań, które pewni ludzie mogliby określić jako złe, a inni uznaliby za co najmniej autodestrukcyjne i bezmyślne – lub szalone – leży w mechanizmach obronnych zranionych umysłów, próbujących odzyskać równowagę w następstwie nieomal śmiertelnej traumy. Jej ofiary najwyraźniej kierują się strachem, zarówno świadomym, jak i nieświadomym, aby zatrzeć zapis takich doświadczeń i nie zostać przez nie przytłoczonym. Jak inaczej moglibyśmy zostawić przeszłość za sobą, żyć dalej, i myśleć o przyszłości? Jak się jednak okazuje, całkowite zapomnienie o takim doświadczeniu nie jest wcale łatwe, a jego konsekwencje są bardzo ciężkie. Można stracić o wiele więcej niż tylko wspomnienie traumy. Nasza najgłębsza tożsamość – to, co niektórzy nazwaliby duszą – może również stać się ofiarą tego procesu.

Galileo Galilei podczas procesu prowadzonego przez inkwizycję w Rzymie w 1633 roku. Galileusz odpycha Biblię.

Wielikowski wierzył, że to, co jest prawdą na poziomie indywidualnym, jest również prawdą na poziomie zbiorowym. Proces ten może przebiegać wolniej i dopuszczać osobiste wyjątki, ale instytucje społeczne z czasem zaczną odzwierciedlać i wymuszać głębokie, zbiorowe podświadome życzenie, aby dla wspólnego dobra pewne drzwi pozostały zamknięte, a pewne niewygodne i przerażające fakty – zapomniane.

Podobnie jak w wielu hollywoodzkich historiach lub w mitycznych opowieściach wielu starożytnych tradycji, my, ofiary amnezji, dostajemy kilka wskazówek, które prowadzą nas przez labirynt niezrozumiałych znaków i obrazów. Zredukowani do stanu prymitywnego bytowania, znajdujemy się z powrotem w epoce kamienia, gdzie kulimy się w naszych osobistych jaskiniach. Myślimy tylko o przetrwaniu i całkowicie zapominamy o minionej świetności. Droga do zbiorowego wyzdrowienia może być naprawdę długa – być może zajmie to wiele tysiącleci. Niemniej jednak, jak ofiara powracająca na miejsce zbrodni czy bezcielesne zjawy nawiedzające dom, w którym spotkała je nagła i gwałtowna śmierć, jesteśmy nieubłaganie zmuszani, by bez względu na cenę wracać z powrotem na naszą ścieżkę. Raz za razem walczymy o odkrycie źródła naszego bólu i znalezienie drogi powrotnej na szczyt z którego spadliśmy.

Po drodze niespójne fragmenty utraconej tożsamości – artefakty zapomnianych światów – nawiedzają nasze sny. Szepcząc ze smutkiem o utraconym stanie łaski snujemy tragiczne opowieści o „Ogrodzie Edenu”, z którego wyrzucił nas jakiś okrutny i pozbawiony serca bóg. Niczym Syzyf czy Prometeusz urągamy surowości naszego losu, a życie rzeczywiście wydaje się, jak ujął to szekspirowski Makbet, „opowieścią idioty, pełną wrzasku i wściekłości, nic nie znaczącą.

_Koniec wersji demonstracyjnej._PRZYPISY

Pełna ankieta, oficjalnie nazwana _Chapman University Survey of American Fears 2017_, została opublikowana 11 października 2017 roku na blogu _Voice of Wilkinson_ na stronie internetowej Chapman University. Można ją znaleźć pod adresem: https://blogs.chapman.edu/wilkinson/2017/10/11/paranormal-america-2017/.

tłum. Władysław Witwicki.

Więcej informacji o Wielikowskim, jego książkach i teoriach znajdziesz w internetowej _Velikovsky Encyclopedia_.

tłum. Stanisław Barańczak.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: