Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zarys sztuki wojennej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 lipca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
55,00

Zarys sztuki wojennej - ebook

Bonaparte był święcie przekonany, że kluczem do każdego podboju jest zniszczenie armii nieprzyjaciela. Państwo zaś pozbawione zorganizowanej siły militarnej powinno poddać się samo. „Jest wielu dobrych generałów w Europie – mówił – ale chcą oni widzieć za wiele rzeczy na raz: ja zaś widzę tylko jedno – masy (nieprzyjacielskie) i dążę do zniszczenia ich".

Zmierzając konsekwentnie do realizacji tego celu Napoleon we wszystkich okolicznościach stosował podstawową zasadę koncentracji w odpowiednim czasie i miejscu sił większych od tych, jakie w tym samym czasie i miejscu posiadał przeciwnik. Zdobycie wiadomości o ruchach i położeniu nieprzyjaciela, błyskawiczne kolejne uderzenie na zgrupowania jego wojsk, okrążenie ich i odcięcie od połączeń z krajem, a następnie pościg bez wytchnienia, aż do pełnego rozproszenia lub zniszczenia sił przeciwnika – oto system, jaki Napoleon uważał za najlepszy i jaki stosował z powodzeniem w większości swoich kampanii. Fragment przedmowy gen. Tadeusza Pióro.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16738-4
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Trwoga i nie­pew­ność jutra pano­wały w Euro­pie na prze­ło­mie XVIII i XIX wieku. W lipcu 1789 roku zbu­rzona została Basty­lia – sym­bol fran­cu­skiego abso­lu­ty­zmu. W trzy tygo­dnie póź­niej przed­sta­wi­ciele fran­cu­skiej szlachty zrze­kli się feu­dal­nych przy­wi­le­jów. Fran­cja, a wkrótce i inne pań­stwa euro­pej­skie wkro­czyły w epokę ustro­jów bur­żu­azyj­nych, ustro­jów, które, posłu­gu­jąc się eko­no­micz­nym wyzy­skiem, pchnęły gwał­tow­nie naprzód euro­pej­ską cywi­li­za­cję, zasty­głą jakby w oko­wach abso­lu­ty­stycz­nych rzą­dów.

W tym też okre­sie, obfi­tu­ją­cym w epo­kowe odkry­cia, zaczęto reali­zo­wać wspa­niałe osią­gnię­cia myśli ludz­kiej. Stos Volty i loko­mo­tywa Ste­phen­sona, apa­ra­tura tele­gra­ficzna i prze­wo­dze­nie prądu elek­trycz­nego, pierw­szy sta­tek trans­oce­aniczny i pierw­sza kolej żela­zna – wszystko to przy­pada na ostat­nie lata XVIII i pierw­sze XIX wieku.

Przej­ście do ery nowych ustro­jów spo­łecz­nych i towa­rzy­szące mu wiel­kie prze­miany nie omi­nęły rów­nież dzie­dziny woj­sko­wo­ści.

Nowe formy ustro­jowe oba­liły stare sys­temy pro­wa­dze­nia wojen, w któ­rych dwie biwa­ku­jące armie goto­wały się do decy­du­ją­cej bitwy o twier­dzę, o pro­win­cję lub o inny obiekt nie­zgody mię­dzy dyna­stiami. Po rewo­lu­cji fran­cu­skiej już nie armie zawo­dowe, lecz całe narody wal­czyły o prawo do życia. Wojna prze­stała być serią starć i poty­czek, prze­kształ­ca­jąc się w pla­nowe ope­ra­cje woj­skowe; nie była już funk­cją feu­da­łów, stała się nato­miast udzia­łem spo­łe­czeństw. Na tym pole­gała mili­tarna rewo­lu­cja na prze­ło­mie XVIII i XIX wieku.

Nad wszyst­kimi zaś spra­wami – jakimi żyły spo­łe­czeń­stwa wstę­pu­jące w wiek XIX – domi­no­wała wielka oso­bo­wość Napo­le­ona. Pod cio­sami armii napo­le­oń­skiej padały abso­lut­styczne rządy monar­chów. Napo­le­oń­skie dekrety dru­zgo­tały chy­lące się ku upad­kowi feu­dalne sys­temy gospo­dar­cze, toru­jąc za pomocą bagne­tów drogę nowym ideom. Nowa era – era współ­cze­sno­ści – wydała godną sie­bie postać.

* * *

Rewo­lu­cja fran­cu­ska wyzwo­liła uczu­cie naro­do­wego patrio­ty­zmu; w dzie­dzi­nie woj­sko­wo­ści zapo­cząt­ko­wała sys­tem poboru rekruta, spo­wo­do­wała poja­wie­nie się armii maso­wych, nadała nowy kie­ru­nek kon­cep­cjom pro­wa­dze­nia dzia­łań wojen­nych. Wojnę w 1792 roku¹ roz­po­częto, sto­su­jąc formy walki obo­wią­zu­jące w śre­dnio­wie­czu. Jed­nak już w rok póź­niej repu­blika fran­cu­ska wysta­wiła prze­ciwko wro­gom 14 armii liczą­cych milion ludzi. Armie te, roz­cią­gnięte na olbrzy­mich fron­tach, wyko­ny­wały sze­reg ope­ra­cji, zada­jąc ude­rze­nia na róż­no­rod­nych kie­run­kach dzia­łań.

_Spi­ri­tus movens_ nowego prądu w orga­ni­za­cji sił zbroj­nych i w spo­so­bach pro­wa­dze­nia dzia­łań wojen­nych był Lazare Car­not, zna­ko­mity mate­ma­tyk i wybitny przy­wódca fran­cu­skiej armii rewo­lu­cyj­nej. Jego nowa­tor­skie kon­cep­cje w dzie­dzi­nie woj­sko­wo­ści zapo­cząt­ko­wały nową stra­te­gię, opartą na aktyw­nym zaan­ga­żo­wa­niu w woj­nie wszyst­kich sił wal­czą­cego narodu.

Napo­leon w spo­sób genialny wyko­rzy­stał zarówno pomy­sły Car­nota, jak i wszyst­kie moż­li­wo­ści stwo­rzone przez rewo­lu­cję fran­cu­ską, potra­fił z nie­zwy­kłą umie­jęt­no­ścią ope­ro­wać nie tylko woj­skami, lecz rów­nież olbrzy­mimi rezer­wami ludzi i mate­ria­łów na zaple­czu, jakimi mogło dys­po­no­wać potężne, nowo­cze­sne pań­stwo. Jego kon­cep­cje stra­te­giczne stwo­rzyły dosko­nałe, jak na owe czasy, sys­temy pro­wa­dze­nia bitew, oparte na nie­zwy­kłej zdol­no­ści manew­ro­wa­nia masami ludzi, koni i sprzętu.

Zna­ko­mity fran­cu­ski histo­ryk okresu Kon­su­latu i Cesar­stwa – Louis Made­lin, w swoim dwu­to­mo­wym dziele o Napo­le­onie pod­kre­śla te walory jako prze­jaw nie spo­ty­ka­nych dotych­czas umie­jęt­no­ści wyko­rzy­sty­wa­nia licz­nych skład­ni­ków siły mili­tar­nej pań­stwa dla osią­gnię­cia wyty­czo­nego celu kam­pa­nii.

Aby dobrze zro­zu­mieć histo­ry­ków i teo­re­ty­ków woj­sko­wych XIX w. musimy patrzeć na ich prace z pozy­cji tych wiel­kich prą­dów poli­tycz­nych i mili­tar­nych, jakie prze­szły przez Europę na prze­ło­mie XVIII i XIX wieku. Repre­zen­to­wane zaś przez nich kon­cep­cje pro­wa­dze­nia wojny pozo­sta­wały pod prze­moż­nym wpły­wem napo­le­oń­skiej, pore­wo­lu­cyj­nej stra­te­gii.

Jaka więc była ta stra­te­gia?

Bona­parte był świę­cie prze­ko­nany, że klu­czem do każ­dego pod­boju jest znisz­cze­nie armii nie­przy­ja­ciela. Pań­stwo zaś pozba­wione zor­ga­ni­zo­wa­nej siły mili­tar­nej powinno pod­dać się samo. „Jest wielu dobrych gene­ra­łów w Euro­pie – mówił – ale chcą oni widzieć za wiele rze­czy na raz: ja zaś widzę tylko jedno – masy (nie­przy­ja­ciel­skie) i dążę do znisz­cze­nia ich”².

Zmie­rza­jąc kon­se­kwent­nie do reali­za­cji tego celu Napo­leon we wszyst­kich oko­licz­no­ściach sto­so­wał pod­sta­wową zasadę kon­cen­tra­cji w odpo­wied­nim cza­sie i miej­scu sił więk­szych od tych, jakie w tym samym cza­sie i miej­scu miał prze­ciw­nik. Zdo­by­cie wia­do­mo­ści o ruchach i poło­że­niu nie­przy­ja­ciela, bły­ska­wiczne kolejne ude­rze­nie na zgru­po­wa­nia jego wojsk, okrą­że­nie ich i odcię­cie od połą­czeń z kra­jem, a następ­nie pościg bez wytchnie­nia, aż do peł­nego roz­pro­sze­nia lub znisz­cze­nia sił prze­ciw­nika – oto sys­tem, jaki Napo­leon uwa­żał za naj­lep­szy i jaki sto­so­wał z powo­dze­niem w więk­szo­ści swo­ich kam­pa­nii. Sys­tem ten zawiódł co prawda na olbrzy­mich obsza­rach Rosji, zawiódł też w Hisz­pa­nii, gdzie cały naród sta­no­wił armię zwal­cza­jącą nie­na­wist­nego oku­panta. Jed­nakże abso­lutna więk­szość napo­le­oń­skich wypraw zawdzię­cza swoje powo­dze­nie takim wła­śnie meto­dom pro­wa­dze­nia ope­ra­cji.

Napo­leon sto­su­jąc tak­tykę głę­bo­kiego obcho­dze­nia wyka­zał, jak wiel­kie zna­cze­nie ma w bitwie wyj­ście na tyły wroga i prze­cię­cie jego komu­ni­ka­cji. Uwa­żał rów­nież, że naj­lep­szym zakoń­cze­niem obej­ścia jest dopro­wa­dze­nie do decy­du­ją­cego star­cia oskrzy­dla­ją­cych wojsk z nie­przy­ja­cie­lem. Sto­su­jąc tę zasadę liczył się rów­no­cze­śnie z moż­li­wo­ścią doko­na­nia takiego samego manewru przez prze­ciw­nika i w związku z tym – w cza­sie gigan­tycz­nych wypraw wojen­nych – kie­ro­wał znaczne siły do obrony swo­ich komu­ni­ka­cji.

Uno­wo­cze­śnia­jąc metody pro­wa­dze­nia walki, Napo­leon oba­lił suwo­row­ski mit bagnetu; udo­wod­nił on, że nie walka wręcz, lecz ogień decy­duje o wyni­kach bitew. Linie ata­ku­ją­cych strzel­ców, wsparte sil­nym ogniem arty­le­rii, a następ­nie wpro­wa­dze­nie do bitwy sztur­mu­ją­cych kolumn pie­choty – to jeden z pod­sta­wo­wych sys­te­mów poko­ny­wa­nia nie­przy­ja­ciel­skiej obrony przez oddziały Wiel­kiej Armii Bona­par­tego.

Takie były – z grub­sza rzecz bio­rąc – cha­rak­te­ry­styczne rysy napo­le­oń­skiej sztuki wojen­nej, któ­rej głów­nym moty­wem, głów­nym dąże­niem było znisz­cze­nie wojsk nie­przy­ja­ciela. Aby osią­gnąć ten wła­śnie cel, Napo­leon nie cofał się przed niczym, nie miał żad­nych moral­nych zaha­mo­wań. Był wzo­rem bez­względ­no­ści i tą wła­śnie bez­względ­no­ścią – czę­sto wręcz okrutną – kie­ro­wał się w swo­ich kam­pa­niach. Zna­mienna jest pod tym wzglę­dem jego wypo­wiedź po sztur­mie na twier­dzę Abu­kir, w któ­rej zamknęło się po wylą­do­wa­niu w Egip­cie 12 tysięcy turec­kich żoł­nie­rzy. Wszy­scy oni zostali przez armię Napo­leona wymor­do­wani; do nie­woli nie brano nikogo. „Bitwa ta – napi­sał Bona­parte w dwa dni po sztur­mie – jest jedną z naj­pięk­niej­szych, jakie widzia­łem. Z całej armii nie­przy­ja­ciel­skiej, która wylą­do­wała, nie ura­to­wał się ani jeden żoł­nierz”³.

Suk­ces zaiste nie­by­wały. Wojna nie sta­wia sobie za cel okru­cień­stwa. Wydaje się jed­nak, że okru­cień­stwo to sym­bol wojny współ­cze­snej, w któ­rej zabici liczą się nie na tysiące, a na miliony. Utrata dywi­zji nie powo­duje roz­pa­czy. Ważne są masy, pro­centy zdol­nej do nosze­nia broni „siły żywej”, za któ­rymi kryją się miliony ludz­kich ist­nień. I takie wła­śnie zja­wi­ska wystą­piły po raz pierw­szy w woj­nach napo­le­oń­skich. Nowe pod­łoże kon­flik­tów mię­dzy pań­stwami zmie­niło cał­ko­wi­cie dotych­cza­sowy obraz walki zbroj­nej.

„Od czasu Bona­par­tego – pisze Clau­se­witz – wojna, sta­jąc się… sprawą całego narodu, prze­obra­ziła zupeł­nie swą istotę albo raczej zbli­żyła się bar­dzo do swej wła­ści­wej natury, do swej abso­lut­nej dosko­na­ło­ści… Celem aktu wojen­nego stało się powa­le­nie prze­ciw­nika. Tylko wów­czas, kiedy leżał on bez­władny na ziemi, uwa­żano, że można walki zaprze­stać i poro­zu­mieć się co do wza­jem­nych celów. W ten spo­sób żywioł wojenny wyzwo­lił się ze wszyst­kich kon­wen­cjo­nal­nych barier i wybuchł w całej swo­jej natu­ral­nej sile”⁴.

Zaska­ku­jące inno­wa­cje i kon­cep­cje stra­te­giczne Bona­par­tego szybko zna­la­zły wni­kli­wego inter­pre­ta­tora. Był nim Anto­ine Henri Jomini – fran­cu­ski gene­rał, wybitny histo­ryk i teo­re­tyk woj­skowy, autor wie­lo­to­mo­wych dzie­jów bitew napo­le­oń­skich.

Uro­dził się w Szwaj­ca­rii w roku 1779 i żył lat 90. Był to kla­syczny typ woj­sko­wego pro­fe­sjo­nała, trak­tu­ją­cego swoje wojenne rze­mio­sło jako sztukę dla sztuki; słu­żył temu, kto lepiej oce­niał jego umie­jęt­no­ści zawo­dowe. Lwia część jego dzia­łal­no­ści przy­pada na liczne w owym cza­sie wojny, w któ­rych nara­żał życie w nie­usta­ją­cych bitwach i pocho­dach. Jego ryzyko było jed­nak ryzy­kiem szta­bowca; toteż mimo że uczest­ni­czył w licz­nych kam­pa­niach, dożył szczę­śli­wie sędzi­wego wieku, cie­sząc się, jako zna­ko­mity facho­wiec, ogól­nym powa­ża­niem.

Karierę woj­skową roz­po­czął Jomini jako ofi­cer Repu­bliki Hel­wec­kiej. W parę lat póź­niej prze­cho­dzi na służbę do armii fran­cu­skiej, gdzie w 1805 r. zostaje adiu­tan­tem mar­szałka Neya. Zwró­ciw­szy na sie­bie uwagę memo­ria­łem z dzie­dziny stra­te­gii, otrzy­muje wkrótce z rąk Napo­le­ona awans na puł­kow­nika, a po zawar­ciu pokoju w Tylży – god­ność barona i nomi­na­cję na szefa sztabu Neya. Poróż­niw­szy się z nim prze­cho­dzi w roku 1808 na służbę w armii rosyj­skiej, aby w trzy lata póź­niej znów powró­cić do armii fran­cu­skiej – tym razem już w stop­niu gene­rała bry­gady – do sztabu mar­szałka Ber­thiera. W 1812 roku Jomini, lojalny wobec swo­ich rosyj­skich chle­bo­daw­ców, nie bie­rze udziału w kam­pa­nii prze­ciwko Rosji. Nie prze­szka­dza mu to jed­nak być guber­na­to­rem zdo­by­tego przez Napo­le­ona Wilna, a następ­nie Smo­leń­ska, nato­miast wio­sną 1813 r. wró­cić do Neya na swoje dawne sta­no­wi­sko.

Po bitwie pod Budzi­szy­nem znów prze­cho­dzi do służby w armii rosyj­skiej. Towa­rzy­szy Alek­san­drowi w jego wjeź­dzie do Paryża, jest wycho­wawcą woj­sko­wym, a następ­nie adiu­tan­tem Miko­łaja I, uczest­ni­czy z nim w kam­pa­nii prze­ciw Tur­kom (1828–1829), a w 1830 r. reor­ga­ni­zuje rosyj­ską Aka­de­mię Woj­skową. Po tej – wcale nie ostat­niej odda­nej carowi rosyj­skiemu usłu­dze – wyco­fuje się ze względu na stan zdro­wia ze służby woj­sko­wej i prze­nosi się na stałe do Paryża. Wybuch wojny krym­skiej w 1853 r. znów uak­tyw­nia 75-let­niego już gene­rała, który na prośbę rządu rosyj­skiego odbywa daleką drogę do Peters­burga i udziela rad doty­czą­cych pro­wa­dze­nia tej wojny. Tym razem był to ostatni, pośredni zresztą udział Jomi­niego w jego wojen­nej dzia­łal­no­ści.

Pisać zaczął wcze­śnie. Mając 24 lata wydaje I tom _Teo­re­tycz­nego i prak­tycz­nego kursu wyż­szej tak­tyki,_ a po bitwie pod Ulm przed­sta­wia Bona­par­temu swój _Trak­tat o wiel­kich ope­ra­cjach wojen­nych._ Trak­tat ten – któ­rego zresztą nie dokoń­czył – przy­niósł wła­śnie auto­rowi awans na puł­kow­nika, a następ­nie roz­głos we Fran­cji i poza jej gra­ni­cami.

Słu­żąc w armii rosyj­skiej, pisze Jomini wiele innych dzieł, z któ­rych naj­waż­niej­sze, to 15-tomowa _Kry­tyczna histo­ria wojen rewo­lu­cji, Poli­tyczna i woj­skowa dzia­łal­ność Napo­le­ona_ oraz _Osią­gnię­cia sztuki wojen­nej._ Na szcze­gólną uwagę zasłu­guje jego pod­sta­wowa praca – _Zarys sztuki wojen­nej,_ która jest wykład­ni­kiem wie­lo­let­nich doświad­czeń autora i teo­re­tycz­nym uko­ro­no­wa­niem jego żoł­nier­skiej dzia­łal­no­ści.

Gene­rał Jomini był, jak wszy­scy ludzie jego epoki, na wskroś prze­jęty wiel­ko­ścią napo­le­oń­skiej stra­te­gii. Błę­dem jed­nak byłoby spro­wa­dza­nie dzia­łal­no­ści pisar­skiej Jomi­niego tylko do inter­pre­ta­cji czy­nów doko­na­nych przez Bona­par­tego. Wyni­kiem jego roz­wa­żań są bowiem nie tylko uogól­nie­nia, ale i twór­cze wnio­ski, okre­śla­jące pra­wi­dło­wo­ści dzia­łań wojen­nych.

Pod­stawę teo­re­tycz­nych prac Jomi­niego sta­no­wiły cztery wojenne wyda­rze­nia: wojna sied­mio­let­nia, pierw­sze kam­pa­nie rewo­lu­cji fran­cu­skiej, wiel­kie wyprawy Napo­le­ona i wresz­cie – kam­pa­nie pro­wa­dzone przez Wel­ling­tona, który wraz z Blücherem poko­nał Napo­le­ona pod Water­loo. To, że wśród tych wyda­rzeń głów­nym źró­dłem doświad­czeń były dla Jomi­niego wojny napo­le­oń­skie – jest sprawą zupeł­nie oczy­wi­stą. Dla każ­dego, kto w XIX wieku chciał pisać o naj­now­szej teo­rii wojen, bitwy Bona­par­tego musiały być przy­kła­dem naj­bar­dziej postę­po­wej sztuki wojen­nej. Dla­tego też pozwo­li­łem sobie przed­sta­wić czy­tel­ni­kom w ogól­nych zary­sach zasady napo­le­oń­skiej stra­te­gii – jako sta­no­wiące klucz do wła­ści­wego rozu­mie­nia repre­zen­to­wa­nych przez Jomi­niego poglą­dów. Jomini bowiem pod­niósł do rangi zasad napo­le­oń­skie kon­cep­cje pro­wa­dze­nia dzia­łań wojen­nych, nada­jąc im teo­re­tycz­nie uza­sad­nioną, zakoń­czoną formę.

_Zarys sztuki wojen­nej_ to zbiór uję­tych w arty­kuły i punkty pra­wi­deł z dzie­dziny stra­te­gii i sztuki ope­ra­cyj­nej, nazy­wa­nej przez Jomi­niego wyż­szą tak­tyką. Arty­kuły te, pisane zwię­złym, „żoł­nier­skim”, a więc dość suchym języ­kiem, zawie­rają bar­dzo inte­re­su­jące roz­wa­ża­nia na temat wojny, które posta­wiły Jomi­niego w rzę­dzie naj­wy­bit­niej­szych teo­re­ty­ków woj­sko­wych.

Tez wysu­nię­tych przez Jomi­niego jest wiele i wiele z nich wpro­wa­dza nowe ele­menty do teo­rii ówcze­snych wojen. Naj­istot­niej­sze jed­nak są, moim zda­niem, dwie, które nazwał­bym teo­rią reguł i teo­rią linii.

Zacznijmy od teo­rii reguł.

Otóż główną tezą Jomi­niego jest twier­dze­nie, że stra­te­gia składa się z war­to­ści nie­zmien­nych, two­rzą­cych nie­zmienne zasady pro­wa­dze­nia wojen. „Wyna­lazki ostat­nich dwu­dzie­stu lat – pisał – zdają się być zapo­wie­dzią wiel­kiej rewo­lu­cji w orga­ni­za­cji, uzbro­je­niu, a nawet tak­tyce wojsk.

Nie zmie­niają się tylko zasady stra­te­gii, które były jed­na­kie zarówno za Scy­pio­nów i Cezara, jak i za Fry­de­ryka, Pio­tra Wiel­kiego i Napo­le­ona, one bowiem nie zależą od rodzaju uzbro­je­nia ani orga­ni­za­cji wojsk” (str. 63).

Zasad tych jest co prawda według Jomi­niego nie­wiele, ale obo­wią­zują one we wszyst­kich oko­licz­no­ściach. Wśród nich dwie uważa Jomini za decy­du­jące o powo­dze­niu każ­dych dzia­łań:

– wyko­rzy­sta­nie sił do kolej­nych ude­rzeń na poszcze­gólne zgru­po­wa­nia wojsk nie­przy­ja­ciela;

– doko­na­nie wyboru głów­nego kie­runku ude­rze­nia ze skon­cen­tro­wa­niem na nim naj­więk­szej masy wojsk.

Z tych zasad­ni­czych reguł wyni­kają z kolei inne, jak na przy­kład reguła uży­cia arty­le­rii. „W natar­ciu nato­miast może być bar­dziej korzystne kon­cen­tro­wa­nie dużych sił arty­le­rii w miej­scu, z któ­rego pla­nuje się wyko­na­nie głów­nego wysiłku… uła­twi­łoby to roz­wi­nię­cie wiel­kiego natar­cia, od któ­rego zale­żeć będzie wynik całej bitwy” (str. 217).

Nie wydaje się, aby zasady teo­re­tyczne two­rzone dla ope­ra­cji II wojny świa­to­wej róż­niły się wiele od tych, które zostały spre­cy­zo­wane wię­cej niż przed stu laty. Wojny okresu maszy­no­wego nie wnio­sły do teo­rii reguł Jomi­niego rewe­la­cyj­nych zmian, nie doko­nały w nich mery­to­rycz­nego wyłomu. Zadzi­wia­jące jest przy tym, że ta swego rodzaju sta­tycz­ność zasad roz­ciąga się rów­nież na szcze­góły. Mówiąc na przy­kład o meto­dzie prze­ła­my­wa­nia obrony prze­ciw­nika Jomini pisał: „…naj­pierw obez­wład­nie­nie obrony nie­przy­ja­ciela dzięki prze­wa­dze ognia wła­snej arty­le­rii, następ­nie wywo­ła­nie w jego sze­re­gach zamie­sza­nia przez wyko­na­nie …szarży kawa­le­rii i wresz­cie ude­rze­nie na osła­bioną w ten spo­sób linię masą pie­choty postę­pu­ją­cej za strzel­cami”. A więc: przy­go­to­wa­nie ogniowe ataku, ude­rze­nie linią czoł­gów bez­po­śred­niego wspar­cia pie­choty, atak pie­choty postę­pu­ją­cej za czoł­gami. Nic nowego pod słoń­cem.

Nie można jed­nak zgo­dzić się z twier­dze­niem o nie­zmien­nej war­to­ści stra­te­gicz­nych reguł bez względu na bazę tech­niczną i eko­no­miczną. Moim zda­niem pewną sta­gna­cję form wyka­zuje raczej sztuka ope­ra­cyjna, pod­czas gdy w dzie­dzi­nie stra­te­gii wła­śnie pod­sta­wowe reguły ule­gają dość zasad­ni­czym zmia­nom. Uwi­dacz­nia się to w prze­su­nię­ciu głów­nego celu stra­te­gicz­nych ude­rzeń.

W epoce napo­le­oń­skiej głów­nym celem dzia­łań stra­te­gicz­nych była armia prze­ciw­nika; cały wysi­łek ope­ra­cji wojen­nych spro­wa­dzał się do roz­bi­cia nie­przy­ja­ciel­skich wojsk. W II woj­nie świa­to­wej wysi­łek stra­te­giczny został roz­ło­żony na armię i obiekty zaple­cza; ważne było zarówno nisz­cze­nie sił zbroj­nych, jak i poten­cjału eko­no­micz­nego w głębi kraju. W ewen­tu­al­nej woj­nie przy­szło­ści, jeśliby to była wojna nukle­arna – głów­nym celem ude­rzeń stra­te­gicz­nych byłoby zaple­cze, poten­cjał eko­no­miczny. Armie mogą pozo­stać na ubo­czu, albo­wiem znisz­cze­nie prze­my­słu rów­na­łoby się likwi­da­cji sił zbroj­nych, w ich współ­cze­snym oczy­wi­ście poję­ciu.

Kwe­stia druga, którą chciał­bym pod­kre­ślić na mar­gi­ne­sie pracy Jomi­niego, to ory­gi­nalne uję­cie przez autora struk­tury dzia­łań wojen­nych, spro­wa­dze­nie tej struk­tury do form geo­me­trycz­nych. Nazwa­łem to teo­rią linii, każdy bowiem, układ ope­ra­cyjny spro­wa­dza się – zda­niem Jomi­niego – do linii, ozna­cza­ją­cych zarówno kie­ru­nek ude­rze­nia, jak i pas mar­szu, rubież roz­miesz­cze­nia baz zaopa­try­wa­nia i pas obrony oddzia­łów pierw­szego rzutu, drogi łączące różne ele­menty ugru­po­wa­nia wojsk i kie­runki manew­ro­wa­nia woj­skami. Odpo­wied­nio do tych pojęć Jomini wpro­wa­dza ter­miny zasad­ni­cze: linie stra­te­giczne (łączące decy­du­jące punkty teatru wojny), pro­ste linie ope­ra­cyjne (kie­ru­nek dzia­ła­nia jed­nej armii), linie podwójne (kie­runki dzia­łań dwóch dużych zgru­po­wań pod­le­głych jed­nemu dowódcy), linie manew­rowe, linie komu­ni­ka­cyjne i sze­reg innych. Uzu­peł­nie­niem zaś są odmiany linii ope­ra­cyjnych: wewnętrzne i zewnętrzne, zbieżne i roz­bieżne, głę­bo­kie, pomoc­ni­cze, przy­pad­kowe, tym­cza­sowe i wresz­cie – linie osta­teczne.

Posłu­gu­jąc się tego rodzaju ter­mi­no­lo­gią Jomini uwa­żał, że o wygra­niu kam­pa­nii decy­duje odpo­wiedni układ linii obej­mu­jący wszyst­kie ele­menty obszaru dzia­łań (kie­runki ude­rzeń, ugru­po­wa­nie wojsk, układ komu­ni­ka­cji, bazy zaopa­try­wa­nia itd.). Ten sys­tem towa­rzy­szy wszyst­kim roz­wa­ża­niom autora – zarówno przy oma­wia­niu posu­nięć stra­te­gicz­nych, jak i tak­tycz­nych.

Można oczy­wi­ście wiele dys­ku­to­wać nad takim uję­ciem zagad­nie­nia, nie można jed­nak odmó­wić ory­gi­nal­no­ści tej swo­istej geo­me­trii teatru dzia­łań wojen­nych, wpro­wa­dza­ją­cej okre­ślony ład w sys­te­mie pro­wa­dze­nia ope­ra­cji. Kto wie – może wła­śnie „teo­ria linii” sta­nowi klucz do uję­cia zja­wisk wojny w for­muły mate­ma­tyczne? Nie byłoby to jed­nak po myśli Jomi­niego. „Wojna – pisał on – jest dra­ma­tem peł­nym namięt­no­ści, a nie dzia­ła­niem mate­ma­tycz­nym”.

Kiedy Jomini pisał swoją książkę, uspo­ka­jało się wzbu­rzone morze histo­rii Europy. Dzieło fran­cu­skiej rewo­lu­cji nie poszło jed­nak na marne. Rewo­lu­cja nadała nowy i nie­od­wra­calny już kie­ru­nek roz­wo­jowi państw euro­pej­skich, two­rząc m.in. pod­wa­liny nowej stra­te­gii, opar­tej na nowej kon­cep­cji pro­wa­dze­nia dzia­łań wojen­nych. Stąd też w pracy Jomi­niego znaj­dzie czy­tel­nik poglądy i defi­ni­cje zaska­ku­jące swoją aktu­al­no­ścią. Defi­ni­cję teatru dzia­łań wojen­nych, podział nauki wojen­nej, orga­ni­za­cję związ­ków ope­ra­cyj­nych i tak­tycz­nych, współ­dzia­ła­nie wszyst­kich rodza­jów wojsk jako waru­nek powo­dze­nia – wszystko to poj­mo­wał Jomini w spo­sób jak naj­bar­dziej nowo­cze­sny, pre­cy­zu­jąc reguły sta­no­wiące pod­stawę regu­la­mi­nów woj­sko­wych XX wieku. Wystar­czy przy­to­czyć cho­ciażby uję­cie przez Jomi­niego zagad­nie­nia aktyw­no­ści obrony.

„…dla armii ocze­ku­ją­cej nie­przy­ja­ciela w ugru­po­wa­niu obron­nym naj­waż­niej­sza jest umie­jęt­ność odzy­ska­nia ini­cja­tywy… (str. 192) …każda armia, która ocze­ki­wać będzie na nie­przy­ja­ciela na pozy­cji sta­łej, zosta­nie w osta­tecz­no­ści zawsze roz­bita… Sprawa wygląda cał­kiem ina­czej, jeżeli dowódca ocze­kuje prze­ciw­nika z sil­nym posta­no­wie­niem wyko­na­nia wiel­kiego manewru w celu zdo­by­cia prze­wagi moral­nej…” (str. 193).

Cóż można dzi­siaj zarzu­cić tym sfor­mu­ło­wa­niom?

Na wskroś nowo­cze­sna jest rów­nież przy­jęta przez Jomi­niego kla­sy­fi­ka­cja wojen, któ­rych roz­róż­nia on dwa zasad­ni­cze rodzaje: wojny pro­wa­dzone mię­dzy pań­stwami i wiel­kie wojny koali­cyjne, a więc: lokalne i glo­balne wojny. Zgod­nie z duchem czasu poświęca też Jomini sto­sun­kowo wiele miej­sca roli, jaką może ode­grać naród w walce z armią regu­larną. Pisze o ogrom­nych trud­no­ściach, jakie musia­łaby prze­zwy­cię­żać armia, która oprócz regu­lar­nych sił zbroj­nych mia­łaby jesz­cze do poko­na­nia zbio­rowy opór narodu. Jomini uważa co prawda wojnę naro­dową za funk­cję niż­szego rzędu, za żenu­jące odstęp­stwo od pra­wi­deł dzia­łań pro­wa­dzo­nych przez armie regu­larne, jed­nakże w epoce napo­le­oń­skiej nie można już było pomi­nąć roli mas. Musieli się z nią liczyć naj­więksi nawet zwo­len­nicy trak­to­wa­nia walki jako zawodu wybra­nych.

Obok wojny naro­do­wej wyróż­nił też Jomini w swo­jej nomen­kla­tu­rze wojnę wyni­ka­jącą z pobu­dek ide­olo­gicz­nych, pozba­wioną według niego chęci zysku mate­rial­nego. Nie sądzę jed­nak, by okre­śle­nie takie było praw­dziwe. Potom­kom Maho­meta na pewno bar­dziej zale­żało na zwięk­sze­niu zasięgu swego pano­wa­nia, niż na roz­prze­strze­nia­niu prawd gło­szo­nych przez Koran, a kró­lo­wie decy­du­jący się na wyprawy krzy­żowe mieli na celu więk­sze korzy­ści od tych, jakie dawała im per­spek­tywa zba­wie­nia ich grzesz­nych dusz.

Prze­wi­dy­wa­nia Jomi­niego – jak to zwy­kle bywa – nie wszyst­kie są jed­na­kowo dobre. Nie­jed­no­krot­nie w swo­ich roz­wa­ża­niach nie potra­fił on wyjść poza próg współ­cze­snej mu epoki, roz­pa­tru­jąc przy­szłość jako kon­ty­nu­ację teraź­niej­szo­ści.

Zafa­scy­no­wany oso­bo­wo­ścią Bona­par­tego przy­wią­zy­wał prze­sadną wagę do postaci wodza. A prze­cież ówcze­sna tech­nika pro­wa­dze­nia ope­ra­cji prze­po­wia­dała już triumf ano­ni­mo­wych ofi­ce­rów sztabu, bez któ­rych obec­nie żaden, naj­wy­bit­niej­szy nawet wódz nie jest w sta­nie pod­jąć opty­mal­nej decy­zji.

Wspo­mi­na­jąc jakby mimo­cho­dem o osią­gnię­ciach współ­cze­snej tech­niki Jomini zdo­bywa się na taki wnio­sek: „Nie­za­leż­nie od wszel­kiego zagro­że­nia, jakie mogą sta­no­wić bate­rie rakiet, hau­bice Schrap­nela i Bour­mana, a nawet kara­biny Per­kinsa, trudno by mi było wymy­ślić lep­szy sys­tem dla pro­wa­dze­nia pie­choty do szturmu… niż sys­tem kolumn bata­lio­no­wych” (str. 225, 226).

For­muła ta wydaje się szcze­gól­nie krót­ko­wzroczna, bowiem została wypo­wie­dziana w okre­sie, kiedy Alfred Krupp budo­wał już w Essen pierw­szą odlew­nię dział gwin­to­wa­nych i dys­ku­sja nad przej­ściem z szyku bojo­wego w kolum­nach do roz­wi­nię­tych linii była w peł­nym toku. _Zarys sztuki wojen­nej_ uka­zał się w 1830 r.; w kil­ka­na­ście lat póź­niej z fabryki Kruppa wyszła już pierw­sza seria armat zdol­nych do nisz­cze­nia każ­dej kolumny masze­ru­ją­cej w zwar­tym szyku. W 1870 r. – zale­d­wie w rok po śmierci Jomi­niego – zakłady krup­pow­skie zatrud­niały już 10 000 robot­ni­ków i pro­du­ko­wały masowo broń, wobec któ­rej sku­pia­nie wojsk na otwar­tym polu walki było typo­wym błę­dem zago­rza­łych kon­ser­wa­ty­stów⁵.

Tak więc, kiedy Clau­se­witz filo­zof prze­po­wia­dał naukową wojnę mas ludz­kich i maszyn, Jomini prak­tyk uzna­wał tylko reguły oparte na kam­pa­niach Napo­le­ona.

Tech­niki Jomini nie lubił.

Nie lubił też swo­ich adwer­sa­rzy. Z ich anty­te­zami roz­pra­wia się bez zbęd­nych sub­tel­no­ści, nie wda­jąc się wiele w pole­miczne dys­kursy. Jego arbi­tral­ność jest zresztą typowa dla wysłu­żo­nych gene­ra­łów; wypo­wia­da­jąc swoje bez­a­pe­la­cyjne racje odno­szą się oni do każ­dego dys­ku­tanta z tole­ran­cją pełną znie­cier­pli­wie­nia i uwa­żają za nie­uków tych wszyst­kich, któ­rzy są im prze­ciwni.

Szcze­gól­nie zgryź­li­wie odno­sił się Jomini do Clau­se­witza, któ­rego uwa­żał za kla­sycz­nego gma­twa­cza rze­czy pro­stych. Nic w tym zresztą dziw­nego. Skoro wśród fachowo rozu­mu­ją­cych rze­mieśl­ni­ków poja­wia się typ filo­zofa, musi on być przez nich uwa­żany za dzi­waka, który nie wia­domo po co wikła sprawy dla wszyst­kich zro­zu­miałe.

Mimo to cha­rak­te­ry­styczna jest zbież­ność poglą­dów Jomi­niego i Clau­se­witza na wiele mery­to­rycz­nych spraw. Jak jeden, tak i drugi uzna­wali zasadę, że głów­nym celem wodza powinno być roz­strzy­gnię­cie kon­fliktu przez szyb­kie, bez­względne wtar­gnię­cie mas woj­ska na tery­to­rium prze­ciw­nika i pobi­cie jego armii. Obaj uwa­żali, że zacho­wa­nie dłu­go­trwa­łego pokoju jest tylko poboż­nym życze­niem, lecz wojna to _ultima ratio_ naro­dów. Obaj uwa­żali armię za wykład­nik pań­stwo­wej potęgi i siły narodu.

Teo­rie gło­szone przez Jomi­niego nie były więc jedy­nymi. Utwier­dza to w prze­ko­na­niu, że ten­den­cje cha­rak­te­ry­styczne dla danej epoki for­mu­ło­wane są przez teo­re­ty­ków, któ­rych inter­pre­ta­cje i tezy – mimo pozor­nych róż­nic – wyra­żają jed­naki stan rze­czy. Jed­na­kowe dane wyj­ściowe pro­wa­dzą na ogół do jed­no­znacz­nego wyniku, bez względu na wybraną drogę rozu­mo­wa­nia.

Wszelka kry­tyka teo­rii wysu­nię­tych przed stu laty jest obec­nie pole­miką z duchami; żaden z ówcze­snych auto­ry­te­tów nie może – ze wzglę­dów natu­ral­nych – bro­nić słusz­no­ści swo­ich tez. Nie sądzę nawet, aby żywa wymiana poglą­dów ludzi repre­zen­tu­ją­cych dwa różne stu­le­cia mogła dać pozy­tywne wyniki, te same zja­wi­ska bowiem widzie­liby oni w zasad­ni­czo róż­nej postaci.

Jed­nakże per­spek­tywa czasu pozwala na względ­nie obiek­tywną ocenę doko­na­nego dzieła, ocenę wkładu, jakie dzieło to wnio­sło do histo­rii spo­łe­czeństw, roz­woju cywi­li­za­cji, do okre­ślo­nej dzie­dziny wie­dzy.

Spo­glą­da­jąc z dystansu ponad stu lat na prace gene­rała Jomi­niego należy stwier­dzić, że dostar­czają nam one ogrom­nego mate­riału poznaw­czego – i to zarówno jeśli cho­dzi o stronę histo­rii wojen, jak i o roz­wój woj­sko­wej myśli teo­re­tycz­nej. Wśród tych prac _Zarys sztuki wojen­nej_ sta­nowi syn­tezę ówcze­snych poglą­dów na pro­wa­dze­nie dzia­łań wojen­nych – poglą­dów zawie­ra­ją­cych nie­jedną myśl aktu­alną po dziś dzień. Toteż mimo wielu lat, jakie upły­nęły od chwili napi­sa­nia tej książki, nie stra­ciła ona war­to­ści nauko­wej i sta­nowi inte­re­su­jącą pozy­cję dla wszyst­kich, któ­rzy stu­diują histo­rię wojen i dzieje woj­sko­wo­ści. Jej autora zaś można nie­wąt­pli­wie zali­czyć do kla­sy­ków teo­rii wojen.

_Tade­usz Pióro_
gene­rał bry­gadyPRZEGLĄD ANALITYCZNY WIELKICH KOMBINACJI WOJNY

PRZE­GLĄD ANA­LI­TYCZNY WIEL­KICH KOM­BI­NA­CJI WOJNY

Definicja sztuki wojennej

DEFI­NI­CJA SZTUKI WOJEN­NEJ

Ogól­nie mówiąc, nauka wojenna dzieli się na cztery nastę­pu­jące, czy­sto woj­skowe działy: stra­te­gię, wyż­szą tak­tykę, sztukę inży­nie­ryjną i niż­szą tak­tykę. Ist­nieje ponadto jesz­cze jedna donio­sła dzie­dzina, którą dotych­czas cał­kiem nie­słusz­nie wyłą­czano z nauki wojen­nej, a mia­no­wi­cie poli­tyka wojny²⁴. Cho­ciaż tą ostat­nią powinni się zaj­mo­wać raczej mężo­wie stanu niż żoł­nie­rze, to jed­nak – od czasu, gdy zde­cy­do­wano oddzie­lić togę od mie­cza – nie można zaprze­czać, że o ile nauka ta może być nie­po­trzebna pod­ko­mend­nemu gene­ra­łowi, to jed­nak z całą pew­no­ścią jest ona nie­zbędna dla każ­dego głów­no­do­wo­dzą­cego. Oddzia­łuje ona na wszyst­kie kom­bi­na­cje, które mogą decy­do­wać o woj­nie, oraz na ope­ra­cje, które można przed­się­wziąć. Dla­tego należy ona nie­odwo­łal­nie do oma­wia­nej przez nas dzie­dziny wie­dzy.

Z powyż­szego wynika, że sztuka wojenna składa się w isto­cie z pię­ciu wyraź­nie róż­nych dzia­łów:

– poli­tyki wojny;

– stra­te­gii, czyli sztuki umie­jęt­nego kie­ro­wa­nia masami wojsk na teatrze wojny zarówno w celu wtar­gnię­cia na tery­to­rium innego pań­stwa, jak i obrony wła­snego kraju;

– wyż­szej tak­tyki bitew i walk;

– sztuki inży­nie­ryj­nej oraz zdo­by­wa­nia i obrony twierdz;

– niż­szej tak­tyki.

Można by do tego jesz­cze dodać filo­zo­fię, czyli moralną stronę wojny. Wydaje się jed­nak bar­dziej celowe połą­cze­nie tego zagad­nie­nia w jed­nym roz­dziale z poli­tyką.

W pracy tej mamy zamiar omó­wić główne kom­bi­na­cje trzech pierw­szych dzia­łów sztuki wojen­nej, zada­nie nasze bowiem nie polega wcale na roz­pa­trze­niu niż­szej tak­tyki ani sztuki inży­nie­ryj­nej, ponie­waż sta­no­wią one oddzielną naukę.

Pra­gnąc być dobrym ofi­ce­rem pie­choty, kawa­le­rii i arty­le­rii nie trzeba rów­nie dobrze znać tych wszyst­kich dzia­łów sztuki wojen­nej. Aby jed­nak zostać gene­ra­łem lub wyróż­nia­ją­cym się ofi­ce­rem sztabu gene­ral­nego, należy dobrze je opa­no­wać. Szczę­śliwi ci, któ­rzy już zdo­byli tę wie­dzę, szczę­śliwe są także te rządy, które mogą wła­ści­wych ludzi wyzna­czyć na wła­ściwe miej­sca!ROZDZIAŁ I. O POLITYCE WOJNY

Roz­dział I

O POLI­TYCE WOJNY

Poli­tyką wojny nazy­wamy zespół kom­bi­na­cji, na pod­sta­wie któ­rych mąż stanu powi­nien osą­dzić, czy wojna jest na cza­sie, czy jest celowa, czy też nawet konieczna, a także usta­lić jakie należy przed­się­wziąć dzia­ła­nia, aby osią­gnąć zamie­rzony cel. Pań­stwo podej­muje wojnę, aby:

– docho­dzić praw lub sta­nąć w ich obro­nie;
– zabez­pie­czyć ważne inte­resy publiczne;
– udzie­lić pomocy pań­stwom sąsied­nim, któ­rych ist­nie­nie jest konieczne dla bez­pie­czeń­stwa wła­snego pań­stwa lub zacho­wa­nia rów­no­wagi poli­tycz­nej;
– dotrzy­mać warun­ków przy­mie­rzy zaczep­nych łub obron­nych;
– pro­pa­go­wać pewne idee, oba­lać je lub bro­nić; – wzmóc swe wpływy lub potęgę dzięki zdo­by­czom nie­zbęd­nym dla dobra pań­stwa;
– rato­wać zagro­żoną nie­pod­le­głość naro­dową;
– pomścić znie­wagę honoru;
– zaspo­koić żądzę zdo­by­czy i pod­bo­jów. Ist­nieje opi­nia, że te różne rodzaje wojen wywie­rają pewien wpływ na cha­rak­ter dzia­łań wojen­nych, zmie­rza­ją­cych do osią­gnię­cia wytknię­tego celu, oraz na wiel­kość wysił­ków i zakres przed­się­wzięć, które trzeba będzie pod­jąć.

Nie ulega wąt­pli­wo­ści, że każda z tych wojen może być wojną zaczepną lub obronną. Nawet strona, która spro­wo­ko­wała kon­flikt zbrojny, może być wyprze­dzona w dzia­ła­niach i zmu­szona do obrony, strona zaś zaata­ko­wana, jeśli tylko zdoła się przy­go­to­wać, potrafi od razu prze­chwy­cić ini­cja­tywę. Mogą też powstać jesz­cze inne kom­pli­ka­cje wyni­ka­jące ze wza­jem­nego poło­że­nia stron.

1. Wojnę można pro­wa­dzić samot­nie prze­ciwko innemu mocar­stwu.

2. Można ją pro­wa­dzić samot­nie prze­ciwko kilku pań­stwom sprzy­mie­rzo­nym.

3. Można wal­czyć prze­ciwko jed­nemu prze­ciw­ni­kowi, mając u boku potęż­nego sprzy­mie­rzeńca.

4. Można sta­no­wić w woj­nie siłę główną lub być tylko siłą pomoc­ni­czą.

5. W tym ostat­nim wypadku można przy­stą­pić do wojny na jej początku albo w cza­sie mniej lub bar­dziej zaawan­so­wa­nych już walk.

6. Teatr wojny może znaj­do­wać się na tery­to­rium nie­przy­ja­ciela, sprzy­mie­rzeńca albo na obsza­rze wła­snego kraju.

7. Jeśli cho­dzi o wojnę inwa­zyjną, można ją pro­wa­dzić bli­sko lub daleko, roz­waż­nie i z umia­rem, albo w spo­sób sza­leń­czo-awan­tur­ni­czy.

8. Wojna może mieć cha­rak­ter naro­dowy, zarówno w odnie­sie­niu do nas, jak i do nie­przy­ja­ciela.

9. Wojny mogą być wresz­cie domowe lub reli­gijne, obie rów­nie nie­bez­pieczne i godne poża­ło­wa­nia.

Jeśli wojna została zde­cy­do­wana, należy ją oczy­wi­ście pro­wa­dzić według zasad sztuki wojen­nej. Trzeba jed­nak przy­znać, że w zależ­no­ści od róż­nych warun­ków ist­nieć będą znaczne róż­nice w spo­so­bie pro­wa­dze­nia dzia­łań wojen­nych. Tak np. 200 tysięcy Fran­cu­zów, pra­gną­cych ujarz­mić powstałą prze­ciwko nim jak jeden mąż Hisz­pa­nię, będzie dzia­łało ina­czej, niż 200 tysięcy tychże Fran­cu­zów zamie­rza­ją­cych posu­wać się na Wie­deń lub jaką­kol­wiek inną sto­licę, by podyk­to­wać tam pokój (1809). Par­ty­zan­tom Miny²⁵ nikt nie uczyni zaszczytu, by wal­czyć z nimi tak, jak wal­czono pod Boro­dino²⁶. Jest zro­zu­miałe, że pułk powi­nien wal­czyć nie­omal zawsze jed­na­kowo, ale sprawa ta wygląda jed­nak ina­czej, gdy cho­dzi o naczel­nego wodza.

Do tych prze­róż­nych kom­bi­na­cji, w więk­szym lub mniej­szym stop­niu odno­szą­cych się do zagad­nień dyplo­ma­cji, dodać można jesz­cze inne, ści­śle odno­szące się do dzia­łań wojsk. Tym ostat­nim kom­bi­na­cjom nadamy miano poli­tyki woj­sko­wej, względ­nie filo­zo­fii wojny, ponie­waż nie należą one wyłącz­nie ani do dyplo­ma­cji, ani do stra­te­gii, odgry­wa­jąc jed­nak naj­do­nio­ślej­szą rolę w pla­nach zarówno rządu, jak i dowódcy armii. Zacznijmy od roz­pa­trze­nia kom­bi­na­cji, które odno­szą się do dzie­dziny dyplo­ma­cji.

O wojnach zaczepnych prowadzonych w celu dochodzenia praw

O WOJ­NACH ZACZEP­NYCH
PRO­WA­DZO­NYCH W CELU
DOCHO­DZE­NIA PRAW

Jeśli pewne pań­stwo rości jakieś prawa do sąsied­niego kraju, nie sta­nowi to zawsze racji, aby docho­dzić swych rosz­czeń z bro­nią w ręku. Przed powzię­ciem podob­nej decy­zji należy wziąć pod uwagę dobro publiczne.

Naj­spra­wie­dliw­sza będzie ta wojna, która, wyni­ka­jąc z nie­za­prze­czal­nych praw danego pań­stwa, przy­nie­sie mu realne korzy­ści. W naszych cza­sach ist­nieje jed­nak nie­stety tak wiele spor­nych i kwe­stio­no­wa­nych praw, że w więk­szo­ści wypad­ków decy­zję o roz­po­czę­ciu wojny podej­muje się wła­ści­wie wtedy, gdy nada­rzy się do tego odpo­wied­nia oka­zja. Tylko pozor­nie wydaje się, że pod­ło­żem wojny są spory wypły­wa­jące z praw dzie­dzic­twa, zapi­sów testa­men­tów lub zawar­tych mał­żeństw.

Sprawa suk­ce­sji hisz­pań­skiej za cza­sów Ludwika XIV była z punktu widze­nia prawa cał­kiem jasna, ponie­waż usta­lał ją solenny testa­ment, oparty na wię­zach rodzin­nych i wyra­ża­jący powszechne życze­nie narodu hisz­pań­skiego. Jed­nak prawo to w spo­sób sta­now­czy zakwe­stio­no­wała cała Europa, co dopro­wa­dziło do zawar­cia ogól­nego przy­mie­rza zwró­co­nego prze­ciwko pra­wo­wi­temu spad­ko­biercy.

Wyko­rzy­stu­jąc wojnę Austrii z Fran­cją i powo­łu­jąc się na dawne doku­menty, Fry­de­ryk II wkro­czył zbroj­nie na Śląsk i opa­no­wał tę bogatą pro­win­cję, podwa­ja­jąc siły monar­chii pru­skiej. Ów suk­ces i donio­słość samej decy­zji były iście mistrzow­skim posu­nię­ciem. Gdyby nawet nie udało się Fry­de­rykowi zre­ali­zo­wać swego planu, nie nale­ża­łoby mu, mimo wszystko, tego wyty­kać, bowiem wiel­kość i celo­wość tego przed­się­wzię­cia mogą uspra­wie­dli­wić tę napaść, jeśli w ogóle jaki­kol­wiek napad może być uspra­wie­dli­wiony.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Mię­dzy Fran­cją a Pru­sami i Austrią.

2. E. Tarle, _Napo­leon_, War­szawa 1960, s. 472.

3. E. Tarle, _op. cit._, s. 479.

4. C. Clau­se­witz, _O woj­nie_, War­szawa 1958, t. 2, s. 233.

5. Tak wojo­wano jesz­cze w 1870 roku!

6. Sys­tem – okre­ślony spo­sób, metoda postę­po­wa­nia lub wyko­na­nia jakiejś czyn­no­ści (przyp. tłum.).

7. Feuguiéres Antoni (1648–1711), gene­rał fran­cu­ski, autor _Pamięt­ni­ków o woj­nie_ (przyp. tłum.).

8. Fol­lard Jan Karol (1669–1752), tak­tyk fran­cu­ski, autor wielu dzieł (przyp. tłum.).

9. Puise­gur Jakub Fran­ci­szek (1656–1743), mar­sza­łek fran­cu­ski (przyp. tłum.).

10. W ówcze­snym poję­ciu logi­styka obej­mo­wała prak­tyczną sztukę dowo­dze­nia woj­skami (przyp. tłum.).

11. Mau­rycy Saski (1696–1750), syn natu­ralny króla pol­skiego Augu­sta II; mar­sza­łek Fran­cji, jeden z naj­wy­bit­niej­szych wodzów swego czasu. Mię­dzy innymi zwy­cięzca spod Fon­te­noy, Rau­coux, Law­feld (przyp. tłum.).

12. Fry­de­ryk II (1712–1786), król pru­ski, autor _Histo­rii moich cza­sów_ i _Głów­nych zasad wojny_.

13. W zna­ko­mi­tym roz­dziale o mar­szach Guibert z lekka poru­szył zagad­nie­nie stra­te­gii, nie omó­wił jed­nak tego, co ów roz­dział zapo­wia­dał.

14. Euge­niusz książę Sabaudzki (1663–1736), feld­mar­sza­łek austriacki. Wal­czył prze­ciwko Tur­kom, brał udział w woj­nie o suk­ce­sję hisz­pań­ską i w woj­nie suk­ce­syj­nej pol­skiej. Zali­czany do naj­więk­szych wodzów świata (przyp. tłum.).

15. Arcy­książę Karol Austriacki (przyp. tłum.).

16. Czło­wiek nie­ma­jący odpo­wied­nich wia­do­mo­ści, ale obda­rzony wro­dzo­nymi zdol­no­ściami, może two­rzyć wiel­kie dzieła. Ten sam jed­nak czło­wiek, prze­po­jony naby­tymi w szkole fał­szy­wymi dok­try­nami i prze­siąk­nięty pedan­tycz­nymi meto­dami, nie stwo­rzy niczego dobrego, przy­naj­mniej do czasu, aż nie zapo­mni tego, czego się nauczył.

17. Gri­be­au­val Jean-Bap­ti­ste (1715–1789), gene­rał fran­cu­ski, wybitny arty­le­rzy­sta i kon­struk­tor dział, prze­by­wa­jący przej­ściowo w służ­bie austriac­kiej (przyp. tłum.).

18. Książę Arthur Wel­le­sley Wel­ling­ton (1769–1852), kon­ser­wa­tywny poli­tyk, wie­lo­krotny pre­mier i gene­rał angiel­ski. Dowódca wojsk angiel­skich w Hisz­pa­nii i Por­tu­ga­lii, gdzie zwy­cię­żył woj­ska fran­cu­skie. Wraz z Blücherem w roku 1815 poko­nał pod Water­loo Napo­le­ona (przyp. tłum.).

19. Nauki pozy­tywne – nauki oparte na doświad­cze­niu (przyp. tłum.).

20. Można by jesz­cze wspo­mnieć o cie­ka­wych rela­cjach Sain­tina, Mor­to­nvala, de Lapenne’a, Leno­ble’a i Lafa­ille’a oraz o pra­cach pru­skiego majora Spa­tha o Kata­lo­nii, barona Vol­den­dorfa na temat kam­pa­nii Bawar­czy­ków i o wielu jesz­cze innych tego rodzaju dzie­łach.

21. Liczni bada­cze histo­rii poli­tycz­nej, jak Ancil­lon, Segur – ojciec, Karam­zin, Guichar­din, Archen­holz, Schil­ler, Daru, Michaud, Salvandy, opi­sali rów­nież z dużym talen­tem wiele ope­ra­cji wojen­nych, jed­nak nie można ich zali­czyć do grona pisa­rzy woj­sko­wych.

22. Nie wspo­mi­nam o pracy oma­wia­ją­cej życie poli­tyczne i woj­skowe Napo­le­ona, bowiem utrzy­my­wano, że jestem jej auto­rem. Pomi­jam rów­nież prace Norvinsa i Thi­be­au­deau, ponie­waż nie mają one wcale cha­rak­teru woj­skowego.

23. Można mi posta­wić zarzut, że nie­które z tych prac są zbyt roz­wle­kłe, jed­nak w dzie­łach o tema­tyce woj­sko­wej trudno dogo­dzić wszyst­kim wyma­ga­niom. Jedni pra­gną tu zna­leźć, o ile moż­no­ści, wszel­kie szcze­góły, inni nato­miast wcale ich nie chcą. Przy­znaję, że będąc zachwy­cony szkołą Tem­pel­hoffa, skła­nia­łem się zbyt­nio ku tym pierw­szym. Poda­wa­nie owych drob­nych szcze­gó­łów wska­zane jest przy opi­sie poje­dyn­czych kam­pa­nii, ale nie wojny jako cało­ści. Popra­wi­łem się pod tym wzglę­dem w swych ostat­nich pra­cach.

24. Jak mi wia­domo, ist­nieje bar­dzo nie­wiele prac oma­wia­ją­cych ów temat. Jedną, która nosi ten wła­śnie tytuł jest _Poli­tyka wojny_ Hay du Cha­te­leta (1767). Znaj­du­jemy tu stwier­dze­nie, że chcąc przejść przez kamienny most armia powinna naka­zać cie­ślom i archi­tek­tom, aby zba­dali ów most, i czy­tamy zda­nie, że Dariusz nie poniósłby klę­ski, gdyby zamiast rzu­ce­nia prze­ciwko Alek­san­drowi cało­ści swych sił, wpro­wa­dził do tej walki tylko połowę posia­da­nych wojsk. Zadzi­wia­jące zasady poli­tyki woj­sko­wej! Maize­roy rów­nież wysu­nął kilka podob­nie męt­nych myśli na temat tak zwa­nej przez niego dia­lek­tyki wojny. Naj­głę­biej wnik­nął w te zagad­nie­nia Lloyd, ale jakże wiele praca jego pozo­sta­wia jesz­cze do życze­nia i w jak wielu wypad­kach zadały jej kłam zna­mienne wyda­rze­nia z lat 1792–1815.

25. Fran­ci­sco Mina (1784–1856), przy­wódca par­ty­zan­tów hisz­pań­skich w okre­sie walk z Napo­le­onem (przyp. tłum.).

26. Podaję to w odpo­wie­dzi majo­rowi Pro­ket­schowi, który – mimo swej powszech­nie zna­nej eru­dy­cji – uwa­żał za sto­sowne utrzy­my­wać, że poli­tyka wojny nie może wpły­wać na dzia­ła­nia wojenne i że wojnę należy pro­wa­dzić zawsze w jed­na­kowy spo­sób.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: