- W empik go
Zakłady uniwersyteckie w Krakowie: Przyczynek do dziejów oświaty krajowej podany i pamięci pięciuset-letniego istnienia Uniwersytetu Krakowskiego poświęcony - ebook
Zakłady uniwersyteckie w Krakowie: Przyczynek do dziejów oświaty krajowej podany i pamięci pięciuset-letniego istnienia Uniwersytetu Krakowskiego poświęcony - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 677 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Podany i pamięci pięciuset-letniego istnienia
Uniwersytetu Krakowskiego poświęcony przez
C. K. Towarzystwo Naukowe Krakowskie.
W Krakowie
W Drukarni "Czasu" W. Kirchmayera.
1864.
Nakładem c… k. Towarzystwa Naukowego.
Drżącą ręką i z przyspieszonem uderzaniem serca chwytam za pióro dla poprzedzenia tej książki kilku wyrazami. Okoliczność która dała jej początek, dostatecznie usprawiedliwia ten nastrój umysłu i wzruszenie serca; – okoliczność przeważną w dziejach oświaty narodu, bo niebawem mające się już dopełnić pięciowiekowe istnienie jego Szkoły głównej! Już gdy to piszę, ledwie kilka dni dzieli nas od chwili zbliżającej się rocznicy owego dnia pamiętnego, w którym przed pięciuset laty Wielki Król Kazimierz złożył zgromadzonym dostojnikom państwa dyplom zawierający te pełne znaczenia wyrazy: "Cupientes ferventi desiderio, veluti ex debito tenemur, ut res utilis omnisque prosperitas humanae conditionis dilatetur, meliora prospicientes, nec ea dubitantes, Clericis et subditis regni nodri pro futura in Cracoivia civitate nostra, locum ubi studium vigeat generale in qualibet licita facultate, nominandum, eligendum, constituendum et ordinandum duximus, et inantea futuris perpetuis temporibus esse volumm in his scriptis. Sitque ibi scientiarum praevalentium inargarita, ut viros producat consilii maturitate conspicuos, virrtutum ornatibus redimitos, ac dwersarum fncultatum eruditos, fiatque ibi fons doctnnarum irriguus, de cujus plenitudine hauriant universi literalibus cupientes imbui documentis. "
Oto wyrazy, które dały początek zakładowi kończącemu w d. 20 Maja 500 lat swojego istnienia; owej Akademii krakowskiej, o którejto mówiono, że komu w narodzie nie była ona matką, temu była babką; o której pierwszy po jej odnowieniu Rektor Stanisław z Szkalmierza wyraził się w ten sposób: iż widzi w niej wzmocnione zastępy wojującego kościoła, z którego jak z tronu bożego na ziemi, przez usta mistrzów, równie w dniu pomyślności jak w nocy nieszczęścia rozchodzić się mają błyskawice i głosy i gromy, ku oświeceniu, wzmożeniu i ochronie ludzkości a uczczeniu Majestatu boskiego; która w nieprzerwanym swym bycie doznawszy w różnych kolejach owych dni szczęścia i nocy niedoli, to przyświecając szeroko, to niknąc w pomroce, przeżywszy młodsze siostry w Koronie i Litwie, wsparta pomocą Wys. Rządu, rozmożona i rozrosła stosownie do mnożących się potrzeb i wymogów nauki, dziś jeszcze, po upływie połowy tysiąca lat od swego zawiązku, darzy swych wychowańców temi dobrodziejstwy, dla których dźwignęła ją prawica wielkiego Monarchy!
Jeśli w potoku prywatnego życia, ginącym jak nikły strumyk w pełnem morzu życia społecznego, znajdzie się duch opiekuńczy, który świadomy kolei i trudności z jakiemi potykać i ścierać się przychodzi, niesie nam pomocną rękę, ulżywa drogę i ubezpiecza skutek obranego zawodu; trzebaby serca skażonego głęboko, umysłu znikczemnionego namiętnością, ażeby w zamian za doznane dobrodziejstwo nie zamieszkało w obu słodkie uczucie wdzięczności, uznanie zaś w sobie takiego uczucia nie stawało się miłem zadowoleniem w obec sądu, jaki nad nami rozciąga własne nasze sumienie. O ileż wyższem w sercu każdego prawego musi być to czucie, jeśli zjednane dobrodziejstwo nie stało się wyłączną korzyścią pojedynczych osób, lecz błogie skutki rozlało lub rozlać było mogło na cały kraj, całą jego społeczność, a tym kanałem i na całą ludzkość. Słuszna zaiste! aby rozległość skutku była tu miarą wdzięczności. Tu już nie jedno serce żywić ma w sobie to uczucie, nie jeden umysł wdzięczną pamięć w sobie przechowywać; bo tu myśl dobroczyńcy prześcigła nieskończenie obręb korzyści pojedynczych osób, a zgłębiwszy i rozpoznawszy w czem szukać zacności i dobra ogółu, wylała się dla niego i od niego też oczekiwać jej się godzi daniny wdzięczności.
Nie zabrakło takiego uczucia dla twórców i dobroczyńców naukowych zakładów, a mianowicie stojących na ich czele Uniwersytetów, gdziekolwiek przynależne im znaczenie oceniać umiano. Im szerzej w jakim kraju rozpostarła się oświata, im ściślej umiejętność zespoliła się z jego obyczajem, tem więcej z godziwą dumą spogląda on na te zakłady wśród łona jego wyrosłe, i nie pomija sposobnej chwili oddania publicznej czci i hołdu wdzięczności tym, którzy je dźwignęli, warunki bytu zapewnili i przekazali potomnym. Nieszczęściem możność nie wszędzie odpowiada chęci! – zamiar poczciwie powzięty nie zawsze sprosta nasuwającym się trudnościom. W tem położeniu znalazł się i Uniwersytet krakowski, zamierzając publicznym obrzędem uczcić 500letną rocznicę swojego istnienia. Okoliczności czasowe, wyjątkowy stan kraju, spowodował odroczenie uroczystości do nieoznaczonego czasu; wszakże nie usunął on możności tem samem obowiązku przekazania dnia tego na innej drodze pamięci potomnych; na drodze wprawdzie mniej świetnej, ale natomiast trwałej wiodącej do celu, której dlatego wtenczas nawet pomijaćby się, nie godziło, gdyby okoliczności dozwalały publicznego obchodu; – drogą pism i dzieł poświęconych pamięci wiekopomnego dzieła Kazimierza.
Towarzystwo nauk… krak… jako latorośl wyrosła z łona Uniwersytetu, niemniej od niego samego obowiązek ten pojęło i w miarę możności wywiązać się z niego postanowiło. W tymto celu uchwaliło ono: nietylko przekazać pamięci potomnych chwilę spełnionego pięciusetletniego istnienia Uniwersytetu, przez zamieszczenie stosownej dedykacyi przy każdem dziele wyjść mającem w ciągu tego roku; nietylko pamięć tę utrwalić wybiciem stosownego medalu; ale nadto zająć się jeszcze wydaniem dzieła, któreby treścią swoją wiązało się z życiem Uniwersytetu.
Temuto zamiarowi książka niniejsza winna swój początek. Sądzę że będzie ona pożądanym przyczynkiem dla badacza dziejów krajowej oświaty, a w szczególności dziejów Uniwersytetu krakowskiego, w którym, jak w każdym innym, gabinety, muzea i inne zakłady są, właśnie miarą uposażenia naukowego, miarą owej pomocy, bez której badacz czuje się bezsilnym na drodze samodzielnego postępu, nauczyciel pozbawiony środków praktycznego wykładu grzęźnie w suchej teoryi, a uczeń mozolną drogą dobijając się do celu, nie ma możności wyrobienia w sobie tego ducha obserwacyi i zmysłu doświadczeń, któremu cała dziedzina nauk przyrodniczych winna swój ogromny postęp. Wszakże nie same tylko zakłady naukowo praktyczne są treścią niniejszego obrazu; obejmuje on wiadomość i o tych pomocach, które w innym kierunku zaradzają potrzebie uczonych i uczniów, które mniej zamożnym z ostatnich nastręczają pożądany przytułek, wszystkim zaś bez wyjątku możność korzystania z zasobu wiadomości na które składały się wieki i narody.
Książka niniejsza, prócz przedstawienia po raz pierwszy w całkowitym i ile można wykończonym obrazie, wszystkich naukowych zasobów Uniwersytetu krakowskiego, dopełni jeszcze innego obowiązku; – obowiązku przekazania pamięci każdego imienia, które w jakimbądź względzie, pracą czy majątkiem, zjednoczyło się z historyą rozwoju, rozszerzania i udoskonalania dzieła Kazimierza. Mało bowiem między opisanemi zakładami znajdziemy tu takich, których początek odnosiłby się do początkowych lat Uniwersytetu. Sąto w naj – większej części płody lat późniejszych, w części niejakiej dopiero najnowszego czasu. I niedziw że tak być musiało! Potrzeby naukowe mnożą się i rosną w miarę samego postępu umiejętności; co wystarczało przed laty, dziś już wystarczyć nie może; co dla nas jest dostatecznem w przedmiocie umiejętnych badań, nie będzie dostatecznem dla naszych następców.
Tak więc i dzieje naszej Szkoły głównej były i być zawsze musiały obrazem społecznego stanu i społecznego poglądu na stanowisko i potrzeby naukowe; obowiązkiem zaś tych którym powierzoną została, było i być zawsze musiało godzenie jej z potrzebami czasu i utrzymywanie w równi z ogólnym postępem nauk. Zaniedbanie tego obowiązku byłoby sponiewieraniem myśli, która przewodniczyła dziełu jej wzniesienia, w obec czego cześć jej twórcy składana, byłaby pozorem pozbawionym rzeczywistej treści, fałszem w obec własnego sumienia i sądu historyi. Bo jeśli myślą założyciela było rzetelne dobro i pożytek kraju nietylko w spółczesnych ale i późniejszych jeszcze pokoleniach, to zaiste nie samem uznawaniem i wielbieniem zasługi obok gnuśnego zresztą przestawania natem, co w swoim czasie nawet i świetnie potrzebom starczyło, wdzięcznymi okazywać się możemy; ale w tej czci i wdzięczności po wszystkie czasy tem większą prawdę upatrywać musimy, im bezstronniej i to oceniano, co w dziele jego nie mogło z czasem dorównać rozszerzonym granicom naukowego widnokręgu, i im z większą usilno – ścią… na wyższe i coraz wyższe stanowisko dzieło to podnieść się starano.
Takie uzupełnianie myśli Kazimierza widzimy w stopniowo rozwijających się zakładach uniwersyteckich, tych zwłaszcza, które przy wykładach lub poszukiwaniach naukowych przynoszą bezpośrednią pomoc. Nie wszystkie przecież zarówno przetrwały koleje losu, niektóre, jak szkoła maryjacka, dopełniwszy przeznaczenia, zastąpiona w inny sposób, znikła naturalnym biegiem rzeczy; inne, jak wiele burs, czyli przytułków dla uczniów uległy zatracie głównie z powodu upadku funduszów; inne wszelako, jak z pociechą widzimy, nietylko istnieć nie przestały, lecz są na drodze ciągłego rozwoju. Należy tu biblioteka, obserwatoryum astronomiczne i wszystkie zresztą zakłady z zakresu nauk przyrodniczych i lekarskich. Dwa pierwsze sięgają nikłemi początkami dawnych epok Uniwersytetu, inne są tworem późniejszym. O niektórych, jak o zakładzie anatomicznym, ogrodzie botanicznym, myślano przeszło przed 2ma wiekami, myśli wszelako nie przywiedziono do skutku.
Za epokę rzeczywistego początku z małym wyjątkiem wszystkich zakładów naukowo-praktycznych przy Uniwersytecie krakowskim, uważać należy drugą połowę przeszłego stulecia, tem samem epokę odrodzenia się nauk pod Stanisławem Augustem, a nadewszystko epokę dokonywanej przez Kołłątaja reformy Uniwersytetu. Wtenczasto ustaliło się obserwatoryum, powstały gabinety tak zwanej historyi naturalnej (mineralogiczny, zoologiczny), ogród botaniczny, pracownia chemiczna, gabinet fizyczny, pracownia anatomiczna i szpital akademicki obejmujący kliniki.
Jeżeli nadmienione zakłady wzięły początek od reformy Uniwersytetu, to przecież nie od razu i niewszystkie stały się odpowiedniemi swemu przeznaczeniu, tem bardziej, gdy potok wypadków politycznych odwracał od nich uwagę, a spiesznie przemijające rządy zaledwie niemi zajmować się mogły. Zaszczyt rozszerzenia, utrwalenia i ubezpieczenia dawniej poczętych zakładów przypada na epokę Rzpltej krakowskiej. Wtenczasto uchwalono i w znacznej części wykonano odbudowę gmachu Jagiellońskiego mieszczącego bibliotekę; przeniesiono kliniki do własnego domu, który następnie jeszcze znacznie rozszerzono; rozprzestrzeniono niemal o połowę ogród botaniczny, uposażono stałemi funduszami wszystkie gabinety i pracownie, wtenczas też wreszcie niektóre dopiero wzięły swój początek, jak gabinet wyrobów i modeli chemicznych, gabinet farmakognostyczny i anatomiczno-chirurgiczny.
Na ostatek przechodząc do stosunków obecnych, z wdzięcznością wyznać należy, że zakłady uniwersyteckie o tyle doznały opieki Wys. Rządu; iż nietylko ich fundusz, może z wyjątkiem botanicznego ogrodu, w niczem nie doznał uszczerbku; ale przeciwnie co do niektórych widzimy go bądź to podwyższonym, bądź też wspieranym osobnemi zasiłkami. Niebrak też wreszcie na świeżo powstałych zakładach, w części już w kilku latach znakomicie rozwiniętych, w części będących dopiero w zawiązku, jakiemi są: zakład fizyologiczny, klinika okulistyczna, pracownia i gabinet anatomiczno-patologiczny, wreszcie zaprowadzona w szpitalu śgo Ducha klinika chorób skórnych i syfilitycznych.
Zakłady nasze nie dorównają zapewne w większej części odpowiednim zakładom po głównych miastach i stolicach Europy; wiemy to owszem, ile z nich jeszcze potrzebuje uzupełnień w rozmaitym względzie; mimo to przecież w całości swojej nie ustępują one tego rodzaju naukowym pomocom w wielu innych Uniwersytetach, nie jeden nawet w tej mierze zostawiają za sobą. Piękne zaiste świadectwo, do czego, nawet przy nader skromnych środkach, doprowadzić może chęć dobra, praca i gorliwe zabiegi; imto bowiem przeważnie zakłady nasze zawdzięczać mają swój byt i znaczenie, do jakiego różnemi czasy doprowadzić je zdołano. Gdy tym sposobem ze strony szkoły widzimy nieprzerwane usiłowania, w celu zjednania coraz świetniejszego skutku zamiarom jej założyciela; gdy usiłowaniom tym Wys. Rząd nie odmawia pomocy i opieki swojej; – to jeszcze, żeby ta szkoła stała się: "nauk przeważnych perłą, aby wydawała męże dojrzałością rady znakomite, ozdobą cnót świetne i w różnych umiejętnościach biegle; " – w równej części od ciebie zależeć to będzie zacna Młodzieży krajowa! Oto otwarty dla ciebie przybytek, który ci nastręcza wszechstronną naukową pomoc! Korzystaj z niego z całem poświęceniem! żeby dzieje krajowe, kreśląc bezstronnym rylcem tę niedaleką przyszłość, w której z kolei na widownię wystąpisz, w uznaniu twoich zasług zdobytem drogą nauki, cnoty, i honoru, powiedzieć mogły z pociechą i chlubą: oto pożytki budowy wzniesionej ręką Kazimierza! a wieniec jego chwały świeżej nabierze barwy i świetności!
Pisałem w Maju 1864 roku.
Józef Majer,
Prof. Uniw., Prezes Tow. nauk… krak.
SPIS PRZEDMIOTÓW .
Wstęp… str. V.
I. Szkoła Panny Maryi… str. 1.
II. Biblioteka uniwersytecka… str. 12.
III. Obserwatoryum astronomiczne… str. 70.
IV. Ogród botaniczny… str. 144.
V. Katedra i Gabinet mineralogiczny… str. 234.
VI. Katedra i Gabinet zoologiczny… str. 266.
VII. Gabinet fizyczny… str. 288.
VIII. Pracownia i Gabinet chemiczny… str. 346.
IX. Katedra i Gabinet anatomiczny… str. 353.
X. Zakład anatomiczno-patologiczny… str. 376.
XI. Zakład fizyologiczny… str. 386.
XII. Gabinet farmakognostyczny… str. 414.
XIII. Zakłady kliniczne…. str. 450.
a) Klinika lekarska… str. 460.
b) Klinika chirurgiczna… str. 479.
c) Klinika położnicza, chorób niewiast i dzieci… str. 493.
d) Klinika okulistyczna… str. 511.
e) Klinika chorób skórnych i syfilitycznych… str. 513.
XIV. Bursa akademicka… str. 517.
XV. Seminaryum dyecezalne akademickie… str. 551.I. O SZKOLE P. MARYI W KRAKOWIE, (KOLEBCE UNIWERSYTETU).
PRZEZ PROF. K. MECHERZYŃSKIEGO.
Szkoła P. Maryi w Krakowie powstała w wieku XIII z farnej dominikańskiej, przy kościele Ś. Trójcy przez Iwona biskupa krakowskiego w roku 1227 założonej. W opisie bowiem fundacyi tego kościoła przez Arnolda Prężynę, zakonu kaznodziejskiego, mistrza ś. Teologii, zachowanym w rękopiśmie, wyczytujemy: że podle klasztoru i zabudowań kościelnych, na rozległym placu, znajdowała się początkowo Szkoła parafialna; dla której rzeczony biskup Iwo dogodniejszego szukając miejsca, w pobliżu kościoła P. Maryi, na gruncie dominikańskim, zbudował dom obszerny, murowany, z tem zastrzeżeniem, aby magistrat miasta Krakowa, za ustąpienie gruntu i na uznanie juris dominii, płacił klasztorowi corocznie czynszu ziemnego dwie grzywny monety polskiej. Jakoż świadczy o tem akt urzędowy w księgach Radzieckich językiem niemieckim zapisany, niemniej wyrok sądu polubownego między klasztorem Św. Trójcy a mieszczanami krakowskimi, w sprawie wytoczonej o plac, na którym stała Szkoła P. Maryi, wydany przez Piotra (Wysza) biskupa krakowskiego, sędziego tej sprawy, dnia dwudziestego dziewiątego Kwietnia 1395 roku: co i sami rajcy Krakowscy za panowania Zygmunta III zeznali przed komissarzami królewskimi, aktem wyznaczonej na to komissyi w Krakowie, we Wtorek po niedzieli piątej postu roku 1610. Ale ponieważ dom pomienionej Szkoły, jako farnej, stał się instytutem miejskim, publicznym (locus publicus, litteratorius), a za ustąpienie gruntu miasto płaciło XX. Dominikanom czynszu ziemnego corocznie po dwie grzywny polskie; przeto sami rajcy krakowscy, wprowadzeni w posiadanie tej szkoły, zatrzymali prawo zwierzchnie (jus patronatus), jak o tem rzeczony Arnolf Prężyna w swoim opisie wzmiankuje.
Mylnie przeto twierdzi Czerniewski in Palaestra politica, a za nim Janocki (Literarum in Polonia propagatores), jakoby Jan z Wieliczki (Wielicius) kanonik krakowski, który, jak wiemy, żył dopiero w wieku XVI, założycielem był Szkoły P. Maryi (Scholam, cui nomen est a divina Virgine, condidit).
Pierwiastkowo Szkoła ta różniła się zapewne od innych miejskich i parafialnych. Wykładano w niej nauki początkowe, tak zwanem trivium objęte. Magdeburgia, z właściwemi osadom cudzoziemskim prawami i urządzeniami, wpływała bez wątpienia na kierunek nauk, i obok łacińskiego upowszechniała język niemiecki.
Przy szkole był mistrz (magister) i jego zastępcy (locati); prócz tego nauczyciel śpiewu (cantor), dzwonnik (signator i subsignator) i palacz (calefactor). Mistrza szkoły obierali i mianowali rajcy miejscy, sam zaś mistrz swoich pomocników czyli zastępców. Kantora wybierała rada, a osadzał mistrz szkolny, który znowu wraz z kantorem obierał dzwonnika i jego zastępcę. Gdy zaś ci ostatni nie mogli się zgodzić w wyborze, wtedy dopełniali go sami rajcy.
Uczniowie dzielili się na początkujących, czyli młodszych, i na starszych żaków. Młodsi, którzy dopiero uczyli się na elementarzu i Donacie, (legentes literas et donatos, usque qui casus legunt), obowiązani byli mistrzowi i jego zastępcy płacić corocznie na Suchedni po groszu; starsi zaś (majora legentes) po dwa grosze. Kantorowi, początkujący w śpiewie (sedentes ad primum cantum) płacili po półgroszku, od wyższego śpiewu (de secundo cantu) po groszu. Każdy z żaków winien był prócz tego w czasie zimy przynosić do szkoły codziennie narączko drew na opał, albo na raz sprowadzić dobrą furę drzewa, lub wreszcie złożyć pieniędzmi dwa grosze. Na książki i pisma, czyli tak zwane membrany, płacił każdy swojemu nauczycielowi zastępcy (locato) po cztery pieniążki (parvos), mistrzowi zaś szkoły na Ś. Gaweł przjniosił koguta albo półgroszek. Palaczowi nakoniec raz do roku na Boże Narodzenie, a dzwonnikowi w Suchedni, po cztery szelągi czyli pieniążki.
Tą ustawą uchylono pierwotne opłaty szkolne, jako to: Nundinales (jarmarkowa) na każdy w całym roku jarmark, na święto Oczyszczenia N. P. Maryi, na Nowy rok; Łaziebne (balneales), Medales, Amtales, i inne, które dla rodziców uczącej się młodzieży, jak równie dla mistrzów szkoły i ich zastępców, bywały wielce przykremi
Takie prawa i przepisy Szkoły P. Maryi, pewnie z XIII, lub XIV wieku pochodzące, zachowały się w Wilkierzach miasta Krakowa, spisanych w wieku XV językiem łacińskim i niemieckim, z których wyjątek De juribus scolarum Sancte Marie przytacza Wiszniewski w Hist. Liter. T. II. str. 236, uważając go za najdawniejszy zabytek ustawy szkolnej (rozumie się świeckiej, są bowiem nierównie starsze w statutach synodalnych). Przyjaznym okolicznościom, a zwłaszcza opiece troskliwej biskupów i mecenasów, przypisać należy: że już w ciągu XIII stulecia Szkoła P. Maryi znacznie się podniosła i obejmowała nauki właściwe szkołom wyższym, opackim i katedralnym. Kołłątaj w rękopiśmie (niewykończonym) ostanie oświecenia w Polsce twierdzi: że prócz języka łacińskiego wykładano w niej w wieku XIII filozofią, matematykę i nauki wyzwolone; przyczem ciekawą podaje wiadomość: że sławny na całą Europę Vitellio (Ciołek), wskrzesiciel albo raczej pierwszy wynalazca Optyki, był nauczycielem w Szkole Krakowskiej P. Maryi w rynku. Wprawdzie nie przywodzi autor źródła, z którego tę wiadomość wyczerpał, zapewne jednak wyczytał ją w dawnej Wizycie tej Szkoły, która przy innych pismach urzędowych X. Kołłątaja znajdować się ma obecnie w Warszawie, w Prokuratoryi lub Archiwum głównem.
Lecz ważniejsza epoka w dziejach pomienionej Szkoły poczyna się w wieku XIV z historyą Akademii Krakowskiej. Pisze Broscius w dziele De lierarum in Polonia vetustate, a za nim w Centuryach swoich Radymiński: że gdy Kazimierz W. przemyślał o założeniu w Krakowie naukowej Wszechni, jadącemu w r. 1337 do Awinionu Janowi Grotowi biskupowi Krakowskiemu dał zlecenie, aby przepatrzywszy niektóre francuzkie Akademie, a zwłaszcza Paryzką, przywiózł z sobą kilku uczonych, biegłych w prawie i filozofii mistrzów. Jakoż za powrotem swoim sprowadził Grot do Krakowa tres in utroque jure et philosophia professores, z pomiędzy których (mówi Radymiński) zostawiwszy król Kazimierz filozofa przy Szkole P. Maryi, już pod ów czas znakomicie kwitnącej (ad aedes Virgineas, in schola amplissima), prawników w roku 1347 wprowadził do gmachów świeżo przez siebie zbudowanych. Długosz wszelako i Miechowita, opisując te gmachy zmurowane na Bawole przy kościele Ś. Wawrzyńca, domos pulcherrimas, cameras, lectoria et officinas ex lapideo muro, pro cohahitatione doctorum et magistrorum novae universitatis, twierdzą, że stanęły dopiero w roku 1361.
Między epoką pierwotnego zawiązku a późniejszem uprzywilejowaniem bywają dzieje pośrednie, które świadczą niekiedy o życiu instytucyi, wprzód, nim ta domierzyła pory należnego urządzenia i dojrzałości. W historyi uniwersytetów mamy tego liczne przykłady. Wiadomo, że Szkoła Paryzka jeszcze w wieku X założona przez mnicha Remi, przybyłego z Reims, kwitnęła już znacznie i miała głośnych w całym świecie mistrzów, nim należycie urządzona i rozwinięta, od Filipa Augusta uzyskała pierwsze przywileje, a od Grzegorza IX prawa uniwersytetu i ostateczną sankcyą. Podobnie akademia Bonońska, w której na początku XII stulecia wykładał naukę prawa sławny Irnerius czyli Werner, dopiero w XIII wieku otrzymała od Fryderyka II cesarza przywilej erekcyi. To samo powiedzieć można o naszej Kazimierzowskiej Szkole. Zdawna przed rokiem 1364 miała już swego filozofa, nauczającego ad acdes Virgineas. Sprowadzeni wcześnie przez króla Kazimierza prawnicy, może do pomocy w układzie statutu, mogli również nauczać w obmyślonych tymczasowo miejscach, gdy czas wprowadzenia ich do przygotowanej na to Szkoły nie jednostajnie jest podawany.
Przywilejem erekcyjnym, w dzień Zielonych Świątek 1364 roku wydanym, rozporządził król Kazimierz w Akademii bieg nauk: ośm katedr prawa, dwie nauk lekarskich, jednę, filozofii ustanowił. Wydział nauk wyzwolonych, na jednym professorze zaczęty, zostawił przy Szkole P. Maryi, naznaczywszy mu dochodu dziesięć grzywien srebra, jak to czytamy w pomienionym statucie: Magistris in artibus damus Scholam B. V. Mariae, et decem marcas reditus apponemus eidem. Wydział
Magistrorum in artibus, na podobieństwo filozoficznego, miał starszeństwo w ówczesnych uniwersytetach przed innemi Wydziałami, nim na ich czele stanęła teologia. Urban V papież nową tę Akademią na żądanie króla bullą apostolską i osobnem breve potwierdził. W ten sposób Szkoła P. Maryi stała się pierwszym zawiązkiem i niejako kolebką Uniwersytetu. Chociaż bowiem dzieło króla Kazimierza nie przyszło w zupełności do skutku, i założona przez niego Akademia na Bawole wkrótce po jego śmierci upadła, utrzymał się jednak w Szkole P. Maryi, a znać i zwiększył za czasem Wydział filozoficzny pomnożeniem liczby professorów, gdy w nim, jak dowodne wykazują świadectwa, przed epoką Jagiełły, nawet stopnie akademickie udzielano. Liber decanorum facultatis philosophicae in Unversitate Pragensi wymienia pod rokiem 1368, 1370 i 1373 kilku bakałarzy nauk wyzwolonych (in artibus) którzy ten stopień w Akademii Kazimierzowskiej uzyskali. Wzmianki te o Krakowskich bakałarzach nie dozwalają wątpić, że przed wskrzeszeniem i odbudowaniem Uniwersytetu w r. 1400 przez Jagiełłę utrzymywała się w zawiązku ta główna Królestwa Szkoła.
Przeciw przytoczonym jednak podaniom Długosza i Radymińskiego, rozwiódł się uczony Józef Muczkowski w rozprawie obejmującej Wiadomość o założeniu Uniwersytetu Krakowskiego. Usiłuje w niej autor dowieśdź: że zamierzona przez króla Kazimierza Wszechnia naukowa, mimo wydanego przywileju w r. 1364 nie przyszła bynajmniej do skutku, tak, iż prawdziwy jej początek dopiero do czasów Jagiełły, t… j… do roku 1400, a nawet 1401 odnieść można. Twierdzenie swoje opiera Muczkowski na tych powodach: że najcelniejszy z dziejopisów przed Długoszem, Jan archidyakon Gnieźnieński, zupełnie o tej Szkole milczy; podanie zaś Długosza o gmachach zbudowanych na Bawole, które już za jego czasów nie istniały, jest wątpliwem, gdy w ciągu jednego wieku gmachy te nie mogłyby były upaśdź do szczętu; że Radymiński nie wymienia źródła, z którego powziął swoję wiadomość; że nakoniec Szkoła pomieniona żadnego po sobie w pracach i zabytkach dziejowych nie zostawiła śladu.
Co do Jana kronikarza, wiemy, że argumentum a silentio do najsłabszych należy dowodów. Mógł rzeczony dziejopis według pojęć ówczesnych, zwłaszcza jako duchowny, mieć słuszne powody zamilczenia o Szkole Kazimierza, której zbywało jeszcze pod ów czas na teologii, a która, jako prawna, zajmując się szczególniej wykładem instytucyj Rzymskich, niechętne a może podejrzliwe zwracała na siebie oko. Nie zamilczał wszakże o niej Długosz, który, założenie jej odnosząc do roku 1361, powiada: że na swoje oczy widział mury i zabudowania tej szkoły, acz opustoszałe i już z dawna upadłe, locum tanto tempore vacuum, które sam nawet na klasztor Kartuzów chciał zakupić. (Locus w średniej łacinie nie znaczy wyłącznie miejsca, ale jest wyrazem ogólnym, którym oznacza się często wieś, zabudowanie, klasztor, warownię i t… p., o których jest mowa, n… p. Capitaneus loci Gniew, starosta miasta Gniewu, w Długoszu). Jakoż Miechowita w swojej kronice fol. 349 poświadcza: że jeszcze za jego czasów mury te Żydzi posiadali, zabrawszy je bez pozwolenia króla na swoje mieszkania i ogrody. Po dziś dzień pokazują na Kazimierzu w ulicy Bawół miejsce, które się zowie Stara Szkoła. Miał i Radymiński prócz Długosza pewne podań swoich źródła; wspomina bowiem wyraźnie o jakichś dawnych rękopismach, które zapewnie uważał za wiarogodne. Jeżeli świadectwa takich pisarzy nie zasługują na wiarę, cóż nazwiemy prawdziwem źródłem i powagą? Że wreszcie Akademia Kazimierzowska krótkiej epoki swego istnienia żadnym nie utrwaliła pomnikiem, dziwić się wcale nie należy. Nie były to czasy przyjazne postępowi oświaty i piśmiennictwa. Filozofia scholastyczna, ściśle z teologią złączona, była w owym wieku głównym rozpraw przedmiotem, którym akademicy nasi bynajmniej się nie zajmowali. Wszak i o Zamojskiej Akademii mówiono w wieku XVII: że niktby o niej nie wiedział, gdyby Duńczewski w swoich kalendarzach nie uczynił o niej czasem wzmianki.
Pomija wreszcie Muczkowski w swoich uwagach Szkołę P. Maryi i umieszczoną w niej katedrę filozofii, o której świadczy nie tylko Badymiński, ale nadto Kołłątaj w przytoczonym wyżej rękopiśmie, odnosząc ją do wcześniejszej nieco epoki. "Kazimierz W. założył (mówi) Szkołę główną, dla dawania w niej prawa, i przyłączył do niej dawniej już będącą Szkołę filozofii przy kościele P. Maryi, a to w roku 1344. " Najdowodniej zaś świadczy o niej sam statut króla Kazimierza.
Czytamy w tymże statucie: że Jarosław arcybiskup, który królowi Kazimierzowi pierwszą (podług Broscyusza) podać miał myśl jej założenia, sam tę nową Szkołę, w ów czas studium generale zwaną, otwierał. Świadkami tej uroczystości byli, jak wyraża przywilej: Andrzej, wojewoda krakowski; Jan, wojewoda sandomierski; Dobiesław Wiślicki, Piotr Wojnicki, Wilczek Sandomierski, kasztelanowie; Floryan kanclerz Łęczycki, Jakób z Ossowa, notaryusz królewski, i wielu innych znakomitych mężów.
Jakkolwiek zaś po zejściu króla Kazimierza, nadania jego, jak Długosz powiada, do skutku nie przyszły, i Akademia Kazimierzowska rychło upadła; nie zagładził się jednak do szczętu jej ślad i istnienie, gdy król Jagiełło w pierwszym swym przywileju r. 1400 sam się odnowicielem jej tylko wyznaje, a papież Bonifacy, powtarzając słowa prośby królewskiej, w bulli swojej wyraża: że Szkoła taod – dawna w Krakowie utrzymywała się, i dotąd utrzymuje.
Z XV wieku o jednym tylko uczonym mistrzu Szkoły P. Maryi dowiadujemy się z rękopismu zachowanego w bibliotece Akademii Krakowskiej: Liber Ragemundi cum questionibus Summarum Magistri Bartholomaei de Zneyna… post Rev. Mag. Joannem do Toith in Scola Sante Mariae intra muros. Cracovie A. D. 1402. Około r. 1521 nauczał w niej Krzysztof Steatandee ( Steinensis). ( Wiszn. Hist. Lit. T. II. str. 215).
W XVI wieku Szkoła P. Maryi była już wyższym nieco instytutem, szkołą szlachecką ( schola nobilium), dlatego tak zwaną, że w niej wychowywali się nie tylko synowie mieszczan Krakowskich, na prawie Magdeburgskiem osadzonych, ale młodzież szlachecka, sposobiąca się do wyższych w stanie duchownym i obywatelskim stopni. Prócz elementarnych, obejmowała nauki właściwe dzisiejszym szkołom łacińskim ( studia humaniora). Brakowało jej z razu potrzebnego urządzenia, ale zajął się niem w połowie tego stulecia Heebest, którego dziełko: Cracoviensis scholae apud S. Mariae templum institutio, a 1559, ciekawym jest w tej mierze pomnikiem. W dedykacyi do Senatu miasta Krakowa mówi autor: że taką tu zastał szkołę, że w niej żadnego prawie ładu nie było; nauczano bowiem młodzież nie tak, jakby chciał był rządca szkoły, ale jak się podobało rodzicom, nie znającym się wcale na naukach. Dzieli zatem Herbest młodzież uczącą się na klassy, czyli właściwe każdemu szkoły. Do nauki grammatyki podaje rozkład dwutygodniowy: połowę czasu na naukę greckiego języka, połowę na łacinę przeznacza. Jeden tydzień Cycerona, drugi Wirgiliusza kolejno czytać każe. Arytmetyka i muzyka dodatkowo tylko do nauk przyłączone; filozofia zaś moralna ( etyka) tylko czasem dla odmiany dozwolona. Z bakałarzów jeden zawsze ma wykładać etymologią z Cyceronem, drugi prozodyą i składnią z Wirgiliuszem. Grammatyka ma być wykładana w języku łacińskim. Czasami zamiast grammatyki czytać ma się Ezop po grecku i powtarzać przez uczniów naprzód po łacinie, a potem po polsku. Na ćwiczenia w obojej mowie, listy po polsku dla wprawy w pisowni w szkole układane, mają być zaraz tłumaczone na łacinę. Podobnie z postępującymi w greczyznie czynić zaleca, aby w podanej jakiejkolwiek myśli w języku łacińskim, wyrabiali natychmiast rzecz po grecku. Cycerona naprzód czytać, potem tłumaczyć i pisać, wreszcie uczyć się go na pamięć ustępami. Przydane są do tej nauki dysputy szkolne. Na dysputach ma się rozprawiać o wszystkich częściach grammatyki, z stosownym względem na znaczenie wyrazów, a to w obecności jednego z bakałarzy; niemniej o pisowni, prozodyi, etymologii, składni, nareszcie o różnych sposobach mówienia, czyli frazach łacińskich, gdzie także potrzebną będzie przytomność nauczyciela. Komedye łacińskie również w niektórych czasach mają być grywane, dla wkładania młodzieży do dobrego wymawiania i śmiałego występowania w sprawach publicznych. Do tego należą jeszcze publiczne deklamacye. Gdy przyjdzie pedagogować z uczniami, którzy już dobrze obeznani będą z grammatyką, może wykładać się częściami dyalektyka, albo nawet retoryka, mogą się wprowadzać pożytecznie w tych samych przedmiotach dysputy; ale nigdy ze szkól nie należy wypuszczać grammatyki. Zresztą młodsi uczniowie, jeszcze do tych nauk nie usposobieni, uczyć się mają początków od starszych. Nie zawadzi także przed Cyceronem i Wirgiliuszem, poety którego gładkie, obyczajowe wiersze czytać z objaśnieniami i na polskie tłumaczyć.
Grzegorz Wigilancyusz Samborzanin, mąż nauki wielkiej, przyjaciel Benedykta Herbesta, przed wejściem do Akademii Krakowskiej, był od roku 1561
przełożonym Szkoły P. Maryi, ściągniony z Poznania, gdzie nauczał wymowy i poezyi. Wydał pod te czasy dzieło wierszowane pod napisem Theoresis ( Cracov. 1561), w którem na pochwałę Akademii mówi o stolicy Muz, ich zacności i zatrudnieniach. Natem.dzieie podpisał się: Praefectus Gimnasii Cracoviensis apud Christiferam Mariam Virginem.
Niepoślednio zapewnie w wieku XVI kwitnęła Szkoła P. Maryi, gdy nią rządziły HeRbesty i Wigilancyusze. Godny jest także wspomnienia Jan Żywiecki, senior Szkoły P. Maryi, który pisał elegie na śmierć Sebastyana Petrycego: Trenodia, Cracov. 1626.
Akademia Krakowska, rozciągając swoję zwierzchność i dozór nad szkołami parafialnemi, udzielała im swoich mistrzów, którzy aż do końca XVIII wieku uczyli w nich łaciny. Zalaszowski w dziele Jus Regni Poloniae ( Lib. I. tit. 21) wymienia czternaście szkół parafialnych w mieście Krakowie, intra et extra urbem, w których młodzież, jak mówi, pobierała początki grammatyki od mistrzów Akademii Krakowskiej. Nie należały jednak te szkółki do tak zwanych kolonij Akademickich, których w koronie i W. księstwie Litewskiem Formankiewicz w swojej Jeografii liczy około czterdziestu.
Od otwarcia w Krakowie szkoły Władysławsko-Nowodworskiej, później na Wojewódzką zamienionej, szkoła P. Maryi upadać zaczęła, i zeszła stopniami do rzędu zwyczajnych szkółek parafialnych. Budynek jej odwieczny, z wysokim i stromym dachem, pomnik XIII wieku na placu pierwotnym Dominikańskim, gdzie dziś stoi kamienica narożna przy Małym Rynku i ulicy Stolarskiej, staraniem miasta troskliwie utrzymywany, dotrwał aż do pierwszych lat bieżącego stulecia; dopiero w r. 1802 za dawnego rządu austryackiego rozebrany został.