Zawodnik - ebook
Zawodnik - ebook
Jego pasją od dziecka był boks. Dziadek wraz z ojcem wprowadzili go w ten świat. Chociaż ojciec nie stanął nigdy na ringu zabierał go na każdy mecz bokserski. Dziadek były trener uczył go ciosów i uników odkąd skończył siedem lat. Ona pochodzi z niewielkiego miasta Lakewood. Przeprowadza się do Nowego Jorku,żeby zacząć nowe życie. Co się stanie gdy ich drogi się skrzyżują? Ona chciała tylko tańczyć. Dla niego liczyła się tylko walka na ringu. Marzena Miłek zabierze Was do świata, w którym boks oraz taniec są marzeniem dwojga ludzi. Dwie dusze, które potrafią rozpętać burzę, spotykają się w jednej książce. To piękna historia miłosna pokazująca prostotę uczucia, a zarazem bolesną drogę do pokonania przeciwności losu. Polecam serdecznie! - Magdalena Spirydowicz, madziara.malfoy Oto powrót w wielkim stylu! Nowe erotyczne oblicze Marzeny Miłek rozpali waszą wyobraźnię. Namiętna historia dwojga ludzi, dla których dotąd najważniejsza była pasja. - At. Michalak, autorka
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-67024-83-9 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Magdalena Spirydowicz, madziara.malfoy
Oto powrót w wielkim stylu! Nowe erotyczne oblicze Marzeny Miłek rozpali waszą wyobraźnię. Namiętna historia dwojga ludzi, dla których dotąd najważniejsza była pasja.
At. Michalak, autorkaSpis treści
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Epilog
Podziękowania
PlaylistaProlog
Jason
Stoję na ringu jak co dzień.
Walka z cieniem to moje ulubione zajęcie, zaraz po walce z przeciwnikiem. Moje umięśnione ciało wykonuje płynne i zdecydowane ruchy. Największą moją zaletą jest szybkość, nad którą pracuję od siódmego roku życia. Dziadek przekazał mi całą swoją wiedzę na temat boksu. Poznałem niemal wszystkie techniki wyprowadzania ciosów; wiem, kiedy i jaki unik zastosować. Przewiduję zamiary przeciwników, patrząc im w oczy. Oceniam ich siłę i sprawność po gestach, jakie wykonują. Na temat boksu wiem więcej niż niejeden uznany zawodnik. Nie wiem natomiast, co to miłość… i nie chcę wiedzieć.
Maya
Uczucie, jakie towarzyszy podczas tańca, dla jednych jest przyjemnością, rozrywką czy formą relaksu. Dla mnie taniec jest życiową pasją, z którą wiążę przyszłość. Wyjeżdżając do Nowego Jorku, wiedziałam, że nie będzie mi łatwo, ale przecież cel uświęca środki, a ja zamierzam walczyć. O siebie, o szansę na uczęszczanie do szkoły marzeń. Nawet jeśli będę musiała pracować na dwa etaty, osiągnę to, czego pragnę…Rozdział 1
Jason
Oglądanie walk to jedna z licznych rozrywek bogatych dzieciaków, kobiet kochających umięśnionych i ociekających testosteronem mężczyzn oraz pasjonatów boksu. Tych ostatnich jest jednak najmniej. Wszyscy jesteśmy tego świadomi i wcale nam to nie przeszkadza. Oni chcą rozrywki, my ją im dajemy, przy okazji rozwijając pasję, przynajmniej tak jest w moim przypadku.
Pamiętam, kiedy dziadek pierwszy raz zabrał mnie na salę treningową. Nie była taka duża jak ta, w której trenuję obecnie, ale dla mnie w tamtym czasie była majestatyczna. Powiedział mi wówczas, że jeśli człowiek ma swoją pasję, jego życie nigdy nie będzie puste, a dopełnieniem powinna być miłość do drugiej osoby i założenie rodziny. Wtedy w to jeszcze wierzyłem. W tę całą miłość. Teraz…
Dziadek poznał babcię na jakieś wycieczce. Jeśli dobrze pamiętam, na Hawajach. Pojechał tam ze swoim starszym bratem. Mówił, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Tak bardzo ją pokochał, że namówił, aby z nim wróciła. Zrobiła to. Opuściła Hawaje i przeniosła się do Stanów. Nigdy nie słyszałem, żeby mu to wypominała. We wszystkim się zgadzali. Zawsze. Chociaż babcia nie podzielała pasji dziadka, zawsze go wspierała. Tolerowała jego wyjazdy na walki, wielogodzinne przebywanie na hali, odtwarzane w kółko walki na video, wizyty kolegów, fanatyków tego sportu, z którymi potrafił przegadać niejedną noc. Tak, kochali się. Dziadek był w nią wpatrzony jak w obrazek. Zawsze powtarzał, że nawet boks stawia na drugim miejscu, bo babcia jest tego warta.
Można by powiedzieć, że było idealnie, aż ona odeszła… Umarła, gdy miałem jedenaście lat. Dziadek się załamał. Właściwie to wszyscy byliśmy załamani. Była duszą naszej rodziny, ale to dziadek najbardziej to przeżył. Coś w nim pękło. Nadal kocha boks. Nadal mnie trenuje, ale często łapię go na tym, że odpływa, stracił ten zapał. Nie chodzi tu o jego wiek, bo sport utrzymuje go w dobrej formie. Trudno wytłumaczyć, co to, może ten błysk w oku, który dostrzegam, jak wchodzi na halę. Została mu już tylko ona. Jest tak do teraz. Tak jakby mógł się realizować w pełni, bo była babcia, a jak jej zabrakło, on stał się niepełny. Ze swoim odejściem zabrała bezpowrotnie część jego.
Dlatego uważam, że miłość to syf. Psuje wszystko. Bo co, jak się skończy? Jak dziewczyna jednak nie kocha tak, jak zapewnia? Nudzi się i odchodzi? Ja mam jedną miłość i to jej pozostanę wierny. To boks. A kobiety? Kobiety to piękne ciała i seks. Tak ma zostać. Tak jest lepiej. Dlatego od dziecka trenuję i nie przestanę, dopóki starczy mi sił.
W naszym klubie uchodzę za najlepszego. Jestem wysoki, co nie zawsze działa na plus, ale nadrabiam szybkością. Pieniądze, które zarabiam na walkach – tych legalnych i tych mniej legalnych – pozwalają mi w pełni oddać się temu, co robię. Ciemnobrązowe oczy, długie brązowe włosy i umięśnione ciało, gdzieniegdzie oznaczone bliznami oraz tatuażami, przyciągają kobiety jak magnes, a ja potrafię to wykorzystać. Mimo dwudziestu ośmiu lat jestem sam. Tak jak zdecydowałem.
Nie dam się zniszczyć żadnej kobiecie.
Maya
Życie w wielkim mieście nie jest łatwe, jeśli ma się dwadzieścia lat. Opuściłam rodzinne miasto, żeby spełnić swoje marzenie w Juilliard Dance School. Rodzina nigdy nie pochwalała mojej pasji. Żeby móc uczęszczać na lekcje tańca, roznosiłam ulotki i pilnowałam dzieci, czasem też dorabiałam w sklepie, wykładając towar na półki.
To wcale nie jest tak, że mojej rodziny nie stać na pomoc. Problem tkwi w samej szkole. Moi rodzice studiowali prawo, a całe ich życie, w tym rodzinne, kręci się wyłącznie wokół pracy. Wiele razy się zastanawiałam, po co im w ogóle dziecko, skoro i tak nigdy nie mieli czasu choćby na rozmowę. Byli dla mnie jak obcy ludzie w drogich kostiumach, których mijałam rano na korytarzu. Od zawsze zajmowała się mną gosposia. Rozalia była cudowną kobietą. Coś jak babcia i przyjaciółka w jednym. Kryła mnie w pierwszych latach nauki, jak zamiast na lekcje etyki chodziłam na lekcje tańca. Oczywiście za własne pieniądze.
Gdy skończyłam osiemnaście lat, odważyłam się przyznać do swojej pasji.
Ojciec gniotąc ulotkę z warsztatów tanecznych, zmiażdżył moje marzenia. Kategorycznie zabronił mi dalszych lekcji i nakazał wybór kierunku studiów. Rzecz jasna ten był ograniczony: prawnik, lekarz, architekt. Ja jednak chciałam tańczyć.
Wciąż za mało zarabiałam, chwytając się dorywczych prac. Koniec ostatniej klasy liceum zmusił mnie do podjęcia radykalnej decyzji. Tak właśnie wylądowałam tu, gdzie jestem, i tylko kilka kroków dzieli mnie od osiągnięcia celu.
Gdy już uzbierałam odpowiednią na początek sumę, przyjechałam do Nowego Jorku. Wydawać by się mogło, że dla młodej kobiety o blond włosach, niebieskozielonych oczach i doskonałej figurze znalezienie pracy nie będzie problematyczne. Nic bardziej mylnego. Znalezienie mieszkania okazało się łatwiejsze, chociaż wynikło z przypadku. Stałam właśnie na chodniku, wgapiając się w podniszczony budynek z ledwo widocznym napisem „Motel”, gdy młoda dziewczyna wieszała w gablocie ogłoszenie o poszukiwaniu współlokatorki. Dalej poszło z górki. Tak oto zamieszkałam wraz z Maggie, rudowłosą, szaloną kobietą, w dwupokojowym skromnym mieszkanku.
*
– Idziesz szukać pracy? – pyta Maggie, wychodząc z łazienki w samym ręczniku.
Rozczesuje długie, kręcone rude włosy, patrząc, jak ja swoje blond zaplątam w warkocz, a przynajmniej próbuję to zrobić. Niestety z marnym, jak do tej pory, skutkiem.
– Tak – odpowiadam, wkładając skórzaną kurtkę na idealnie wyprasowaną bluzkę.
Otrzepuję z niewidzialnego kurzu czarne dopasowane do moich długich nóg spodnie.
Jestem perfekcjonistką, zwłaszcza w tańcu. Robię wszystko tak, żeby nikt nie mógł się doczepić i żebym ja sama była zadowolona.
*
Lokal, w którym mam nadzieję dostać pracę, jest skromny, ale czysty i schludny. Ma też ten klimat, który sprawia, że ludzie chcą tu wracać. Rozglądam się po wnętrzu i śmiało mogę stwierdzić, że nawet jeśli nie dostanę tej pracy, to chętnie wrócę tu jako klient.
– W czym mogę pomóc? – pyta niska szatynka z fryzurą na boba.
Jej duże niebieskie oczy patrzą na mnie niezwykle przyjaźnie, dzięki czemu uśmiecham się szeroko.
– Ja w sprawie pracy, czy ogłoszenie jest aktualne?
– Tak, oczywiście, pójdę po kierownika – odpowiada i znika gdzieś na zapleczu.
Po chwili staje przede mną wysoki, szczupły mężczyzna o kruczoczarnych włosach i niesłychanie błękitnych oczach, w wieku około trzydziestu pięciu lat.
– Witam, nazywam się Ted Cross i jestem tu kierownikiem – oznajmia, podając mi rękę.
– Dzień dobry, Maya Anwar. – Ściskam jego dużą dłoń.
– Przejdźmy może do biura – proponuje Ted, wskazując kierunek. – Masz przy sobie wszystkie dokumenty? – pyta, gdy już znajdujemy się w pomieszczeniu.
– Jasne, proszę. – Podaję mu teczkę, którą w pośpiechu wyciągam z torby.
Oboje siadamy, a Ted przegląda moje dokumenty z niezwykłą uwagą. Niestety nie mam się zbytnio czym pochwalić w CV.
– Nie masz zbyt dużego doświadczenia, co mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę twój młody wiek. Lucy, jak tu zaczynała, była jeszcze młodsza – oświadcza Ted.
Cóż, potwierdził tylko to, czego sama jestem świadoma. Ale kto to Lucy?
– Lucy?
– Tak, Lucy. To ta dziewczyna, z którą rozmawiałaś.
Kiwam głową.
Ted przez chwilę milczy, jakby rozważał za i przeciw.
– Dobra, niech stracę, przyjmuję cię – decyduje.
Z trudem powstrzymuję się przed rzuceniem mu się na szyję. Zamiast tego szczerze się uśmiecham i dziękuję, może odrobinę zbyt głośno i radośnie.
– Lucy, wytłumacz, proszę, wszystko Mayi. Od jutra zaczyna tu pracę – zwraca się do niej Ted, gdy wychodzimy z jego biura.
Chyba nie widzi błysku w oku Lucy, który pojawił się, jak tylko się do niej odezwał. On nie, ale ja już tak i postanawiam, że muszę coś z tym zrobić. Lucy wygląda na miłą osobę. Jestem przekonana, że taka jest. Może mogłoby być coś między nimi. Nie zauważyłam obrączki na palcu Teda…