Zaproszenie - ebook
Zaproszenie - ebook
Pewnej nocy, po powrocie z przyjęcia wypełnionego płytkimi rozmowami, Oriah usiadła przy biurku i napisała wiersz zatytułowany „Zaproszenie”, który szybko stał się jednym z najczęściej cytowanych tekstów ostatnich trzydziestu lat.
Nie interesuje mnie, jak zarabiasz na życie.
Chcę wiedzieć, za czym tęsknisz i czy masz odwagę marzyć o spełnieniu pragnień swojego serca.
Nie interesuje mnie, ile masz lat.
Chcę wiedzieć, czy pozwolisz, by świat uznał cię za głupca za sprawą twojej miłości,
marzeń i przygody, jaką jest twoje życie.
Chcę wiedzieć, czy umiesz znieść porażkę, moją oraz swoją,
i nadal stanąć nad brzegiem jeziora, w srebrnej poświacie Księżyca w pełni, i krzyknąć „tak!”.
Nie interesuje mnie, gdzie mieszkasz ani ile masz pieniędzy.
Chcę wiedzieć, czy potrafisz wstać po nocy pełnej grozy i rozpaczy,
poturbowany i zmęczony aż do szpiku kości,
i nadal zrobić wszystko, co należy, by nakarmić swoje dzieci.
Nie interesuje mnie, co, gdzie ani z kim studiowałeś.
Chcę wiedzieć, co jest twoim wewnętrznym źródłem siły, gdy wszystko inne zawodzi.
Chcę wiedzieć, czy potrafisz być sama ze sobą
i czy w chwilach pustki naprawdę lubisz własne towarzystwo
W trafiającej prosto do serca i duszy książce „Zaproszenie” autorka rozwinęła idee zawarte w wierszu. Przetłumaczona na kilkanaście języków, stała się światowym bestsellerem, książką-przewodnikiem ku pełnemu, świadomemu, żywemu i czującemu życiu.
Czytając „Zaproszenie”, odkryłam to, co moje ciało, serce i dusza wiedziały od zawsze.
Blanka Łyszkowska
ORIAH MOUNTAIN DREAMER jest autorką wiersza i międzynarodowego bestsellera Zaproszenie, a także książek The Dance i The Call. Jej książki opisują szczegółowo, jak podążać za pragnieniem naszego serca, by osiągnąć życie wypełnione znaczeniem. Jej ostatnia książka, What We Ache For: Creativity and the Unfolding of Your Soul, omawia kreatywność jako sposób na dotarcie do życia wypełnionego duchowością. Oriah jest matką dwóch dorosłych synów. Mieszka z mężem Jeffem kilka godzin na północ od Toronto, w domu otoczonym lasem.
Odwiedź stronę autorki: www.oriah.org
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63860-89-9 |
Rozmiar pliku: | 611 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie interesuje mnie, jak zarabiasz na życie. Chcę wiedzieć, za czym tęsknisz i czy masz odwagę marzyć o spełnieniu pragnień swojego serca.
Nie interesuje mnie, ile masz lat. Chcę wiedzieć, czy pozwolisz, by świat uznał cię za głupca za sprawą twojej miłości, marzeń i przygody, jaką jest twoje życie.
Nie interesuje mnie, jakie planety masz w kwadraturze do Księżyca. Chcę wiedzieć, czy dotknęłaś głębi swojego bólu; czy życiowe zdrady otworzyły twoje serce, czy też skurczyłaś się i zatrzasnęłaś z lęku przed dalszym cierpieniem. Chcę wiedzieć, czy potrafisz obcować z bólem, moim lub swoim, nie próbując go ukryć, pomniejszyć czy złagodzić.
Chcę wiedzieć, czy potrafisz oddać się radości, mojej lub swojej, tańczyć dziko, pozwolić ekstazie przepełnić się po koniuszki palców, nie mówiąc, jak ważna jest ostrożność i realizm, i świadomość ludzkich ograniczeń.
Nie interesuje mnie, czy historia, którą mi opowiadasz, jest prawdziwa. Chcę wiedzieć, czy jesteś w stanie kogoś rozczarować, by pozostać wierną sobie; czy potrafisz znieść oskarżenie o zdradę, nie zdradzając własnej duszy; czy potrafisz być niewierna, a przez to godna zaufania.
Chcę wiedzieć, czy każdego dnia potrafisz dostrzec piękno, nawet gdy nie jest ono ładne, i czerpać z niego siłę.
Chcę wiedzieć, czy umiesz znieść porażkę, moją oraz swoją, i nadal stanąć nad brzegiem jeziora, w srebrnej poświacie Księżyca w pełni, i krzyknąć „tak!”.
Nie interesuje mnie, gdzie mieszkasz ani ile masz pieniędzy. Chcę wiedzieć, czy potrafisz wstać po nocy pełnej grozy i rozpaczy, poturbowany i zmęczony aż do szpiku kości, i nadal zrobić wszystko, co należy, by nakarmić swoje dzieci.
Nie interesuje mnie, kogo znasz ani jak się tu znalazłaś. Chcę wiedzieć, czy staniesz ze mną w ogniu i się nie wycofasz.
Nie interesuje mnie, co, gdzie ani z kim studiowałeś. Chcę wiedzieć, co jest twoim wewnętrznym źródłem siły, gdy wszystko inne zawodzi.
Chcę wiedzieć, czy potrafisz być sama ze sobą i czy w chwilach pustki naprawdę lubisz własne towarzystwo.
Przyjęcie zaproszenia
Czasami otrzymujemy w darze chwilę prawdziwej łaski.
Zdarza się, że w czasie porannej medytacji coś się we mnie otwiera i odpuszczają części, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Czuję wtedy, jak wszystkie ciężary w moim sercu i ciele ustępują miejsca wielkiej, niesionej oddechem miękkości. Ogarnia mnie współczucie dla tej części mnie, która nieustannie próbuje, wciąż organizuje, ciągle rozwiązuje problemy i bez przerwy usiłuje wszystko przewidzieć. Ustaje gonitwa myśli, a umysł zaczyna podążać za oddechem. Wypełnia mnie wielka wiara, że wszystko, co ma zostać zrobione, wydarzy się. Opuszczam nieco ramiona, słabnie niewielki, choć tak bardzo znajomy ból w klatce piersiowej. Czas zwalnia, chwila zdaje się rozciągać. Wystarcza wtedy czasu, energii, wszystkiego, czego potrzebuję. Pojawia się we mnie ogromna czułość dla siebie i świata. Wiem wtedy, że przynależę do tego czasu, tych ludzi, Ziemi i czegoś, co jest zarówno we mnie, jak i poza mną – czegoś, co jest o wiele większe, co wspiera i podtrzymuje nas wszystkich. Nie chcę być nigdzie indziej. Jestem zaangażowana i pełna współczucia dla siebie i świata.
Wstaję z poduszki medytacyjnej i niespiesznie zaczynam dzień. Gdy wchodzę do łazienki, widzę w lustrze, jak mój delikatny uśmiech płynnie przechodzi w grymas obrzydzenia, kiedy zimna woda wsiąka w moje czyste białe skarpetki. Wszelkie ślady wzniosłej łagodności giną w przeszywającym okrzyku grozy na widok pobojowiska, jakie moi synowie pozostawili po kąpieli: kałuży wody na podłodze; stosu mokrych ręczników porzuconych w kącie oraz kilku kolejnych poskręcanych na wieszakach w taki sposób, żeby nie miały szansy wyschnąć nawet do końca tysiąclecia; zasłony prysznicowej w połowie wystającej z wanny, związanej i złożonej tak, by maksymalnie umożliwić powstawanie na niej pleśni.
Kiedy po wysprzątaniu łazienki siadam w kuchni z filiżanką herbaty, Nathan, mój młodszy syn, mówi: „Mamo, wiem, że nie powinniśmy zostawiać takiego bałaganu w łazience”. Zaczyna ostrożnie, chce brzmieć rozsądnie. „Ale wydaje mi się, że zostawianie mokrych ręczników na podłodze to dość normalne zachowanie u nastolatków. Wcale nie mówię, że powinniśmy tak robić – dodaje pospiesznie, gdy znad filiżanki przeszywam go wzrokiem – ale jeśli to najgorsza rzecz, jaką robimy, to chyba nie masz powodów do zmartwień, co?”.
Nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Oczywiście, że ma rację.
To jest właśnie nasza rzeczywistość: z całych sił pragniemy dawać z siebie to, co najlepsze, tęsknimy za sensem i połączeniem ze sobą oraz z tym, co większe od nas. Czasem nawet udaje się nam je odnaleźć, by za chwilę doszczętnie to wszystko zniweczył bałagan w łazience, uliczny korek czy przypalony tost. Nie interesuje mnie duchowość, która nie uwzględnia mojego człowieczeństwa. Nie znajduję pociechy ani przewodnictwa w dogmatach czy w bezwzględnym newage’owym optymizmie. Pod powierzchnią drobnych prób, na jakie wystawia nas codzienność, kryją się trudne paradoksy – rzeczy, z którymi umysł nie może się pogodzić, ale które serce musi udźwignąć, jeśli mamy żyć w pełni. To głębokie zmęczenie i radykalna nadzieja, roztrzaskane przekonania i nieugięta wiara, pozornie sprzeczne pragnienia osobistej wolności i głębokiego oddania innym, samotności i intymności, umiejętność bycia ze światem oraz potrzeba zmiany tego, co jest niewłaściwe w naszym sposobie życia.
Zaproszenie to deklaracja intencji, mapa tęsknot duszy, pragnienie życia z pasją, twarzą w twarz ze sobą i skóra do skóry ze światem, niezadowalanie się niczym innym poza prawdą. Ta książka to podróż po terytorium wyznaczonym przez Zaproszenie. Jeśli mamy przemierzać je wspólnie, musisz dowiedzieć się kilku rzeczy. Przyjęcie Zaproszenia, usłyszenie wołania serca i poczucie, jak krew szybciej krąży w żyłach i woła, by iść naprzód, nie jest tożsame z odbyciem podróży.
Każdego dnia chcę doświadczać głębokiej bliskości. Moim przewodnikiem, a czasem i motorem działania, jest bolesna potrzeba podejmowania ryzyka, koniecznego, aby zbliżać się do tego, co we mnie i wokół mnie. Czasem jednak ogarnia mnie strach, że nie podołam, że to za wiele, że nie uda mi się osiągnąć tego czy też połączyć się z tym, czego potrzebuję, by dźwigać niewypowiedziane piękno oraz przeszywający smutek towarzyszące pełni życia. Mając świadomość tego, jak przerażające może być zarówno piękno, jak i ból, chcę już na początku naszej podróży złożyć ci trzy obietnice, które są jednocześnie trzema przestrogami.
Po pierwsze, sytuacje, które zwiastuje Zaproszenie, nie są metaforyczne; są prawdziwe. Kiedy mówię, że chcę wiedzieć, czy potrafisz wstać po nocy pełnej grozy i rozpaczy, poturbowany i zmęczony do szpiku kości, i nadal zrobić wszystko, co należy, by nakarmić dzieci, nie mam na myśli twoich dobrych intencji czy możliwości zapłacenia komuś, by zajął się tymi, którzy potrzebują twojej uwagi. Chcę wiedzieć, czy naprawdę możesz się podnieść, kiedy wszystko w tobie krzyczy, że chce zostać w łóżku. Chcę wiedzieć, czy jesteś w stanie zająć się drobnymi, przyziemnymi, ale niezbędnymi sprawami. Czy potrafisz dać z siebie to, co potrzebne, nawet wtedy, gdy czujesz, że skończyły ci się zasoby. Kiedy pytam, czy potrafisz być sama ze sobą, nie pytam, czy podoba ci się ten pomysł, ale czy potrafisz być ze sobą obecna dłużej niż przez kilka godzin, bez włączania telewizora lub radia, bez korzystania z telefonu czy przeglądania czasopisma, czy naprawdę możesz znaleźć spokój w swoim towarzystwie.
Pierwsze ostrzeżenie jest zarazem pierwszą obietnicą: jeśli dzięki tej książce dotrzesz do terytorium Zaproszenia, z pewnością doświadczysz nie tylko w teorii, ale też w praktyce bólu, smutku, radości, odwagi i spokoju…
Moje osobiste historie, którymi się tutaj dzielę, same w sobie nie są istotne. Wszyscy mamy tysiące opowieści. Moje życie nie jest w nie bogatsze ani uboższe od innych. Jednak opowieści, starannie dobrane i ukształtowane, zarówno przez opowiadaczkę, jak i przez słuchacza, mogą otworzyć bramy do wewnętrznego świata. Podczas opowiadania i świadomej kontemplacji mogą odsłonić skryte w szczegółach znaczenie naszego życia. Obiecuję, że nie będę udawała, że wiem coś, czego nie doświadczyłam. Nie będę też udawać, że czegoś nie wiem, tylko po to, byśmy razem poczuli się komfortowo.
To prowadzi do drugiego ostrzeżenia i obietnicy: konsekwencje chwil głębokiej bliskości ze sobą, z innymi i ze światem są całkowicie nieprzewidywalne. Kiedy uczymy się być w pełni obecne z radością i smutkiem, tęsknotą i pragnieniami, odsłaniają się przed nami kolejne warstwy zarówno nas samych, jak i świata. Nie wiadomo, jak to będzie wyglądało ani do jakich działań nas doprowadzi. Miałam okazję obserwować, jak uczestnicy prowadzonych przez mnie warsztatów przez chwilę krążyli wokół upragnionej intymności z własnymi marzeniami, ale gdy poczuli w powietrzu zapach nadciągającej zmiany, odwracali się na pięcie i uciekali dokładnie od tego, czego szukali – głębszego połączenia ze sobą oraz z duchem – ze strachu przed tym, do jakich zmian w życiu zostaną wezwani. Jeśli – mimo dobrych intencji czy z powodu zwykłej nieświadomości – opieramy część naszego życia na kłamstwie lub przedawnionych prawdach, zmiany wywołane głęboką bliskością mogą się wydawać niebezpieczne. Nie da się przewidzieć które, jeśli jakiekolwiek, aspekty naszej starannie budowanej jaźni przetrwają. To dobra, a zarazem zła wiadomość: w tej podróży prawdziwa zmiana jest możliwa oraz nieunikniona, ale z obecnego punktu widzenia zupełnie nieprzewidywalna.
Trzecie ostrzeżenie zawiera jeszcze jedną obietnicę: żaden element podróży nie pójdzie na marne. Kiedy rozpoznasz w sobie głód czegoś, co wykracza poza zwykłe przetrwanie, kiedy posmakujesz, że istnieje możliwość odnalezienia znaczenia w życiu, już nigdy nie zadowolisz się zachowywaniem pozorów. Z tego miejsca nie ma powrotu. Nie da się tego oduczyć. Mądrość, której dotykamy w chwilach głębokiej bliskości, wypełnia naszą duszę wiedzą o tym, kim jesteśmy. Przeobraża nas.
Nie mogę obiecać, że to będzie łatwa podróż. Otwieranie się na intymność ze światem nie jest procesem wybiórczym. Jeśli nie zechcemy dotknąć miejsc smutku czy zamętu w sobie oraz w innych, nie będziemy w stanie pielęgnować pełni obecności w chwilach radości i ekstazy. Jednak kiedy otworzymy się w równym stopniu na smutek, co na radość, będziemy w stanie zachować w sercu siebie i świat.
Wiem, że to możliwe, bo sama tego doświadczyłam, widziałam też w innych ludziach umiejętność przyjmowania każdego z tych miejsc obudzonych Zaproszeniem. Mogę śmiało powiedzieć, że da się czuć ból, nie próbując go ukryć, pomniejszyć czy złagodzić, tańczyć z radością i czuć pełną ekstazę, żyć z porażką, dostrzegać piękno i stać w samym środku ognia… Przeżyłam to wszystko i niczego nie żałuję. Moje doświadczenia dały mi wielką wiarę w ludzkiego ducha. Dzięki nim narodziła się we mnie nieskończona czułość dla odwagi ludzkiego serca, mojego i twojego, które podnosi się z każdego upadku i które poszerza się, by przyjąć wszystko, co ważne, nawet to, co dla ludzkiego umysłu wydaje się nie do zniesienia lub zwyczajnie niemożliwe.
Jednak damy radę. A kiedy robimy to razem, jest łatwiej. Gdy rodziłam mojego starszego syna, mój partner, który podobnie jak ja nie miał w tym doświadczenia i był przytłoczony intensywnością szesnastu godzin porodu, próbował mnie zapewnić, że wszystko dzieje się tak, jak powinno, że wszystko jest dobrze. Nie byłam w najlepszej formie, zawieszona pomiędzy strachem przed tym, co miało jeszcze nadejść, a bólem, którego doświadczałam, dlatego warknęłam: „A skąd ty to możesz wiedzieć?”. Spojrzeliśmy wtedy oboje na położną, a gdy ta zapewniła nas, że wszystko jest w porządku i przypomniała nam o oddechu, posłuchaliśmy jej. Ona wiedziała. Niejednokrotnie już bywała w podobnej sytuacji. Zaufaliśmy wiedzy pochodzącej z doświadczenia.
Będziemy tu rodzić głębszą bliskość z życiem oraz ze światem. Jestem położną, która przyjęła wiele porodów i która sama rodziła. W trudnych chwilach przypomnę ci coś, co już wiesz: że dasz radę; że odwaga, by wejść głębiej, pojawia się wtedy, gdy pozwalamy rosnąć pragnieniu tak długo, aż będzie większe od strachu; że siłę odnajdziesz w tęsknocie za pełnią życia i życzeniu, by nie zadowalać się niczym innym. Nie porzucę cię w trudnych momentach. Pomogę ci i doprowadzę cię do miejsc, w których łatwiej się oddycha, oferując czasem modlitwę i medytację, które pozwolą ci odpocząć, odnowią ciało i serce.
Podczas naszych prób otwierania się na pełnię życia nie jesteśmy sami. Kiedy potrafię być prawdziwie blisko, gdy zwracam uwagę na każdy moment i nie ukrywam się przed prawdą, doświadczam obecności, która mnie podtrzymuje. Ta obecność, Wielka Tajemnica, nazywana również Bogiem, Allahem czy Wielką Matką, niesie mnie, wypełnia wszechogarniającą ciszą i intensywnym poczuciem współpołączenia ze wszystkim, co żywe. Wierzę tej Tajemnicy i sposobom, w jaki wspiera nasze istnienie.
Zanim wyruszymy we wspólną podróż, masz prawo wiedzieć, co mnie motywuje, dlaczego dążę do intymności z własnym życiem oraz ze światem. Najbliższa prawdzie odpowiedź jest zarazem najprostsza: nie umiem inaczej. Zmusza mnie do tego głęboki głód duszy, napędzany nieustająco obecnym pragnieniem, by żyć pełnią życia. Wiem, że nie oznacza to ciągłej pracy, wielkich osiągnięć, zbierania jak największej liczby doświadczeń ani nadmiernej konsumpcji. Oznacza smakowanie każdego kęsa, czucie każdego oddechu, prawdziwe słuchanie każdej piosenki, bycie świadomą i przebudzoną w każdej chwili.
Bycie w pełni w bieżącym momencie nie oznacza lekceważenia konsekwencji naszych działań. My, ludzie Zachodu, który jest siedliskiem ogromnej politycznej i ekonomicznej władzy, musimy znaleźć sposób na dokonanie zmian niezbędnych do tego, by zapewnić życie na tej planecie dzieciom naszych dzieci. Musimy się nauczyć w pełni uczestniczyć we własnym życiu, przypomnieć sobie o połączeniu ducha oraz materii i doświadczać go. Szukam w życiu takiej mądrości, która łączy kontemplację z działaniem. Prawdziwa kontemplacja – doświadczanie radości i smutku naszego serca oraz całego świata – skłania mnie do świadomych działań napędzanych pasją życia.
Nie ubijesz tu żadnego interesu. Nie da się zamienić odwagi potrzebnej, by żyć pełnią w każdym momencie, na odporność wobec smutku świata. Może nam się wydawać, że to wiemy, ale żyjemy w kulturze, która lubi zawierać umowy. Od niemowlęctwa wdychamy przekonanie, że we wszystkim jest jakiś dobry interes do zrobienia, jakiś zysk do osiągnięcia. Wierzymy, że jeśli będziemy postępować jak należy: będziemy wystarczająco dobrzy, wystarczająco bystrzy, wystarczająco szczerzy, jeśli będziemy pracowali wystarczająco ciężko, w końcu zostaniemy za to wynagrodzeni. Ta pieśń wybrzmiewa różnymi słowami: jeśli żałujesz za swoje grzechy i postarasz się nie grzeszyć w przyszłości, pójdziesz do nieba; jeśli będziesz codziennie praktykować medytację, przestrzegać diety, jeśli uzdrowisz swoje wewnętrzne dziecko, pozbędziesz się wszystkich emocjonalnych problemów, skupisz się na intencji, zestroisz się z otaczającym cię światem, doprowadzisz do perfekcji swoje afirmacje, znajdziesz głos wewnętrznej jaźni i będziesz go słuchać, zostaniesz wynagrodzona zdrowiem, obfitością, pełnymi miłości relacjami i wewnętrznym spokojem, inaczej mówiąc – niebem!
Wiemy, że nasze czyny i myśli mają wpływ na jakość naszego życia. Bez wątpienia wiele od nas zależy, ale jest też wiele spraw, na które nie mamy wpływu. Nie widzę żadnych dowodów na to, że świat opiera się na prostym, merytokratycznym systemie przyczyny i skutku. Złe rzeczy przytrafiają się też dobrym ludziom – nieustannie. Sukces finansowy przychodzi czasem do tych, które nie kochają tego, czym się zajmują, a także do tych, którzy nie chcą lub nie są w stanie zobaczyć szkody, jaką wyrządzają planecie i innym ludziom. Choroba i nieszczęście spotykają też tych, którzy podążają za pragnieniami swojej duszy. Wielu wspaniałych artystów żyło w ubóstwie. Wiele wspaniałych nauczycielek nie doczekało się docenienia.
Zapraszam cię do podjęcia wyzwania podróży ku większej bliskości ze światem i twoim własnym życiem, bez gwarancji bezpieczeństwa ani też obietnicy nagrody – poza wartością, jaką jest samo pełne uczestnictwo w tej wędrówce. Aby pomóc nam na tej ścieżce, na zakończenie każdego rozdziału oferuję medytację. Te medytacje nie są panaceum na wszelkie nieszczęście, na to, co trudne w życiu i w świecie, ale pomagają, zarówno mi, jak i osobom, z którymi pracuję, być bliżej ze sobą i ze światem. Możesz je nagrać, czytając tekst powoli, a potem odsłuchiwać, gdy będziesz potrzebować, lub też poprosić kogoś o przeczytanie ci medytacji i podążać za głosem tej osoby.
Życie pełne intymności być może nie jest łatwiejsze, ale na pewno jest pełniejsze, bogatsze, bardziej otwarte na wszystko: na zamęt i zrozumienie, ekscytację i nudę, cień i światło. Z jakiegoś powodu nauczenie się zwyczajnej obecności z tym wszystkim sprawia, że łatwiej jest mi znieść to, co trudne, a także pozwala dawać i przyjmować więcej, w każdej chwili. Najczęściej pomaga mi też odnaleźć moje poczucie humoru, gdy traktuję siebie zbyt poważnie, i śmiać się z tego, jak łatwo cudowny, wyniesiony z chwili medytacji spokój może zostać zaburzony przez zwykłe doświadczenie zimnej wody przesiąkającej przez skarpetkę.
Napisałam Zaproszenie późno w nocy, po powrocie z imprezy. Byłam niespokojna, zawiedziona wieczorem wypełnionym płytkimi rozmowami. Nie mogąc zasnąć, usiadłam w ciemności przy biurku i słuchałam, jak stopniowo cichną otaczające mnie dźwięki, a miasto kładzie się do snu. W tej ciszy, przy ulicznej lampie, której blade światło wpadało do pokoju, wzięłam do ręki długopis i napisałam to, co tak naprawdę chciałam powiedzieć ludziom, których spotkałam tego wieczoru, w oparciu o ćwiczenie, które poznałam na warsztatach Davida Whyte’a.
Kiedy skończyłam, usiadłam w półmroku i na głos przeczytałam moje słowa śpiącemu miastu. Usłyszałam w nich tęsknotę, by być w pełni z innymi. W otaczającej mnie ciszy usłyszałam głos świata, który – jak mi się wydaje – słyszę czasem późną nocą; głos błagający mnie, bym nie porzucała tej tęsknoty.
Kiedy wyobrażam sobie siebie u kresu życia i zadaję sobie pytanie: „Jak oceniasz swój pobyt tutaj?”, interesuje mnie tylko jeden aspekt: czy wystarczająco kochałam? Istnieją tysiące sposobów na ukochanie innych ludzi i świata: za pomocą dotyku, słów, ciszy, pracy, obecności. Chcę móc dobrze kochać. To moje pragnienie. Chcę, by to, w jaki sposób żyję, w jaki sposób jestem ze sobą i z innymi, każdego dnia było kochaniem się ze światem. Szukam więc sposobów na bycie z prawdą w każdej chwili, ze wszystkim, co wiem, ze słodyczą i goryczą. Chcę pozostać świadomą ogromu tego, czego nie wiem. To popycha mnie do tej podróży. Nie chcę żyć w żaden inny sposób.
Czasami wyobrażam sobie, że każda chwila, w której kochałyśmy poprzez sam fakt bycia w pełni sobą, bycia w pełni obecnymi, pozwala nam oddać coś szczególnego Świętej Tajemnicy, która podtrzymuje całe życie.
MEDYTACJA DLA POCZĄTKUJĄCYCH
Usiądź wygodnie lub się połóż. Skieruj uwagę na oddech. Podążaj za powietrzem, które wpływa do twojego ciała, a następnie z niego wypływa. Pozwalaj, by z każdym oddechem twoje mięśnie stopniowo się rozluźniały. Wykonaj dwanaście takich oddechów, podążając za unoszeniem się i opadaniem twojej klatki piersiowej i brzucha.
Pomyśl o rzeczy, którą chcesz zrobić, a która obecnie nie jest częścią twojego życia. Niech to będzie coś konkretnego. Wyobraź sobie ze szczegółami, jak miałoby to wyglądać i jakie towarzyszyłoby temu uczucie. To może być codzienna medytacja lub ćwiczenia, nauczenie się czegoś nowego lub rozpoczęcie jakiegoś kreatywnego zajęcia – tańca, malowania, pisania, śpiewania – albo po prostu większa cierpliwość wobec osób, które darzysz miłością. Wybierz coś, co jest dla ciebie ważne.
Wyobraź sobie, że zaczynasz to robić. Znajdź w sobie idealny stan umysłu, ciała i emocji umożliwiający rozpoczęcie tego działania. Jak chcesz się wtedy czuć na poziomie mentalnym, emocjonalnym i fizycznym? Wyobraź sobie siebie w tym idealnym stanie. Przez kilka oddechów pozostań z tymi odczuciami.
Teraz uświadom sobie, jak się czujesz w tej chwili: mentalnie, emocjonalnie i fizycznie. Jeśli ten pożądany stan, towarzyszący otwarciu na nowy aspekt życia, różni się od tego, gdzie się obecnie znajdujesz, spróbuj je połączyć. Wyobraź sobie dwie wersje siebie: jedną w idealnym stanie, gotową rozpocząć wybrane przedsięwzięcie, i drugą w takim stanie, w jakim znajdujesz się obecnie, być może ogarniętą zmęczeniem, niezbyt natchnioną, mniej spokojną lub bardziej rozkojarzoną, niż sobie życzysz. Podążaj uwagą za wdechami i wydechami. Przez kilka chwil pozwól sobie poczuć, bez oceniania, różnicę pomiędzy tym, gdzie jesteś teraz, a tym, gdzie pragniesz być – lub wydaje ci się, że pragniesz być – aby móc zacząć.
Więcej znajdziesz w wersji pełnej publikacji
Tematy publikacji w pełnej wersji
Zaproszenie
Przyjęcie zaproszenia
Tęsknota
Strach
Żal
Radość
Zdrada
Piękno
Porażka
Zobowiązanie
Ogień
Głębokie źródło siły
Powrót do domu
Podziękowania
O autorce
Przygotowanie do wersji elektronicznej: RASTER studio, 603 59 59 71