- promocja
Zawichost 1205 - ebook
Zawichost 1205 - ebook
Bitwa pod Zawichostem, stoczona w 1205 roku przez wojska książąt Leszka Białego i Konrada Mazowieckiego z Rusinami pod wodzą księcia halicko-włodzimierskiego Romana Mścisławowicza, była jednym z najważniejszych starć okresu rozbicia dzielnicowego w Polsce. Był to jeden z kluczowych epizodów rozpoczętej wiele lat wcześniej wojny o dominację nad Galicją, Wołyniem i wschodnią Małopolską. Bitwa zakończyła się zwycięstwem oddziałów polskich i śmiercią Romana na polu bitwy.
Do walki o schedę po nim włączyli się zwycięski Leszek Biały i król Węgier Andrzej II. Próbą kompromisu było założenie Królestwa Galicji, którego tron objęła para małoletnich monarchów – węgierski królewicz Koloman i Salomea, córka Leszka Białego. Chociaż ten twór szybko upadł, stał się podstawą późniejszych roszczeń Habsburgów do obszarów, z których po rozbiorach Polski utworzono austriacką prowincję Galicję i Lodomerię.
Artur Foryt przedstawia okoliczności i przebieg konfliktu polsko-ruskiego oraz wojskowość w naszej części Europy na przełomie XII i XIII wieku.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16068-2 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
WSTĘP
------------------------------------------------------------------------
W niedzielny poranek 19 czerwca 1205 roku, w święto Gerwazego i Protazego, pod małopolskim Zawichostem doszło do starcia wojsk polskich z ruskimi. Starcia uważanego, słusznie czy niesłusznie, za jeden z najświetniejszych w średniowieczu sukcesów polskiego oręża, a z całą pewnością obok tego pod Legnicą za najbardziej doniosły w trudnym okresie rozbicia dzielnicowego. Starcia, jawiącego się jako jedno z najbardziej zagadkowych bitew w polskich oraz ruskich dziejach, którego przyczyny i przebieg owiane są wciąż mgiełką tajemnicy. Od wielu już pokoleń historycy i popularyzatorzy dziejów po obu stronach granicy starają się dociec, co było przyczyną tego, iż dotychczasowi sojusznicy, czyli bracia Leszek i Konrad Kazimierzowice z jednej strony oraz ich cioteczny brat Roman Mścisławowicz z drugiej, rzucili się sobie do gardeł. Aby jednak dać na to pytanie satysfakcjonującą odpowiedź, której trudno by szukać w sprzecznych i mało treściwych relacjach kronikarskich z epoki, należałoby umieścić wojnę z 1205 roku w dużo szerszym kontekście niż ten, którego sceną i tłem były lokalne polsko-ruskie spory „o miedzę”. W tle była bowiem rywalizacja między księstwami ruskimi, Polską i Węgrami. Jej stawką było panowanie nad strategicznym obszarem wschodniej Sandomierszczyzny, Wołynia i obszarów naddniestrzańskich; ten ostatni region już wówczas zaczęto w kronikach i dokumentach nazywać ziemią halicką, Halicczyzną czy wreszcie Galicją.
Czy jednak wojna z 1205 roku stanowiła ogniwo w długim ciągu wydarzeń, czy tylko była „wypadkiem przy pracy” w budowanym od ponad dwóch dekad lokalnym małopolsko-wołyńskim układzie sojuszniczym? Oto pytanie, na które warto poszukać odpowiedzi. Zdaniem autora nie sposób jednak analizować tego starcia w oderwaniu od wzajemnych kontaktów w ciągu wieków wschodnich obszarów Polski oraz południowo-zachodnich dzielnic dawnej Rusi Kijowskiej. Stąd też wypływa dążność do przedstawienia ich w sposób w miarę kompleksowy w kontekście dłuższego okresu. W polsko-ruskich stosunkach w okresie średniowiecza nie brakowało bowiem zakrętów i zawirowań, choć też, co należałoby podkreślić, przeważały w nich współpraca i dążenie do wzajemnego zrozumienia. Trudno inaczej pojąć pochlebne opinie, a niekiedy wręcz nawet peany, wypowiadane w latopisach na cześć Bolesława Kędzierzawego czy Konrada Mazowieckiego; co ciekawe, ten ostatni był w końcu współtwórcą zwycięstwa nad Rusinami pod Zawichostem. W pierwszych stuleciach wzajemnego sąsiedztwa Ruś jedynie okazjonalnie i niemal wyłącznie na swych obrzeżach bywała obszarem ekspansji terytorialnej Piastów, z kolei dla Rurykowiczów ziemie nad Wisłą i Odrą przez długi czas nie stanowiły ani szczególnie atrakcyjnego terenu penetracji polityczno-wojskowej, ani szeroko otwartej bramy za Zachód. W polityce zagranicznej dawnej Rusi Kijowskiej, a później księstw dzielnicowych powstałych na jej ruinach dominowały w zasadzie (poza Nowogrodem Wielkim) kierunki południowy i południowo-wschodni. Odnosiło się to nie tylko do uciążliwego sąsiedztwa z koczownikami z Wielkiego Stepu – Chazarami, Pieczyngami, Połowcami, a w końcu i Mongołami/Tatarami, ale także do ożywionych relacji z Bizancjum i ze światem śródziemnomorskim – zarówno politycznych, jak i gospodarczych oraz kulturowych. Nie oznacza to oczywiście, że stosunki z państwami zachodnimi, zwłaszcza z Polską, były przez to marginalizowane. W różnym stopniu rozwijały się one przez cały ten czas. Obok długich okresów względnego spokoju i dobrosąsiedzkich, a niekiedy nawet przyjacielskich stosunków były jednak też lata sporów, konfliktów i wojen. I chociaż w początkowym okresie kontaktów obu stron Piastom trzykrotnie udało się dotrzeć do stołecznego Kijowa (1018, 1069 i być może też 1077), a Rurykowiczom raz – choć jedynie prawdopodobnie – do wielkopolskiego centrum państwa polskiego (1031), to większość walk toczyła się w niezbyt szerokim pasie po obu stronach granicy. Sytuacji tej sprzyjał stan rozbicia dzielnicowego na Rusi i w Polsce. Przy tym wobec postępującej dezintegracji politycznej mówienie o konflikcie narodowym czy nawet dynastycznym nie ma racji bytu, gdyż zazwyczaj ingerencja w sprawy wewnętrzne sąsiadującego władcy była rezultatem sojuszu z konkurującym lub skonfliktowanym z tymże władcą księciem dzielnicowym. Zarówno w państwie Piastów, jak i Rurykowiczów nie brakowało bowiem ośrodków politycznych dążących do dominacji czy przynajmniej do poszerzenia zaplecza terytorialnego. Zmieniło się to jednak, gdy pod koniec XII stulecia Polska i Węgry, korzystając z chwilowej przewagi nad podzieloną Rusią, podjęły działania zmierzające do narzucenia księstwom wołyńskim i halickim swojego zwierzchnictwa i dominacji. Jak wiadomo bowiem, nic tak bardzo nie integruje jak zagrożenie z zewnątrz, toteż właśnie parcie czynników obcych na podzielony kraj doprowadziło do pierwszych prób unifikacyjnych na południowo-zachodniej Rusi. Nasilenie tych procesów przypadło na czas „halickiej wojny sukcesyjnej” – jak można roboczo nazwać wspomnianą wyżej serię wojen o południowo-zachodnią Ruś – oraz okres panowania księcia Romana. Stał się on bowiem „ojcem założycielem” Rusi halicko-wołyńskiej, średniowiecznego zalążka obecnej Ukrainy. Paradoksalnie jednak kampania 1205 roku nie była jednak ani początkiem, ani finalnym akordem tej wojny, choć nie da się zaprzeczyć, że właśnie śmierć władcy halicko-włodzimierskiego pod Zawichostem w chwili słabej wciąż integracji zjednoczonych przez niego terytoriów zainicjowała jej drugą, decydującą fazę. Także i z tych powodów starciu temu należy się przyjrzeć ze szczególną uwagą.
Paradoksem kampanii zawichojskiej jest jednak i to, że dostępny materiał źródłowy wcale nie wskazuje jednoznacznie na takie a nie inne jej tło. Dopuszczalne bowiem byłoby również umieszczenie tego epizodu militarnego w zupełnie odmiennych konfiguracjach – jako część wewnętrznych rozgrywek o władzę w Polsce lub nawet wstrząsającej Świętą Rzeszą wojny domowej. Charakterystyczne jest bowiem to, że kronikarze z epoki nie mieli jednolitego poglądu na temat genezy kampanii zawichojskiej. Inaczej na rzecz patrzył francuski kronikarz w dalekiej Szampanii, inaczej ruscy latopisarze, a jeszcze inaczej polscy dziejopisowie, od anonimowego kompilatora _Rocznika kapituły krakowskiej_ poczynając, a na Janie Długoszu kończąc. Te różnorodne podejścia do wyjaśnienia okoliczności starcia nie pomagały jednak w dotarciu do prawdy. Jeżeli koncepcja niniejszej monografii oparła się na nawiązaniu do pierwszej „halickiej wojny sukcesyjnej”, to wynika to w równej mierze z analizy materiału źródłowego i dyskusji badawczej będącej jej rezultatem, co założeń logicznych, skutkujących indywidualnym podejściem autorskim.
Przedstawiona w tej pracy próba rekonstrukcji wydarzeń, oparta przede wszystkim na zestawieniu pozornie sprzecznych ze sobą przekazów, pozwoliła zaproponować alternatywny, różniący się od przedstawianych dotychczas przebieg kampanii 1205 roku. Nie sposób też było nie odnieść się w tej próbie do ustaleń archeologii. Duże znaczenie dla rekonstrukcji przebiegu starcia pod Zawichostem miały bowiem badania terenowe, przeprowadzane zarówno w samym Zawichoście, jak i jego najbliższej okolicy. Wyniki tych badań, zwłaszcza ustalenia dotyczące topografii okolic Zawichostu na przełomie XII i XIII wieku, przypuszczalnego ukształtowania terenu czy poziomu urbanizacji, pozwoliły w wielu miejscach zweryfikować informacje dostarczane przez materiał pisany, pozostający do naszej dyspozycji, dopasowując go do realiów rekonstruowanego okresu historycznego. Nie zawsze jednak ustalenia te można zaakceptować w sposób bezdyskusyjny.
Na koniec trudno nie odnieść się do wpływu zwycięstwa zawichojskiego na świadomość narodową obu stron, w tym przede wszystkim Polaków. Dość niefortunnie używany jest niekiedy w odniesieniu do tego starcia termin „pierwszy cud nad Wisłą”, pojawiający się zwłaszcza w popularnej literaturze historycznej. Pytanie, na ile obraz ten jest prawdziwy i nie został oparty na stereotypach i uprzedzeniach, obsadzających wschodnich Słowian wszelkiej maści w roli wiecznych agresorów wobec Polski. Jest to niewątpliwie temat na osobną rozprawę, na co nie ma tutaj miejsca. Mimo to nie sposób nie zauważyć, że nawet w tym kontekście temat bitwy zawichojskiej jest dość słabo eksponowany, a pamięć o zwycięstwie jest przyćmiewana przez wiele innych polskich sukcesów na Wschodzie, także tych o wiele mniejszym znaczeniu.
Reasumując, zarówno odtworzenie rzeczywistego przebiegu ruskiej wyprawy na Polskę z 1205 roku, jak i jej przyczyn oraz następstw pozostaje nadal wyzwaniem. Niniejsza praca usiłuje wyjść temu naprzeciw, jej autor nie rości sobie jednak prawa do ostateczności czy nieomylności zaproponowanych teorii, wnioski pozostawiając Czytelnikowi.ROZDZIAŁ I MIĘDZY WISŁĄ A STYREM
ROZDZIAŁ I
MIĘDZY WISŁĄ A STYREM
------------------------------------------------------------------------
Ziemie, na których rozgrywały się opisywane w niniejszej książce wydarzenia, obejmowały szeroko pojmowany teren na północ od Karpat, przez wieki uważany za jeden z najgorętszych i najbardziej niestabilnych politycznie i etnicznie obszarów kontynentu europejskiego. Region ten obejmuje tereny historycznej wschodniej części Małopolski, czyli Sandomierszczyzny i później wydzielonej z niej Lubelszczyzny, oraz dawnej Rusi halicko-wołyńskiej, rozwijającej się wokół takich ośrodków grodowych i wczesnomiejskich, takich jak Przemyśl, Włodzimierz Wołyński, Halicz czy później powstały Lwów. Ziemie te stanowiły również obszar przenikania się wpływów politycznych, gospodarczych, kulturowych i religijnych wielu państw i ludów, zasiedlających sąsiednie tereny. Roszczenia do tych terenów wysuwali między innymi: Czesi, Rusini, Polacy, Węgrzy, Litwini czy Tatarzy, a w czasach nowożytnych także: Ukraińcy, Turcy, Austriacy, Rosjanie oraz Niemcy. Trudno zatem nie zauważyć, że o panowanie nad dorzeczami górnej Wisły i górnego Bugu z jednej strony, a środkowego Dniestru i Styru z drugiej toczyły się w ciągu wieków liczne walki, prowadzone czy to o poszczególne miasta i grody, czy o całe obszary. Zwycięstwo jednego elementu nigdy nie oznaczało w perspektywie dłuższej stabilizacji.
Już u zarania czasów historycznych obszar ten podlegał intensywnemu zasiedlaniu. Ograniczony od południowego wschodu łukiem Karpat, a od południa stepowymi obszarami czarnomorskimi, teren ten przyciągał w okresie starożytnym różne ludy półosiadłe czy wręcz koczownicze, traktujące go jako wygodną bazę do przemarszów na linii wschód–zachód. Przewalały się przez te ziemie szczepy, plemiona i całe populacje ludów: ugrofińskich, germańskich, mongolskich i tureckich, zanim na przełomie V i VI stulecia naszej ery nie stały się one rejonem koncentracji i bazą wypadową Słowian. Łagodny klimat i żyzne ziemie oraz bogata sieć rzeczna i dostępność podstawowego budulca, jakim było drewno, spowodowały, że plemiona słowiańskie pozostały już na tych obszarach na stałe. Nie oznacza to jednak, że nie były one zagrożone dokuczliwym sąsiedztwem. Chociaż najgroźniejsi koczownicy – Hunowie – nie stanowili już większego zagrożenia na obszarach położonych na północ od Morza Czarnego, jednak w ślad za nimi ruszyły na Zachód inne plemiona nomadów, obierając tradycyjny dla nich szlak przez Wielki Step. Znajdowali się wśród nich także Awarowie. Wydaje się, że Słowianie, w tym też ich wschodnia gałąź, byli wówczas związani nierównym sojuszem z tym koczowniczym ludem pochodzenia tureckiego, mongolskiego lub ugryjskiego, który w VI wieku zajął dawne pastwiska Hunów na terenie Niziny Panońskiej, rozbijając Gepidów i wypierając z tych obszarów Longobardów. O panowaniu Awarów, zwanych później na Rusi „Obrami” (stąd nazwa „olbrzym”), pamiętano bowiem jeszcze na przełomie XI i XII wieku, w czasach redagowania najstarszego zachowanego latopisu ruskiego, znanego jako _Powieść minionych lat_. Nie były to jednak wspomnienia budujące, a przeważały w nich przykłady nierównego traktowania, a nawet gnębienia Słowian przez „Obrów”. Niewykluczone, że właśnie wspomnienia tych czasów legły u podstaw dystansu do Węgrów, w średniowieczu uważanych za potomków i następców zarówno Hunów, jak i Awarów.
Później, w IX i X wieku, pojawił się u wschodnich słowiańskich rubieży kolejny turecki lud – Chazarowie. Ci wyznający judaizm koczownicy, zaangażowani w dalekosiężny handel na znacznych obszarach Europy i Azji, stworzyli wokół otaczających ich plemion luźny system zależności trybutarnej, któremu podlegały także plemiona wschodniosłowiańskie zamieszkujące dorzecza środkowego Dniepru, Dniestru i Bugu.
O plemionach tych przydałoby się powiedzieć coś więcej. Na obszarze późniejszych księstw halicko-wołyńskich zamieszkiwali Dulebowie (zwani też Wołynianami lub Bużanami), mający za sąsiadów od północy Bałtów, a mówiąc ściślej: Prusów, Jaćwingów i Litwinów, od wschodu Dregowiczów nad górnym Dnieprem, Polan nad środkowym biegiem tej rzeki i Drewlan nad Prypecią, a od południa, tj. na obszarach u ujścia do Morza Czarnego Prutu, Dniestru i Bohu – Tywerców i Uliczów. Niekiedy również umieszcza się w sąsiedztwie Dulebów także Chorwatów (wschodnich), o których zachowały się dwie izolowane informacje odnoszące się do X wieku, jednak zdania co do ich lokalizacji są podzielone i przeważa obecnie pogląd sytuujący ich siedziby raczej nad Donem, w sąsiedztwie siedzib Polan naddnieprzańskich i Siewierzan.
Warto przy tym pamiętać, że według _Powieści minionych lat_ nie wszystkie te plemiona zaliczane były do ekumeny wschodniosłowiańskiej. Radymicze i Wiatycze pochodzili na przykład według zapisu latopisarskiego „od Lachów”, czyli należeli do grupy lechickiej, wchodzącej w skład zachodniego odłamu Słowian. Nawet sami Dulebowie, którzy pojawili się w głównym „spisie plemion” tegoż latopisu, zaliczani bywają do tej samej grupy, co zdaje się potwierdzać także materiał archeologiczny. Związki Dulebów ze Słowiańszczyzną zachodnią wydaje się także potwierdzać występowanie w IX i X wieku plemion słowiańskich o identycznej lub zbliżonej nazwie zarówno w Kotlinie Czeskiej, jak i południowej Panonii. Teoria wspólnej etnogenezy tych wszystkich grup pozostaje jednak sprawą otwartą. Dotyczy to również położonej dalej na zachód grupy plemion, włączonych w drugiej połowie X wieku w skład tworzonego państwa polskiego: Lędzian, zamieszkujących wschodnią część Podkarpacia – późniejszą Sandomierszczyznę, oraz Mazowszan, których siedziby rozciągały się nad środkową Wisłą i dolnym Bugiem. Natomiast obszary na południe od Karpat zajmowali od VI do początków IX wieku Awarowie, później na krótko grupy Słowian panońskich, związanych luźno z obszarem oddziaływania Wielkich Moraw, w końcu tego stulecia zaś stały się terenem „zajmowania ojczyzny” przez przybyłych ze wschodu Madziarów, w Europie zwanych Węgrami.
To właśnie w związku z wędrówką przez południowe stepy czarnomorskie Węgrów ku Nizinie Panońskiej doszło do pierwszego kontaktu z nimi Słowian. Potwierdza to zapiska z _Powieści minionych lat_ z roku 6406 ery bizantyjskiej, co odpowiada według kalendarza zachodniego dacie rocznej 898: „Szli Węgrzy mino Kijowa górą, która się zowie dziś Węgierską i przyszedłszy ku Dnieprowi, stanęli obozem: chadzali bowiem jak dziś Połowcy. I przyszedłszy od wschodu, przeprawili się przez góry wielkie, które przezwano Górami Węgierskimi, i poczęli wojować z zamieszkałymi tu Włochami i Słowianami. Siedzieli bowiem tu pierwej Słowianie, a Włosi zabrali ziemię słowiańską. Potem zaś Węgrzy przegnali Włochów i odziedziczyli ziemię tę i siedzieli ze Słowianami, podbiwszy ich sobie, i odtąd przezwała się ta ziemia węgierską”¹.
Opinię o tych wczesnych kontaktach Węgrów z południowym obszarem Słowiańszczyzny wschodniej zdaje się potwierdzać także tradycja węgierska, odnotowana w najstarszej kronice tego kraju z ok. 1200 roku, tym razem przenosząc je anachronicznie do Halicza i Włodzimierza Wołyńskiego, choć ten ostatni jeszcze wówczas nie istniał: „ książę Almos (legendarny ojciec Arpada – przyp. A.F.) i inni dostojnicy zwani Hetumoger , jak również przywódcy kumańscy wraz ze swoimi rodzinami i służbą opuścili Kijów i prowadzeni przez kijowskich Rusinów przybyli aż do miasta Włodzimierz. A książę Włodzimierzan i jego dostojnicy wyszli naprzeciw księciu Almosowi do samych granic królestw z mnóstwem cennych darów i pokazali mu ponadto ziemię włodzimierską od strony przeciwległej. Książę Almos pozostał tam przez trzy tygodnie wraz z całym swoim ludem. W trzecim zaś tygodniu władca Włodzimierza dał księciu Almosowi jako zakładników dwóch swoich synów, jak również synów swoich dostojników. A nadto ofiarował zarówno księciu, jak i jego dostojnikom dwa tysiące grzywien w srebrze i sto grzywien czystego złota, skóry, ubiory w niezmierzonej ilości, trzysta koni z siodłami i wędzidłami, dwadzieścia pięć wielbłądów i tysiąc wołów do dźwigania bagaży oraz mnóstwo innych darów. W czwartym tygodniu książę Almos przybył wraz ze swoimi do Halicza i tam dla siebie oraz swoich ludzi wybrał miejsce na odpoczynek. Na wieść o tym książę Halicza z całym swoim otoczeniem wyszedł boso na spotkanie księcia Almosa. Ofiarował mu rozliczne dary do jego użytku i otwarłszy bramy Halicza, przyjął go jak swojego. Dał na zakładnika swojego jedynego syna wraz z innymi synami dostojników swojego królestwa. Nadto podarował zarówno księciu, jak również wszystkim jego wojownikom dziesięć najczystszej rasy arabów, trzysta koni wraz z siodłami i wędzidłami, trzy tysiące grzywien w srebrze oraz dwieście grzywien w złocie i szaty w najlepszym gatunku”². Warto zaznaczyć, że szczegóły zapisane w tym źródle węgierskim uznaje się dzisiaj za zmyślone i mające związek z ówczesnymi roszczeniami królów węgierskich do zwierzchnictwa nad tą częścią Rusi. Mimo to samo przejście plemion madziarskich przez ziemie Dulebów niewątpliwie miało miejsce.
To jednak tak naprawdę nie Węgrzy, będący pod Kijowem i ewentualnie Haliczem tylko przejazdem, ale Chazarowie stanowili największe zagrożenie dla Słowian, w tym też Dulebów. Trybut i będąca tego skutkiem zależność polityczna od Chazarów legły u podstaw tendencji zjednoczeniowych, które na przełomie IX i X wieku doprowadziły do powstania pod egidą normandzkich potomków Ruryka państwa jednoczącego wszystkich wschodnich Słowian – Rusi Kijowskiej. Zanim jednak do tego doszło, obszary szeroko rozumianego regionu w dorzeczach środkowej Wisły, Bugu i górnej Prypeci stały się terenem penetracji i prób ekspansji od strony zachodniej. Być może już w związku z rozbiciem państwa Wiślan przez Wielkie Morawy pod koniec IX wieku doszło wówczas do narzucenia przez nie zwierzchnictwa plemionom słowiańskim zamieszkującym ten obszar. Może to pośrednio potwierdzać migracja jednego z lędziańskich możnych na obszary podległe władzy Bizancjum. Cesarz Konstantyn VII Porfirogeneta (913–959) przekazał o nim krótką wzmiankę w napisanym dla swego syna i następcy traktacie _O rządzeniu państwem_: „Ród księcia Zachumian, prokonsula i patrikiosa Michała, syna Wyszewica, przybył od nieochrzczonych, mieszkających nad rzeką _Bisla_ (Wisła), które nazywane są _Litzike_, i osiedlił się nad rzeką Zachluma”³.
Do owych _Litzike_, w innym miejscu określanych przez tegoż cesarza jako _Lendzanoi_, przyjdzie nam jeszcze powrócić przy okazji omawiania problemu zamieszkujących późniejszą Sandomierszczyznę Lędzian i ruskiego nazewnictwa plemion polskich, określanych odtąd jako Lachowie. Natomiast Morawianie, o ile w ogóle podjęli na tym obszarze jakąś próbę narzucenia swojej przewagi innym ludom, musieli ok. 906 roku ustąpić wobec ekspansji Węgrów, którzy opanowali Nizinę Panońską, i jak wynika z materiału archeologicznego, podporządkowali sobie niektóre sąsiednie plemiona. Na obecność Węgrów na terenach na północ od Karpat zdaje się wskazywać chociażby cmentarzysko staromadziarskie pod Przemyślem, datowane według większości badaczy na pierwszą połowę X wieku. Lokalizacja ta świadczy najprawdopodobniej o istnieniu stałego garnizonu koczowników węgierskich na tym terenie. Jak daleko jednak sięgała ich penetracja w tym okresie na obszary na północ od Karpat, trudno już powiedzieć wobec milczenia źródeł pisanych. Wydaje się jednak, że Węgrzy mniej byli zainteresowani opanowywaniem nowych terenów pod zasiedlenie, a bardziej utrzymywaniem wokół swoich siedzib stanu zagrożenia. Ich aktywność w okresie plemiennym i wczesnopaństwowym wiązała się bowiem z najazdami na wyżej rozwinięte kraje Europy, trwającymi ok. sześćdziesięciu lat. Obejmowały one swym zasięgiem ogromne połacie kontynentu. Dominacja węgierska, jak się wydaje, dobiegła jednak końca wraz z ich klęską w bitwie na Lechowym Polu w 955 roku w starciu z wojskami niemieckimi i czeskimi pod wodzą późniejszego cesarza Ottona I Wielkiego.
To właśnie Czesi przejęli na okres trzech dziesięcioleci schedę po Węgrach na interesujących nas obszarach. Władcy Pragi, a mówiąc ściślej, jak się wydaje, Bolesław I Okrutny (ok. 929/35–972), mieli bowiem wejść w styczność z tworzącym się państwem ruskim, a granice ich zwierzchnictwa mogły w rzeczywistości obejmować całą południową połać obecnej Polski na północ od linii Sudetów i Karpat wraz ze Śląskiem, z dawną ziemią Wiślan z Krakowem oraz terenami Lędzian, sięgając aż po rzeki Bug i Styr, w jego skład zatem wchodziłoby także terytorium Grodów Czerwieńskich⁴. Nie była to zresztą, jak się wydaje, okupacja nazbyt widoczna, choć niekiedy wiązała się z obecnością czeskich załóg wojskowych, jak choćby w Niemczy czy Krakowie. Zastanawiające jest to, dlaczego czeskim Przemyślidom aż tak bardzo zależało na kontroli terenów położonych tak daleko na wschód, znajdujących się o kilka tygodni drogi od Kotliny Czeskiej i ich praskiej stolicy? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należałoby spojrzeć jeszcze dalej w tym kierunku i przeanalizować sytuację na obszarach opanowanych lub zdominowanych przez wspomnianych już Chazarów. Tą właśnie drogą, od Pragi, przez Kraków, Włodzimierz, Kijów i dalej w kierunku chazarskich ośrodków wymiany prowadził ważny szlak, będący główną arterią handlową na kierunku wschód–zachód. Opanowanie obszarów na tym odcinku oznaczało dla Przemyślidów uczestnictwo w intratnych zyskach z wymiany dalekosiężnej. Tu jednak się mocno przeliczyli. W 965 roku imperium Chazarów, mocno już wcześniej uszczuplone na obszarze swoich wpływów ekspansją pierwszych Rurykowiczów, zostało rozbite przez księcia kijowskiego Światosława Igorowicza, który zdobył i złupił ich stolicę Itil. Z kolei tureccy Pieczyngowie, którzy na kilkadziesiąt lat zastąpili swoich pobratymców w stepach czarnomorskich, nie garnęli się do udziału w handlu dalekosiężnym, ograniczając w zasadzie swoją aktywność zagraniczną do łupienia sąsiadów oraz usług w charakterze wojskowej siły najemnej. Kontrolę nad szlakiem przejmowali stopniowo Rusini, a głównym ośrodkiem wymiany stał się Kijów, tym ważniejszym, iż właśnie przez to miasto prowadziła inna droga handlowa „od Waregów do Greków”, łącząca północne obszary Morza Bałtyckiego z Konstantynopolem.
Tu zatem należy szukać jednej z przyczyn podjęcia przez Rusów także działań w kierunku zachodnim, którzy nawiązali tym samym kontakt z młodym państwem polskim. Przyszedł na to czas w 981 roku. Jak przekazuje _Powieść minionych lat_, w tymże roku: „Poszedł Włodzimierz ku Lachom (Lęchom, Lędzianom – przyp. A.F.) i zajął grody ich, Przemyśl, Czerwień i inne grody, które są i do dziś dnia pod Rusią”⁵. Po latach panowania wśród badaczy przekonania, że w notatce tej chodziło o pierwszy odnotowany konflikt zbrojny Rusi z Polską, dzisiaj zdaje się przeważać pogląd, iż książę Włodzimierz zajmował wówczas obszar znajdujący się pod luźną kontrolą czeską. Co więcej, możliwe jest też, że dokonywał tego przy obojętności lub milczącej zgodzie ówczesnego władcy czeskiego Bolesława II Pobożnego (972–999), który wobec trwającego wtedy konfliktu z Niemcami postanowił, jak się wydaje, nie walczyć o te dalekie ziemie. Wiele wskazuje też, że zawarł on z Włodzimierzem jakieś porozumienie, regulujące wzajemne strefy wpływów, czego dowodem są czeskie małżeństwa księcia kijowskiego czy zapiska latopisarska o utrzymywaniu przez niego pokojowych stosunków z praskimi Przemyślidami.
Były jednak również w relacjach z państwami Zachodu czynniki niebrane dotychczas przez książąt pod uwagę. Jednym z nich było młode państwo piastowskie pod panowaniem Mieszka I i jego syna Bolesława I Chrobrego, dążące do zjednoczenia lub podporządkowania sobie większej części Słowiańszczyzny zachodniej. Polska jeszcze za panowania Mieszka – prawdopodobnie stało się to na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych X wieku – zajęła dawne ziemie plemienne Wiślan i te spośród terenów Lędzian, które nie weszły w skład państwa Rurykowiczów. Była to historyczna Małopolska z ośrodkami w Krakowie, Wiślicy, Sandomierzu i Zawichoście.
Innym czynnikiem politycznym przejawiającym aktywność na styku zachodniej i wschodniej Słowiańszczyzny było węgierskie państwo Arpadów. Po klęsce na Lechowym Polu dawne państwo koczowników, które nie różniło się w swoich strukturach od ord Pieczyngów czy Połowców, przechodziło właśnie intensywne przemiany wewnętrzne, zmierzające w kierunku jego integracji, okcydentalizacji i chrystianizacji. Wielkie zasługi na tym polu położył już książę Gejza (972–997), dopiero jednak za jego syna i następcy, Stefana I Świętego, pierwszego koronowanego monarchy (od 1001 roku), Węgry dokonały w tej mierze przełomu. Gdy ok. 1003 roku Stefanowi udało się pokonać swojego wuja Gyulę i zająć należący do niego Siedmiogród, granice nowo kreowanego królestwa oparły się na całej długości swojej północnej i wschodniej granicy na Karpatach. Za tymi górami były już Polska, Ruś i kraje wymieniających się co jakiś czas koczowniczych mieszkańców stepów czarnomorskich. Przez kilka stuleci tak już miało pozostać.
***
Kończył się w dziejach tego obszaru okres plemienny. Trzy silne państwa, każde z aspiracjami do dominowania w regionie, podzieliły się wpływami nad tą częścią Słowiańszczyzny. Ich granice stykały się w Bieszczadach, mniej więcej u źródeł dwóch dopływów królowej polskich rzek – Wisłoka i Wisłoki. Układ ten, pozornie stabilny, nosił jednak w sobie źródło potencjalnego konfliktu. Tak naprawdę bowiem tylko w części południowej opierał się na granicach naturalnych i etnicznych, a wzajemne przenikanie się ludności, wpływów i wzorców polityczno-kulturowych stwarzało dodatkowe tendencje idące w kierunku rewizji dotychczasowych granic i przesuwania swoich stref wpływów w jedną czy drugą stronę. Wkrótce miało pojawić się dodatkowe źródło sporu w postaci różnic wyznaniowych, zachodnią granicą Rusi biegła bowiem linia podziału między chrześcijaństwem zachodnim i wschodnim – katolicyzmem i prawosławiem. Na skutki w postaci konfliktów czy, używając obiegowego zwrotu ze współczesnego języka sądowego, „innych czynności” nie trzeba było długo czekać.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.
_Powieść minionych lat_, przeł. i oprac. F. Sielicki, Wrocław–Warszawa–Kraków 1999, s. 20.
2.
_Anonimowego notariusza króla Beli Gesta Hungarorum_, przeł. A. Kulbicka, K. Pawłowski, G. Wodzinowska-Taklińska, Kraków 2006, s. 63 i 65.
3.
Cyt. za: _Testimonia najdawniejszych dziejów Słowian. Seria grecka_, z. 3: _Pisarze z VII–X wieku_, wyd. A. Brzóstowska, W. Swoboda, Warszawa 1995, s. 446.
4.
Wynika to z późniejszego falsyfikatu z 1086 roku, zwanego „dokumentem praskim”, opisującego granice biskupstwa praskiego z lat siedemdziesiątych X wieku. Por: G. Labuda, _Słowiańszczyzna starożytna i wczesnośredniowieczna. Antologia tekstów źródłowych_, Poznań 1999, s. 63–64. Tę wersję zdaje się potwierdzać muzułmański pisarz al-Masudi, który sugeruje łączność terytorialną między państwem ruskim (_al-Dir_) a czeskim (_al-Firag_); tamże, s. 60.
5.
_Powieść minionych lat_, s. 65.
6.
_Powieść minionych lat_, s. 99–100.
7.
Tamże, s. 112–113.
8.
Temat owych należności, pobieranych rzekomo przez Bolesława z Rusi, pojawia się nie tylko u Galla. Również piszący kilkadziesiąt lat po nim Wincenty Kadłubek podnosił kwestię innych danin, należnych książętom małopolskim z uzależnionych rzekomo księstw halicko-wołyńskich.
9.
_Powieść minionych lat_, s. 126.
10.
Cyt. za: Jan Długosz, _Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego_, ks. 3 i 4, tłum. J. Mrukówna, Warszawa 1969, s. 121–123.
11.
Doszło do tego po efemerycznych rządach nad dzielnicą przedstawicieli innych linii dynastii Rurykowiczów: Olega Światosławowicza (1075–1076) i Jaropełka Izasławowicza (1078–1086).
12.
_Powieść minionych lat_, s. 201–202.
13.
Wybiegając zaś nieco w czasie do przodu, warto wspomnieć, że i stołeczność Kijowa miała wkrótce dobiec kresu. W 1169 roku książę włodzimiersko-suzdalski Andrzej Bogolubski zdobył i splądrował Kijów, lecz zamiast zasiąść w nim na wielkoksiążęcym tronie, przeniósł stolicę kraju na Ruś Zaleską, do swojego grodu Włodzimierza Suzdalskiego (nad Klaźmą). To właśnie on, nadając Kijów swoim krewnym, wprowadził zasadę mniej lub bardziej odczuwalnej zależności przyszłych jego władców od wielkich książąt panujących we Włodzimierzu Suzdalskim.