- W empik go
Zbyt krótkie szczęście - ebook
Zbyt krótkie szczęście - ebook
Uczciwy i potwornie zmęczony glina
Śledztwo w sprawie zabójstwa pary licealistów toczy się mozolnie, brak podejrzanych, brak jednoznacznych tropów – zwykła policyjna codzienność, w której komisarzowi Przygodnemu coraz trudniej się odnaleźć. Wie jednak, że nie może się poddać. Nie on. Nie, kiedy morderca wciąż działa.
„Zbyt krótkie szczęście” to drugi tom serii o Marku Przygodnym, wrocławskim policjancie, który doskonale zdaje sobie sprawę, że życie to nie film i nie ma w nim happy endów.
Paweł Pollak – pisarz i tłumacz literatury szwedzkiej, autor między innymi Niepełnych, Kanalii oraz cyklu powieści kryminalnych o komisarzu Marku Przygodnym.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67204-33-0 |
Rozmiar pliku: | 984 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stanisława Wasiak zatrzymała się przy witrynie mięsnego, rozważając, co kupi następnego dnia dla Ciapka. I dla siebie na niedzielę. Emeryturę miała skromną, musiała oszczędzać. Ale nie krzywdowała sobie. Pierogi w miejsce schabowego czy serek zamiast wędliny były równie dobre, za to zdrowsze. A kiedy Ciapek z zapałem pałaszował wątróbkę czy nereczki, cieszyła się, jakby sama jadła. Jak wtedy, kiedy patrzyła na świętej pamięci Mieczysława. Zmarło mu się przez tę wątróbkę, serce nie dało rady, dwa zawały przetrzymał, ale trzeci go zmógł. A i tak lekarze mówili, że przy swojej nadwadze z dwóch pierwszych cudem wyszedł. Ale co chłop sobie życia użył, to jego. Bo i chudzielca do grobu w końcu złożą i wyjdzie na to, że na darmo się umartwiał.
Tylko że często ckniło się jej za mężem. Ciapek był kochany, ale przecież nie podziękuje, że mu smakowało, nie przeczyta po obiedzie gazety, nie opowie jej, co w świecie słychać, i nie skomentuje, że politycy są skorumpowani. Nawet chciała sprawdzić, co to znaczy, ale nie znalazła tego słowa w encyklopedii. Pewnie jakieś nowe, a encyklopedię miała starą, jeszcze po rodzicach. Jej Miecio był taki mądry, znał te nowe słowa.
Oderwała się od witryny i pociągnęła za sobą Ciapka, który ruszył bez protestów, musiały przez szybę nie przebijać żadne zapachy, a dla psa wąchać to jak dla człowieka widzieć. Miecio tak kiedyś powiedział. Westchnęła, ale bardziej dla przyzwoitości, bo akurat dzisiaj z nim pobyła, to i tęsknota wielka ją nie chwytała. Grób oporządziła, świeże kwiaty dała, znicze, jak się należy na pierwszego listopada. Nawet się specjalnie do bramy wróciła, żeby zniczy dokupić, co by Olczykowa nie miała więcej, ten jej stary był przecież głupi jak but.
Poczuła opór smyczy i przystanęła przed schodkami piekarni, pozwalając ratlerkowi rozkraczyć się i wysunąć zad. Kiedy cierpliwie czekała, aż się wypróżni, dostrzegła w okolicy poczty żółte kamizelki strażników miejskich. To ją trochę zaniepokoiło, podobno był przepis, że po psie trzeba posprzątać. Olczykowa coś mówiła. Że niby brudne i niehigieniczne. Fircyki się teraz porobiły, u nich na wsi za stodołę się chodziło i nikt się jakoś nie pochorował, że trochę tam tego leżało, a kiedy z rodzicami do Wrocławia w ramach awansu społecznego przyjechała, to i świniaka mieli w wannie, i kur parę, i przecież zwierzaki nie miały zatkane, a jej nic nie dolegało. To właśnie od tej czystości co drugie dziecko teraz alergiczne. Wnuczka Olczykowej na wszystko uczulona, nawet na Ciapka.
Patrol skierował się w jej stronę, czym przestraszył ją już nie na żarty, na szczęście strażnicy szli nieśpiesznie, więc zdążyła oddalić się od sporego pagórka, który Ciapek zostawił – skąd w małym psie tyle się tego zbierało? – i dla pewności przeszła na alejkę. Obejrzała się niespokojnie, bo mimo jej manewru, musieli zobaczyć, co leży na chodniku i czyja to zasługa. Ale minęli piekarnię obojętnie i skręcili w stronę parku nadodrzańskiego. Musiała Olczykowa coś pokręcić z tym przepisem.
Nie odważyła się jednak wrócić przed sklepy, tylko poszła dalej alejką. Na wysokości przystanku autobusowego ławeczkę zajmowała para nastolatków, dziewczyna siedziała chłopakowi na kolanach i obejmowała go rękoma za szyję. Chyba się całowali. Sodoma i gomora. Żeby tacy młodzi publicznie. Co za czasy. Ona z Mieczysławem to dopiero po ślubie, jak należy i jak przyzwoitym ludziom przystało. I ile to trwa! Zassali się czy co? Rozdrażniona spuściła Ciapka ze smyczy – Olczykowa mówiła, że pies też nie może wolno biegać, ale pewnie z tym bieganiem jest jak ze sprzątaniem – a kiedy zgodnie z jej przewidywaniami zainteresował się ludźmi (innych nie było, więc musiał podbiec właśnie do tej pary), podeszła, że niby chce go zabrać. Powinno im to przeszkodzić w tym bezwstydnym całowaniu się, bo choć wyraźnie wstydu za grosz nie mieli, przecież musi być nieprzyjemnie, jak kto obok stoi. Ale nie zmienili pozycji ani odrobinę, zakochani tak, że świat dokoła nie istniał. I ogarnęła ją złość, że mają to, czego ona nie miała, też kochała się w takim jednym i chciała, żeby ją całował, ale gołodupiec był i ojciec powiedział, żeby lepiej wzięła Mieczysława. Posłuchała, nie wyszła na tym źle, ale nigdy nie ciągnęło jej tak do niego, jak tę dziewuchę, żeby przywrzeć do ukochanego na amen i już się od niego nie oderwać. I w tej złości na własne wybory położyła jej rękę na ramieniu i pociągnęła. Dziewczyna nie poderwała się przestraszona czy rozgniewana, nie zawołała „co pani robi?”, tylko osunęła się bezwładnie na ławkę, odsłaniając twarz chłopaka. Na Wasiakową spojrzały jego oczy: szeroko otwarte, nieruchome. I w tej chwili dotarło do niej, że właśnie dotknęła trupa, a drugi się w nią wpatruje. Zaniosła się histerycznym krzykiem.OFICYNKA ZAPRASZA WSZYSTKICH MIŁOŚNIKÓW DOBREJ LITERATURY!
Znajdziecie Państwo u nas książki interesujące, wciągające, służące wybornej zabawie intelektualnej, poszerzające wiedzę i zaspokajające ciekawość świata, książki, których lektura stanie się dla Państwa przyjemnością i które sprawią, że zawsze będziecie chcieli do nas wracać, by w dobrej atmosferze z jednej strony delektować się warsztatem znakomitych pisarzy, poznawać siłę ich wyobraźni i pasję twórczą, a z drugiej korzystać z wiedzy autorów literatury humanistycznej.
P O L E C A M Y
Księgarnia Oficynki www.oficynka.pl
e-mail: [email protected]
tel. 510 043 387