- W empik go
Zbrodnia lorda Artura Savile'a - ebook
Zbrodnia lorda Artura Savile'a - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 193 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Było to ostatnie przyjęcie u lady Windermere przed świętami Wielkanocy i w Bentinck House było jeszcze tłoczniej niż zazwyczaj. Sześciu ministrów z gwiazdami i wstęgami przybyło z zebrania u marszałka Izby Gmin, wszystkie ładne kobiety ubrały się w swe najstrojniejsze suknie, a na końcu galerii obrazów stała księżna Zofia z Karlsruhe, ociężała dama o tatarskiej powierzchowności i małych, czarnych oczkach, z przecudnymi szmaragdami, mówiąca bardzo głośno kiepską francuszczyzną i śmiejąca się nieumiarkowanie ze wszystkiego, co jej opowiadano. Niewątpliwie zebrana tu była zadziwiająca mieszanka towarzyska. Okazałe małżonki parów uprzejmie gawędziły z zażartymi radykałami, popularni kaznodzieje ocierali się połami surdutów o wybitnych sceptyków, cała gromadka biskupów uparcie towarzyszyła z pokoju do pokoju pewnej korpulentnej primadonnie, a na schodach stało kilku członków Akademii Królewskiej, przebranych za artystów. Opowiadano sobie, że w pewnym momencie w jadalni stłoczyli się sami geniusze. Wieczór ten był istotnie jednym z najbardziej udanych wieczorów lady Windermere, a księżna zabawiła tu prawie do wpół do dwunastej.
Jak tylko księżna odjechała, lady Windermere powróciła do galerii obrazów, gdzie pewien wybitny ekonomista wyjaśniał uroczyście oburzonemu węgierskiemu wirtuozowi naukową teorię muzyki – i zaczęła rozmawiać z księżną Paisley. Lady Windermere wyglądała przepięknie ze swoją wspaniałą, niby z kości słoniowej szyją, wielkimi, niebieskimi, jak niezapominajki, oczyma i ciężkimi splotami złotych włosów. Włosy te były or pur – nie bladego koloru słomy, który w dobie dzisiejszej bezprawnie przywłaszcza sobie powabne miano złota, lecz barwy takiego złota, z jakiego utkane są promienie słoneczne i które kryje się w rzadkich bursztynach. W obramowaniu… tych włosów twarz jej miała w sobie coś z oblicza świętej, nie będąc bynajmniej pozbawioną grzesznego uroku. Lady Windermere przedstawiała ciekawe studium psychologiczne. Już na początku swego życia odkryła doniosłą prawdę, że nic nie wygląda tak niewinnie, jak nietakt i przy pomocy szeregu beztroskich eskapad, z których połowa była zupełnie nieszkodliwa, zdobyła sobie przywileje wybitnej osobowości. Niejednokrotnie zmieniała męża: Debrett faktycznie przypisuje jej trzy małżeństwa; ponieważ jednak nigdy nie zmieniła kochanka, świat już od dawna przestał ją pomawiać o skandale. Obecnie miała już czterdzieści lat, była bezdzietną i posiadała tę niezwykłą chęć użycia, która jest tajemnicą wiecznej młodości.
Lady Windermere rozejrzała się nagle niecierpliwie po pokoju i powiedziała swym czystym kontraltem;
– Gdzie jest mój chiromanta?
– Twój kto taki, Gladys? – wykrzyknęła księżna wzdrygając się mimo woli.
– Mój chiromanta, księżno. Ja teraz nie mogę bez niego żyć.
– Droga Gladys, jesteś zawsze taka oryginalna – wyszeptała księżna usiłując sobie przypomnieć, kim właściwie jest chiromanta i żywiąc nadzieję, że to nie jest to samo, co chiropodysta.
– On przychodzi mi wróżyć z ręki regularnie dwa razy w tygodniu – mówiła dalej lady Windermere – i robi to w sposób nader interesujący.
„Boże wielki – powiedziała sobie księżna – a więc jednak jest kimś w rodzaju chiropodysty. Jakież to okropne. W każdym razie mam nadzieję, że jest cudzoziemcem. Bo wówczas nie byłoby aż tak źle.”
– Stanowczo muszę go księżnej przedstawić.
– Przedstawić mi go – zawołała księżna – chyba nie chcesz powiedzieć, że on jest tutaj? – Po czym zaczęła się rozglądać za małym szylkretowym wachlarzem oraz mocno obszarpanym koronkowym szalem, aby być gotową do odejścia w odpowiedniej chwili.
– Oczywiście, że jest tutaj. Nie przyszłoby mi nawet na myśl urządzać przyjęcie bez niego. Mówi mi, że mam czysto psychiczną rękę i gdyby mój kciuk był odrobinę krótszy, byłabym skończoną pesymistką i wstąpiłabym do klasztoru.
– Och, rozumiem – powiedziała księżna czując wielką ulgę – więc on przepowiada ludziom ich dole.
– I niedole również – odpowiedziała lady Windermere – ile siętylko da. W przyszłym roku, na przykład, ma mi zagrażać wielkie niebezpieczeństwo, zarówno na lądzie, jak i na morzu, wobec czego mam zamiar zamieszkać w balonie i wciągać sobie na górę każdego wieczoru kosz z obiadem. Wszystko to jest wypisane na moim małym palcu czy też na dłoni, zapomniałam gdzie.
– Ależ to kuszenie Opatrzności, z całą pewnością, Gladys.
– Moja droga księżno, Opatrzność nauczyła się już obecnie na pewno opierać pokusom. Uważani, że każdy z nas powinien raz na miesiąc dać sobie powróżyć z ręki, żeby wiedzieć, czego nie należy robić. Oczywiście każdy zrobi to i tak, ale miło być uprzedzonym. No, a teraz, jeżeli ktoś natychmiast nie pójdzie i nie sprowadzi mi pana Podgersa, będę musiała iść sama.
– Niech mi pani pozwoli pójść, lady Windermere – powiedział wysoki, przystojny młody człowiek, który stał w pobliżu, przysłuchując się rozmowie z rozbawionym uśmiechem.
– Bardzo panu dziękuję, lordzie Arturze, ale obawiam się, że go pan nie pozna.
– Jeśli jest takim niezwykłym człowiekiem, jak pani mówi, lady Windermere, nie mógłbym go nie zauważyć. Proszę mi określić, jak wygląda, a zaraz go pani przyprowadzę.
– Ano cóż, jest zupełnie niepodobny do chiromanty. To znaczy mam na myśli, że nie jest ani tajemniczy, ani ezoteryczny, ani też nie posiada romantycznego wyglądu. Jest małym, korpulentnym człowieczkiem o śmiesznej, łysej głowie i wielkich okularach w złotej oprawie; coś pośredniego pomiędzy lekarzem domowym a prowincjonalnym adwokaciną. Doprawdy jest mi bardzo przykro, ale to nie moja wina. Ludzie są tacy nieznośni. Wszyscy moi pianiści wyglądają zupełnie jak poeci, a wszyscy moi poeci wyglądają jak pianiści. Pamiętam, kiedyś w ubiegłym sezonie zaprosiłam na obiad pewnego, straszliwego konspiratora, człowieka, który wysadził w powietrze mnóstwo ludzi, stale nosił na sobie kolczugę, a w rękawie koszuli miał sztylet. Otóż, wie pan, gdy ten człowiek się tu zjawił, wyglądał zupełnie na poczciwego, starego księżulka i przez cały wieczór żartował. Był naturalnie bardzo zabawny i tak dalej, ale byłam ogromnie rozczarowana. Zapytałam go o kolczugę, ale on się tylko roześmiał i powiedział, że tu w Anglii byłoby mu w niej za zimno. Ach, oto jest i pan Podgers! Panie Podgers, chciałabym, żeby pan powróżył z ręki księżnej Paisley. Księżno, musi pani zdjąć rękawiczkę. Me, nie z lewej ręki, z tej drugiej.
– Droga Gladys, doprawdy nie wiem, czy to jest całkiem właściwe – powiedziała księżna odpinając z wolna mocno poplamioną, jelonkową rękawiczkę.
– Rzeczy ciekawe są zawsze niewłaściwe – odrzekła… lady Windermere, on a fait le monde ainsi. Muszę pana przedstawić. Księżno, to jest pan Podgers, mój ulubiony chiromanta. Panie Podgers, oto księżna Paisley. Jeżeli pan powie, że jej wzgórze księżyca jest większe od mojego, nigdy już panu nie będę wierzyła.
– Jestem przekonana, Gladys, że nic podobnego w ogóle nie ma na moim ręku – powiedziała księżna poważnie.