Zarys sztuki wojennej - ebook
Zarys sztuki wojennej - ebook
Bonaparte był święcie przekonany, że kluczem do każdego podboju jest zniszczenie armii nieprzyjaciela. Państwo zaś pozbawione zorganizowanej siły militarnej powinno poddać się samo. „Jest wielu dobrych generałów w Europie – mówił – ale chcą oni widzieć za wiele rzeczy na raz: ja zaś widzę tylko jedno – masy (nieprzyjacielskie) i dążę do zniszczenia ich".
Zmierzając konsekwentnie do realizacji tego celu Napoleon we wszystkich okolicznościach stosował podstawową zasadę koncentracji w odpowiednim czasie i miejscu sił większych od tych, jakie w tym samym czasie i miejscu posiadał przeciwnik. Zdobycie wiadomości o ruchach i położeniu nieprzyjaciela, błyskawiczne kolejne uderzenie na zgrupowania jego wojsk, okrążenie ich i odcięcie od połączeń z krajem, a następnie pościg bez wytchnienia, aż do pełnego rozproszenia lub zniszczenia sił przeciwnika – oto system, jaki Napoleon uważał za najlepszy i jaki stosował z powodzeniem w większości swoich kampanii. Fragment przedmowy gen. Tadeusza Pióro.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16738-4 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W tym też okresie, obfitującym w epokowe odkrycia, zaczęto realizować wspaniałe osiągnięcia myśli ludzkiej. Stos Volty i lokomotywa Stephensona, aparatura telegraficzna i przewodzenie prądu elektrycznego, pierwszy statek transoceaniczny i pierwsza kolej żelazna – wszystko to przypada na ostatnie lata XVIII i pierwsze XIX wieku.
Przejście do ery nowych ustrojów społecznych i towarzyszące mu wielkie przemiany nie ominęły również dziedziny wojskowości.
Nowe formy ustrojowe obaliły stare systemy prowadzenia wojen, w których dwie biwakujące armie gotowały się do decydującej bitwy o twierdzę, o prowincję lub o inny obiekt niezgody między dynastiami. Po rewolucji francuskiej już nie armie zawodowe, lecz całe narody walczyły o prawo do życia. Wojna przestała być serią starć i potyczek, przekształcając się w planowe operacje wojskowe; nie była już funkcją feudałów, stała się natomiast udziałem społeczeństw. Na tym polegała militarna rewolucja na przełomie XVIII i XIX wieku.
Nad wszystkimi zaś sprawami – jakimi żyły społeczeństwa wstępujące w wiek XIX – dominowała wielka osobowość Napoleona. Pod ciosami armii napoleońskiej padały absolutstyczne rządy monarchów. Napoleońskie dekrety druzgotały chylące się ku upadkowi feudalne systemy gospodarcze, torując za pomocą bagnetów drogę nowym ideom. Nowa era – era współczesności – wydała godną siebie postać.
* * *
Rewolucja francuska wyzwoliła uczucie narodowego patriotyzmu; w dziedzinie wojskowości zapoczątkowała system poboru rekruta, spowodowała pojawienie się armii masowych, nadała nowy kierunek koncepcjom prowadzenia działań wojennych. Wojnę w 1792 roku¹ rozpoczęto, stosując formy walki obowiązujące w średniowieczu. Jednak już w rok później republika francuska wystawiła przeciwko wrogom 14 armii liczących milion ludzi. Armie te, rozciągnięte na olbrzymich frontach, wykonywały szereg operacji, zadając uderzenia na różnorodnych kierunkach działań.
_Spiritus movens_ nowego prądu w organizacji sił zbrojnych i w sposobach prowadzenia działań wojennych był Lazare Carnot, znakomity matematyk i wybitny przywódca francuskiej armii rewolucyjnej. Jego nowatorskie koncepcje w dziedzinie wojskowości zapoczątkowały nową strategię, opartą na aktywnym zaangażowaniu w wojnie wszystkich sił walczącego narodu.
Napoleon w sposób genialny wykorzystał zarówno pomysły Carnota, jak i wszystkie możliwości stworzone przez rewolucję francuską, potrafił z niezwykłą umiejętnością operować nie tylko wojskami, lecz również olbrzymimi rezerwami ludzi i materiałów na zapleczu, jakimi mogło dysponować potężne, nowoczesne państwo. Jego koncepcje strategiczne stworzyły doskonałe, jak na owe czasy, systemy prowadzenia bitew, oparte na niezwykłej zdolności manewrowania masami ludzi, koni i sprzętu.
Znakomity francuski historyk okresu Konsulatu i Cesarstwa – Louis Madelin, w swoim dwutomowym dziele o Napoleonie podkreśla te walory jako przejaw nie spotykanych dotychczas umiejętności wykorzystywania licznych składników siły militarnej państwa dla osiągnięcia wytyczonego celu kampanii.
Aby dobrze zrozumieć historyków i teoretyków wojskowych XIX w. musimy patrzeć na ich prace z pozycji tych wielkich prądów politycznych i militarnych, jakie przeszły przez Europę na przełomie XVIII i XIX wieku. Reprezentowane zaś przez nich koncepcje prowadzenia wojny pozostawały pod przemożnym wpływem napoleońskiej, porewolucyjnej strategii.
Jaka więc była ta strategia?
Bonaparte był święcie przekonany, że kluczem do każdego podboju jest zniszczenie armii nieprzyjaciela. Państwo zaś pozbawione zorganizowanej siły militarnej powinno poddać się samo. „Jest wielu dobrych generałów w Europie – mówił – ale chcą oni widzieć za wiele rzeczy na raz: ja zaś widzę tylko jedno – masy (nieprzyjacielskie) i dążę do zniszczenia ich”².
Zmierzając konsekwentnie do realizacji tego celu Napoleon we wszystkich okolicznościach stosował podstawową zasadę koncentracji w odpowiednim czasie i miejscu sił większych od tych, jakie w tym samym czasie i miejscu miał przeciwnik. Zdobycie wiadomości o ruchach i położeniu nieprzyjaciela, błyskawiczne kolejne uderzenie na zgrupowania jego wojsk, okrążenie ich i odcięcie od połączeń z krajem, a następnie pościg bez wytchnienia, aż do pełnego rozproszenia lub zniszczenia sił przeciwnika – oto system, jaki Napoleon uważał za najlepszy i jaki stosował z powodzeniem w większości swoich kampanii. System ten zawiódł co prawda na olbrzymich obszarach Rosji, zawiódł też w Hiszpanii, gdzie cały naród stanowił armię zwalczającą nienawistnego okupanta. Jednakże absolutna większość napoleońskich wypraw zawdzięcza swoje powodzenie takim właśnie metodom prowadzenia operacji.
Napoleon stosując taktykę głębokiego obchodzenia wykazał, jak wielkie znaczenie ma w bitwie wyjście na tyły wroga i przecięcie jego komunikacji. Uważał również, że najlepszym zakończeniem obejścia jest doprowadzenie do decydującego starcia oskrzydlających wojsk z nieprzyjacielem. Stosując tę zasadę liczył się równocześnie z możliwością dokonania takiego samego manewru przez przeciwnika i w związku z tym – w czasie gigantycznych wypraw wojennych – kierował znaczne siły do obrony swoich komunikacji.
Unowocześniając metody prowadzenia walki, Napoleon obalił suworowski mit bagnetu; udowodnił on, że nie walka wręcz, lecz ogień decyduje o wynikach bitew. Linie atakujących strzelców, wsparte silnym ogniem artylerii, a następnie wprowadzenie do bitwy szturmujących kolumn piechoty – to jeden z podstawowych systemów pokonywania nieprzyjacielskiej obrony przez oddziały Wielkiej Armii Bonapartego.
Takie były – z grubsza rzecz biorąc – charakterystyczne rysy napoleońskiej sztuki wojennej, której głównym motywem, głównym dążeniem było zniszczenie wojsk nieprzyjaciela. Aby osiągnąć ten właśnie cel, Napoleon nie cofał się przed niczym, nie miał żadnych moralnych zahamowań. Był wzorem bezwzględności i tą właśnie bezwzględnością – często wręcz okrutną – kierował się w swoich kampaniach. Znamienna jest pod tym względem jego wypowiedź po szturmie na twierdzę Abukir, w której zamknęło się po wylądowaniu w Egipcie 12 tysięcy tureckich żołnierzy. Wszyscy oni zostali przez armię Napoleona wymordowani; do niewoli nie brano nikogo. „Bitwa ta – napisał Bonaparte w dwa dni po szturmie – jest jedną z najpiękniejszych, jakie widziałem. Z całej armii nieprzyjacielskiej, która wylądowała, nie uratował się ani jeden żołnierz”³.
Sukces zaiste niebywały. Wojna nie stawia sobie za cel okrucieństwa. Wydaje się jednak, że okrucieństwo to symbol wojny współczesnej, w której zabici liczą się nie na tysiące, a na miliony. Utrata dywizji nie powoduje rozpaczy. Ważne są masy, procenty zdolnej do noszenia broni „siły żywej”, za którymi kryją się miliony ludzkich istnień. I takie właśnie zjawiska wystąpiły po raz pierwszy w wojnach napoleońskich. Nowe podłoże konfliktów między państwami zmieniło całkowicie dotychczasowy obraz walki zbrojnej.
„Od czasu Bonapartego – pisze Clausewitz – wojna, stając się… sprawą całego narodu, przeobraziła zupełnie swą istotę albo raczej zbliżyła się bardzo do swej właściwej natury, do swej absolutnej doskonałości… Celem aktu wojennego stało się powalenie przeciwnika. Tylko wówczas, kiedy leżał on bezwładny na ziemi, uważano, że można walki zaprzestać i porozumieć się co do wzajemnych celów. W ten sposób żywioł wojenny wyzwolił się ze wszystkich konwencjonalnych barier i wybuchł w całej swojej naturalnej sile”⁴.
Zaskakujące innowacje i koncepcje strategiczne Bonapartego szybko znalazły wnikliwego interpretatora. Był nim Antoine Henri Jomini – francuski generał, wybitny historyk i teoretyk wojskowy, autor wielotomowych dziejów bitew napoleońskich.
Urodził się w Szwajcarii w roku 1779 i żył lat 90. Był to klasyczny typ wojskowego profesjonała, traktującego swoje wojenne rzemiosło jako sztukę dla sztuki; służył temu, kto lepiej oceniał jego umiejętności zawodowe. Lwia część jego działalności przypada na liczne w owym czasie wojny, w których narażał życie w nieustających bitwach i pochodach. Jego ryzyko było jednak ryzykiem sztabowca; toteż mimo że uczestniczył w licznych kampaniach, dożył szczęśliwie sędziwego wieku, ciesząc się, jako znakomity fachowiec, ogólnym poważaniem.
Karierę wojskową rozpoczął Jomini jako oficer Republiki Helweckiej. W parę lat później przechodzi na służbę do armii francuskiej, gdzie w 1805 r. zostaje adiutantem marszałka Neya. Zwróciwszy na siebie uwagę memoriałem z dziedziny strategii, otrzymuje wkrótce z rąk Napoleona awans na pułkownika, a po zawarciu pokoju w Tylży – godność barona i nominację na szefa sztabu Neya. Poróżniwszy się z nim przechodzi w roku 1808 na służbę w armii rosyjskiej, aby w trzy lata później znów powrócić do armii francuskiej – tym razem już w stopniu generała brygady – do sztabu marszałka Berthiera. W 1812 roku Jomini, lojalny wobec swoich rosyjskich chlebodawców, nie bierze udziału w kampanii przeciwko Rosji. Nie przeszkadza mu to jednak być gubernatorem zdobytego przez Napoleona Wilna, a następnie Smoleńska, natomiast wiosną 1813 r. wrócić do Neya na swoje dawne stanowisko.
Po bitwie pod Budziszynem znów przechodzi do służby w armii rosyjskiej. Towarzyszy Aleksandrowi w jego wjeździe do Paryża, jest wychowawcą wojskowym, a następnie adiutantem Mikołaja I, uczestniczy z nim w kampanii przeciw Turkom (1828–1829), a w 1830 r. reorganizuje rosyjską Akademię Wojskową. Po tej – wcale nie ostatniej oddanej carowi rosyjskiemu usłudze – wycofuje się ze względu na stan zdrowia ze służby wojskowej i przenosi się na stałe do Paryża. Wybuch wojny krymskiej w 1853 r. znów uaktywnia 75-letniego już generała, który na prośbę rządu rosyjskiego odbywa daleką drogę do Petersburga i udziela rad dotyczących prowadzenia tej wojny. Tym razem był to ostatni, pośredni zresztą udział Jominiego w jego wojennej działalności.
Pisać zaczął wcześnie. Mając 24 lata wydaje I tom _Teoretycznego i praktycznego kursu wyższej taktyki,_ a po bitwie pod Ulm przedstawia Bonapartemu swój _Traktat o wielkich operacjach wojennych._ Traktat ten – którego zresztą nie dokończył – przyniósł właśnie autorowi awans na pułkownika, a następnie rozgłos we Francji i poza jej granicami.
Służąc w armii rosyjskiej, pisze Jomini wiele innych dzieł, z których najważniejsze, to 15-tomowa _Krytyczna historia wojen rewolucji, Polityczna i wojskowa działalność Napoleona_ oraz _Osiągnięcia sztuki wojennej._ Na szczególną uwagę zasługuje jego podstawowa praca – _Zarys sztuki wojennej,_ która jest wykładnikiem wieloletnich doświadczeń autora i teoretycznym ukoronowaniem jego żołnierskiej działalności.
Generał Jomini był, jak wszyscy ludzie jego epoki, na wskroś przejęty wielkością napoleońskiej strategii. Błędem jednak byłoby sprowadzanie działalności pisarskiej Jominiego tylko do interpretacji czynów dokonanych przez Bonapartego. Wynikiem jego rozważań są bowiem nie tylko uogólnienia, ale i twórcze wnioski, określające prawidłowości działań wojennych.
Podstawę teoretycznych prac Jominiego stanowiły cztery wojenne wydarzenia: wojna siedmioletnia, pierwsze kampanie rewolucji francuskiej, wielkie wyprawy Napoleona i wreszcie – kampanie prowadzone przez Wellingtona, który wraz z Blücherem pokonał Napoleona pod Waterloo. To, że wśród tych wydarzeń głównym źródłem doświadczeń były dla Jominiego wojny napoleońskie – jest sprawą zupełnie oczywistą. Dla każdego, kto w XIX wieku chciał pisać o najnowszej teorii wojen, bitwy Bonapartego musiały być przykładem najbardziej postępowej sztuki wojennej. Dlatego też pozwoliłem sobie przedstawić czytelnikom w ogólnych zarysach zasady napoleońskiej strategii – jako stanowiące klucz do właściwego rozumienia reprezentowanych przez Jominiego poglądów. Jomini bowiem podniósł do rangi zasad napoleońskie koncepcje prowadzenia działań wojennych, nadając im teoretycznie uzasadnioną, zakończoną formę.
_Zarys sztuki wojennej_ to zbiór ujętych w artykuły i punkty prawideł z dziedziny strategii i sztuki operacyjnej, nazywanej przez Jominiego wyższą taktyką. Artykuły te, pisane zwięzłym, „żołnierskim”, a więc dość suchym językiem, zawierają bardzo interesujące rozważania na temat wojny, które postawiły Jominiego w rzędzie najwybitniejszych teoretyków wojskowych.
Tez wysuniętych przez Jominiego jest wiele i wiele z nich wprowadza nowe elementy do teorii ówczesnych wojen. Najistotniejsze jednak są, moim zdaniem, dwie, które nazwałbym teorią reguł i teorią linii.
Zacznijmy od teorii reguł.
Otóż główną tezą Jominiego jest twierdzenie, że strategia składa się z wartości niezmiennych, tworzących niezmienne zasady prowadzenia wojen. „Wynalazki ostatnich dwudziestu lat – pisał – zdają się być zapowiedzią wielkiej rewolucji w organizacji, uzbrojeniu, a nawet taktyce wojsk.
Nie zmieniają się tylko zasady strategii, które były jednakie zarówno za Scypionów i Cezara, jak i za Fryderyka, Piotra Wielkiego i Napoleona, one bowiem nie zależą od rodzaju uzbrojenia ani organizacji wojsk” (str. 63).
Zasad tych jest co prawda według Jominiego niewiele, ale obowiązują one we wszystkich okolicznościach. Wśród nich dwie uważa Jomini za decydujące o powodzeniu każdych działań:
– wykorzystanie sił do kolejnych uderzeń na poszczególne zgrupowania wojsk nieprzyjaciela;
– dokonanie wyboru głównego kierunku uderzenia ze skoncentrowaniem na nim największej masy wojsk.
Z tych zasadniczych reguł wynikają z kolei inne, jak na przykład reguła użycia artylerii. „W natarciu natomiast może być bardziej korzystne koncentrowanie dużych sił artylerii w miejscu, z którego planuje się wykonanie głównego wysiłku… ułatwiłoby to rozwinięcie wielkiego natarcia, od którego zależeć będzie wynik całej bitwy” (str. 217).
Nie wydaje się, aby zasady teoretyczne tworzone dla operacji II wojny światowej różniły się wiele od tych, które zostały sprecyzowane więcej niż przed stu laty. Wojny okresu maszynowego nie wniosły do teorii reguł Jominiego rewelacyjnych zmian, nie dokonały w nich merytorycznego wyłomu. Zadziwiające jest przy tym, że ta swego rodzaju statyczność zasad rozciąga się również na szczegóły. Mówiąc na przykład o metodzie przełamywania obrony przeciwnika Jomini pisał: „…najpierw obezwładnienie obrony nieprzyjaciela dzięki przewadze ognia własnej artylerii, następnie wywołanie w jego szeregach zamieszania przez wykonanie …szarży kawalerii i wreszcie uderzenie na osłabioną w ten sposób linię masą piechoty postępującej za strzelcami”. A więc: przygotowanie ogniowe ataku, uderzenie linią czołgów bezpośredniego wsparcia piechoty, atak piechoty postępującej za czołgami. Nic nowego pod słońcem.
Nie można jednak zgodzić się z twierdzeniem o niezmiennej wartości strategicznych reguł bez względu na bazę techniczną i ekonomiczną. Moim zdaniem pewną stagnację form wykazuje raczej sztuka operacyjna, podczas gdy w dziedzinie strategii właśnie podstawowe reguły ulegają dość zasadniczym zmianom. Uwidacznia się to w przesunięciu głównego celu strategicznych uderzeń.
W epoce napoleońskiej głównym celem działań strategicznych była armia przeciwnika; cały wysiłek operacji wojennych sprowadzał się do rozbicia nieprzyjacielskich wojsk. W II wojnie światowej wysiłek strategiczny został rozłożony na armię i obiekty zaplecza; ważne było zarówno niszczenie sił zbrojnych, jak i potencjału ekonomicznego w głębi kraju. W ewentualnej wojnie przyszłości, jeśliby to była wojna nuklearna – głównym celem uderzeń strategicznych byłoby zaplecze, potencjał ekonomiczny. Armie mogą pozostać na uboczu, albowiem zniszczenie przemysłu równałoby się likwidacji sił zbrojnych, w ich współczesnym oczywiście pojęciu.
Kwestia druga, którą chciałbym podkreślić na marginesie pracy Jominiego, to oryginalne ujęcie przez autora struktury działań wojennych, sprowadzenie tej struktury do form geometrycznych. Nazwałem to teorią linii, każdy bowiem, układ operacyjny sprowadza się – zdaniem Jominiego – do linii, oznaczających zarówno kierunek uderzenia, jak i pas marszu, rubież rozmieszczenia baz zaopatrywania i pas obrony oddziałów pierwszego rzutu, drogi łączące różne elementy ugrupowania wojsk i kierunki manewrowania wojskami. Odpowiednio do tych pojęć Jomini wprowadza terminy zasadnicze: linie strategiczne (łączące decydujące punkty teatru wojny), proste linie operacyjne (kierunek działania jednej armii), linie podwójne (kierunki działań dwóch dużych zgrupowań podległych jednemu dowódcy), linie manewrowe, linie komunikacyjne i szereg innych. Uzupełnieniem zaś są odmiany linii operacyjnych: wewnętrzne i zewnętrzne, zbieżne i rozbieżne, głębokie, pomocnicze, przypadkowe, tymczasowe i wreszcie – linie ostateczne.
Posługując się tego rodzaju terminologią Jomini uważał, że o wygraniu kampanii decyduje odpowiedni układ linii obejmujący wszystkie elementy obszaru działań (kierunki uderzeń, ugrupowanie wojsk, układ komunikacji, bazy zaopatrywania itd.). Ten system towarzyszy wszystkim rozważaniom autora – zarówno przy omawianiu posunięć strategicznych, jak i taktycznych.
Można oczywiście wiele dyskutować nad takim ujęciem zagadnienia, nie można jednak odmówić oryginalności tej swoistej geometrii teatru działań wojennych, wprowadzającej określony ład w systemie prowadzenia operacji. Kto wie – może właśnie „teoria linii” stanowi klucz do ujęcia zjawisk wojny w formuły matematyczne? Nie byłoby to jednak po myśli Jominiego. „Wojna – pisał on – jest dramatem pełnym namiętności, a nie działaniem matematycznym”.
Kiedy Jomini pisał swoją książkę, uspokajało się wzburzone morze historii Europy. Dzieło francuskiej rewolucji nie poszło jednak na marne. Rewolucja nadała nowy i nieodwracalny już kierunek rozwojowi państw europejskich, tworząc m.in. podwaliny nowej strategii, opartej na nowej koncepcji prowadzenia działań wojennych. Stąd też w pracy Jominiego znajdzie czytelnik poglądy i definicje zaskakujące swoją aktualnością. Definicję teatru działań wojennych, podział nauki wojennej, organizację związków operacyjnych i taktycznych, współdziałanie wszystkich rodzajów wojsk jako warunek powodzenia – wszystko to pojmował Jomini w sposób jak najbardziej nowoczesny, precyzując reguły stanowiące podstawę regulaminów wojskowych XX wieku. Wystarczy przytoczyć chociażby ujęcie przez Jominiego zagadnienia aktywności obrony.
„…dla armii oczekującej nieprzyjaciela w ugrupowaniu obronnym najważniejsza jest umiejętność odzyskania inicjatywy… (str. 192) …każda armia, która oczekiwać będzie na nieprzyjaciela na pozycji stałej, zostanie w ostateczności zawsze rozbita… Sprawa wygląda całkiem inaczej, jeżeli dowódca oczekuje przeciwnika z silnym postanowieniem wykonania wielkiego manewru w celu zdobycia przewagi moralnej…” (str. 193).
Cóż można dzisiaj zarzucić tym sformułowaniom?
Na wskroś nowoczesna jest również przyjęta przez Jominiego klasyfikacja wojen, których rozróżnia on dwa zasadnicze rodzaje: wojny prowadzone między państwami i wielkie wojny koalicyjne, a więc: lokalne i globalne wojny. Zgodnie z duchem czasu poświęca też Jomini stosunkowo wiele miejsca roli, jaką może odegrać naród w walce z armią regularną. Pisze o ogromnych trudnościach, jakie musiałaby przezwyciężać armia, która oprócz regularnych sił zbrojnych miałaby jeszcze do pokonania zbiorowy opór narodu. Jomini uważa co prawda wojnę narodową za funkcję niższego rzędu, za żenujące odstępstwo od prawideł działań prowadzonych przez armie regularne, jednakże w epoce napoleońskiej nie można już było pominąć roli mas. Musieli się z nią liczyć najwięksi nawet zwolennicy traktowania walki jako zawodu wybranych.
Obok wojny narodowej wyróżnił też Jomini w swojej nomenklaturze wojnę wynikającą z pobudek ideologicznych, pozbawioną według niego chęci zysku materialnego. Nie sądzę jednak, by określenie takie było prawdziwe. Potomkom Mahometa na pewno bardziej zależało na zwiększeniu zasięgu swego panowania, niż na rozprzestrzenianiu prawd głoszonych przez Koran, a królowie decydujący się na wyprawy krzyżowe mieli na celu większe korzyści od tych, jakie dawała im perspektywa zbawienia ich grzesznych dusz.
Przewidywania Jominiego – jak to zwykle bywa – nie wszystkie są jednakowo dobre. Niejednokrotnie w swoich rozważaniach nie potrafił on wyjść poza próg współczesnej mu epoki, rozpatrując przyszłość jako kontynuację teraźniejszości.
Zafascynowany osobowością Bonapartego przywiązywał przesadną wagę do postaci wodza. A przecież ówczesna technika prowadzenia operacji przepowiadała już triumf anonimowych oficerów sztabu, bez których obecnie żaden, najwybitniejszy nawet wódz nie jest w stanie podjąć optymalnej decyzji.
Wspominając jakby mimochodem o osiągnięciach współczesnej techniki Jomini zdobywa się na taki wniosek: „Niezależnie od wszelkiego zagrożenia, jakie mogą stanowić baterie rakiet, haubice Schrapnela i Bourmana, a nawet karabiny Perkinsa, trudno by mi było wymyślić lepszy system dla prowadzenia piechoty do szturmu… niż system kolumn batalionowych” (str. 225, 226).
Formuła ta wydaje się szczególnie krótkowzroczna, bowiem została wypowiedziana w okresie, kiedy Alfred Krupp budował już w Essen pierwszą odlewnię dział gwintowanych i dyskusja nad przejściem z szyku bojowego w kolumnach do rozwiniętych linii była w pełnym toku. _Zarys sztuki wojennej_ ukazał się w 1830 r.; w kilkanaście lat później z fabryki Kruppa wyszła już pierwsza seria armat zdolnych do niszczenia każdej kolumny maszerującej w zwartym szyku. W 1870 r. – zaledwie w rok po śmierci Jominiego – zakłady kruppowskie zatrudniały już 10 000 robotników i produkowały masowo broń, wobec której skupianie wojsk na otwartym polu walki było typowym błędem zagorzałych konserwatystów⁵.
Tak więc, kiedy Clausewitz filozof przepowiadał naukową wojnę mas ludzkich i maszyn, Jomini praktyk uznawał tylko reguły oparte na kampaniach Napoleona.
Techniki Jomini nie lubił.
Nie lubił też swoich adwersarzy. Z ich antytezami rozprawia się bez zbędnych subtelności, nie wdając się wiele w polemiczne dyskursy. Jego arbitralność jest zresztą typowa dla wysłużonych generałów; wypowiadając swoje bezapelacyjne racje odnoszą się oni do każdego dyskutanta z tolerancją pełną zniecierpliwienia i uważają za nieuków tych wszystkich, którzy są im przeciwni.
Szczególnie zgryźliwie odnosił się Jomini do Clausewitza, którego uważał za klasycznego gmatwacza rzeczy prostych. Nic w tym zresztą dziwnego. Skoro wśród fachowo rozumujących rzemieślników pojawia się typ filozofa, musi on być przez nich uważany za dziwaka, który nie wiadomo po co wikła sprawy dla wszystkich zrozumiałe.
Mimo to charakterystyczna jest zbieżność poglądów Jominiego i Clausewitza na wiele merytorycznych spraw. Jak jeden, tak i drugi uznawali zasadę, że głównym celem wodza powinno być rozstrzygnięcie konfliktu przez szybkie, bezwzględne wtargnięcie mas wojska na terytorium przeciwnika i pobicie jego armii. Obaj uważali, że zachowanie długotrwałego pokoju jest tylko pobożnym życzeniem, lecz wojna to _ultima ratio_ narodów. Obaj uważali armię za wykładnik państwowej potęgi i siły narodu.
Teorie głoszone przez Jominiego nie były więc jedynymi. Utwierdza to w przekonaniu, że tendencje charakterystyczne dla danej epoki formułowane są przez teoretyków, których interpretacje i tezy – mimo pozornych różnic – wyrażają jednaki stan rzeczy. Jednakowe dane wyjściowe prowadzą na ogół do jednoznacznego wyniku, bez względu na wybraną drogę rozumowania.
Wszelka krytyka teorii wysuniętych przed stu laty jest obecnie polemiką z duchami; żaden z ówczesnych autorytetów nie może – ze względów naturalnych – bronić słuszności swoich tez. Nie sądzę nawet, aby żywa wymiana poglądów ludzi reprezentujących dwa różne stulecia mogła dać pozytywne wyniki, te same zjawiska bowiem widzieliby oni w zasadniczo różnej postaci.
Jednakże perspektywa czasu pozwala na względnie obiektywną ocenę dokonanego dzieła, ocenę wkładu, jakie dzieło to wniosło do historii społeczeństw, rozwoju cywilizacji, do określonej dziedziny wiedzy.
Spoglądając z dystansu ponad stu lat na prace generała Jominiego należy stwierdzić, że dostarczają nam one ogromnego materiału poznawczego – i to zarówno jeśli chodzi o stronę historii wojen, jak i o rozwój wojskowej myśli teoretycznej. Wśród tych prac _Zarys sztuki wojennej_ stanowi syntezę ówczesnych poglądów na prowadzenie działań wojennych – poglądów zawierających niejedną myśl aktualną po dziś dzień. Toteż mimo wielu lat, jakie upłynęły od chwili napisania tej książki, nie straciła ona wartości naukowej i stanowi interesującą pozycję dla wszystkich, którzy studiują historię wojen i dzieje wojskowości. Jej autora zaś można niewątpliwie zaliczyć do klasyków teorii wojen.
_Tadeusz Pióro_
generał brygadyPRZEGLĄD ANALITYCZNY WIELKICH KOMBINACJI WOJNY
PRZEGLĄD ANALITYCZNY WIELKICH KOMBINACJI WOJNY
Definicja sztuki wojennej
DEFINICJA SZTUKI WOJENNEJ
Ogólnie mówiąc, nauka wojenna dzieli się na cztery następujące, czysto wojskowe działy: strategię, wyższą taktykę, sztukę inżynieryjną i niższą taktykę. Istnieje ponadto jeszcze jedna doniosła dziedzina, którą dotychczas całkiem niesłusznie wyłączano z nauki wojennej, a mianowicie polityka wojny²⁴. Chociaż tą ostatnią powinni się zajmować raczej mężowie stanu niż żołnierze, to jednak – od czasu, gdy zdecydowano oddzielić togę od miecza – nie można zaprzeczać, że o ile nauka ta może być niepotrzebna podkomendnemu generałowi, to jednak z całą pewnością jest ona niezbędna dla każdego głównodowodzącego. Oddziałuje ona na wszystkie kombinacje, które mogą decydować o wojnie, oraz na operacje, które można przedsięwziąć. Dlatego należy ona nieodwołalnie do omawianej przez nas dziedziny wiedzy.
Z powyższego wynika, że sztuka wojenna składa się w istocie z pięciu wyraźnie różnych działów:
– polityki wojny;
– strategii, czyli sztuki umiejętnego kierowania masami wojsk na teatrze wojny zarówno w celu wtargnięcia na terytorium innego państwa, jak i obrony własnego kraju;
– wyższej taktyki bitew i walk;
– sztuki inżynieryjnej oraz zdobywania i obrony twierdz;
– niższej taktyki.
Można by do tego jeszcze dodać filozofię, czyli moralną stronę wojny. Wydaje się jednak bardziej celowe połączenie tego zagadnienia w jednym rozdziale z polityką.
W pracy tej mamy zamiar omówić główne kombinacje trzech pierwszych działów sztuki wojennej, zadanie nasze bowiem nie polega wcale na rozpatrzeniu niższej taktyki ani sztuki inżynieryjnej, ponieważ stanowią one oddzielną naukę.
Pragnąc być dobrym oficerem piechoty, kawalerii i artylerii nie trzeba równie dobrze znać tych wszystkich działów sztuki wojennej. Aby jednak zostać generałem lub wyróżniającym się oficerem sztabu generalnego, należy dobrze je opanować. Szczęśliwi ci, którzy już zdobyli tę wiedzę, szczęśliwe są także te rządy, które mogą właściwych ludzi wyznaczyć na właściwe miejsca!ROZDZIAŁ I. O POLITYCE WOJNY
Rozdział I
O POLITYCE WOJNY
Polityką wojny nazywamy zespół kombinacji, na podstawie których mąż stanu powinien osądzić, czy wojna jest na czasie, czy jest celowa, czy też nawet konieczna, a także ustalić jakie należy przedsięwziąć działania, aby osiągnąć zamierzony cel. Państwo podejmuje wojnę, aby:
– dochodzić praw lub stanąć w ich obronie;
– zabezpieczyć ważne interesy publiczne;
– udzielić pomocy państwom sąsiednim, których istnienie jest konieczne dla bezpieczeństwa własnego państwa lub zachowania równowagi politycznej;
– dotrzymać warunków przymierzy zaczepnych łub obronnych;
– propagować pewne idee, obalać je lub bronić; – wzmóc swe wpływy lub potęgę dzięki zdobyczom niezbędnym dla dobra państwa;
– ratować zagrożoną niepodległość narodową;
– pomścić zniewagę honoru;
– zaspokoić żądzę zdobyczy i podbojów. Istnieje opinia, że te różne rodzaje wojen wywierają pewien wpływ na charakter działań wojennych, zmierzających do osiągnięcia wytkniętego celu, oraz na wielkość wysiłków i zakres przedsięwzięć, które trzeba będzie podjąć.
Nie ulega wątpliwości, że każda z tych wojen może być wojną zaczepną lub obronną. Nawet strona, która sprowokowała konflikt zbrojny, może być wyprzedzona w działaniach i zmuszona do obrony, strona zaś zaatakowana, jeśli tylko zdoła się przygotować, potrafi od razu przechwycić inicjatywę. Mogą też powstać jeszcze inne komplikacje wynikające ze wzajemnego położenia stron.
1. Wojnę można prowadzić samotnie przeciwko innemu mocarstwu.
2. Można ją prowadzić samotnie przeciwko kilku państwom sprzymierzonym.
3. Można walczyć przeciwko jednemu przeciwnikowi, mając u boku potężnego sprzymierzeńca.
4. Można stanowić w wojnie siłę główną lub być tylko siłą pomocniczą.
5. W tym ostatnim wypadku można przystąpić do wojny na jej początku albo w czasie mniej lub bardziej zaawansowanych już walk.
6. Teatr wojny może znajdować się na terytorium nieprzyjaciela, sprzymierzeńca albo na obszarze własnego kraju.
7. Jeśli chodzi o wojnę inwazyjną, można ją prowadzić blisko lub daleko, rozważnie i z umiarem, albo w sposób szaleńczo-awanturniczy.
8. Wojna może mieć charakter narodowy, zarówno w odniesieniu do nas, jak i do nieprzyjaciela.
9. Wojny mogą być wreszcie domowe lub religijne, obie równie niebezpieczne i godne pożałowania.
Jeśli wojna została zdecydowana, należy ją oczywiście prowadzić według zasad sztuki wojennej. Trzeba jednak przyznać, że w zależności od różnych warunków istnieć będą znaczne różnice w sposobie prowadzenia działań wojennych. Tak np. 200 tysięcy Francuzów, pragnących ujarzmić powstałą przeciwko nim jak jeden mąż Hiszpanię, będzie działało inaczej, niż 200 tysięcy tychże Francuzów zamierzających posuwać się na Wiedeń lub jakąkolwiek inną stolicę, by podyktować tam pokój (1809). Partyzantom Miny²⁵ nikt nie uczyni zaszczytu, by walczyć z nimi tak, jak walczono pod Borodino²⁶. Jest zrozumiałe, że pułk powinien walczyć nieomal zawsze jednakowo, ale sprawa ta wygląda jednak inaczej, gdy chodzi o naczelnego wodza.
Do tych przeróżnych kombinacji, w większym lub mniejszym stopniu odnoszących się do zagadnień dyplomacji, dodać można jeszcze inne, ściśle odnoszące się do działań wojsk. Tym ostatnim kombinacjom nadamy miano polityki wojskowej, względnie filozofii wojny, ponieważ nie należą one wyłącznie ani do dyplomacji, ani do strategii, odgrywając jednak najdonioślejszą rolę w planach zarówno rządu, jak i dowódcy armii. Zacznijmy od rozpatrzenia kombinacji, które odnoszą się do dziedziny dyplomacji.
O wojnach zaczepnych prowadzonych w celu dochodzenia praw
O WOJNACH ZACZEPNYCH
PROWADZONYCH W CELU
DOCHODZENIA PRAW
Jeśli pewne państwo rości jakieś prawa do sąsiedniego kraju, nie stanowi to zawsze racji, aby dochodzić swych roszczeń z bronią w ręku. Przed powzięciem podobnej decyzji należy wziąć pod uwagę dobro publiczne.
Najsprawiedliwsza będzie ta wojna, która, wynikając z niezaprzeczalnych praw danego państwa, przyniesie mu realne korzyści. W naszych czasach istnieje jednak niestety tak wiele spornych i kwestionowanych praw, że w większości wypadków decyzję o rozpoczęciu wojny podejmuje się właściwie wtedy, gdy nadarzy się do tego odpowiednia okazja. Tylko pozornie wydaje się, że podłożem wojny są spory wypływające z praw dziedzictwa, zapisów testamentów lub zawartych małżeństw.
Sprawa sukcesji hiszpańskiej za czasów Ludwika XIV była z punktu widzenia prawa całkiem jasna, ponieważ ustalał ją solenny testament, oparty na więzach rodzinnych i wyrażający powszechne życzenie narodu hiszpańskiego. Jednak prawo to w sposób stanowczy zakwestionowała cała Europa, co doprowadziło do zawarcia ogólnego przymierza zwróconego przeciwko prawowitemu spadkobiercy.
Wykorzystując wojnę Austrii z Francją i powołując się na dawne dokumenty, Fryderyk II wkroczył zbrojnie na Śląsk i opanował tę bogatą prowincję, podwajając siły monarchii pruskiej. Ów sukces i doniosłość samej decyzji były iście mistrzowskim posunięciem. Gdyby nawet nie udało się Fryderykowi zrealizować swego planu, nie należałoby mu, mimo wszystko, tego wytykać, bowiem wielkość i celowość tego przedsięwzięcia mogą usprawiedliwić tę napaść, jeśli w ogóle jakikolwiek napad może być usprawiedliwiony.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Między Francją a Prusami i Austrią.
2. E. Tarle, _Napoleon_, Warszawa 1960, s. 472.
3. E. Tarle, _op. cit._, s. 479.
4. C. Clausewitz, _O wojnie_, Warszawa 1958, t. 2, s. 233.
5. Tak wojowano jeszcze w 1870 roku!
6. System – określony sposób, metoda postępowania lub wykonania jakiejś czynności (przyp. tłum.).
7. Feuguiéres Antoni (1648–1711), generał francuski, autor _Pamiętników o wojnie_ (przyp. tłum.).
8. Follard Jan Karol (1669–1752), taktyk francuski, autor wielu dzieł (przyp. tłum.).
9. Puisegur Jakub Franciszek (1656–1743), marszałek francuski (przyp. tłum.).
10. W ówczesnym pojęciu logistyka obejmowała praktyczną sztukę dowodzenia wojskami (przyp. tłum.).
11. Maurycy Saski (1696–1750), syn naturalny króla polskiego Augusta II; marszałek Francji, jeden z najwybitniejszych wodzów swego czasu. Między innymi zwycięzca spod Fontenoy, Raucoux, Lawfeld (przyp. tłum.).
12. Fryderyk II (1712–1786), król pruski, autor _Historii moich czasów_ i _Głównych zasad wojny_.
13. W znakomitym rozdziale o marszach Guibert z lekka poruszył zagadnienie strategii, nie omówił jednak tego, co ów rozdział zapowiadał.
14. Eugeniusz książę Sabaudzki (1663–1736), feldmarszałek austriacki. Walczył przeciwko Turkom, brał udział w wojnie o sukcesję hiszpańską i w wojnie sukcesyjnej polskiej. Zaliczany do największych wodzów świata (przyp. tłum.).
15. Arcyksiążę Karol Austriacki (przyp. tłum.).
16. Człowiek niemający odpowiednich wiadomości, ale obdarzony wrodzonymi zdolnościami, może tworzyć wielkie dzieła. Ten sam jednak człowiek, przepojony nabytymi w szkole fałszywymi doktrynami i przesiąknięty pedantycznymi metodami, nie stworzy niczego dobrego, przynajmniej do czasu, aż nie zapomni tego, czego się nauczył.
17. Gribeauval Jean-Baptiste (1715–1789), generał francuski, wybitny artylerzysta i konstruktor dział, przebywający przejściowo w służbie austriackiej (przyp. tłum.).
18. Książę Arthur Wellesley Wellington (1769–1852), konserwatywny polityk, wielokrotny premier i generał angielski. Dowódca wojsk angielskich w Hiszpanii i Portugalii, gdzie zwyciężył wojska francuskie. Wraz z Blücherem w roku 1815 pokonał pod Waterloo Napoleona (przyp. tłum.).
19. Nauki pozytywne – nauki oparte na doświadczeniu (przyp. tłum.).
20. Można by jeszcze wspomnieć o ciekawych relacjach Saintina, Mortonvala, de Lapenne’a, Lenoble’a i Lafaille’a oraz o pracach pruskiego majora Spatha o Katalonii, barona Voldendorfa na temat kampanii Bawarczyków i o wielu jeszcze innych tego rodzaju dziełach.
21. Liczni badacze historii politycznej, jak Ancillon, Segur – ojciec, Karamzin, Guichardin, Archenholz, Schiller, Daru, Michaud, Salvandy, opisali również z dużym talentem wiele operacji wojennych, jednak nie można ich zaliczyć do grona pisarzy wojskowych.
22. Nie wspominam o pracy omawiającej życie polityczne i wojskowe Napoleona, bowiem utrzymywano, że jestem jej autorem. Pomijam również prace Norvinsa i Thibeaudeau, ponieważ nie mają one wcale charakteru wojskowego.
23. Można mi postawić zarzut, że niektóre z tych prac są zbyt rozwlekłe, jednak w dziełach o tematyce wojskowej trudno dogodzić wszystkim wymaganiom. Jedni pragną tu znaleźć, o ile możności, wszelkie szczegóły, inni natomiast wcale ich nie chcą. Przyznaję, że będąc zachwycony szkołą Tempelhoffa, skłaniałem się zbytnio ku tym pierwszym. Podawanie owych drobnych szczegółów wskazane jest przy opisie pojedynczych kampanii, ale nie wojny jako całości. Poprawiłem się pod tym względem w swych ostatnich pracach.
24. Jak mi wiadomo, istnieje bardzo niewiele prac omawiających ów temat. Jedną, która nosi ten właśnie tytuł jest _Polityka wojny_ Hay du Chateleta (1767). Znajdujemy tu stwierdzenie, że chcąc przejść przez kamienny most armia powinna nakazać cieślom i architektom, aby zbadali ów most, i czytamy zdanie, że Dariusz nie poniósłby klęski, gdyby zamiast rzucenia przeciwko Aleksandrowi całości swych sił, wprowadził do tej walki tylko połowę posiadanych wojsk. Zadziwiające zasady polityki wojskowej! Maizeroy również wysunął kilka podobnie mętnych myśli na temat tak zwanej przez niego dialektyki wojny. Najgłębiej wniknął w te zagadnienia Lloyd, ale jakże wiele praca jego pozostawia jeszcze do życzenia i w jak wielu wypadkach zadały jej kłam znamienne wydarzenia z lat 1792–1815.
25. Francisco Mina (1784–1856), przywódca partyzantów hiszpańskich w okresie walk z Napoleonem (przyp. tłum.).
26. Podaję to w odpowiedzi majorowi Proketschowi, który – mimo swej powszechnie znanej erudycji – uważał za stosowne utrzymywać, że polityka wojny nie może wpływać na działania wojenne i że wojnę należy prowadzić zawsze w jednakowy sposób.