Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

zBLOKowane umysły - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

zBLOKowane umysły - ebook

Prawdziwe do bólu, bezkompromisowe historie kumpli z blokowiska, których codzienne życie toczy się w rytm obowiązujących zasad młodego pokolenia, wrzuconego w paszczę wszechobecnego konsumpcjonizmu.

Pięciu ziomali: Oko, Biro, Syfer, Suwak i Gruber mają na osiedlu ulubioną ławkę – kultowe miejsce, gdzie spotykają się nie tylko na pogadankę o tym, jak było „w tyrce” i co wydarzyło się „na chacie”, lecz także rozmyślają o własnej egzystencji, zwłaszcza gdy akurat przypalili trawkę lub napili się browaru z osiedlowego sklepu.

Choć mają swoje marzenia i przemyślenia, wydaje się, że brakuje im pomysłu na siebie, na wyrwanie się z szarego, ograniczonego własnym światopoglądem świata, w którym na dobre utknęli. Dekalog obowiązujący „na dzielni” to rzecz święta, a reszta jest marną namiastką tego, co pozostaje poza ich zasięgiem…

Z Internetu w huaweiu wyczytał, że dziś w nocy ze słynnego na cały region Zakładu Mięsnego w wyżej opisywanym mieście uciekło około dziewięciu tysięcy skazanych na pewną śmierć świń. Pracownicy nie mieli pojęcia, kiedy i w jaki sposób utracono kontrolę nad zbuntowaną trzodą. Tym bardziej trudno było znaleźć winnego. Przez świński szturm miasto zamieniło się w chlew. Żywy symbol drobnomieszczańskiej konsumpcji, do tej pory będący ofiarą, skrzyknął się po to, by w rewolucyjny sposób uprzytomnić ludziom problem zbyt szybko postępującej chęci spożywania produktów mięsnych i iluzorycznej cywilizacji.
No i chuj. – Zaczął po chamsku ciąg myślowy. – Miałem nosa, żeby wybrać drogę przez ten zabłocony las. Ominąłem apokalipsę, która przydarzyła się tysiącom mieszkańców. Idąc przez las, czyli rewir dzikich świń, zaoszczędziłem sobie starcia z konsumpcją.


Łukasz Misiura - rocznik 1993. Urodzony i wychowany w Starachowicach, gdzie skończył Technikum nr 2. Pracuje w zakładzie metalowym jako magazynier, a pisaniem zajmuje się z pasji. Od dekady spisuje swoje osiedlowe historie, czego efektem jest zbiór opowiadań „zBLOKowane umysły". Przez wiele lat klecił rapowe teksty, a co za tym idzie próbował rapować, lecz z biegiem czasu chęć do tworzenia prozy wygrała z tendencjami do rymowania. Kocha swoje miasto, przyjaciół i rodzinę. Jest punktualny, acz leniwy.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8147-849-6
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

00. CZEKAJĄC NA OSIEMNASTKĘ (WSTĘP)

Pamiętam to jak dziś. To było dziś. Z samego rana. A może z rana samego? Sam nie wiem… Wiem, że byłem sam. Nogi nakazywały mi iść, a płuca chciały dymu, więc wyruszyłem po papierosy. Rozklekotane adidasy na topniejącym śniegu wcale nie okazały się największą przeszkodą w dotarciu do kiosku, bo chyba każdy zdaje sobie sprawę, że największym przekleństwem dla niepełnoletniego palacza jest zwykły chroniczny brak dowodu osobistego. Nie przejmowałem się tym. Wędrowałem dalej z nadzieją, że spotkam po drodze jakiegoś „dobrego wujka” z cygarem w ustach i sygnetem na palcu, który rzeknie: „Hej młody, masz tu fajki, ja już się w życiu napaliłem”. No i udało się. Spotkałem go. Co prawda, nie pieścił cygara, a na żadnym z chudych palców nie błyszczał sygnet, ale wujkiem (dla siostrzenicy Oliwii) był na pewno, bo znam go nie od dziś. Marcin Pawełczyk. Albo Paweł Marciniak. Z powodu dużej ilości osób uczęSZCZAJĄCYCH do naszej szkoły, nie pamiętałem jego danych, a w dowód nie mogłem mu zajrzeć, bo podobnie jak ja, on też go nie miał. Z racji tego, że od zawsze lubiłem ryzyko, to i tym razem postanowiłem zaryzykować i krzyknąłem: Paweł! Uff. Na szczęście trafiłem z imieniem, ponieważ Paweł w mgnieniu oka odwrócił się do mnie. Przystanął między tym nieszczęsnym kioskiem a przystankiem autobusowym, z którego dzień w dzień jestem zmuszony wyjeżdżać do szkoły.

– Siemasz mordo! – odezwał się do mnie Paweł.

– Siemanko, co jest? Gdzie cię niesie? – zapytałem, podając mu rękę.

– Właśnie idę na osiemnastkę. A ty co? Spacerek?

– Uuu. Grubo. Wyszedłem w poszukiwaniu papierosów.

Wtedy nastał czas niezręcznej ciszy, podczas której obserwuje i zauważa się wszystko: rejestracje przejeżdżających aut, kozaki przechodzącej kobiety, puszkę po piwie na prześwitującym przez topniejący śnieg trawniku, a nawet najmniejsze pęknięcia na płytach chodnikowych. Stan ten jako pierwszy zaburzył mój rozmówca.

– Mówiłeś coś o papierosach. A propos, mam dla ciebie dobrą historię.

– Nawijaj! – odparłem zaciekawiony anegdotą kolegi.

– Pamiętasz tego Garbola ode mnie z osiedla?

– No jasne. To ten, co zaginął dwa miesiące temu?

– Tak, ten. Znaleźli go przedwczoraj.

– Nie wiedziałem.

– Posłuchaj do końca. Koleś był mocno uzależniony od fety. Nie było dnia, hmm, nie było nawet godziny, żeby typ nie był naelektryzowany. Matka o tym wiedziała, ale po pewnym czasie była bezradna. Garbol mało jadł, a dużo żarł, czaisz żart? W krótkim czasie dużo schudł. Ludzie na osiedlu mówili, że go nie widać, bo już jest przeźroczysty. No i jak wiesz, pewnego dnia po prostu zniknął. Stary, to była dopiero sensacja: policja, telewizja, detektywi, plakaty, ulotki, nawet jasnowidz się tym zajął. A tu nic, no koleś, kurwa, przepadł jak kamień w wodę. Aż do przedwczoraj. Garbol miał okno od strony południowej. Mieszkał na pierwszym piętrze, a dosłownie trzy metry od jego okna rośnie wierzba płacząca. No czaisz, takie drzewo. Nikt od dwóch miesięcy nie zastanawiał się nad dyndającym na drzewie strachu na gołębie. Wszyscy myśleli, że to Rachtanowa z drugiego piętra wywiesiła to chujostwo, bo od zawsze skarżyła się, że „gołębie obsrały jej wszystkie parapety”. I tego właśnie dnia dzieciaki z mojego podwórka rzucały śnieżkami po blokach. No, sam wiesz, jak to jest, bo też tak robiłeś. Jeden z nich trafił w dyndający, jak wszyscy przypuszczali, wieszak, na który nałożone były spodnie i T-shirt. Wieszak spadł. Jak się domyślasz, to był Garbol. Koleś tak wychudł od siupy, że gdy się powiesił, nie poznała go nawet rodzona matka. Powiesił się na pasku. Podobno pasek został na drzewie, a on się z niego wyślizgnął i spadł.

– Dobrze, że nikt tamtędy nie przechodził – rzuciłem głupio.

– Jarzysz, kurwa, sytuację? Typka szukali po całej jebanej Polsce, a on sobie wisiał przed własnym oknem! To jest dopiero, człowieku, jazda!

– No, niezła schiza, ale powiedziałeś „a propos papierosów” i nie kumam, co ma wspólnego ta historia z tym, że chce mi się zapalić.

– No jak to, nie czaisz puenty? Facet mógł być wszędzie, a był pod swoim domem, czyli…

– Dalej nic.

– Czyli czasami szukamy w życiu nie wiadomo gdzie i po co, a wszystko mamy pod nosem.

– No, to też prawda, ale co z tymi szlugami?

– No, kurwa, ja mam fajkę! Ale ty jesteś durny. Staliśmy dwie minuty, gapiąc się w chodnik i nie wpadło ci do głowy, by zapytać mnie o fajura. Miałeś ją pod nosem.

– Ty, racja. Nie pomyślałem. Daj no tego cygareta.

Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Mój kompan, a zarazem rozmówca, nagle wystrzelił jak poparzony i zaczął biec w kierunku przystanku.

– Muszę lecieć. Nara! – wydusił Paweł.

– Ej! A papieros? A, dobra tam! Miłej osiemnastki, to znaczy, dobrej imprezy! – krzyknąłem za nim na całe gardło.

Paweł z zabójczą prędkością i umiejętnościami Usaina Bolta wbiegł do autobusu z numerem… Numerem… O, kurwa! Osiemnaście! No tak, pomyślałem wtedy, jak mogłem być tak głupi? Na osiemnastkę z samego rana? Chodziło mu o autobus. Nieraz jeździłem z babcią na cmentarz autobusem tej linii, więc dobrze wiedziałem, że następnym przystankiem, na którym się zatrzymuje, jest Plac Kościuszki. Postanowiłem wyruszyć w pościg za Pawłem (a głównie za papierosem), bo wiedziałem, że jak nie ma się czegoś podstawionego pod nos, to trzeba to zdobyć. Szczególnie, gdy jest się niepełnoletnim i czeka się na osiemnastkę.01. PARANOJA JAKAŚ

– No złazisz, kurwa?!

– No już, ubiorę się tylko!

Oko był wkurzony na swojego kolegę Suwaka, stojąc pod jego klatką schodową już siódmą minutę. Rzeczywiście, chyba szybciej dostałbym ten hajs, niż on zejdzie, pomyślał Oko, czytając kolorową ulotkę przyklejoną do szyby na drzwiach: „Pożyczki w minutę”. Ktoś gwizdnął, więc Oko rozejrzał się po osiedlu, na którym mieszkał od urodzenia (lubił się po nim rozglądać, bo tu właśnie przeżył piękne chwile swego krótkiego jak dotychczas życia). Pewnie zastanawiacie się, dlaczego Oko ma ksywę Oko? Jak większość polskich pseudonimów, przezwisk, ksyw, przydomków i innych przymiotników, ta ksywa też pochodzi od nazwiska. Jego nazwisko to Gałka. Będąc jeszcze w podstawówce, młody i zakochany w Justynie z 3C Mateusz Gałka, w szamotaninie i wyzywaniu się od głupków usłyszał od swego adwersarza, że jest gałką oczną (stąd pseudonim Oko). Pewnie gdyby wyzywał się z tym samym chłopakiem w wieku pierwszego meszku pod nosem, pierwszej masturbacji i mutacji głosu (czyli w wieku dojrzewania), usłyszałby, że robi wszystkim „gały”. Natomiast dziś, kiedy Oko już się goli, a jego głos dawno cechuje barwa niska, w sprzeczce z tym samym kolegą otrzymałby wyzwiskę, na przykład, Zioło (młodzież w tym wieku gałkę kojarzy tylko z nabitą marihuaną fifką, czyli w slangu – gałą). Oko, słysząc gwizd, rozglądał się po oknach gierkowskich bloków swego osiedla, by wypatrzeć gwiżdżącego na niego kumpla. Zobaczył go jednak na chodniku, jak buja się do niego z ucieszoną, ale też pełną tajemnicy miną. To oznaczało tylko jedno – Biro (ta ksywa nie ma historii, bo to jeden z tych kolesi, którzy nie pamiętają genezy swojego przydomku) ma dla niego jakiegoś newsa.

– Co jest, Biro?

– Nic.

– Jak nic, jak widzę, kurwa, że jesteś czymś zajarany.

– No bo, człowieku, dzwonię do Suwaka…

– Mówiłeś, że nie masz nic na koncie, ale chuj. Mów.

– Od matki dzwoniłem, kurwa, ale słuchaj. Dzwonię do Suwaka, a ten mówi, że nie wychodzi, bo se samochód kupił.

– No ja pierdolę! To ja tu, kurwa, stoję piętnaście minut, czekam na tego dałna, który mówi mi przez domofon, że się ubiera, a tobie, że nie wyjdzie!

– Nie, no wyjdzie, tylko potem, bo ten koleś od tej furmany jest u niego na chacie i podpisują jakąś umowę, czy chuj wie co.

– No to spoko, zalejemy wachę i gdzieś se pojedziemy.

– Ja to nie mam hajsu.

– Coś się wymyśli, chodź na ławkę.

Ławka, hmm… Każdy z tych trzech przyjaciół ma z nią jakieś wspomnienia: jednego z niej znieśli pijanego do domu, drugiego zawinęła policja, trzeci coś tam jeszcze innego. Na osiedlowej ławce spotykają się wszyscy, dlatego właśnie jest symbolem tych okutych nową kolorową elewacją bloków, które w środku i tak są miszmaszem rodzin z różnymi historiami.

Oko i Biro czekali na swojego kompana, Suwaka. Aby być konsekwentnym narratorem, muszę (a właściwie chcę) wyjawić Wam historię powstania ksywki Suwak. Historia ta nie jest osadzona w jakimś konkretnym czasie (historia w konkretnym czasie – dobre, co?). Wiadomo tylko tyle, że Damian Pieniacz za dzieciaka zawsze gdzieś pędził, spieszył się, czyli – mówiąc potocznie – zasuwał. Stąd Suwak.

– Kurwa mać – rzekł Oko, wyrzucając pogniecioną paczkę po papierosach. – Miesiąc temu zdałem maturę, a wciąż nie stać mnie nawet na ramę szlug!

– Ja też nie mam fajek, ale zaraz coś wykminimy.

– Wykminimy! Za dużo przebywasz z tym twoim kumplem od zioła. Wykminimy! Ha, zajebiste.

– Dobrze, więc teraz będę mówił jak profesor Miodek: nie będę chodził do kibla, tylko do ubikacji i nie będę się ruchał, tylko uprawiał seks.

– A rób se, co chcesz!

Kolejne dwadzieścia minut towarzysze podwórkowi spędzili na rozmowie o hipsterach, penerach, młodzieży inteligentnej (oni nie należeli do żadnej z tych grup, byli zwykłymi kumplami z osiedla) i oczywiście na opowiadaniu sobie filmu, który w słowach był jeszcze bardziej nudny i mdły niż duszne i zatęchłe powietrze tego betonowego labiryntu. Byli tak zwanym trzecim pokoleniem tego osiedla. Pierwszym byli ich starsi bracia i wujkowie (w ekstremalnych wypadkach nawet ojcowie), a drugim pokoleniem – kolesie, którzy wyjechali na studia lub kręcą się z piwem po całym osiedlu dla zabicia czasu (i zabicia samego siebie, bo przecież wszyscy pamiętają słowa z pouczających filmów na zajęciach z Wychowania w Rodzinie: „papierosy i alkohol – zabijają!”).

– Patrz, idzie Gruber – stwierdził Biro, pstrykając przy tym pojarą otrzymaną od tutejszego menela.

– Siema Gruber! Co jest? Z pieskiem na spacerek? – zapytał Oko.

– Daj spokój! – odpowiedział Gruber. – Melanż miałem wczoraj, ledwo żyję.

– Gdzie? Z kim?

– Tutaj u nas, w lasku za blokami. Nie uwierzycie, kurwa, co żeśmy widzieli.

– UFO? – zaśmiał się ironicznie Biro.

– No, jak mu się kołowało w głowie, to mógł widzieć spodek – wtrącił Oko.

Biro i Oko parsknęli wymuszonym i brzmiącym (dla zasady) śmiechem.

– Kołowałem, ale twoją starą! – odgryzł się Gruber.

– O ja pierdolę, ale żeś zażartował!

Biro i Oko spojrzeli na swojego rozmówcę z politowaniem i z wyrazem twarzy typu „ale debil”.

– Nie no, mów. – Wrócił do rozmowy Oko, patrząc na Bira z miną, która wyrażała coś w stylu „będzie beka”.

– Stoimy w tym lesie już na lekkiej fazie – zaczął opowiadać historię Gruber – i nagle słyszymy chrzęst w krzakach.

– Może to były mrówki? – spytał z przekąsem Biro, po czym wybuchnął śmiechem, tym razem naturalnym.

– Kurwa! Na poważnie. – Kontynuował Gruber. – Ja patrzę, a tam dwóch typów zapina pannę!

– Dwóch na raz? Na dwa baty? – dopytywał z zaciekawioną miną Oko.

– Nie no, jeden ją popychał, a drugi chyba czekał na swoją kolej, ale mówię wam, aż se musiałem w domu zwalić konia, bo nie mogłem z rańca wytrzymać.

– Co to za typy, od nas z ośki? – Zaciekawił się Biro.

– Nie wiem, teraz wszyscy wyglądają tak samo. Jeden miał bluzę Prosto, a drugi SSG. Jeszcze jak ją ciął, to tak fajnie klamra jego paska obijała się o jej uda. Mmmm… też bym tak mógł.

– Jakbyś mógł, to byś to robił – zażartował Oko. Gruber wziął to na poważnie i po zastanowieniu odparł:

– W sumie, racja. Dobra, lecę do domu z tym psem. Narka chłopaki!

– Trzymaj się – odpowiedzieli chórem.

Przez minutę siedzieli w milczeniu, obserwując dwóch kolesi siedzących na przeciwległej ławce. Jeden z obserwowanych palił papierosa i wydmuchiwał dym wprost na swojego kumpla, który popijał najtańsze piwo z pobliskiego supermarketu. Biro i Oko przyuważyli, że chłopakowi z butelką w ręce (był również bez koszulki) świeci się klamra od paska, która odbija promienie słoneczne. Obaj pomyśleli o jednym. Od tej pory każdy nieznajomy koleżka z paskiem będzie kojarzył im się tylko z opowiedzianym przez Grubera wybrykiem w lesie.

Obowiązkiem narratora (a trochę się nim czuję) jest przedstawić postaci. Mówię o ich wizualności, charakterze i tych wszystkich formułkowych bzdetach. Nie chcę zanudzać Was tym, jakie Biro ma włosy, jakim krokiem chodzi Suwak, czy nawet co jada na śniadanie Oko. Myślę, że lepiej będzie, jeśli każdy z Was wyobrazi ich sobie po swojemu. Poczujcie się jak w domu. Charakterystyka postaci przydaje się tylko w streszczeniach lektur, których i tak nikt nie chce czytać. Sami wyciągnijcie wnioski, jaki dany bohater ma charakter. Potem podnieście palec i przeczytajcie z zeszytu, że Oko był heroiczny, bohaterski, odważny i wypowiedzcie te wszystkie typowe cechy charakteryzujące typa.

– Nienawidzę tego miejsca! – mówi Suwak, przeżuwając resztki hamburgera.

– Ale do McDonalds’a pojechałeś, więc jednak korzystasz z uroków tego małego robotniczego miasta.

– Nie pierdol, odpal fajkę i zostaw pojary.

– Ty! Gdzie jest Biro?

– Poszedł z rodzinką na mszę w intencji zmarłego dziadka czy coś takiego.

– Jakiego dziadka? Jak on już ze dwa lata nie żyje!

– Kurwa! Mówię, że zmarłego, głąbie!

– Aaaa… Patrz, jaka dupa wychodzi z McDonalds’a. Zajedź jej drogę.

– Sam se zajedź. Przecież ona wygląda jak jakaś jebana Rosjanka!

– Ty! Do niedawna nasi dziadkowie, ojcowie, babki i te wszystkie nasze, kurwa, „płodziciele”, byli zależni od tych, jak mówisz, jebanych Rosjan. Rosja miała dużo rozumu, że zrobiła z nas niewolników, pierdolonych komuchów i odcięła nam drogę do naszego kochanego Zachodu. Więc nie obrażaj kogoś, kto jest mądrzejszy od ciebie!

– Taa… A wiesz, dlaczego u nas na osiedlu jest tyle społeczniaków i starych bab w oknach za firanką dzwoniących na policję? Bo są jebanymi komuchami, wyniszczonymi przez system właśnie w latach tej pierdolonej niewoli, czy jakiejś tam innej samowolki1.

– Wiesz co? Masz rację! Rosja to jebnięty kraj!

– O, człowieku! Obczaj, co ta typiara ma na udach, chyba jest jakaś sado-maso. Druga Rihanna, kurwa, a jej chłopak to Chris Brown. – Suwak bucha śmiechem.

– Albo co innego.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi.

– Dzisiaj Gruber opowiedział nam fajną historię, podejrzewam, że to może być prawda.

Oko opowiedział Suwakowi zajście w lesie, którego świadkiem był ich wspólny kolega Gruber.

– Co ty pierdolisz, człowieku? – Zareagował Suwak. – Aż tak małe to to miasto nie jest, żeby to była ta panna.

– Ja tam nie wiem, opowiedziałem ci tylko tę historyjkę.

– Chuj, nieważne. Jedziemy stąd?

– Mateusz, zamknij okno, bo przeciąg jest!

– Już mamo, zaraz zamknę! – odkrzyknął swojej rodzicielce Oko.

A tak naprawdę chodziło mu po głowie „wypalę papierosa i zamknę”, ale nie mógł tak powiedzieć, ponieważ jego matka nie wiedziała o tym, że syn pali. Nie wiedziała tak jak każda matka, czyli wiedziała, ale nie przyjmowała tego do wiadomości, a chłopak bał się przyznać, bo wstydził się palić przy matce i KOŁO się zamyka. A propos KOŁA. Oko, wypuszczając właśnie dym papierosowy i puszczając z niego KÓŁKA, zauważył KOŁO samochodu Grubera obcą postać i dopiero po chwili zorientował się, że ten delikwent przebija KOŁA tegoż wozu.

– Ej, kurwa, weź to zostaw! – krzyknął pod wpływem impulsu Oko.

Chłopak spod samochodu początkowo się wystraszył, lecz gdy ujrzał w oknie twarz Oka (Oko mieszka na parterze, a parking, gdzie stał wóz Grubera, ulokowany jest praktycznie pod jego klatką, więc widzieli się dobrze, mimo że panowała noc), jego twarz przybrała groźną minę. Patrzyli na siebie przez kilka sekund, po czym „nocny szkodnik” puścił się pędem za śmietnik, gdzie zniknął w objęciach ciemności.

Oko lekko wstrząśnięty (wyrzucił prawie połowę papierosa przez okno, a to rzadko mu się zdarza, więc musiał być wstrząśnięty!) zamknął okno, pamiętając doskonale prośbę matki.

Ja pierdolę, skądś tego typka znam, mówił sobie w myślach Oko i wertował w pamięci wszystkich kumpli i znajomków, by odnaleźć szukaną twarz.

– O, kurwa – powiedział na głos, gdy w swej pamięci wreszcie na nią natrafił. Nie miał wątpliwości: to koleś, który siedział dziś na ławce, popijał piwo nieświadomy tego, że jego pasek połyskuje w słońcu.

Tak na serio, to nie wiem, co teraz, kurwa, mam robić – myślał Oko. Jeśli powiem Gruberowi, że widziałem, JAK przebito mu opony, co więcej, wiem nawet, KTO mu je przebił, „sprzedam” brata ciotecznego Suwaka (Oko przypomniał sobie teraz, że gościu z klamrą u paska, który przebił opony Gruberowi, to bliski krewny Suwaka).

Oko nie chciał być konfidentem nie dlatego, że wszyscy mieliby go za śmiecia, lecz dlatego, że był ZASADNICZY w swoich ZASADACH (lubię grę słów) i nie mógłby spojrzeć w lustro.

Z drugiej strony… – kombinował w myślach dalej – Gruber jest moim ziomkiem i powinienem go uświadomić, kto miał czelność poniszczyć mu wóz. Gdy dowie się, kto to zrobił, tamten wyśpiewa mu, że mnie widział w oknie, i Gruber wkurwi się na mnie, że mu nie powiedziałem ani słowa… Ja pierdolę, co tu zrobić?

Oko podjął decyzję, że nic nie powie. Rano uświadomił sobie, że od bardzo dawna miał właśnie za sobą nieprzespaną noc.

Oko leżał w łóżku i słuchał z telefonu na słuchawkach Myslovitz Ofiary Zapaści Teatru Telewizji, gdy muzyka została przerwana. Dzwonił do niego Suwak.

Co on chce o dziewiątej rano?

– Co jest?

