- promocja
Zanim naciśniesz spust. Pierwszy poradnik polskich snajperów - ebook
Zanim naciśniesz spust. Pierwszy poradnik polskich snajperów - ebook
Najlepsi polscy snajperzy zdradzają tajniki swojego zawodu.
Jaka jest różnica między snajperem a strzelcem wyborowym?
Jakie są jednostki specjalne w Polsce i jak się do nich dostać?
Jakie cechy charakteru musi mieć snajper i co to jest twarda psychika?
Jak wyglądały szkolenia prowadzone przez kanadyjskich strzelców? Jak przebiegała walka na misjach w Afganistanie i Iraku?
Po co snajperowi notes i sekator?
Przemysław Wójtowicz i Artur Panasiuk – wybitni polscy snajperzy, doświadczeni szkoleniowcy i uczestnicy misji zbrojnych m.in. w Afganistanie - zdradzają tajniki snajperskich szkoleń i treningów oraz opowiadają o realiach pola walki.
Z tej książki dowiesz się między innymi:
– z broni jakiego kalibru strzela się najdalej,
– jakie techniki kamuflażu musisz znać,
– na czym polega sztuka obserwacji i zwiadu.
TO MUST HAVE W NIESPOKOJNYCH CZASACH
Przemysław Wójtowicz (ur. 1976). Ukończył kanadyjski kurs dowódców sekcji snajperskich SDCC 09, Szkołę Podoficerską Wojsk Lądowych w Poznaniu, liczne kursy z zakresu ratownictwa. Ciężko ranny podczas akcji bojowej w Afganistanie. Wyróżniony wpisem do Księgi Honorowej WP za męstwo i odwagę. Instruktor strzelectwa, płetwonurek wszystkich specjalności, instruktor strzelectwa długodystansowego, mechanik broni strzeleckiej, ratownik wodny, sternik, operator BSP. Zawodową służbę wojskową pełnił na stanowiskach dowódcy drużyny, pomocnika dowódcy plutonu, dowódcy plutonu, starszego szyfranta, podoficera sztabowego S‑2, podoficera sztabowego S‑3, dowódcy sekcji snajperów, pomocnika dowódcy do spraw rannych i poszkodowanych w misjach. W 2012 roku został koordynatorem szkolenia snajperów w Wojskach Lądowych i starszym instruktorem. Pomagał stworzyć pierwszą w Polsce szkołę snajperów. Szkoleni przez niego snajperzy to dziś elita w polskich siłach zbrojnych. Autor bestsellerowej książki „Snajper wchodzi pierwszy”.
Artur Panasiuk(ur. 1986). Absolwent Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Poznaniu. Od 2011 roku zaszeregowany w strukturach strzelców wyborowych, kolejno jako dowódca sekcji strzelców wyborowych (starszy strzelec), a następnie dowódca drużyny strzelców wyborowych, podoficer sekcji rozpoznawczej. Ukończył kurs strzelców wyborowych w systemie kanadyjskim z wyróżnieniem jako lider, zajmując pierwszą lokatę. Ukończył kurs strzelców karabinu wyborowego 12,7 mm/8,6 mm oraz kurs przeznaczony dla dowódców pododdziałów strzelców wyborowych Wojsk Lądowych. Uczestnik polskich misji zagranicznych w pododdziałach bojowych w ramach PKW International Security Assistance Force (ISAF), Resolute Support Mission (RSM) w Afganistanie oraz Joint Multinational Training Group‑Ukraine (JMTGU) w Ukrainie. Instruktor Systemu Szkolenia z Walki, instruktor strzelectwa bojowego, dynamicznego i dynamiczno‑praktycznego, a także instruktor sportu strzeleckiego.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8367-763-7 |
Rozmiar pliku: | 6,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_Druga byłaby o wiele bardziej prawdziwa, z żołnierzami, którzy szliby do wojska z powołania. Ubrana w maskujące mundury nie występowałaby na żadnych pokazach, ale wykonywałaby zadania, które wydają się nie do wykonania. I do tego byłaby szkolona. I z taką tylko armią ruszyłbym w bój_¹.
Jean Lartéguy, żołnierz i pisarz
1 J.L. Plaster, _SOG._ _Tajne wojny amerykańskich sił specjalnego przeznaczenia w Wietnamie_, tłum. J. Kozłowski, Warszawa 1998, s. 8._„W niniejszej książce systematycznie będę jednak używał określenia snajper w celu jego wypromowania”_². _Słowa profesora Jerzego Ejsmonta, autora biblii dla snajperów, są stale aktualne. Określenia „snajper” i „strzelec wyborowy” celowo używane są wymiennie. Fach ten w Wojskach Lądowych zdobywa się na podstawie programu szkolenia strzelca wyborowego, który bez wątpienia odpowiada szkoleniu snajpera. Dlaczego nikt, do końca 2023 roku, nie uporządkował terminologii? Odpowiadając na to pytanie, można postawić wiele zarzutów i wskazać osoby odpowiedzialne za tę sytuację na szczytach cywilnych i militarnych struktur Wojska Polskiego. W planach są regulacje, które raz na zawsze powinny to wyjaśnić._
Przy porannej kawie przed wyjazdem do jednostki wojskowej włączyłem telewizję. Był 24 lutego 2022 roku. Kilka minut po godzinie piątej rano. Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Rosja zaatakowała Ukrainę.
Niedawno jeszcze zajmowałem stanowisko podoficera sekcji rozpoznawczej S-2 w sztabie jednostki wojskowej, w której interesowałem się okręgami wojskowymi Federacji Rosyjskiej, a dokładnie słynnymi ćwiczeniami FR-RB (rosyjsko-białoruskimi) „Zapad”. Dodam, że Rosja ma pięć okręgów wojskowych, w których co roku odbywają się podobne ćwiczenia, czego przykładem jest Wostok 2018 we Wschodnim Okręgu Wojskowym, Centrum 2019 w Centralnym Okręgu Wojskowym, Kaukaz 2020 w Południowym Okręgu Wojskowym i Zapad 2021 w Zachodnim Okręgu Wojskowym, w których uczestniczą też jednostki z Północnego Okręgu Wojskowego.
Każde ćwiczenie ma swój temat przewodni, a najbardziej nas interesujący, wspomniany „Zapad”, co oznacza „Zachód”, ma charakter bardzo silnie skierowany przeciwko NATO. Od 1981 roku „Zapad” odbył się pięć razy, a podczas ćwiczeń w 2009 roku Rosja wykorzystała scenariusz zakładający użycie broni jądrowej przeciwko Warszawie. Ostatni „Zapad” przed inwazją Rosji na Ukrainę odbył się w 2017 roku.
Śledząc wydarzenia w Ukrainie od momentu rozpoczęcia „Operacji Specjalnej”, jak Moskwa określiła tę agresję, przed oczami miałem _Sensacje XX wieku_, w których Bogusław Wołoszański opisał inwazję żołnierzy radzieckich na Afganistan. W latach 2010–2020 spędziłem w tym kraju kilkanaście miesięcy, wykonując zadania w ramach polskich kontyngentów wojskowych.
Wielokrotnie myślami wracałem do kilku miesięcy, które spędziłem po 2014 roku pomiędzy snajperami w Ukrainie w ramach Joint Multinational Training Group-Ukraine, gdzie wspólnie ze snajperami z Kanady i USA koordynowaliśmy z Cichym, moim najlepszym kolegą z teamu, szkolenie snajperów odbywające się w systemie kanadyjskim. Doskonale znam ten program, bo sam ukończyłem taki kurs jako _primus inter pares_ (łac. pierwszy wśród równych) na poziomie strzelca, jak i szczebla dowódcy pododdziału. Po przybyciu do bazy wojskowej rozlokowaliśmy się razem ze zwiadowcami, którzy również zajmowali się swoją „działką” z rozpoznaniem z Ukrainy i USA.
Wspierał nas ukraiński tłumacz polskiego pochodzenia, z którym do dzisiaj utrzymuję kontakt. Po inwazji w 2022 roku staram się od czasu do czasu zasięgać u niego informacji, jak wygląda działalność snajperów w konflikcie o takiej skali. Wtedy, kiedy mieliśmy okazję razem pracować, od razu złapaliśmy wspólny język w temacie, do którego zostaliśmy skierowani, czyli pracy ze snajperami armii ukraińskiej. Zaznaczyć trzeba, że miał doświadczenie z wcześniejszej pracy z żołnierzami profesji precyzyjnego posyłania pocisków. Potrafił doskonale odnajdywać się w terenie, wytrzymywał marsze, miał pojęcie o taktyce, był zorientowany w sytuacji geopolitycznej, a przede wszystkim miał wielkie poczucie humoru i inteligencję.
Pierwszego dnia spotkaliśmy się z kursantami – kilkuosobową grupą snajperów armii ukraińskiej, dowodzoną przez kobietę. Jak zobaczyłem tę ekipę, to przypomniały mi się słowa marszałka Józefa Piłsudskiego, które podobno padły 14 sierpnia 1920 roku po przybyciu do Firleja, gdzie na rynku przyjął defiladę żołnierzy z 21 Dywizji Piechoty: „Takich dziadów, jak ich nazywałem, dotąd w ciągu całej wojny nie widziałem. W 21 dywizji prawie połowa ludzi defilowała przede mną w Firleju – boso”³.
Dodam jeszcze, że celem pobytu w Ukrainie było szkolenie żołnierzy z pracy na słynnym radzieckim karabinie wyborowym, to jest 7,62 mm kbw SWD. Nie ukrywam początkowego zdziwienia, jakie wywołała ta jednostka broni. Znaliśmy ją doskonale, bo kilka lat musieliśmy się z nią męczyć. Realny dystans prowadzenia ognia z tego karabinu to 500 metrów, co wynika z powtarzalności samej amunicji, jak i identyfikacji celu, która była znacznie ograniczona chociażby przez sam celownik PSO-1, którego stałe powiększenie wynosiło 4×. Poza czterokrotnym powiększeniem dochodziło również boczne mocowanie celownika na tak zwany jaskółczy ogon⁴, który ulegał rozregulowaniu już po oddaniu kilkunastu strzałów – karabin tracił „zero”.
Tak jak książki nie należy oceniać po okładce, tak pierwsze wrażenie, które odnieśliśmy, nie oddawało ani umiejętności, ani wyposażenia tych ludzi. Na widok tych „wojów”, bo tak kazali się nazywać, tylko wymieniliśmy z Cichym spojrzenia i lekkie uśmiechy, ale już podczas pierwszej rozmowy okazało się, jak bardzo się myliliśmy. Ci żołnierze mieli i umieli wszystko – posiadali sprzęt z górnej półki, a ich wiedza była poparta doświadczeniem bojowym. Każdy z nich miał spore wyniki w eliminacji siły żywej wroga, a na prawdziwej wojnie nikt o tym nie bajdurzy i nie chwali się zabitymi przeciwnikami. Oni rozmawiali o tym jak o pracy w fabryce.
Na pierwsze szkolenie ogniowe uczestnicy stawili się punktualnie w wyznaczonym miejscu, byli dokładnie przygotowani i nie przejawiali jakiejkolwiek ekscytacji. Słuchali, jak wygląda zadanie, przystępowali do wykonania i nie zdarzyło się, aby nie potrafili sobie poradzić. Przykładowo wystawiliśmy cele, które niemal zawsze były celami stalowymi, i zwięźle poinformowaliśmy o kryteriach zaliczenia – na przykład podwójne trafienie trzech we wskazanym sektorze odpowiedzialności danej pary. Ukraińcy od razu pracowali jak zgrany zespół, identyfikując cele, dokonując pomiaru odległości i oddając strzały w liczbie zgodnej z warunkami ćwiczenia. Niemal każdorazowo obserwator potwierdzał trafienie strzelcowi słowami _je popadanie_, czyli po prostu „trafienie”.
Zajęcia były różne: ogniowe, obserwacja, maskowanie, skryte podchodzenie, taktyka, likwidacja, bytowanie⁵. Z dnia na dzień dowiadywaliśmy się coraz więcej o naszych kursantach. Przebieg szkolenia kojarzył mi się z filmem _Snajper. Biały kruk_ z 2022 roku. Dokumentacją szkoleniową zajmowali się oficerowie armii ukraińskiej – i to oni byli przez nas oceniani za organizację i przygotowanie każdych zajęć. Zawsze mogli liczyć na naszą pomoc, przede wszystkim merytoryczną, ale też przy fizycznym przygotowaniu każdego zagadnienia.
Od początku widać było, że w doborze zagadnień jest logika i realizowane były wyłącznie sprawy ważne. Nie było miejsca na tak zwaną głupiznę. Wbrew pozorom żołnierze byli zdecydowani i zmotywowani, a na pytania o powrót na linię frontu bez zastanowienia odpowiadali, że to tylko kwestia czasu. Wtedy pierwszy raz usłyszałem odważne rozmowy, że w przyszłości będą chcieli odzyskać tereny zaanektowane przez Rosję.
Podstawową bronią używaną w czasie szkolenia był karabin Remington 700 w kalibrze .308Win, z osadzonym celownikiem optycznym marki Nightforce, obowiązkowo wyposażony w tłumik dźwięku. Ekwipunek kursantów obejmowało też zazwyczaj karabinek 7,62 mm kbk AKMS, pistolet Makarow lub Stieczkin APS. Każdy posiadał również stację meteo, GPS, komputer balistyczny, smartfon, tablet i tak dalej. Na pytanie, czy .308 to wystarczający kaliber, odpowiadali, że użytkują go tylko do treningów. Podczas zadań bojowych kalibrem minimalnym jest .338LM, a wyposażeniem bezwzględnie obowiązkowym – tłumik. Nie przyznaliśmy się z Cichym, że przyjechaliśmy uczyć ich strzelać z karabinów SWD.
Szkolenie odbywało się na tak wielkim poligonie, że bardzo rzadko dwa strzelania czy inne ćwiczenia odbywały się w tym samym miejscu. Niemal za każdym razem mieliśmy wrażenie, że zajęcia ogniowe odbywają się w terenie przygodnym, a mając własne cele stalowe, mogliśmy organizować strzelanie doraźnie w każdych warunkach. Chodziło po prostu o to, żeby kursanci wykryli cel, zidentyfikowali go i oddali strzał w taki sposób, aby trafienie było widać i słychać, co z kolei potwierdzał obserwator i członek kierownictwa ćwiczenia, czyli ktoś od nas.
Zwróciłem też uwagę na podejście kursantów do materiałów wybuchowych, a przede wszystkim do min, pułapek i ładunków kierunkowych. Określali je jako _booby trap_ i bardzo dosadnie się o nich wyrażali. Z ich doświadczenia wynikało, że tego rodzaju pułapki są rutynowo zakładane przez Rosjan na wabikach, takich jak broń, amunicja, dokumenty, skrzynki, prowiant, pojazdy i tak dalej. Skutki są oczywiste.
Wtedy też zdałem sobie sprawę, że kwestie szkolenia i rozwoju trzeba brać w swoje ręce i zmieniać. W czasie szkolenia nie można powielać zagadnień pozbawionych sensu, ćwiczenia trzeba modyfikować, pozyskiwać wiedzę i informacje, wymieniać się doświadczeniem. Znajomy żołnierz GROM-u powiedział mi kiedyś, że przepisy wojskowe nie dojrzały do współczesnego pola walki i trzeba patrzeć na wszystko z szerszej perspektywy. Miał rację. Trzeba pracować głową i starać się inspirować, motywować i być w tym wszystkim konsekwentnym. Zarówno o atmosferze pracy, jak i jakości szkolenia decyduje zespół, a dokładnie potencjał ludzki, z którego ten zespół jest zbudowany. Dużo mówi się o doświadczeniu czy wyszkoleniu, ale zapomina się o umiejętnym wykorzystaniu tego potencjału, który już jest, i doświadczenia ludzi, którzy brali udział w wielu konfliktach.
Głównym powodem powstania tej książki jest, najprościej mówiąc, chęć wypromowania jakości, która zawsze będzie towarem stanowiącym większą atrakcyjność. Biorąc pod uwagę technikę wojskową, jak również wiele różnorodnych pozycji literackich – zarówno historycznych, technicznych, jak i biograficznych czy autobiograficznych – możemy wybrać dla siebie cel do osiągnięcia podczas przygotowań do konfliktu, który może nadejść. Podczas samego planowania szkoleń kierować się należy również analizą kosztu i efektywności. Najważniejszym celem jest efektywność treningu dającego jak największą skuteczność na polu walki.
_Artur Panasiuk_
2 J.A. Ejsmont, _Balistyka dla snajperów_, Warszawa 2012, s. 5.
3 Ł. Przybyło, _Bitwa Warszawska 1920_, Szczecin 2020.
4 Montaż boczny z podstawą typu „jaskółczy ogon” polega na zamocowaniu celownika metodą docisku.
5 Bytowanie – przebywanie w danych warunkach przez dłuższy okres._Profesjonalny snajper musi kierować się trzema zasadami, aby wykonać swoją pracę:
BYĆ PRZEWIDUJĄCYM, POWTARZALNYM I PRECYZYJNYM_⁶.
Poligon w Wędrzynie, upalna wiosna 2009 roku. Szkolenie strzelców wyborowych wizytuje generał broni i dowódca Wojsk Lądowych Waldemar Skrzypczak. Nieprzypadkowo właśnie on, bo rozwój polskiego strzelectwa to jego oczko w głowie i cel, który postawił sobie razem z generałem Mirosławem Różańskim. Ćwiczenie, na którym zastał kursantów, też nie było przypadkowe. Skryte podejście i oddanie celnego strzału z zamaskowanego stanowiska, czyli _stalking exercise_. Generał był pewien, że polski strzelec wyborowy nie jest w stanie go prawidłowo wykonać, dlatego osobiście – w asyście kanadyjskich snajperów, instruktorów ze szkoły piechoty armii Kanady – prowadził obserwację. A jednak czekała go nie lada niespodzianka. Poziom, który prezentowała egzaminowana para, okazał się zadziwiająco wysoki – zarówno jeśli chodzi o taktykę działania, jak i prowadzenie celnego ognia.
Kiedy po zakończeniu wizyty i wręczeniu kursantom dyplomów zasiedliśmy do obiadu, zagadnąłem generała:
– Panie generale, niech mi pan odpowie na jedno pytanie.
– Co tam, Wójtowicz?
– To, co my tu wszyscy robimy, nie jest niczym innym, jak snajperstwem wojskowym. Dlaczego więc etat, który zajmujemy, nazywa się „strzelec wyborowy”?
– Wójtowicz, ja nie chcę mieć snajperów! – odpowiedział generał. – Ja chcę mieć strzelców wyborowych, bo inaczej… inaczej nic z tego nie wyjdzie.
W tamtym czasie nie rozumiałem, o co chodzi generałowi i w czym snajperzy mieliby być gorsi od strzelców wyborowych. Przecież szkolili nas Kanadyjczycy – snajperzy z niesamowitym doświadczeniem – i uczyli wszystkiego, co sami potrafili: mistrzowskiego opanowania broni, precyzyjnego strzelania, sztuki maskowania, obserwacji, zwiadu… Zresztą to sam generał załatwił z nimi współpracę. Nawet podejrzewałem, że może, choć sprawiał wrażenie postępowego, w głębi duszy Skrzypczak był typowym betonowym oficerem, z jakimi zmagaliśmy się na co dzień. Mało elastycznym, zamkniętym na nowości, torpedującym wszelki rozwój. Teraz, po latach, rozumiem, co chciał mi powiedzieć.
_Przemysław Wójtowicz_
6 E.A. de Fontcuberta, _100+ Sniper Exercises_, Boulder 2013 .1. Strzelec wyborowy
To odpowiednio wyselekcjonowany i wyszkolony żołnierz wyposażony w specjalistyczne uzbrojenie i sprzęt wojskowy. Potrafi precyzyjnie prowadzić ogień i z ukrycia razić cele, które nie są wykrywalne dla zwykłego żołnierza piechoty bądź pozostają poza zasięgiem broni strzeleckiej plutonu⁷. Mogą to być cele zamaskowane, często opancerzone albo tak zwane wysoko opłacalne, czyli dowódcy przeciwnika, obsługa broni, na przykład wyrzutni pocisków kierowanych, moździerzy i karabinów maszynowych, ale również łącznościowcy. W warunkach bojowych strzelec wyborowy działa w pododdziale z innymi żołnierzami i wspiera ich w wykonywaniu zadań. Nie opuszcza ugrupowań własnych wojsk, nie musi więc używać kamuflażu. Strzelec wyborowy może pretendować do fachu snajpera.
7 _Regulamin działań taktycznych pododdziałów strzelców wyborowych_, Warszawa 2013.2. Snajper
To z kolei to żołnierz, który ma wszystkie umiejętności strzelca wyborowego, ale dodatkowo odznacza się dużą autonomią. Potrafi działać samodzielnie lub w małej – dwu-, trzyosobowej – grupie, która ma pełną swobodę taktyczną, z dala od własnego oddziału. Działania, które wykonuje, mają niejednokrotnie charakter operacyjny, przyczyniają się do realizacji celów strategicznych. Snajper walczy w ukryciu i bezpośredniej styczności z przeciwnikiem – dzięki umiejętności kamuflażu potrafi przeniknąć na jego terytorium. Posługuje się specjalistycznym sprzętem – precyzyjnym karabinem powtarzalnym dużego zasięgu i większym wachlarzem kalibrów – dzięki czemu prowadzi ogień na większe odległości (nawet do 1500 metrów). W jego przypadku celami wysoko opłacalnymi będą (według ważności – w zależności od zadania):
- strzelcy wyborowi i snajperzy przeciwnika,
- przewodnicy psów,
- piesze rozpoznanie, zwiadowcy i obserwatorzy,
- oficerowie,
- podoficerowie,
- dowódcy pojazdów,
- kierowcy pojazdów,
- obsługi radiostacji,
- obsługi broni,
- optyka na pojazdach,
- radiostacje i radary.
Ponadto snajper wskazuje cele natarcia oraz – w niektórych przypadkach – wskazuje i koryguje ogień artylerii, a nawet lotnictwa.
Jako samodzielny żołnierz w sytuacji walki nie zawsze może liczyć na pomoc swojego oddziału. Dlatego w jego przypadku strzelanie to nie wszystko. Snajper jest nie tylko mistrzem prowadzenia celnego ognia z dużych odległości i operowania rożnymi rodzajami broni ręcznej. Musi także opanować umiejętność obserwacji, rozpoznania, maskowania i umieć przetrwać w często ekstremalnych warunkach. Jest zwiadowcą, łącznościowcem, kierowcą (zazwyczaj posiada własny środek transportu), artylerzystą, topografem, meteorologiem, operatorem drona, a nawet dowódcą. Zna się na broni – potrafi elaborować (scalać) amunicję, dobierać komponenty i odpowiednio konfigurować sprzęt.
Snajper to więc jeszcze lepiej wyszkolony i bardziej samodzielny strzelec wyborowy. Przechodzi intensywne, profesjonalne szkolenie, opisane w rozdziale drugim, i nieustannie doskonali swoje umiejętności. Szeroka wiedza z różnych dziedzin – matematyki, fizyki, balistyki, czytania przyrody czy rozpoznawania terenu – sprawia, że taki żołnierz ma ogromny potencjał i wysoką wartość bojową. Dobrze czuje się w odłączeniu – potrafi działać samodzielnie, bo wie, co ma robić. Jest elitą wojska. Prawdziwym specjalistą od likwidacji zagrożenia.
Pochodzenie słowa _sniper_
Angielski termin _sniper_ pochodzi od czasownika _to snipe_, czyli „strzelać z ukrycia”, ten zaś wywodzi się od rzeczownika _snipe_, który oznacza… bekasa. Te niewielkie, bardzo płochliwe ptaki uważane były za niezwykle trudny cel do ustrzelenia. W osiemnastowiecznych Indiach, terenie kontrolowanym przez Imperium Brytyjskie, polowanie na te zwierzęta było jedną z ulubionych rozrywek brytyjskich żołnierzy i urzędników. Tylko strzelec o wielkim kunszcie i dużych umiejętnościach potrafił się do nich zbliżyć na odpowiednią odległość. Samo zastrzelenie fruwającego zwierzęcia również wymagało ponadprzeciętnego przygotowania, bo ptaki te, spłoszone, latają po spiralnym torze.
Czy snajper może zastąpić strzelca wyborowego? Może! A czy strzelec wyborowy może zastąpić snajpera? No nie, bo nie każdy strzelec wyborowy jest snajperem. Tymczasem w Polsce jedynym obowiązującym terminem jest… „strzelec wyborowy”. Jak pisze profesor Ejsmont: „W Wojsku Polskim i w policji obowiązującym terminem jest strzelec wyborowy, niezależnie od tego, czy żołnierz lub policjant jest jedynie bardzo dobrym strzelcem, czy też spełnia wszystkie dodatkowe wymagania pozwalające nazwać go snajperem”⁸. Mimo tych znaczących różnic oficjalnie więc zarówno strzelcy wyborowi, jak i snajperzy to po prostu… strzelcy wyborowi. W dokumentach urzędowych i oficjalnych notatkach z prowadzonych działań nie znajdziemy słowa „snajper”, chyba że w odniesieniu do działań przeciwnika, który z ukrycia prowadzi ogień w kierunku ugrupowania naszych wojsk.
Dlaczego tak się stało? Czemu nie nazywa się rzeczy po imieniu, a generał Skrzypczak, zamiast snajperów, wolał mieć w swoich jednostkach strzelców wyborowych?
Po pierwsze, powodem jest samo słowo „snajper”. W języku polskim brzmi ono źle, nieprzyjaźnie i złowrogo. Przyczyniły się do tego niewątpliwie sensacyjne doniesienia medialne. _Snajper ostrzelał tramwaj z wiatrówki_, _Snajperzy Kaddafiego strzelają z dachów do demonstrantów_. Takie i inne nagłówki sugerowały jedno – snajper to osoba, która dybie na zdrowie i życie innych. Zabójca. Ktoś, kto niesie śmierć. A strzelec wyborowy? Brzmi bardzo dobrze. Z jednej strony to żołnierz, który strzela wspaniale. Członek pododdziału najlepszego z najlepszych. Obrońca ojczyzny, stróż prawa. Z drugiej – rzemieślnik i fachowiec, który działania prowadzi tylko w odpowiedzi na zagrożenie.
Po drugie, niechęć do posługiwania się terminem „snajper” to spadek po czasach słusznie minionych. W Ludowym Wojsku Polskim żadnych snajperów, oczywiście, nie było – w wojskach Układu Warszawskiego mianem tym mogli się cieszyć jedynie żołnierze Armii Czerwonej. Szeregi polskiej armii zasilali strzelcy wyborowi, a na obecności profesjonalnych, samodzielnych snajperów nikomu nie zależało. I nawet wiatr zmian, który zawiał w 1989 roku, nie zdołał przegonić peerelowskiego marazmu – snajperów w Wojskach Lądowych nadal nie było. Już w 1990 roku powstała za to jednostka specjalna GROM (oficjalnie Jednostka Wojskowa GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej) – ewenement tamtych czasów. Za szkolenie odpowiadali w niej komandosi z amerykańskiej Delta Force. To tam od początku zadbano o prawidłową terminologię. Strzelec precyzyjny GROM-u był zbrojony i szkolony jak snajper – i tak też był nazywany.
O ile pojawienie się amerykańskich szkoleniowców, sprzętu i _know-how_ było dla Wojsk Specjalnych jak zastrzyk adrenaliny, o tyle wojska lądowe dość wolno wybudzały się z postkomunistycznego letargu. W latach 90. nie było mowy o wprowadzeniu do jednostek samodzielnych snajperów, a dowódcy dopiero rozglądali się w poszukiwaniu profesjonalnej wiedzy. W późniejszym czasie poziom strzelców systematycznie się podnosił (piszemy o tym szerzej w podrozdziale o historii polskiego snajperstwa, s. 89). Przeprowadzono szereg reform, powołano ośrodki szkoleniowe, do współpracy zaproszono szkoleniowców między innymi z Kanady, a snajperzy Wojsk Lądowych zdobyli doświadczenie na misjach w Iraku czy Afganistanie. Mimo to do dziś nie udało się uporządkować terminologii. Snajper Wojsk Lądowych pozostał strzelcem wyborowym i do dziś oficjalnie mianem snajperów mogą się szczycić jedynie żołnierze sił specjalnych oraz, od niedawna, Wojsk Obrony Terytorialnej.
A przecież strzelcom Wojsk Lądowych niczego nie brakuje. Każdy żołnierz na etacie strzelca wyborowego szkolony jest jak snajper, sprzęt i uzbrojenie, które posiada, także przeznaczone są dla snajpera. Oczywiście nasi snajperzy mogą wykonywać zadania w charakterze strzelca wyborowego, na przykład na rubieżach obrony. Rola, w jaką wcieli się taki żołnierz, zależy od charakteru wykonywanych działań – jeżeli zadanie będzie wymagało dużej autonomii, zastosuje działania snajperskie, czyli samodzielne, w parze lub sekcji.
No dobrze – powiedziałby ktoś – pewnie lepiej byłoby się posługiwać prawidłową terminologią, ale ostatecznie… to tylko słowa. No nie do końca. Chaos terminologiczny ma też swoje praktyczne konsekwencje.
Byli i są dowódcy, którzy doceniają potencjał swoich żołnierzy. Rozumieją, że nomenklatura to jedno, a doświadczenie i umiejętności to drugie. Potrafią też wykorzystać snajperów do operacji bojowych. Wyznaczają strzelcom zadania snajperskie i liczą się z kosztami ich realizacji. Pod ich dowództwem strzelcy wyborowi podczas misji zagranicznych opuszczali bazy i sami wychodzili na akcje, podczas patroli i wielodniowych operacji także działali osobno. Przydzielając im zadania snajperskie, przełożeni ryzykowali jednak swoją przyszłością wojskową. Na przykład generał Przekwas, dowódca VII zmiany PKW Afganistan ISAF, był krytykowany za „pattonowskie” podejście, a ówczesny szef MON nazwał go „pistoletem”.
Tak jest do dziś. Nomenklatura nomenklaturą, a praktyka praktyką. Wielu dowódców – choć się tym nie chwali – wykorzystuje potencjał, którym dowodzi, we właściwy sposób, mimo nie do końca uregulowanych kwestii terminologicznych, zgodnie z zasadą, że dobre rzeczy robi się po cichu. Profesjonalny dowódca zna poziom wyszkolenia swoich podwładnych i przydziela im adekwatne do niego zadania. Mimo to pozostaje mieć nadzieję, że prędzej czy później kwestie terminologiczne zostaną uporządkowane. To ważne, bo dodanie stanowiska snajpera zdejmie z dowódcy odpowiedzialność prawną, jaka ciąży na nim w momencie postawienia przed strzelcem wyborowym zadania snajperskiego.
Skoro jednak snajper to taki „lepszy” strzelec wyborowy, to czemu wspomniany wyżej generał Skrzypczak upierał się przy strzelcach? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba się cofnąć do 2007 roku. Wtedy to polscy strzelcy – również dzięki staraniom generała – trafili do Kanady. Prowadzący szkolenie Kanadyjczycy pokazali Polakom, że snajper ma być przede wszystkim pragmatyczny. Podczas szkolenia nie wymyślano zadań z kosmosu – przypominało ono raczej fabrykę, a jego celem było nauczenie żołnierzy poprawnej techniki i powtarzalności strzałów. Generał Skrzypczak rozumiał, że produkowało się tam rzemieślnika – zimnego, logicznego do bólu strzelca – a nie snajpera artystę, którego w tamtym czasie chciała szkolić polska armia. Właśnie zimna precyzja, pragmatyzm i powtarzalność, a nie brawura i ułańska fantazja, są kluczem do sukcesu. To w nich tkwi sekret udanych akcji, a nawet wygranych wojen. Fakt, że generał chciał mieć oddziały takich rzemieślników, świadczy o jego szerokich horyzontach i o tym, że doskonale wiedział, co robi.
W tej książce będziemy się posługiwać terminem „snajper”. Dlaczego? Po pierwsze – termin ten przyjął się w języku potocznym i oficjalnym. Używa się go zarówno w świecie służb mundurowych, jak i w literaturze popularnej i mediach. Po drugie, chcemy podkreślić duży poziom umiejętności polskich strzelców wyborowych i – tak jak profesor Ejsmont w książce _Balistyka dla snajperów_ – wypromować je. Dziś bez wahania możemy powiedzieć, że w Wojskach Lądowych mamy snajperów i każdy strzelec wyborowy, który ukończy kurs w Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu, powinien sam siebie tak nazywać. Poziom wyszkolenia i ilość wiedzy, jaką musi przyswoić taki żołnierz, wykraczają daleko poza przygotowanie zwykłego strzelca wyborowego. Posługiwanie się terminem „snajper” jest więc wyrazem docenienia ludzi, dla których służba w pododdziałach snajperów jest życiową pasją, którzy poświęcają cenny czas i prywatne środki, by doskonalić swoje umiejętności i zdobywać wiedzę.
8 J.A. Ejsmont, op. cit.Artur Panasiuk:
Wojna w Ukrainie – snajperzy czy strzelcy?
Kiedy 24 lutego 2022 roku wojska Federacji Rosyjskiej rozpoczęły pełnowymiarową inwazję na Ukrainę, od początku sporo mówiono o ukraińskich snajperach broniących swojej ojczyzny. Media obiegały nagłówki: _Jak walczy ukraiński snajper?_, _Ukraiński snajper zastrzelił rosyjskiego żołnierza z odległości 2710 metrów_, _Ukraińska snajperka postrachem Rosjan_. Sami Ukraińcy w mediach również pisali o snajperach, a nie strzelcach wyborowych. Swoich strzelców nazywają tak też Rosjanie. Dlaczego? Czy Wschód bez kompleksów nazywa rzeczy po imieniu, a tylko zachodnie kultura i cenzura mają z tym problem? Może posługiwanie się taką terminologią ma na celu uwydatnienie śmierci, terroru i tragizmu działań wojennych? A może obie strony chcą pokazać swoich żołnierzy jako perfekcyjnie wyszkolonych – takich, którzy zasługują na miano snajpera?
Trzeba mieć świadomość, że wojna to biznes. Mam wrażenie, że lobby, które nakazuje zakup niesprawdzonego w warunkach bojowych, często nieskutecznego sprzętu (pod ogólnikowymi nazwami), kreuje złudne poczucie bezpieczeństwa. Tymczasem dopiero sam konflikt i śmierć na naszych oczach są w stanie wybudzić nas z letargu. Zgodnie z przysłowiem „jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny”, należy być zawsze przygotowanym do konfliktu i robić wszystko, by mu zapobiec – nikt nie atakuje kraju, który jest zdolny do skutecznej obrony. Rozmowy należy prowadzić z pozycji siły – ze świadomością własnej wartości i bezpieczeństwa swojego kraju. Wtedy mają dużo większe prawdopodobieństwo powodzenia.
Kilka lat temu uczestniczyłem we wspomaganiu i koordynowaniu szkolenia snajperów Sił Zbrojnych Ukrainy. Szkolenie trwało parę miesięcy i odbywało się według programu kanadyjskiego, który sam ukończyłem z podwójnym wyróżnieniem – mogę więc powiedzieć, że coś o nim wiem. Po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku tamtejsi snajperzy ukończyli szkolenia wewnętrzne tak zwanej „szkoły duchów”, prowadzone przez specjalistów, wolontariuszy i kontraktorów z całego świata. Ponadto ich uczestnicy mieli nawet kilkuletnie doświadczenie nabyte w Donbasie. Już wtedy jedynym terminem, który tam obowiązywał, był „snajper”.
Zaskoczyły mnie poziom wyszkolenia, świadomość żołnierzy, ich motywacja i determinacja. Wszystko to zrobiło na mnie wielkie wrażenie. To naprawdę byli snajperzy. Było to kolejne potwierdzenie, że na współczesnym polu walki skuteczny będzie jedynie wyszkolony rzemieślnik, wyselekcjonowany i odpowiednio doposażony specjalista, który nie tylko prowadzi ogień precyzyjny z ukrycia, lecz także potrafi działać w pełnej autonomii. Czyli ktoś taki jak… polski strzelec wyborowy.
Oczywiście do przewidzenia było też, że pełnoskalowa inwazja Rosji postawi wszystko na głowie. Żołnierze rezerw Sił Zbrojnych Ukrainy otrzymują szybkie, podstawowe przeszkolenie snajperskie – i już są przerzucani w rejon działań. Nie ma czasu na wzorcowy schemat szkolenia, potencjał takiego żołnierza z konieczności nie jest w pełni wykorzystany. Nie zmieniło się jednak nazewnictwo – nawet żołnierz po kilkunastodniowym przeszkoleniu określany jest mianem snajpera.
Czy to znaczy, że Ukraina wysyła do walki kiepsko wyszkolonych snajperów? Czy takie działanie ma sens? Owszem, co do zasady jakość powinna być stawiana nad ilością. Są jednak sytuacje – takie jak realna wojna – kiedy to ilość przekłada się na jakość. Lepiej mieć kilkuset snajperów o nieco niższej skuteczności niż dwudziestu perfekcyjnie wyszkolonych strzelców wyborowych. Jednak aby podczas ewentualnego konfliktu zbrojnego dowódcy nie musieli stawać przed dylematem „ilość czy jakość”, nad przygotowaniem żołnierzy należy pracować w czasie pokoju.
Mówi się, że wojny wygrywa rezerwa. Wojna w Ukrainie – największy od czasów drugiej wojny światowej konflikt kinetyczny – powinna być dla naszego kraju lekcją i motywacją do dalszego inwestowania w wyszkolenie snajperów, również w środowisku międzynarodowym. To dobry czas, aby uświadomić sobie, jak duży potencjał tkwi w odpowiednio przygotowanym i wyposażonym pododdziale snajperów i że w porównaniu z przyszłymi korzyściami koszt wyszkolenia takiego oddziału jest stosunkowo niewielki. Z tej wojny, prowadzonej cudzymi rękami, powinniśmy wyciągnąć wnioski i zadbać również o pełne ukompletowanie pododdziałów snajperów, a nawet zwiększenie ich liczby.
Czy nie jest zastanawiające, że w naszym kraju mamy bardzo dobrze rozwiniętą kulturę sportu strzeleckiego, którego zawodnicy wydają ogromne pieniądze na swoje hobby? Doposażają się, szkolą, prywatny czas przeznaczają na przygotowanie do konfliktu, który może nadejść. Czy nie należałoby tego wykorzystać i zapewnić tym ludziom bezpłatną możliwość treningu? Wystarczyłoby zadbać o obiekty i je udostępnić. Tak mały gest mógłby znacznie wpłynąć na jeszcze szybszy rozwój potencjału osobowego, który na pewno ma ogromne znaczenie.Czym różnią się te trzy specjalności? Czy istnieją „lepsi” i „gorsi” snajperzy i czy tego typu porównania w ogóle mają sens?
Zanim odpowiemy na te pytania, najpierw proponujemy rzut oka na strukturę Wojska Polskiego i wojsk natowskich. Oczywiście moglibyśmy cię odesłać do _Ustawy z dnia 11 marca 2022 r. o obronie Ojczyzny_ (i jeśli jesteś ciekaw, polecamy tę fascynującą lekturę), ale w tej książce – jak to w wojsku – teorię ograniczamy do minimum. Jeśli jednak zupełnie nie orientujesz się w kwestiach rodzajów sił zbrojnych, wojsk i struktur wojskowych, takie wprowadzenie może ci pomóc odnaleźć się w gąszczu terminów. A jeśli informacje te są dla ciebie oczywiste, potraktuj je jako przypomnienie i uporządkowanie wiedzy lub po prostu pomiń to wprowadzenie.1. Rodzaje sił zbrojnych
Jakie jest twoje pierwsze skojarzenie ze słowem „wojsko”? Uzbrojeni po zęby specjalsi rodem z filmu _Helikopter w ogniu_? Eskadra myśliwców F-16? A może dywizjon okrętów bojowych? Wojsko od początków swojego istnienia było tworem o zróżnicowanej strukturze i mimo że współczesne operacje często wymagają współpracy różnych rodzajów sił zbrojnych, podziały te nie znikają. Starożytne armie formowały oddziały lądowe (armię) i morskie (flotę). Z czasem, gdy technika szła do przodu i zmieniały się środki walki, pojawiały się coraz to nowe rodzaje sił zbrojnych. Kiedy bracia Wright konstruowali pierwszy samolot, pewnie nie przypuszczali, że w przyszłości ich udoskonalony wynalazek przekroczy prędkość dźwięku i posłuży do stworzenia osobnej gałęzi sił zbrojnych – wojsk powietrznych. Mało tego, niektórzy świadkowie pierwszego startu braci Wright (1903) dożyli momentu zrzucenia przez Amerykanów bomby atomowej na Hiroszimę (1945).
Trzy podstawowe rodzaje Sił Zbrojnych (RSZ) – WOJSKA LĄDOWE, MORSKIE I POWIETRZNE – występują w większości armii świata. Ale na tym nie koniec. Zwłaszcza w krajach o mocarstwowych ambicjach istnieją także wojska powietrzno-kosmiczne, strategiczne wojska rakietowe czy siły jądrowe. W USA działają już siły kosmiczne – ich rozwój będziemy obserwować w przyszłości.
W Polsce na mocy ustawy z 11 marca 2022 roku obowiązuje podział na pięć rodzajów Sił Zbrojnych:
- Wojska Lądowe,
- Siły Powietrzne,
- Marynarka Wojenna,
- Wojska Specjalne,
- Wojska Obrony Terytorialnej.
Każda z tych sił ma swoje samodzielne dowództwo, osobny system dowodzenia oraz własnych specjalistów od planowania, organizacji i przeprowadzania operacji⁹.
Warto pamiętać, że rodzaje sił zbrojnych to nie to samo, co rodzaje wojsk. Te drugie klasyfikuje się na podstawie sposobu prowadzenia działań wojennych. I znów – jak w przypadku sił zbrojnych – źródeł takiego podziału możemy się doszukiwać już w starożytności. Ówczesne armie dysponowały wojskami o różnym przeznaczeniu – niektóre oddziały zajmowały się budowaniem fortyfikacji, inne urządzały przeprawy, występowały też jednostki zwiadowcze, piechota czy jazda. We współczesnych armiach można się doliczyć kilkunastu rodzajów wojsk. Istnieją na przykład wojska pancerne, zmechanizowane (w których zawierają się wojska zmotoryzowane), łączności i informatyki, obrony przeciwlotniczej, inżynieryjne czy chemiczne. Te same rodzaje wojsk mogą wchodzić w skład różnych rodzajów sił zbrojnych – na przykład wojska chemiczne znajdziemy zarówno w wojskach lądowych, marynarce wojennej, jak i w siłach powietrznych.
Snajper Wojsk Lądowych
Wojska Lądowe chronią kraj przed każdą formą zagrożenia militarnego (na przykład atakiem lądowo-powietrznym), w dowolnym rejonie, niezależnie od warunków pogodowych i bojowych. Dysponują dużą siłą ognia, są całkowicie zmotoryzowane i przystosowane do współpracy z Siłami Powietrznymi oraz Marynarką Wojenną. Uczestniczą w działaniach wynikających z międzynarodowych zobowiązań Polski. Ze struktur Wojsk Lądowych wydziela się kontyngenty, które pełnią służbę w różnych częściach świata¹⁰:
- wojsk pancernych i zmechanizowanych (zwanych piechotą – należą do nich wojska zmotoryzowane),
- wojsk aeromobilnych,
- wojsk obrony przeciwlotniczej,
- wojsk rakietowych i artylerii,
- wojsk inżynieryjnych,
- wojsk chemicznych,
- wojsk łączności i informatyki.
Ponadto w ich skład wchodzą:
- oddziały oraz pododdziały rozpoznania i walki elektronicznej,
- pododdziały działań psychologicznych,
- pododdziały logistyczne¹¹.
W polskich wojskach lądowych snajperzy zostali wyłonieni z jednostek zmechanizowanych i zmotoryzowanych. W 2006 roku dzięki inicjatywie generała Mirosława Różańskiego utworzono drużyny strzelców wyborowych (czyli grupy o liczebności od dwunastu do dwudziestu czterech żołnierzy). Żołnierze zostali podzieleni na cztery czteroosobowe sekcje, wyłoniono dowódców oraz dwóch kierowców. Chodziło nie tylko o zmiany na poziomie struktur, lecz przede wszystkim o lepsze wyszkolenie polskich strzelców. Rok później w Wędrzynie powstał pierwszy ośrodek szkolący, w którym uczono snajperów, opierając się na doświadczeniach innych armii NATO.
W 2011 roku nastąpiła kolejna zmiana. Strzelcy wyborowi Wojsk Lądowych zostali wydzieleni z pododdziałów i zaszeregowani do jednego pododdziału, który stał się oddzielnym komponentem batalionów zmechanizowanych. Na podstawie nowych wytycznych powstał unowocześniony program specjalistycznego szkolenia. Wtedy współpracę z Polakami rozpoczęli Kanadyjczycy – armia o bogatym doświadczeniu w szkoleniu snajperskim i dużej skuteczności bojowej. To właśnie na praktyce kanadyjskich snajperów bazuje program szkolenia polskich strzelców wyborowych Wojsk Lądowych (piszemy o tym więcej w rozdziale _Historia snajperów i strzelców wyborowych w wojsku polskim_, s. 87).
Dziś struktury kadrowe pododdziałów strzelców wyborowych w Wojskach Lądowych wyglądają następująco:
- PARA STRZELCÓW WYBOROWYCH – najmniejszy pododdział snajperów; składa się z dwóch strzelców wyborowych zdolnych do jednoczesnego prowadzenia ognia lub do działania jako strzelec wyborowy i obserwator;
- SEKCJA STRZELCÓW WYBOROWYCH – składa się z czterech osób: dowódcy sekcji i trzech strzelców wyborowych; może wykonywać zadania w dwóch parach;
- DRUŻYNA STRZELCÓW WYBOROWYCH – składa się z dowódcy drużyny i sekcji strzelców wyborowych, a także pojazdów z kierowcami. W sumie liczy od dwunastu do dwudziestu czterech żołnierzy. Drużyna występuje na szczeblu batalionu, co oznacza, że każdy batalion zmechanizowany ma ją w swojej strukturze. Do jej zadań należą rozpoznanie, wskazywanie celów i obezwładnianie celów wysoko opłacalnych. Żołnierze zgrupowani w drużynie dezorganizują system dowodzenia i działania przeciwnika, niszczą jego kluczowy personel i uzbrojenie, obniżają morale przeciwnika (wprowadzają terror snajperski) oraz zwalczają jego snajperów.
Czy z punktu widzenia szeregowego żołnierza taka struktura jest korzystna? Z jednej strony tak, bo żołnierze ci wspólnie biorą udział w specjalistycznym szkoleniu w grupie zorganizowanej. Z drugiej – fakt, że drużyny strzelców wyborowych są przyporządkowane do większych pododdziałów, sprawia niekiedy, że potencjał snajpera może się marnować. Dowódcy wyższego szczebla nie zawsze wiedzą, jak efektywnie wykorzystywać umiejętności swoich snajperów; nie znają potencjału żołnierzy i nie potrafią ich właściwie użyć – i to nie tylko na polu walki, lecz także w garnizonie. W konsekwencji snajperzy, zamiast się szkolić i doskonalić swój fach, uczestniczą w różnych przedsięwzięciach batalionu, do którego są przypisani, co nie zawsze ma sens z punktu widzenia ich rozwoju.
Efektywne wykorzystanie snajperów w pododdziałach jest jednak możliwe, podobnie jak możliwa jest skuteczna współpraca sekcji snajperów z innymi komponentami. Pokazuje to przykład wojsk rosyjskich, które z sukcesem wykorzystywały współpracę swoich strzelców z czołgami podczas wojen w Czeczenii. Aby zorganizować taką współpracę, wystarczy skorzystać z gotowych wzorców zagranicznych. Dobrym rozwiązaniem byłyby na przykład seminaria dowódców pododdziałów z przedstawicielami innych państw. Czynili tak już książę Józef Poniatowski, który pomysły czerpał z armii austriackiej, i Józef Piłsudski, który dbał o szkolenie oficerów, wykorzystując w tym celu fachowe podręczniki zaborców. Chcielibyśmy zachęcić wojskowych decydentów, by nie bali się uczyć od najlepszych i czerpać wiedzę od armii bardziej doświadczonych w walce.
Dowódca sekcji i drużyny
„Gdy dowódca ma powagę wynikającą ze stopnia i stanowiska, a ponadto dużą wiedzę i umiejętności pracy, wówczas jego wpływ działa tak silnie, że każdy podwładny uważa podporządkowanie się mu za samo przez się zrozumiałe”¹² – tak pisali autorzy _Instrukcji szkolenia kawalerii_ wprowadzonej do użytkowania w 1937 roku przez ministra spraw wojskowych generała dywizji Tadeusza Kasprzyckiego. Wiele lat upłynęło, ale zawarte w niej zasady dotyczące szkolenia i organizacji wojska – a także roli dowódców – są ponadczasowe. Jakie zadania stoją więc przed dowódcami sekcji i drużyn snajperów? O szkoleniu przywódców opowiada praktyk, starszy chorąży sztabowy Andrzej Wojtusik.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
9 Por. K. Załęski, _Siły zbrojne. Teoria i praktyka funkcjonowania_, Warszawa 2018, s. 57.
10 _Poznaj Rodzaje Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej,_ https://www.wojsko-polskie.pl/rodzaje-szrp .
11 _Struktura i organizacja Sił Zbrojnych RP_, https://zpe.gov.pl/a/struktura-i-organizacja-sil-zbrojnych-rp/D11sA9IBV .
12 _Instrukcja szkolenia kawalerii,_ cz. I: _Organizacja i metody szkolenia_, Ministerstwo Spraw Wojskowych, Warszawa 1937, s. 21, https://archiwum-criwwre.wp.mil.pl/u/cbw_instrukcja_szkolenia_kawaleii_1937.pdf .