Zaraza. Najskuteczniejsi zabójcy naszych czasów - ebook
Zaraza. Najskuteczniejsi zabójcy naszych czasów - ebook
ŚWIATOWY BESTSELLER
MISTRZOWSKIE ŚLEDZTWO DZIENNIKARSKIE
David Quammen jest mistrzem.
Bill Bryson, autor Krótkiej historii prawie wszystkiego
***
Podąża tropem śmiercionośnego wirusa w środku afrykańskiej dżungli. Łapie nietoperze w południowych Chinach i makaki skaczące po dachach świątyń w Bangladeszu. Odwiedza laboratoria o najwyższej klasie bezpieczeństwa mikrobiologicznego, gdzie badane są najgroźniejsze odmiany wirusów, gotowe w każdej chwili wymknąć się spod kontroli.
David Quammen robi wszystko, aby odkryć prawdę o najskuteczniejszych zabójcach naszych czasów i udzielić odpowiedzi na pytania dręczące ludzkość: Czy tajemnicza choroba X zabije nas wszystkich – i kiedy nadejdzie?, Dlaczego tempo, z jakim pojawiają się pandemie, nieustanie się zwiększa?, Czy sami ściągamy na siebie wyniszczające plagi?, a przede wszystkim: Gdzie popełniliśmy błąd?.
Wciągający niczym najlepszy thriller reportaż totalny na miarę Głodu Martína Caparrósa czy Cesarza wszech chorób Siddharthy Mukherjeego. Lektura obowiązkowa dla każdego fana mocnej literatury faktu. Kronika największych plag współczesności. Kronika naszych czasów.
Przerażające i fascynujące arcydzieło reportażu naukowego, które czyta się jak powieść detektywistyczną.
Walter Isaacson, autor bestsellerowych biografii Steve Jobs oraz Leonardo da Vinci
Zaraza to thriller z życia wzięty, który ma wpływ na nas wszystkich.
Elizabeth Kolbert, autorka Szóstego wymierania
Quammen jest nie tylko jednym z najważniejszych dziennikarzy naukowych, ale jednym z najważniejszych pisarzy w ogóle, kropka.
Dwight Garner, „New York Times”
David Quammen – amerykański pisarz i dziennikarz naukowy, autor 16 książek, m.in. Splątanego drzewa życia czy The Song of the Dodo. Stale współpracuje z „National Geographic”, pisze też do „Rolling Stone”, „New York Timesa” oraz „New Yorkera”. Jego książki zdobyły uznanie gigantów popularyzacji nauki, jak „Nature” oraz „Wired”. Laureat licznych nagród, m.in. Academy Award in Literature, The Natural World Book Prize (tzw. „zielony Booker”) czy National Magazine Award.
Pasjonująca książka, która pokazuje, jak wielu kandydatów rywalizuje o miano nowej pandemii.
Euan Lawson, „British Journal Of General Practice”
Zdolność przewidywania, niesamowicie aktualna podczas tego roku zarazy.
Richard Dawkins, „New Statesman”
Quammen ma rozległą wiedzę, znakomite pióro i wielkie serce.
James Gorman, „New York Times Book Review”
Wspaniała książka (…), dostarcza wszystkiego, co potrzebujesz wiedzieć, i wszystkiego, co powinieneś wiedzieć. Obserwacje i analizy Quammena sprawiają, że poszukiwanie sensacji staje się zbędne.
Bryan Appleyard, „Sunday Times”
David Quammen należy to tego rzadkiego gatunku dziennikarzy naukowych, którzy potrafią połączyć dogłębne zbadanie tematu z umiejętnością syntezy i talentem do snucia opowieści.
Nathan Wolfe, „Nature”
Wciągająca, pełna zwrotów akcji lektura. Opowieść z pierwszej linii frontu zapobiegania pandemiom.
Lizzie Wade, „Wired”
Całkiem możliwe, że David Quammen jest moim ulubionym żyjącym pisarzem naukowym: sympatyczny, pełen erudycji, schowany w cieniu opowieści, nieprawdopodobnie zabawny i głęboko ludzki.
Kathryn Schulz, „New York Magazine”
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-240-7474-7 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zapewne wszystko zaczęło się od nietoperza w jaskini, lecz pandemię zafundowaliśmy sobie na własne życzenie.
Najnowszy spośród przerażających nowych wirusów – który przykuł uwagę wszystkich ludzi, zamknął w domach 56 milionów obywateli Chin, pokrzyżował szyki podróżnym na całym świecie i wywołał wzmożony popyt na maseczki ochronne od Wuhanu w prowincji Hubei do Bryan w Teksasie – jest znany tymczasowo jako nCoV-2019. To mało elegancka nazwa bardzo poważnego zagrożenia.
Została ona nadana wirusowi przez zespół chińskich naukowców, którzy go zidentyfikowali, i jest skrótem od słów „nowy koronawirus z 2019 roku”. Odzwierciedla fakt, że po raz pierwszy zarazili się nim ludzie pod koniec ubiegłego roku – na targu z owocami morza i żywymi zwierzątami w Wuhanie – oraz jego przynależność do owianej złą sławą rodziny koronawirusów. Jej przedstawiciele w latach 2002–2003 wywołali epidemię SARS, która dotknęła 8 098 osób na całym świecie, zabijając 774 z nich, oraz epidemię MERS, która rozpoczęła się na Półwyspie Arabskim w 2012 roku i dotąd nie wygasła (według stanu na listopad 2019 roku zarażeniu uległy 2 494 osoby, z których 858 zmarło).
Mimo przymiotnika „nowy” w nazwie wirusa, jak dobrze wiedzą ludzie, którzy mu ją nadali, nCoV-2019 wcale nie jest tak nowy, jak mogłoby się wydawać.
Kilka lat temu w pewnej jaskini w Junnanie – prowincji położonej mniej więcej półtora tysiąca kilometrów na południowy zachód od Wuhanu – na istnienie bardzo podobnego mikroba zwrócił uwagę zaniepokojony zespół dociekliwych badaczy. Szybkie rozprzestrzenianie się zakażenia nCoV-2019 – według stanu na 28 stycznia 2020 roku rano ponad 4 500 potwierdzonych przypadków, w tym co najmniej 106 zgonów; liczby te z pewnością wzrosną do czasu, gdy będziecie czytać te słowa – zaskakuje, ale wcale nie było niemożliwe do przewidzenia. To, że wirus pochodzący od jakiegoś zwierzęcia, prawdopodobnie nietoperza, zaraził inne i dopiero z niego przeskoczył na człowieka, może się wydawać straszne, lecz wcale nie zdumiewa naukowców badających te zjawiska.
Do tego grona zalicza się Zheng-Li Shi z Wuhańskiego Instytutu Wirusologii, główna autorka wstępnej wersji artykułu (jeszcze niezrecenzowanego i na razie dostępnego tylko w manuskrypcie), w którym nadano nCoV-2019 tożsamość i nazwę. To właśnie Shi i jej współpracownicy w 2005 roku wykazali, że patogen sprawczy epidemii SARS przeskoczył na człowieka z nietoperzy. Od tego czasu wraz ze współpracownikami bada ona te latające ssaki i ostrzega, że niektóre z przenoszonych przez nie koronawirusów są wyjątkowo predysponowane do wywoływania pandemii wśród ludzi.
W artykule opublikowanym w 2017 roku jej zespół doniósł, że po prawie pięciu latach zbierania próbek kału od nietoperzy w jaskiniach w Junnanie stwierdzono obecność koronawirusów u wielu przedstawicieli czterech różnych gatunków nietoperzy, w tym u podkowca pośredniego, nazwanego tak ze względu na przypominający podkowę półowalny płat skóry otaczający jego nozdrza. Jak ogłosiła Shi wraz ze współpracownikami, genom tego wirusa jest w 96 procentach identyczny z wirusem z Wuhanu, którego obecność niedawno potwierdzono u ludzi. Co więcej, obydwa różnią się od wszystkich innych znanych koronawirusów, również od tego, który wywołuje SARS. W tym sensie nCoV-2019 jest nowy, a ponadto być może nawet bardziej niebezpieczny dla ludzi niż pozostałe wirusy należące do tej podrodziny.
