- W empik go
Zbior pamiętnikow historycznych o dawney Polszcze z rękopismow, tudzież dzieł w różnych językach o Polszcze wydanych oraz z listami oryginalnemi królów i znakomitych ludzi w kraiu naszym. Tom 5 - ebook
Zbior pamiętnikow historycznych o dawney Polszcze z rękopismow, tudzież dzieł w różnych językach o Polszcze wydanych oraz z listami oryginalnemi królów i znakomitych ludzi w kraiu naszym. Tom 5 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 582 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
J. U. Niemcewicza.
Ego, contra hoc quoque, laboris praemium
petam, ut me a conspectu malorum quae nostra
tot per annos vidit aetas tantisper certe
dum prisca illa tota mente repeto, avertam
Tit: Livii… praefatio
Tom V.
W Puławach w Drukarni Bibliotecznej.
1830.P. MIASKOWSKIEGO,
PODKOMORZEGO LWOW: DO AMURATHA I IBRAIMA CESARZÓW OTTOMAŃSKICH.
1641. Roku.
Mając to rozkazanie JKMości Pana naszego miłościwego, żebym Relacią drogi mojej Tureckiej, którąm niedawno wobec senatu ustnie przed J. K. Mością uczynił, na piśmie podał, czynię to z ochotą. A naprzód przypomnę, że niewiem kiedy która Legacia za czasów naszych lautius do efektu przyszła, i zwłokę z odmianą większą brała, i dłużej, niemal półtrzecia lata, wlokła się; nadto moie z wielkim kosztem, szkodą i zawiedzeniem substancii mojej. Do inszego Cesarza Ottomańskiego posłany byłem, inszego na stolicy zastałem. Roku 1638. destynowac mię raczył J. K. M. na tę funkcią lubo ciężką i nierówną niezdatnej głowie mojej i chudobie. Toż rozkazanie sejmu Warszaw. ex Senatu Consilio przyszło do mnie. Zaraz na wiosnę począłem się gotować w drogę żebym in julio wyszedł, ale mi J. K. M. rozkazać raczył reditum sułtana poczekać, bo by mię z sobą albo pod Babilon zatrudził był dla ostentacji, albo w Konstantynopolu kajmakanowi słuchać i odprawić kazał cum summa indignitate J. K. Mci. Posłany przedemną in julio goniec Stefan Szerepkowicz, nie zastał już cesarza. W drodze już Perskiej był. Niepowrócił goniec aż na Boże Narodzenie, bo Mussa Basza kajmkan nierychło go odprawił czekając na respons i naukę od Babilonu. Czekałem i ja cały rok z półtorą set osób, koni, dopiero w pół lata 1639. dano znać że cesarz wziąwszy Babilon powrócił do Konstantynopola. Zdało się J. Panu Koniecpolskiemu het. W. K. z pewnych przyczyn, ale z tej najwięcej, że z skarbu odprawy niemiałem, drugiego jescze przedemną gońca posłać, i bieżał Rumieszkiewicz, który aż in gbris powrócił bo go cwierć roku trzymano u Porty.
W trzecim dopiero terazniejszym roku skoro wziąłem z kancellarii J. K. M. i z skarbu odprawę, o gromnicach, w Lwowie, ruszyłem się w drogę do tego tyrana ad terrorem universi orbis, Amurata srogiego i nadętego zwycięztwem Perskiem. Wyszedłem w same zapusty w mrozy i zawieruchy ( które wojsku J. K. M. w też dni szalone, prodigiose wiktorią nad ordą Tatarską w Ukrainie z rąk wydarli) Przebrnąłem Ruskie i Podolskie śniegi w największe trwogi. Z Kamieńca padła zaraz nagła za' ciepłym dżdżem rezolucia i popchnęła mię do Chocima. Z kąd oznajmiłem o sobie hospodarowi Maltańskiemu i Wołoskiemu, i wezyrowi wielkiemu Mustafie Paszy. Ledwiem Dniestr i Prut, dziurawe już zapadane, lodem rzeki przebył, aż nowina bieży do mnie o śmierci Amurata, i nastąpieniu brata jego Ibrahima sułtana. Napisał i Lupul hospodar Wołoski, radząc abym się do Korony wrócił. Byłem nie pomału perplexus co dalej czynić; widziałem ze instrukcia moja z Amuratem umarła, ale trzy rzeczy wielkie dissvadebant powrotu do Polski. I. Trudny, przez połamane szumiące z gór rzeki, przejazd. 2. Wiosna i wojna Turecka publikowana już od Amurata do nas. 3. Spodziewany i obiecany dawno poseł J. K. Mci do Konstantynopola, z gratulacją. Babilońskiej wiktorii; ktorej avidissime czekał Amurat, i oto najbardziej gniewał się i gryzł, ze mu sczęścia tego J. K. M. jako insi principes uczynili, niepowinszował.
Z tych tedy przyczyn poszedłem dalej; oznajmiwszy o śmierci Amuratowej J. K. M. i JPanu Krakowskiemu który czwartego dnia z Winnicy, powracając z expedycii Tatarskiej przysłał mi respons i radę potrzebną, abym drogę kontynuował. Ale Lupul hospodar Wołoski zatrzymał i przeczytał list, i ledwo w siedem niedziel bez pieczęci w Konstantynopolu tłumaczowi memu podrzucić kazał. To pierwszą odprawił sztukę; większa druga, że mię gdy przyjechałem nieprzywitał w polu, tylko bojar przez brata swego hetmana z kilką chorągwią; więc mnie też niegodziło się nawiedzać go w rezydencii jego, przykładem Pana Ożgi starosty Trębowelskiego, posła wielkiego który toż był uczynił Tomzy hospodarowi; uczynił tak i xiąże Zbaraski P. koniuszy, lubo przeciwko jemu wyjeżdżał. Miałem i drugą urazę do niego, ze listów do Króla Jmci i J. Pana hetmana wziąć niechciał, gdym mu przez przedniejsze osoby comites itineris mei P. Ciswickiego, P. Miaskowskiego dworzarzanina J. K. M. i Pana Kossakowskiego posyłał; z kąd między nami zwada i gniew jego mnie szkodliwy, bo mi żywności i podwod w drodze bronić kazał. Ciężką na rozcież samę, przez Bukowinę, i głodną drogą szedłem do Multan; gdzie mnie znowu śniegi i zawieruchy zaszły. Wdzięcznie przyjęty i traktowany przez kilka dni, (bo mię i złe zdrowie tamże napadło było) od przedniejszych urzędników Multańskich zesłanych od Metreja hospodara w Targowicy, natenczas pod górami Siedmiogrodzkiemi rezydującego. Wyszedłem z Bukarestu w 1000 koni i pólkiem piechoty Multańskiej, i przyszedłem w niedzielę kwietną o południu do Dunaju, przeciwko samej Sylistrii Czekali już mię Turcy na brzegu z czajkami; w pogodny i cichy dzień przebyłem, pod chorągwią Turecką w ćwierć godziny z podziwieniem, Dunaj; wozy jednak z końmi drugiemi aż do godziny w noc poprzeprawiano, pod samym Sylistryjskim zamkiem od Greków kiedyś zbudowanym. Trzeciego dnia niemogąc się doczekać listów i instrukcii z Polski do nowego Pana; poszedłem przez Bulgarią, Tracią bez żywności, z trudnością i drogo dostawając wszystkiego, dla złego i przewrotnego pijanicy czausa, przystawę mego. W drodze sypało się nie mało Turków armatim i catervatim; zmykali się ku Dunajowi pod Azow, wprawdzie ku Moskwie głosząc, a przecie o Dnieprze, Dniestrze pytali się pilno.
Tęskliwy i frasowliwy bez świeżéj od króla Jmci informacii, pomału z kosztem niemałym z taką gwardią postępowałem; tandem Podoski pospołu doganiał mię z P. Roźniatowskim sługą T Pana Krakowskiego z nową informacią, i listem J. K. Mci do nowego cesarza Ibrahima.
Dopieroż wróciła się dusza obumarła, za śmiercią Amuratową, legacii mojej; pospieszyłem zaraz sporemi noclegami od Sylistrii nad samo morze, którego samym brzegiem idąc, stanąłem w Buwieńdzie. Tu czaus inszy zajachał mi, z powitaniem od wezyra wielkiego, drogę; nazajutrz w Kajkulicach dwie mile od Konstantynopola 21. Apr. nic nie odpoczywając ruszyłem się do Konstantynopola. Dwaj Paszowie z czausami, a więcej szpachów przednich, czekali mię strojnie w mili od miasta. Przywitawszy i wziąwszy między się, zaprowadzili z pół mili podle murów i wałów, idąc zwyczajną Adrianopolską drogą i bramą do wczesnego dworu i gospod naznaczonych. Posłowie chrzesciańscy jedni w polu, drudzy w stanowisku witali przez posły i agenty swoje, oprócz Francuzkiego; który o wojnie i gniewie pana swego z królem Jmcią dla zatrzymania królewicza Jmci Kazimierza, twierdząc, przez wszystek czas milczał, ani się ozwał, czego potem żałował. Nazajutrz zaraz oddałem rewizyty posłom, wezyrowi wielkiemu przez przyjacioł i sług moich; trzeciego dnia po przyjezdzie moim w dzień Śgo Wojciecha patrona mego, patrzyłem za pozwoleniem wezyrowém, lubo incognito pływając 7. rezydentem cesarskim, na apparat wojenny classim instructam onustam militc , świetną i ozdobną chorągwiami wielkiemi ozdobnem!, wychodzącą na Czarne Morze. Brzmiał i grzmiał Konstantynopol tak od muzyki wojennej różnej, jako i od strzelby którą z galar, katkanów, czółnów kozackich, a nawet z seraju samego z Kiszkutu z Edykuły, Skudei i czarnej wieży pusczono.
Cesarz sam stał in conspectu nostro nad samym brzegiem morskim przy seraju, rewidując galery i kaftany, na Deliuszaim kapitana baszy i na drugich oficerów, sczęśliwą drogę dając z benedykcią, bez krzyża jednak, i kropidła. Cieszyło to spectaculum oczy pogańskie; ale serca nasze trapiło bardzo, kiedyśmy bracią naszą, poddanych J. K. M tak wielu na galerach i czołnach przykowanych do wioseł a ciężko i nago robiących, widzieli. Jescze ta c lassis mili od miasta nieode-szła, aż druga z drugiej strony nazajutrz zaraz z Beglier Paszą z Rodu, srodziemnem morzem przypłynęła i czekała pod serajem dotąd, póki pakta z J. K. Mcią niestanęły.
Dnia 22 Aprila na pierwszéj audiencii u wezyra wielkiego, odprawiwszy witania i ceremonie z komplementami, poznałem jego niemałą ludzkość bo na 20 osób przyjaciół i sług moich kaftany włożyć kazał i kilku więzniow znacznych, darował mi żołnierzów, którzy od Cecorskiej klęski 20 lat na galerach białomorskich ciężką niewolą znękani, śmierci raczej aniżeli wolności wyglądali; gwałtem ich od Beglier paszy kapitana wziąwszy.
Na wtórej audiencii, która trzeciego dnia po pierwszej była, de summa rerum z wezyrem… przedniejsze punkta legacii traktowaliśmy; po mojej propozycii i deklaracii skłonnej woli J. K. Mści certis modis et canditionibus do pokoju z cesarzem, jeżeliby Amuratowe pośledniejsze pakta potwierdzone były, i Han Tatarski, o świeżą wielką inkursią w Ukrainie skarany, jeźliby więźniów wrócono i szkody nagrodzono, Wyjechał, wezyr z Kudakiem naprzod, a potem z Kozakami z Zaporożem i z upominkami; na Kudak najbardziej nacierał, twierdząc że na własnym gruncie cesarskim posadzony, exagierował że go koniecznie znieść potrzeba, z Zaporaźa ustąpić, Kozaki w Ukrainie w pień wyciąć, dopiero się pokoju spodziewać i o upominki z Polski z cesarzem traktować.
Na Kudak powiedziałem, że nietakiej wdzięczności, od cesarza Jmci spodziewał się J. K. M. za to że wędzidło takie Kozakom przybrano in rem et commodum ichże samych, na zabronienie inkursii na Czarne Morze, że już Dnieprem na Zaporoże spływać i żywności, prochów, drzewa lipowego na czołny spusczać nie mogą. Co jako ich to boli, pokazali to jaśnie przed dwiema lat, kiedy z woli wodzów swych, wszystko tameczne praesidium w pień wycięli, i wały z ziemią zrównali; pytajcie więźniów których wam tu z Azii z Kozłowa, tak często okrętami posyłają, jeźli na gruncie cesarskim ten zamek stanął. Ciź więźniowie powiedzą i samiż Tatarowie nieprzyjaciele nasi, że nie za Dnieprem iako rozumiecie, którego possessia J. K. Mci należy (bo Czarne Morze granice koronne terminat) ale z tej strony ku Dniestrowi ten zamek stoi. Pytał o mappę ale że non expediebat widzieć jej, dla przejrzenia drogi do naszego prowadzenia wojska, przyszło mi na ścianie palcatem ukazować mu situm locorum Ukrainy naszej i rzek przedniejszych Dniepru, Dniestru, Bohu, i wywieść to że z tą naszą stroną ku Dniestrowi nad Dnieprem nie za Dnieprem, ku Czarnemu Morzu forteca ta albo raczej munsztuk na Kozaki postawiony jest.
O upominkach, że wezyr wzmiankę uczynił, dziwno mi rozsądkowi jego, iż niewie że król Jmć Pan mój wolnym sobie Panem nikomu nic niepowinien, tylko Bogu samemu, nietrzyma nic waszego, kontentuje się swoiemi od morza do morza państwy szerokiemi, niewytargował tych upomina – ków żaden przodek cesarski, ani Osman, ani Amurat, z tak wielkiemi wojskami; niebędzie to i teraz; kurki żadnej niepozwoli król Jmć, chybaby mu cesarz Multańską i Wołoską ziemię puścił. Już o tych i o innych punktach: kiedy Amu-rat osobą swą z wojskami swemi do nas był wyszedł, przez Szaim Agę Paszę Bożniackiego, posła natenczas do J. K. M., i przez Murt Azę Paszę traktaty i tranzakcje stanęły; co wszystko przyjął i potwierdził Amurat. Konfirmacia jego zawiera wszystkim gębę, chyba żebyście to połamać chcieli, i miasto pokoju, wojnę posmakowali, jeżeliby kto wątpił pokażęć rękę i pieczęć cesarską z paktami waszemi mnie od J. K. Mci powierzonemi; bez effektu szukał, i z dobrą cerą deklarował, ze pokoju z nami życzą sobie. Natarłem zatem do niego o konfirmacją paktów Amuratowych i o sprawiedliwość z Hana, o którym powiedział że Han, co uczynił uczynić musiał, bo mu cesarz Amurat świeżo zmarły, kaftan i szablę posłał i pod gardłem kazał wojować Polskę. Już to początek był, już pierwszy haracz zawarty obwołanej do was wojny, jużby do tego czasu na sarnę wiosnę przeszedł był Dunaj, niesłuchałby nikogo, ani mojej ani Muftego rady i proźby; ani wam niedotrzymał słowa i przymierza, Bóg mu też dni jego i wieku skrócił. Tajemne sprawy jego. Jakaż tu ma być sprawiedliwość z Hana sługi jego, kiedy już wam Bóg sam uczynił z niego. A więźniów wróciemy którzy się znajdą;
pomarło to w ciężką zimę, i samych Tatarów nazdychało siła; rozkazy ostre do niego pójdą, skoro zawrzemy pokój, aby nienajeżdżał, ani wojskiem ani czatą Polski. Przypomniały się jescze grawamina kupieckie, zawołać kazał mytników Konstantynopolskich, i agentów Wołoskich, kazał surowo ażeby pod gardłem, od talerów i ortow myta niebrano, tylko żeby dobre srebro wozili, bo złe talery, wywołają, ostrzegłszy półroku przedtem kupców.
Dwie godziny ta sessia trwała, wieczór ją następujący i modlitwy ich zwyczajne, na które Z wysokiej wieży do meczetu wołano, skończyły.
Do witania Cesarza, przyszły wtorek dzień 6go Maja naznaczony. Nawiedziłem ich Muftego, którego w takiej magnificencii zastałem: kilka Turków przed pokojem, a czterech przed nim z księgami i kałamarzami, chłopiec jeden boso, miasto obicia szafy ksiąg pełne; sam starzec zgrzybiały w kącie na ziemi, i podle kominka w kaftaniku zielonym kitajkowym, w delii falendyszkowej zielonej, popielicami podszytej, na łbie zawój biały szeroki. Ludzko bardzo z godzinę rozmawiał zemną, ofiarując swoie chęć i staranie o pokój; jakoż wiedziałem że i cesarzowi samemu, i matce która do wojny wiodła syna jako i Amuratowi sczerze perswadował: aby ostatka ludzi w Persii niedobitych nietracił.
Niżeli czas audiencii u cesarza przyszedł, wziąłem przestrogę że cesarz Amurat zmarły, niedo – pusczał Posłów Chrześciańskich do audiencii i do sali swej, dokądby poseł nieuklęknął i dragoman i agent czołem w ziemię nieuderzył; uczynili to niektórzy posłowie, Angielski z Weneckim, (gdyż oni wszystko dla zysków handlowych zrobią) nie tylko Amuratowi ale już Ibraimowi, zaczem posłałem zaraz do wezyra deklarując się ze inaczej cesarza witać niebędę, tylko jako zwyczaj dawny posłow wielkich; wolę z niczem i na wojnę na ostatek do Pana się wrócić, aniżeli niezwyczajną adoracią (jaka tylko samemu Dogu należy) na dyzhonor i kontempt zarobić. Odniósł mi tłumacz przystojnie, iż jako wielki poseł przyjęty i szanowany będę. Ale potem pokazało się ze tłumacz mój niepowiedział tego, z bojaźni wezyrowi, jako ormianin, w czem mię nielada jako obraził, czego więcej było potem. Bezpiecznie zatem stawiłem się do saraju rano gdzie już gwardii do 10, 000. zastałem, szpajów, czausów, jańczarów, i inszej assystencji., Wszyscy na swych miejscach, dispositi per ordines , moro solito , cicho stali. Wyszli dwaj paszowie przeciwko mnie i do dywanu przywiedli, i posadzili blisko wezyra wielkiego, który zemną rozmawiał z pół godziny, na co cesarz sam z okna przez złocistą kratę patrzał. Dano potem wody, i mnie i wezyrowi razem stolik okrągły postawiono, i na nim do 20. potraw, pojedynkiem jedną po drugiej stawiając. Ku końcowi obiadu, farfurę jedną szerbetu da – no. Kiedyśmy już do cesarza wnijść mieli, przypomniałem przez tłumacza wezyrowi, słowa jego, około ceremonii witania. Tłumacz co inszego rzekł do wezyra, co inszego mi powiedział, jako i wczora. Włożono potem na mnie kaftan i na kilkunastu przyjaciół i sług moich. W godzinę prowadzono mię gankiem przez antykamerę, gdzie eunuchów kilkadziesiąt siało, do pokoju niewielkiego, gdzie i sam cesarz siedział na tapczanie haftowanym pod baldachimem, który cztery słupy kamieniami sadzone wspierały, w żupanie i ferezii białej atłasowej, w zawoju wysokim z kitami; a sześciu wezyrów stało przy ścianie, siódmy wielki przed nami. Pawiment wszystek, okryty bogatym haftowaniem na czerwonym axamicie, jako czapragi robią. Od drzwi dwaj kapidziejowie wiodąc mię do cesarza chcieli przyciągnieniem rękawów, niskiego na kolana ukłonu; pojrzałem na wezyra innuendo głową i ramionami, ze inter alia zmowa nie taka i słowo było, pojrzał i on surowo, i ręką dał znać kapidzi paszom, aby mnie wolno wiedli. Przystąpiłem do cesarza i głową tylko uczyniłem rewerencią. Tłumacz mój zgrzeszył ze klęknął, a potem jescze bardziej z strachu i bojaźni, niechciał nic długo mówie, ani interpretować salu-tacii i gratulacii, lubom go tego jak pacierza uczył. Dopiero po trzecim periodzie począł z karty czytać to co mu przyjdzie. Osman czaus po Arabsku napisał (do czego się obadwa przyznali) że długa ramota była, kazałem mu milczeć, a w tem cesarz sam rzekł do mnie: jakaż to przyjaźń Pana twego, którą mi opowiadasz, kiedy Kozacy ha Czarnem Morzu szkody mi czynią?
Powiedziałem ze to Tatarskie wieści; niechaj te języki staną, inaczej przy mnie powiedzą; prędzéjto na Dońskich Moskiewskich pokaże się, którzy i teraz z Czarnego Morza nie schodzą. Znowu rzekł: mam ja w tym kałamarzu listy o tem, ze króla Polskiego Kozacy, nie Moskiewscy. Skończyłem zatem drugie punkta legacii, i dla lepszej pamięci, a poprawy zdrady tłumacza mego, podałem na piśmie wezyrowi, mając to na sczęście pogotowiu.
Po witaniu cesarza zaczęli zaraz wizyty swoje do mnie posłowie Angielski, Wenecki i cesarza Chrześciańskiego rezydent z regentami Holenderskimi i Siedmiogrodzkimi. W tymże tygodniu nawiedziłem sam na Gałacie, trzech przedniejszych, a drugich przez przyjacioły i sługi swoje. Nie mało mi to czasu wzięło dla odjazdu lądem i przeprawy przez morze, interim często przyczyniając się o więźniów, posyłałem do wezyra, których na każdy dzień przysłał mi po kilkunastu, z wielką niemal swoją u Turków, Greków, żydów invidią, którym niewolniki gwałtem brano, a drugim z skarbu płacono.
Dopieroż do Jerozolimskiej sprawy, o przywrócenie kluczów do Grobu Świętego, niedawno tamecznym Bernardynom wziętych, a syzmatykom Greckim oddanych, przystąpiłem; o czem jescze dotąd za radą i proźbą posłów Weneckiego i Chrześciańskiego niewspomniałem. Radzili żebym communicato consilio z obiema, wniósł instancią; bo Francuzki już repulsę odniosł. Chciał tego imieniem pana swego, żeby sam król Francuzki odebrawszy te klucze do Grobu Śgo dysponował niemi, i któremuby kolwiek zakonowi chciał, odepchnąwszy Bernardynów, do sekwestru podał. Czekałem Weneckiego z półtorej niedzieli, ale i len umknął od tej sprawy, niemając rezolucii z Wenecii.
Wziąwszy tedy z sobą rezydenta cesarza Jmci traktowaliśmy tę sprawę u wezyra. Wniósłem intercessią imieniem J. K. Mści do niego, o przywrócenie kluczów zakonowi temu Franciszka Śgo, za przyczyną i powodem tego samego wezyra Mustafy Paszy wziętych. Pokazaliśmy, ze je Helena jescze Święta, matka Konstantyna wielkiego, Rzymskim katolikom oddała, i jako potem przez tak długi czas zakon ten był ich in pacifica ad-ministratione. Wymawiał się wezyr niewiadomością, inakszą od Greków informacią, wywodził W jakiej konsideracii i poszanowaniu miejsce to jest zawsze u cesarzów, bo z niego na każdy rok kilka kroć sto tysięcy biorą. Po długiej mowie, obiecał inkwizycią na samo miejsce posłać, kto od tego kościoła klucze miewał, komu pierwej dawniej, powierzane były. Zwąchali to Grecy autores hujus facti, i przyszli z patriarchą swym do wezyra, łasztem na mnichy potwarzy kładąc, że z papieżem praktykują przeciwko cesarzowi, ze armatę mają, działa leją, w ziemi chowają. Znalazł się jeden dyakon tak cnotliwy między niemi, który tamże constanter bronił inculpatos zakonników, że pobożnie i świątobliwie żyją.
Alterował się, w prawdzie zrazu, niepomału wezyr upominkami greckiemi corruptus, potem jednak za relacią tego dyakona, i drugą instancją moją powrócił do pierwszego słowa; i na inkwizycią do Jeruzalem posłał. Posłali Bernardyni rączszego Arabina przez góry i skały do swoich; rozumiem że już po inkwizycii respons pomyślny od wezyra odnieśli; czego tam pilnować obiecał rezydent cesarza Jmci, bo mnie już waledykować cesarzowi kazano, niepytając, jeżeli już, i jako zawarte utarte kondycie pactorum. Zaczem na czwartej u wezyra audiencii, chciałem wiedzieć 60 poniosę do pana swojego? jeżeli już na konfirmacią pakt Amuratowych pozwolił cesarz? jeźli i jako Tatarów skarżą? jeżeli nam więcej więźniów wrócą? i insze punkta przypomniałem. Powiedział wezyr że już cesarz pozwala i trzymać chce Amuratowe pakta, tylko żebyście też Kozaków trzymali i szkód tak wielkich na Czarnem Morzu przestrzegali. Wywiodłem mu to, że lepiej karzemy Kozaków, niżeli oni Tatarów, bo nie emirami ale szablami, niejednym czausem ale całem wojskiem, choć nieporównane nigdy i nienagrodzone szkody Tatarowie nam czynią. Kozaków kilka czołnów, wykradnie się na morze czasem, a z Krymu kilkadziesiąt tysięcy orda wszystka jako i teraz przed kilką niedziel, palili i pustoszyli, tak wiele ludzi w niewolą wzięli, których tu przy mnie wczora (na co słudzy moi patrzali) dwa okręty Z Kozłowa i Kaffy przyszło. Po długiej mowie obiecał mi wezyr punkta pactorum do gospody przysłać, i Amuratowe potwierdzić.
Trzeciego dnia przyszedł do mnie Szuflichar Aga Poturnak, Węgrzyn i tłumacz dawny węgierski łaciński; widział on u Szachin Agi i Murtazy paszy tranzakcje punkta, i originał approbacii Amuratowych; terminował zaraz naprzód korfirmacią samę pactorum, niewspominając ani jednem słowem Kudaku, Swobod, Palankow, z Zaporoża upominków; potem ze emiry zaraz do Krymu pójdą aby pana Dzierzka posła J. K. M. półtora łata zatrzymanego pusczono, aby o zawartem przymierzu z J. K. Mci wiedząc, w pokoju siedzieli, ze upominki J. K. Mci w tenczas wezmą kiedy szkody nieuczynią. Hospodarowie Wołoscy przestrzegać mają pokoju z cesarzem Tatarskim. Inkursiom zabiegać i wcześnie przestrzegać z poszanowaniem przystojnem majestatu J. K. M. i posłów J. K. M. zwyczajem dawnym. Od pieniędzy kupieckich myta niebrać, zbiegów według pakt i rewersałów dawnych wydawać; o Moskwie i Siedmiogrodzie, aby im pomocy niedawne; przyjaciołom hyc przyjacielem, a nieprzyjacielem nieprzyjaciołom. O Kozakach Dońskich aby się z Zaporozkimi niełą – czyli, domawiał się Szuflichar Aga, twierdząc że on sam także pakta pisał z panem Ozgą starostą Trębowelskim i z panem koniuszym koronnym Xięciem Zbarazkim, których to obydwóch było wszystko, ale że na to niepozwalałem, z zawartą zgodą bez tego punktu, poszedł odemnie dobry upominek za pracę wziąwszy.
Tegoż dnia przysłał do mnie wezyr, że według mojej z Szuflichar Agą umowy i pacta pisać kazał, abym będąc pewny pokoju i odmiany żadnej nieobawiając się, jutro cesarza żegnał. We dwie niedzieli po witaniu, we wtorek rano jako i pierwej stawiłem się do seraju gdziem taką jako i przedtem assystencią i magnificencią zastał Przywiedli mię dwaj paszowie na dywan gdzie już sześć innych z wielkim wezyrem siedzieli, a na stronę pieniędzmi sypali, brząkali, skarbowi płacąc pisarze laffy zatrzymane janczarom, czausom i drugim, ale to dla apparencii bardziej czyniono, aby posłowie i cudzoziemcy widzieli ich skarby i dostatki. Obiad zatem. U jednego mię stołu wezyr wielki posadził z sobą; po prawej stronie czterech, po lewej trzech, u osobnych stolików siedzieli; u czwartego kompania i słudzy moi przedniejsi. Prędko tam bankiet, albo raczej drapanina odprawiła się, bo nikomu noża niedano, sam go wezyr nawet niemiał, tylko łamał, drapał, każdej mi potrawy podając, a zaś ku końcowi szorbetu. Kaftany potem na nas włożono i do cesarza przywiedziono w ceglastym atlasie siedzącego, –