– Wyłaź na parking przed swój blok, Gruber jest wkurwiony, ogólnie jest beka. Chodź, coś zobaczysz.

– Dobra, już idę.

– Obczaj to, kurwa – mówił zły, ale i zdesperowany Gruber. – Stary nie da mi na nowe koła, a z tymi już, kurwa, nic nie zrobię!

– Przejebane – odpowiedział Oko.

– Ty, kurwa, ja se wczoraj kupiłem furę – wtrącił się Suwak – i zaczynam się bać! Przypadkowo nikt tego nie zrobił. Wątpię, żeby ktoś najebany ganiał po osiedlu z nożem i akurat TOBIE przebił opony.

– Ja tam się nie znam na KOŁACH – zaczął żartować Biro. – Więc nie chcę cię, Gruber, KOŁOWAĆ, ale powinieneś założyć alarm, wtedy słyszałbyś, kiedy inni chcą cię WYKOŁOWAĆ.

Suwak i Biro uśmiechnęli się do siebie nawzajem.

– Ja mam coś hajsu, to ci pożyczę – zadeklarował się Oko.

– Spoko Oko, nie chcę się zapożyczać, coś wymyślę, ale dzięki.

– Jak tam chcesz. Dobra chłopaki, to ja lecę, bo coś się dzisiaj nie wyspałem.

– Ty, Biro, co ten Oko jakiś taki nerwowy? – zapytał Suwak.

– Nie wiem, wczoraj popaliliśmy, może go jeszcze trzyma.

– Trzyma to Gruber fajki, nie Gruber?

– Taa, zostawię ci pojary.

– To ja chcę zjarę – spuentował dialog Biro, obchodząc dooKOŁA samochód.

Ta noc była zimniejsza niż poprzednia, ale spokojniejsza, a powietrze łagodne. Jako narrator, aby zbudować napięcie, powinienem użyć pospolitej frazy w stylu „coś wisiało w powietrzu”, ale oprócz dymu z papierosa wypuszczonego przez Oko, który siedział na ławce i prania na balkonach, nic nie wisiało.

Zbakałem się trochę – pomyślał Oko, patrząc przez minutę w jeden punkt i rozmyślając o tym, kiedy wreszcie Biro i Suwak wrócą do niego na ławkę (poszli do pobliskiego sklepu, aby oddać butelki).

Na początku myślał, że to skutek uboczny marihuany i tylko wydaje mu się, że widzi gościa, który idzie w jego kierunku dość pewnym i zdecydowanym krokiem.

Oho! Będzie dym – pomyślał sobie Oko, co było paradoksem, ponieważ papierosa wyrzucił przed trzydziestoma sekundami (jedna wisząca rzecz już odpadła).

– Wstań, kurwa! – powiedział gościu, który podszedł do niego z zapalniczką w dłoni. Oko rozpoznał go parę kroków wcześniej i wtedy już wiedział, że to brat cioteczny Suwaka, czyli koleś ze „słoneczną klamrą” przebijający opony. Oko bał się. Nie był tym typem, który lubi bijatyki i tego typu „bezsensowności” (tak to nazywał), a nawet więcej – on nie umiał się bić.

– Przekaż swojemu koleżce, że te, kurwa, opony to tylko ostrzeżenie, ja go jeszcze dopierdolę! Na pewno przypucował ci się, że widział mnie w lesie, kiedy zażywałem rozrywki z moim kumplem. Wiesz, ogólnie to ona tego chciała, tylko sama o tym nie wiedziała.

– Nie wiem, o czym ty do mnie mówisz. – Oko ze strachu udał, że o niczym nie wie. Nie miał pojęcia, czy to słuszne zagranie, ale wtedy tylko to przyszło mu do głowy.

– Nie wiesz, kurwa? – Wraz z tymi słowami usłyszał w pobliżu dziewczynę, która wykrzyczała: „To ten, to na pewno ten!” – To ja ci, kurwa, wytłumaczę!

Stojący przed nim chłopak zamachnął się, aby uderzyć Oko (czyli po prostu dać mu w mordę). Oko ścisnął powieki z paniki i trochę też z powodu programu na Discovery, gdzie mówiono o pobiciach i o tym, że jak się nie patrzy na oprawcę, mniej odczuwa się ból. Usłyszał tylko uderzenie i upadek na chodnik. Zaraz, zaraz – pomyślał Oko – Ja nadal stoję, co jest? Aż tak się ujarałem, czy co?

Oko ujrzał leżącego chłopaka (przebijacza opon) na chodniku. Koleś był kopany, zasłaniał się rękoma, choć wiele mu to nie dawało. Dorwało go dwóch kolesi: jeden w czapce Metoda Sport, drugi z tatuażem wypisanym à la gotycką czcionką Carpe Diem na ręce. Zdarzenie to nie trwało długo. Kiedy dwóch kumpli zobaczyło, że bijący zaczyna pluć krwią i bierze go na wymioty, uspokoili się, więc jedno jest pewne – nie chcieli go zabić.

– A ty to, kurwa, kto? Jego kumpel? – zapytał groźnie ten z tatuażem.

– Nie! Ja tu tylko siedzę – odparł zdesperowany Oko.

– To ty, kurwo, zgwałciłeś Monikę – powiedział wytatuowany, kopiąc pobitego po żebrach. – Przekaż temu drugiemu, że jego też znajdziemy, chuju!

– Monika, to na pewno ten? – zapytał ten w czapce Metoda Sport.

– Tak. Jestem pewna – odpowiedziała dziewczyna nazywana Moniką.

Oko wiedział, kim jest Monika. To dziewczyna o rosyjskiej urodzie spod McDonalds’a, która na udach miała pręgi. Już teraz był pewny, że to ta z opowieści Grubera, a chłopak z klamrą od paska był czynnym uczestnikiem tej historii z lasu za blokami. Już wszystko ułożyło mu się w głowie. Monika została zgwałcona przez typa z klamrą. Koleś z klamrą zauważył Grubera w lesie, wiedział, kim jest i przyszedł przebić mu opony, by go ostrzec, że „Klamra” wie. Monika nasłała dwóch kumpli, by zrewanżować się za jej ból psychiczny (być może fizyczny również) i zniewagę.

– Nic tu po nas – stwierdził wytatuowany. – A ty nic nie widziałeś, słyszysz?

– Proste! – Oko udawał pewnego siebie (sam nie wiedział po co), ale cały drżał. Ja już nie palę – pomyślał w tej chwili.

– Spierdalamy stąd, bo zaraz na pewno zlecą się „psy” – oznajmiła Monika.

Cała trójka zniknęła szybciej, niż się pojawiła. Pobity, kołysząc się na nogach i bełkotając coś pod nosem, wstał i powolnym, chyboczącym się krokiem podążał w tym samym kierunku, co przed chwilą ta trójka. Bić się na pewno nie chciał, miał już dość. Pewnie usłyszał coś o „psach” i się zawinął. Po chwili Oko znów usiadł na ławce i cały roztrzęsiony skumał, że znów jest sam.

– A słyszałeś to? – Głos Bira odbijał się z oddali echem od bloków. – Siedzi dwóch typów i jeden do drugiego mówi: coś, kurwa, wisi w powietrzu, a ten drugi: nie, to ja się zjebałem, kumasz? Ha, ha, ha, przekozacki żart.

– No, spoko – przytaknął Suwak.

Suwak i Biro usiedli na ławce obok Oka.

– Ty, Oczko – zaczął rozmowę Suwak – coś taki jakiś blady?

– Zostaw go. – dołączył się Biro. – Zbakał się za bardzo i chuj.

– Właśnie, macie jeszcze tego zioła? Chodźcie, przyjaramy, tylko nie tu, bo zaraz zjadą się pewnie psy. – Zapytał i sam sobie odpowiedział Oko.

– No spoko, mamy – odpowiedział Suwak. – Wiesz, kogo mijaliśmy? Tę Rosjankę, wiesz, tę masochistkę. Szła z dwoma typami. Z wyglądu to żaden Chris Brown nie był, ale z uderzenia na pewno, he, he.

– No i twojego braciszka – wtrącił Biro. – Obity był doskonale!

– Nie przyznaję się do niego. To co, idziemy zajarać?

Koniec.

------------------------------------------------------------------------

1 celowa gra słów (przyp. autora)
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: