Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zasady socyjologii. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zasady socyjologii. Tom 2 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 526 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CZEM JEST SPO­ŁE­CZEŃ­STWO?

§ 212. Py­ta­nie to po­trze­ba za­dać so­bie i roz­strzy­gnąć na wstę­pie. Do­pó­ki nie upew­ni­my się, czy na­le­ży – albo też nie – uwa­żać spo­łe­czeń­stwo za pew­ną, ist­ność, oraz do­pó­ki nie upew­ni­my się, czy uwa­ża­na w ten spo­sób, ist­ność owa za­li­czo­ną, ma być do ist­no­ści, bez­względ­nie nie­po­dob­nych wszyst­kim in­nym, czy też jest ona po­dob­ny do nie­któ­rych – do­pó­ty nie­ja­sną bę­dzie kon­cep­cy­ja przed­mio­tu na­szych po­szu­ki­wań obec­nych.

Moż­na­by po­wie­dzieć, że spo­łe­czeń­stwo jest tyl­ko zbio­ro­wą na­zwą pew­nej licz­by osob­ni­ków. Prze­no­sząc spór no­mi­na­li­zmu z re­ali­zmem do tej sfe­ry zja­wisk, no­mi­na­li­sta po­wie­dzieć może, iż, tak samo jak ist­nie­ją je­dy­nie człon­ko­wie da­ne­go ga­tun­ku, pod­czas gdy sam ga­tu­nek, wzię­ty w od­osob­nie­niu od nich, nie po­sia­da bytu wła­sne­go – tak samo też ist­nie­ją tyl­ko jed­nost­ki spo­łecz­ne, zaś spo­łe­czeń­stwo samo po­sia­da je­dy­nie byt no­mi­nal­ny. Przy­ta­cza­jąc np. zgro­ma­dze­nie słu­cha­czy na od­czy­cie jako wzór ta­kie­go sku­pie­nia, któ­re, roz­szedł­szy się po pre­lek­cye, świad­czy przez to o so­bie, iż nie było ja­kimś przed­mio­tem, lecz tyl­ko pew­nym ukła­dem osób – może on utrzy­my­wać, że to samo sto­su­je się rów­nież do zbio­ro­wi­ska oby­wa­te­li, two­rzą­cych ja­kiś na­ród.

Ale, nie spie­ra­jąc się o dal­szy prze­bieg tego do­wo­dze­nia, moż­na za­prze­czyć słusz­no­ści po­wyż­sze­go przy­kła­du. Układ osob­ni­ków – cza­so­wy w jed­nym wy­pad­ku – jest sta­łym ukła­dem w wy­pad­ku dru­gim; tym­cza­sem, wła­śnie sta­łość sto­sun­ków po­mię­dzy czę­ścia­mi skla­do­we­mi sta­no­wi in­dy­wi­du­al­ność ca­ło­ści w od­róż­nie­niu od in­dy­wi­du­al­no­ści jej czę­ści. Dana masa, roz­bi­ta na ka­wał­ki prze­sta­je być przed­mio­tem, gdy, prze­ciw­nie, ka­mie­nie, ce­gły, drze­wo od­dzie­lo­ne od sie­bie uprzed­nio, po­czy­na­ją two­rzyć przed­miot, gdy się je ze­spo­li sta­le.

Tak więc, słusz­nie uwa­żać mo­że­my spo­łe­czeń­stwo za pew­ną isto­tę, jak­kol­wiek bo­wiem skła­da się ono z jed­no­stek nie­spo­jo­nych to jed­nak pew­nej spój­no­ści ich sku­pie­nia do­my­ślać się każe ogól­na trwa­łość ich ukła­dów na zaj­mo­wa­nej przez nie prze­strze­ni. Ja­koż ta wła­śnie ce­cha ro­dzi w nas ideę spo­łe­czeń­stwa. Nie na­da­jąc bo­wiem tego mia­na owym wiecz­nie zmien­nym zbio­ro­wi­skom, ja­kie two­rzą lu­dzie pier­wot­ni, sto­su­je­my je wy­łącz­nie tam, gdzie ży­cie osia­dłe spo­wo­do­wa­ło już pew­ną sta­łość ukła­du czę­ści.

§ 213. Ale, je­śli uzna­my spo­łe­czeń­stwo za przed­miot re­al­ny, to za­cho­dzi py­ta­nie, do ja­kie­go ro­dza­ju przed­mio­tów bę­dzie­my mu­sie­li je za­li­czyć? Jest ono, jak się zda­je, cał­kiem nie­po­dob­ne do wszel­kich in­nych przed­mio­tów, z ja­ki­mi za­zna­ja­mia­ją nas na­sze zmy­sły. Ja­kiem­kol­wiek zresz­tą by­ło­by po­do­bień­stwo jego do przed­mio­tów in­nych, nie jest ono oczy­wi­stem dla na­sze­go po­strze­ga­nia, lecz daje się je­dy­nie wy­kryć ro­zu­mo­wi. Je­że­li sta­łość sto­sun­ków po­mię­dzy jego czę­ścia­mi czy­ni zeń isto­tę, to po­wsta­je py­ta­nie, czy owe sto­sun­ki sta­łe nie są… po­dob­ne­mi do sta­łych sto­sun­ków po­mię­dzy czę­ścia­mi ist­no­ści in­nych? Je­dy­nem, da­ją­cem się poj­mo­wać po­do­bień­stwem po­mię­dzy spo­łecz­no­ścią a czem­kol­wiek­bądź in­nem – musi być po­do­bień­stwo, wy­ni­kłe z rów­no­le­gło­ści za­sad w upo­rząd­ko­wa­niu (ar­rau­ge­ment) skład­ni­ków.

Ist­nie­ją dwie wiel­kie kla­sy sku­pień (agre­ga­tów) – z ja­kie­mi moż­na po­rów­ny­wać sku­pie­nie spo­łecz­ne: są to sku­pie­nia nie­orga­nicz­ne i or­ga­nicz­ne. Czy wła­sno­ści spo­łe­czeń­stwa w ja­ki­kol­wiek spo­sób po­dob­ne­mi są do wła­sno­ści ciał nie­ży­ją­cych? Czy też po­dob­ne są one w ja­ki­kol­wiek spo­sób do przy­mio­tów ciał oży­wio­nych? Czy­li wresz­cie są one cał­kiem od­mien­ne tak od jed­nych, jak i od dru­gich?

Po­trze­ba tyl­ko za­dać so­bie pierw­sze z po­wyż­szych trzech py­tań, aby za­raz od­po­wie­dzieć na nie prze­czą­co. Ca­łość, któ­rej czę­ści są oży­wio­ne, nie może z cech swo­ich ogól­nych po­dob­ną być do ca­ło­ści o czę­ściach nie­ży­ją­cych. Na dru­gie py­ta­nie od­po­wie­dzieć moż­na twier­dzą­co – jak­kol­wiek nie tak pręd­ko, jak na py­ta­nie pierw­sze. Obec­nie roz­wa­ży­my też po­wo­dy, znie­wa­la­ją­ce nas do twier­dze­nia, że sta­łe sto­sun­ki po­mię­dzy czę­ścia­mi spo­łe­czeń­stwa po­dob­ne są do sta­łych sto­sun­ków po­mię­dzy czę­ścia­mi cia­ła ży­ją­ce­go.

* * *SPO­ŁE­CZEŃ­STWO, JAKO OR­GA­NIZM.

§ 214. Kie­dy mó­wi­my, że wzra­sta­nie wspól­ne jest sku­pie­niom spo­łecz­nym oraz or­ga­nicz­nym, to przez to nie wy­klu­cza­my cał­ko­wi­cie wspól­no­ści ich ze sku­pie­nia­mi nie­orga­nicz­ne­mu Nie­któ­re z tych ostat­nich, jak np. krysz­ta­ły, ro­sną w spo­sób wie­lo­licz­ny, wszyst­kie zaś-po­dług hy­po­te­zy ewo­lu­cyj­nej-po­wsta­ły w ta­kim lub in­nym cza­sie za spra­wą in­te­gra­cyi. Nie­mniej wszak­że, tak cia­ła ży­ją­ce jak i spo­łe­czeń­stwa, w ze­sta­wie­niu ich z przed­mio­ta­mi, no­szą­ce­mi na­zwę nie­ży­ją­cych, oka­zu­ją tak wy­bit­ne zwięk­sza­nie się masy, iż pro­ces ten mo­że­my śmia­ło uwa­żać za ce­chę cha­rak­te­ry­stycz­ną oboj­ga. Wie­le or­ga­ni­zmów ro­śnie przez całe swe ży­cie; inne ro­sną w cią­gu znacz­nej czę­ści ży­wo­ta. Wzrost spo­łecz­ny od­by­wa się zwy­kle bądź do cza­su roz­dzie­le­nia się spo­łe­czeń­stwa, bądź też do cza­su jego za­gła­dy.

Tu­taj więc, mamy pierw­szą ce­chę, spo­krew­nia­ją­cą spo­łe­czeń­stwa ze świa­tem or­ga­nicz­nym, a od­róż­nia­ją­cą je za­sad­ni­czo od świa­ta nie­orga­nicz­ne­go.

§ 215. Po­dob­nie też, ce­chą zna­nien­ną za­rów­no ciał spo­łecz­nych, jak i cia­ła ży­ją­ce­go jest i to jesz­cze, że-wraz z po­więk­sza­niem się ich ob­ję­to­ści-po­więk­sza się rów­nież zło­żo­ność ich bu­do­wy. Zwie­rzę niż­sze po­dob­nie jak i za­ro­dek zwie­rzę­cia wyż­sze­go, po­sia­da mało czę­ści od­ręb­nych; ale w mia­rę na­by­wa­nia więk­szej masy-czę­ści jego mno­żą się i róż­nicz­ku­ją. Tak samo ma się rzecz ze spo­łe­czeń­stwem. Zra­zu róż­ni­ce po­mię­dzy jego gru­pa­mi jed­no­stek nie od­zna­cza­ją się ani li­czeb­no­ścią ani stop­niem; ale w mia­rę zwięk­sza­nia lud­no­ści-dzia­ły jej i pod­dzia­ły sta­ją się licz­niej­sze i bar­dziej sta­now­cze. Da­lej – w or­ga­ni­zmie spo­łecz­nym, tak samo jak i w ustro­ju osob­ni­czym, zróż­nicz­ko­wa­nia usta­ją, do­pie­ro po ta­kiem już wy­koń­cze­niu typu, ja­kie ozna­cza doj­rza­łość, a po­prze­dza roz­kład.

Jak­kol­wiek w sku­pie­niach nie­orga­nicz­nych, jak np. w ca­łym ukła­dzie sło­necz­nym i w każ­dem z jego ogniw, zróż­nicz­ko­wa­niom bu­do­wy to­wa­rzy­szy in­te­gra­cy­ja, to jed­nak są one o tyle po­wol­ne i pro­ste, iż mo­że­my nie zwra­cać na nie uwa­gi. Po­mna­ża­nie się czę­ści od­mien­nych za­rów­no w cia­łach pań­stwo­wych jak i w cia­łach ży­ją­cych jest tak znacz­ne, iż sta­no­wi ono inną… ich ce­chę, za­sad­ni­czo od­róż­nia­ją­cą, je od ciał nie­orga­nicz­nych.

§ 216. Ową… wspól­ność cech oce­ni­my do­kład­niej, gdy spo­strze­że­my, że po­stę­po­we­mu róż­nicz­ko­wa­niu się bu­do­wy, to­wa­rzy­szy po­stę­po­we róż­nicz­ko­wa­nie się czyn­no­ści (funk­cyj).

Pier­wiast­ko­we, wtór­ne i trze­cio­rzęd­ne po­dzia­ły, uka­zu­ją­ce się w cią­gu roz­wo­ju zwie­rzę­cia, nie bez po­wo­du na­da­ją czę­ściom jego mniej­szą lub więk­szy od­mien­ność. Obok uroz­ma­ica­nia się ich kształ­tów i skła­du spo­strze­ga­my uroz­ma­ica­nie się wy­ko­ny­wa­nych przez nie czyn­no­ści: wy­ra­sta­ją, one na od­mien­ne na­rzą­dy, peł­nią­ce po­win­ność od­mien­ną. Układ od­żyw­czy, bio­rąc na się cał­ko­wi­tą czyn­ność po­chła­nia­nia po­kar­mu, stop­nio­wo róż­nicz­ku­je się na czę­ści róż­ne, z któ­rych każ­da peł­ni pew­ną, czyn­ność szcze­gól­ną, two­rzą­cą część czyn­no­ści ogól­nej. Koń­czy­na np., bę­dą­ca na­rzę­dziem miej­sco­zmien­no­ści lub chwy­ta­nia, zy­sku­je nowe dzia­ły i pod­dzia­ły, któ­re w ca­ło­kształ­cie da­nej po­win­no­ści wy­ko­ny­wa­ją obo­wiąz­ki głów­ne, albo po­moc­ni­cze. Tak samo dzie­je się z czę­ścia­mi, na ja­kie dzie­li się spo­łe­czeń­stwo. Kie­dy po­wsta­je kla­sa pa­nu­ją­ca – to nie­tyl­ko sta­je się ona nie­po­dob­ną do in­nych, ale nad­to ma nad nie­mi nad­zór; kie­dy zaś roz­pa­da się ona na czę­ści mniej i wię­cej pa­nu­ją­ce, to od­po­wied­nio roz­pa­da­ją się rów­nież od­ręb­ne czę­ści cał­ko­wi­tej spra­wy nad­zo­ru. To samo sto­su­je się też do klas, któ­rych czyn­no­ści są przed­mio­tem owej kon­tro­li: roz­ma­ite gru­py, na ja­kie roz­pa­da­ją się one, od­da­ne też są, za­ję­ciom roz­ma­itym – przy­czem we­wnątrz każ­dej z nich uka­zu­ją, się po­mniej­sze zróż­nicz­ko­wa­nia czę­ści, oraz od­po­wied­nie róż­ni­ce speł­nia­nych obo­wiąz­ków.

Tu­taj też wi­dzi­my już wy­raź­niej, w jaki spo­sób po­rów­ny­wa­ne przez nas dwie te kla­sy przed­mio­tów wy­róż­nia­ją się od przed­mio­tów klas in­nych: ta­kim bo­wiem róż­ni­com bu­do­wy, ja­kie po­wo­li po­wsta­ją w sku­pie­niach nie­orga­nicz­nych, nie to­wa­rzy­szy to, co śmia­ło mo­że­my na­zwać róż­ni­ca­mi czyn­no­ści.

§ 217. Zwra­ca­jąc się te­raz do naj­bliż­szej a naj­bar­dziej zna­mien­nej z po­mię­dzy cech wspól­nych, do­strze­że­my, dla­cze­go owe nie – po­dob­ne czyn­no­ści nie­po­dob­nych czę­ści w cia­łach po­li­tycz­nych i w cia­łach ży­ją­cych mo­że­my słusz­nie uwa­żać jako funk­cy­je, gdy tym­cza­sem nie mo­że­my za­pa­try­wać się w ten sam spo­sób na nie­po­dob­ne czyn­no­ści nie­po­dob­nych czę­ści cia­ła nie­orga­nicz­ne­go.

Ewo­lu­cy­ja – tak w jed­nych jak w dru­gich ( spo­łe­czeń­stwach i or­ga­ni­zmach) – nie­tyl­ko usta­na­wia pew­ne róż­ni­ce, ale nad­to róż­ni­ce owe w pe­wien spo­sób sprzę­ga – tak, iż każ­da z nich umoż­li­wia ist­nie­nie in­nych; tym­cza­sem czę­ści sku­pie­nia nie­orga­nicz­ne­go tak są usto­sun­ko­wa­ne, iż jed­na ja­kaś z po­mię­dzy nich zmie­nić się może znacz­nie, nie po­cią­ga­jąc przez to zmia­ny in­nych. In­a­czej dzie­je się z czę­ścia­mi sku­pie­nia or­ga­nicz­ne­go lub spo­łecz­ne­go. W każ­dem z nich zmia­ny okre­śla­ją się wza­jem i zmie­nio­ne czyn­no­ści czę­ści wza­jem­nie od sie­bie za­le­żą. Nad­to, w oboj­gu wza­jem­ność ta wzma­ga się w mia­rę po­stę­pów ewo­lu­cyi. Zwie­rzę typu naj­niż­sze­go całe jest żo­łąd­kiem, po­wierzch­nią od­de­cho­wą i koń­czy­ną (limb). Roz­wi­nię­cie się tego typu na taki, w któ­rym spo­strze­ga­my już do­dat­ki, słu­żą­ce do po­ru­sza­nia się oraz za­trzy­my­wa­nia po­kar­mów, moż­li­wem się sta­je do­pie­ro wów­czas, gdy do­dat­ki owe, utra­ciw­szy zdol­ność bez­po­śred­nie­go po­chła­nia­nia po­kar­mu z ciał ota­cza­ją­cych, otrzy­ma­ją za­pa­sy żyw­no­ści od tych czę­ści ustro­ju, co za­trzy­ma­ły w so­bie zdol­ność po­chła­nia­nia. Po­wierzch­nia, od­de­cho­wa, do któ­rej do­wo­żo­ne­mi będą, krą­żą­ce pły­ny w celu od­świe­że­nia ich, może się wy­two­rzyć tyl­ko pod ta­kim wa­run­kiem, że, gdy jed­no­cze­śnie utra­ci zdol­ność za­opa­try­wa­nia się w ma­te­ry­ja­ły, nie­zbęd­ne do we­to­wa­nia szkód i do wzro­stu, to pra­cę tę wy­ko­ny­wać dla niej bę­dzie nowo-roz­wi­nię­ty przy­rząd, przy­no­szą­cy wła­śnie ta­kie ma­te­ry­ja­ły. Po­dob­nie też dzie­je się w spo­łe­czeń­stwie. To co na­zy­wa­my cał­kiem wła­ści­wie jego or­ga­ni­ra­cy­ją, każe nam nie­chyb­nie do­my­ślać się cech te­goż ro­dza­ju. W eta­nie za­cząt­ko­wym spo­łe­czeń­stwo całe jest wo­jow­ni­kiem, my­śli­wym, cie­ślą, wy­twór­cą na­rzę­dzi: każ­da jego część sama za­spa­ka­ja wszyst­kie swe po­trze­by. Po­stęp w kie­run­ku ta­kie­go sta­dyjnm, gdzie spo­strze­ga­my już woj­sko sta­łe, od­być się może je­dy­nie w mia­rę po­wsta­wa­nia ta­kich urzą­dzeń, dzię­ki któ­rym inni te­muż woj­sku do­star­cza­ją po­ży­wie­nia, odzie­ży i na­rzę­dzi wo­jen­nych. Je­że­li w jed­nem miej­scu lud­ność trud­ni się wy­łącz­nie upra­wą roli, owdzie gór­nic­twem – je­że­li jed­na część wy­twa­rza pło­dy prze­my­słu, pod­czas gdy inna do­ko­ny­wa ich roz­dzia­łu, to od­by­wać się to może tyl­ko w ta­kich wa­run­kach, że, w za­mian za pew­ną szcze­gól­ną usłu­gę, wy­świad­cza­ną przez jed­ną część spo­łe­czeń­stwa in­nym, te inne czę­ści – każ­da z osob­na – od­da­ją jej cząst­kę usług wła­snych.

Po­dział pra­cy, do­strze­żo­ny na­przód przez eko­no­mi­stów, jako zja­wi­sko spo­łecz­ne, a na­stęp­nie uzna­ny przez bi­jo­lo­gow, jako zja­wi­sko ce­chu­ją­ce cia­ła żywe i na­zwa­ny przez nich "fi­zy­jo­lo­gicz­nym po­dzia­łem pra­cy" – jest wła­śnie tem, co czy­ni za­rów­no ze zwie­rzę­cia jak i ze spo­łe­czeń­stwa ca­łość ży­ją­cą. Nie mógł­bym tu chy­ba dość uwy­dat­nić tego, że pod wzglę­dem tej ce­chy za­sad­ni­czej or­ga­nizm spo­łecz­ny i osob­ni­czy są cał­kiem do sie­bie po­dob­ne. Gdy spo­strze­ga­my, że po­wstrzy­ma­nie dzia­łal­no­ści płuc u ssa­ka – po­wstrzy­mu­je ry­chło pra­cę jego ser­ca, że kie­dy żo­łą­dek cał­ko­wi­cie nie może peł­nić swych obo­wiąz­ków – wów­czas po­wo­li inne czę­ci dzia­łać prze­sta­ją; że pa­ra­liż koń­czyn po­cią­ga osta­tecz­nie za sobą śmierć ca­łe­go cia­ła – bądź z bra­ku po­ży­wie­nia, bądź też dla nie­moż­no­ści uciecz­ki, że na­wet utra­ta tak ma­łe­go na­rzą­du, jak oczy, po­zba­wia inne or­ga­ny nsłu­gi istot­nie waż­nej w spra­wie ich za­cho­wa­nia, to nie mo­że­my nie wy­wnio­sko­wać, iż owa współ­za­leż­ność czę­ści jest ce­chą za­sad­ni­czą. Na­ko­niec, kie­dy spo­strze­ga­my, iż w da­nem spo­łe­czeń­stwie wy­twór­cy wy­ro­bów że­la­znych mu­szą po­wstrzy­mać ro­bo­ty, je­śli gór­ni­cy nie do­star­czą im ma­te­ry­ja­łów; że wy­twór­cy odzie­ży nie mogą pro­wa­dzić da­lej spraw swo­ich, je­śli za­brak­nie ta­kich, co przę­dą i spo­rzą­dza­ją tka­ni­ny fa­brycz­ne; że wła­dze nad­zor­cze – za­rzą­dy, biu­ra, sądy, po­li­cy­ja nie będą mo­gły po­rząd­ku utrzy­mać, gdy po­trzeb ich ży­cia nie za­spo­ko­ją czę­ści, utrzy­my­wa­ne przez nich w po­rząd­ku, to bę­dzie­my mu­sie­li po­wie­dzieć, że ta wza­jem­na za­leż­ność czę­ści – jest tu­taj po­dob­nież ści­słą. Jak­kol­wiek nie­po­dob­ne­mi są do sie­bie te dwa sku­pie­nia pod wzglę­dem cech in­nych, są one po­dob­ne­mi pod wzglę­dem tej ce­chy za­sad­ni­czej, oraz tych, ja­kich ona każe się do­my­ślać.

§ 218. W jaki spo­sób po­łą­czo­ne dzia­ła­nia owych czę­ści wza­jem­za­leż­nych wy­twa­rza­ją ży­cie ca­ło­ści tu­dzież w jaki spo­sób wy­ni­ka z tego pew­na rów­no­le­głość ży­cia spo­łecz­ne­go i zwie­rzę­ce­go – o tem do­wie­my się jesz­cze do­kład­niej, sły­sząc, że ży­cie każ­de­go z or­ga­ni­zmów ży­ją­cych jest wy­pad­ko­wą ży­cia skła­do­wych jego jed­no­stek – zbyt drob­nych nie­raz, aby ich moż­na było doj­rzeć okiem nie­uzbro­jo­nem.

Dziw­na gru­pa ży­ją­tek, zwa­nych ślu­zow­ca­mi (my­xo­my­ce­tes), do­star­czy nam tu­taj przy­kła­du, nie bu­dzą­ce­go żad­nych wąt­pli­wo­ści. Spo­ry czy­li za­rod­ki, wy­twa­rza­ne przez któ­re­kol­wiek z nich, sta­ją się urzę­śnio­ne­mi mo­na­da­mi, przy­bie­ra­ją po­stać ame­by, po­ru­sza­ją się, kar­mią, ro­sną i mno­żą się za spra­wą dzie­le­nia (fis­sion). Wte­dy owe osob­ni­ki ame­bo­wa­te sku­pia­ją się ra­zem, po­czy­na­jąc się zra­stać w gru­py, któ­re z ko­lei znów zra­sta­ją się ze sobą: two­rzą one w ten spo­sób masy nie­kie­dy pra­wie nie­do­strze­gal­ne, cza­sem zaś tak duże jak ręka.

Ta­kie pla­smo­dium – nie­fo­rem­ne, naj­czę­ściej siat­ko­wa­te, z isto­ty zaś swej ga­la­re­to­wa­te zdra­dza w czę­ściach swych ru­chy, przy­po­mi­na­ją­ce po­ru­sze­nia ol­brzy­miej ko­rze­nio­nóż­ki (rhi­zo­po­da), peł­za­ją­cej po­wo­li po ma­te­ry­ja­łach, bę­dą­cych w sta­nie roz­kła­du, a na­wet po ło­dy­gach ro­ślin. Tu­taj więc daje się wy­ka­zać przy­kład łą­cze­nia się wie­lu drob­nych ży­wych osob­ni­ków dla wy­two­rze­nia roz­le­głe­go sto­sun­ko­wo sku­pie­nia, w któ­rem in­dy­wi­du­al­no­ści ich giną na po­zór, lecz któ­re­go ży­cie jest wy­ni­kiem sko­ja­rze­nia ich źyć po­je­dyń­szych.

W in­nych wy­pad­kach – za­miast ta­kich jed­no­stek, któ­re, bę­dąc zra­zu roz­dziel­ne­mi, tra­cą swą in­dy­wi­du­al­ność za spra­wą sku­pia­nia się, mamy ta­kie jed­nost­ki, co, po­wstaw­szy z roz­mno­że­nia się jed­ne­go za­rod­ka, nie opusz­cza­ją ca­ło­ści, nie­mniej wszak­że bar­dzo wy­raź­nie ob­ja­wia­ją od­ręb­ność swe­go ży­cia. "W gąb­kach ro­sną­cych włók­na ro­go­we odzia­ne są isto­tą ga­la­re­to­wa­tą; mi­kro­skop zaś wy­ka­zu­je, iż skła­da się ona z ru­cho­mych mo­nad. Nie mo­że­my prze­czyć, iż gąb­ka żyje też jako ca­łość, gdyż oka­zu­je nam to ona przez czyn­no­ści od­po­wied­nie. Ze­wnętrz­ne jed­nost­ki ame­bo­wa­te tra­cą czę­ścio­wo swą in­dy­wi­du­al­ność, zle­wa­jąc się w war­stwę ochron­ną, czy­li w skó­rę; szkie­let z włó­kien, utrzy­mu­ją­cy na so­bie ca­łość, jest wy­two­rem zjed­no­czo­ne­go dzia­ła­nia mo­nad; owo­cem też ta­kie­go sa­me­go dzia­ła­nia są owe stru­mie­nie wody, prze­ni­ka­ją­ce przez otwo­ry mniej­sze, a wy­da­la­ne przez więk­sze. Pod­czas jed­nak, gdy ży­cie ca­łe­go sku­pie­nia za­ry­so­wu­je się tak sła­bo, spo­strze­ga­my też bar­dzo mały sto­pień pod­po­rząd­ko­wa­nia ży­cia owych ty­się­cy jed­no­stek skła­do­wych; jed­nost­ki two­rzą jak gdy­by na­ród o bar­dzo nie­znacz­nych pod­dzia­łach czyn­no­ści. Otóż, po­dług słów prof. Hux­leya "gąb­ki przed­sta­wia­ją pe­wien ro­dzaj pod­wod­ne­go mia­sta, któ­re­go lud­ność usa­do­wi­ła się wzdłuż dróg i ulic w taki spo­sóbh, iż każ­dy może z ła­two­ścią przy­swa­jać so­bie po­karm z wody, prze­pły­wa­ją­cej mimo nie­go". Albo jesz­cze: u hy­dr­wa­te­go po­li­pa My­rio­the­la "że ścian ka­na­łu od­żyw­cze­go ku jego wnę­trzu usta­wicz­nie wy­su­wa­ją się wy­rost­ki niby-nóż­ko­we"; zaś dr. Al­l­man spo­glą­da na nie, jako na wy­rost­ki ko­mó­rek, two­rzą­cych ścia­ny ka­na­łu, a po­bie­ra­ją­cych po­karm zu­peł­nie tak samo jak wy­pust­ki ame­by. Po­dob­ne też zja­wi­ska ob­ser­wo­wać moż­na u nie­któ­y­oh ro­ba­ków pła­skich (pla­na­rian).

Na­wet w zwie­rzę­tach naj­wyż­szych daje się jesz­cze wy­śle­dzić ten sto­su­nek po­mię­dzy ży­ciem sku­pie­nia a ży­ciem jego skład­ni­ków. Krew jest np. pły­nem, w któ­rym wraz z ma­te­ry­ja­mi od­żyw­cze­mi krą­żą nie­zli­czo­ne jed­nost­ki ży­ją­ce – ciał­ka krwi. Po­sia­da­ją one od­ręb­ne dzie­je ży­cia, Każ­da z nich w cią­gu pierw­sze­go swe­go sta­dy­jum, uka­zu­jąc się jako ciał­ko bia­łe, wy­ko­ny­wa ru­chy sa­mo­dziel­ne, jak ame­ba; moż­na je "kar­mić żyw­no­ścią za­bar­wio­ną, a do­strze­że­my, jak zbie­ra się ona w jego wnę­trzu". "W nie­któ­rych zaś wy­pad­kach wi­dy­wa­no istot­nie jak bez­barw­ne ciał­ka krwi po­że­ra­ły drob­niej­sze swe to­wa­rzysz­ki – ciał­ka czer­wo­ne". Praw­do­po­dob­nie też ta­kie ży­cie jed­no­stek da­ło­by się wy­ka­zać nie­tyl­ko tam, gdzie wol­ny ruch w pły­nie uła­twia do­strze­że­nie oznak te­goż ży­cia. Po­wierzch­nia bło­ny ślu­zo­wej bywa czę­sto­kroć przy­kry­ta tem, co na­zy­wa­my na­błon­kiem rzę­so­wym – jak to np. dzie­je się na ścia­nach prze­wo­dów od­de­cho­wych: jest to war­stwa drob­nych, wy­dłu­żo­nych i le­żą­cych obok sie­bie ko­mó­rek, z któ­rych każ­da na koń­cu swym ze­wnętrz­nym po­sia­da osob­ny rzę­sę, po­ru­sza­ją­cą, się usta­wicz­nie. Fa­lo­wa­nia tych rzęs za­sad­ni­czo po­dob­ne są… do ru­chów mo­nad, ży­ją­cych w ścia­nach prze­wo­dów gąb­ki: zu­peł­nie też tak samo, jak zjed­no­czo­ne dzia­ła­nie owych urzę­śnio­nych mo­nad gąb­ki pę­dzi stru­mień wody, tak zjed­no­czo­ne dzia­ła­nie rzę­so­wa­tych ko­mó­rek na­błon­ka wy­tła­cza ku przo­do­wi, okry­wa­ją­ce je wy­dzie­li­ny ślu­zo­we. Gdy­by po­trze­ba było in­ne­go jesz­cze do­wo­du na to, iż owe ko­mór­ki na­błon­ka po­sia­da­ją ży­cie sa­mo­dziel­ne, to zna­leź­li­by­śmy go w tyra fak­cie, że po odłą­cze­niu ich od ca­ło­ści oraz po umiesz­cze­niu w od­po­wied­nim środ­ku od­żyw­czym (men­stru­um) "po­ru­sza­ją się one ze znacz­ną szyb­ko­ścią przez czas ja­kiś, a to dzię­ki usta­wicz­nym drga­niom rzęs, w ja­kie są za­opa­trzo­ne. "

Zo­ba­czyw­szy tedy, że zwy­kły or­ga­nizm ży­ją­cy uwa­ża­nym być może jako na­ród zło­żo­ny z jed­no­stek, ży­ją­cych in­dy­wi­du­al­nie i cie­szą­cych się tu i ów­dzie znacz­nym stop­niem nie­za­leż­no­ści, bę­dzie­my już mo­gli ła­twiej spo­glą­dać na dany na­ród, zło­żo­ny z jed­no­stek, jako na or­ga­nizm.

§ 219. Sto­su­nek po­mię­dzy ży­ciem jed­no­stek oraz ży­ciem sku­pie­nia po­sia­da inną jesz­cze ce­chę, obu wy­pad­kom wspól­ną. Klę­ska ja­kaś może zbu­rzyć ży­cie sku­pie­nia, nie bu­rząc bez­po­śred­nio ży­cia wszyst­kich jed­no­stek; gdy tym­cza­sem to ży­cie ca­ło­ści, je­śli tyl­ko żad­na ka­ta­stro­fa go nie skró­ci, jest da­le­ko dłuż­sze niż ży­cie jed­no­stek.

W ustro­ju zwie­rzę­cia chłod­no­kr­wi­ste­go ko­mór­ki urzę­śnio­ne wy­ko­ny­wa­ją swe ru­chy z zu­peł­ną do­kład­no­ścią – dłu­go jesz­cze po unie­ru­cho­mie­niu się isto­ty, któ­rej część sta­no­wi­ły. Włók­na mię­sne za­cho­wu­ją swą zdol­ność kur­cze­nia się pod wpły­wem bodź­ców. Ko­mór­ki na­rzą­dów wy­dzie­la­ją­cych wy­twa­rza­ją w dal­szym cią­gu od­po­wied­nią wy­dzie­li­nę, je­śli tyl­ko do­star­czy się im krwi spo­so­bem sztucz­nym. Na­ko­niec, skła­do­we czę­ści da­ne­go jak np. ser­ce nie za­prze­sta­ją swe­go dzia­ła­nia w cią­gu kil­ku go­dzin po ich od­ję­ciu. Po­dob­nie też wtar­gnię­cie bar­ba­rzyń­ców np. może wy­wo­łać po – wstrzy­ma­nie owych dzia­łań han­dlo­wych, ko­or­dy­na­cyi rzą­dze­nia itp. skła­da­ją­cych ca­ło­ścio­we ży­cie na­ro­du, nie po­wstrzy­mu­jąc jed­nak przez to dzia­łań wszyst­kich jed­no­stek. Nie­któ­re ich kla­sy, zwłasz­cza sze­ro­ko roz­po­star­te kla­sy wy­twór­ców żyw­no­ści mogą prze­trwać dłu­go i pro­wa­dzić da­lej swo­je za­ję­cia.

Z dru­giej stro­ny drob­ne pier­wiast­ki żywe, skła­da­ją­ce zwie­rzę roz­wi­nię­te, roz­wi­ja­ją, się, od­gry­wa­ją, wła­ści­wą, so­bie rolę, roz­kła­da­ją, się i ustę­pu­ją miej­sca no­wym; gdy tym­cza­sem zwie­rzę, jako ca­łość trwa da­lej. W głęb­szej war­stwie skó­ry wy­twa­rza­ją się oto ko­mór­ki dro­gą, dzie­le­nia; w mia­rę wzra­sta­nia do­się­ga­ją one po­wierzch­ni ze­wnętrz­nej, a spłasz­czyw­szy się dla wy­two­rze­nia na­skór­ka – osta­tecz­nie po­czy­na­ją się łusz­czyć; tym­cza­sem z dołu przy­by­wa­ją nowe na ich miej­sce. Ko­mór­ki wą­tro­by, ro­sną­ce przez po­chła­nia­nie ma­te­ry­ja­łów, z ja­kich wy­ra­bia­ją żółć, umie­ra­ją oto, a opróż­nio­ne po nich sta­no­wi­sko zaj­mu­ją po­ko­le­nia nowe. Na­wet kość, tak twar­da, iż zda­je się być po­zba­wio­ną ży­cia, prze­bie­ga­ją na­czy­nia krwio­no­śne, do­wo­żą­ce ma­te­ry­ja­ły – dla za­stą­pie­nia skład­ni­ków zu­ży­tych przez nowe. Od­na­wia­nie zaś owo, szyb­kie w nie­któ­rych tkan­kach, po­wol­ne w in­nych, – od­by­wa się w ta­kim sto­sun­ku, iż w cią­gu ca­łe­go swe­go ist­nie­nia każ­da część cia­ła kil­ka­krot­nie zo­sta­je znisz­czo­ną oraz od­two­rzo­ną. Tak samo dzie­je się ze spo­łe­czeń­stwem i jego jed­nost­ka­mi. Ca­łość spo­łe­czeń­stwa oraz każ­dej z jego czę­ści znacz­niej­szych utrzy­mu­je się po­mi­mo śmier­ci po­je­dyń­czych oby­wa­te­li, któ­rzy je skła­da­ją. Za­kład ja­kiś, któ­ry w mie­ście prze­my­sło­wem wy­twa­rza pe­wien pro­dukt ku użyt­ko­wi na­ro­du, po­zo­sta­je po upły­wie wie­ku w roz­mia­rach swych uprzed­nich, jak­kol­wiek po­umie­ra­li już od­daw­na wszy­scy maj­stro­wie i pra­cow­ni­cy, skła­da­ją­cy go przed stu laty. To samo sto­su­je się na­wet do czę­ści po­mniej­szych tego za­kła­du prze­my­sło­we­go. Fir­ma – wio­dą­ca po­czą­tek swój od po­ko­leń ubie­głych, a na­da­ją­ca jesz­cze przed­się­bior­stwu imię jego za­ło­ży­cie­la, zmie­ni­ła już jed­ne­go po dru­gim wszyst­kich swych człon­ków i ofi­cy­ja­li­stów – może na­wet kil­ka­krot­nie; nie prze­sta­ła ona jed­nak zaj­mo­wać tego sa­me­go miej­sca i utrzy­my­wać tych sa­mych sto­sun­ków z kup­ca­mi i sprze­daw­ca­mi. To samo znaj­du­je­my też wszę­dzie. Cia­ła rzą­dzą­ce – tak ogól­ne jak i miej­sco­we – kor­po­ra­cy­je ko­ściel­ne, woj­sko, urzą­dze­nia wszel­kich po­rząd­ków – aż do giełd, klu­bów, sto­wa­rzy­szeń do­bro­czyn­nych itp. oka­zu­ją nam cią­głość ży­wo­ta, prze­kra­cza­ją­cą ciąg ży­cia osób, któ­re je skła­da­ją. Co więk­sza: jako część te­goż pra­wa, spo­strze­ga­my, iż trwa­łość ca­łe­go spo­łe­czeń­stwa prze­kra­cza na­wet ist­nie­nie nie­któ­rych z owych więk­szych czę­ści skła­do­wych. Związ­ki pry­wat­ne, miej­sco­we sto­wa­rzy­sze­nia pu­blicz­ne, dru­go­rzęd­ne urzą­dze­nia na­ro­do­we, mia­sta, od­da­ne szcze­gól­nym ga­łę­ziom prze­my­słu – mogą upa­dać gdy tym­cza­sem na­ród, po­zo­sta­jąc nie­na­ru­szo­nym, roz­wi­ja się tak co do mocy swej jak i bu­do­wy.

Nad­to, po­nie­waż w obu wy­pad­kach od­no­śne funk­cy­je każ­dej z ta­kich czę­ści wy­ko­ny­wa­ne by­wa­ją za spra­wą dzia­łań wie­lu jed­no­stek, śmierć każ­dej z nich nie do­ty­ka zbyt sil­nie funk­cyi, jaką ona wy­ko­ny­wa­ła. W mię­śniu każ­dy pier­wia­stek mię­sny po zu­ży­ciu go zo­sta­je wy­da­lo­nym na ze­wnątrz i za­stą­pio­ny świe­żym; tym­cza­sem zaś inne pier­wiast­ki w po­łą­cze­niu wy­ko­ny­wa­ją, jak zwy­kle, akty skur­czów; po­dob­nie też usu­nię­cie się urzęd­ni­ka pu­blicz­ne­go, lub śmierć kra­ma­rza w nie­znacz­nym stop­niu za­kłó­ca bieg spraw pro­win­cyi lub dzia­łal­no­ści za­kła­du, w któ­rych każ­dy z nich pra­co­wał.

Ztąd to – za­rów­no w or­ga­ni­zmie spo­łecz­nym, jak i w ustro­ju osob­ni­ka po­wsta­je ży­cie ca­ło­ści, zu­peł­nie nie­po­dob­ne do ży­cia jed­no­stek skła­do­wych – jak­kol­wiek bę­dą­ce jego wy­two­rem.

§ 220. Od tych cech po­do­bień­stwa ustro­ju spo­łecz­ne­go i osob­ni­cze­go mu­si­my się te­raz zwró­cić do pew­nej ce­chy skraj­ne­go nie­po­do­bień­stwa. Czę­ści zwie­rzę­cia two­rzą ca­łość spo­istą, gdy tym­cza­sem czę­ści spo­łe­czeństw przed­sta­wia­ją ca­łość roz­dziel­ną (di­scre­te). Pod­czas kie­dy żywe jed­nost­ki skła­da­jąc je­den z tych ustro­jów, złą­czo­ne są ze sobą sto­sun­kiem ści­słe­go przy­le­ga­nia, to jed­nost­ki żywe, wcho­dzą­ce w skład dru­gie­go ustro­ju, nie po­zo­sta­ją ze sobą w ze­tknię­ciu, oraz są mniej lub wię­cej roz­pierz­chłe. W ja­kiż więc spo­sób może tu ist­nieć rów­no­le­głość?

Jak­kol­wiek róż­ni­ca ta jest za­sad­ni­czą i na po­zór usu­wa wszel­ką, moż­ność po­rów­ny­wa­nia, to jed­nak bliż­sze zba­da­nie spra­wy wy­ka­zu­je, iż tak źle nie jest. Obec­nie po­wi­nien był­bym za­zna­czyć, iż naj­zu­peł­niej­sze uzna­nie owej róż­ni­cy zga­dza się z uzna­wa­niem roz­trzą­sa­nej przez nas ana­lo­gii; ale przedew­szyst­kiem za­uwa­ży­my tu­taj, w jaki spo­sób moż­na by­ło­by, gdy­by się uwa­ża­ło za rzecz po­trzeb­ną, do­wo­dzić, że na­wet i pod tym wzglę­dem prze­ci­wień­stwo jest mniej­sze, niź­li to po­bież­ny prze­gląd zda­je się wy­ka­zy­wać.

Moż­na by­ło­by twier­dzić, że fi­zycz­nie spo­iste cia­ło zwie­rzę­cia nie całe skła­da się z jed­no­stek ży­ją­cych, lecz, że zło­żo­nem jest ono w znacz­nej mie­rze a czę­ści zróż­ni­ko­wa­nych, bę­dą­cych wy­two­rem in­nych czę­ści, ży­cio­wo czyn­nych, oraz od­zna­cza­ją­cych się zra­zu sta­nem pół-oży­wie­nia, nie­kie­dy zaś sta­nom nie­ży­wot­no­ści. Bio­rąc za przy­kład war­stwę pro­to­pla­zma­tycz­ną pod­skór­ną, moż­na by­ło­by po­wie­dzieć, że jak­kol­wiek skła­da się ona z jed­no­stek istot­nie ży­wych, to jed­nak wy­twa­rza­ne w niej kó­mór­ki, zmie­niw­szy się w łu­ski na­skór­ko­we, sta­ją się bez­wład­ną po­wło­ką ochron­ną; na­ko­niec, wska­zu­jąc na po­zba­wio­ne czu­cia pa­znok­cie, wło­sy, rogi i t.p., po­wsta­ją­ce z tej war­stwy, moż­na by­ło­by do­wo­dzić, iż czę­ści po­dob­ne, jak­kol­wiek bę­dą­ce skład­ni­ka­mi ustro­ju, nie są… chy­ba czę­ścia­mi ży­ją­ce­mi. Roz­wi­ja­jąc da­lej to do­wo­dze­nie, zwo­len­nik ta­kie­go po­glą­du mógł­by za­zna­czyć, że i gdzie­in­dziej w ustro­ju ist­nie­ją po­dob­ne war­stwy pro­to­pla­zma­tycz­ne, z któ­rych wy­ra­sta­ją tkan­ki, skła­da­ją­ce roz­ma­ite na­rzą­dy – war­stwy, któ­re je­dy­nio same tyl­ko po­zo­sta­ją oży­wio­ne­mi, pod­czas gdy po­wsta­łe z nich wy­two­ry tra­cą ży­wot­ność, w mia­rę swe­go spe­cy­ja­li­zo­wa­nia się: jako przy­kład, przy­to­czyć­by tu moż­na było chrząst­kę, ścię­gno i tkan­kę łącz­ną, któ­re uwy­dat­nia­ją po­wyż­sze twier­dze­nie w spo­sób wi­docz­ny. Z tego wszyst­kie­go moż­na by­ło­by wy­pro­wa­dzić wnio­sek, że jak­kol­wiek cia­ło two­rzy ca­łość spo­istą, to jed­nak istot­ne jego jed­nost­ki, wzię­te od­dziel­nie, two­rzą ca­łość, któ­ra spo­istą jest je­dy­nie w war­stwach pro­to­pla­zma­tycz­nych.

Na­stęp­nie zaś moż­na by­ło­by przy­to­czyć fak­ty, wy­ka­zu­ją­ce, iż na­le­ży­cie poj­mo­wa­ny or­ga­nizm spo­łecz­ny jest o wie­le mniej roz­dziel­nym, niź­li się to wy­da­je. Moż­na by­ło­by za­zna­czyć, że tak samo, jak do or­ga­ni­zmu osob­ni­ka za­li­cza­my czę­ści mniej oży­wio­ne i nie­oży­wio­ne, a bio­rą­ce wła­ści­wy udział w ogól­nej dzia­łal­no­ści ustro­ju, obok czę­ści cał­ko­wi­cie ży­ją­cych, tak samo też do or­ga­ni­zmu spo­łecz­ne­go za­li­czyć mu­si­my nie­tyl­ko owe w naj­wyż­szym stop­niu uży­wot­nio­ne jed­nost­ki, t.j… isto­ty ludz­kie, któ­re głów­nie okre­śla­ją zja­wi­ska spo­łecz­ne, ale nad­to i owe roz­ma­ite ro­dza­je zwie­rząt do­mo­wych, niż­szych pod wzglę­dem ska­li ży­cio­wej, któ­re pod nad­zo­rem czło­wie­ka dzia­ła­ją z nim we­spół, a na­wet owe znacz­nie niż­sze two­ry ro­ślin­ne, któ­re, mno­żąc się przy spół­u­dzia­le pra­cy ludz­kiej, do­star­cza­ją ma­ter­ja­łu od­żyw­cze­go dla ludz­kich i zwie­rzę­cych dzia­łań. Ku obro­nie ta­kie­go po­glą­du moż­na by­ło­by za­zna­czyć, jak da­le­ce owe niż­sze gru­py or­ga­ni­zmów, ist­nie­ją­ce we­spół z czło­wie­kiem w spo­łe­czeń­stwach, od­dzia­ły­wa­ją na urzą­dze­nia i czyn­no­ści tych­że spo­łe­czeństw – jak np. ce­chy typu pa­ster­skie­go za­leż­ne­mi są od przy­ro­dy ho­do­wa­nych przez czło­wie­ka two­rów, oraz jak w spo­łe­czeń­stwach osia­dłych ro­śli­ny, da­ją­ce po­karm, ma­te­ry­jał na tka­ni­ny itp., okre­śla­ją, sobą pew­ne ro­dza­je spo­łecz­nych dzia­łań i urzą­dzeń, Po­tem wszyst­kiem zwo­len­nik ta­kie­go, po­glą­du mógł­by po­ło­żyć na­cisk nato, że sko­ro ce­chy fi­zycz­ne, przy­ro­da du­cho­wa i co­dzien­ne po­stęp­ki jed­no­stek ludz­kich kształ­tu­ją się po­nie­kąd pod wpły­wem sto­sun­ków z temi zwie­rzę­ta­mi i ro­śli­na­mi, któ­re, ży­jąc przy po­mo­cy czło­wie­ka, oraz po­ma­ga­jąc żyć jemu sa­me­mu, tak da­le­ce wcho­dzą w skład ży­cia spo­łecz­ne­go, że aż znaj­du­ją opie­kę pra­wo­daw­stwa, tedy nie moż­na, bez po­gwał­ce­nia słusz­no­ści, wy­łą­czyć owych istot niż­szych z kon-

Dzie­ła H. Spen­ce­ra. Za­sa­dy So­cjol­gii. Tom II

cep­cyi spo­łecz­ne­go or­ga­ni­zmu. Ztąd też obroń­ca ta­kie­go po­glą­du mu­siał­by przyjść do wnio­sku, że kie­dy wraz z isto­ta­mi ludz­kie­mi miesz­czą się owe mniej uży­wot­nio­ne isto­ty, ro­śli­ny i zwie­rzę­ta, okry­wa­ją­ce sobą prze­strzeń, jaką zaj­mu­je spo­łe­czeń­stwo, to przy­czy­nia­ją się one do wy­two­rze­nia agre­ga­tu (sku­pie­nia) o ta­kiej cią­gło­ści czę­ści skła­do­wych, jaka zbli­ża się już bar­dziej do cią­gło­ści or­ga­ni­zmu osob­ni­cze­go, i że agre­gat ów po­dob­nym jest nad­to do tam­te­go pod tym jesz­cze wzglę­dem, iż skła­da się z miej­sco­wych sku­pień jed­no­stek, wy­so­ce uży­wot­nio­nych, a wło­nio­nych (im­bed­ded) w roz­le­gło sku­pie­nie jed­no­stek o róż­nych niż­szych stop­niach ży­wot­no­ści; te zaś, w pew­nem zna­cze­niu są wy­twa­rza­ne, zmie­nia­ne i po­rząd­ko­wa­ne przez jed­nost­ki wyż­sze.

Ale nie przyj­mu­jąc na­wet tego po­glą­du i przy­pusz­cza­jąc na­to­miast, że roz­dziel­ność or­ga­ni­zmu spo­łecz­ne­go po­zo­sta­je w wy­bit­nem prze­ci­wień­stwie ze spo­isto­ścią… osob­ni­cze­go or­ga­ni­zmu, moż­na bę­dzie jesz­cze sta­wić czo­ło wy­ni­ka­ją­ce­mu ztąd za­rzu­to­wi.

§ 221. Jak­kol­wiek spój­ność czę­ści jest nie­zbęd­nym wa­run­kiem, po­prze­dza­ją­cym owo współ­dzia­ła­nie, dzię­ki któ­re­mu utrzy­mu­je się ży­cie osob­ni­ka i jak­kol­wiek człon­ko­wie or­ga­ni­zmu spo­łecz­ne­go, nie two­rząc ca­ło­ści spo­jo­nej, nie mogą utrzy­my­wać współ­dzia­ła­nia w dro­dze wpły­wów fi­zycz­nych, prze­no­szą­cych się bez­po­śred­nio od czę­ści do czę­ści; to jed­nak mogą one utzy­my­wać i utrzy­mu­ją ta­ko­we współ­dzia­ła­nie za spra­wą czyn­ni­ka in­ne­go. Nie sty­ka­jąc się ze sobą bez­po­śred­nio, nie­mniej jed­nak od­dzia­ły­wa­ją one na sie­bie po przez dzie­lą­cą je prze­strzeń, a to za po­śred­nic­twem za­rów­no ję­zy­ka uczuć, jako też pi­sa­nej i ust­nej mowy ro­zu­mu. W do­ko­ny­wa­niu bo­wiem czyn­no­ści wza­jem za­leż­nych nie­zbęd­nem jest, iżby bodź­ce, od­po­wied­nio przy­sto­so­wa­ne pod wzglę­dem ro­dza­ju, na­tę­że­nia i cza­su, prze­sy­ła­ne­mi były od czę­ści do czę­ści. Wy­ma­ga­niu temu w cia­łach ży­ją­cych od­po­wia­da­ją pew­ne drga­nia dro­bi­no­we, nie­okre­śle­nie roz­pierz­chłe w ty­pach niż­szych, w wyż­szych zaś prze­bie­ga­ją­ce po dro­gach okre­ślo­nych, któ­rych czyn­ność na­zwa­no w spo­sób zna­mien­ny in­ter­nun­cial – (po­wia­da­mia­ją­ca się wza­jem). W spo­łe­czeń­stwach ta­kiej­że po­trze­bie czy­nią za­dość ozna­ki uczuć i my­śli, prze­sy­ła­ne od osob­ni­ka do osob­ni­ka; spra­wa ta od­by­wa się zra­zu w spo­sób nie­okre­ślo­ny, i je­dy­nie w od­le­gło­ściach nie­wiel­kich, póź­niej jed­nak sta­je się bar­dziej okre­ślo­ną i więk­sze ogar­nia sobą od­le­gło­ści. To zna­czy, że czyn­ność wza­jem­ne­go po­wia­da­mia­nia się – nie­wy­ko­nal­na przy po­mo­cy bodź­ców prze­sy­ła­nych fi­zycz­nie, nie­mniej wszak­że daje się wy­ko­ny­wać przy po­mo­cy ję­zy­ka – tak uczuć, jak i ro­zu­mu.

W ten spo­sób utrwa­la się więc sku­tecz­nie owa wza­jem­na za­leż­ność czę­ści, sta­no­wią­ca isto­tę or­ga­ni­za­cyi. Sku­pie­nie spo­łecz­ne, jak­kol­wiek roz­dziel­ne, nie zaś spo­jo­ne, sta­je się przez to ca­ło­ścią, ży­ją­cą.

§ 222. Ale oto, zdą­ża­jąc za bie­giem my­śli, wy­wo­ła­nych tak za­rzu­tem po­wyż­szym, jak j od­po­wie­dzią na ten za­rzut, na­tra­fia­my znów na inne do­mnie­ma­ne prze­ci­wień­stwo wiel­kie­go zna­cze­nia – na prze­ci­wień­stwo, któ­re za­sad­ni­czo od­dzia­ły­wa na na­szą, ideę ce­lów, ja­kie ma przed sobą ży­cie spo­łecz­ne.

Jak­kol­wiek roz­dziel­ność or­ga­ni­zmu spo­łecz­ne­go nie prze­szka­dza po­dzia­ło­wi czyn­no­ści, nie ta­mu­je wza­jem­nej za­leż­no­ści czę­ści skła­do­wych, to jed­nak prze­szka­dza ona owe­mu róż­nicz­ko­wa­niu, za spra­wą któ­re­go jed­na część sta­je się na­rzą­dem czu­cia i my­śle­nia, pod­czas gdy inne po­zo­sta­ją nie­czu­łe­mi. Zwie­rzę­ta wyż­sze ja­kiej­kol­wiek­bądź kla­sy róż­nią się od niż­szych zło­żo­nym i do­brze zin­te­gro­wa­nym ukła­dem ner­wo­wym. Kie­dy w ty­pach niż­szych drob­niut­kie roz­pro­szo­ne ośrod­ki ist­nie­ją, jak­by moż­na było po­wie­dzieć, ku po­żyt­ko­wi wszel­kich in­nych ukła­dów, to w ty­pach wyż­szych sku­pio­ne ośrod­ki ner­wo­we same ja­ko­by sta­no­wią układ, ku po­żyt­ko­wi któ­re­go ist­nie­ją wszyst­kie inne ukła­dy. Jak­kol­wiek roz­wi­nię­ty układ ner­wo­wy w taki spo­sób kie­ru­je czyn­no­ścia­mi ca­łe­go cia­ła, iż za­pew­nia mu jego bez­pie­czeń­stwo, to jed­nak osta­tecz­nym przed­mio­tem wszyst­kich owych czyn­no­ści jest po­myśl­ny stan sa­me­goż ukła­du ner­wo­we­go: uszko­dze­nie bo­wiem któ­re­go­kol­wiek­bądź z na­rzą­dów po­waż­nem jest o tyle, o ile bez­po­śred­nio lub w od­da­le­niu po­cią­ga za sobą ból, czy­li utra­tę przy­jem­no­ści, od­czu­wa­ną przez układ ner­wo­wy. Tym­cza­sem roz­dziel­ność spo­łe­czeń­stwa nie do­pusz­cza zróż­nicz­ko­wa­nia do tych osta­tecz­nych krań­ców. W or­ga­ni­zmie osob­ni­ka drob­niut­kie jed­nost­ki żywe naj­czę­ściej sta­le umiej­sco­wio­ne, ro­snąc, pra­cu­jąc, od­ra­dza­jąc się i umie­ra­jąc na wła­ści­wych so­bie miej­scach, ukształ­to­wu­ją się z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie, od­po­wied­nio do wła­ści­wych czyn­no­ści – tak, iż osta­tecz­nie nie­któ­re z nich sta­ją się szcze­gól­nie czu­łe­mi, inne zaś cał­kiem po­zby­wa­ją się czu­cia. In­a­czej na­to­miast dzie­je się w or­ga­ni­zmie spo­łecz­nym. Jed­nost­ki jego, nie sty­ka­ją­ce się ze sobą bez­po­śred­nio i o wie­le mniej unie­ru­cho­mia­ne na swych sta­no­wi­skach, nie mogą zróż­nicz­ko­wać się tak da­le­ce, iżby jed­ne z nich sta­ły się nie­czu­le­mi, inne zaś zmo­no­po­li­zo­wa­ły czu­cie na wy­łącz­ną swą wła­sność. Isnie­ją, co praw­da, śla­dy ta­kie­go zróż­nicz­ko­wa­nia. Isto­ty ludz­kie róż­nią się na­tę­że­niem czuć i wzru­szeń, wy­twa­rza­nych pod wpły­wem przy­czy­ny jed­na­kiej: w jed­nych spo­strze­ga­my jak­by znie­czu­le­nie, w in­nych szcze­gól­ną wraż­li­wość. Jed­nost­ki, pra­cu­ją­ce me­cha­nicz­nie i wio­dą­ce ży­wot cięż­ki, mniej są… czu­cio­we, niż lu­dzie, pra­cu­ją­cy umy­sło­wo i bar­dziej za­bez­pie­cze­ni. Ale jak­kol­wiek na­rzą­dy re­gu­lu­ją­ce spo­łecz­ne­go or­ga­ni­zmu, tak samo jak i re­gu­lu­ją­ce na­rzą­dy or­ga­ni­zmu osob­ni­cze­go, dążą do wy­spe­cy­ja­li­zo­wa­nia się jako sie­dli­ska czu­cia, to jed­nak dąż­no­ści ta­kiej stoi na za­wa­dzie brak owej spój­no­ści fi­zycz­nej, spro­wa­dza­ją­cej sta­łość czyn­no­ści;. nie mniej też na prze­szko­dzie tu sta­je nie­ustan­na po­trze­ba czu­cia, ja­kiej do­świad­czać mu­szą jed­nost­ki, pra­cu­ją­ce me­cha­nicz­nie, dla na­le­ży­te­go wy­ko­ny­wa­nia swych czyn­no­ści.

Ztąd też wy­pły­wa głów­na róż­ni­ca po­mię­dzy dwo­ma ro­dza­ja­mi or­ga­ni­zmów. W jed­nym z nich świa­do­mość ze­środ­ko­wu­je się w ma­łej czę­ści sku­pie­nia. W dru­gim roz­pierz­cha się ona po ca­łem sku­pie­niu: wszyst­kie jed­nost­ki po­sia­da­ją zdol­ność od­czu­wa­nia szczę­ścia lub bie­dy, je­że­li nie w rów­nym stop­niu, to przy­najm­niej przy­bli­żo­nym. Po­nie­waż tedy nie ist­nie­je ja­kieś sen­so­rium (or­gan czu­cia) spo­łecz­ne prze­to po­myśl­ność ca­łe­go sku­pie­nia, wzię­ta od­ręb­nie od po­myśl­no­ści jed­no­stek, nie jest ce­lem, do ja­kie­go dą­żyć ma ca­łość. Spo­łe­czeń­stwo ist­nie­je ku po­żyt­ko­wi swych człon­ków, nie zaś człon­ko­wie ku po­żyt­ko­wi jego. Po­trze­ba przy­po­mi­nać to za­wsze, że jak­kol­wiek by wiel­kie wy­sił­ki po­dej­mo­wa­no dla po­myśl­no­ści cia­ła pań­stwo­we­go, to jed­nak cele te­goż cia­ła są ni­czem same w so­bie, sta­ją się zaś czemś je­dy­nie o tyle, o ile wcie­la­ją cele jego osob­ni­ków skła­do­wych.

§ 223. Od tej uwa­gi, bę­dą­cej zbo­cze­niem ra­czej od do­wo­dze­nia ogól­ne­go, nie zaś czę­ścią tego do­wo­dze­nia, zwróć­my się te­raz do stresz­cze­nia raz jesz­cze po­wo­dów na­sze­go za­pa­try­wa­nia się na spo­łe­czeń­stwo, jako na or­ga­nizm.

Spo­łe­czeń­stwo pod­le­ga usta­wicz­ne­mu roz­ro­sto­wi. W mia­rę wzra­sta­nia, czę­ści jego sta­ją się nie­po­dob­ne­mi, uka­zu­je się więk­sza za­wi­łość bu­do­wy. Nie­po­dob­ne czę­ści jed­no­cze­śnie bio­rą na się czyn­no­ści róż­no­rod­ne. Czyn­no­ści owe nie­tyl­ko się róż­nią, ale róż­ni­ce ich tak są usto­sun­ko­wa­ne, ia umoż­li­wia­ją się wza­jem. Świad­czo­na w ten spo­sób po­moc wza­jem­na wy­wo­łu­je znów wza­jem­ną za­leż­ność czę­ści. Na­ko­niec, czę­ści wza­jem za­leż­ne, ży­jąc przez sie­bie i dla sie­bie, two­rzą sku­pie­nie, zbu­do­wa­ne na tych sa­mych za­sa­dach ogól­nych, co i or­ga­nizm osob­ni­czy. Ana­lo­gi­ja spo­łe­czeń­stwa z or­ga­ni­zmem sta­je się jesz­cze wi­docz­niej­sza, gdy się do­wie­my, iż wszel­ki or­ga­nizm ob­ję­to­ści do­strze­gal­nej jest spo­łe­czeń­stwem, da­lej zaś, kie­dy się do­wie­my, że w obu wy­pad­kach ży­cie jed­no­stek trwa jesz­cze przez czas ja­kiś po na­głem prze­rwa­niu ży­cia sku­pie­nia, gdy tym­cza­sem, je­że­li tyl­ko sku­pie­nie zbu­rzo­nem nie zo­sta­nie, prze­mo­cą, to ży­cie jego dłu­go­trwa­ło­ścią swą… prze­wyż­sza znacz­nie ży­wot jed­no­stek. Jak­kol­wiek dwa te ro­dza­je sku­pień moż­na prze­ciw­sta­wić so­bie, jako roz­dziel­ne i spo­jo­ne, oraz jak­kol­wiek wy­ni­ka ztąd róż­ni­ca ce­lów, ja­kim słu­żyć ma jed­na i dru­ga or­ga­ni­za­cy­ja, to jed­nak nie wy­pły­wa z te­goż źró­dła róż­ni­ca praw sa­mej or­ga­ni­za­cyi: nie­zbęd­ny bo­wiem wza­jem­ny wpływ czę­ści, nie da­ją­cy – się prze­no­sić bez­po­śred­nio, prze­no­si się w spo­łe­czeń­stwie spo­so­bem po­śred­nim.

Roz­pa­trzyw­szy tedy po­wo­dy za­pa­try­wa­nia się na spo­łe­czeń­stwo, jako na or­ga­nizm, w ich po­sta­ci naj­ogól­niej­szej, mo­że­my już te­raz śle­dzić po­rów­na­nie to w jego szcze­gó­łach.

* * *
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: