Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zbrodnia lorda Artura Savile'a - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zbrodnia lorda Artura Savile'a - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 193 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I STU­DIUM O OBO­WIĄZ­KU

Było to ostat­nie przy­ję­cie u lady Win­der­me­re przed świę­ta­mi Wiel­ka­no­cy i w Ben­tinck Ho­use było jesz­cze tłocz­niej niż za­zwy­czaj. Sze­ściu mi­ni­strów z gwiaz­da­mi i wstę­ga­mi przy­by­ło z ze­bra­nia u mar­szał­ka Izby Gmin, wszyst­kie ład­ne ko­bie­ty ubra­ły się w swe naj­stroj­niej­sze suk­nie, a na koń­cu ga­le­rii ob­ra­zów sta­ła księż­na Zo­fia z Karls­ru­he, ocię­ża­ła dama o ta­tar­skiej po­wierz­chow­no­ści i ma­łych, czar­nych oczkach, z prze­cud­ny­mi szma­rag­da­mi, mó­wią­ca bar­dzo gło­śno kiep­ską fran­cusz­czy­zną i śmie­ją­ca się nie­umiar­ko­wa­nie ze wszyst­kie­go, co jej opo­wia­da­no. Nie­wąt­pli­wie ze­bra­na tu była za­dzi­wia­ją­ca mie­szan­ka to­wa­rzy­ska. Oka­za­łe mał­żon­ki pa­rów uprzej­mie ga­wę­dzi­ły z za­żar­ty­mi ra­dy­ka­ła­mi, po­pu­lar­ni ka­zno­dzie­je ocie­ra­li się po­ła­mi sur­du­tów o wy­bit­nych scep­ty­ków, cała gro­mad­ka bi­sku­pów upar­cie to­wa­rzy­szy­ła z po­ko­ju do po­ko­ju pew­nej kor­pu­lent­nej pri­ma­don­nie, a na scho­dach sta­ło kil­ku człon­ków Aka­de­mii Kró­lew­skiej, prze­bra­nych za ar­ty­stów. Opo­wia­da­no so­bie, że w pew­nym mo­men­cie w ja­dal­ni stło­czy­li się sami ge­niu­sze. Wie­czór ten był istot­nie jed­nym z naj­bar­dziej uda­nych wie­czo­rów lady Win­der­me­re, a księż­na za­ba­wi­ła tu pra­wie do wpół do dwu­na­stej.

Jak tyl­ko księż­na od­je­cha­ła, lady Win­der­me­re po­wró­ci­ła do ga­le­rii ob­ra­zów, gdzie pe­wien wy­bit­ny eko­no­mi­sta wy­ja­śniał uro­czy­ście obu­rzo­ne­mu wę­gier­skie­mu wir­tu­ozo­wi na­uko­wą teo­rię mu­zy­ki – i za­czę­ła roz­ma­wiać z księż­ną Pa­isley. Lady Win­der­me­re wy­glą­da­ła prze­pięk­nie ze swo­ją wspa­nia­łą, niby z ko­ści sło­nio­wej szy­ją, wiel­ki­mi, nie­bie­ski­mi, jak nie­za­po­mi­naj­ki, oczy­ma i cięż­ki­mi splo­ta­mi zło­tych wło­sów. Wło­sy te były or pur – nie bla­de­go ko­lo­ru sło­my, któ­ry w do­bie dzi­siej­szej bez­praw­nie przy­własz­cza so­bie po­wab­ne mia­no zło­ta, lecz bar­wy ta­kie­go zło­ta, z ja­kie­go utka­ne są pro­mie­nie sło­necz­ne i któ­re kry­je się w rzad­kich bursz­ty­nach. W ob­ra­mo­wa­niu… tych wło­sów twarz jej mia­ła w so­bie coś z ob­li­cza świę­tej, nie bę­dąc by­najm­niej po­zba­wio­ną grzesz­ne­go uro­ku. Lady Win­der­me­re przed­sta­wia­ła cie­ka­we stu­dium psy­cho­lo­gicz­ne. Już na po­cząt­ku swe­go ży­cia od­kry­ła do­nio­słą praw­dę, że nic nie wy­glą­da tak nie­win­nie, jak nie­takt i przy po­mo­cy sze­re­gu bez­tro­skich eska­pad, z któ­rych po­ło­wa była zu­peł­nie nie­szko­dli­wa, zdo­by­ła so­bie przy­wi­le­je wy­bit­nej oso­bo­wo­ści. Nie­jed­no­krot­nie zmie­nia­ła męża: De­brett fak­tycz­nie przy­pi­su­je jej trzy mał­żeń­stwa; po­nie­waż jed­nak nig­dy nie zmie­ni­ła ko­chan­ka, świat już od daw­na prze­stał ją po­ma­wiać o skan­da­le. Obec­nie mia­ła już czter­dzie­ści lat, była bez­dziet­ną i po­sia­da­ła tę nie­zwy­kłą chęć uży­cia, któ­ra jest ta­jem­ni­cą wiecz­nej mło­do­ści.

Lady Win­der­me­re ro­zej­rza­ła się na­gle nie­cier­pli­wie po po­ko­ju i po­wie­dzia­ła swym czy­stym kontr­al­tem;

– Gdzie jest mój chi­ro­man­ta?

– Twój kto taki, Gla­dys? – wy­krzyk­nę­ła księż­na wzdry­ga­jąc się mimo woli.

– Mój chi­ro­man­ta, księż­no. Ja te­raz nie mogę bez nie­go żyć.

– Dro­ga Gla­dys, je­steś za­wsze taka ory­gi­nal­na – wy­szep­ta­ła księż­na usi­łu­jąc so­bie przy­po­mnieć, kim wła­ści­wie jest chi­ro­man­ta i ży­wiąc na­dzie­ję, że to nie jest to samo, co chi­ro­po­dy­sta.

– On przy­cho­dzi mi wró­żyć z ręki re­gu­lar­nie dwa razy w ty­go­dniu – mó­wi­ła da­lej lady Win­der­me­re – i robi to w spo­sób na­der in­te­re­su­ją­cy.

„Boże wiel­ki – po­wie­dzia­ła so­bie księż­na – a więc jed­nak jest kimś w ro­dza­ju chi­ro­po­dy­sty. Ja­kież to okrop­ne. W każ­dym ra­zie mam na­dzie­ję, że jest cu­dzo­ziem­cem. Bo wów­czas nie by­ło­by aż tak źle.”

– Sta­now­czo mu­szę go księż­nej przed­sta­wić.

– Przed­sta­wić mi go – za­wo­ła­ła księż­na – chy­ba nie chcesz po­wie­dzieć, że on jest tu­taj? – Po czym za­czę­ła się roz­glą­dać za ma­łym szyl­kre­to­wym wa­chla­rzem oraz moc­no ob­szar­pa­nym ko­ron­ko­wym sza­lem, aby być go­to­wą do odej­ścia w od­po­wied­niej chwi­li.

– Oczy­wi­ście, że jest tu­taj. Nie przy­szło­by mi na­wet na myśl urzą­dzać przy­ję­cie bez nie­go. Mówi mi, że mam czy­sto psy­chicz­ną rękę i gdy­by mój kciuk był odro­bi­nę krót­szy, by­ła­bym skoń­czo­ną pe­sy­mist­ką i wstą­pi­ła­bym do klasz­to­ru.

– Och, ro­zu­miem – po­wie­dzia­ła księż­na czu­jąc wiel­ką ulgę – więc on prze­po­wia­da lu­dziom ich dole.

– I nie­do­le rów­nież – od­po­wie­dzia­ła lady Win­der­me­re – ile się­tyl­ko da. W przy­szłym roku, na przy­kład, ma mi za­gra­żać wiel­kie nie­bez­pie­czeń­stwo, za­rów­no na lą­dzie, jak i na mo­rzu, wo­bec cze­go mam za­miar za­miesz­kać w ba­lo­nie i wcią­gać so­bie na górę każ­de­go wie­czo­ru kosz z obia­dem. Wszyst­ko to jest wy­pi­sa­ne na moim ma­łym pal­cu czy też na dło­ni, za­po­mnia­łam gdzie.

– Ależ to ku­sze­nie Opatrz­no­ści, z całą pew­no­ścią, Gla­dys.

– Moja dro­ga księż­no, Opatrz­ność na­uczy­ła się już obec­nie na pew­no opie­rać po­ku­som. Uwa­ża­ni, że każ­dy z nas po­wi­nien raz na mie­siąc dać so­bie po­wró­żyć z ręki, żeby wie­dzieć, cze­go nie na­le­ży ro­bić. Oczy­wi­ście każ­dy zro­bi to i tak, ale miło być uprze­dzo­nym. No, a te­raz, je­że­li ktoś na­tych­miast nie pój­dzie i nie spro­wa­dzi mi pana Pod­ger­sa, będę mu­sia­ła iść sama.

– Niech mi pani po­zwo­li pójść, lady Win­der­me­re – po­wie­dział wy­so­ki, przy­stoj­ny mło­dy czło­wiek, któ­ry stał w po­bli­żu, przy­słu­chu­jąc się roz­mo­wie z roz­ba­wio­nym uśmie­chem.

– Bar­dzo panu dzię­ku­ję, lor­dzie Ar­tu­rze, ale oba­wiam się, że go pan nie po­zna.

– Je­śli jest ta­kim nie­zwy­kłym czło­wie­kiem, jak pani mówi, lady Win­der­me­re, nie mógł­bym go nie za­uwa­żyć. Pro­szę mi okre­ślić, jak wy­glą­da, a za­raz go pani przy­pro­wa­dzę.

– Ano cóż, jest zu­peł­nie nie­po­dob­ny do chi­ro­man­ty. To zna­czy mam na my­śli, że nie jest ani ta­jem­ni­czy, ani ezo­te­rycz­ny, ani też nie po­sia­da ro­man­tycz­ne­go wy­glą­du. Jest ma­łym, kor­pu­lent­nym czło­wiecz­kiem o śmiesz­nej, ły­sej gło­wie i wiel­kich oku­la­rach w zło­tej opra­wie; coś po­śred­nie­go po­mię­dzy le­ka­rzem do­mo­wym a pro­win­cjo­nal­nym ad­wo­ka­ci­ną. Do­praw­dy jest mi bar­dzo przy­kro, ale to nie moja wina. Lu­dzie są tacy nie­zno­śni. Wszy­scy moi pia­ni­ści wy­glą­da­ją zu­peł­nie jak po­eci, a wszy­scy moi po­eci wy­glą­da­ją jak pia­ni­ści. Pa­mię­tam, kie­dyś w ubie­głym se­zo­nie za­pro­si­łam na obiad pew­ne­go, strasz­li­we­go kon­spi­ra­to­ra, czło­wie­ka, któ­ry wy­sa­dził w po­wie­trze mnó­stwo lu­dzi, sta­le no­sił na so­bie kol­czu­gę, a w rę­ka­wie ko­szu­li miał szty­let. Otóż, wie pan, gdy ten czło­wiek się tu zja­wił, wy­glą­dał zu­peł­nie na po­czci­we­go, sta­re­go księ­żul­ka i przez cały wie­czór żar­to­wał. Był na­tu­ral­nie bar­dzo za­baw­ny i tak da­lej, ale by­łam ogrom­nie roz­cza­ro­wa­na. Za­py­ta­łam go o kol­czu­gę, ale on się tyl­ko ro­ze­śmiał i po­wie­dział, że tu w An­glii by­ło­by mu w niej za zim­no. Ach, oto jest i pan Pod­gers! Pa­nie Pod­gers, chcia­ła­bym, żeby pan po­wró­żył z ręki księż­nej Pa­isley. Księż­no, musi pani zdjąć rę­ka­wicz­kę. Me, nie z le­wej ręki, z tej dru­giej.

– Dro­ga Gla­dys, do­praw­dy nie wiem, czy to jest cał­kiem wła­ści­we – po­wie­dzia­ła księż­na od­pi­na­jąc z wol­na moc­no po­pla­mio­ną, je­lon­ko­wą rę­ka­wicz­kę.

– Rze­czy cie­ka­we są za­wsze nie­wła­ści­we – od­rze­kła… lady Win­der­me­re, on a fait le mon­de ain­si. Mu­szę pana przed­sta­wić. Księż­no, to jest pan Pod­gers, mój ulu­bio­ny chi­ro­man­ta. Pa­nie Pod­gers, oto księż­na Pa­isley. Je­że­li pan po­wie, że jej wzgó­rze księ­ży­ca jest więk­sze od mo­je­go, nig­dy już panu nie będę wie­rzy­ła.

– Je­stem prze­ko­na­na, Gla­dys, że nic po­dob­ne­go w ogó­le nie ma na moim ręku – po­wie­dzia­ła księż­na po­waż­nie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: