- W empik go
Zasady socyjologii. Tom 1 - ebook
Zasady socyjologii. Tom 1 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 769 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tom niniejszy jest szóstym z kolei w szeregu tych, które stanowią System Filozofii Syntetycznej, pierwszym zaś tomem Zasad Socyologii. Pominęliśmy na teraz Biologiję i Psychologiję naprzód dla tego, iż w piśmiennictwie naszem, czasów ostatnich, nauki te lepiej są reprezentowane, niż Socyologija, głównie zaś, aby wyzyskać dość żywe, jak się zdaje, zajęcie jakie wśród naszej inteligencyi budzą dzisiaj nauki społeczne. Niezależnie od tego, jakim jest nasz pogląd na kierunek i wartość socyologicznych doktryn Spencera, samo już ujęcie różnorodnych zjawisk społecznych w jeden filozoficzny całokształt, może mieć wielkie znaczenie dla polskich czytelników. Nie tyle idzie nam w tej chwili o zalecenie takiego lub innego systemu Socyologii, ile o wpojenie przekonania, że jakiś system jest niezbędny: inaczej pozostalibyśmy wiecznymi niewolnikami gmatwaniny zjawisk konkretnych.PRZEDMOWA DO WYDANIA TRZECIEGO.
W niniejszem trzeciem wydaniu pierwszego tomu Zasad Socyologii zrobiono kilka dość ważnych poprawek. Tekst został przejrzany; dodano odsyłacze do dzieł wzmiankowanych i przytaczanych w tekście, rozszerzono dodatki i opatrzono książkę indeksem.
Każdy rozdział został starannie przejrzany w celu usunięcia zeń… wadliwych wyrażeń i nadania większej zwięzłości wykładowi. Przez usunięcie zbytecznych zdań i wyrazów, autor zmniejszył rozmiar dzieła o 40 stronnic, pomimo, iż tu i owdzie uzupełnił liczbę przykładów. Skrócenie to wszakże nie zmniejszyło objętości tomu, gdyż wymienione powyżej dodatki zajmują o wiele więcej miejsca, niż się go zyskało dzięki skróceniom.
W przedmowie do wydania pierwszego autor objaśnił, w jaki sposób zdarzyło się, iż czytelnik pozbawionym został odpowiednich środków sprawdzenia wielu z pomiędzy licznych przytoczeń; wraz z objaśnieniem owem, wyrażał autor nadzieję, iż brakowi temu będzie mógł z czasem zaradzić. Obecnie, dzięki usilnej pracy, zaradzono mu prawie w zupełności. Przed kilku laty uprosiłem pewną osobę, pełniącą obowiązki mego sekretarza, a mianowicie nieżyjącego już dzisiaj mr. P. R. Smitha, aby mi dostarczył odsyłaczy do moich przytoczeń; jakoż, przy pomocy innego mego dzieła Descriptive Sociology, gdzie to było możebnem, tam zaś, gdzie nie było można, przy pomocy oryginałów dzieł przytaczanych autorów, zdołał on odnaleść znaczną większość ustępów. Pomimo to jednak pozostawały jeszcze liczne braki. Przed dwoma laty ułożyłem się z biegłym biblijografem, mr. Tedderem, bibliotekarzem Athenaeum Club, aby na nowo przejrzał wszystkie przytoczenia i uzupełnił odsyłacze tam, gdzieby je mr. Smith ominął. Dzięki niezmordowanej pracy, która mnie zdumiewała, mr. Tedder odnalazł większą część przytoczeń, przy których brakowało odsyłaczy. Nakoniec, liczba tych, których jeszcze nie wykryto, zmniejszoną została dzięki trzeciej rewizyi, dokonywanej przy pomocy "kluczów," znajdujących się w rękopiśmie, oraz dzięki wskazówkom, których autor mógł udzielić. Obecnie pozostaje już mniej niż 2% przytoczeń, nieopatrzonych odsyłaczami.
Uzupełnienie odsyłaczów nie było jednak jedynym celem przeglądu tego nowego wydania; dalszym celem było usunięcie niedokładności. Dzieło Descriptive Sociology, z jakiego przytoczenia były robione, przechodziło przez stadya, z których każde nastręczało sposobność do błędów. W wyciągach tych, kopiowanych przez kompilatorów, literalne i wyrazowe nieporozumienia z pewnością nie musiały być rzadkie. Imiona własne osób, ludów i miejsc, nie wypisywane z należytą starannością, łatwo mogły być błędnie odczytane przez zecerów. To też, sądząc, iż wiele tam było braków, które wprawdzie nie zmniejszały wartości dowodowej wyciągów, ale czyniły je niedokładnemi, autor zapragnął, aby podczas uzupełniania odsyłaczy, dokonano zarazem porównania tych miejsc z oryginałami. Zadanie to z całą sumiennością rozwiązane zostało przez mr. Teddera, tak, iż poprawki jego rozciągały się nawet aż do uzupełnienia i prostowania znaków pisarskich. O wynikach tego swego przeglądu napisał on do autora list następujący:
Lipiec 1885.
Dear Mr. Spencer,
W drugim wydaniu (1877) Zasad Socyologii, (tom pierwszy), powierzonem mym rękom, znajdywały się 2,192 odsyłacze do 379 dzieł przytaczanych; w nowem wydaniu jest ich około 2,500, dzieł zaś 455. Wszystkie te wzmianki, z wyjątkiem jakichś 45, porównane zostały z oryginałami.
W ciągu sprawdzania poprawiłem liczne błędy drukarskie. Były one przeważnie literalne i zawierały w sobie przekręcenia, popełnione przez kompilatorów Descriptive Sociology, błędnie umieszczone w cudzysłowach. Nieznaczną była ilość błędów wyrazowych, a do takich należało, np., odnoszenie pewnych faktów do jakichś plemion szczególnych, podczas gdy oryginał stosował te przykłady do całej grupy plemion, a więc nadawał im znaczenie szersze, niż to czyniła książka Pana. Jedyne, jakie mogę przypomnieć sobie, przykłady zmian, dotyczących wartości przytoczeń, jako dowodów, były, po pierwsze, przerobienie pewnego ustępu z Ilijady, wziętego początkowo z pośledniejsze – go tłomaczenia, powtóre – usunięcie wzmianki (na str. 298, wyd. 2-go) o unikaniu przez Iudusów posługiwania się świętem imieniem Oma.
Z pośród 455 dzieł przytaczanych, tylko 6-ciu powaga jest podejrzaną, ale wyciągi z nich nie są liczne, a nadto nie widzę żadnego powodu do powątpiewania o dokładności tych mianowicie wskazówek, za jakie w książce niniejszej spada na nie odpowiedzialność.
Racz pan przyjąć i t… d.
Henryk E. Tedder.
Wyżej wzmiankowane twierdzenie, usunięte przez p. Teddera, komentowanem było przez prof. Max Müllera podczas jego Hibbert Lectures, przyczem utrzymuje on nadto, że autor również był w błędzie, gdy twierdził, że Egipcyanie powstrzymywali się od używania świętego imienia Ozyrysa. Z tym drugim, przypisywanym mi, błędem rozprawiłem się w dopisku na stronicy 274, gdzie, jak sądzę, dowiodłem, iż prof. Max Müller postąpiłby sobie dobrze, gdyby zbadał dowody przed popełnieniem omyłki własnej.
Imię profesora przypomina mi inną jeszcze, odnoszącą się tutaj, materyę. W pewnym artykule, mówiącym o tej książce, a ogłoszonym w Pall Mall Gazette 21 Lutego 77 roku, powiedziano, iż pogląd, wygłoszony w części pierwszej, a sprzeczny z twierdzeniami mitologii porównawczej, "będzie, jak sądzimy, surowo osądzony przez osoby, specyalnie obeznane z tą dziedziną wiedzy. " Kiedy więc nakoniec w roku 1878 ogłoszone zostały prelekcye prof. Max Müllera o początku % rozwoju religii i t, d… i t… d, sądziłem, że przecież ciekawość moja, co do odpowiedzi, zostanie zaspokojoną. Zwróciwszy się jednak do drukowanego sprawozdania o tych prelekcyj ach, nie uczułem żadnej pokusy rozprawiania się z hipotezą, twierdzącą, iż religija rozwinęła się z teoryi duchów (Ghost theory), jeśli, jak zauważył pan Andrew Lang, jedyną o tem wzmianką było jakieś 30 wierszy, opisujących "psycholatryę" w Afryce. Samo dzieło dowiodło, iż zbyteczną byłaby polemika z hipotezą, twierdzącą, że fetyszyzm jest pierwotną postacią religii. Zbyteczną, powiadam, gdyż, jak sądzę, hipoteza ta skutecznie została przezemnie obaloną w pierwszem wydaniu tej książki. Dla czego prof. Max Müller wyłożył tak wiele pracy dla zbicia teoryi, już przedtem obalonej, jest dla mnie niejasnem. Jeszcze mniej jasnem jest to, dla czego, mając przed sobą moją książkę i krytykując niektóre z wyżej przytoczonych jej twierdzeń, całkowicie pominął on rozdział, w którym zrobiono już to, co zamierzały dopiero zrobić jego prelekcye.
Jaki był bezpośredni cel jego odczytów, nie rozumiem. Nie przypuszczał on zapewne, iż obalenie teoryi fetyszów było obaleniem teoryi, przeciwstawianej dzisiaj jego własnej; jakkolwiek nie jest nieprawdopodobnem, iż wielu z pomiędzy jego słuchaczy i czytelników przypuszczało, że tak było istotnie.
Niewiele pozostaje tu powiedzieć o poczynionych w tej książce inowacyach. W Dodatku A, zatytułowanym: "Dalsze przykłady myśli pierwotnej," uzupełnienia są takie, iż właściwie stanowią ponowne uwydatnienie tezy, bronionej w części pierwszej. Dodatek B, o teoryi mitologicznej, opatrzono wstępem. Nakoniec dodatek C, o lingwistycznej metodzie mytologów, jest całkiem nowy.
Rayswater. Lipiec 1885.PRZEDMOWA DO TOMU PIERWSZEGO.
Nazwę Socyologii nauka o społeczeństwie otrzymała od Comte'a. Przyjąłem ją częścią dla jej upowszechnienia, częścią zaś dla tego, iż nie było żadnej innej nazwy, dość obszernej. Jakkolwiek ganiony wielokrotnie przez tych, którzy potępiają ten wyraz, jako "barbarzyństwo," nie żałuję, żem tak postąpił. Posługiwać się, jak to doradzali niektórzy, wyrazem polityka (politics), zbyt ciasnym pod względem znaczenia, jak również i niedogodnym z powodu swych współoznaczeń – byłoby to rozmyślnie stwarzać zamięszanie, w celu uniknięcia braku, niemającego znaczenia w praktyce. Różnolitość naszej mowy jest już tak wielką, iż prawie każdą myśl wyraża się w słowach, wziętych z dwóch albo trzech języków. Co więcej, istnieje w niej wiele wyrazów, utworzonych w sposób nieprawidłowy z różnorodnych pierwiastków. Ze względu na to, przyjąłem bez wielkiego wahania ten wyraz. Sądząc, iż dogodność, poddawawczość (suggestivenes) naszych symbolów słownych jest rzeczą bardziej ważną, niż prawowitość ich pochodzenia.
Prawdopodobnie, niektórzy doznają pewnego zdziwienia, widząc, iż dzieło, zawierające wiele przytoczeń z licznych autorów, nie posiada u spodu swych kartek żadnych odsyłaczy. Otóż kilka słów wyjaśnienia z tego powodu. Gdy się odsyła czytelnika do dopisków, u dołu zamieszczonych, wówczas rwie się całkowicie nić rozumowania, a nawet wtedy, gdy się ich nie przytacza na tej samej stronicy, uwagę naszą zakłóca ciągle myśl, iż potrzeba byłoby zajrzeć do nich. Wynika ztąd strata czasu i wrażenia. Ponieważ w charakterze danych, niezbędnych mi do wyprowadzenia mych wniosków, postanowiłem użyć faktów, odpowiednio zgromadzonych i uklasyfikowanych w Descriptive Socyology, gdzie zachowano porządek taki, że mając imię wzmiankowanego autora i rasy, w każdej chwili można odnaleźć odnośny ustęp, a z nim też moje przytoczenie, zdarzyło się przeto, iż marnowanie czasu i wikłanie myśli za pomocą owych, rozpraszających uwagę dopisków "dolnych," stało się całkiem niepotrzebne. Postanowiłem więc je opuścić. Prawie wszędzie tam, gdzie dowodów dostarczać mają przykłady ras nieuspołecznionych (a taką jest większa część dowodów tej książki), czytelnik znajdzie powyższe środki sprawdzenia. Znalazłem wszakże później, iż do wielu faktów, zaczerpniętych z innych źródeł, potrzeba byłoby dopiero szukać odsyłaczów i wprowadzać je do niniejszej książki. Nie chcąc wszakże zmieniać raz już przyjętego systemu, pozostawiłem je w stanie niesprawdzalności. Uznaję ten brak i mam nadzieję zaradzić mu później. W tomach następnych mam zamiar posługiwać się pewną metodą przytoczeń, która, ułatwiając czytelnikowi zaglądanie do przytaczanych źródeł, jednocześnie nie rozpraszałaby jego uwagi.
Zeszyty, z jakich składa się tom niniejszy, dostarczone były prenumeratorom w porządku następującym: Nr. 35 (str. 1 – 80) w Czerwcu, 1874; Nr. 36 (str. 81 – 160) w Listopadzie 1874; Nr. 37 (str. 161 – 240) w Lutym, 1875; Nr. 37 (str. 241-320) w Maju 1875; Nr. 39 (str. 321 – 400) we Wrześniu, 1875; Nr. 40 (str. 401 – 462 z dodatkami A i B) w Grudniu, 1875; Nr. 41 (str. 465 – 544) w Kwietniu 1876; Nr. 42 (str. 545 – 624) w Lipcu 1876; i Nr. 43 (str. 625 – 704), w Grudniu 1876; Nr. dodatkowy (44), będący uzupełnieniem niniejszego tomu, ukazał się w Czerwcu 1877.
Wraz z owym numerem 44, prenumerat na "Systemat Filozofii Syntetycznej" ustaje, zamierza się bowiem pozostałą część dzieła wydawać tylko tomami. Tom następny ukończonym, jak sądzę, zostanie w roku 1880.
Londyn, Grudzień, 1876.
Część pierwsza.ROZDZIAŁ I. ROZWÓJ NADORGANICZNY.
§ 1. Z pomiędzy trzech, z grubszego odróżnionych, rodzajów ewolucyi, naszkicowanych w Pierwszych Zasadach, przechodzimy teraz do trzeciego. Rodzaj pierwszy, ewolucya nieorganiczna, która w razie jej opracowania, zajęłaby była dwa tomy – jeden o astrogenii, drugi o geogenii, został pominięty, gdyż niepożądanem wydawało się autorowi odraczać wykład ważniejszych zastosowań doktryny dla opracowania zastosowań mniej ważnych, jakkolwiek logicznie poprzedzających tamte. Cztery tomy, idące po Pierwszych Zasadach, miały do czynienia z ewolucyą organiczną: dwa z pomiędzy nich roztrząsały zjawiska fizyczne, spostrzegane przez nas w skupieniach żyjących wszelkich porządków, tak roślinnych, jak i zwierzęcych; w dwóch innych opracowywano owe bardziej specyalne zjawiska, ukazujące się tylko w najwyżej rozwiniętych skupieniach organicznych, a odróżniane przez nas, jako zjawiska duchowe. Obecnie przechodzimy do ostatniego działu, ewolucyi nadorganicznej. Jakkolwiek wyraz ten jest opisowy, i jakkolwiek w Pierwszych Zasadach (§ 111) opatrzyłem go uwagą objaśniającą, to jednak właściwem będzie wyłożyć tu jego znaczenie w sposób bardziej dokładny.
§ 2. Zajmując się faktami, jakie przedstawia pojedyńczy organizm w ciągu swego wzrostu, dojrzałości i upadku, badaliśmy ewolucyę organiczną. Jeśli weźmiemy pod uwagę, jak to uczynić musimy, działania i oddziaływania, zachodzące pomiędzy owym ustrojem, a ustrojami innych rodzajów, do stosunków z któremi popycha go życie, to i wówczas jeszcze nie wyjdziemy po za granice ewolucyi organicznej. Za przekroczenie tych granic nie potrzebujemy tez uważać tego, gdy przyjdziemy do zjawisk, towarzyszących pielęgnowaniu potomstwa, jakkolwiek tutaj widzimy już zaród nowego porządku zjawisk. Uznając fakt, że współdziałanie rodziców zarysowuje przed nami sprawy, należące do klasy, już znajdującej się poza organizmem prostym, oraz uznając, iż niektóre z wytworów rodzicielskiego współdziałania, jak np., gniazda, są jakby zapowiedzią wytworów klasy nadorganicznej, możemy jednak uważać z całą słusznością, że rozwój nadorganiczny rozpoczyna się tam tylko, gdzie powstaje już coś więcej nad połączone usiłowania rodziców. Rzecz jasna, iż niema tu żadnej granicy bezwzględnej. Jeżeli bowiem odbywała się ewolucya, to ta jej forma, którą uważamy tu za nadorganiczną, musiała, drogą nieznacznych przejść, wyłonić się z organicznej. Możemy jednak dość właściwie oznaczyć ją, jako taką, która zawiera w sobie wszystkie sprawy i wytwory, każące domyślać się zkoordynowanych działań wielu osobników. Istnieją rozmaite grupy zjawisk nadorganicznych; niektóre z nich, pomniejsze, można będzie pokrótce zaznaczyć tutaj dla przykładu.
§ 3. Z pomiędzy nich najbardziej pospolitem!, w pewnym względzie najbardziej pouczającemi, są te, jakich dostarczyć mogą owady towarzyskie.
Wiemy wszyscy, że pszczoły i osy tworzą społeczności, w których jednostki i skupienia ich znajdują się względem siebie w stosunku bardzo określonym. Pomiędzy osobniczą organizacyą pszczoły zwyczajne], a organizacyą ula (roju), jako uporządkowanego skupienia osobników, posiadającego prawidłowo urządzone pomieszkanie, trwała istnieje spójnia. Tak samo, jak zarodek osy rozwija się na osobnika doskonałego, tak samo dojrzała królowa – osa, zarodek społeczności os, rozwija się w pewną liczbę osobników, przedstawiającą określony i odpowiedni układ oraz czynności. Na dowód, iż ewolucya tego porządku powstała w taki sam sposób, jak i bardziej proste porządki, można tu dodać, że tak pomiędzy pszczołami, jak i osami, rozmaite rodzaje okazują nam rozmaite jej stopnie. Poczynając od rodzajów o zwyczajach całkiem samotniczych i przechodząc przez takie, których towarzyskość jest słabą, dosięgamy rodzajów, w wielkim już stopniu towarzyskich. Wśród niektórych gatunków mrówek ewolucya posunęła się o wiele dalej – powiadam, wśród gatunków niektórych, gdyż i tu również znajdujemy, że niejednakie gatunki dosięgły niejednakich stadyów rozwoju. Najbardziej posunięte w rozwoju okazują podział pracy, doprowadzony tak daleko, iż rozmaite klasy osobników przystosowane są, pod względem ich budowy, do rozmaitych czynności. Mrówki białe albo termity (należące jednak do innego rzędu owadów) mają nadto samców i samice, żołnierzy i pracowników, w niektórych zaś razach istnieją dwa rodzaje samców i samic, skrzydlatych i bezskrzydłych, które tworzą sześć form odmiennych. U mrówek saibskich (Sauba), obok dwóch rozwiniętych form płciowych, znajdujemy trzy formy, pod względem płciowym nierozwinięte – jedną klasę pracowników wewnętrznych i dwie zewnętrznych. Nakoniec, wśród gatunków niektórych, podział pracy uzupełnia się przez branie do niewoli mrówek innych. Spostrzega się również utrzymywanie owadów obcych, niekiedy w celu zuźytkowywauia ich wydzielin, niekiedy zaś w celach nam nieznanych tak, że, jak zaznacza Sir John Lubbock, niektóre mrówki utrzymują więcej zwierząt domowych, niż człowiek. Co wiece], wśród członków tych społeczności istnieje pewien system porozumiewania się, odpowiadający jakby pierwotnej mowie. Nadto, istnieją kunsztowne sposoby kopania, robienia dróg i budownictwa. W Kongo Tuckey "znalazł istną banza (wioskę) mrowisk, umieszczonych bardziej prawidłowo, niż pomieszkania w osadach tubylców." Nakoniec Schweinfurth powiada, iż potrzeba byłoby całego tomu na opisanie magazynów, komnat, przejść, mostów, zawierających się w pagórku (w mrowisku) termitów.
Ale, jak zaznaczono wyżej, chociaż owady towarzyskie okazują nam rodzaj ewolucyi, o wiele wyższej, niż prosta ewolucya organiczna – chociaż wytwarzane przez nie skupienia rozlicznemi sposoby naśladują agregaty społeczne, to jednak nie są to prawdziwie społeczne agregaty; każdy z nich bowiem jest w rzeczywistości jedną tylko dużą rodziną. Nie są to związki osobników podobnych, nie spokrewnionych ze sobą i mniej więcej równych pod względem zdolności, ale są to raczej związki pomiędzy potomkami jednej matki, trwające niekiedy przez czas jednego pokolenia, niekiedy zaś znacznie dłużej; otóż, z tych społeczności krewnych wylania się możliwość klas, posiadających odmienną budowę, a tem samem odmienne czynności. Zróżniczkowania, ukazujące się w jednej z tych obszernych i złożonych rodzin owadów, pokrewne są raczej tym zróżniczkowaniom, jakie sprowadza różnica płci, nie zaś takim, jakie powstają w społeczeństwach właściwych. Zamiast dwóch rodzajów osobników, pochodzących od tych samych rodziców, istnieje tu kilka rodzajów osobników, pochodzących również od jednej pary rodziców. Nakoniec, zamiast prostego współdziałania dwóch zróżniczkowanych osobników w sprawie wychowania potomstwa, istnieje tu zawiłe współdziałanie kilku zróżniczkowanych klas osobników.
§ 4. Istotne formy zaczątkowe ewolucyi nadorgauicznej ukazują się dopiero wśród niektórych kręgowców wyższych. Pewne ptaki tworzą społeczności, odznaczające się już niejakim stopniem koordynacyi. U gawronów widzimy pewną integracyę, objawiającą się we wspólnem pożyciu tych samych rodzin w ciągu całych pokoleń i w wykluczaniu obcych. Istnieje tu pewna niewyraźna kontrola, pewne uznawanie własności, pewne karanie jej gwałcicieli i wyganianie ich. Jaka taka specyalizacya zajęć ukazuje się w rozstawianiu czat podczas żerowania stada. Zazwyczaj tez widzimy pewne zgodne działanie całej społeczności w wypadkach odlotu i powrotu. Dosięga się tu współdziałania, dającego się porównać z takiem, jakie widzimy wśród małych zbiorowisk najniższych istot Judzkich, nie posiadających jeszcze rządu.
Zwierzęta gromadzkie (stadne) większej części rodzajów już cokolwiek przekraczają granicę prostych związków towarzyskich. Istotnie, w zwierzchnictwie najsilniejszego samca nad stadem widzimy jakiś ślad organizacyi rządzącej. Niejakie współdziałanie w celach zaczepnych okazują nam zwierzęta, polujące zbiorowo, w celach zaś obronnych – zwierzęta, bywające przedmiotem polowań, jak to np. podług Rossa, czynią bawoły północnoamerykańskie, których samce gromadnie strzegą krów w porze cielenia się przed napaścią wilków i niedźwiedzi. Niektóre wszakże ssaki stadne, jak np., bobry, posuwają dość wysoko współdziałania towarzyskie w sprawie budowania pomieszkań. Nakoniec, u wielu czwororękich (primates) stadność łączy się z pewnem podporządkowaniem, pewnem kojarzeniem, pewnemi objawami uczuć społecznych. Spostrzegamy tu posłuszeństwo przywódcom, zjednoczenie wysiłków, widzimy czaty i sygnały, widzimy jakieś wyobrażenie własności i wymianę usług, widzimy adoptowanie sierot; nakoniec, spostrzegamy, iż gromada podąża z pomocą swym członkom, którym grozi jakieś niebezpieczeństwo.
§ 5. Wszystkie te kategorye prawd, dające się rozszerzyć nawet ponad wymagania obecnego celu, przytoczyłem tu dla kilku powodów. Naprzód, wydawało mi się pożytecznem wykazać, iż ponad ewolucyą organiczną w rozmaitych kierunkach usiłuje powstawać ewolucya dalsza. Powtóre, zamiarem mym było dać dość rozlegle wyobrażenie owej ewolucyi nadorganicznej, nie będącej zjawiskiem jednego rodzaju, lecz różnych rodzajów, a to w zależności od charakterów rozmaitych gatunków organizmów, wśród których się ona ukazuje. Nakoniec, pożądanem było dla mnie dać do zrozumienia czytelnikom, iż ewolucya nadorgauiczna najwyższe – go porządku wyłania się z ewolucyi porządku bynajmniej nie wyższego, niż ta, jakiej różnorodne objawy widzimy w świecie zwierzęcym wogóle.
Zrobiwszy to spostrzeżenie, możemy już ograniczyć się do tej tylko formy ewolucyi nadorgauiczuej, która tak dalece przewyższa wszystkie inne zakresem swym, złożonością i ważnością, że czyni je stosunkowo nieznacznemi. Mówię tu o tej formie ewolucyi, jaka objawia się nam we wzroście, budowie, czynnościach i wytworach społeczeństw ludzkich. Teraz przechodzimy właśnie do zjawisk, przez ewolucyę ową objętych, a zgrupowanych tu pod ogólnym nagłówkiem Socyologii.ROZDZIAŁ II. CZYNNIKI ZJAWISK SPOŁECZNYCH.
§ 6. Stan danego ciała nieżyjącego zależy od współdziałania (kooperacyi) jego sił własnych, oraz tych, którym on podlega-, jako przykład służyć tu może kawałek metalu, którego drobiny przybierają stan stały albo płynny, po części odpowiednio do swej przyrody, po części zaś do oddziaływających na nie fal cieplikowych. Podobnie też ma się rzecz z jakąś grupą przedmiotów nieżyjących. Weźmy, np., obalony wóz cegieł, przewróconą taczkę żwiru, albo też wypróżniony przez malca worek z kamykami. Zachowanie się każdego z tych skupień – w pierwszym wypadku, zatrzymanie się cegieł w kształcie stosu o ścianach pionowych, – w drugim, utworzenie się kupy o bokach bardziej pochylonych – w trzecim zaś, rozpryśnięcie się i potoczenie (kamyków) we wszystkich kierunkach – zachowanie się to w każdym wypadku określa się częścią przez własności pojedyńczych członków grupy, częścią zaś przez siłę ciążenia, uderzenia i starcia, jakim podlegają oddzielne jednostki grupy.
Tak samo dzieje się wówczas, kiedy rozdzielne (discret) skupienie składa się z ciał organicznych, np., z członków danego gatunku. Gatunek bowiem zwiększa się lub zmniejsza pod względem liczby, rozszerza lub zacieśnia zakres swego pobytu, przesiedla się lub pozostaje na miejscu, zachowuje dawny rodzaj życia lub przybiera nowy – za sprawą zjednoczonych wpływów swej własnej przyrody wewnętrznej, oraz działań zewnętrznych, organicznych i nieorganicznych.
Tak samo dalej ma się rzecz ze skupieniami ludzi. Czy to będzie społeczeństwo zaczątkowe, czy też rozwinięte, zawsze przed – stawia nam ono zjawiska, które dają się przypisać działaniu przymiotów jednostek, oraz działaniu warunków, w jakich one żyją. Takim więc jest pierwiastkowy podział czynników zjawisk społecznych.
§ 7. Czynniki te dają się podzielić ponownie. W każdym z dwóch działów dotychczasowych znajdują się grupy czynników, wybitnie się od siebie różniących.
Poczynając od czynników zewnętrznych, widzimy, iż zaraz różne ich rodzaje oddziaływają niejednako. Mamy tu naprzód klimat ciepły lub zimny, czyli temperaturę, wilgotny lub suchy, stały lub zmienny. Mamy dalej powierzchnię (gruntu), której większa lub mniejsza część jest do zdobycia, a zaś w mniejszym albo większym stopniu bywa urodzajną, nadto mamy tu zarysy powierzchni, jednostajne (jednopostaciowe) lub wielokształtne. Dalej mamy tu twory roślinne, w jednem miejscu obfitujące liczebnie i pod względem rodzajów, w innem zaś zdradzające braki pod którymkolwiek z tych względów, albo też pod jednym i drugim. Nareszcie, obok flory danej miejscowości, mamy jeszcze jej faunę, która wpływać może rozmaitemi sposoby, nietylko dzięki liczbie swych gatunków i osobników, ale także dzięki stosunkowi gatunków pożytecznych do szkodliwych. Od tych grup warunków organicznych i nieorganicznych, cechujących otoczenie, zależy pierwiastkowa możność ewolucyi społecznej.
Zwracając się do czynników wewnętrznych, mamy zauważyć naprzód, iż osobnik ludzki, rozważany jako jednostka społeczna, przedstawia pewne cechy fizyczne, jak np. pewien stopień siły, działalności, wytrzymałości, które wpływają na wzrost i budowę społeczeństwa. W każdym tez wypadku odznacza się on pewnemi cechami emocyonalnemi, które dopomagają, krępują lub zmieniają działalność społeczeństwa i jego rozwój. Nadto, stopień inteligencyi i właściwe mu skłonności umysłowe stają się również przyczynowymi współczynnikami społecznego spokoju lub zmiany społecznej.
Gdy takiemi są grupy czynników pierwiastkowych, zobaczmy teraz, jakie są grupy czynników wtórnych albo pochodnych, wprowadzanych w grę przez samą ewolucyę społeczną.
§ 8. Naprzód naznaczyć tu można stopniowe, tak organiczne jak nieorganiczne, zmiany otoczenia, jakich dokonywają społeczeństwa. Pomiędzy niemi znajdują się, np. zmiany klimatu, spowodywane przez drenowanie lub karczowanie danej miejscowości. Zmiany takie mogą sprzyjać wzrostowi społeczeństwa, jak np. gdy okolica zbyt dżdżysta stanie się mniej dżdżystą przez wycięcie lasów; albo gdy z okolicy wilgotnej uczynimy miejscowość zdrowszą i żyzną przez usunięcie wody (1), albo też mogą zmiany owe być szkodliwemi, jak np. wówczas, gdy przez wycięcie lasów miejscowość już przedtem sucha stanie się niepłodną: jako dowód przytoczyć tu można siedlisko dawnej cywilizacyi semickiej, a, w stopniu mniejszym Hiszpanie.
Dalej, mamy tu zmiany, zależne od rodzajów i ilości roślin, zajmujących daną przestrzeń. Zmiany te są trojakie. Naprzód wzmaga się uprawa roślin, sprzyjających rozwojowi społecznemu, i zastąpienie takich, co mu nie sprzyjają; odbywa się stopniowe wytwarzanie lepszych odmian tych roślin, sprowadzające z czasem wielkie ich zboczenia od typów pierwotnych. Wreszcie niekiedy wprowadza się rośliny nowe.
Jednocześnie też pod działaniem postępu społecznego, odbywają się pokrewne zmiany w faunie danej okolicy. Mamy tu zmniejszenie lub wyplenienie jednego albo kilku gatunków szkodliwych, karmienie gatunków pożytecznych, wpływające dwojako, gdyż zwiększa ich liczbę i czyni bardziej pożytecznemi dla społeczeństwa ich odmiany. Nadto, spotykamy też naturalizowanie gatunków pożądanych, przywiezionych z zewnątrz.
Potrzeba się tylko zastanowić, jak niezmierne przeciwieństwo istnieje pomiędzy lasem, pełnym wilków, lub bagnistem oparzeliskiem, zaludnionem przez dzikie ptactwo, a ukazującemi się później natem samem miejscu łanami zboża albo łąkami, aby przypomnieć sobie, że organiczne i nieorganiczne otoczenie spółeczeństwa, w ciągu jego postępu podlega nieustannym przeobrażeniom i że przeobrażenia te stają się ważnym czynnikiem wtórnym społecznej ewolucyi.
§ 9. Innym czynnikiem wtórnym jest zwiększanie się objętości społecznego agregatu, zwiększanie się, któremu powszechnie towarzyszy wzrost gęstości zaludnienia. Obok zmian społecznych, do- – (1) Godnem uwagi jest, iż drenowanie potęguje to, co przenośnie można byłoby nazwać oddychaniem ziemi, i że od tego oddychania zależy życie roślin lądowych, a więc i zwierząt i ludzi. Wszelka zmiana atmosferycznego ciśnienia wtłacza lub wyciąga cząsteczki powietrza ze wszystkich szczelin gruntu. Głębokość, jakiej dosięga owo nieregularne wdychanie i wydychanie, wzrasta przez usunięcie wody z gruntu, gdyż szczeliny, napełnione wodą, nie mogą napełniać się powietrzem. Dla tego też owe rozkłady chemiczne, odbywające się pod wpływem powietrza, które się odnawia z każdem wzniesieniem się lub spadkiem barometru, dosięgaią pod wpływem drenowania większej głębokości, a w ten sposób życie roślin, zależne od takich rozkładów, staje się łatwiejszem.
konywanych na innej drodze, istnieją zmiany, odbywające się pod wpływem samego wzrostu. Masa (jednostek) jest zarazem warunkiem i wynikiem organizacyi. Jasnem jest, że różnorodność budowy możliwą się staje tylko dzięki mnogości jednostek. Podział pracy nie może posunąć się daleko tam, gdzie niewielu jest ludzi, coby się nią dzielili. Współdziałania złożone, w zakresie rządu i przemysłu niemożliwe są, gdy ludność nie jest dość wielką, aby dostarczyć mogła działaczy rozmaitych rodzajów i stopni. Nakoniec wiele wyższych form działalności, tak zaborczej, jak też i pokojowej, możliwemi są do wykonania tylko dzięki owej potędze jaką dają ludziom masy wielkie.
Tak więc, jednym z czynników pochodnych, będących, tak jak inne, zarazem przyczyną i następstwem społecznego postępu, jest rozrost społeczeństwa. Inne czynniki współdziałają mu; to zaś przyczynia się do wywołania zmian dalszych.
§ 10. Pomiędzy czynnikami pochodnemi zaznaczyć dalej możemy wzajemny wpływ społeczeństwa na jednostki i jednostek na społeczeństwo – wpływ całości na części, oraz części na całość.
Jak tylko utrwali się pewne skojarzenie ludzi, natychmiast pomiędzy społecznością i każdym z jej członków rozpoczynają się działania i oddziaływania, zmieniające przyrodę jednej i drugich. Kontrola całości nad jej jednostkami dąży zawsze do ukształtowania ich działań, uczuć i wyobrażeń, odpowiednio do wymagań społecznych, działania zaś te, uczucia i wyobrażenia, zmieniwszy się pod wpływem zmienionych okoliczności, dążą znów do ponownego, odpowiednio ich duchowi, ukształtowania społeczeństw.
Oprócz więc pierwiastkowej przyrody jednostek i wytworzonego przez nią społeczeństwa, musimy brać jeszcze w rachubę ich przyrodę napływową (induced). Niekiedy oddziaływania wzajemne stają się tu potężną przyczyną przeobrażeń w obu tych sferach.
§ 11. Pozostaje tu zaznaczyć jeszcze jeden czynnik pochodny niezmiernej wagi. Mam na myśli wpływ otoczenia nadorganicznego – działanie i oddziaływanie pomiędzy danem społeczeństwem a społeczeństwami sąsiedniemu
Gdy marny przed sobą zaledwie małe, koczujące i niezorganizowane hordy, wówczas starcia się jednej z nich z drugą nie wywołują w ich układzie żadnych zmian stałych. Ale gdy w hordach tych powstanie już określone przywództwo, do wywołania którego dążą częste starcia, nadewszystko zaś, gdy starcia, zakończą się podbiciem jednej z hord przez drugą, wówczas ukazują się zaczątki organizacyi politycznej; tak samo, jak na początku, tak i później, wzajemne te wojny społeczeństw pociągają za sobą bardzo ważne skutki, rozwijając urządzenia społeczne, albo raczej niektóre z nich. Tutaj bowiem przelotnie wskazać mogę na pewną prawdę, którą później trzeba będzie rozwinąć w zupełności, że, podczas gdy organizacya przemysłowa danego społeczeństwa warunkuje się jego otoczeniem organicznem i nieorganicznem, organizacya rządowa określa się głównie jego otoczeniem nadorganicznem – t… j… oddziaływaniem owych społeczeństw sąsiednich, z któremi dane społeczeństwo toczy walkę o byt.
§ 12. W grupie czynników pochodnych pozostaje jeszcze jeden, którego potęga nie może być chyba przecenioną. Myślę tu o nagromadzaniu się owych wytworów nadorganicznych, odróżnianych przez nas zazwyczaj, jako sztuczne, ale będących ze stanowiska filozofii, niemniej przyrodzonemi od wszystkich innych wytworów ewolucyi. Wytwory te do kilku należą porządków.
Naprzód idą owe narzędzia materyalne – od niezgrabnie łupanego krzemienia, aż do złożonej machiny automatycznej jakiejś fabryki parowej; od łodzi żaglowej aż do 80 tonnowych statków, od lepianki z chróstu i trawy – do miast wraz z ich pałacami i świątyniami. Dalej mamy tu mowę, zdolną zrazu jedynie do posługiwania się gestami w udzielaniu wyobrażeń prostych, ale nabywającą później zdolności ścisłego wyrażania zawiłych pojęć. Lub znowu, przechodząc od tego stadyum, na którem mowa przesyła jednej lub niewielu osobom myśl jedynie za pomocą dźwięków, zbliżamy się dalej do pisma, malowniczego, do druku naszych drukarń parowych, przy czem zwiększa się nieograniczenie liczba porozumiewających się osób – w obszernych piśmiennictwach udostępnia się, w rozmaitych miejscach i czasach, pojęcia i uczucia niezliczonej ilości ludzi. Współrzędnie też odbywa się rozwój wiedzy, zakończony powstaniem nauki. Liczenie na palcach rozrasta się w daleko sięgającą naukę matematyki; spostrzeganie zmian księżyca prowadzi z czasem do teoryi układu słonecznego; wreszcie kolejno powstają nauki, których pierwiastkowo nie można było wykryć nawet w zarodku. Tymczasem nieliczne zrazu i proste obyczaje, mnożąc się, stając się bardziej określonemi i utrwalając, dają początek systematów! praw. Przesądy pierwotne stają się źródłem mitologii, teologii i kosmogonii. Mniemanie powszechne, wcielające się w wierzeniach religijnych, wciela się nadto w kodeksach ceremonii i postępowania, oraz w utrwalonych uczuciach społecznych. Nakoniec powoli rozwijają się również wytwory, zwane przez nas estetycznemi, które same przez się tworzą grupę wysoce złożoną. Od naszyjników z ości rybich dochodzimy do kunsztownych, jaskrawych i nieskończenie urozmaiconych strojów; z niezgodnych śpiewów wojennych wyłania się symfonia i opera. Lepianki rozrastają się we wspaniałe świątynie; na miejscu jaskiń, upstrzonych pierwotnemi znakami, powstają z czasem galerye malarstwa; w końcu opowiadanie o czynach wodza, zabarwione mimiką, daje początek epopei, dramatowi, liryce oraz całej rozległej masie utworów poetyckich, powieści, biografii, historyi.
Te rozmaite porządki wytworów nadorganicznych, z których każdy, rozwijając się w sobie, wytwarza nowe rodzaje i gatunki i rozrasta się w całość bardziej rozległą, z których każdy, działając na inne, podlega ich oddziaływaniu, stanowią niezmiernie obszerny, zawiły i potężny splot wpływów. W ciągu ewolucyi społecznej zmieniają one wiecznie tak jednostki, jak i społeczeństwo, a jednocześnie same podlegała ich wpływowi. Tworzą one stopniowo to, co możemy uważać, bądź jako nieżyjącą część samego spółeczeństwa, bądź też inaczej, jako otoczenie wtórne, które niekiedy staje się ważniejszem od pierwiastkowego – tak dalece ważniejszem, iż umożliwia ono wysokie życie społeczne w takich organicznych i nieorganicznych warunkach, jakie pierwiastkowo byłyby życie to zatamowały.
§ 13. Takim jest szkic owych czynników. Przedstawiając je nawet w ich postaci najbardziej ogólnej, widzimy, iż połączenie ich jest już sprawą wielce złożoną.
Uznając prawdę pierwiastkową, iż zjawiska społeczne zależą w części od przyrody jednostek, po części zaś od sił, jakim one podlegają, widzimy, iż dwie te, zasadniczo odrębne grupy czynników, wśród jakich rozpoczyna się życie społeczne, w miarę posuwania się zmian społecznych, dają początek grupom innym. Pierwotne wpływy otoczenia, organiczne i nieorganiczne, zrazu prawie zupełnie nie dające się zmieniać, ulegają zmianom coraz bardziej pod działaniem rozwijającego się społeczeństwa. Prosty wzrost zaludnienia wprowadza w grę nowe przyczyny przeobrażeń, których waga zwiększa się coraz bardziej. Wzajemne wpływy społeczeństwa na jego jednostki i jednostek na społeczeństwo działają nieustannie wespół, tworząc nowe pierwiastki. Wraz ze wzrostem liczebności i rozwojem budowy społeczeństw, wywołują one w sobie głębokie przeobrażenia, bądź za sprawą swych walk wzajemnych, bądź też dzięki stosunkom przemysłowym. Nakoniec, wiecznie się nagromadzające i coraz bardziej zawiłe wytwory nadorganiczne, tak materyalne, jak i duchowe, stanowią dalszą grupę czynników, które stają się coraz bardziej wpływowemi przyczynami zmian. W ten sposób, jakkolwiek zawiłemi są już czynniki owe od początku, każdy krok w ich rozwoju potęguje ową zawiłość, przez dodanie nowych czynników, które również stają się jednocześnie bardziej złożonemi i potężnemi.
Przejrzawszy jednak tutaj czynniki wszelkich porządków, tak pierwotne jak i pochodne, musimy na teraz zrzec się roztrząsania czynników pochodnych, oddając się wyłącznie lub prawie wyłącznie czynnikom pierwotnym. Musimy, o ile możności, rozpatrywane tu, dane socyologii ograniczyć do owych danych pierwotnych, wspólnych zjawiskom społecznym w ogólności i łatwiej dających się odróżnić w społeczeństwach najprostszych. Stosownie do ogólnego a dokonanego na wstępie, podziału przyczyn współdzielczych na zewnętrzne i wewnętrzne, rozważymy naprzód przyczyny zewnętrzne.ROZDZIAŁ IV. PIERWOTNE CZYNNIKI WEWNĘTRZNE.
§ 22. Zarówno dokładna znajomość pierwotnych czynników wewnętrznych, jak i pierwotnych zewnętrznych czynników, każe przypuszczać o wiele większą znajomość przeszłości, niż ta, jaka jest dostępną dla nas. Z jednej strony na podstawie kości ludzkich oraz przedmiotów, zdradzających działania ludzi i znajdywanych w pokładach nowożytnych, oraz w osadach jaskiniowych, z okresów odległych sięgających czasu, w którym zachodziły wielkie zmiany w klimacie i układzie lądów i mórz, – musimy wnosić, iż siedziby plemion wiecznie podlegały przeobrażeniom, chociaż o przyrodzie owych przeobrażeń niejasne tylko możemy mieć domysły. Z drugiej strony, zmiany, zachodzące w siedliskach plemion, każą przypuszczać w nich samych zmiany przystosowywania się, tak pod względem budowy, jak i czynności, o których jednak niewiele więcej wiedzieć możemy nad to, że się zdarzały.
Tak ułamkowe dowody, jak te, które posiadamy, nie dają nam dostatecznej rękojmi prawdziwości wniosków, dotyczących stopnia i rodzaju różnicy pomiędzy ludzmi z odległej przeszłości i ludźmi dzisiejszymi. Istnieją, co prawda, szczątki, które, osobno wzięte, wskazują na niższość typu ras naszych przodków. Czaszka neandertalska i inne, podobne jej, ze swemi olbrzymiemi łukami nadocznemi, o cechach tak małpich, należą do liczby owych dowodów. Istnieje również inna czaszka, niedawno znaleziona przez Mr. Gillmana w pagórku nad rzeką Detroit, w Miczyganie i opisana przezeń, jako bardzo podobna do czaszki szympanza, a to z szerokości płaszczyzn, do których przyczepiają się mięśnie skroniowe. Ale, ponieważ znaleziono ją wraz z innemi, które niczem nie zwracały uwagi, ponieważ nadto o takich czaszkach, jak neandertalska, nie dowiedziono aby pochodziły z czasów o wiele dawniejszych, niż inne, tylko nieznacznie zbaczające od form pospolitych – przeto nie można tu wyciągać żadnych wniosków stanowczych. Podobne też, lecz może bardziej pozytywne wywody możliwemi są odnośnie do owego szczególnego spłaszczenia goleni u niektórych ras starożytnych, jakie wyraża się w naukowym terminie "platyknetniczny." Szczególna ta cecha, zauważona naprzód przez prof. Buska i doktora Falconera, jako odznaczająca ludzi, których kości pozostały w jaskiniach gibraltarskich – rychło potem odkrytą też zostaią przez prof. Broca wśród szczątków ludzi jaskiniowych we Francyi i na nowo spostrzeżoną była przez Mr. Buska na szczątkach, pochodzących z jaskiń Denhghshire'u, zaś jeszcze później Mr. Gillman wykazał, iż spłaszczenie to stanowi cechę ogólną goleni, znajdywanych wraz z najpierwotniejszemi narzędziami kamiennemi w pagórkach nad rzeką St.-Claire w Miczyganie. Ponieważ cecha ta nie odznacza, o ile wiadomo, jakiejkolwiek z pomiędzy ras żyjących, gdy tymczasem właściwą była rasom z miejscowości tak od siebie odległych, jak: Gibraltar, Francya, Walija, Ameryka Północna, musimy przeto wywnioskować, iż wyróżniała ona jakąś szeroko rozsiedloną rasę starożytną od tych, co pozostały przy życiu.
Jak się zdaje, fakty znane dotychczas upoważniają do dwóch tylko wniosków. Naprzód, iż w epokach odległych, tak samo jak dzisiaj, odmiany ludzi odróżniały się rozmaitemi i dość wybitnemi cechami budowy kośćca, a prawdopodobnie też i innemi cechami. Powtóre, że pewne cechy zwierzęcości i niższości, okazywane przez niektóre z tych odmian dawnych, albo znikły, albo też ukazują się dzisiaj tylko jako zboczenia niezwykłe.
§ 23. Tak tedy, pojmując pierwotne czynniki wewnętrzne w tem ich rozległem znaczeniu, ogarniająceni sobą rysy człowieka przedhistorycznego, niewielką zyskujemy pomoc. Jednakże, dzięki poszukiwaniom geologów i archeologów, śmiało możemy wyprowadzić ten ważny wniosek ogólny, że w ciągu tak dawno minionego okresu, jak ten, co upłynął od zarania dziejów – odbywały się ciągłe różniczkowania ras, ciągłe pokonywanie mniej silnych lub mniej przystosowanych przez bardziej potężne albo więcej przystosowane, ciągłe rugowanie odmian niższych ku siedzibom dla nich niepożądanym; niekiedy zaś – wyplenianie tych niższych odmian.
Teraz więc, mając w pamięci to niejasne pojmowanie człowieka pierwotnego i jego dziejów, musimy zadowolnię się, gdy nadamy mu określoność, na jaką nas stać – a to przez zbadanie takich ras istniejących, jakie o ile wnosić wolno z ich cech widomych, oraz narzędzi (sprzętów), najbliższemi są człowieka pierwotnego. Lepiej będzie, gdy, zamiast roztrząsać wszystkie klasy odnośnych cech w jednym rozdziale – ugrupujemy je w trzech rozdziałach. Rozpatrzymy naprzód stronę fizyczną, potem uczuciową, na końcu zaś umysłową.