Mówię „być może”, ponieważ jak dotąd nie tylko nie wiemy, jak bardzo jest on niebezpieczny, lecz także nie możemy tego sprawdzić. Ogniska nowych chorób wywoływanych przez wirusy można porównać do stalowych kulek w automacie do gry zwanym flipperem: możemy uderzać w nie łapkami i kołysać maszyną, by wymusić ich odbicie od ruchomych pierścieni, lecz to, gdzie ostatecznie wylądują, zależy nie tylko od tego, co zrobimy, ale także od 11 poziomów prawdopodobieństwa. Analogia ta jest szczególnie trafna w odniesieniu do koronawirusów: podczas replikacji bardzo często mutują i mogą ewoluować tak szybko jak najkoszmarniejszy z upiorów.
Peter Daszak, prezes EcoHealth Alliance, prywatnej organizacji naukowej z siedzibą w Nowym Jorku, badającej związki między zdrowiem ludzi i dzikich zwierząt, od wielu lat współpracuje z Shi. „Od piętnastu lat bijemy na alarm w tej sprawie”, powiedział mi w piątek z rezygnacją. „Czyli od wybuchu epidemii SARS”. Daszak współuczestniczył w badaniach nad nietoperzami i SARS w 2005 roku oraz był jednym z autorów powstałego w 2017 roku artykułu o koronawirusach wywołujących SARS zidentyfikowanych w jaskini w prowincji Junnan.
Daszak powiedział mi, że podczas drugiej wyprawy badawczej działająca w terenie ekipa naukowców pobrała próbki krwi od kilku tysięcy Junnańczyków, z których około 400 mieszkało w pobliżu jaskini. W organizmach około 3 procent z nich stwierdzono przeciwciała przeciwko koronawirusom spokrewnionym z SARS.
„Nie wiemy, czy ci ludzie chorowali. Nie wiemy też, czy mieli kontakt z wirusem w dzieciństwie czy jako dorośli”, powiedział Daszak. „Ale oznacza to, że te wirusy przeskakują, i to wielokrotnie, z nietoperzy na ludzi”. Innymi słowy, ognisko w Wuhanie nie jest niczym nowym, lecz stanowi ogniwo w łańcuchu powiązanych ze sobą zdarzeń, który sięga w przeszłość i będzie sięgać w przyszłość tak długo, jak długo utrzyma się obecna sytuacja.
Toteż kiedy skończymy się martwić tą epidemią, powinniśmy zacząć się niepokoić następną. Albo coś zrobić z obecną sytuacją.
Na obecną sytuację składa się niebezpieczny handel dzikimi zwierzętami i roślinami pozyskiwanymi w celach żywnościowych, a łańcuchy dostaw oplatają Azję, Afrykę, w nieco mniejszym stopniu USA oraz inne kraje. Tego rodzaju handlu tymczasowo zakazano w Chinach, lecz zakazano go też podczas epidemii SARS, a po jej wygaśnięciu zezwolono na jego wznowienie. Na rynkach takich jak ten w Wuhanie znów oferuje się więc nietoperze, łaskuny (cywety), jeżozwierze, żółwie, szczury bambusowe, wiele gatunków ptaków i innych zwierząt.
Na obecną sytuację składa się również 7,6 miliarda głodnych ludzi: niektórzy z nich są ubodzy i desperacko poszukują źródeł białka, podczas gdy inni są zamożni i mogą sobie pozwolić na podróże samolotami po wszystkich zakątkach świata. Czynniki te nie mają precedensu na naszej planecie: dzięki zapisom kopalnym wiemy, że żaden gatunek zwierzęcia o względnie dużych rozmiarach ciała nigdy nie był tak licznie reprezentowany jak teraz człowiek, nie wspominając o skuteczności w przywłaszczaniu sobie najróżniejszych zasobów. A jednym z następstw tej liczebności, wpływu na środowisko i związanych z nim zaburzeń ekologicznych jest wzmożone rozprzestrzenianie się wirusów, które najpierw przeskakują ze zwierzęcia na człowieka, a potem z człowieka na człowieka, co jakiś czas wywołując pandemie.
Kolonizujemy lasy tropikalne i inne dzikie tereny – siedliska licznych gatunków roślin i zwierząt, w których czai się całe mnóstwo nieznanych nam mikrobów. Wycinamy drzewa, zabijamy zwierzęta lub chwytamy je, umieszczamy w klatkach i wysyłamy na targowiska. Niszczymy ekosystemy i przy okazji rugujemy wirusy z ich naturalnych rezerwuarów. Nic więc dziwnego, że próbują one sobie znaleźć nowego żywiciela. Często jesteśmy nim my.
Lista takich wirusów wywołujących wcześniej nieznane choroby u ludzi brzmi jak złowieszcze uderzenia w bęben: machupo – Boliwia (1961); marburg – Niemcy (1967); ebola – Zair i Sudan (1976); HIV, zidentyfikowany po raz pierwszy w Nowym Jorku i Kalifornii (1981); hantawirus (obecnie znany jako sin nombre) – południowo-zachodnie stany USA (1993); hendra – Australia (1994); ptasia grypa – Hongkong (1997); nipah – Malezja (1998); wirus Zachodniego Nilu – Nowy Jork (1999); SARS – Chiny (2002–2003); MERS – Arabia Saudyjska (2012); po raz kolejny ebola – Afryka Zachodnia (2014). A ta lista wcale nie jest kompletna. Teraz dołączył do niej kolejny – nCoV-2019.
Obecnej sytuacji winni są także biurokraci, którzy kłamią i ukrywają złe wieści, oraz pochodzący z wyboru urzędnicy, którzy chwalą się tłumom, że wycinają lasy po to, by tworzyć miejsca pracy w przemyśle drzewnym i rolnictwie, lub obcinają budżety na zdrowie publiczne i badania naukowe. Dla niektórych wirusów odległość między Wuhanem lub Amazonią i Paryżem, Toronto lub Waszyngtonem wcale nie jest duża. Mierzy się ją w godzinach, gdyż komfortowo podróżują one samolotami w organizmach zarażonych pasażerów. A jeśli uważacie, że finansowanie przygotowań na wypadek pandemii jest kosztowne, poczekajcie na ostateczny bilans nCoV-2019.
Na szczęście częścią obecnej sytuacji są również błyskotliwi, oddani naukowcy i członkowie grup szybkiego reagowania epidemiologicznego, do których zalicza się wielu pracowników Wuhańskiego Instytutu Wirusologii, EcoHealth Alliance, amerykańskich Centrów ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (CDC), ich chińskich odpowiedników oraz wielu innych instytucji. Są to ludzie, którzy często z narażeniem życia udają się do jaskiń zamieszkanych przez nietoperze i zapuszczają się na bagna, by pozyskać ich odchody, krew oraz inne ważne próbki, po czym zamykają się w laboratoriach wysokiej klasy ochrony biologicznej, by badać sekwencje genów i znajdować odpowiedzi na najważniejsze pytania.
Mimo wzrostu zachorowalności na nCoV-2019, a wraz z nią liczby ofiar śmiertelnych, jeden parametr, czyli wskaźnik śmiertelności, jak dotąd utrzymywał się na względnie stałym poziomie około 3 procent. We wtorek na 100 potwierdzonych przypadków choroby stwierdzono zgon mniej niż 3 osób. Można to uznać za łut szczęścia – wskaźnik ten jest wyższy niż dla większości odmian grypy, lecz niższy niż dla SARS.
Ale ta sytuacja może nie potrwać długo. Nikt nie wie, dokąd powędruje kulka we flipperze. Równie dobrze za cztery dni liczba zachorowań może sięgnąć dziesiątek tysięcy. A za pół roku wuhańskie zapalenie płuc może odejść w niepamięć. Lub wręcz przeciwnie.
Mamy zatem do czynienia z dwoma śmiertelnymi wyzwaniami: krótkoterminowym i długoterminowym. Wyzwanie krótkoterminowe: musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by wykorzystując swoją inteligencję, ze spokojem i zaangażowaniem wszelkich dostępnych środków powstrzymać i wygasić tę epidemię nCoV-2019, nim przeobrazi się ona w niszczycielską globalną pandemię. Wyzwanie długoterminowe: kiedy sytuacja się uspokoi, nie możemy zapomnieć, że nCoV-2019 wcale nie był nowym zjawiskiem ani nieszczęściem, które nieoczekiwanie na nas spadło. Był on bowiem – i nadal jest – konsekwencją dokonywanych przez nas wyborów.
Artykuł _To my wywołaliśmy epidemię koronawirusa_ Davida Quammena pierwotnie ukazał się w „New York Timesie” 28 stycznia 2020 roku.