Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zapach nadziei - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zapach nadziei - ebook

Iga i Nikodem poznali się w Londynie kiedy ona wracała z długiej podróży po Meksyku. Oboje czuli się obywatelami całego świata, których ciągle gdzieś gnał gen wiercipięty. Ona zawsze poukładana, on z kolei nie do końca… W Londynie spędzili ze sobą zaledwie kilka godzin. Tylko na rozmowie. A później TYLKO do siebie pisali. Tym razem jednak odbędą inną podróż: w głąb siebie.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8155-489-3
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział pierwszy

Londyńska pogoda obudziła go o dziesiątej rano po skończonej właśnie czterodniowej zmianie. Wykąpał się i podgolił brodę. Zastanawiał się, jak to jest, że niektórzy mogą się golić raz na dwa tygodnie, a on, nieszczęśnik, przed lustrem musi spędzać co drugi dzień. Tłumaczył sobie ten fenomen późnymi ciążami w rodzinie i powolniejszą niż w wypadku innych ewolucją.

Nikodem, bo tak mu było na imię, zszedł do kuchni, gdzie przygotował sobie na śniadanie klasyczną mrożoną pizzę oraz herbatę podawaną o niestandardowo angielskiej porze. Nie bawarkę, lecz najzwyklejszą w świecie czarną herbatę. Bez udziwnień. Wspinając się po schodach z talerzem i kubkiem w rękach, myślał o tym, dokąd pojedzie tym razem, jako że po czterech dwunastogodzinnych dniach w pracy przysługiwały mu cztery dni wolności. Północ, południe, a może krótki wypad do ojczyzny? Nie lubił siedzieć w domu, który zresztą traktował jak hotel — tu tylko nocował.

Usiadł przy klawiaturze komputera, zakąszając kolejny kawałek sowicie skropionego keczupem (nie „keczapem”! ) ciasta z serem i pieczarkami. W międzyczasie wszedł na dobrze wszystkim znany portal społecznościowy i zabrał się za odpisywanie na wiadomości. Jedna szczególnie go zainteresowała. Przyjaciel z rodzinnego Gdańska napisał, że jego koleżanka wraca za miesiąc z Meksyku, kraju Azteków, i potrzebuje noclegu. Zapytał, czy jest możliwość, aby zatrzymała się na noc w jego rosyjsko-polskim domu. Na szczęście dla niego suche litery nie zdradzają emocji, a tym bardziej podniecenia. Chłodno odpowiedział więc koledze:

— Nie ma problemu.

Tyle że w głowie nagle zaczęła mu grać muzyka. Nie chciał jednak jeszcze tańczyć, przeczuwając, że w nieodległej przyszłości „zamiast solo będzie tańczyć godo”.

Po pewnym czasie Iga, rzeczona niewiasta, nawiązała z nim kontakt i tak od słowa do słowa zaczęli do siebie pisać.Rozdział czwarty

Pewnego wrześniowego dnia Nikodem znalazł w szafce dziwne kwiatki, które Iga przywiozła mu z Meksyku, i pomyślał, że będą idealnym pretekstem, żeby do niej napisać:

— Hej, Iga! Mogłabyś mi napisać, ile tych kwiatów mam wrzucić do takiego normalnego kubka? Potrzebuje silnego pobudzenia! :)

Dziewczyna odczytała wiadomość dopiero wieczorem, gdy zrobiła sobie małą przerwę w tłumaczeniu. Popijając małą czarną, uśmiechnęła się do telefonu, nie zdając sobie z tego sprawy. W głębi duszy bardzo ucieszyła ją ta niby nic nieznacząca wiadomość. Przed jej oczyma znów ukazał się obraz tamtego dnia, kiedy to siedzieli na murku i rozmawiali. Odpisała po chwili:

— Wsyp małą garść i zalej wszystko gorącą wodą, a później dolej odrobinę zimnej. Ale taką naprawdę małą garść, żebyś później zasnął. :)

Zamyśliła się na moment, po czym wróciła do tłumaczenia. Czuła jednak, że wiadomość wybiła ją z rytmu. Tym bardziej że po kilku minutach telefon znów zadźwięczał. Pokusa była zbyt silna, po prostu nie mogła się jej oprzeć. Przesunęła delikatnie kciukiem po ekranie telefonu i zerknęła.

— Hehe, dobrze. :) Dzięki. Co u Ciebie w ogóle słychać?

— Wszystko w porządku. Pracuję dalej w tym samym biurze tłumaczeń, a w wolnej chwili robię drobniejsze rzeczy dla organizacji. A co u Ciebie?

— Powolutku leci, też bez większych zmian. Dalej jestem inżynierem w hotelu, ale zrobiłem kurs i zdobyłem patent żeglarski. No i oczywiście nie ma dnia bez hiszpańskiego. Zacząłem się uczyć tak specjalnie pod podróż, więc krok po kroku do przodu. Na razie mam tylko jakiś program do języka, ale zastanawiam się, kiedy zacząć szukać jakiegoś wyrozumiałego nauczyciela.

Iga długo patrzyła na ostatnią wiadomość i po chwili zaczęła się zastanawiać, dlaczego inne nie wywołują u niej tego samego, niepojętego uczucia. Dlaczego wiadomości od innych ludzi traktuje bez emocji, nawet jeśli przekazują więcej konkretnej treści. Trochę tego nie rozumiała, a skoro nie rozumiała, to się przestraszyła. Bo tak to już jest na tym świecie, że boimy się tego, czego nie rozumiemy. A zamiast postarać się coś zrozumieć, wolimy to odepchnąć — w końcu tak jest łatwiej.

Nie odpisała zatem nic więcej. Nawet „cześć” na pożegnanie. Tak było bezpieczniej. Bo przecież bezpieczniej rozmawiać z kimś, kto nie wywołuje w nas emocji, niż z kimś, kto sprawia, że całe nasze ciało dziwnie wibruje od środka. Czyż nie?Rozdział dziewiąty

Minęły zaledwie trzy dni, a Iga po tym krótkim czasie walki z samą sobą nie wytrzymała i przed wyjściem do pracy wysłała Nikodemowi wiadomość:

— Koleżanka prowadzi w ten weekend warsztaty oddechowe i zapisałam się na jakieś ćwiczenia z medytacji! Ale się cieszę! :) Opowiem Ci o wrażeniach, jak już będę po, bo pewnie najdą mnie jakieś przemyślenia. To tak à propos naszej ostatniej rozmowy.

Sama nie wiedziała, dlaczego poczuła nieodpartą chęć podzielenia się właśnie z nim tą nowiną. Nic wielkiego, a jednak chciała mu o tym powiedzieć, ponieważ w głębi duszy czuła, że podzieli jej entuzjazm i zainteresuje go to tak jak ją.

— Ciekawe, czy odłączysz się od ciała! Jestem też ciekawy Twoich przemyśleń. :) A nuż znajdziesz odpowiedź na pytanie „Kim jestem?” — Nikodem był akurat na portalu, więc odpisał od razu, nie kryjąc zaciekawienia. Pomyślał, że sam chętnie przeszedłby się na takie warsztaty.

— Hehe, nie sądzę, ale spróbuję.

— Napisz koniecznie, jak już będziesz po. Chcę wiedzieć, do jakich wniosków dojdziesz.

— Napiszę! A Ty jakie masz plany na najbliższy weekend?

— Przyjeżdżam do Polski i jadę ze znajomymi do Zakopanego.

— A no tak, pisałeś! To baw się dobrze!

* * *

Minął tydzień. Iga jednak nie odezwała się, jak obiecała. Nikodem zdecydował sam napisać z rana. Był chłodny, ale jakiż piękny dzień.

— I jak warsztaty? Miałaś napisać!

Odczytała wiadomość dopiero wieczorem, kiedy wróciła do domu. I znów pojawiło się to dziwne uczucie podniecenia na widok słów chłopaka.

— Nie powiem, że odłączyłam się od ciała, ale wyszłam naładowana taką energią, że szok! I w ogóle nie wiem, czy to było spowodowane tym, czy czymś innym, ale ostatnio miałam problemy ze snem, a tu proszę… od niedzieli śpię jak niemowlak! Niestety odpowiedzi na pytanie „Kim jestem?” nie znalazłam. Jeszcze. Co u Ciebie słychać?

— Jeszcze… — powtórzył jak echo. — Wróciłem już z Zakopanego. Tyle się działo, że opisuję to w dzienniku, ale brakuje mi stron. Byłem na wielu imprezach, ale to był istny chaos. Będę się leczył jeszcze przez tydzień. Fizycznie i psychicznie.

Dziewczyna, lekko zaintrygowana, zdziwiła się, kiedy przeczytała o dzienniku, czyli w sumie o pamiętniku. „Jest do mnie bardziej podobny niż sądziłam” — pomyślała. Weszła do kuchni przygotować sobie na kolację filet z piersi kurczaka, po czym wróciła do komputera.

— Prowadzisz pamiętnik? :) — Nie wytrzymała. — To dobrze, że tyle się działo. Będziesz miał co wspominać! :) Chociaż z tym dziennikiem to mnie zaskoczyłeś! Ja nie prowadzę pamiętnika, ale mam taki notatnik, w którym spisuje wszystkie problemy, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Po kilku dniach do nich wracam i potrafię na nie spojrzeć z innej perspektywy. To taka świetna sprawa! Mogę w ten sposób wyładować złe emocje. A kilka dni temu zaczęłam spisywać moje sny… taki trzytygodniowy eksperyment… później zacznę to analizować.

— Są rzeczy, które warto przeanalizować, i dlatego „pamiętnik”, skoro tak go chcesz nazywać. Spisywanie problemów w notatniku? O tym nie pomyślałem! Chociaż ten mój dziennik też czasami przybiera taką formę. Jeżeli chodzi o sny, to niezłe wyzwanie sobie zadałaś. Freud byłby dumny. Przyszło Ci to do głowy po medytacji?

— Nie, sama jakoś na to wpadłam, po prostu ostatnio miewam dziwne sny. Ale takie codzienne pisanie to wspaniała sprawa… Pewnie za jakiś czas zdziwisz się, jak przeczytasz jakieś stare wpisy.

Czekając na odpowiedź, Iga poszła wziąć szybką kąpiel. Kiedy wróciła, nie czekała na nią jednak żadna wiadomość. Spojrzała na zegarek. Było już grubo po północy. Wyłączyła więc komputer i zmęczona całym dniem poszła spać.Rozdział dziesiąty

Następnego dnia w trakcie swojej krótkiej przerwy od pracy włączyła Internet w telefonie i odczytała wiadomość od chłopaka:

— Czyli też jesteś staromodna. Witaj w klubie! Á propos snów, to muszę powiedzieć, że po tym wyjeździe do Zakopanego miałem kilka koszmarów i parę dni temu obudziłem się ze strasznym lękiem. Musiałem wyjść o 3 w nocy z domu, bo nie mogłem wytrzymać. Chyba zbyt wiele negatywnych emocji tam było. Pozytywne też były, ale… — Nie dokończył.

Iga zainteresowana historią nie omieszkała zapytać o szczegóły.

— A wiesz już, z czym to było związane? Z negatywnymi emocjami jest jak z bólem… nieprzeżyte albo nie do końca zdefiniowane potrafią mocno namieszać i wychodzą z nas w najmniej oczekiwanym momencie… Ale jak już określisz, o co chodziło i skąd się wzięło, to jakby automatycznie się ich pozbywasz. Ostatnio sama do tego doszłam. Spacer o 3 pomógł? I tak, też jestem staromodna. ;) A staromodni ludzie wyczuwają innych staromodnych. :)

Nikodem, który właśnie siedział w pracy przy komputerze, uśmiechnął się na widok wiadomości. Ucieszył się nie tylko z tego, że spotkał inną staromodną istotę, ale również z tego, iż wyczuwał, że jest ona zainteresowana — może w niewielkim, ale jednak w jakimś stopniu — jego życiem.

— Sądzę po prostu, że to chodzi o cały wyjazd — odpisał. — Opowiedziałbym Ci o tym, ale to jest materiał na książkę. Już dawno takiej ilości jadu nie doświadczyłem, dziwna atmosfera. — Podrapał się po głowie. — Może kiedyś będzie okazja, żeby o tym pomówić… A spacer pomógł, choć bałem się zamknąć oczy, dziwne. P.S. To może uda nam się kiedyś pójść na jakiś czarno-biały film, a potem na dancing… — Nikodem napisał ostatnie słowa, nie do końca wiedząc, czy nie zabrzmi zbyt dwuznacznie. Ale miał wielką ochotę puścić je dalej.

Iga z całej wiadomości skupiła się tylko na ostatnim zdaniu, które wydało jej się w tamtym momencie magiczne. Zapragnęła przenieść się natychmiast na salę kinową, gdzie mogliby razem obejrzeć czarno-biały film. Następnie wyobraziła sobie parkiet, muzykę z lat trzydziestych i tańczące pary. Położyła się na łóżku i odpłynęła gdzieś daleko w myślach. Dopiero po jakichś trzydziestu minutach odpisała:

— Hmm, zabawne, że o tym mówisz… właśnie skończyłam pisać drugą książkę i już mam w głowie pomysł na trzecią, ale kompletnie inną niż dwie poprzednie. Właśnie na temat, który poruszyłeś. Aż się uśmiecham do telefonu teraz! :) A chce ją napisać na podstawie pewnych obserwacji otoczenia i własnych doświadczeń. ;) Coś czuję, że będziemy na ten temat częściej rozmawiać! :) P.S. Czarno-biały film? Dancing? Wpisuje je zatem na listę rzeczy do zrobienia.

Nikodem zrobił wielkie oczy. Przypomniał sobie, że dziewczyna wspominała mu o tym, że pisze, ale kompletnie o tym zapomniał. Targały nim różne emocje. Z jednej strony myślał o książkach, które napisała koleżanka, a z drugiej — wyobrażał sobie ich tańczących na dancingu oraz oglądających czarno-biały film.

— Trzecia książka? — zapytał w końcu. — Napisz mi, gdzie mógłbym dostać dwie poprzednie, chętnie je przeczytam. Świetna sprawa! Przepraszam, zupełnie wyleciało mi to z głowy, a przecież wspominałaś mi o tym jeszcze w Londynie. Sam chcę stworzyć coś na kształt „Małego księcia”, ale opornie mi to idzie. P.S. A co do czarno-białego filmu, to wyobraź sobie salę z rozstawionymi rozkładanymi krzesełkami, projektor i muzyka „Heaven, I am in heaven…” jak w filmie „Zielona mila”.

Mimo że żadne z nich nie zdawało sobie z tego sprawy, to w tej rozmowie oboje najbardziej lubili te fragmenty z dopiskiem „P.S.”. To na nie czekali z zapartym tchem.

— Uważam, że każde emocje są dobre: te pozytywne i negatywne. Pozytywne wiadomo dlaczego, ale dzięki negatywnym możemy zwrócić uwagę na coś, co na co dzień nam umyka. Na rzeczy ważne. A moją książkę można kupić nawet w internetowej księgarni, druga niestety wyjdzie dopiero w wakacje — odpisała Iga. — P.S. Przyznam Ci się do czegoś. Wyobraziłam sobie dancing i ten czarno-biały film, i nas siedzących wśród innych staromodnych. :) A wczoraj byłam na musicalu o życiu Edith Piaf… Właśnie coś na wzór tego, o czym mówimy… krzesełka… muzyka, wystrój na wzór Paryża z tamtych lat… — odłożyła na biurko wyciszony telefon i wróciła do pracy.

Po około godzinie zauważyła, że niebieska lampka w telefonie co kilka sekund miga, jakby wołała do niej: „Masz wiadomość, masz wiadomość”. Nie mogła oprzeć się pokusie.

— Czytałem ostatnio pewną książkę i był tam rozdział o tym, że to właśnie cierpienie nas uczy, tylko trzeba być silnym, żeby przeciągnąć je na swoją stronę, żeby je oswoić. To ta różnorodność emocji sprawia, że życie jest takie piękne. — Nikodem dał się ponieść emocjom. — P.S. Ja też to sobie wyobraziłem… Mówiąc „dancing”, mam na myśli miejsce z muzyką z lat trzydziestych i cały czas ten sam powtarzający się krok w tańcu… Właśnie słucham Edith. Znalazłem jej piosenkę „Rien, rien, rien”.

— Dokładnie… negatywne emocje, sytuacje, ludzie są po, żebyśmy mogli docenić te piękne chwile i te cudowne osoby, które spotykamy w życiu. :) Cierpienie uczy, ale trzeba się nauczyć wyciągać wnioski i uczyć się na błędach — odpisała od razu. — P.S. Edith i jej „Zapomniane miłości, zapomniane melodie”. Czasami tak sobie myślę, że super byłoby choć na chwilę przenieść się w czasie…

Rozmarzyła się na sekundę, jednak głos rozsądku szybko wkroczył do akcji. „No dobra, wyłączam Internet! Została mi godzina, a jestem w czarnej dziurze z tym dokumentem!” — przeraziła się i wyłączyła dane pakietowe w telefonie, żeby móc w końcu skupić się na pracy. Nie było to łatwe, ale zaparła się i wreszcie się udało. Co nie oznacza, że co kilka minut nie myślała o Nikodemie.

— Widzę, że podobnie myślimy i podobne rzeczy czytamy… — odczytała, dopiero kiedy wróciła do domu z wieczornego spaceru.

— Hmm, no właśnie odnoszę nieodparte wrażenie, jakbym rozmawiała sama ze sobą, ale w męskiej wersji. — Uśmiechnęła się sama do siebie.

— No i nasuwa się pytanie, jak Ci się to podoba? :)

— Może to dziwne, ale bardzo…

— Mnie również.

W tym momencie rozmowa się urwała. Oboje powiedzieli prawdę. Obojgu to się podobało. I oboje to przerażało. Iga zorientowała się, że znów spędziła cały dzień na rozmowie z kolegą, który chyba nieświadomie wyrywa ją z pracoholizmu. Uzmysłowienie sobie, że jest na tej półkuli ktoś, kto myśli zadziwiająco podobnie, sprawiła, że się wycofała i nie odważyła się kontynuować rozmowy. W przypływie zdenerwowania zaczęła obgryzać paznokcie. Wyłączyła komputer, nawet nie żegnając się z chłopakiem, i zadzwoniła do przyjaciółki.

„Nie odpisuje. Zrozumiała, że jestem idiotą” — pomyślał Nikodem i odłożył telefon.Rozdział szesnasty

Znów minęło kilka dni. Oboje kurczowo trzymali się swoich zasad co do zbyt częstego kontaktowania się ze sobą. Dopiero kiedy przyszła kolejna niezobowiązująca okazja, czyli Wielkanoc, Iga napisała:

— Hola, Nikodem! Jak tam przygotowania do świąt? Przyleciałeś do Polski? Ja od wczoraj jestem u rodziców, ale przyjechałam tylko na trzy dni. Ech, my niewolnicy pracy… Jak pisanie? Ja mam już, powiedzmy, taki wstępny plan, tzn. wypunktowałam sobie najważniejsze kwestie (pewnie w miarę pisania pojawią się nowe rzeczy, to normalne), i po świętach zasiądę już do pisania. Myślałeś może, jak to ogarnąć technicznie? Może najlepiej byłoby stworzyć jakiś wspólny dokument, do którego oboje mielibyśmy dostęp?

Jeszcze tego samego dnia Nikodem odpisał. Było bardzo późno, tuż przed północą.

— Hola, preciosa! Niestety albo na szczęście spędzam święta w Bristolu u znajomych, tak że nie jest źle. Jeżeli chodzi o pisanie, to mam już spisane pokrótce, jakie tematy chciałbym poruszyć podczas tej naszej wędrówki. Myślałem też o stworzeniu jakiegoś wspólnego adresu mailowego, do którego oboje mielibyśmy dostęp. Taki całkowicie wspólny. Wtedy nawet do najdrobniejszych przemyśleń i wizji będziemy mieć wgląd.

Iga była akurat z rodzicami w kuchni, kiedy usłyszała sygnał, na który była już wyczulona. Przeczytała wiadomość i natychmiast odpisała:

— I jak w Bristolu? :) Tak, wspólny e-mail jest genialnym pomysłem.

Na tym skończyli konwersację. Iga lubiła odłączać się od świata podczas wszelkiego rodzaju świąt. Tym razem nie było inaczej. Przez kilka dni jej telefon leżał na biurku całkowicie zapomniany. Ona jednak była nieugięta. Wzięła go do ręki dopiero wieczorem w pierwszy dzień po świętach. Oprócz mnóstwa innych wiadomość czekała i ta od Nikodema:

— Bristol w porządku, jak dotąd to najładniejsze miasto w Anglii. Starówka i wąwóz nad rzeką Avon. A Ty jak spędziłaś święta? Wypoczęłaś? P.S. Taka ciekawostka: jadąc do Norwich, widziałem, jak tu hodują świnki… U nas mają takie małe zagrody, a tutaj świnki mają swoje domki na polu. Wiesz, niewiele ich, ale sam fakt. Zastanawiam się, czy to tylko tak na pokaz wystawili kilka, czy faktycznie tak dbają o te zwierzaki.

Iga uśmiechnęła się, kiedy przeczytała o świnkach. Rozbawiło ją, ale zarazem zaciekawiło, że ktoś zwraca uwagę na takie rzeczy. Wydało jej się to niecodzienne.

— Święta spędziłam z rodzicami, bratem i jego rodzinką — odpisała po chwili. — Oczywiście objadłam się tak, że właśnie czuję się jak taka mała świnka. No cóż, po powrocie trzeba będzie zabrać się za siebie i wrócić do formy. Ale święta to święta. Poza tym spędziłam bardzo miło czas. Trochę brakowało mi już rodziny i takiego spokoju. A co do świnek, to ciekawe spostrzeżenie. Prawdę mówiąc, zaciekawiło mnie, że zwróciłeś na nie uwagę. A co do ich domków, to chciałabym wierzyć, że to nie na pokaz…

— Ja też… Ale popatrz, jakie to wyrafinowane… wczasy dla świń… Prawie jak wycieczki do sowieckiej Rosji po głównych arteriach, żeby nie pokazać biedy.

— Ha, ha, ha, wczasy dla świń? All inclusive! Uciekam spać, bo opadam z sił, ale jak mi się w nocy prosiaczki przyśnią, to przez Ciebie!!

— To będą dobre, pozytywne, świnki wczasowiczki, więc nie masz się czego obawiać. Kolorowych snów! Dobranoc.

Iga położyła się i włączyła radio. Leżała tak jeszcze chwilę w łóżku i rozmyślała. Mnóstwo myśli krążyło w jej głowie. Począwszy od chęci zmiany pracy i spróbowania czegoś nowego, po jej pogmatwane życie prywatne. Znów cygańska dusza dała o sobie znać i przez myśl przeszła jej podróż w nieznane. W końcu spokojna muzyka pozwoliła jej o wszystkim zapomnieć i wprowadziła ją w błogi sen.Rozdział siedemnasty

Przez kilka kolejnych dni znów panowała cisza. Oboje wrócili do rzeczywistości. Iga po świętach zjechała do Wrocławia i jak zwykle rzuciła się w wir pracy. To najłatwiej jej przychodziło w życiu. Nikodem z kolei spędził parę ostatnich dni na planowaniu swojego powrotu do Polski i przeglądaniu ofert pracy.

* * *

Ostatniego dnia marca, kiedy Iga wróciła wieczorem do domu po spotkaniu z koleżanką, usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości:

— Widzę, że też śmigasz na „Podróżnych”? — zapytał Nikodem, nawiązując do wydarzenia, którym również się interesował. Miało to być weekendowe spotkanie podróżników z całej Polski. Wiedział, że musi tam być.

— Chcę! Byłam rok temu na tym we Wrocławiu i bardzo mi się podobało — odpisała w natłoku emocji. — A teraz dochodzi jeszcze opcja spania pod namiotem, która dodatkowo kusi. Ty też jedziesz?

— Ja jadę na 100%. Muszę zmienić status na „wezmę udział”. Lubię tego rodzaju eventy. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam takie hobby.

— Super!! Witaj w klubie! Ja nie lubię, tylko uwielbiam! Te osoby, które były we Wrocławiu, miały świetne prezentacje. W ogóle klimat był genialny. Wiesz, czasami mam wrażenie, że niektórzy ludzie nie wiedzą, o co chodzi, a tam czułam się wśród „swoich”.

— Przybij piątkę! :) O, tak, właśnie tego uczucia szukam. Byłem na kilku wykładach różnych podróżników i zawsze mi się podobały. Niektóre były ciekawsze, inne nudniejsze, ale i tak wszystkie w jakimś stopniu mi odpowiadały.

— Przybijam! :) W ogóle ta Srebrna Góra, gdzie ma się odbyć ten festiwal, to gdzieś na Dolnym Śląsku. Mogłabym pojechać rowerem. :)

— Ja niestety mam kawałek, ale jakoś się tam dostanę. Uwielbiam być otoczonym takimi ludźmi, których też nosi i mają w sobie cygańską krew. To wspaniałe!

— Pewnie, że tak! Dla chcącego… :) Tak! To trochę zabawne, że czasami wśród obcych ludzi, których spotykasz pierwszy raz w życiu, możesz czuć się tak spokojnie, dzieląc tę samą pasję. A chcesz jechać sam czy zbierasz ekipę??

Iga znów poczuła, że rozmowa ją unosi, że odpływa dzięki niej gdzieś daleko. Znów poczuła, że interesuje ją w tym momencie tylko ta wymiana zdań. Nic więcej.

— Zapytam znajomego, ale wątpię. Myślę, że przyjadę sam. Najlepsze jest to, że mi to odpowiada.

— Aż się uśmiechnęłam do telefonu. :) Znam naprawdę niewiele osób, którym to pasuje i które nie mają problemu z podróżowaniem w pojedynkę. Nieraz musiałam odpowiadać na pytania typu: „Ale jak to? Sama jedziesz?”. Ech, tak niewielu ludzi rozumie, o co chodzi. P.S. Teraz tak przeglądam tę stronę festiwalu i jako że zwie się on „Festiwal o krok dalej”, to może i my pójdziemy o krok dalej? Widzę, że można się zgłosić, żeby wygłosić prelekcję. Nie myślałeś o tym?

Iga lubiła tego rodzaju konkursy i wyzwania, a ta okazja wydała jej się szczególnie interesująca. Nie zawahała się więc zapytać kolegi, czy nie miałby na coś takiego ochoty.

— Yyy, myślę, że Ty masz więcej doświadczenia. — On jednak nie był do końca przekonany. — Spróbuj! Ja mógłbym pokazać zaledwie filmik z Anglii. Nie wiem nawet, czy jest ciekawy.

— Na pewno! Są foki!

— W sensie: niedługo będzie jeszcze Paryż, Amsterdam i Berlin… Faktycznie, może będzie to nawet zabawne…

— Spróbuj! Zresztą ważne jest też, jak podróżujesz i jakie doświadczenia zdobywasz po drodze, jakie sytuacje Cię spotykają i jak sobie z tym radzisz. Miejsce także jest istotne, ale żeby być podróżnikiem, wcale nie trzeba jechać daleko. A jednocześnie nie wszyscy, którzy daleko jeżdżą, są podróżnikami.

— Faktycznie, masz rację. Nawet mogłoby być to ciekawe pod takim kątem, że wszyscy przyjeżdżają do Anglii dla zarobku, zapominając trochę o życiu… a tutaj taki psikus i okazuje się, że ten kraj jest piękny i jest w nim co odkryć.

Wybiła północ, ale żadne z nich nie chciało kończyć rozmowy. Płynęli w niej oboje.

— No właśnie. Nie znam Cię dobrze, ale wydaje mi się, że mógłbyś ciekawie poopowiadać i przedstawić swój punkt widzenia.

— No dobrze, namówiłaś mnie! Myślę, że to będzie jakieś małe wyzwanie i może być naprawdę ciekawie. Kto wie, może na miejscu spotkam jakiegoś podróżnika, który będzie chciał pojechać ze mną dookoła świata. Kto wie! :)

— Nigdy nie wiadomo… :)

— Iga, ale rozumiem, że Ty też wystąpisz?

— Hmm, no właśnie się tak zastanawiam… w sumie mogłabym… powiedzmy, że mam w tym trochę doświadczenia, ale sama nie wiem…

— Jeśli ja, to i Ty! Motywuje Cię to? Namówiłaś mnie na to, więc Ty też musisz wystąpić.

— Ty zły człowieku! Szantaż?!

— Oczywiście. :)

— Hmm, no dobrze…

— Czyli przekonałem?

— Tak… Najgorsze, że ja już się zastanawiam, jak to „ugryźć”…

— Ha, ha, witaj w klubie. W sumie to mam już nawet pomysł, tylko potrzebuję trochę czasu, żeby nagrać i zmontować cały film. Nie wiem, czy się wyrobię do 18 kwietnia.

— Trzy tygodnie to sporo czasu. Dasz radę!

— Tak, tylko że chciałbym jeszcze skoczyć w pewne miejsca w kwietniu i trochę mniej zrobi się tego czasu. Chociaż z drugiej strony masz rację, jak się skupię, to może i dam radę to szybko ogarnąć.

— Spróbuj!! Ja Cię zachęcam!! Będę Ci codziennie o tym przypominać! Aż mnie wyklniesz i znienawidzisz.

— Jak się zgłoszę, to kości zostaną rzucone.

— Alea iacta es! Grunt to dobra organizacja i wszystko można zrobić. Jak jest plan, to wszystko łatwiej idzie. — Dziewczyna podekscytowała się całym pomysłem.

— No nie… ale mnie zainspirowałaś… nie lubię Cię! Teraz mam cel! :)

— Mówiłam Ci, że w końcu mnie znienawidzisz, ale nie myślałam, że będzie to tak prędko. — Iga zaśmiała się do komputera.

— Mnie już większość osób nienawidzi, tak że wesz… Może i Ty wkrótce to zrobisz. :)

— Za co niby miałabym Cię znienawidzić?

— Za to, że jestem szczery. Jakbyś dłużej ze mną porozmawiała, tobyś zrozumiała. Średnio jestem miły, ale lubię to w sobie. Przynajmniej otaczają mnie ludzie prawdziwi, którzy są sobą i nie kłamią.

— Hmm, nie sądzę, żebym Cię znienawidziła. Znam siebie na tyle dobrze, że wiem, jacy ludzie mnie denerwują i jakich staram się omijać, a szczere osoby do tego grona nie należą. Chyba rozumiem, co masz na myśli. Ludzie nie lubią tych szczerych, bo po prostu boją się tego, co mogliby usłyszeć. I to takie błędne koło, ponieważ są osoby, którym bardzo zależy właśnie na tym, aby być lubianymi, więc nie pozwalają sobie na stuprocentową szczerość z innymi.

— Dokładnie. Najciekawsze jest to, że po takiej naturalnej selekcji tych ludzi nie pozostaje wiele. P.S. Nie wiem, czy to kofeina tak działa, czy coś innego, ale bardzo się nakręciłem na ten festiwal i prezentację. — Emocje wzięły górę.

— Chyba wiem, o czym mówisz. Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółką na ten temat i powiedziała coś bardzo mądrego: że czasami tak po prostu, naturalnie, odpadają ci fałszywi ludzie z naszego życia. Pamiętam, że przez jakiś czas po powrocie z USA miałam wyrzuty sumienia i wydawało mi się, że to moja wina, i ludzie wmawiali mi, że się zmieniłam… Dopiero po czasie dotarło do mnie, że faktycznie się zmieniłam, dojrzałam i zdałam sobie sprawę, że nie chcę, aby część tych ludzi dalej mnie otaczała… Teraz mam zawężony krąg przyjaciół, ale czuję się z tym po prostu dobrze i spokojnie. Chyba faktycznie czas wszystko weryfikuje! :) A co do festiwalu, to też jestem podkręcona, tak że Cię rozumiem.

— Cieszę się, że nie jestem w tym sam. — Uśmiechnął się do komputera, a jego górna warga nieco się uniosła. — Hmm, a co do ludzi, to chyba właśnie o to chodzi. Ja w Anglii nauczyłem się nie zwracać na nich uwagi. W sensie, że jestem cały czas sobą i jeśli komuś to nie odpowiada, to nie musi przebywać w moim towarzystwie. Nie wiem, czy też tak masz, ale kiedy przestałem przykładać wagę do tego, co inni o mnie myślą, to usłyszałem, że jestem narcyzem. Nie uważam, że jestem gorszy czy lepszy od innych, po prostu jak czuję, że nie mam o czym z kimś rozmawiać, to nie próbuję na siłę znaleźć tematu do rozmowy, po prostu się odwracam. Nie muszę zadowalać wszystkich.

— Och, znam to. Ile razy już to słyszałam?! Ale to wiesz, są takie skrajności… bo ludzie, z którymi mam świetny kontakt, wiedzą, jak jest, a ci, z którymi mam niewiele wspólnego, mają inne zdanie. Nie wiem, od czego to zależy. Mam wrażenie, że czasami ludzie bezmyślnie określają mianem narcyza osobę, która po prostu nie wstydzi się powiedzieć, że jest szczęśliwa. Wiem, że to głupie, ale w obecnych czasach chyba „nie wypada” przyznać się, że jest się po prostu szczęśliwym, bo przecież powinieneś cierpieć. Jak ja nie lubię tego określenia „nie wypada” albo słowa „powinieneś”!

— „Wypada”… U mnie nie ma takiego słowa. Chodzi o to, żeby być głównym bohaterem swojego życia, a ludzie uważają, że to zadufanie.

— Podoba mi się stwierdzenie z tym bohaterem. Może Ci się przydać do prezentacji.

— Podpisuję się pod tym krwią.

— O, ja… Nikodem! Jest 2:10! A ja wstaję za 4,5 h. Muszę uciekać spać… Chociaż chętnie rozmawiałabym dalej!

— Uciekaj, bo jutro nawet pięć kaw Ci nie pomoże! Też chętnie rozmawiałbym dalej… Nawet nie wiem, kiedy ten czas tak szybko minął. Jutro też znajdziemy chwilę na rozmowę. Śpij dobrze! Ja jestem na nockę w pracy, więc nie pośpię.

— Zatem miłej pracy! Do napisania!

Iga położyła się do łóżka i pomimo iż z jednej strony czuła, że oczy ją bolą od monitora, to z drugiej była tak podniecona rozmową, że zasnęła dopiero po dwudziestu minutach kręcenia się w łóżku i przewracania z boku na bok. Rozmawiali przez ponad cztery godziny bez przerwy, praktycznie nie odchodząc od komputerów. Jakby nic innego w tym momencie nie istniało.Rozdział osiemnasty

Następnego dnia Iga wstała podekscytowana i od razu po przebudzeniu wzięła laptopa do łóżka, żeby sprawdzić, czy Nikodem coś jeszcze napisał, kiedy poszła spać. Owszem. Zobaczyła wiadomość z około godziny czwartej:

— Ale mnie zainspirowałaś! Szok! Nie potrafię przestać o tym myśleć. A co jeżeli wystąpimy po sobie?

Uśmiech rozświetlił jej twarz. Bez wahania zaczęła stukać w klawiaturę:

— Wiesz, że mogę to samo powiedzieć? Już nie mogę się doczekać, żeby tam pojechać. Jak zobaczyłam informację o evencie, to bardzo się nakręciłam, ale nie myślałam, że ktoś, kogo znam, też będzie chciał jechać. W sensie tak naprawdę, bo część moich znajomych ma po prostu słomiany zapał, a jak przychodzi co do czego, to wiesz… :) A tu jeszcze prelekcja! A jeśli wystąpimy po sobie, to przynajmniej będziemy się wzajemnie wspierać.

Dziewczyna popatrzyła jeszcze chwilę na ekran i w osłupieniu przyglądała się przez kilka sekund wiadomości, którą wysłała koledze, po czym wstała z łóżka i zaczęła szykować się do pracy. Dochodziła ósma, więc domyślała się, że Nikodem właśnie wrócił do domu z nocnej zmiany i poszedł spać. Na nią tymczasem czekał dziesięciostronicowy dokument do przetłumaczenia, za który zabrała się zaraz po przyjściu do biura.

Energia rozpierała ją tego dnia i w ciągu dwóch godzin przetłumaczyła prawie sześć stron. Nie miała jednak czasu, żeby zjeść lunch, więc po skończonej pracy drapnęła tylko szybką kanapkę z Subwaya.

* * *

Wróciła do domu około dwudziestej i oczywiście najpierw włączyła laptopa, a następnie ściągnęła buty i marynarkę. Na pulpicie wyświetliło się kilka wiadomości. Przejrzała szybko wszystkie, aż w końcu otworzyła tę od swojego londyńskiego kolegi:

— Też już nie mogę się doczekać. Jeszcze ta sceneria, góry… To ciekawe, że zapytałaś, czy jadę sam, czy z ekipą. Już się z tego wyleczyłem. Zauważyłem bowiem, że najczęściej jeżeli robimy coś swojego, zaangażujemy się w jakiś własny projekt, to często zostajemy sami albo z ludźmi nie z podwórka, tylko z tą samą pasją.

Podekscytowana zaczęła od razu odpisywać:

— Ale jeśli to, co robisz, jest Twoją prawdziwą pasją/miłością, to nieważne, czy ktoś jest obok, czy nie… tzn. wiadomo, że jest łatwiej i przyjemniej mieć jakiegoś towarzysza, ale jeśli ktoś nie podziela tej samej pasji, to nie warto tego zostawiać i odpuszczać tylko dlatego, że nie masz kompana. Właściwi ludzie pojawiają się we właściwym czasie, jak będziesz robił to, co kochasz, i będziesz sobą. Tak mi się wydaje.

Iga wstała z fotela i poszła do kuchni przygotować sałatkę z łososiem. Wyciągnęła z lodówki wszystkie warzywa, jakie miała, i pokroiła je w kosteczkę. Podsmażyła na patelni pół czerwonej cebuli i dorzuciła do półmiska kawałki wędzonego łososia. „Hmm, brakuje tylko fasolki i kukurydzy” — pomyślała. Otworzyła szafkę i w momencie kiedy sięgała po puszki z warzywami, usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie zareagowała. Dalej pichciła, mimo iż bardzo ją kusiło, żeby spojrzeć w komórkę. Na koniec posypała wszystko startym parmezanem i polała odrobiną oliwy. Gotowe! Zasiadła wygodnie z talerzem do komputera w nadziei na lekturę. Lubiła jego długie wiadomości, które czasami sprawiały, że czuła, jakby czytała jakąś dobrą książkę. Jednak tym razem zamiast długiej wiadomości ujrzała:

— .

— Co to za kropka? — zdziwiła się.

— To, co przed chwilą napisałaś, nie wymaga żadnego komentarza. Pięknie to ujęłaś i zgadzam się w 100%. A tak á propos, to ostatnio oglądałem film z tej mojej wyprawy, kiedy pojechałem na spotkanie z fokami. Żywej duszy w promieniu kilku mil, a było świetnie!

— Zmontowałeś już ten filmik? O fokach koniecznie musisz opowiedzieć. Chyba bardziej kręci Cię natura niż zabytki, co? — Odłożyła talerz na bok i wzięła łyk zielonej herbaty.

— Oczywiście! Tzn. lubię architekturę, ale wolę po prostu wziąć lornetkę i patrzeć na ptaki, niż czytać przewodnik o zamku. Ciągnie mnie bardzo do natury. A Ty co wolisz?

— Lubię zwiedzać stare miejsca, bo wtedy przenoszę się trochę do przeszłości, i zawsze jak gdzieś jestem, to obserwuję stare budowle i staram się sobie wyobrazić, jak kiedyś żyli ludzie. — Wzięła kęs. — Lubię to, ale chyba mimo wszystko natura jest mi bliższa. Móc pójść do parku, położyć się na trawie, pooddychać świeżym powietrzem i posłuchać natury. Tak, chyba jednak wolę naturę. W ogóle kocham wszystko sama odkrywać. Nie przepadam za żadnymi przewodnikami, nawet po mieście.

— No pewnie! Najczęściej jak nas coś interesuje, to sami zaczynamy to studiować i stajemy się najlepszym przewodnikiem dla nas samych.

— Bo nikt inny jak my sami nie poprowadzi nas przez to życie?

— .

— Kolejna kropka?

— Wybacz. Twoje podsumowanie znowu nie wymaga komentarza. A wiesz co? Czasami kropki się łączą. — Kiedy wysłał tę wiadomość, sam zaczął się zastanawiać, dlaczego coś takiego pisze. Było już jednak za późno. Wiadomość została wysłana.

— . — zobaczył w odpowiedzi.

— Hehe. Szybko się uczysz. P.S. Jestem bardzo ciekaw Twojej prezentacji.

— Sama jestem jej ciekawa. Nie wiem jeszcze, jak to ugryźć, ale coś wymyślę. Tylko te moje dalsze podróże związane są głównie z pracą. To sprawia, że najczęściej muszę sama latać, a z drugiej strony przesiąkam całkowicie daną kulturą i poznaję ludzi, więc to chyba największy plus. Te bliższe podróże to już bardziej rekreacyjnie, ale o tym chyba nie będę mówić. Zobaczymy.

Dochodziła pierwsza w nocy, a czas znów się nie liczył.

— Właśnie te związane z pracą są najciekawsze — odparł dalej Nikodem. — Faktyczne doświadczanie kultury od środka jest fascynujące. Myślę, że moja prezentacja też nie będzie taka stricte podróżnicza, tylko właśnie bardziej z perspektywy imigranta.

— Ciekawa jestem też innych ludzi. Teraz jak byłam, to spotkałam świetną kobietę, która zdobyła Mount Everest. Tak interesująco mówiła, że mogłabym jej słuchać godzinami. Wiesz, nie ona jedna rusza na takie wyprawy, ale chodzi o to, w jaki sposób o tym opowiadała i o jej styl podróży.

— Wiem, o czym mówisz. Ja poznałem chłopaka, który zdobywa wulkany i też mi się spodobała jego wizja i perspektywa. W ogóle uważam, że nieważne, gdzie pojedziesz, ale co z tych podróży przywieziesz. I nie mówię tu oczywiście o rzeczach materialnych.

— Tylko o doświadczeniu i wspomnieniach… Oczywiście.

— Á propos Mount Everest, to taka ciekawostka na dziś: najczęstszymi punktami orientacyjnymi, aby się wspiąć dalej, są miejsca, gdzie ktoś zaginął. Np. „zielone buty” są chyba najbardziej znane i wzięły się od wspinacza, który przegrał walkę z górą.

— Tak? Nie miałam pojęcia. Lubię te Twoje ciekawostki. Cieszę się, że się nimi ze mną dzielisz. A skoro mam już ciekawostkę na dziś, to mogę spokojnie iść spać. Znowu dochodzi druga w nocy. Ale mnie zagadałeś!

— Ja? Ktoś mi skutecznie pomógł w podtrzymywaniu rozmowy. Dzięki takim ciekawostkom jestem spokojny o Twój sen. O której jutro musisz wstać?

— Mogę pospać do 8:30, więc nie jest źle. Trzymaj się i spokojnej pracy! Dobranoc!

— Dobranoc!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: