- W empik go
Zasłyszane w zakrystii - ebook
Zasłyszane w zakrystii - ebook
Prawdziwy chrześcijanin to człowiek radosny, bo wie, że Bóg jest zawsze blisko. Niekiedy jest to radość wewnętrzna - duchowa, ale gdy robi się naprawdę wesoło to szczery uśmiech na twarzy wybucha, czy chcemy tego, czy nie. Prezentujemy zbiór przezabawnych anegdot, ukazujących naszych, kapłanów, pasterzy, ojców duchowych w chwilach, w których radosny śmiech był najlepszym, a czasem jedynym rozwiązaniem sytuacji. Niejednokrotnie Święci kościoła sami inicjowali i uczestniczyli w wesołych zdarzeniach, co jeszcze bardziej przybliżało ich do każdego z nas. Ale jako to bywa w wielu krotochwilach kryje się refleksja i mądrość, tym łatwiejsza do przyjęcia, że podana z lekkością, na wesoło.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7569-705-6 |
Rozmiar pliku: | 4,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pan Bóg stworzył ten świat z miłości. A wyrazem miłości jest uśmiech. Czy potrafimy sobie wyobrazić miłość i szczęście bez uśmiechu?
Wśród wielu z nas panuje przekonanie, że ksiądz musi być człowiekiem bardzo poważnym, statecznym, skoro przez jego ręce działa Bóg, dokonując przeistoczenia chleba i wina w Ciało i Krew Zbawiciela, a przez jego sakramentalną posługę w konfesjonale odpuszcza nam nasze grzechy. Tym bardziej dotyczy to biskupa, nie wspominając o papieżu. Wyobrażamy sobie, że kapłani to ludzie inni niż my, którym przez sam fakt obcowania z największymi tajemnicami świata przypisujemy wyjątkowe cechy charakteru. A przecież natchniony autor Listu do Hebrajczyków napisał, że każdy kapłan jest brany „z ludu” (por. Hbr 5,1). Ta prawda, tak bardzo oczywista (przecież doskonale wiemy, że kapłani nie przybywają do nas z innej planety), bywa zapominana. Księża też studiują i zdają egzaminy (niektóre oblewają); też się mylą, źle odczytują czyjeś intencje i słowa. Uczestniczą w różnych sytuacjach, w których rządzi... przypadek i przejęzyczenia. Też urywają im się guziki, a prąd gotuje... niespodzianki. Też potrafią celnie i dowcipnie ripostować, ale również na takie riposty się nadziewają... Bo prezbiter, biskup i papież to taki sam człowiek jak każdy inny.
Książka, którą trzymacie Państwo w rękach, w lekki i łatwo dający się czytać sposób opisuje wspomniane wyżej sytuacje. Zawiera króciutkie opisy wielu autentycznych wydarzeń. Bohaterowie anegdot często są nam znani – jak choćby postacie papieży i biskupów. Ale są wśród nich także zwykli księża, którzy nagle znajdują się w kompletnie zaskakujących sytuacjach, mogących się zdarzyć nawet podczas sprawowania świętych obrzędów.
Warto poznać choćby kilka anegdot, których bohaterami są osoby duchowne. Nie tylko dlatego, by się nauczyć patrzeć na biskupów i kapłanów jak na zwykłych ludzi. Warto też, tak po prostu, oderwać się od codziennych trosk i przeczytać coś, co niejeden raz wywoła na twarzy szczery uśmiech.
Wojciech JarońLeon XIII, autor pierwszej i najważniejszej encykliki społecznej Rerum novarum, który zasiadał na tronie Piotrowym aż 25 lat i 5 miesięcy, był obok św. Piotra, bł. Piusa IX i św. Jana Pawła II jednym z najdłużej panujących papieży. Zlecił on kiedyś znanemu malarzowi wykonanie swojego portretu, aby podarować go rodzinie. Kiedy zaprezentowano Ojcu Świętemu ukończone już dzieło, ten – spoglądając na obraz – polecił wykonać jeszcze napis, którym był cytat zaczerpnięty z Ewangelii według św. Mateusza: „To ja jestem, nie bójcie się”.
Pius XI był papieżem dostojnym, ale i porywczym. Mówiono o nim, że chodzi spać w tiarze. Wymagał od swego otoczenia, aby każde jego postanowienie było spełniane natychmiast. Nie znosił powolności u współpracowników. Gdy któryś z nich przyrzekł coś zrobić zaraz, Pius XI mówił: „Zaraz to za mało, należy to zrobić wcześniej niż zaraz”.
Pewnego dnia, późnym wieczorem, około godziny 22.00, Pius XI wezwał do siebie jednego ze swoich pokojowych – mowa tu o późniejszym kard. Nasallim Rocca di Corneliano – i polecił, aby natychmiast zszedł do Sekretariatu Stanu do kard. Pacellego (późniejszy Pius XII) i zapytał, czy dokument, na który oczekuje, jest już gotowy.
Monsignor Rocca wykonał polecenie papieża i po chwili wrócił z odpowiedzią, że dokument będzie gotowy najwcześniej rano. „Proszę pójść tam raz jeszcze – powiedział Ojciec Święty – i powiedzieć kardynałowi, że w pewnych częściach świata pierwsze godziny poranne następują zaraz po północy. Obecnie dochodzi godzina 22.00, a zatem sekretarzowi stanu pozostały zatem jeszcze tylko dwie godziny na ukończenie pracy nad dokumentem”.
Pius XI nigdy nie używał telefonu, mimo że wynalazek był już znany i funkcjonował w Watykanie. Pewnego razu polecił przesłać pilną informację do kogoś, kto przebywał daleko od Rzymu. Gdy po pięciu minutach zawiadomiono papieża, że osoba ta otrzymała już wiadomość, ten zdziwił się, jak to jest możliwe. Przecież jazda w tę i z powrotem powinna zająć parę godzin, nie kilka minut. Gdy usłyszał, że odbyło się to przez telefon, wzruszył tylko ramionami. Po raz kolejny spełniły się więc jego słowa: „Zaraz to za mało...”.
Zopowiadań wspomnianego już kard. Nasallego Rocca wynika, że Pius XI traktował kardynałów dość ostro. Pewien posunięty w wieku kardynał, któremu już na niczym nie zależało, odważył się jednego dnia wystąpić do papieża z uwagą, że nie wysłuchuje on kardynałów. „Gdybym ich słuchał – odrzekł oschle Ojciec Święty – Eminencja nigdy nie zostałby kardynałem”.
Kuchnię Piusowi XI prowadziły siostry zakonne z Niemiec. Zastąpiły one wiekową kucharkę Lindę, która usługiwała jeszcze w rodzinnym domu Rattich. Zakonnicom papież dał takie oto polecenie: „Pamiętajcie, dokładność ma być niemiecka, milczenie niemieckie, ale kuchnia nie niemiecka”.
Jednym z bardziej zabawnych momentów pontyfikatu Piusa XI było umieszczenie w ogrodach watykańskich papugi, którą personel świecki zatrudniony w Watykanie wyuczył kilku słów. Gdy na ścieżce pojawiała się biała sutanna, ptak zaczynał krzyczeć: „Podnieść pensje, podnieść pensje!”.
Po kilku takich występach papugę zabrano z ogrodów watykańskich. Podobno to Gwardia Szwajcarska otrzymała polecenie usunięcia naprzykrzającego się papieżowi ptaka.
Za pontyfikatu papieża Piusa XII ważne stanowiska w sekretariacie stanu zajmowali prałaci Domenico Tardini oraz Giovanni Battista Montini, późniejszy papież Paweł VI. Pierwszy jako sekretarz odpowiedzialny był za Sekcję do Spraw Nadzwyczajnych, a drugi był sekretarzem Sekcji do Spraw Zwyczajnych.
Pewnego dnia francuski zakonnik, prosząc o audiencję, przekazał ekscelencji Tardiniemu wiadomość, że pewien kardynał, który był jego rodakiem, powiedział publicznie jakieś głupstwo. Tardini szybko odrzekł: „To, że kardynał mówi bzdury, jest rzeczą zwyczajną. Proszę więc się zwrócić do Montiniego, ponieważ ja rozpatruję tylko sprawy nadzwyczajne”.
Dom Piusowi XII prowadziły od początku pontyfikatu niemieckie siostry wraz z doglądającą wszystkiego bawarską zakonnicą siostrą Pascaliną.
Papieżowi pod koniec życia wydawało się, że objawia mu się Pan Jezus. Chciał on zachować te widzenia w tajemnicy, ale watykańskie otoczenie szybko rozpowiedziało tę nowinę po całym Rzymie. Miasto zareagowało na nią następującą opowieścią:
„Rano z apartamentu papieskiego słychać wezwanie:
– Pascalina, un cafe!
– Due caffe! – dopowiada tubalny głos Pana Boga”.
W pewne przygnębiające i bardzo zimne styczniowe popołudnie trzej prałaci: Bacci, Del Ton i Tondini – pracownicy jednego z watykańskich urzędów – wybrali się do Ostii, aby zobaczyć ruiny domu Pliniusza, słynnego pisarza. W związku z bardzo brzydką pogodą wybrzeże opustoszało i nikogo tam nie było. Zwiedzający błądzili, nie mogąc odnaleźć cennego zabytku. W końcu udało im się spotkać pewnego człowieka, który właśnie wychodził z blaszanego baraku, niosąc naręcze gałęzi.
– Dobry człowieku – zapytał napotkanego monsignor Bacci – czy byłby pan tak uprzejmy i wskazał nam drogę do domu Pliniusza?
– Kogo? Tego, który skupuje i demontuje na części stare auta?
Prałaci niemal oburzeni równocześnie sprostowali:
– Ależ jakie stare auta... Pliniusz, Pliniusz Młodszy!
– Młodszy! – odrzekł ów człowiek bardzo zdumiony. – Jaki on tam młodszy – on ma już prawie osiemdziesiąt lat!
Del Ton próbował ratować sytuację:
– Mamy na myśli Pliniusza Cecyliusza Sekundusa, autora Epistulae i Panegiryku Trajana!
Napotkany, słysząc te wszystkie imiona i wypowiadane słowa, które dla niego brzmiały niczym język chiński, poczuł się jak na tureckim kazaniu. Poza tym jego rozmówcy byli jedynymi osobami, które w tę okropną pogodę błąkały się bez celu. Potrząsnął więc głową i odszedł, mrucząc do siebie:
– No, patrzcie, co też musiało mi się dzisiaj przytrafić, spotkać tych trzech durniów...