- promocja
- W empik go
Zaufaj mi jeszcze raz - ebook
Zaufaj mi jeszcze raz - ebook
Po tym jak tajemnica Igora ujrzała światło dzienne, jego związek z Pauliną został wystawiony na ciężką próbę. Kobieta w poczuciu zdrady wyjeżdża, aby nabrać dystansu do sprawy oraz sił, żeby się z nią uporać. W urokliwym Karpaczu Paulina poznaje Adama – mężczyznę, którego życie boleśnie doświadczyło.
Czy pobyt z dala od Igora pozwoli Paulinie spojrzeć na świat z innej perspektywy?
Czy może pozwoli jej na to nieoczekiwana przyjaźń z Adamem?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7686-857-8 |
Rozmiar pliku: | 655 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Tatusiu?”.
To słowo wciąż dźwięczało mi w uszach.
Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Krew odpłynęła mi z twarzy. Serce ścisnął potworny ból. Igor popatrzył na mnie błagalnie, ale ja nie chciałam czekać. Nie chciałam wyjaśnień. Myślałam tylko o tym, żeby stamtąd wyjść. Zmusiłam się, by pokonać bezwład w nogach i z impetem wypadłam z gabinetu Igora. Mechanicznie sięgnęłam po torebkę i wybiegłam z redakcji. Łzy zasłaniały mi świat. Miałam wrażenie, że za chwilę się uduszę, każdy oddech niemal rozsadzał mi klatkę piersiową. Na ulicy znów poczułam się jak sparaliżowana, wlokłam się w geriatrycznym tempie, a głowę rozsadzały mi tysiące pytań bez odpowiedzi.
Czułam się zdradzona, oszukana, zraniona i bardzo nieszczęśliwa. Igor ma dziecko… powtarzałam w myślach. Dziecko… dziecko…
Jak ja mogłam się tak co do niego pomylić? Mówił, że bardzo mnie kocha. Mówił, że chce się ze mną zestarzeć. A ja chłonęłam jego słowa jak gąbka wodę. Wierzyłam mu, bo dlaczego miałabym nie wierzyć? Miłość polega przecież na bezgranicznym zaufaniu. Oddałam mu całe serce. Całą siebie mu oddałam, a on wykorzystał i zdeptał moje uczucie.
Mieliśmy już zawsze być razem, mieliśmy stworzyć szczęśliwą rodzinę… A tymczasem on już jedną miał! W każdym razie miał dziecko! A może miał też żonę? Może niekoniecznie byłą? Co jeszcze ukrywał? Kim był tak naprawdę? I kim ja byłam w jego życiu?
Gdyby w tych jego wszystkich słodkich i cudownych planach dotyczących naszej świetlanej przyszłości było choć ziarno prawdy, musiałby uwzględnić w nich syna. A ponieważ tego nie zrobił, to znaczy, że nie były prawdziwe. Wszystkie te deklaracje, zapewnienia… to tylko kłamstwa obliczone na zawrócenie w głowie prowincjonalnej gęsi.
Zrobił to z nudów? A może nie lubił sypiać sam i wiedział, że zakochana dziewczyna zapewni mu i ciepłe łóżko, i trochę rozrywki, zanim przyjdzie czas wrócić do żony. W tym momencie najchętniej wydłubałabym sobie mózg widelcem – albo przynajmniej tę jego część, która odpowiadała za uczucia.
Oszust! Kłamca! Drań!
– Paulina, co się stało? – Przystanęłam na dźwięk znajomego głosu, ale przez łzy nie mogłam dostrzec, kto chwycił mnie za ramiona. – Paula, mówię do ciebie! – Dochodzący z zaświatów głos należał chyba do Moniki. – Paula, popatrz na mnie! Słyszysz?!
Spojrzałam na Monikę. Najchętniej ominęłabym ją i poszła dalej.
– Słyszę, Monika, słyszę – odpowiedziałam bez emocji.
– Co się stało? – powtórzyła. – Dlaczego płaczesz?
– Nie chcę o tym mówić, Monia, zostaw mnie, proszę.
– Chyba żartujesz. Dokąd ty w ogóle idziesz? – zignorowała moje prośby.
– Nie wiem, przed siebie. – Otarłam mokre policzki.
– Paula nie wygłupiaj się i mów, o co chodzi!
– Sorry, Monia, ale nie ma sensu tego tłumaczyć. Daj mi, proszę, spokój.
– Do jasnej cholery, Paula! Mówię do ciebie.
– Ale ja cię słyszę. Po prostu nie mam siły tłumaczyć ci, co się wydarzyło… – Pociągnęłam nosem. – Nie chcę o tym gadać. Chcę nie myśleć, nie czuć, nie pamiętać!
– Paulina, możesz jaśniej? Przecież nie zostawię cię tu samej na środku ulicy w takim stanie. Igor coś nawywijał?
– Bingo! Nawywijał, i to parę lat temu.
– Paula, bardzo bym chciała mieć dar czytania w myślach, ale niestety… Chodź, usiądziemy na ławce i wszystko mi opowiesz, co?
– Nic z tego, Monia, idę do domu.
– W takim razie idę z tobą i nie próbuj protestować.
Monika złapała mnie pod ramię i pociągnęła w kierunku mojego mieszkania. Szłyśmy w milczeniu, a ja miałam wrażenie, że idę na ścięcie.
Pod blokiem wyjęła mi z ręki klucz, którym nie mogłam trafić do zamka. Otworzyła też drzwi do mieszkania. Kiedy weszłyśmy do środka i dostrzegłam w kuchni dwa nieumyte kubki po porannej kawie, rozpłakałam się głośno. Przed oczami stanęły mi wydarzenia dzisiejszego poranka. Ostatnie chwile sielanki, szczęścia, beztroski i deklaracje miłości. Kiedy jeszcze nie wiedziałam, że wszystko to jest kłamstwem.
Osunęłam się po ścianie na podłogę, tonąc w głębokiej rozpaczy.
– Paula, na litość boską, mów, o co chodzi, bo serce mi zaraz pęknie.
Nie chciałam o tym rozmawiać. Nie chciałam do tego wracać. Miałam wrażenie, że nie zwariowałam tylko dlatego, że nie powiedziałam na głos, co wydarzyło się w gabinecie Igora. Wiedziałam jednak, że Monika nie odpuści i nie wyjdzie z mojego mieszkania, dopóki nie dowie się, co powaliło mnie na kolana.
– Igor… Igor ma syna, o którym nigdy mi nie powiedział – wydukałam wreszcie.
– Jakiego syna? O czym ty mówisz?
– No, syna. Małego dzieciaka. Takiego na dwóch nóżkach, z dwiema rączkami i śliczną główką.
– Czekaj no… a skąd ty o tym wiesz?
– Widziałam go.
Monika przysiadła obok mnie na podłodze. Ta informacja i na niej zrobiła wrażenie.
– Gdzie widziałaś? – spytała spokojnie.
– W jego gabinecie – odpowiedziałam i na nowo zalałam się łzami. Monika pocieszająco ścisnęła moją dłoń.
– Ale jak on tam trafił? To pewnie jakaś pomyłka, Paulina.
– Nie ma mowy o pomyłce. Przyszedł z jakimiś ludźmi. Parą dorosłych. Nie wiem, nie zwróciłam na nich uwagi.
– No to skąd wiesz, że to jego syn?
– Bo słyszałam. Ten chłopczyk podbiegł do Igora… – Na samo wspomnienie ukryłam twarz w dłoniach.
– I co powiedział?
Nabrałam głęboko powietrza.
– Tatusiu!
– Kurczę, Paula, a nie przesłyszałaś się czasem? – drążyła dalej.
– Monika, co jak co, ale słuch mam dobry.
Wstałam i poszłam do łazienki, żeby wysmarkać nos. Mój wzrok padł na piżamę Igora, na jego ręcznik, szczoteczkę do zębów, piankę do golenia, perfumy… Był obecny w każdym aspekcie mojego życia. Najbardziej w sercu, które teraz najchętniej oddałabym komuś do przeszczepu.
Poczułam wzbierającą złość.
– Szlag by to! – huknęłam, dając upust emocjom.
– Paula, uspokój się, proszę cię. – Monika zjawiła się przy mnie błyskawicznie.
– Jak mam się uspokoić, Monia? Zaufałam mu, wierzyłam w niego, w naszą miłość. Gdyby mnie naprawdę kochał, byłby ze mną szczery. Boże, jaka ze mnie idiotka! Stara, durna, naiwna idiotka!
– A rozmawiałaś z nim w ogóle?
– Chyba żartujesz! Nie chcę go widzieć na oczy.
– Paula, nie zachowuj się jak dziecko. Nie możesz zamknąć się w domu i płakać w poduszkę.
– Mogę. – Spojrzałam na Monikę buntowniczo. – Popłaczę chwilę i znajdę siłę, żeby stanąć na nogi, a on niech idzie do diabła!
– Paulina, musisz z nim porozmawiać.
– Pierdolę go, Monia, słyszysz, pier-do-lę! Niech sobie rozmawia ze swoją żoną czy dziewczyną, diabli wiedzą, z kim ma to dziecko.
– Słuchaj, a może on jest po rozwodzie czy coś w ten deseń.
– Już mnie to nie obchodzi. Dla mnie jest pieprzonym kłamcą, z którym nie chcę mieć nic wspólnego! Że też dałam się nabrać na te jego czułe słówka. Wiesz, Monia? Faceci to jednak nędzne kreatury. Nic niewarte bawidamki, gnoje, skurczybyki, oszuści! A Igor stoi na czele tej bandy.
– Paula, nie możesz mierzyć wszystkich jedną miarą. Poza tym Igor na pewno będzie chciał ci wszystko wyjaśnić.
– Przestań! Niby co on mi może powiedzieć? To, że się mną zabawił i wykorzystał moją naiwność, sama wiem. A rodzinką nie musi się przede mną chwalić. Nie chcę go widzieć. Nie chcę go znać i zdania nie zmienię!
– A nie mówił nigdy o dziecku? – Monika wyraźnie postanowiła dotrzeć do samego sedna.
– O swoim ani słowa. Wspominał tylko o bratanku.
– No widzisz, to może to był właśnie jego bratanek! – Monia zareagowała tak entuzjastycznie, jakby nagle odkryła cudowną wyspę, na której można spędzić wakacje za darmo.
– Monia, proszę cię. Od kiedy bratanek zwraca się do wujka „tatusiu”?
– Masz melisę? – spytała, kiedy najwyraźniej doszła do wniosku, że w tym stanie się ze mną nie dogada.
– Jeśli myślisz, że te siki Weroniki zdołają mnie uspokoić, to jesteś w błędzie. Nie chcę żadnej herbatki. Nic nie chcę. Mam ochotę mu przyłożyć.
– Paula, wiem, że jesteś wkurzona, ale w dalszym ciągu uważam, że musicie pogadać. Zwróć uwagę, że w twojej torebce cały czas dzwoni telefon.
Sięgnęłam do torebki. Na wyświetlaczu telefonu widniało jedenaście nieodebranych połączeń od Igora.
– Palant! Myśli, że odbiorę? W życiu! – Wyłączyłam komórkę i wrzuciłam ją do torebki ze złością.
– Pamiętasz, w jakiej ja niedawno byłam sytuacji? – spytała Monika, patrząc na mnie wymownie.
– Oj, Monia, to zupełnie inna sprawa. Grzesiek nie ukrywał przed tobą dziecka.
– Nie ukrywał, ale też narozrabiał jak pijany zając w kapuście. Paula, popatrz na to z drugiej strony...
– Z jakiej drugiej strony? – przerwałam. – Znaczy, jeśli poślizgnę się i spadnę ze schodów, obijając się po drodze i raniąc, to mam się cieszyć, że szybciej jestem na dole? Czy jak…?
– Oj, Paula! Przecież wiesz, że to nie tak. Poza tym ta twoja metafora pasuje tutaj jak wół do karety. – Podała mi kubek z melisą. – Próbuję cię przekonać do rozmowy z nim. Sama zobacz. Czy gdyby miał coś do ukrycia albo nie widział dla was szansy, to dzwoniłby do ciebie tyle razy?
– Nie chcę tych ziół. Napiłabym się wódki. – Sięgnęłam do szafki po butelkę. – A moja metafora idealnie pasuje – upierałam się. – Igor zwyczajnie zrobił sobie ze mnie zabawkę, a ty mi sugerujesz, że mam pozwolić mu na wyjaśnienia? Wiesz, jak mnie boli to, że nie był ze mną szczery? Wszystkie jego zapewnienia o tym, jaki jest ze mną szczęśliwy, i snucie planów na przyszłość poszły w diabły. Monia, pierwszego wrażenia nie da się zrobić drugi raz – powiedziałam, nalewając wódkę do szklanki. – Napijesz się ze mną?
– Nie chcę. Ty też nie pij. – Wyjęła mi szklankę z ręki i wylała jej zawartość do zlewu. – Nie utopisz smutków w alkoholu. Chcę tylko, żebyś pamiętała, że problemy między mną a Grześkiem nawarstwiały się, bo nie rozmawialiśmy.
– Nie możesz swojej sytuacji porównywać z tym, co zrobił Igor. On okazał się kłamcą, a ja się kłamstwem brzydzę.
Nagle odezwał się dźwięk domofonu.
– Nie spytasz, kto się dobija?
– Nie spytam, bo wiem, że to Igor. Niech spada na drzewo. Niech w ogóle spada.
– Ależ ty jesteś uparta.
– Może i jestem, ale moja decyzja nie wynika tym razem z uporu. Zranił mnie jak nikt w życiu. I co, mam teraz zejść na dół, pogłaskać go po łbie i spytać, czy na deser ma jeszcze jakąś niespodziankę, bo po informacji, że jest ojcem, czuję niedosyt?
– No nie, bez brawury. Ale pogadać byś z nim mogła.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Przyłożyłam palec do ust, nakazując Monice absolutną ciszę. Chciałam, żeby sobie stąd poszedł. Żeby przestał mówić do mnie tak jak w tej chwili.
– Skarbie, otwórz. Wiem, że tam jesteś. Paula, błagam daj mi wszystko wyjaśnić. To nie jest tak, jak myślisz.
Wstrzymałam oddech, bo miałam wrażenie, że słyszy, jak porusza się moja klatka piersiowa.
– Paulina, otwórz te cholerne drzwi! – Załomotał solidnie. – Paula, nie odejdę stąd, póki nie porozmawiamy.
– Kurczę, Paula, nie bądź taka – powiedziała Monika szeptem, patrząc na mnie wymownie.
Pokręciłam głową i nakazałam jej spokój. Siedziałyśmy jak myszy pod miotłą, dopóki Igor sobie nie poszedł.
– Uważam, że jesteś najbardziej upartą kobietą na tej planecie – stwierdziła, sięgając po swoją torebkę. – Poradzisz sobie?
– Jasne, Monia. Dziękuję, że ze mną byłaś – powiedziałam przez grzeczność, choć tak naprawdę wcale nie chciałam jej towarzystwa. Nie chciałam żadnego towarzystwa.
– Zadzwonię wieczorem. – Przytuliła mnie. – A ty się zastanów, czy nie popełniasz błędu.
Przytaknęłam i zamknęłam za Moniką drzwi.
Weszłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Przytuliłam do twarzy poduszkę Igora. Pachniała nim i miłością.Igor
Serce stanęło mi na chwilę, kiedy spojrzałem w oczy Pauliny. Nie zrobiłem nic, kiedy wyszła z gabinetu. Nie pobiegłem za nią. Nie miało sensu robienie scen w redakcji, bo wiedziałem, że i tak będę musiał stawać na rzęsach, żeby jej wytłumaczyć to wszystko – nie potrzebowałem do tego publiczności. Plułem sobie w brodę, że nie opowiedziałem swojej historii na samym początku naszej znajomości albo tuż po tym spotkaniu z Markiem, gdy dowiedziałem się, kim Paulina jest naprawdę. To był doskonały moment, żeby sobie wszystko wyjaśnić. Ale ja, jak ostatni głupiec, zarzuciłem jej, że mnie wmanewrowała. Miała rację, mówiąc mi wtedy, że jestem egoistą.
Wyszedłem na pieprzonego hipokrytę, kiedy miałem pretensję o to, że zataiła przede mną naszą wcześniejszą znajomość. A co ja zrobiłem?
Nie spodziewałem się, że Marcin wpadnie na taki głupi pomysł, żeby przyprowadzić Kubę do redakcji. Teraz dopiero się narobiło. Paula jak nic pomyślała, że ją oszukałem. Jak najszybciej pożegnałem niespodziewanych gości, przerwałem bratu w połowie kazania, zanim na dobre się rozpędził, jak miał w zwyczaju. Nie zwlekając ani chwili dłużej, pojechałem do Pauliny. Stałem przed drzwiami jej mieszkania i dobijałem się jak wariat. Nie wpuściła mnie. Czułem, że jest po drugiej stronie tych cholernych drzwi, ale nie otworzyła. Nie miałem zamiaru odpuścić. Nie mogłem odejść. Starałem się zachować cierpliwość, chociaż w środku cały się gotowałem. Sąsiedzi zaczęli wyglądać na korytarz, a ja przemawiałem do zamkniętych drzwi z nadzieją, że Paulina jednak otworzy. Nie wiem, ile czasu minęło, kiedy doszedłem do wniosku, że chyba jednak się pomyliłem i Pauliny nie było w domu. Wróciłem do redakcji, naiwnie licząc na to, że zastanę ją za biurkiem. Niestety ujrzałem tylko puste miejsce. Zrezygnowany, zamknąłem się w gabinecie. Postanowiłem zadzwonić do Malwiny.
– Hej, Igor, co się stało, że dzwonisz?
– Hej, Malwina. Słuchaj, nie ma u ciebie przypadkiem Pauliny?
– Nie! A powinna być?
– Wybiegła z redakcji i myślałem, że zastanę ją w domu, ale tam jej nie ma. Dlatego dzwonię do ciebie, bo sądziłem, że…
– Kurde, Igor, coś ty narozrabiał? – przerwała mi od razu. No tak, trzeba było nie mówić, że Paula wybiegła. – U mnie jej nie ma, ale czekaj chwilę, zaraz do niej zadzwonię.
– Wyłączyła komórkę. Nie wiem, co mam robić. Martwię się o nią.
– Daj mi chwilę, przedzwonię do jej mamy.
Zanim zdążyłem zaprotestować, Malwina się rozłączyła. No pięknie, tego mi brakowało, żeby jeszcze mama Pauli dowiedziała się o Kubie i całej awanturze. Z drugiej jednak strony, jeśli Paulina uciekła do rodziców, będę mógł tam pojechać i wszystko jej wyjaśnić.
Malwa oddzwoniła po chwili, zgodnie z obietnicą.
– Igor, mama Pauli powiedziała, że nie ma jej u nich – usłyszałem. – Mów mi zaraz, co się dzieje!
– Szlag by to trafił! – Przeczesałem dłonią włosy. – Dobra, Malwina, dzięki za pomoc. Gdyby Paula się z tobą kontaktowała, daj mi, proszę, znać.
– Chłopie, jeśli ona od ciebie uciekła, to musiałeś wywinąć jej naprawdę ciężki numer. I zacznij drżeć, bo teraz to ja osobiście mam ochotę ukręcić ci jaja.
– Malwa, zanim przejdziesz do rękoczynów, daj mi szansę. Ale najpierw chciałbym wszystko wyjaśnić Paulinie – dodałem szybko, słysząc, jak nabiera powietrza.
Siedziałem jeszcze chwilę, zastanawiając się, co mam zrobić, gdzie szukać Pauliny. Przecież nie mogła się zapaść pod ziemię. Chyba że jednak była w swoim mieszkaniu… Zerwałem się z krzesła i popędziłem do wyjścia. W drzwiach minąłem się z Moniką.
– Monika, dopilnuj wszystkiego. Mnie już dziś nie będzie – powiedziałem pospiesznie.
– Leć, leć i o nic się nie martw.
Przystanąłem, jak tylko dotarł do mnie sens słów Moniki. Jakoś nie była zaskoczona, choć przecież nie zdarzało jej się zostawać na straży redakcji. Czy ona o czymś wiedziała? Przecież nie było jej, kiedy Paulina…
– Monika… – Zajrzałem jej w oczy. – Powiedz, czy widziałaś niedawno Paulinę?
– Yyy, nie, czemu pytasz? – odpowiedziała zmieszana.
– Jesteś pewna, że nic przede mną nie ukrywasz?
– No!
– Co „no”? Monika, popatrz na mnie.
Monika podniosła oczy. Dostrzegłem lekki rumieniec i to, jak nerwowo przełykała ślinę. Nie miałem wątpliwości, że Monika wie, co się dzieje z Pauliną.
– Mówię, że jestem pewna – wykrztusiła w końcu i odwróciła wzrok.
– Monika, ja wiem, że jesteś lojalna wobec Pauliny, ale zrozum, muszę z nią porozmawiać i wszystko jej wyjaśnić.
Monika przestępowała z nogi na nogę i wyczułem, że jest zdenerwowana. W końcu nabrała powietrza w płuca i oznajmiła:
– Dobra, Igor, powiem ci, bo sama się o nią martwię. Gdybyś ją widział na tym chodniku… Szła zapłakana w zupełnie innym kierunku niż ten, w którym znajduje się jej osiedle. Nigdy jej nie widziałam w takim stanie. Jest w swoim mieszkaniu.
– Dzięki, Monia.
Wybiegłem z redakcji, jakby mnie ktoś gonił. Wsiadłem do samochodu i po kilku minutach znalazłem się pod blokiem Pauliny. Słyszała mnie przedtem, kiedy waliłem w drzwi, i nie otworzyła. Jakie miałem szanse, że otworzy teraz?Paulina
Obudziło mnie walenie do drzwi. Zerwałam się z łóżka, ale kiedy tylko oprzytomniałam i przypomniałam sobie, co wydarzyło się, zanim zasnęłam, przystanęłam gwałtownie w przedpokoju.
– Paula, wiem, że jesteś w środku. Otwórz, bo wyważę te cholerne drzwi – usłyszałam głos Igora.
Uparty osioł. Myśli, że mu otworzę? I niby co dalej? Co on mi zamierza powiedzieć, czego nie powiedział przez te wszystkie dni, miesiące? Miał mnóstwo czasu, żeby mi się przyznać, że ma dziecko… i kogoś, z kim to dziecko zrobił. Boże! Jaka ze mnie naiwna idiotka! Powróciły ból, złość i wszechogarniające żal i upokorzenie. Tak się dać omotać! Jak niemądra smarkula, która nie zna życia.
– Paulina, na Boga, porozmawiaj ze mną!
Cofnęłam się do pokoju i usiadłam cichutko na kanapie. W głowie miałam natłok myśli. I żadna nie była wesoła. Igor kogoś miał. Teraz byłam już tego pewna. Za każdym razem do Warszawy jechał sam, nigdy mi nie zaproponował, żebym wybrała się z nim, chociaż ciągnął mnie na wszystkie inne wyjazdy. Już wcześniej powinnam zwrócić na to uwagę. Ciekawe, jaką historyjkę sprzedał tamtej kobiecie. Tak naprawdę obie byłyśmy ofiarami jednego pieprzonego podrywacza. Uwodziciela. Kobieciarza. Cholernego Tulipana. Playboya.
Którego w dalszym ciągu bardzo kochałam. Którego nie przestałam kochać od czasów liceum.
A może Monika miała rację i Igor był po rozwodzie?
– Paulina, ostatni raz cię proszę, otwórz te przeklęte drzwi i daj mi szansę wszystko ci wytłumaczyć. – Igor nie przestawał się dobijać i usłyszałam, że ktoś zwraca mu uwagę. Któryś z sąsiadów nie wytrzymał nerwowo. Odgłosy ucichły. Ostrożnie wyjrzałam przez okno, żeby sprawdzić, czy Igor wyszedł z klatki schodowej. Odsunęłam się natychmiast od szyby, kiedy zobaczyłam go przed blokiem, jak zadziera głowę i patrzy w moje okna. Wystarczyło jednak, że go zobaczyłam, i znowu oczy wypełniły mi się łzami.
– Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego mnie tak zraniłeś? Dlaczego, Igor, dlaczego…?
Malwina miała rację, gdy mnie ostrzegała, że to, co przeżyłam w czasach szkolnych, co wydawało mi się takim dramatem, takim nieznośnym cierpieniem i sercowym zawodem, okaże się niczym w porównaniu z tym, co będę czuła, gdy ktoś złamie mi serce w dorosłym życiu. Miałam wrażenie, że ktoś otworzył mi na żywca pierś i wyrwał wszystko ze środka. Chciałam zasnąć i nie obudzić się, dopóki ten koszmarny ból nie minie.
Z odrętwienia wyrwał mnie dźwięk domofonu. Zatkałam uszy dłońmi. Siedziałam na kanapie, kiwając się w przód i w tył, a dzwonek brzęczał raz po raz. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi. Boże, czy on nie potrafi dać mi spokoju?
– Paula, jesteś tam? – usłyszałam głos Malwiny.
Otworzyłam drzwi w takim pośpiechu, jakby w mieszkaniu brakowało tlenu.
– Wiedziałam, że właśnie w takim stanie będziesz. Co on ci zrobił? – Rozłożyła ramiona, a ja natychmiast w nich utonęłam, zalewając się łzami. – No cicho, już, cicho. – Malwina głaskała mnie po głowie. – Albo popłacz sobie troszkę, jeśli jeszcze masz czym.
– Malwina, on mnie okłamał! Ukrył przede mną swoje prawdziwe życie, a ja... ja byłam dla niego zabawką! – Oderwałam się od przyjaciółki i dopiero teraz spostrzegłam, że stoimy w otwartych drzwiach.
– Poczekaj, kochana, zaraz mi wszystko opowiesz od początku. – Weszła do przedpokoju i zamknęła za sobą drzwi.
– Zamknij na klucz. Nie chcę go widzieć.
Malwina przekręciła klucz w zamku, zdjęła kurtkę i weszła za mną do kuchni. Na kuchennym blacie w dalszym ciągu stały dwa kubki po porannej kawie. Nie wstawiłam ich do zlewu. Patrzyłam na nie, jakby pochodziły z innego świata – tego pięknego świata, do którego dla mnie nie było już wstępu. Pozostały mi tylko wspomnienia i tęsknota.
Na stole stała butelka wódki i kubek z melisą zaparzoną przez Monikę. Malwina spojrzała na butelkę, potem na mnie.
– Piłaś?
– Chciałam, ale to byłaby najgłupsza rzecz, jaką bym sobie mogła teraz zafundować. Jeszcze mi tylko tego brakuje, żebym się porzygała.
– Co Igor przed tobą ukrył? Dziś, kiedy do mnie zadzwonił, wiedziałam, że coś nawywijał, skoro pytał, czy nie jesteś u mnie.
– Dupek! Po co wydzwania do ludzi i udaje troskę, skoro ma się o kogo martwić!
– Możesz jaśniej? Paula, ja się staram, ale nijak nie mogę niczego wywnioskować z tych twoich wypowiedzi. Opowiedz mi wszystko spokojnie i po kolei, co się właściwie stało.
– Siedzieliśmy w jego gabinecie, kiedy nagle drzwi się otworzyły i do środka wpadł chłopczyk. I zawołał do Igora „tatusiu”.
– O jasna dupa! A skąd się tam wziął ten dzieciak?
– Pamiętam jakąś babkę i faceta, którzy z nim przyszli, ale wierz mi, nie miałam głowy do tego, by się im przyjrzeć. Wypadłam z gabinetu, jakby mnie diabeł gonił.
– Paula, a może coś źle usłyszałaś?
– Pieprzysz jak Monika. „Przesłyszałaś się”. Gdybym się przesłyszała, Igor nie stałby pod drzwiami i nie prosił, żebym go wpuściła do mieszkania i dała mu szansę wszystko wyjaśnić. – Odgarnęłam włosy za ucho i przetarłam dłońmi twarz. Skóra na policzkach była sucha od łez. – Mam wrażenie, że ktoś przeniósł mnie na plan filmowy i powierzył mi główną rolę w tanim melodramacie.
– No dobrze, może i ma dzieciaka, ale na pewno nie ma nikogo poza tobą. Nie wierzę w tę koncepcję z zabaweczką.
– Skąd możesz wiedzieć? Jakbym cię wczoraj spytała, czy podejrzewasz, że ma dziecko, to co byś powiedziała? No właśnie. Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak ja się poczułam, kiedy to wszystko rozegrało się na moich oczach? Nie wiedziałam, czy moja dusza jest jeszcze w moim ciele, czy unosi się już w kierunku bram niebieskich. On się nie zmienił. Miałaś rację, mówiąc mi, żebym uważała, bo tym razem będzie bolało o wiele bardziej niż przed laty. A ja, durna guła, myślałam, że Bóg napisał dla mnie taki piękny scenariusz i spełnił marzenie o tej jednej, jedynej miłości. Przecież takie rzeczy są tylko w filmach, a nie w prawdziwym życiu.
– Ale przecież nie przestałaś go kochać, on ciebie również, może powinnaś dać mu szansę?
– Ja nie wiem, czy on w ogóle mnie kochał. Za to dziś wiem, dlaczego nigdy nie zabrał mnie ze sobą do Warszawy. Bo miał tam żonę i syna. Kiedy po ostatniej jego wizycie w Warszawie spytałam, dlaczego mi nie zaproponował wspólnego wyjazdu, odpowiedział, że strasznie bym się wynudziła. Oczywiście, że bym się nudziła w jakimś hotelowym pokoju, podczas gdy on spełniałby małżeński obowiązek.
– Paula, nakręciłaś się z tą żoną. Może on się rozwiódł? Albo w ogóle nie był żonaty.
– I krasnoludek urodził mu dzieciaka, tak? – Popatrzyłam na przyjaciółkę.
– Paula, co za różnica, krasnoludek, jednorożec, czy znaleźli go w kapuście. Coś ty się tak uczepiła tego, kto rodził? Co za różnica? To było i nie jest.
– Co ty gadasz? Jak to nie jest? Nawet jeśli się rozwiedli, to matką jego dziecka będzie zawsze! W jego życiu obecna będzie zawsze! Dziecko wymaga miliona decyzji, w których powinni uczestniczyć oboje rodzice! Wystarczy, że zachoruje na coś poważniejszego niż katar i już się zaczyna.
– Czy dziecko to naprawdę taki dramat?
– Nie, dziecko nie. Malwina, tu nie chodzi o to, że Igor ma dziecko. Chodzi o to, że mi tego nie powiedział. Rozumiesz? Planowaliśmy wspólne życie, razem na zawsze i wszystkie te bzdury, i ani razu nie wspomniał, że ktoś jeszcze będzie z nami żył. Gdybyś ty miała dziecko i planowała z Łukaszem ślub, nie powiedziałabyś mu o tym, że będzie ,,tatusiem”? Przybranym, nieprzybranym, ale będzie?
– Powiedziałabym – przyznała Malwina.
– No właśnie. Nie można pominąć własnego dziecka w planach na przyszłość. No chyba że to nie są tak naprawdę plany, a tylko takie gadanie. I o to tak naprawdę chodzi. Wszystko, co było między nami, ze strony Igora okazało się tylko takim gadaniem.
– Nie wiesz tego…
– Wiem – przerwałam jej. – Nie próbuj mi tu opowiadać głupot i jak Monika udowadniać, że mam omamy albo demencję. Wiem. I czuję się fatalnie. Jak dzieweczka z prowincji, którą playboy z Warszawy omotał, żeby mu się nie nudziło z dala od cywilizacji.
– Przestań zachowywać się jak rozkapryszona księżniczka. Nie tylko tobie życie dało w dupę, a zachowujesz się tak, jakbyś ty jedyna na świecie teraz cierpiała.
– Bo żyło mi się dobrze. Byłam szczęśliwa, kiedy byłam sama. Faceci generują same kłopoty, zmartwienia i łzy i doprowadzają do sytuacji, kiedy kobiecie odechciewa się witać nowy dzień.
– Gówno prawda, Paula! Żyło ci się wygodnie, ale tak naprawdę tęskniłaś za miłością. Chciałaś mieć kogoś obok siebie. Chciałaś kochać i być kochaną.
– No i strasznie długo się nakochałam. Do dupy z tym wszystkim. Nie żałuję tylko jednego – powiedziałam, spoglądając na Malwinę.
– Mianowicie?
– Nie żałuję, że to on był moim pierwszym mężczyzną. Okazał się totalną świnią, ale gdybym miała przeżyć z nim jeszcze raz tych kilka ostatnich miesięcy, nie wahałabym się ani przez chwilę.
– Popatrz, jaki ty masz kipisz w głowie. Mówisz, że faceci generują problemy, że są do dupy, ale gdybyś mogła, wybrałabyś jeszcze raz ten sam scenariusz.
– Wiem, że mam kipisz we łbie i wcale tego nie ukrywam. Nic na to nie poradzę, że przepełniają mnie sprzeczne emocje. Z jednej strony chciałabym się z nim spotkać i pogadać, z drugiej strony bardzo tego nie chcę.
– Przypomnij sobie, jak stawałaś na rzęsach, żeby dotrzeć do Łukasza, kiedy ode mnie odszedł. Wtedy twierdziłaś, że musimy porozmawiać, że nasz związek nie może się tak po prostu skończyć. A teraz co robisz? Uciekasz. Uciekasz od rozmowy i od faceta, którego wiem, że kochasz.
– Ty byłaś w innej sytuacji.
– No rzeczywiście. Zostałam porzucona na kilka miesięcy przed ślubem, bo mój przyszły mąż ubzdurał sobie, że żegna się z życiem, i nie wyobrażał sobie, że mogłabym mu pomóc wyzdrowieć. Wolał odejść, niż powiedzieć mi o tym, że jest chory. Wiesz, jak mnie to zabolało? Okazało się, że lepiej mnie rzucić w kąt jak nieciekawą książkę i użalać się nad swoim losem niż mi zaufać i wspólnie stawić czoło problemowi. Paula, to ty mi wtedy pomogłaś. Gdybyś nie wydusiła prawdy od mamy Łukasza, to nie wiem, czy wybaczyłabym mu, gdyby przyszedł do mnie po jakimś czasie, zupełnie zdrowy jak teraz i zaczął mi wszystko wyjaśniać. Nie można się tak zamykać w sobie. Musicie porozmawiać!
– Jezu, Malwina, wiem! Ja to wszystko wiem, tylko nie mogę na niego patrzeć, rozumiesz?
– Jak dobrze, że jestem kobietą, inaczej nie byłabym w stanie zrozumieć tej twojej huśtawki nastrojów. Tak czy siak, powiem ci, że Igor robił dziś wrażenie naprawdę przerażonego. Wyczułam panikę w jego głosie, kiedy ze mną rozmawiał. Pomyślałam, że jesteś u mamy, i zadzwoniłam do niej.
– O nie, Malwina!
– Nie bój się, nie jestem idiotką, nie pisnęłam twojej mamie ani słówka – uspokoiła mnie.
– Wyjeżdżam na urlop! – oświadczyłam.
– Czyli bawisz się w dezertera – podsumowała Malwina z dezaprobatą.
– Nazywaj to, jak chcesz. Ja naprawdę nie mam ochoty słuchać żadnych jego wyjaśnień. Jak mam mu teraz uwierzyć? Właśnie się przekonałam, że cały czas mnie okłamywał, i co, teraz nagle ni z tego, ni z owego mam przyjąć, że zaczął mówić prawdę? Na jakiej podstawie? Malwa, przecież ja mu mówiłam, że chcę mieć rodzinę i dzieci. I nic, nawet mimochodem nie wspomniał, że dziecko może mi dostarczyć już teraz. Trochę nawet odchowane. Na tę chwilę nie byłabym w stanie spojrzeć mu w oczy. Mam do niego ogromny żal i czuję narastającą z minuty na minutę złość, również na samą siebie. Za to, że jestem strasznie naiwna i nie posiadam za grosz kobiecej intuicji.
– Co ty pleciesz, dziewczyno? Posłuchaj mnie uważnie. – Malwina złapała moje dłonie w swoje. – Pogadaj z nim. Dowiedz się, skąd to dziecko, dlaczego nic ci o nim nie powiedział, a potem, jeśli chcesz izolacji, jedź sobie na ten urlop i zadręczaj się, ile wlezie.
– Malwina, gadasz, jakby cię Bóg opuścił. Jak to skąd się wzięło dziecko? No przecież nie z Marsa!
– Rany, Paula! Chodzi mi o to, czy ten chłopiec pochodzi ze związku… w sensie czy Igor jest, był żonaty i tak dalej… Bo tak naprawdę to może wcale cię nie okłamał, tylko po prostu zapomniał ci o wszystkim powiedzieć…
– Zapomniał, że ma dziecko… Malwa, czy siebie słyszysz? Czuję się tak, jakbym to ja wywinęła jakiś numer, a święty Igor przypiął sobie nad głową aureolkę wielkości londyńskiego Golden Eye.
– Uspokój się, próbuję ci tylko wytłumaczyć, że nie ułatwisz sobie życia, uciekając od rozmowy. Jesteś uparta jak oślica.
– Wiem!
– Czyli nie pogadasz z nim?
– Nie. Muszę sobie wszystko przemyśleć.
– Prędzej dostaniesz kręćka od tych myśli, bo wcale nie wiesz, jaka jest prawda. Gdybyś pogadała z Igorem, mogłabyś się zastanawiać nad tym, czy jesteś w stanie zaakceptować całą sytuację.
– Nie rozumiesz, że ja nie mogłabym uwierzyć, że tym razem Igor mówi mi prawdę? Wcześniej zbyt szybko uwierzyłam w jego czułe słówka i słodkie obietnice. Może gdyby na miejscu Igora był ktoś inny, byłabym ostrożniejsza i bardziej czujna. A teraz muszę, po prostu muszę stąd wyjechać.
– Paula, od kiedy to jesteś takim tchórzem, co?
– Odkąd się zakochałam.