- W empik go
Zawieprzyce - ebook
Zawieprzyce - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 288 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wieści powszechnie krążące pomiędzy ludźmi zamkowymi, wyobrażały mu zawsze księdza, który pod tenczas zarządzał parafiją w Firlejach, jako powiernika młodego Granowskiego; można się zatem było spodziewać, że w jego puściznie (o ile tej jeszcze cokolwiek po tylu upłynionych latach pozostawało) znajdować się mogły najlepsze objaśnienia tyczące się owych osobliwszych wydarzeń. A ten co podjął się tu udzielić wiadomości w tej mierze, znał dobrze owoczesnego proboszcza, a nawet wielki foliał pod tytułem: Theatrum mundi, (o którym zapewne czytelnicy nawet nigdy i niesłyszeli), co już dawniej jeszcze dał mu niejakieś wyobrażenie o sposobie życia tego kapłana, a oraz i o tera, co opowiadano w okolicy, że zbyt mało szczegółów jego postępowania doszło do naszych czasów. Kilkaset napisów w łacińskim języku, po części płodów w dziwacznym nieco, poetyckim duchu samegoż proboszcza, po części wziętych ze starożytnych rzymskich rymotworców i ojców kościoła pierwszych wieków chrześcijaństwa wiernie spisanych w owej zapomnianej księdze, co za jego czasów zdobiły w dziwnej mieszaninie ściany budowli probostwa, tudzież wzgórki Kalwaryi, groty świętej Magdaleny, i pogańskie kościoły, które w małych przestrzeniach i w osobliwszym natłoku zapełniały niebardzo obszerny ogród, i jeszcze po upłynieniu więcej niż ośmiudziesięciu lat, chociaż jedne nieczytelne, a drugie już poczęści zepsute, były tu i owdzie pomnikami szczególniejszego ukształcenia umysłu tego, któremu winny były swoje bytność. Gdy zatem okoliczności ówczesnego położenia wydawcy, sprowadziły go do
Firlejów, siedliska niegdyś dostojnego i juz oddawna wygasłego rodu, z którego członków może kiedy niejeden rozpatrującemu się w dawnych Sarmackich malowidłach bliżej znajomym będzie; nie zaniechał więc odwiedzić probostwa, chcąc bliżej rozpoznać przedmioty swojich badań. Znalazł on w późnym następcy ojca Stefana, uprzejmego gospodarza, co go chętnie oprowadzał pomiędzy szczątkami prawic nie do poznania, fantastycznych utworów swego poprzednika; i gdy rozmowa zwróciła się ku przedmiotowi, coby więcej aniżeli przed stoma laty działo się w Zawieprzycach, wyznał że nie tylko w schowaniu u niego, znajduje się coś ściągającego się do tych okoliczności, ale nawet na drugi dzień oddał do przejrzenia ciekawemu, kilka zwitków pergaminowych, które nie bez trudu wpośród zakurzonej kupy starych rękopismów wynalazł. Owoż treść tych starożytnych kart przedstawi się tu czytelnikowi; a on niechaj wybaczyć raczy niekiedy temu, co je podaje, że czasem używa wyrazów autora, których właściwość i odpowiedność przedmiotowi tego pisma, zdawała mu się w cale bydź przyzwoijtą, po oczyszczeniu z niezliczonych łacińskich rymowanych i nie rymowanych sentencyj, któremi stary proboszcz tak swoje pisma jako tez swoje pomieszkanie pzyozdobił.
Pierwszy zwitek tak się zaczyna
" W dzień Sancti Bartholomaei roku pańskiego tysiąc siedmset dwudziestego piątego, a dwudziestego siódmego panowania Najjaśniejszego Pana, Augusta drugiego, Króla Polskiego i t… d. Książęcia Saskiego, Świętego Rzymskiego Państwa Marszalka, i Elektora i t… d, "
Owoż ja Stefan Odonicz, niegodny sługa kościoła, Canonicus minor katedry Lubelskiej i proboszcz w Firlejach, dziś powtórnie wypełniłem pobożną powinność, którą przyjąłem na siebie od kilku lat, i odprawiłem mszę świętą za tych, na których popełniona zbrodnia i doznana niesprawiedliwość, więcej cięży, aniżeli centnarowe ciężary grobowca, które oni ramionami swojemi podnoszą i na bok usuwają jak lekkie zdziebło słomy, aż przyjdzie ich godzina i powrócą do milczącego grobu. – Lecz w dniu dzisiejszym, w tym dniu urocznym, w czasie służby Bożej, wydarzyły mi się dziwne rzeczy, i opuściłem święty przybytek nie tak jak dawniej, wesoły na umyśle, ale małoduszny i wątpliwy. Zdawało mi się bowiem (ale moji chłopcy, służący do mszy wcale nic widzieli tych rzeczy), jakoby w pobocznych kaplicach przesuwały się owe trzy, które znam dobrze, z wyrytym smutkiem na bladych obliczach, i jedno poglądało na mnie nader posępnie i potrząsając głową, niby przecząc i bez pocieszenia. Wówczas zebrałem mój umysł, modlitwa moja była gorętsza; wszelako widziałem że jeszcze nieprzyszedł dzień, w którym spełnić się ma wyraz requiescant in pace , i wyszedłem z kościoła. A tam u muru, stał ten, który zaiste nie może się zbliżyć do domu pańskiego, i oblicze jego jaśniało w ciemności nocy jakby odbijając promienie krwistego koloru, tak właśnie jak to widzieć się daje na owem malowidle, i jam zrobił znak krzyża świętego i modliłem się: Panie przepuść nam nasze skryte winy, potem doszedł do mnie od tej strasznej postaci głos, podobny niby do westchnienia boleści, a przecież był także podobny i do szyderczego śmiechu, połączonego ze zgrzytaniem zębów. A skorom powrócił do mojego domu, postanowiłem to u siebie zapisać i pójść nazajutrz tam, na zamek Zawieprzycki, abym się mógł dowiedzieć co się wydarzyło. "
Na drugiej stronie karty pergaminowej były następne wyrazy:
" Dzisiejszego poranku po mszy świętej, przyszedł do mnie młody pan August, syn mego kościelnego Mecenasa, Jaśnie Oświeconego Księcia Lubomierskiego, który tu bierze nauki nim się uda do uniwersytetu Paryzkiego, i kiedym mu zastawił śniadanie składające się z miodu i małej kiełbasy, na co dom proboszcza zdobyć się może, prosił mnie ażebym zaprowadził go do ogrodu, życząc sobie widzieć tam nowe snycerskie roboty, tudzież inscriptiones, które dopiero przed kilką dniami ułożyłem. A więc pokazałem mu w czasie przechadzki, górę Parnassum cum Apolline et Musis , która wzniesiona jest tuż obok ostatniej stacyi naszego Pana i Zbawiciela (*), i którą ozdobnie obsadziłem palmami, mirtami i laurami; aże te zagraniczne drzewa w naszym klimacie udać się nie mogą, byłem więc przymuszony naśladować je przez
–-
(*) Ten ułamek opisu owoczesnego ogrodu Proboszcza Firlejskiego ma wielkie podobieństwo do prawdy.
wysoko wystrzeloną paproć, bukszpan i wiśniowe gałązki, odpowiednie owym figurom, i dostatecznie opatrzyłem napisami, tudzież adagiis Publii Ovidii Nasonis , przy czem nie zapomniałem także wyexplikować je dla lepszego zrozumienia, zapomocą kilku przezemnie spisanych i ułożonych rymów, według teraźniejszej łaciny, wyexplikować mówię in succum et sanguinem . A gdy młody Augustus, pochopny do nauki alumnus okazywał wielka chęć obeznania się bliżej z takiemi curiosami, to nie zaniedbałem dać mu naukę podług mojego obyczaju i upomniałem, ażeby stosownie do powołania swojego pomiędzy Camoenami, Clio atque Uraniae zawsze dawał pierwszeństwo, albowiem cześć tych dwóch bogiń najprzyzwojitsza jest jego stanowi.
Kiedy tak ta sokratyczna rozmowa trwała z półtory godziny, poprowadziłem pana Augusta dalej, tak może o piętnaście kroków, do wizerunku męczarni święte – go Paulina, którą z wielką starannością i z niemałem poruszeniem umysłu wyexekwowałem. To też wizerunek ten nader wielkie wrażenie sprawił na młodej szlachetnej duszy, a chociaż dla szczupłości przestrzeni pięknie z desek wyrznięte i pomalowane figury, właściwie tylko wystawiały popiersia, zapobieżono jednak temu niedostatkowi zapomocą ozdoby wyrobionej z muszel i zasadzonych roślin. Będąc dobrze przeświadczony o mojej intencyi, w jakiej ten utwor sztuki zrobiłem, i mając pod czas roboty przytomne w umyśle originalium ; zapytałem pana Lubomirskiego coby o tern trzymał? – Na co on odpowiedział: że rzymski namiestnik Lucius , nader brzydko i okropnie wygląda. – I pocieszyło mnie to słowo w duszy, bo wówczas przekonałem się wyraźnie, że mój wizerunek dobrze się udał; i ten bowiem którego on reprezentował sub rosa , był także odrażającym na obrazie mnie znajomym. – Zaczem powtórnie wziąłem stąd pochop do wszelkich pięknych upomnień, i ostzegałem go jak powinien zaiste baczyć, aby nie stał się podobnym rzymskiemu namiestnikowi, którego widział w obrazie, – i jak on potem mówił, iże spodziewa się, że go niebo nie będzie tak karało, by kiedy miał naśladować taką potworę: a ja pochwaliłem go o to, napomykając mu serjo że i w chrześcijaństwie także nie zbywa na Luciuszach; – a którzyby zasie o tem wiedzieli, a podług tego nie czynili, to będą cierpieli podwójną karę, jak to okazuje niejeden straszliwy przykład, którego nawet daleko i szukać nie trzeba. Gdy zatem po tej rozmowie młody Mecenas mój pożegnał się ze mną i gdym go prosił przystojnie ażeby mnie swojej ciotce, Pani Księżnej Sapieżynie w Kozłówce, trwałej łasce i faworowi zalecił, bo tego dnia zaproszony był od niej na łowy; puściłem się w imię boże w drogę, która przedsięwziąłem.
Kiedy więc potem przybyłem do Zawieprzyc i przyjawszy posiłek apud vi-