- promocja
- W empik go
Zbrodnie roślin. Chwast, który zabił matkę Abrahama Lincolna i inne botaniczne okropieństwa - ebook
Zbrodnie roślin. Chwast, który zabił matkę Abrahama Lincolna i inne botaniczne okropieństwa - ebook
To nie jest poradnik, jak otruć teściową. To kryminał w darze
od natury! Mordercze rośliny, zabójcza książka!
O tym, że tytoń zabija co roku kilka milionów ludzi, wie każdy. Działanie krzewu kokainowego jest z grubsza znane. Nazwa szaleju mówi sama za siebie. Ale żeby uważać na konwalie, hiacynty albo chryzantemy? I co szkodliwego może być w groszku? Owoce nasączone trucizną, nasiona zatrzymujące pracę serca, paraliżujące gałązki albo bluszcze duszące niczym węże boa – rośliny okazują się bardziej niebezpieczne niż niejeden drapieżnik. A na pewno działają w sposób dużo bardziej wyrafinowany: kaleczą, parzą, kłują, drapią, porażają, wydzielają toksyny, wywołują wysypki i swędzenie, powodują zaburzenia oddychania, bóle głowy i wymioty. Mają nieprawdopodobne możliwości.
Amy Stewart, prowadząc nas przez ten zdradliwy gąszcz, opowiada historie i dykteryjki, które zmrożą krew w żyłach nawet najbardziej nieustraszonego ogrodnika. Lepiej przyjrzyjcie się uważnie, jacy złoczyńcy czają się w pobliżu waszego domu. I pamiętajcie: strzeżcie się tulipanów!
Humorystyczne ujęcie poważnego tematu to cecha charakterystyczna dla autorki książki „Zbrodnie roślin” i innych z tej samej serii. Posługuje się ona językiem prostym, często korzysta z kolokwializmów. Wiedzę traktuje dość luźno, przez co czytelnik nie styka się z natłokiem informacji, ale za to pobudzona będzie jego ciekawość i być może to było zamysłem pisarki. Czytelnik wyniesie z książki tyle, że nie należy bynajmniej lekceważyć świata roślin, w którym jest wiele śmiercionośnych elementów.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-5740-1 |
Rozmiar pliku: | 3,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zastanawiała się, jakie to były zioła, które stary tak gorliwie zbierał. Czy ziemia, pobudzona do współdziałania ze złem, pod wpływem jego wzroku nie powita go trującymi ziołami? I dokąd teraz zmierzał? Czy nie zapadnie się nagle pod ziemię, pozostawiając spłachetek jałowej, wytrzebionej gleby, na której z czasem rozplenią się wilcze jagody, derenie, lulki czarne i wszelkie paskudztwo, jakie może zrodzić się w tym klimacie i obficie rozkwitnąć?
Nathaniel Hawthorne, Szkarłatna litera
(w przekładzie Bronisławy Bałutowej)
Wstęp. Nie mówcie, że was nie ostrzegałam
Drzewo, które miota zatrute sztylety; połyskliwe czerwone nasiona zatrzymujące pracę serca; krzew – sprawca nieznośnego bólu; odurzające pnącze; liść, który wywołał wojnę. Tak, w królestwie roślin czai się niezgłębione zło.
W opowiadaniu z 1844 roku zatytułowanym Córka Rappacciniego Nathaniel Hawthorne opisał leciwego doktora i jego tajemniczy, okolony wysokim murem ogród pełen trujących roślin. Staruszek zachowywał się wobec pnączy i krzewów „tak, jak gdyby otaczały go złowrogie moce w rodzaju dzikich zwierząt, jadowitych węży, lub zgoła złych duchów, które zadałyby mu jakąś straszliwą śmierć, gdyby im pozwolić na chwilę swobody”¹. Młody Giovanni – bohater opowiadania – obserwując doktora przez okno, uznał za wysoce niepokojące „poczucie zagrożenia u człowieka, który poświęcał się uprawianiu ogrodu, temu najprostszemu i najbardziej niewinnemu z ludzkich zajęć”².
Niewinnemu? Młody Giovanni uważał wybujałą roślinność krzewiącą się pod jego oknem za niewinną; podobnie jak on większość z nas patrzy na ogrody i rośliny napotkane w stanie dzikim ze swego rodzaju naiwnym zaufaniem. Nigdy nie podnieślibyśmy do ust pozostawionej na chodniku filiżanki z kawą, ale podczas wakacyjnej włóczęgi ochoczo kosztujemy nieznanych jagód, jak gdyby istniały wyłącznie dla zaspokojenia naszego apetytu. Parzymy lecznicze herbatki z niemożliwych do zidentyfikowania liści lub kory jakiegoś drzewa czy krzewu, bo polecił je nam nasz znajomy, zapewniając, że to, co naturalne, na pewno jest bezpieczne. Kiedy w domu pojawi się małe dziecko, zabezpieczamy gniazdka elektryczne specjalnymi zatyczkami, ignorujemy jednak obecność rośliny doniczkowej w kuchni, zapominamy o krzewie rosnącym przy drzwiach wejściowych – i to wszystko pomimo statystyk, które mówią, że choć rocznie 3900 osób zostaje porażonych prądem z domowej sieci elektrycznej, to w tym samym czasie aż 68 847 zatruwa się substancjami pochodzenia roślinnego.
Możemy całymi latami uprawiać ogród, nie doznając szkód ze strony żadnej z żyjących w nim roślin, na przykład tojadu o wesołych, niebieskich kwiatkach, które skrywają silną truciznę powodującą śmierć przez uduszenie. Możemy przewędrować wiele mil i nie natrafić na swoim szlaku na krzew coyotillo, którego jagody wywołują powolny, prowadzący do zgonu paraliż. Lecz nigdy nie wiadomo, czy pewnego dnia królestwo roślin nie objawi nam swej ciemnej strony. Lepiej bądźmy na to przygotowani.
Nie napisałam tej książki, by zniechęcić ludzi do wychodzenia z domu. Wręcz przeciwnie. Uważam, że trudno przecenić korzyści płynące ze spędzania czasu na łonie natury – powinniśmy też jednak być świadomi jej potęgi. Mieszkam na skalistym wybrzeżu Kalifornii Północnej, gdzie każdego lata Pacyfik, podkradając się niepostrzeżenie do wylegujących się na piasku rodzin, zabiera czyjeś życie. Mieszkańcy tych stron wiedzą, że tak zwane fale monstrualne potrafią zabijać bez ostrzeżenia. Kocham ocean, ale nigdy go nie lekceważę. Rośliny zasługują na taką samą pełną respektu ostrożność. Potrafią nas żywić i leczyć, ale mogą nas też zniszczyć.
Niejedna z opisanych w tej książce roślin dopuściła się czynów haniebnych: pewien chwast zabił matkę Abrahama Lincolna; krzew nieomal oślepił Fredericka Lawa Olmsteda, największego amerykańskiego architekta krajobrazu; przez cebulkowy kwiat pochorowali się uczestnicy ekspedycji Lewisa i Clarka; szczwół plamisty pozbawił życia Sokratesa; a najbardziej zdradzieckie ze wszystkich zielsk – tytoń – ma na sumieniu dziewięćdziesiąt milionów ludzkich istnień. Pochodzący z Kolumbii i Boliwii krzew o własnościach pobudzających, o łacińskiej nazwie Erythroxylum coca, rozpętał globalną wojnę narkotykową, natomiast ciemiernik, użyty przez starożytnych Greków w jednej z wojen, zalicza się do najwcześniejszych broni chemicznych w historii.
Na uwagę zasługują również rośliny o skandalicznie złych manierach: kudzu pożera samochody i domy na amerykańskim Południu, a glon znany jako „zabójcze algi”, Caulerpa taxifolia, odkąd umknął z akwarium Jacques’a Cousteau w Monako, nieprzerwanie okupuje dna mórz i oceanów na całym świecie. Monstrualne dziwidło olbrzymie, zwane niekiedy trupim kwiatem, wydziela odór ludzkich zwłok; mięsożerny dzbanecznik ucięty (Nepenthes truncata) potrafi zjeść mysz; pewien gatunek afrykańskiej akacji, Acacia drepanolobium, daje schronienie armii agresywnych mrówek, atakujących każdego, kto zbliży się do drzewa. Występne działania paru intruzów spoza królestwa roślin – halucynogennych grzybów, trujących alg – też doczekają się wzmianki.
Jeśli ta książka bawi, przestrzega i poucza – wykonałam swoje zadanie. Nie jestem botaniczką ani uczoną, raczej pisarką i ogrodniczką, zafascynowaną światem przyrody. Prezentuję tu najciekawsze spośród tysięcy złowrogich roślin z całego świata. Jeśli szukasz wyczerpującego przewodnika do rozpoznawania trujących gatunków, załączam specjalny dział w bibliografii. Ale jeśli zdarzy ci się nabrać podejrzeń, że ktoś zatruł się rośliną, nie trać cennego czasu na kartkowanie książki w poszukiwaniu symptomów czy diagnozy. Opisuję w niej możliwe i prawdopodobne skutki działania wielu toksyn, ale ich moc może się znacznie różnić w zależności od rozmiarów rośliny, pory dnia, temperatury powietrza, części rośliny i formy, w jakiej została skonsumowana. Nie próbuj analizować tego samodzielnie. Dzwoń do najbliższego centrum toksykologii lub szukaj natychmiastowej pomocy lekarza.
Ostatnia przestroga: nie eksperymentuj z nieznanymi roślinami i nie lekceważ ich mocy. Do pracy w ogrodzie zakładaj rękawice; dobrze się też zastanów, zanim połkniesz przypadkową jagódkę na szlaku swoich pieszych wędrówek albo wrzucisz jakiś korzeń do garnka z zupą. Jeśli masz małe dzieci, naucz je nie wsadzać roślinek do buzi. Jeśli masz domowe zwierzątka, trzymaj je z dala od pokusy skosztowania niejadalnych okazów. Pracownicy branży ogrodniczej są żałośnie niefrasobliwi, gdy idzie o rozpoznawanie trujących roślin, dlatego pamiętaj, że w centrum ogrodniczym, w którym robisz zakupy, masz prawo domagać się czytelnego, precyzyjnego oznakowania okazów mogących wyrządzić krzywdę. Kiedy chcesz odróżnić gatunki trujące od leczniczych lub jadalnych, zajrzyj do wiarygodnych źródeł. (Internet pełen jest fałszywych informacji na ten temat, korzystanie z nich może skończyć się tragicznie.) Jeszcze jedno: choć pisałam w tej książce także o roślinach odurzających, zrobiłam to ku przestrodze, nie dla zachęty.
Przyznaję, urzeka mnie pierwiastek zbrodni tkwiący w królestwie roślin. Uwielbiam tych niewinnych drani, czy będzie to olbrzymi okaz wilczomlecza ołówkowego (Euphorbia tirucalli), którego sok mleczny zostawia pręgi owrzodzeń na ludzkiej skórze, czy kwitnący na pustyni halucynogenny bieluń indiański (Datura inoxia). Jest coś nieodparcie czarownego w poznawaniu ich małych, mrocznych sekretów. I nie są to tylko tajemnice odległych, tropikalnych dżungli. Pełno ich też w naszych przydomowych ogródkach.Akacje (Acacia Drepanolobium)
Rodzina:
Fabaceae lub Leguminosae
Siedlisko:
suche regiony tropików, Kenia
Pochodzenie:
Afryka
Nazwa zwyczajowa:
akacja o gwiżdżących cierniach
Spośród setek gatunków akacji spotykanych na całym świecie ten z pewnością należy do najbardziej wrednych – karłowate wschodnioafrykańskie drzewo o ostrych kolcach dziesięciocentymetrowej długości, które skutecznie chronią przed natrętami próbującymi grzebać wśród jego koronkowych liści. Acacia drepanolobium jest także siedzibą band agresywnych, gryzących mrówek.
Cztery różne gatunki mrówek obierają to drzewo na swą rezydencję, ale nie potrafią współżyć na jednym okazie – zaraz rozpoczynają między sobą wojny. Mieszkają w nabrzmiałych nasadach kolców akacji, do których dostają się, wygryzając otwory w ich ściankach. Właśnie te małe dziurki odpowiadają za osobliwy gwizd, jaki drzewo wydaje przy wietrznej pogodzie.
Mrówki roznoszą nasiona akacji, biorąc je za zwłoki swoich pobratymców, i w ten sposób pomagają roślinie doczekać się potomstwa.
Mrówki są nie tylko drapieżne, lecz także zorganizowane. Oddziały pospolitego ruszenia patrolują gałęzie w poszukiwaniu intruzów. Natychmiast oblezą żyrafę lub inne roślinożerne zwierzę, jeśli zagrozi zniszczeniem ich domu. Tymczasem pozostałe mrówki planowo przycinają drzewo, tak by nowe odrosty powstawały jedynie w pobliżu mrówczej kolonii, zapewniając nieprzerwane dostawy świeżego nektaru. Przegryzają też pnącza i inne ekspansywne rośliny rosnące wokół pnia. Jeśli konary sąsiedniej akacji, zajętej przez inną kolonię, sięgają zbyt blisko, mrówki są w stanie obciąć pół swojego drzewa, by korony akacji się nie spotkały i nie stworzyły mostu między wrogimi terytoriami.
A kiedy już dojdzie do wojny mrówczych plemion, walka toczy się na śmierć i życie. Badacze związali raz gałęzie dwóch sąsiadujących ze sobą drzew, by sprowokować konflikt. Następnego ranka znaleźli zwłoki mrówek pokrywające ziemię wokół pni warstwą ponad centymetrowej grubości.
Poznaj krewnych: Niektóre gatunki, łącznie z Acacia verticillata, wydzielają substancję skłaniającą mrówki do nekroforezy, czyli wynoszenia martwych członków kolonii poza jej obręb. Owady roznoszą nasiona akacji, biorąc je za zwłoki swoich pobratymców, i w ten sposób pomagają roślinie doczekać się potomstwa. Wiele gatunków posiada ciernie; Acacia greggii bywa czasem nazywana krzakiem „poczekaj chwileczkę”, ponieważ jej ciernie chwytają wędrowca i nie chcą puścić.