Zasada dobra dziecka - ebook
Zasada dobra dziecka - ebook
Książka adresowana jest do tych, którzy na co dzień pracują z dziećmi – czy to w służbie zdrowia, w oświacie, instytucjach pomocy społecznej, czy w organizacjach pozarządowych, a także do osób/instytucji sprawujących, szeroko pojętą, pieczę zastępczą. Celem publikacji jest uświadomienie Czytelnikowi, że zasada dobra dziecka to realny przepis o wyjątkowej mocy. Książka pokazuje, że tytułowa zasada to nie tylko tarcza, która potrafi obronić nas w codziennej pracy z dziećmi, ale że jest to również potężna broń, która może zmienić rzeczywistość osaczającą naszych podopiecznych. Choć treść książki dotyczy bardzo poważnej tematyki z obszaru zagadnień prawnych, jest napisana przystępnym i zrozumiałym językiem, prezentuje prawdziwe historie z paragrafami w tle i z zasadą dobra dziecka w roli głównej. Korzysta z doświadczeń gromadzonych przez Autora w ciągu kilkudziesięciu lat praktyki prawniczej.
Kategoria: | Medycyna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-22693-0 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Konwencja o Prawach Dziecka z dnia 20 listopada 1989 r. (Dz.U. z 1991 r. Nr 120, poz. 526)
Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz.U. Nr 78, poz. 483 ze zm.)
Ustawa z dnia 25 lutego 1964 r. – Kodeks rodzinny i opiekuńczy (tekst jednolity Dz.U. z 2020 r. poz. 1359); skrót k.r.o.
Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (tekst jednolity Dz.U. z 2022 r. poz. 1360 ze zm.); skrót k.c.
Ustawa z 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego (tekst jednolity Dz.U. z 2021 r. poz. 1805 ze zm.); skrót k.p.c.
Ustawa z dnia 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (tekst jednolity Dz.U. z 2022 r. poz. 447); skrót: u.w.r.
Ustawa z dnia 11 lutego 2016 r. o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci (tekst jednolity Dz.U. z 2019 r. poz. 2407 ze zm.)
Ustawa z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty (tekst jednolity Dz.U. z 2021 r. poz. 790 ze zm.)
Ustawa z dnia 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych (tekst jednolity z 2022 r. poz. 615 ze zm.)
Publikatory
Legalis internetowy system prawny C.H. Beck
LEX internetowy system prawny Wydawnictwa Wolters Kluwer Polska
OSNC Orzecznictwo Sądów Polskich. Izba Cywilna
OTK-A Orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego. Seria AWSTĘP
Prawo przypomina ubranie tkane z paragrafów. Jeśli jest wygodne i dobrze dopasowane, służy przez lata. Niestety takich ubrań w dzisiejszym świecie mamy coraz mniej. Szafa współczesności zapełnia się garderobą, która nierzadko jest wybrakowana i dziurawa. Nie jest w stanie stawić czoła burzom dnia codziennego. Cierpią wtedy wszyscy, a najbardziej ci bezbronni, czyli dzieci. Dlatego warto mieć zawsze przy sobie coś, co ochroni je przed nawałnicą. Warto mieć parasol pod nazwą… zasada dobra dziecka.
Umiejętność korzystania z dobrodziejstw tej reguły jest szczególnie przydatna wtedy, gdy ofiarą prawnych zasieków jest dziecko, które cierpi. Na przykład z powodu choroby albo z braku oparcia w środowisku rodzinnym. Dlatego książka ta jest adresowana do wszystkich, których codzienna troska dotyczy właśnie takich dzieci. Jej adresatami są osoby udzielające świadczeń zdrowotnych pacjentom małoletnim, a także osoby sprawujące pieczę zastępczą. Celem książki jest uświadomienie czytelnikowi, że zasada dobra dziecka, to nie slogan ani puste hasło, ale realny przepis o wyjątkowej mocy. Publikacja pokazuje, że tytułowa zasada to nie tylko tarcza stojąca w obronie codziennej pracy z dziećmi. Udowadnia, że to również potężna broń, która może zmienić prawną rzeczywistość osaczającą małoletnich pacjentów i wychowanków pieczy zastępczej. To po prostu medykament na bezsilność.
Aby to lekarstwo było bezpieczne dla pacjenta, trzeba z niego korzystać umiejętnie i rozważnie. Poza tym nie można przymykać oczu na jakość otaczających nas realiów. Słabość natury ludzkiej sprawia, że manipulacja wartościami stała się codziennością naszych czasów. Niestety dobro dziecka niejednokrotnie bywa ofiarą tego typu praktyk. Dlatego warto zaopatrzyć się w taki podręcznik stosowania zasady dobra dziecka, który ma walor przewodnika obiektywnego i wiarygodnego. Najbardziej zbliżony do ideału jest ten, który opiera się na autorytecie twórcy danej regulacji. W przypadku zasady dobra dziecka te kryteria najlepiej spełnia Komentarz Komitetu Praw Dziecka do art. 3 ust. 1 Konwencji o Prawach Dziecka, czyli przepisu, który nadaje zasadzie dobra dziecka wymiar międzynarodowy. Po rozdziale V pozwoliłem sobie umieścić w tej publikacji autorski przekład tego dokumentu. Starałem się, aby ta wersja tłumaczenia Komentarza wpisywała się nie tylko w literę prawa, lecz także w ducha tego dokumentu. Na końcu książki zaś zamieściłem treść całej Konwencji o Prawach Dziecka.
Ta książka powstała z potrzeby serca… serca prawniczego. Lecz nie jest napisana językiem prawniczym. Ma pokazać, że o sprawach skomplikowanych można pisać językiem prostym. A że język polski to narzędzie wyjątkowe, bo precyzyjne i plastyczne, mam nadzieję, że ten zamiar udało się zrealizować. Czego sobie i Czytelnikom bardzo życzę.
Jacek Cudny
Przytoczone cytaty zapisane są czcionką pochyłą, a ich źródła zamieszczone w przypisach. Aby zwrócić szczególną uwagę Czytelnika, użyłem pogrubienia, które w wersji oryginalnej mogło nie występować.ROZDZIAŁ 1
ZASADA DOBRA DZIECKA
… to nie slogan
Prawo to żywy organizm. I dlatego skomplikowany. Składa się ze zmiennej i stąd niezliczonej liczby elementów. Niektóre do siebie nie pasują, niektórych – brakuje, a niektóre po prostu nie nadążają za zmieniającą się rzeczywistością. Aby ten system był w stanie sprawnie funkcjonować, potrzebuje spoiwa, które nada mu elastyczność.
Prawo to organizm, który żyje tylko wtedy, gdy jest zbudowany w oparciu o system wartości. Prawo bez wartości to jedynie sztuczna konstrukcja sklecona z paragrafów, która przy pierwszym podmuchu rzeczywistości rozsypuje się niczym domek z kart. Jedną z takich wartości – o fundamentalnym znaczeniu dla każdego systemu prawnego – jest zasada dobra dziecka. Ta reguła pokazuje swoją moc w przeróżnych sytuacjach dnia codziennego. Jej siły witalne pomagają stawiać czoła realiom współczesnego świata. A zatem, wbrew mniemaniu niektórych, zasada dobra dziecka… to nie hasło. To nie są trzy puste słowa. To nie jest frazes ani slogan. To nie zlepek kilku pięknych słów, które mają jedynie wymiar teoretyczny. Zasada dobra dziecka to bardzo konkretny, realny przepis obowiązujący na terenie naszego kraju. Co więcej, ta reguła w hierarchii norm prawnych zajmuje bardzo wysoką pozycję.
Ale zacznijmy od początku. W dniu 20 listopada 1989 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło Konwencję o Prawach Dziecka. Znalazł się w niej art. 3, a w nim ust. 1. Stanowi on fundament, z którego wyrasta zasada dobra dziecka. Cóż… nieprzypadkowe miejsce i nieprzypadkowa norma. Przepis ten mówi mianowicie o tym, że w państwach będących stronami konwencji, we wszystkich działaniach dotyczących dzieci, podejmowanych przez publiczne lub prywatne instytucje opieki społecznej, sądy, władze administracyjne lub ciała ustawodawcze, sprawą nadrzędną będzie najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka. W dniu 7 czerwca 1991 r. Polska przekazała sekretarzowi generalnemu ONZ dokument ratyfikacyjny do tej konwencji. Miesiąc później, czyli 7 lipca 1991 r., Polska stała się jej stroną. I tak zasada dobra dziecka przybrała w naszym kraju realny wymiar, odziany w konkretne zapisy. Gwarantem realizacji tej zasady jest Państwo Polskie, a dokładniej – polski parlament, rząd i sądy.
Na straży dobra dziecka stoi nie tylko Konwencja, lecz także Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. I to dwojako. Na wstępie warto przyjrzeć się rozdziałowi trzeciemu Konstytucji RP. W art. 87 znajdziemy przepis, który mówi o tym, że źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są między innymi ratyfikowane umowy międzynarodowe. Potwierdza to art. 91 ust. 1 Konstytucji RP, zgodnie z którym ratyfikowana umowa międzynarodowa, po jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej, stanowi część krajowego porządku prawnego i jest bezpośrednio stosowana (…). Co więcej, jak wynika z kolejnego ustępu tego przepisu: Umowa międzynarodowa ratyfikowana za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie ma pierwszeństwo przed ustawą, jeżeli ustawy tej nie da się pogodzić z umową. Wszystkie powołane fragmenty Konstytucji RP dowodzą jednego: art. 3 ust. 1 Konwencji o Prawach Dziecka – zresztą tak jak wszystkie normy tej konwencji – to przepis bezpośrednio stosowany w naszym kraju. Ma moc niezwykłą, bo w razie kolizji z ustawą to właśnie jego norma stanowi prawne tło dla danej sprawy.
Ale to nie wszystko. Nakaz kierowania się dobrem dziecka wynika nie tylko ze wspomnianej już Konwencji. I chociaż w naszej Konstytucji nie znajdziemy literalnego odpowiednika art. 3 ust. 1 Konwencji, to nie oznacza, że ta reguła jest obojętna z konstytucyjnego punktu widzenia. Wbrew przeciwnie. Wystarczy spojrzeć na zdanie pierwsze art. 72 ust. 1 Konstytucji RP. Przeczytamy w nim, że Rzeczypospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka (…), a zatem także przestrzeganie zasady dobra dziecka. Ponadto zgodnie z powszechnymi poglądami prezentowanymi zarówno na gruncie judykatury, jak i doktryny, dobro dziecka to wartość chroniona wprost autorytetem Konstytucji. I to niezależnie od konwencyjnej mocy tej zasady! Wystarczy wczytać się w uzasadnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 28 kwietnia 2003 r. Jak z niego wynika: dobro dziecka stanowi swoistą konstytucyjną klauzulę generalną, której rekonstrukcja powinna się odbywać poprzez odwołanie do aksjologii konstytucyjnej i ogólnych założeń systemowych. (...) Nakaz ochrony dobra dziecka stanowi podstawową, nadrzędną zasadę polskiego systemu prawa rodzinnego, której podporządkowane są wszelkie regulacje w sferze stosunków pomiędzy rodzicami i dziećmi (…). Pojęcie „praw dziecka” w przepisach Konstytucji należy rozumieć jako nakaz zapewnienia ochrony interesów małoletniego, który w praktyce sam może jej dochodzić w bardzo ograniczonym zakresie. Dobro dziecka jest również tą wartością, która determinuje kształt innych rozwiązań instytucjonalnych, w tym przede wszystkim na gruncie Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.
A że przykładów kodeksowych nie brakuje, można wskazać chociażby na następujące:
■ Art. 93 § 2 zd. 1. Jeżeli wymaga tego dobro dziecka, sąd w wyroku ustalającym pochodzenie dziecka może orzec o zawieszeniu, ograniczeniu lub pozbawieniu władzy rodzicielskiej jednego lub obojga rodziców.
■ Art. 95 § 3. Władza rodzicielska powinna być wykonywana tak, jak tego wymaga dobro dziecka i interes społeczny.
■ Art. 106. Jeżeli wymaga tego dobro dziecka, sąd opiekuńczy może zmienić orzeczenie o władzy rodzicielskiej i sposobie jej wykonywania zawarte w wyroku orzekającym rozwód, separację bądź unieważnienie małżeństwa, albo ustalającym pochodzenie dziecka.
■ Art. 107 § 1. Jeżeli władza rodzicielska przysługuje obojgu rodzicom żyjącym w rozłączeniu, sąd opiekuńczy może ze względu na dobro dziecka określić sposób jej wykonywania i utrzymywania kontaktów z dzieckiem. Sąd pozostawia władzę rodzicielską obojgu rodzicom, jeżeli przedstawili zgodne z dobrem dziecka pisemne porozumienie o sposobie wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywaniu kontaktów z dzieckiem. Rodzeństwo powinno wychowywać się wspólnie, chyba że dobro dziecka wymaga innego rozstrzygnięcia.
■ Art. 107 § 2. W braku porozumienia, o którym mowa w § 1, sąd, uwzględniając prawo dziecka do wychowania przez oboje rodziców, rozstrzyga o sposobie wspólnego wykonywania władzy rodzicielskiej i utrzymywaniu kontaktów z dzieckiem. Sąd może powierzyć wykonywanie władzy rodzicielskiej jednemu z rodziców, ograniczając władzę rodzicielską drugiego do określonych obowiązków i uprawnień w stosunku do osoby dziecka, jeżeli dobro dziecka za tym przemawia.
■ Art. 109 § 1. Jeżeli dobro dziecka jest zagrożone, sąd opiekuńczy wyda odpowiednie zarządzenia.
■ Art. 112³ § 1. Umieszczenie dziecka w pieczy zastępczej może nastąpić jedynie wówczas, gdy uprzednio stosowane inne środki przewidziane w art. 109 § 2 pkt 1–4 oraz formy pomocy rodzicom dziecka, o których mowa w przepisach o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, nie doprowadziły do usunięcia stanu zagrożenia dobra dziecka, chyba że konieczność niezwłocznego zapewnienia dziecku pieczy zastępczej wynika z poważnego zagrożenia dobra dziecka, w szczególności zagrożenia jego życia lub zdrowia.
■ Art. 112⁵ § 2. Jeżeli jest to uzasadnione dobrem dziecka sąd może tymczasowo, nie dłużej jednak niż na 6 miesięcy, powierzyć pełnienie funkcji rodziny zastępczej małżonkom albo osobie niepozostającej w związku małżeńskim, którzy nie są wstępnymi albo rodzeństwem dziecka, niespełniającym warunku niezbędnych szkoleń, określonego w przepisach o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, dotyczących rodzin zastępczych.
■ Art. 112⁸. Rodzeństwo powinno być umieszczone w tej samej rodzinie zastępczej, rodzinnym domu dziecka, placówce opiekuńczo-wychowawczej lub regionalnej placówce opiekuńczo-terapeutycznej, chyba że byłoby to sprzeczne z dobrem dziecka.
■ Art. 113¹§ 1. Jeżeli dziecko przebywa stale u jednego z rodziców, sposób utrzymywania kontaktów z dzieckiem przez drugiego z nich rodzice określają wspólnie, kierując się dobrem dziecka i biorąc pod uwagę jego rozsądne życzenia; w braku porozumienia rozstrzyga sąd opiekuńczy.
■ Art. 113² § 1. Jeżeli wymaga tego dobro dziecka, sąd opiekuńczy ograniczy utrzymywanie kontaktów rodziców z dzieckiem.
■ Art. 113³. Jeżeli utrzymywanie kontaktów rodziców z dzieckiem poważnie zagraża dobru dziecka lub je narusza, sąd zakaże ich utrzymywania.
■ Art. 113⁵. Sąd opiekuńczy może zmienić rozstrzygnięcie w sprawie kontaktów, jeżeli wymaga tego dobro dziecka.
■ Art. 114 § 1. Przysposobić można osobę małoletnią, tylko dla jej dobra.
■ Art. 118 § 3. Sąd opiekuńczy może wyjątkowo orzec przysposobienie bez żądania zgody przysposabianego lub bez jego wysłuchania, jeżeli nie jest on zdolny do wyrażenia zgody lub jeżeli z oceny stosunku między przysposabiającym a przysposabianym wynika, że uważa się on za dziecko przysposabiającego, a żądanie zgody lub wysłuchanie byłoby sprzeczne z dobrem przysposabianego.
■ Art. 119 § 2. Sąd opiekuńczy może, ze względu na szczególne okoliczności, orzec przysposobienie mimo braku zgody rodziców, których zdolność do czynności prawnych jest ograniczona, jeżeli odmowa zgody na przysposobienie jest oczywiście sprzeczna z dobrem dziecka.
■ Art. 120. Jeżeli dziecko pozostaje pod opieką, do przysposobienia potrzebna jest zgoda opiekuna. Jednakże sąd opiekuńczy może, ze względu na szczególne okoliczności, orzec przysposobienie nawet mimo braku zgody opiekuna, jeżeli wymaga tego dobro dziecka.
■ Art. 125. § 1. Z ważnych powodów zarówno przysposobiony, jak i przysposabiający mogą żądać rozwiązania stosunku przysposobienia przez sąd. Rozwiązanie stosunku przysposobienia nie jest dopuszczalne, jeżeli wskutek niego miałoby ucierpieć dobro małoletniego dziecka. Orzekając rozwiązanie stosunku przysposobienia, sąd może, stosownie do okoliczności, utrzymać w mocy wynikające z niego obowiązki alimentacyjne.
To tylko niektóre sytuacje, w których dobro dziecka zostało wyartykułowane przez naszego ustawodawcę. Już sam Kodeks rodzinny i opiekuńczy, w pokaźnej liczbie artykułów, nakazuje kierować się tą przesłanką, jako głównym kryterium przy podejmowaniu decyzji w sprawach dzieci. I choć takich przepisów w naszym ustawodawstwie jest dużo więcej, to trzeba pamiętać o tym, że to jedynie przykłady sytuacji, w których trzeba podążać szlakiem wyznaczonym przez drogowskaz pod nazwą DOBRO DZIECKA. Ta dyrektywa działa bowiem nie tylko wówczas, gdy prawodawca sięgnął po te dwa słowa i zmaterializował je w danym akcie prawnym. Dzięki magicznej mocy art. 3 ust. 1 Konwencji ta klauzula przenika każdy obszar naszego życia, w którym pojawia się osoba dziecka i konieczność decydowania w jego sprawie. Otula swoją siłą każde dziecko i w każdej sytuacji. Można rzec: właściwy przepis na właściwym miejscu.
Wspomniane przykłady, a przede wszystkim ich konstytucyjne i konwencyjne zaplecze pokazują rangę naszej reguły. Udowadniają, że ma ona konkretny wymiar i wyjątkowo silną pozycję w polskim systemie prawa. Takie usytuowanie nie jest przypadkowe. Tylko dzięki niemu kryterium dobra dziecka ma wymiar uniwersalny. Jego status sprawia, że ma moc narzędzia bezpośrednio i skutecznie chroniącego dzieci we wszystkich sytuacjach z ich udziałem.
… więcej niż się wydaje na pierwszy rzut oka
Tyle na temat rangi i mocy naszej zasady. Teraz warto przyjrzeć się jej z bliska. Artykuł 3 ust. 1 Konwencji o Prawach Dziecka nakazuje, aby we wszystkich działaniach dotyczących dzieci, podejmowanych przez publiczne lub prywatne instytucje opieki społecznej, sądy, władze administracyjne lub ciała ustawodawcze, sprawą nadrzędną będzie najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka.
I chociaż to tylko jedno zdanie, a do tego napisane prostym i zrozumiałym językiem, to posiada więcej treści, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Ale zanim o tym, przytoczę historię z życia wziętą. A że jest to historia wzięta z mojego życia, zapewniam o jej autentyczności. Z czasów, kiedy zaczynałem swoją przygodę z prawem, najbardziej pamiętam początki znajomości z prawem cywilnym. Lektura Kodeksu cywilnego nieco mnie nużyła, bo przepisy, które wkuwałem na pamięć, były tak oczywiste, że aż nudne. Usłyszałem wtedy pogląd, że jeśli nie zrozumie się stu pierwszych artykułów Kodeksu cywilnego, to nie zrozumie się prawa cywilnego w ogóle. Nie przywiązywałem jednak do tej maksymy większej wagi, ponieważ uważałem, że skoro wykułem owe sto pierwszych artykułów na pamięć, to znajomość prawa cywilnego mam w kieszeni. No cóż… to był błąd. Uzmysłowiłem go sobie, gdy moja przygoda z prawem osiągnęła etap aplikacji sędziowskiej. Dopiero wtedy nie tylko poznałem te przepisy na pamięć, ale przede wszystkim je… zrozumiałem. Odkryłem je na nowo, patrząc nie tylko przez pryzmat ich brzmienia, lecz także poprzez kontekst ich usytuowania, a także treść sąsiadujących norm oraz przyczyn, dla których powstały i żyły. Przepis bowiem to nie tylko kilka słów ułożonych w ponumerowane zdania. Aby go zrozumieć, trzeba poznać przyczyny jego narodzin, rodzeństwo oraz jego życie codzienne. I tak też postąpimy z naszą zasadą dobra dziecka. Poznamy impulsy, które dały jej życie. Zapoznamy się z jej krewnymi i sąsiadami. Zobaczymy, jak żyje w praktyce dnia codziennego. Dopiero wtedy, niczym prawdziwi przyjaciele, będziemy mogli korzystać z dobrodziejstwa naszej przyjaźni.
Zaczniemy od narodzin naszej zasady. Przyszła na świat na przełomie lat 80. i 90. XX wieku, ale została poczęta dużo wcześniej. Trzeba wiedzieć, że data uchwalania Konwencji o Prawach Dziecka, czyli 20 listopada 1989 r., jest nieprzypadkowa. Była to bowiem dokładnie 30. rocznica przyjęcia przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Deklaracji Praw Dziecka. I choć Deklaracja była jedynie zbiorem postulatów, a nie umową międzynarodową (tak jak Konwencja o Prawach Dziecka), to przyczyny powstania obu dokumentów były identyczne. Widać to w preambule Konwencji. Jak z niej wynika, została ona uchwalona między innymi: mając na uwadze, że – jak wskazano w Deklaracji Praw Dziecka – „dziecko, z uwagi na swoją niedojrzałość fizyczną oraz umysłową, wymaga szczególnej opieki i troski, w tym właściwej ochrony prawnej, zarówno przed, jak i po urodzeniu”. W mojej ocenie ten argument jest kluczowy dla powstania Konwencji w ogóle i zasady dobra dziecka w szczególności. Z prawnego i faktycznego punktu widzenia dziecko w ubraniu swej bezradności wymaga stałej opieki, pomocy i odpowiedzialności ze strony tych wszystkich, którzy decydują o jego losie. I chociaż dziecko jest adresatem tych decyzji, to nie ma ono realnego wpływu na ich treść. Po pierwsze, zdarza się, że często nie jest w stanie samodzielnie zweryfikować, czy dana decyzja jest najlepszym wyborem w konkretnej sytuacji. Po drugie, nawet jeśli ma świadomość, że określone działanie może wyrządzić mu krzywdę, to w obliczu tego zagrożenia jest bezbronne. Aby zapobiec tej bezsilności, wymyślono właśnie zasadę dobra dziecka. Nie bez powodu ta reguła kładzie nacisk na odpowiedzialność decydentów każdego szczebla. Uznano bowiem, że najlepszym antidotum na tę bezradność jest profilaktyka w postaci mądrych decyzji, przeplecionych dobrem dziecka.
… spektakl pod nazwą DZIECIŃSTWO
Zasada dobra dziecka to swoisty bufor, dzięki któremu spektakl pod nazwą DZIECIŃSTWO trwa niezakłócony. Ta sztuka zachwyca, ale pod warunkiem, że głównym aktorem na scenie jest dziecko. Przedmiotowe albo instrumentalne traktowanie dobra dziecka, a w konsekwencji – dzieci, sprawia tylko pozór szczęścia. Trzeba pamiętać o tym, że miernikiem sukcesu w tym przedstawieniu nie jest satysfakcja reżysera, ale uśmiech głównego aktora.
A kimże jest ten aktor, czyli dziecko, w rozumieniu Konwencji? Otóż Konwencja definiuje dziecko jako osobę w wieku poniżej osiemnastu lat, chyba że zgodnie z prawem odnoszącym się do dziecka uzyska ono wcześniej pełnoletność. Warto zatrzymać się w tym miejscu na kilka chwil. Otóż w polskim systemie prawnym definicję osoby pełnoletniej zawiera Kodeks cywilny, który w art. 10 stwierdza, że pełnoletnim jest, kto ukończył lat osiemnaście. Ale ta reguła ma swój wyjątek. Jeśli spojrzymy na ciąg dalszy tego przepisu, to dowiemy się, że przez zawarcie małżeństwa małoletni uzyskuje pełnoletność. Aby zrozumieć ten przepis, trzeba odwiedzić Kodeks rodzinny i opiekuńczy, a dokładniej art. 10 § 1. Mówi on o tym, że nie może zawrzeć małżeństwa osoba niemająca ukończonych lat osiemnastu. Jednakże z ważnych powodów sąd opiekuńczy może zezwolić na zawarcie małżeństwa kobiecie, która ukończyła lat szesnaście, a z okoliczności wynika, że zawarcie małżeństwa będzie zgodne z dobrem założonej rodziny. Lektura tych przepisów prowadzi do następującego wniosku. Kobieta w wieku lat 16, której sąd zezwolił na zawarcie małżeństwa, z chwilą wstąpienia w związek małżeński staje się pełnoletnia. I to jest teoretycznie ta sytuacja, w której 16-latki nie można już nazwać dzieckiem w rozumieniu Konwencji. Dlaczego teoretycznie? Ano dlatego, że sztywne trzymanie się 18. roku życia jako granicy, do której sięga Konwencja, to w mojej ocenie błąd. Czasami zdarzają się sytuacje, w których zasada dobra dziecka otacza swym dobrodziejstwem także osoby pełnoletnie. Aby nie być gołosłownym, wystarczy przyjrzeć się ustawie o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Ale zanim zagłębimy się w rozdziały i artykuły tejże regulacji, warto spojrzeć na jej preambułę. To swoisty wstęp do ustawy, który pomaga czytelnikowi ją zrozumieć. Opisuje przyczyny narodzin danego aktu i – co równie ważne – pomaga interpretować jego treść. Ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej to jeden z nielicznych polskich aktów prawnych, który został ozdobiony dobrodziejstwem preambuły. I chyba jedyny, który w swojej preambule powołuje się na dobro dziecka. Warto przytoczyć jej fragment pokazujący, że zasada dobra dziecka to reguła żywa i potrzebna, także dla osób pełnoletnich. Otóż, jak czytamy we wstępie do ustawy, została ona uchwalona między innymi dla dobra dzieci w trosce o ich przyszłą samodzielność życiową. O narzędziach realizacji tego celu mówi dział IV tej ustawy, który poświęcony jest pomocy dla osób usamodzielnianych. Znajdziemy w nim cały katalog instrumentów dedykowanych osobom opuszczającym pieczę zastępczą, a zatem osobom pełnoletnim, które wkraczają w życie dorosłe. To przykład sytuacji, kiedy dobro dziecka sięga swym dobrodziejstwem poza granicę 18. roku życia. I to jest oczywiste. Pomoc dla wychowanków pieczy zastępczej nie może być ograniczona barierą czasową w postaci pełnoletności. Ta pomoc trwa także wówczas, gdy przestaną być dziećmi w rozumieniu Konwencji. A przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że te osoby potrzebują szczególnej ochrony i pomocy. Nawet wtedy, gdy staną się pełnoletnie. Paliwem napędzającym ten mechanizm jest dobro dziecka, a stacją końcową – SAMODZIELNOŚĆ ŻYCIOWA.
… krąg adresatów jest dużo szerszy
A kim są adresaci naszej zasady? Otóż, jeśli przeczytamy art. 3 ust. 1 Konwencji o Prawach Dziecka, to w pierwszym momencie możemy dojść do wniosku, że zasada dobra dziecka obowiązuje jedynie publiczne lub prywatne instytucje opieki społecznej, sądy, władze administracyjne lub ciała ustawodawcze. Według mnie krąg adresatów jest jednak dużo szerszy. Tak jak już wcześniej wspomniałem, naszą znajomość z zasadą dobra dziecka oprzemy na szerokiej analizie. Spojrzymy nie tylko na brzmienie art. 3 ust. 1 Konwencji. Przyjrzymy się także otoczeniu tego przepisu. Naszą podróż zaczniemy od lektury tej normy w kontekście realiów rzeczywistości. A taka lektura prowadzi do wniosku, że każdy, kto podejmuje decyzje wobec dziecka, musi kierować się obowiązkowym kryterium, jakim jest jego dobro. Ten właśnie pogląd można sformułować, patrząc na treść art. 3 ust. 1 Konwencji, chociażby z logicznego punktu widzenia. Przecież organy publiczne (administracja i sądy), których zadaniem jest dbanie o dobro dziecka, nie działają w próżni. Realizacja ich zadań polega bardzo często na współdziałaniu z osobami, które na co dzień opiekują się dziećmi lub z nimi pracują. Podczas tej współpracy niektóre z tych podmiotów weryfikują, czy ta opieka lub praca spełnia określone standardy. Skoro zatem organy publiczne kierują się dobrem dziecka, to tym bardziej muszą to robić osoby, które z nimi współpracują lub podlegają ich kontroli. Myślę tutaj o wszystkich, którzy w jakiejkolwiek formie decydują o losie dzieci, czy to na gruncie zawodowym, społecznym czy też rodzinnym. Zresztą jeśli chodzi o konieczność kierowania się dobrem dziecka przez rodziców i opiekunów prawnych, to Konwencja mówi o tym wprost. Wystarczy spojrzeć na art. 18 ust. 1 Konwencji. Przeczytamy w nim, że: Państwa-Strony podejmą wszelkie możliwe starania dla pełnego uznania zasady, że oboje rodzice ponoszą wspólną odpowiedzialność za wychowanie i rozwój dziecka. Rodzice lub w określonych przypadkach opiekunowie prawni ponoszą główną odpowiedzialność za wychowanie i rozwój dziecka. Jak najlepsze zabezpieczenie interesów dziecka ma być przedmiotem ich największej troski. Tyle Konwencja. Ale to nie wszystko. Organem, który czuwa nad realizacją postanowień Konwencji, jest Komitet Praw Dziecka, powołany do życia przez art. 43 tejże Konwencji. Komitet wydaje komentarze do poszczególnych jej przepisów. Na 62. sesji Komitetu sformułowano komentarz do art. 3 ust. 1 Konwencji. Powstał tekst, który liczy kilkadziesiąt stron, a zaczyna się tak: Artykuł 3 ustęp 1 Konwencji o Prawach Dziecka, wyposaża dziecko w prawo do tego, aby jego dobro było najważniejszym kryterium branym pod uwagę i stosowanym we wszystkich działaniach oraz decyzjach podejmowanych zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej. Dalej czytamy w komentarzu, że Komitet Praw Dziecka liczy na to, że ten dokument będzie służyć jako przewodnik podczas podejmowania decyzji przez wszystkie osoby zajmujące się dziećmi, w tym rodziców i opiekunów. I wreszcie Komitet stwierdza, że obowiązek Państw-Stron do należytego uwzględniania dobra dziecka jest zobowiązaniem o charakterze kompleksowym i dotyczy wszystkich publicznych oraz prywatnych instytucji opieki społecznej, sądów, władz administracyjnych i organów ustawodawczych, w zakresie ich kompetencji oraz zaangażowania w sprawy dzieci. Chociaż rodzice nie są wyraźnie wymienieni w art. 3 ust. 1, to również dla nich dobro dziecka „będzie ich podstawową troską” (art. 18 ust. 1). To wszystko, co zostało opisane powyżej, dowodzi jednego – krąg osób zobowiązanych do stosowania zasady dobra dziecka obejmuje wszystkich, którzy decydują o losie dziecka. Tylko tak szerokie grono adresatów tej normy gwarantuje, że będzie ona działać na różnych etapach, płaszczyznach i obszarach życia codziennego. Jej prewencyjna formuła ma bowiem zawczasu chronić dziecko przed sytuacjami wypełnionymi bezradnością. Ponieważ dziecko nie może bronić się przed nimi samodzielnie, prawo wymaga od każdego, kto decyduje w jego sprawach, aby przed podjęciem takiej decyzji, poddać się procesowi swoistej samocenzury. Każdy musi bowiem liczyć się z tym, że jego działania mogą podlegać kontroli i weryfikacji. Tym kontrolerem i weryfikatorem będzie zaś dobro dziecka odziane w mundur prawa.
… impuls, który pomoże przezwyciężyć bezczynność
Warto w tym miejscu zdefiniować pojęcie „działania dotyczące dzieci”. Aby zasada dobra dziecka miała sens i konkretny wymiar, tenże termin powinien być interpretowany bardzo szeroko. I co wyjątkowo istotne, pod pojęciem „działania” należy rozumieć także bezczynność w udzielaniu dziecku pomocy. Pogląd taki wyraził zresztą Komitet Praw Dziecka, który w cytowanym już komentarzu, stwierdził, że celem art. 3 ust. 1 jest stworzenie gwarancji, że prawo, które statuuje, będzie stosowane we wszystkich decyzjach i działaniach dotyczących dzieci. Oznacza to, że każde działanie odnoszące się do dziecka lub dzieci musi uwzględniać przede wszystkim ich dobro. Słowo „działanie” obejmuje nie tylko decyzje, ale także wszelkie akty, postępowania, propozycje, usługi, procedury i inne środki. Pod pojęciem „działań” należy również rozumieć bezczynność, a także działania niewystarczające i zaniedbania, na przykład wówczas, gdy instytucje powołane do opieki społecznej nie podejmują działań w celu ochrony dzieci przed zaniedbaniem lub wykorzystywaniem. Oznacza to, że dobro dziecka wkracza do akcji nie tylko wtedy, gdy trzeba przefiltrować daną aktywność, aby znaleźć wariant najlepszy dla dziecka. Ta reguła ma zastosowanie także wówczas, gdy widzimy, że źródłem krzywdy jest bierność. Dobro dziecka wykorzystujemy wtedy jako impuls, który pomoże przezwyciężyć bezczynność i obojętność. Dotyczy to bezczynności każdej osoby i instytucji decydującej w sprawach dzieci. Także parlamentu. Przecież art. 3 ust. 1 Konwencji jest adresowany również do ciał ustawodawczych. Wiadomo, że ranga prawodawcy w procesie legislacji jest kluczowa. Stąd jego bierność np. w sprawach dzieci to bezczynność o największym zasięgu oddziaływania i najbardziej bolesnych skutkach. Ten bezwład może przybierać różne formy. Jedną z nich jest brak konstruktywnego monitorowania istniejących regulacji prawnych. Ma to miejsce wówczas, kiedy realia rzeczywistości pokazują słabe strony przepisów, a ustawodawca zwleka z niezbędnymi modyfikacjami. Prawodawca nie może nigdy spocząć na laurach przekonany o doskonałości tego, co stworzył. Coraz to nowe warianty codzienności sprawiają, że nawet najlepsze rozwiązania wymagają poprawek. Opieszałość w tym względzie potrafi zdeformować każdą regulację. Także taką, której motywem przewodnim jest dobro dziecka. Dlatego warto pokazywać owe sytuacje z nadzieją, że dobro dziecka obudzi ustawodawcę z marazmu. Po przykład nie trzeba sięgać daleko. Wystarczy wrócić do wspomnianego już działu IV ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, zatytułowanego „Pomoc dla osób usamodzielnianych”. Ten fragment owej regulacji wymienia szereg instrumentów, które mają ułatwić start w dorosłe życie osobom opuszczającym pieczę zastępczą. Jednym z nich jest wsparcie finansowe na kontunuowanie nauki. Obecnie ta kwota to co najmniej 595 zł miesięcznie, przy czym poszczególne samorządy mogą owo świadczenie podwyższyć. Jego wypłata jest niezależna od dochodu czy też stanu majątkowego osoby, która opuściła pieczę zastępczą. Inaczej sytuacja wygląda w odniesieniu do dwóch innych form pomocy, czyli wsparcia polegającego na wypłacie świadczeń z tytułu pomocy na usamodzielnienie oraz pomocy na zagospodarowanie. Tutaj idea pomocy zderzyła się z realiami rzeczywistości. Niestety ustawodawca zdaje się owej kraksy nie dostrzegać (mimo sygnałów z tzw. terenu). A przyczyną wszystkiego jest art. 142 u.w.r. Jego ust. 1 mówi o tym, że pomoc na usamodzielnienie oraz pomoc na zagospodarowanie jest przyznawana osobie usamodzielnianej, której dochód miesięczny nie przekracza kwoty 1200 zł. Gołym okiem widać, że to bardzo poważna bariera, którą muszą brać pod uwagę wychowankowie opuszczający pieczę zastępczą. Jeśli będą zarabiać miesięcznie ponad 1200 zł, to stracą pomoc na usamodzielnienie i na zagospodarowanie. Ten przepis nagradza biernych i karze przedsiębiorczych. Niszczy motywację młodych ludzi do tego, aby aktywnie i samodzielnie wkraczać w dorosłe życie. Jego przekaz jest jasny: nie opłaca się zarabiać więcej niż 1200 zł miesięcznie. Co leży u podstaw takiej regulacji? No cóż… między innymi brak wyobraźni ustawodawcy i jego bierność. Otóż trzeba wiedzieć, że tenże przepis został uchwalony w dniu 9 czerwca 2011 r. Mimo tego, że minęło ponad 11 lat, jego brzmienie jest identyczne. Chociaż realia dochodowe uległy znacznym zmianom! Wysokość kwoty 1200 zł w dniu uchwalenia ustawy była porównywalna z najniższym miesięcznym wynagrodzeniem. W 2022 r. ta sama kwota to już tylko niewiele ponad 1/3 najniższego wynagrodzenia! Jeżeli dołożymy do tego galopującą inflację, to wniosek nasuwa się sam. Dzisiaj 1200 zł to ułamek tej samej kwoty 11 lat temu. Niestety ustawodawcy nie wystarczyło mądrości, aby wprowadzić mechanizm jej waloryzacji. Efektem tego jest to, że wspomniane kryterium, a dokładniej kwota 1200 zł, jawi się obecnie jako rażąco sprzeczna z deklarowaną w preambule ustawy troską o przyszłą samodzielność życiową wychowanków pieczy zastępczej. Brak wyobraźni ustawodawcy w chwili uchwalania ustawy i bierność ustawodawcza przez kolejne ponad 11 lat spowodowały, że efekt wskazanej regulacji stał się odwrotny od zamierzonego. Realia obecnej rzeczywistości sprawiają, że przepis ten odbiera prawo do pomocy na usamodzielnienie tym, dla których jest ona bardzo ważnym wsparciem na drodze ku samodzielności. Co gorsza, ta sytuacja promuje bierność i odbiera motywację do aktywnego wkraczania w życie dorosłe. To przykład okoliczności, w których dobro dziecka powinno wyrwać ustawodawcę z marazmu i pobudzić go do działania. Skoro prawodawca deklaruje – podyktowaną dobrem dziecka – troskę o dobry start w dorosłość wychowanków pieczy zastępczej, to powinien wypełnić swoje zobowiązanie (!!!) wynikające z art. 3 ust. 1 Konwencji o Prawach Dziecka i podjąć odpowiednie kroki ustawodawcze. W tej konkretnej sytuacji te działania powinny polegać na wprowadzeniu mechanizmu waloryzującego wspomniane kryterium dochodowe, tak aby jego wysokość nadążała za realiami rzeczywistości. Niestety takich historii jest więcej. Będzie jeszcze o nich mowa. Warto natomiast w tym miejscu podkreślić, że bierność ustawodawcy w opisanej sytuacji (i w wielu innych) to ignorowanie zobowiązania wynikającego z Konwencji, którego adresatem jest polski parlament! Trzeba pamiętać o tym, że dobro dziecka ubrane w przepis Konwencji to potencjalne narzędzie do tego, aby budzić naszego ustawodawcę z marazmu albo mobilizować go do działania. Szkoda, że tak rzadko stosowane…
Trzeba jeszcze wspomnieć o dodatkowej roli naszej zasady. To nie tylko tarcza obrony praw dzieci. Z jej dobrodziejstw mogą korzystać również inni. To bowiem także drogowskaz dla osób pracujących z dziećmi, które niejednokrotnie próbują przebrnąć przez galimatias i bałagan świata paragrafów albo przez pustynię prawnych regulacji. Muszę przyznać, że wiele razy spotykałem się z bezradnością takich osób, gdy trafiały na mur wykluczających się przepisów albo znajdowały się w próżni prawnej. Niestety podejmowanie w takich sytuacjach decyzji dotyczących dziecka, to codzienność naszych czasów. Wtedy na ratunek przychodzi zasada dobra dziecka. Uważam, że stosowanie tej reguły to nie tylko obowiązek, lecz także prawo. Jeśli znaleźliśmy się w sytuacji, w której jesteśmy równie bezradni jak dziecko, bo trafiliśmy w gąszcz przepisów i nie wiemy, którą ze sprzecznych norm zastosować, albo mamy przed sobą przepis interpretowany na wiele sposobów, to warto kierować się po prostu… dobrem dziecka. Mówi o tym wprost wspominany już komentarz Komitetu Praw Dziecka do art. 3 ust. 1 Konwencji. Jak w nim czytamy: jeśli dany przepis może być rozumiany wielorako, powinno dokonać się takiej interpretacji, która będzie najkorzystniejsza z punktu widzenia dobra dziecka. W mojej ocenie podobnie należy postępować, jeśli natrafimy na lukę prawną, a nie możemy zastosować innego przepisu w drodze analogii. Podążajmy wówczas drogą, którą pokaże nam drogowskaz pod nazwą DOBRO DZIECKA. Ta metoda zmniejsza bezradność wobec bałaganu prawnego dnia codziennego, wzmacnia pewność działania, a przede wszystkim zapewnia ciągłość w realizacji swoich obowiązków.