- W empik go
Zanzibar. Wyspa skarbów - ebook
Zanzibar. Wyspa skarbów - ebook
Dobry los, ciekawość, przyjaciele – cokolwiek przywiodło cię na Zanzibar – trafiłeś do raju.
Zaczyna się od zachwytu. Oczy chłoną intensywne kolory kobiecych kang, po horyzont ciągną się błękity, turkusy, szmaragdy. Nos chciwie podąża za smużkami nieznanych zapachów. W ustach boski smak mango rozgrzanego słońcem... Potem pojawia się zadziwienie – wokoło twarze, wzory, smaki, zapachy z połowy świata. To jakby wędrować przez Afrykę, Indie, Arabię, daleką Azję, starą Persję. Przed wiekami monsuny przyniosły tu łodzie żeglarzy i kupców z dalekich stron. Wymieszały się zwyczaje, stroje, wierzenia i języki. I powstał klejnot – kultura Suahili. Odkryj skarby Zanzibaru, wyspy, gdzie Afryka spotyka się z Orientem.
Wybierz się ze mną na Zanzibar, do domów moich przyjaciół, na podwodne pola alg, do ogrodów pełnych przypraw, na wesele i sekretny rytuał unyago. Idąc za zapachem oudi, zgubimy się w labiryncie uliczek Stone Town, dotkniemy dawnego Zanzibaru sułtanów i niewolników. Potargujemy się na bazarze, z rybakami popłyniemy na ryby, w knajpkach popróbujemy aksamitnych sosów i pweza pilau. Ta wyspa karmi zmysły i wyobraźnię. Kto raz spróbuje, wraca. Jak ja.
Beata Lewandowska-Kaftan
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8032-921-8 |
Rozmiar pliku: | 19 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zachwyt to apetyt. Więc szukasz kolejnych smaków, woni, dźwięków, widoków. Zachłannie sycisz nimi zmysły. Aż poczujesz, że dość, że pierwszy głód tego świata, tak innego i niezwykłego, zaspokojony. A wtedy już wolniej, uważniej smakujesz, przyglądasz się, słuchasz.
Czarna jak smoła kawa w maleńkiej czarce przywodzi na myśl berberyjski namiot, w którym wieczni wędrowcy schronili się gdzieś wśród piasków pustyni. Ale przecież wyraźnie czujesz także zaczepny smak kardamonu, który przywędrował hen z dalekiej Azji, aż z Wysp Korzennych.
W wąskich uliczkach mijają się afrykańskie kangi w wysyconych słońcem barwach z czarnymi buibui i chustami zawiązanymi ciasno przy twarzy na muzułmańską modłę. Mężczyźni w długich białych kanzu spieszą do meczetu, inni w spodniach, piłkarskich T-shirtach i czapkach zawadiacko naciągniętych daszkiem do tyłu śmigają na skuterach między wózkami tragarzy.
Watoto kwenda nyumbani – matka woła dzieci do domu, tak samo jak w środku wioski na afrykańskiej sawannie. Thelathini, arobaini, hamsini – kupiec na bazarze odlicza, tak samo jak w Omanie czy Jemenie, i skwapliwie przekłada z ręki do ręki metalowe krążki.
Pieśniarka ubrana w hojnie haftowaną złotem suknię niczym z Baśni z tysiąca i jednej nocy śpiewa ekstatycznie i składa skrzyżowane dłonie na sercu. Muzycy mocno wybijają dłońmi rytm na bębnach o membranach z koziej skóry i szarpią struny perskiej liry kanun.
Smużka kadzidlanego zapachu prowadzi do sklepiku pełnego olejków, buteleczek z perfumami, słoiczków z oudi. Tuż obok, w następnych drzwiach, na tacach piętrzą się krążki chapati i kulki katchori, które z uśmiechem podaje klientom dziewczyna w hinduskim sari.
Napotkane twarze witają wesołym Jumbo!, uprzejmym Habari! albo pełnym szacunku Shikamoo! Twarze ciemne jak heban i złociste jak skórka chleba. Pociągłe i okrągłe. O ustach wąskich albo pełnych i wydatnych, o oczach wyciętych w kształt migdałów albo dużych i krągłych niczym kulki shoki shoki.
Na Zanzibarze spotyka się rozmaite typy urody: ciemne twarze o szerokich nosach i jasnobrązowe o migdałowych oczach. Od wieków miesza się tu krew Afrykanów, Arabów, Persów i Hindusów.
I pojawia się ZADZIWIENIE. To tak, jak gdyby podróżować przez pół świata. Jednocześnie przez Afrykę, Indie, Arabię, daleką Azję, starą Persję. A przecież zaledwie krążysz po uliczkach starego, kamiennego Stone Town, wędrujesz białymi plażami wzdłuż rybackich wsi nad oceanem. Skąd to pomieszanie? Gdzie właściwie jesteś?
Cokolwiek cię tu przywiodło – dobry los, ciekawość, przyjaciele – trafiłeś do raju. Jak przed wiekami żeglarze i kupcy z Arabii, Indii, Persji, Indonezji czy Chin, których łodzie niesione monsunem w końcu cumowały tu, na wschodnim wybrzeżu Afryki. Jak potem żądza zysku przygnała tu Portugalczyków. Tu, gdzie przybysze z początku nieśmiało stawiali stopy na gościnnych brzegach krainy Zandż, „krainy czarnych ludzi”. Ciekawi jej mieszkańców, ziemi i jej darów wymieniali pozdrowienia, towary, potrawy. Afrykanie byli równie zaciekawieni. Więc przybysze zostawali, budowali domy, płodzili dzieci i mieszali krew. Razem tworzyli nowy świat, nowy język, nową kulturę. Inną niż te, w których wyrośli, zgodnie łączącą to, co afrykańskie, arabskie, hinduskie, perskie. W jedno. Nowe.
Powstała jedyna w swoim rodzaju kultura Suahili, kosmopolityczna i otwarta, bo zrodzona z wielu tradycji. Bogata i różnorodna. Afryka dała jej witalność, rytmy, obrzędy i moc trwania, Arabia islam, poezję i żeglarski kunszt, Indie i daleka Azja przyprawy i zmysł do handlu, Persja muzykę i bogactwo wzorów. Wymieszały się smaki, zapachy, stroje, zwyczaje, wierzenia i języki. I powstał kulturowy klejnot – jedyny, niepowtarzalny. Niczym te ze szkatuły królowej Saby.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------