Zapomniana wojowniczka - ebook
Zapomniana wojowniczka - ebook
Nadchodzi czas, by zmierzyć się z nieuniknionym
Pozostawiona z tajemniczymi słowami plemiennych przodków, trójka wybrańców rozpoczyna poszukiwania czwartego kota, który dopełni starożytną przepowiednię. Gołębie Skrzydło, męczona koszmarami o straszliwych wydarzeniach w górach, z przerażeniem odkrywa, że jej moce zaczynają zanikać, a Bluszczowa Sadzawka staje przed okrutną próbą, by udowodnić swoją lojalność wobec Mrocznej Puszczy. Za namową Klanu Gwiazdy Sójcze Pióro decyduje się wyznać Rozżarzonemu Sercu szokującą prawdę dotyczącą jej życia. Gdy nad jeziorem niespodziewanie pojawia się stary wróg klanów, pomoc przyniesie dawno zapomniana wojowniczka, szukająca odkupienia za swoje grzechy.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8203-144-7 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KLAN PIORUNA
PRZYWÓDCA
OGNISTA GWIAZDA — płomiennorudy kocur
ZASTĘPCA
JEŻYNOWY PAZUR — ciemnobrązowy pręgowany kocur o bursztynowych oczach
MEDYK (kocur lub kotka, którzy po siedli zdolność leczenia)
SÓJCZE PIÓRO — szary pręgowany kocur o ślepych błękitnych oczach
WOJOWNICY (koty i kotki bez młodych)
SZARA PRĘGA — długowłosy szary kocur
ZAKURZONA SKÓRA — ciemnobrązowy pręgowany kocur
PIASKOWA BURZA — jasnoruda kotka o zielonych oczach
PAPROCIOWE FUTRO — złocistobrązowy pręgowany kocur
SZCZAWIOWY OGON — szylkretowo-biała kotka o bursztynowych oczach
OBŁOCZNY OGON — długowłosy biały kocur o niebieskich oczach
JASNE SERCE — biała kotka w rude łaty
MILKA — srebrzysta pręgowana kotka
CIERNISTY PAZUR — złocistobrązowy pręgowany kocur
WIEWIÓRCZY LOT — ciemnoruda kotka o zielonych oczach
LIŚCIASTA SADZAWKA — jasnobrązowa pręgowana kotka o bursztynowych oczach; była medyczka
PAJĘCZA NOGA — długonogi czarny kocur o brązowym podbrzuszu i bursztynowych oczach
BRZOZOWY ZACHÓD — jasnobrązowy pręgowany kocur
BIAŁE SKRZYDŁO — biała kotka o zielonych oczach
JAGODOWY NOS — kremowy kocur
LESZCZYNOWY OGON — drobna szaro-biała kotka
MYSI WĄS — szaro-biały kocur
ROZŻARZONE SERCE — szara pręgowana kotka
LWI PŁOMIEŃ — złocisty pręgowany kocur o bursztynowych oczach
LISI SUS — rudawy pręgowany kocur
OBLODZONA CHMURA — biała kotka
ROPUSZY KROK — czarno-biały kocur
RÓŻANY PŁATEK — ciemnokremowa kotka
WRZOŚCOWE ŚWIATŁO — ciemnobrązowa kotka
KWITNĄCY ZACHÓD — szylkretowo-biała kotka
TRZMIELA PRĘGA — bardzo jasny szary kocur w czarne pręgi
GOŁĘBIE SKRZYDŁO — bladoszara kotka o zielonych oczach
BLUSZCZOWA SADZAWKA — srebrzysto-biała pręgowana kotka o ciemnoniebieskich oczach
KARMICIELKI (kotki oczekujące młodych lub opiekujące się nimi)
PAPROTKOWA CHMURA — bladoszara kotka w ciemniejsze cętki o zielonych oczach
STOKROTKA — długowłosa kremowa kotka z siedliska koni
MAKOWY MRÓZ — szylkretowa kotka, matka kociąt Jagodowego Nosa: Wisienki (rudej koteczki) i Krecika (brązowokremowego kocurka)
STARSZYZNA (byli wojownicy i karmicielki)
MYSIE FUTRO — mała ciemnobrązowa kocica
PIĘKNIŚ — pulchny pręgowany kocur o posiwiałym pysku; były samotnik
KLAN CIENIA
PRZYWÓDCA
CZARNA GWIAZDA — duży biały kocur o wielkich czarnych łapach
ZASTĘPCA
JARZĘBINOWY PAZUR — rudy kocur
MEDYK
MAŁA CHMURA — bardzo drobny pręgowany kocur
WOJOWNICY
DĘBOWE FUTRO — mały brązowy kocur
DYMNA STOPA — czarny kocur
ROPUSZA STOPA — ciemnobrązowy kocur
JABŁKOWE FUTRO — nakrapiana brązowa kotka
WRONI MRÓZ — czarno-biały kocur
SZCZURZA BLIZNA — brązowy kocur z długą blizną wzdłuż grzbietu
ŚNIEŻNA PTASZYNA — śnieżnobiała kotka
BRUNATNA SKÓRA — szylkretowa kotka o zielonych oczach
OLIWKOWY NOS — szylkretowa kotka
SOWI PAZUR — jasnobrązowy pręgowany kocur
RYJÓWCZA STOPA — szara kotka o czarnych stopach
OSMOLONE FUTRO — ciemnoszary kocur
RUDA WIERZBA — cętkowany brązowo-rudy kocur
TYGRYSIE SERCE — ciemnobrązowy kocur
ŚWITAJĄCA SKÓRA — kremowa kotka
SOSNOWY NOS — czarna kotka
FRETKOWY PAZUR — kremowo-szary kocur
SZPACZE SKRZYDŁO — rudy kocur
KARMICIELKI
SPLĄTANE FUTRO — pręgowana kotka o roztrzepanym długim futrze
BLUSZCZOWY OGON — czarno-biało-szylkretowa kotka
STARSZYZNA
CEDROWE SERCE — ciemnoszary kocur
WYSOKI MAK — długonoga, jasnobrązowa pręgowana kocica
WĘŻOWY OGON — ciemnobrązowy kocur o pręgowanym ogonie
BIAŁA WODA — biała długowłosa kocica, ślepa na jedno oko
KLAN WIATRU
PRZYWÓDCA
POJEDYNCZA GWIAZDA — pręgowany brązowy kocur
ZASTĘPCZYNI
JESIONOWA STOPA — szara kotka
MEDYK
PUSTUŁKOWY LOT — cętkowany szary kocur
WOJOWNICY
OSTOWE SERCE — długowłosa biała kotka
WRONIE PIÓRO — ciemnoszary kocur
SOWI WĄS — pręgowany jasnobrązowy kocur
BIAŁY OGON — mała biała kotka
NOCNA CHMURA — czarna kotka
JANOWCOWY OGON — bardzo jasna szaro-biała kotka o niebieskich oczach
ŁASICZE FUTRO — rudy kocur o białych łapach
ZAJĘCZY BRYK — brązowo-biały kocur
LIŚCIASTY OGON — ciemny pręgowany kocur o bursztynowych oczach
ŻARZĄCA STOPA — szary kocur o dwóch ciemnych łapach
WRZOSOWY OGON — jasnobrązowa kotka o niebieskich oczach; uczennica: Kolcolistna Łapa (szaro-biała kotka)
BRYZOWA SKÓRA — czarny kocur o bursztynowych oczach; uczeń: Głazowa Łapa (duży bladoszary kocur)
TURZYCOWY WĄS — jasnobrązowa kotka
JASKÓŁCZY OGON — ciemnoszara kotka
SŁONECZNY CIOS — szylkretowa kotka z dużą białą łatą na czole
WĄSATY NOS — jasnobrązowy kocur
STARSZYZNA
PAJĘCZYNOWA STOPA — pręgowany ciemnoszary kocur
ROZDARTE UCHO — pręgowany kocur
KLAN RZEKI
PRZYWÓDCZYNI
MGLISTA GWIAZDA — szara kotka o niebieskich oczach
ZASTĘPCA
TRZCINOWY WĄS — czarny kocur; uczeń: Wydrążona Łapa (ciemnobrązowy pręgowany kocur)
MEDYCZKA
ĆMIE SKRZYDŁO — złocista nakrapiana kotka; uczennica: Wierzbowy Blask (szara pręgowana kotka)
WOJOWNICY
SZARA MGŁA — bladoszara pręgowana kotka
MIĘTOWE FUTRO — jasnoszary pręgowany kocur
OBLODZONE SKRZYDŁO — biała kotka o niebieskich oczach
PŁOTKOWY OGON — ciemnoszara kotka; uczennica: Mszysta Łapa (brązowo-biała kotka)
OTOCZAKOWA STOPA — nakrapiany kocur
MALWOWY NOS — jasnobrązowy pręgowany kocur
RUDZIKOWE SKRZYDŁO — szylkretowo-biały kocur
ŻUKOWY WĄS — brązowo-biały pręgowany kocur
PŁATKOWE FUTRO — szaro-biała kotka
TRAWIASTE FUTRO — jasnobrązowy kocur
PSTRĄGOWY POTOK — bladoszara pręgowana kotka
SITOWATY OGON — jasnobrązowy pręgowany kocur
KARMICIELKI
ZMIERZCHOWE FUTRO — brązowa pręgowana kotka
OMSZONA SKÓRA — szylkretowa kotka o niebieskich oczach
STARSZYZNA
CĘTKOWANY NOS — cętkowana szara kocica
SKOCZNY OGON — rudo-biały kocur
KOTY SPOZA KLANÓW
DYMEK — muskularny szaro-biały kocur zamieszkujący stodołę w siedlisku koni
NITKA — mała szaro-biała kotka zamieszkująca stodołę w siedlisku koni
INNE ZWIERZĘTA
PÓŁNOC — borsuczyca wpatrująca się w gwiazdy, żyjąca niedaleko morzaPROLOG
Jeżyny na skraju lasu zaszeleściły i na otwartą przestrzeń wyszedł kot. Rozejrzał się czujnie, po czym przemaszerował przez szeroką połać łąki w stronę kolejnego pasa drzew w oddali. Jaskrawe słońce pory nowych liści oświetlało krajobraz pól poprzecinanych żywopłotami. Przy Drodze Grzmotu stały skupione obok siebie domostwa Dwunożnych.
Mimo że pora nowych liści dopiero się zaczęła, słońce grzało już mocno i kot z irytacją zastrzygł uszami, gdy nad jego głową zabrzęczały muchy. Pod drzewami będzie chłodniej — pomyślał, przystając na chwilę, by wyprostować zmęczone łapy. — To już niedaleko. Za tym łańcuchem wzgórz…
Zanim jednak dotarł do miłego cienia lasu, rozległ się głośny syk i spod pobliskiego żywopłotu wyskoczył drugi kot — żylasty, umięśniony szary kocur z uchem noszącym ślady ugryzienia.
— Co ty tu robisz? — zapytał. — Jeśli szukasz miejsca do odpoczynku, szukaj dalej. To mój teren i do mnie należy tutejsza zwierzyna.
Podróżny zatrzymał się i zmierzył kocura spojrzeniem zmrużonych oczu.
— Twój teren? Mieszkasz w tym żywopłocie?
— Nie, w tamtym gospodarstwie. — Kocur wskazał ogonem duże domostwo Dwunożnych ledwie widoczne między krzewami. — I nie lubię obcych. Idź dalej albo cię do tego zmuszę. — Odsłonił zęby i wysunął pazury, gniewnie jeżąc zmierzwioną sierść koloru chmur.
Podróżny przysiadł na tylnych łapach i zakołysał się. Od dawna nie próbowałem sił w walce… — pomyślał — ale nie dam się nastraszyć temu parszywcowi.
— Tylko tędy przechodzę. Nie zagrożę twojej bezcennej zwierzynie.
Kot z gospodarstwa parsknął niedowierzająco i przechylił głowę.
— Jesteś jednym z tych kotów znad jeziora?
— Dlaczego pytasz? — miauknął czujnie podróżny.
— Bo widziałem, jak kiedyś tędy szły — odparł szary kocur. — Och, one mnie nie widziały, nie pokazałem im się. Słyszałem jednak, że rozmawiały o górach. — Wywrócił oczami. — Kto wypuszczałby się w taką podróż! Nie wystarczy im pożywienia w domu?
— Może nie szukają pożywienia — odparł pierwszy kot z nutą pogardy. — Wiesz, w życiu są jeszcze inne sprawy.
Kot z gospodarstwa usiadł i tylną łapą podrapał się za uchem.
— Niby co? — miauknął lekceważąco. — Gapienie się w gwiazdy i wyobrażanie sobie, że spoglądają na ciebie przodkowie? — Widząc zaskoczone drgnięcie podróżnego, dodał: — Nasłuchałem się historyjek o tym, co się dzieje za tymi wzgórzami. Dopóki tamtejsze koty nie wchodzą mi w drogę, nie obchodzi mnie, co tam wyprawiają. Mogą…
— Wiem — przerwał mu podróżny, przeciskając się obok i ruszając dalej. — Dopóki nie kradną ci zwierzyny.
Szary kocur zerwał się i poszedł za nim.
— Jesteś jednym z nich, prawda? — zapytał, kiedy go dogonił. — Chyba cię już gdzieś widziałem.
— Może. — Wąsy wędrowca drgnęły. — Dawno temu.
— Gdzie się podziewałeś? — zapytał z ciekawością kot z gospodarstwa. — Zgubiłeś się?
— O nie — odparł podróżny z lekkim rozbawieniem. — Zawsze wiedziałem, gdzie jestem.
Szary kocur zwolnił i został z tyłu, wzrokiem odprowadzając obcego odchodzącego w stronę drzew. Potem pokręcił głową i skokami pobiegł do gospodarstwa; tam machnął ogonem i zniknął w żywopłocie.
Wędrowiec dotarł do lasu i rozejrzał się za miejscem, w którym mógłby zbudować tymczasowe posłanie, ale łapy świerzbiły go, by ruszyć dalej; żadne zagłębienie w ziemi czy pod korzeniami nie wydawało się odpowiednie. Spod krzewu wyszła mysz i zajęła się obgryzaniem leżących na ziemi nasion trawy. Przypomniawszy sobie lekcje z zamierzchłej przeszłości, kot przypadł do ziemi w pozycji myśliwskiej, po czym wyskoczył i jednym szybkim ciosem zabił zwierzątko. Jednak bezwładne, pozbawione życia ciałko nie wzbudziło w nim apetytu, więc przysypał je kilkoma garściami ziemi i zostawił.
Zapadał zmierzch, kiedy ruszył dalej; szybszym krokiem wspinał się po zboczu porośniętym rachitycznymi drzewami.
Minęło dużo czasu — rozmyślał. — Czy ci, których najlepiej pamiętam, jeszcze tu będą?
Zaczęło się ściemniać, kiedy kot wyszedł spomiędzy drzew i dotarł na szczyt zbocza porośnięty twardą trawą wrzosowisk. Poniżej w tafli jeziora odbijało się zachodzące szkarłatne słońce, barwiąc wodę na kolor krwi. Nad głową obcego rozbłysnęli na niebie pierwsi wojownicy Klanu Gwiazdy.
Wędrowiec zaczerpnął powietrza. Wróciłem — pomyślał. — Niech rozpocznie się zemsta.ROZDZIAŁ 1
Sen Sójczego Pióra rozpłynął się w ciemności; medyk przebudził się i otworzył pysk w potężnym ziewnięciu. Całe ciało mu ciążyło, a kiedy usiadł na posłaniu, miał wrażenie, że oplatają go pędy bluszczu, ciągnąc do ziemi. Powietrze było cieplejsze niż zwykle o tej porze, pełne zapachów zwierzyny i bujnej świeżej zieleni. Przez zasłonę z jeżyn oddzielającą legowisko medyka od obozu przenikały dźwięki — odgłosy kroków i rozemocjonowane pomruki licznych kotów zbierających się na pierwsze poranne patrole.
Sójcze Pióro nie potrafił jednak podzielać entuzjazmu pobratymców. Chociaż minął już księżyc od czasu, gdy wraz z kilkoma towarzyszami powrócił z wizyty w Plemieniu, medyk czuł w sobie ponurą pustkę. W głowie wciąż roiły mu się obrazy gór, nieskończone łańcuchy ośnieżonych szczytów ginące w oddali, odcinające się ostro od lodowatobłękitnego nieba. Brzuch mu się ścisnął boleśnie zwłaszcza na jedno wspomnienie: białej kotki o zielonych oczach, która rzuciła mu długie, pełne żalu spojrzenie, po czym odwróciła się i poszła grzbietem wzgórza nad grzmiącym wodospadem.
Sójcze Pióro pokręcił głową. Co się ze mną dzieje? — pomyślał. — To się zdarzyło bardzo dawno temu. Moje miejsce zawsze było tutaj, przy klanach. Dlaczego więc czuję się tak, jakbym coś stracił?
— Cześć, Sójcze Pióro — odezwała się Wrzoścowe Światło przytłumionym głosem, odbijającym się echem od ścian; medyk domyślił się, że wsunęła głowę w szczelinę służącą do przechowywania ziół. — Wreszcie się obudziłeś.
Sójcze Pióro odpowiedział stęknięciem. Wrzoścowe Światło była kolejnym problemem. Nie potrafił zapomnieć tego, co usłyszał od Lwiego Płomienia po powrocie z gór: Wrzoścowe Światło, zniecierpliwiona zamknięciem w obozie i brakiem sprawności — miała bezwładne tylne łapy — przekonała swojego brata, Trzmielą Pręgę, by zaniósł ją do lasu na poszukiwanie ziół.
— Biegał tam luzem pies — opowiadał Lwi Płomień. — Nawet kotu na czterech sprawnych łapach byłoby trudno uciec. Gdybyśmy go z Ropuszym Krokiem nie odciągnęli, Wrzoścowe Światło zostałaby rozerwana na strzępy.
— Mysi móżdżek! — warknął Sójcze Pióro. — Dlaczego tak się narażała?
— Bo uważa się za niepotrzebną — odparł Lwi Płomień. — Nie możesz dać jej więcej zajęcia? Rozżarzone Serce i ja obiecaliśmy, że pomożemy jej znaleźć dla siebie miejsce w klanie.
— Nie miałeś prawa obiecywać jej czegokolwiek bez porozumienia ze mną! — odpalił Sójcze Pióro ostro. — Sugerujesz, żebym ją przyjął na naukę? Nie chcę uczennicy!
— Nie o to mi chodziło — miauknął Lwi Płomień; koniec ogona podrygiwał mu z rozdrażnienia. — Ale mógłbyś jej znaleźć jakieś ciekawsze obowiązki, prawda?
Sójcze Pióro, chociaż niechętnie, spełnił prośbę brata. Musiał przyznać, że Wrzoścowe Światło chłonęła wiedzę zaskakująco szybko. Od tak dawna tkwiła w legowisku medyka, że już sporo się od niego nauczyła.
Właściwie jest całkiem przydatna — rozmyślał Sójcze Pióro. — Ma zręczne i sprawne łapy przy sortowaniu ziół i dobrze sobie radzi z tymi zwiędłymi — moczy je w sadzawce, nie krusząc na kawałki.
— Sójcze Pióro! — wyrwał go z zamyślenia głos Wrzoścowego Światła. Usłyszał, że kotka wierci się, po czym jej głos zabrzmiał wyraźniej, jakby wyjęła głowę ze szczeliny. — Dobrze się czujesz? Całą noc rzucałeś się na posłaniu.
— Nic mi nie jest — wymamrotał Sójcze Pióro; nie chciał rozwodzić się nad prześladującymi go koszmarami.
— Kończy się nam nagietek — ciągnęła Wrzoścowe Światło. — Sporo go poszło na opatrzenie zadrapań Gołębiego Skrzydła po waszym powrocie z gór. Czy mam poprosić Jasne Serce, żeby jeszcze nazbierała?
— Nie, ja pójdę — wymamrotał Sójcze Pióro.
— Dobrze — odparła Wrzoścowe Światło z wyraźną determinacją, by nie tracić pogody ducha. — To ja będę dalej układać zioła. A, jeszcze jedno…
Sójcze Pióro usłyszał szuranie, kiedy młoda kotka przeczołgała się na przednich łapach przez całe legowisko; dotarła do jego posłania i przesunęła coś w jego kierunku.
— Czy możesz to wyrzucić w drodze do śmietniska? — zapytała. — Było wciśnięte w szczelinę w głębi spiżarni.
Sójcze Pióro wyciągnął szyję i nosem dotknął kosmyka sierści, pokrytej pyłem z suchych liści. Kiedy rozpoznał słaby, wciąż jeszcze utrzymujący się na nim zapach, znieruchomiał.
— Kto chowałby w ziołach kosmyk starej sierści? — ciągnęła Wrzoścowe Światło. — Na pewno leżał tam od dawna. Nie poznaję ani tego koloru, ani zapachu.
Przez chwilę Sójcze Pióro nie odpowiadał. Wdychał zapach zaginionej siostry, ogarnięty przemożną tęsknotą za czasami, kiedy razem z Ostrokrzewiastym Liściem i Lwim Płomieniem bawili się i szkolili, kiedy jeszcze nie znali przepowiedni i nie wiedzieli, że Wiewiórczy Lot i Liściasta Sadzawka ich okłamały.
Nie wiem, w jaki sposób sierść Ostrokrzewiastego Liścia trafiła do spiżarni — pomyślał — ale powinienem ją wyrzucić od razu wtedy, kiedy ją znalazłem, a nie zostawiać, żeby znalazł ją ktoś inny.
— Ciekawe, skąd się to wzięło — miauknęła Wrzoścowe Światło. — Może ktoś z innego klanu się tu zakradł, żeby ukraść zioła. — Stłumiła pomruk rozbawienia. — A może kociaki tutaj wpadły i to schowały.
— Skąd mam wiedzieć? — warknął Sójcze Pióro, zirytowany, że wyrwano go ze wspomnień. — Powinnaś zapanować nad wyobraźnią, bo za bardzo cię ponosi.
Odwróciwszy się tak, by kotka tego nie widziała, wcisnął kosmyk sierści w mech wyścielający jego posłanie, po czym się podniósł.
— Idę po ten nagietek — miauknął i wyszedł z legowiska.
Nie przeszedł jeszcze kilku kroków przez polanę, kiedy poczuł powiew zapachu Trzmielej Pręgi, a młody wojownik podbiegł do niego w podskokach.
— Właśnie do ciebie szedłem — wyrzucił z siebie. — Naprawdę martwię się o Gołębie Skrzydło.
— Dlaczego? Co się dzieje? Jej skaleczenia już się zagoiły, prawda?
— Nie o to chodzi. Wciąż męczą ją koszmary, wczoraj w nocy też. Obudziła się, piszcząc, mamrotała coś o gigantycznych ptakach i śniegu.
Sójcze Pióro z trudem stłumił irytację. Wiem, jak ciężko było patrzeć na orła porywającego Nur — pomyślał — ale Gołębie Skrzydło powinna mieć więcej siły.
— Skąd o tym wiesz? — zapytał Trzmielą Pręgę.
— Dach legowiska wojowników przecieka tuż nad moim posłaniem — odparł młody kocur. — Nie ma tam wolnego miejsca, więc na kilka nocy przeniosłem się do legowiska uczniów, do Gołębiego Skrzydła i Bluszczowej Sadzawki. Gołębie Skrzydło co noc śni koszmary. Czy nie ma ziół, które mogłyby jej pomóc?
Sójcze Pióro wyczuł falę głębokiego niepokoju napływającą od Trzmielej Pręgi.
— Nie ma ziół, które usuną wspomnienia — miauknął. — Musi nauczyć się z nimi żyć.
Jak my wszyscy — dodał w myślach.
— Ale… — zaczął Trzmiela Pręga.
Przez polanę poniósł się głos Jeżynowego Pazura, ucinając jego protest.
— Trzmiela Pręgo! Masz iść na patrol myśliwski, Szczawiowy Ogon czeka!
— Dobrze! — odkrzyknął Trzmiela Pręga. — Idę! Do zobaczenia, Sójcze Pióro! — miauknął i odbiegł.
Sójcze Pióro skierował się do legowiska uczniów, w którym sypiały Gołębie Skrzydło i Bluszczowa Sadzawka, gdyż legowisko wojowników było przepełnione; zatrzymał się jednak, kiedy uświadomił sobie, że Jeżynowy Pazur znalazł się tam przed nim.
— Bluszczowa Sadzawko, Gołębie Skrzydło, wstawajcie! — zagrzmiał zastępca przywódcy klanu, wsuwając głowę do środka. — Znów zaspałyście.
Sójcze Pióro usłyszał stłumione miauknięcia protestu, a po chwili obie kotki wytoczyły się na polanę.
— Wyglądacie okropnie! — miauknął Jeżynowy Pazur z nutą irytacji w głosie. — Nie widziałem jeszcze tak splątanego futra! Czy wyście w nocy polowały?
Chociaż Sójcze Pióro ich nie widział, jego drgający nos wyłowił zapach kurzu na zmierzwionej sierści; od obu kotek napływało echo doznanego strachu. Medyk dobrze wiedział, co zakłócało ich sen. Trzmiela Pręga tylko co opowiedział mu o koszmarach Gołębiego Skrzydła, Bluszczowa Sadzawka zaś co noc bywała w Mrocznej Puszczy, szkoląc się z kotami, które odrzucił Klan Gwiazdy.
Szkoda, że nie chce mi opowiedzieć czegoś więcej o tym, co się tam dzieje — pomyślał Sójcze Pióro. — Powtarza tylko, że da mi znać, kiedy wydarzy się coś ważnego.
— Może zabiorę je do siebie i zbadam? — zaproponował Jeżynowemu Pazurowi w nadziei, że na osobności uda mu się wydobyć z kotek jakieś informacje. — Może bierze je jakaś choroba… — urwał w pół słowa, uświadomiwszy sobie, że nikt go nie słucha.
Tupot szybkich kroków oznajmił nadejście Białego Skrzydła.
— Jeżynowy Pazurze, nie złość się na nie! — miauknęła kotka. — Bardzo ciężko pracują, przecież teraz nie mamy uczniów. — Przerwała, po czym dodała: — Dzisiaj pomogę im w pracy.
— Miałaś iść na patrol graniczny — powiedział Jeżynowy Pazur.
— Muszę zostać tutaj, przy córkach — odparowała Białe Skrzydło. — Zamiast mnie może iść ktoś inny.
Jeżynowy Pazur sapnął z dezaprobatą.
— No dobrze — mruknął i odszedł sztywno.
— A teraz się ogarnijcie — ciągnęła Białe Skrzydło, z przejęciem przesuwając językiem po uszach Bluszczowej Sadzawki.
— Przestań! — zaprotestowała córka. — Nie jestem kociakiem!
— Dla mnie zawsze będziesz moim kociakiem — odparła Białe Skrzydło, po czym odwróciła się do Gołębiego Skrzydła i po niej również przejechała szybko językiem.
— Przestań! Jestem wojowniczką! Umiem wyczyścić sobie futro! — syknęła Gołębie Skrzydło, odskakując.
— Więc to udowodnij. Musimy przynieść mech na posłania starszyzny — ciągnęła Białe Skrzydło, podczas gdy jej córki myły się w pośpiechu. — I, na Klan Gwiazdy, dopilnujcie, żeby w posłaniu Pięknisia nie znalazł się żaden kolec, bo kocur nam żyć nie da. Chodźcie!
Pogoniła kotki w stronę wyjścia, ale zanim dotarły do tunelu, do obozu wkroczył Ognista Gwiazda na czele patrolu porannego. Sójcze Pióro poczuł, że jego nos zalewają zapachy pobratymców. Przez polanę na spotkanie powracających ruszył Jeżynowy Pazur; Zakurzona Skóra, Obłoczny Ogon i Jasne Serce deptali mu po piętach. Znad stosu zwierzyny podniósł głowę Lisi Sus, z myszą zwisającą z pyska. W stronę patrolu ruszył majestatycznie Jagodowy Nos, za którym wolniej szły Liściasta Sadzawka i Wiewiórczy Lot.
Ze żłobka wyskoczyli Krecik i Wisienka, podreptali na środek polany i wpadli Jagodowemu Nosowi prosto pod nogi, omal go nie wywracając.
— Ostrożnie! — zamruczał, odzyskując równowagę i łapą zagarniając oba podekscytowane kociaki.
Jagodowy Nos bywa naprawdę irytujący — pomyślał Sójcze Pióro. — Jak to możliwe, że okazał się tak dobrym ojcem?
— Czy napadł na nas Klan Cienia? — pisnął Krecik. — Możemy iść walczyć?
— Nauczyłam się fantastycznego ruchu! — zawołała Wisienka, skacząc na liść i drąc go małymi pazurkami.
— W żadnym wypadku! — wydyszała Makowy Mróz, podbiegając do kociaków. — Nawet nie jesteście jeszcze uczniami!
Jeżynowy Pazur obszedł kociaki i zatrzymał się przed przywódcą.
— Jakieś nowiny? — zapytał.
— Nie, nic się nie dzieje — odparł Ognista Gwiazda; Sójcze Pióro podszedł bliżej. — Wygląda na to, że wśród klanów panuje spokój.
— Zgadza się — przytaknął Ciernisty Pazur, który wszedł do obozu za Ognistą Gwiazdą. — Nie znaleźliśmy dowodów na to, że Klan Wiatru czy Klan Cienia zbliżały się do granicy w celu innym niż odnowienie oznaczeń zapachowych.
— To dobra wiadomość! — zawołała Jasne Serce.
Sójcze Pióro nie był tego taki pewny. Wiedział, że z powodu głębokich podziałów w Klanie Gwiazdy, również i ziemskie klany oddaliły się od siebie. Wszyscy przodkowie ostrzegali swoich potomków, by trzymali się z dala od pozostałych klanów, ufali tylko własnym pobratymcom i szykowali się na coś okropnego, co zbierało się jak chmury burzowe na horyzoncie.
Klan Pioruna ma przynajmniej te trzy koty wspomniane w przepowiedni — pomyślał Sójcze Pióro. — Troje krewnych twoich krewnych, którzy trzymają w łapach potęgę gwiazd… Ja, Lwi Płomień i Gołębie Skrzydło, wszyscy z jednego klanu. To chyba zapewnia nam bezpieczeństwo.
Rozciągnął łapy. Po bezsennej nocy nie czuł w nich szczególnej siły, ale wiedział, że doniosą go przynajmniej do kępy nagietków nad kotliną. Potem przypomniał sobie inną przepowiednię, oznajmioną przez Plemię Wiecznych Łowów ledwie księżyc wcześniej. Przez chwilę Sójcze Pióro znów znalazł się na ciemnym, smaganym wiatrem szczycie, otoczony zmarłymi kotami, które wpatrywały się w niego lśniącymi oczami. Znów usłyszał szepty niezwykle długiego szeregu bardów.
Nadchodzi koniec gwiazd. Trójka musi przerodzić się w czwórkę, aby rzucić wyzwanie wiecznej ciemności.
Sójcze Pióro wyrwał się z transu; znów otoczyły go dźwięki i zapachy obozu.
Jak mamy rozpoznać czwartego kota? — zastanawiał się. — Już ze znalezieniem pierwszych trojga mieliśmy duże kłopoty. A ta nowa przepowiednia nie wspomina nic o krwi Ognistej Gwiazdy.
Sójcze Pióro stłumił syk frustracji. To może być którykolwiek kot z klanów! — pomyślał.