- promocja
Zdrowie kryje się w jelitach. Odbudowa mikorbiomu i utrata wagi w 4 tygodnie - ebook
Zdrowie kryje się w jelitach. Odbudowa mikorbiomu i utrata wagi w 4 tygodnie - ebook
Ponad czterdzieści przepisów, plan diety i zasoby, dzięki którym możesz zlokalizować problemy jelitowe, skorygować je i utrzymać długoterminowe zdrowie i dobre samopoczucie.
Książka o tym, jak wyeliminować złe bakterie i przywrócić brakujące „dobre” bakterie, z czterotygodniowym planem przeprogramowania mikrobiomu w oparciu o badania i techniki, które nie tylko docierają do źródła wielu chorób, ale także poprawiają poziom oksytocyny, zdrowie mózgu i pomagają przeciwdziałać starzeniu się, pozwalają utracić wagę, zachować jasność umysłu i spokojny sen.
Kategoria: | Zdrowie i uroda |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8074-440-0 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wprowadzenie
Doktor Frankenstein: Wiesz, nie chciałbym cię zawstydzać, ale jestem świetnym chirurgiem. Może ci pomóc z tym garbem?
Igor: Z jakim garbem?
_Młody Frankenstein_, 1974
W opowieści Mary Shelley o Frankensteinie doktor Wiktor Frankenstein, nieudolnie eksperymentując i łącząc części ciał zmarłych, a potem przywracając im życie za pomocą impulsów elektrycznych, stwarza monstrum, nienaturalnego i niezupełnie ludzkiego potwora, który ucieka i terroryzuje okolicę.
W rzeczywistości nikt nie przyszywa głów i ramion do tułowia ani nie razi prądem pod napięciem 220 woltów narządów, by przywrócić je do życia. Przed pół wiekiem rozwinęła się jednak osobliwa alchemia zdrowia, a przesądy dotyczące kondycji fizycznej i psychicznej ludzi niczym z horrorów – w które notabene większość wierzyła – wciąż pojawiały się przez lata bezprecedensowego postępu medycyny. Jest więc zaskakujące, że świat prymitywnych organizmów żyjących tuż pod naszą przeponą, ale poza naszą i lekarzy świadomą percepcją, objawia się dopiero teraz jako niezwykle ważny dla zdrowia ludzi.
Przed jedenastoma laty, w pierwszej z serii swoich książek o pszenicznym brzuchu opisałem, jak naukowcy i praktycy rolnictwa zmienili roślinę nazywaną pszenicą, przekształcając tradycyjne zboże osiągające wysokość około 150 centymetrów w roślinę mającą 45 centymetrów, o grubych łodygach i dużych nasionach. Zmiana ta wymagała tysięcy eksperymentów genetycznych. W efekcie uzyskano wyższe plony, dzięki czemu rolnicy notowali siedmiokrotnie większe zbiory z hektara niż w przypadku odmian tradycyjnych. Większe plony zapewniły żywność mieszkańcom krajów słabo rozwiniętych dotkniętych klęską głodu. Nowa odmiana zboża niestety wywołała skutki uboczne u ludzi – od zwiększenia łaknienia, poprzez przejściowe napady padaczkowe płata skroniowego, łojotok, aż po 400-procentowy wzrost zachorowań na celiakię. Cukrzyca typu 1 i typu 2 stała się powszechna. Ludzie spożywający produkty zawierające zmodyfikowaną pszenicę mieli tak duży apetyt, że mogli jeść bez przerwy. Ten nienaturalny gatunek zboża niszczy organizm człowieka, dlatego nazwałem go frankenziarnem.
Odkryłem, że wyeliminowanie frankenziaren z diety poprawia stan zdrowia. Tysiące ludzi nabrały prawidłowej masy ciała. Ich szczupłe sylwetki przypominały te z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Ustąpiły problemy zdrowotne nękające współczesne społeczeństwo. Coraz częściej mówiono: „Zrzuciłem 20 kilogramów, nawet się nie starając, i już nie jestem wciąż głodny. Nie mam stanu przedcukrzycowego i nie muszę brać tabletek na nadciśnienie. Reumatoidalne zapalenie stawów cofnęło się w 70 procentach i przestałem brać zastrzyki, na które co miesiąc wydawałem kilka tysięcy dolarów. Miewam jednak zaostrzenia objawów i wtedy muszę wrócić do sterydów i naproksenu”. Innymi słowy usunięcie frankenziaren z diety i dodanie kilku rekomendowanych przeze mnie suplementów powodujących ustąpienie takich dolegliwości jak insulinooporność nie rozwiązało wszystkich problemów zdrowotnych. Niektórzy mówili, że schudli 30 kilogramów, a chcieli pozbyć się jeszcze 15, ale ich waga ani drgnęła, mimo że postępowali zgodnie z zaleceniami. Wyeliminowanie z jadłospisu pszenicy zmieniło styl życia, który obejmuje podstawowe działania mające na celu przywrócenie korzystnych gatunków mikroorganizmów w przewodzie pokarmowym, czyli mikrobiomu jelitowego. Lecz wciąż czegoś brakowało.
Duża międzynarodowa grupa entuzjastów zdrowego żywienia pozbyła się produktów zawierających pszenicę. Jej członkowie dzielą się doświadczeniami i poszukują satysfakcjonujących odpowiedzi na pytanie, jak osiągnąć pełny sukces i pokonać problemy ze zdrowiem. (Nie martw się, jeśli nie znasz jeszcze filozofii stylu życia bez pszenicy, który mimo niedoskonałości ma jednak ogromną moc. W książce sformułuję jego zasady oraz przedstawię nowe, skuteczne strategie prowadzące do zapewnienia prawidłowej pracy jelit).
Oprócz działań prowadzonych przez społeczność promującą dietę bez pszenicy w ostatnich latach dynamicznie zwiększyła się liczba badań wykazujących, że za powszechne problemy związane z zaburzeniami nastroju i emocji, takimi jak depresja, izolacja społeczna, nienawiść, lęk i zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD), odpowiadają zaburzenia mikrobiomu jelitowego. Stwierdzono, że przyczyną z pozoru niepowiązanych ze sobą zaburzeń – otyłości, chorób autoimmunologicznych i neurodegeneracyjnych – mogą być zmiany wywołane przez mikroorganizmy bytujące pod naszą przeponą. Ponieważ jestem zainteresowany poprawą zdrowia i kondycji ludzi oraz znacznego uniezależnienia ich od systemu opieki zdrowotnej, zastanawiałem się, czy takie zakłócenia mikrobiomu mogą stanowić wyjaśnienie uporczywości problemów zdrowotnych osób realizujących moje programy. Ten ciąg logiczny skłonił mnie do poszukiwania dowodów na utratę drobnoustrojów, gatunków bakterii, które mogły zniknąć z mikrobiomu współczesnego człowieka. I znalazłem kilku kandydatów: mikroorganizmy, które po odbudowaniu w jelitach człowieka przynoszą imponującą poprawę nie tylko zdrowia, lecz także wyglądu.
Odkryłem też, że zniknięcie kilku ważnych gatunków mikrobów nie może być wyjaśnieniem wszystkich chorób przewlekłych. Ludzie, którzy wyeliminowali ze swojej diety produkty zawierające pszenicę, przekazywali mi wskazówki umożliwiające poszukiwanie kompleksowej odpowiedzi, ponieważ wciąż były osoby uskarżające się na problemy z zasypianiem czy ból stawów utrzymujący się nawet po usunięciu z jadłospisu pszenicy i innych zbóż, a także nietolerancje pokarmowe charakterystyczne dla okresu sprzed zastosowania programu żywieniowego bez pszenicy. Dlaczego tak dużo ludzi ma nietolerancję na takie produkty spożywcze jak pomidory, czerwona fasola czy orzeszki ziemne? Założyłem, że zaburzone mikrobiomy mogą być odpowiedzialne również za te dolegliwości, uznałem więc, że tę kwestię rozwiążę w środowisku mikroorganizmów. Postęp technologiczny prowadzący między innymi do skonstruowania domowego urządzenia sterowanego za pomocą smartfona, mogącego wykrywać w wydychanym powietrzu obecność gazów produkowanych przez drobnoustroje, przypieczętował to przypuszczenie: odpowiedzi należy szukać w mikrobiomie.
Chciałem znaleźć sposób, by wykorzystać zdrowy mikrobiom do działania szerszego niż „spożywanie probiotyków i dużych ilości błonnika”. Pragnąłem zająć się nie tylko rezydualnymi problemami zdrowotnymi ludzi, lecz także sposobami, dzięki którym mogliby wzmocnić zdrowie i poprawić codzienne funkcjonowanie.
Jestem przekonany, że współczesny styl życia zaburzył skład mikrobiomu w przewodzie pokarmowym człowieka, a wynikający z niego brak równowagi przekłada się na problemy zdrowotne, z którymi borykają się społeczności stosujące dietę bez pszenicy i inni ludzie. To, jak żyjemy, nie tylko zakłóca nasz wewnętrzny ekosystem, lecz także odpowiada za liczne kłopoty ze zdrowiem – żaden układ w organizmie nie jest odporny na skutki działania potwora, którego sami stworzyliśmy, nazywając go współczesnym stylem życia. Mikrobiom naszych praprzodków łowców-zbieraczy oraz przodków sprzed zaledwie 50 lat bardzo różnił się od obecnego. Połączenie czynników związanych ze współczesnym poziomem życia – od przetworzonego jedzenia po leki hamujące wytwarzanie kwasów żołądkowych – przyczyniło się do wykształcenia się jelita, które odbiega od tego, jakie powinien mieć człowiek. Określiłem je mianem frankenbrzucha. Działa on na organizm tak samo lub nawet bardziej destrukcyjnie jak frankenziarna. To właśnie frankenbrzuch ma na swoim koncie takie choroby jak zespół jelita drażliwego, zaparcia, wrzodziejące zapalenie jelita grubego, choroba Leśniowskiego-Crohna, zespół policystycznych jajników, rak jelita grubego, depresja, obniżenie nastroju, izolacja społeczna, a nawet myśli samobójcze. To niechlubny wynik tego, co stworzyliśmy jako społeczeństwo i jako jednostki, czyli jelita z zaburzonym mikrobiomem.
Musimy więc znaleźć sposób, jak to unicestwić, a potem wskrzesić coś bliższego organizmowi człowieka. Niestety środowisko medyczne jeszcze nie jest w dostatecznym stopniu przygotowane do radzenia sobie z dolegliwościami wynikającymi z zaburzonego mikrobiomu, a nawet do tego, by zrozumieć źródła tego problemu. Zamiast zająć się zagadnieniem rozprzestrzeniania się szkodliwej flory bakteryjnej i grzybów odpowiedzialnych za przygnębienie, lęk i skłonności samobójcze, medycy przepisują leki przeciwdepresyjne i przeciwlękowe zwalczające jedynie objawy. Powinni wskazywać miejsce, w którym żyją niewłaściwe drobnoustroje odpowiedzialne za takie dolegliwości jak nadciśnienie czy migotanie przedsionków, a nie ordynować leki obniżające ciśnienie i przeciwdziałające arytmii. Zamiast rozszyfrowywać zaburzenia mikrobiologiczne powodujące przyrost masy ciała i cukrzycę typu 2, uciekają się do takich rozwiązań jak bypass żołądka czy leki, które sztucznie regulują poziom cukru we krwi. Wszystkie te konwencjonalne, nietrafione wysiłki mają oczywiście wysoką cenę i wywołują szereg skutków ubocznych. Zapewne teraz masz świadomość tego, jak może się zmienić nasze pojmowanie zdrowia, gdy zrozumiemy, na czym polega spustoszenie mikrobiologiczne, które dotknęło współczesne pokolenia ludzi. Rozwiązania również będą inne, będziemy bowiem potrzebować narzędzi wykraczających poza leki na receptę.
Musimy odbudować mikrobiologiczne podstawy zdrowia, aby uwolnić się od chorób, odzyskać witalność i poprawić jakość życia. Korzyści, jakie możemy czerpać z przywrócenia zdrowego mikrobiomu, sięgają dalej niż tylko pozbycie się nadwagi czy refluksu. Możemy cieszyć się również gładką skórą, szybszym gojeniem się ran i zdolnością do empatii. Być może nie domyślasz się, że to zalety środowiska mikrobiologicznego w twoim organizmie. Najpierw jednak musimy przywrócić porządek w tym mikrobiologicznym bałaganie, który wywołaliśmy.
W dalszej części książki opiszę, jak pielęgnować zdrowe jelita.
Pozbądź się bólu brzucha
Załóżmy, że chcesz zapytać jakiś mikroorganizm, na przykład bakterię _Escherichia coli_ (_E. coli_), o cel życia człowieka. Wówczas otrzymasz następującą odpowiedź: „Celem życia człowieka jest wspieranie mnie i moich towarzyszy, innych mikrobów”. Możesz mieć w życiu wyższy cel, ale z perspektywy twojej okrężnicy lub dwunastnicy jesteś jedynie fabryką mikrobów.
Pająki i komary, wiewiórki rude i szare, pstrągi i żółwie – wszystkie organizmy żywe na naszej planecie mają jedyne w swoim rodzaju indywidualne mikrobiomy. Ludzie również posiadają mikrobiom specyficzny dla swojego gatunku, ale inny dla każdego człowieka. Współczesny styl życia – zakupy w sklepie spożywczym i fast foody kupowane bez wysiadania z samochodu zamiast zdobywania posiłku, gorąca kąpiel pod prysznicem zamiast zanurzenia się w jeziorze lub rzece, przyjmowanie antybiotyku zwalczającego infekcję zatok zamiast jej przetrwania – wywołuje zmiany w składzie i rozmieszczeniu drobnoustrojów na powierzchni naszego ciała i w organizmie, które można określić mianem kataklizmu.
Mimo że mikroorganizmy bytujące w przewodzie pokarmowym nie mają nazwisk ani adresów i nie mogą polubić twojego profilu na Facebooku, pełnią bardzo ważną funkcję w wielu sprawach, takich jak twój optymizm, wygląd skóry, poziom energii i empatii, a także życie uczuciowe. Wpływają nawet na to, jak szybko się starzejesz i jak długo będziesz żyć.
Miliardy bakterii i grzybów w przewodzie pokarmowym odgrywają główne role w filmie, jakim jest twoje życie. Nawet jeśli masz dobre nawyki żywieniowe i nie cierpisz na choroby cywilizacyjne, na przykład cukrzycę bądź otyłość, to mikroorganizmy tworzące twój mikrobiom wciąż mogą decydować o tym, czy ulegniesz chorobie Alzheimera, czy też będziesz zdmuchiwać sto pięć świeczek na swoim torcie urodzinowym w otoczeniu prapraprawnuków, w pełni zdolności władz umysłowych i ze wspomnieniami spotkania towarzyskiego w minionym tygodniu. Niewiele rzeczy na świecie ma tak ogromny wpływ, pozostając anonimowymi.
Jeszcze do niedawna uważano, że mikroby w organizmie człowieka są ważne tylko z punktu widzenia ich roli w wywoływaniu infekcji. Stosowanie antybiotyków, które przez ostatnie stulecie siały spustoszenie, burząc u ludzi równowagę mikrobiologiczną, pokazało jednak, że mnóstwo drobnoustrojów jest niezbędnych dla zdrowia. Pewne gatunki bakterii w przewodzie pokarmowym wytwarzają na przykład witaminy z grupy B: kwas foliowy i witaminę B12, wzmacniają miłość do rodziny i przyjaciół czy stymulują barwne marzenia senne w fazie snu paradoksalnego (REM) – a to zalicza się do istotnych elementów zdrowia psychicznego.
Czy tego chcemy, czy nie, wszyscy znajdujemy się pod ogromnym wpływem działania miliardów anonimowych mikroorganizmów. Kto by pomyślał choćby dziesięć lat temu, że ich zbiór może decydować o tym, czy zachorujemy na chorobę Parkinsona, jak szybko będą się goić rany albo czy będziemy tolerować słabości i dziwactwa swojego współmałżonka… Myśl, że drobnoustroje mogą decydować, czy napiszemy książkę, za którą dostaniemy Nagrodę Nobla, czy dokonamy masakry, brzmi niepokojąco. Ale na tym polega niesamowita moc tej populacji mikrobów, którą w sobie nosimy – wszechświata żywych istot mogących nam służyć lub szkodzić.
Na szczęście wiele problemów zdrowotnych, za które obwiniamy zaburzony mikrobiom, można rozwiązać przejściem na dietę wyrównującą niedobory składników pokarmowych i odbudowującą niezbędne bakterie w przewodzie pokarmowym po pokonaniu niepożądanych.
Pojawia się jednak pytanie, jak postąpić w przypadku osoby, u której zakłócenia równowagi mikrobiologicznej nasilały się przez lata i w końcu nastąpiło katastrofalne zwiększenie liczby bakterii i grzybów, które wymknęło się spod kontroli. Wszystkie czynniki współczesnego stylu życia zakłócające równowagę mikrobiologiczną umożliwiają namnażanie się niepożądanych gatunków bakterii i grzybów w organizmie, z których większość skupia się w przewodzie pokarmowym, powodując dysbiozę. Dysbioza ograniczająca się do okrężnicy, czyli ostatnich 150 centymetrów przewodu pokarmowego, stwarza ryzyko wystąpienia takich chorób jak wrzodziejące zapalenie okrężnicy lub rak okrężnicy. Zdarza się jednak, że bakterie wędrują z okrężnicy, gdzie powinny się znajdować, w górę przewodu pokarmowego do jelita krętego, jelita czczego, dwunastnicy (które są częściami jelita cienkiego) i do żołądka. Taką sytuację nazywamy zespołem rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego (SIBO – _small intestinal bacterial overgrowth_). Zaburzenie flory bakteryjnej wywołujące SIBO często umożliwia również namnażanie się i wędrówkę w górę przewodu pokarmowego gatunków grzybów docierających do miejsc, w których nie powinno ich być, i wywołujących chorobę zwaną zespołem rozrostu grzybiczego jelita cienkiego (SIFO – _small intestinal fungal overgrowth_). Niestety, raczej z reguły niż w wyjątkowych przypadkach lekarze nie rozpoznają tego schorzenia i „leczą” różne choroby, które ono wywołuje i które objawiają się na zewnątrz. Na przykład osoba z nierozpoznanym SIBO, cierpiąca na schorzenia, których niełatwo się pozbyć – zapalenie uchyłków jelita grubego, chorobę Hashimoto lub raka okrężnicy – przyjmuje mnóstwo leków przepisanych przez lekarza, a nawet zostaje poddana poważnym procedurom medycznym, takim jak usunięcie pęcherzyka żółciowego lub operacyjne leczenie otyłości. Jeśli jednak wystarczająco wcześnie uda się rozpoznać i odwrócić SIBO lub SIFO oraz odbudować zdrowy mikrobiom, zniknie wiele współistniejących chorób przewlekłych. By móc znów cieszyć się zdrowiem, trzeba zadbać o zrównoważenie poziomu drobnoustrojów bytujących w organizmie.
Najważniejszą kwestią jest więc pełna świadomość dysbiozy, SIBO i SIFO oraz wszystkich ich oznak i konsekwencji, a następnie podjęcie działań w celu usunięcia tych zaburzeń. Moim zadaniem jest pokazanie, jak rozpoznać charakterystyczne oznaki tych przypadłości, potwierdzić ich obecność i sobie z nimi radzić. To nie wyrok, nie musisz wpadać w czarną rozpacz, gdyż przedstawię metodę pozwalającą wzmocnić program powrotu do zdrowia. Z dumą spojrzysz w lustro i odwiedzisz lekarza, który zaniemówi z wrażenia, widząc, w jak doskonałej jesteś formie. Odpowiem na wszystkie pytania, jakie mogą ci zadawać ludzie, którzy będą chcieli wiedzieć, dlaczego tak świetnie wyglądasz i jak to robisz, że twoje ciało jest szczupłe, jędrne i muskularne, masz gładką, nawilżoną skórę, cieszysz się pełną sprawnością umysłową i wysokim libido. Zrozumienie i przywrócenie porządku w twoim wszechświecie mikrobiologicznym – zmiana składu i populacji mikroorganizmów, ograniczenie miejsc, w których mogą przebywać, oraz zmniejszenie napływu ich toksycznych produktów ubocznych – zapewniają powrót do zdrowia, prawidłowej masy ciała i witalności.
Wyruszamy w podróż, by znaleźć odpowiedzi na pytania, które mogły zabić klina lekarzom zwykle ignorującym fakt utraty kluczowych drobnoustrojów i pojawienia się pełnej gamy szkodliwych gatunków. Gdy medycy wystawiają kolejne recepty, chcąc pozbyć się objawów zaburzonego mikrobiomu, udzielają nieskutecznych rad w rodzaju „Więcej się ruszaj, mniej jedz” i obwiniają cię, twierdząc, że masz słabą wolę, objadasz się lub zawiniły twoje geny, nauczysz się dostrzegać i wykorzystywać ten mikrobiologiczny przełącznik, a wówczas znajdziesz się na najlepszej drodze do doskonałego zdrowia.
Odkurz swoją jogurtownicę, odwołaj umówione zabiegi botoksu i wstań z fotela, ponieważ wyruszasz na wyprawę, która może zmienić bieg twojego życia. Zacznijmy od szczegółowego wyjaśnienia, dlaczego w ludzkim mikrobiomie zaszły niekorzystne zmiany.Rozdział 1. Problemy jelitowe
Rozdział 1
Problemy jelitowe
Możesz przypominać wyglądem i charakterem swoich rodziców i dziadków. Być może mama przekazała ci w genach kręcone włosy albo tak jak dziadek nie lubisz kolendry. Jednak w przeciwieństwie do genów determinujących typ włosów lub upodobania smakowe twój mikrobiom nie jest mikrobiomem twoich przodków, pokoleń ludzi żyjących przed tobą. Różni się nawet od mikrobiomu twoich rodziców i dziadków. Flora bakteryjna jelit w twoim organizmie została zmieniona prawie nie do poznania.
Żyjemy w XXI wieku i jesteśmy świadkami niepokojących globalnych zmian klimatu: zakwaszenia oceanów, zanikających raf koralowych, cofania się pokrywy lodowej na biegunach, ekstremalnych susz, pożarów lasów i powodzi. To wszystko stanowi część środowiska naszej planety zmieniającego się pod wpływem człowieka.
Jeśli ludzie potrafią oddziaływać na oceany i pokrywę lodową, to czy mogą wprowadzać drastyczne zmiany w około ośmiometrowym ekosystemie własnego przewodu pokarmowego? Podobna katastrofa środowiskowa występuje w naszym organizmie. Wprawdzie nie ma tam huraganów, ale działalność człowieka dramatycznie przekształciła jego wewnętrzne środowisko mikrobiologiczne – zmieniło się miejsce bytowania drobnoustrojów, a ich toksyczne produkty uboczne mogą zanieczyszczać organizm. Bez popadania w przesadę można stwierdzić, że skutki tych zjawisk są dla naszego układu pokarmowego równie katastrofalne.
Mikrobiom współczesnego człowieka w małym stopniu przypomina mikrobiom członków odizolowanych plemion prowadzących łowiecko-zbieracki tryb życia w Afryce czy Ameryce Południowej. To nieliczni, których sposób życia odzwierciedla funkcjonowanie ludzi sprzed milionów lat, niemających styczności z antybiotykami ani innymi współczesnymi czynnikami zaburzającymi mikrobiom. Właśnie u ludzi pierwotnych prowadzących tradycyjny styl życia przetrwały gatunki mikroorganizmów, których nam brakuje, podczas gdy zadomowiły się w nas takie, jakich oni nie posiadają. Wśród problemów zdrowotnych łowców-zbieraczy praktycznie nie spotyka się wrzodów czy nadkwasoty żołądka, hemoroidów, zaparć, zespołu jelita drażliwego, choroby uchyłkowej jelit, raka okrężnicy i innych schorzeń, które powszechnie dotykają współczesnych ludzi, a antropologowie nazywają je chorobami cywilizacyjnymi.
Wraz z tysiącem pokoleń mieszkańców Ziemi mikroorganizmy ewoluowały, aby współistnieć z ludźmi, ich żywicielami, w tak bardzo bliskiej i intymnej relacji, że istnieją bakterie występujące wyłącznie w przewodzie pokarmowym człowieka. Nie ma ich nigdzie na naszym globie – ani na mokradłach, ani pod kamieniami, ani na wysypiskach śmieci, a jedynie w około ośmiometrowym przewodzie pokarmowym człowieka. Odnalazły tu równowagę i zamieszkały na stałe.
W ostatnich kilkudziesięciu latach owa spokojna koegzystencja doświadczyła jednak poważnych zakłóceń. Niektóre gatunki – nazywane przez mikrobiologów znikającym mikrobiomem – zostały utracone, pojawiły się nowe, a mikroby, którym zazwyczaj przypisujemy winę za infekcje, dominują w mikrobiomie wielu ludzi. U szokująco dużej liczby ludzi mikroby osiedliły się na całej długości ich przewodu pokarmowego, co doprowadziło do powstania infekcji – stanu zapalnego obejmującego cały przewód pokarmowy. Zmiana miejsca bytowania mikrobów może objawiać się u człowieka przewlekłą i uciążliwą wysypką skórną lub depresją oporną na przepisywane przez lekarza antydepresanty, bo jej pierwotną przyczynę stanowi to, co żyje i rozmnaża się w przewodzie pokarmowym.
Komfort współczesnego życia oddalił nas od surowej, zaciętej walki, która dominowała przez kilka milionów lat. Nie nosimy na sobie skór upolowanych zwierząt, lecz kupujemy ubrania i buty wyprodukowane w fabryce odległej parę tysięcy kilometrów. Mięso pochodzi ze zwierząt poddanych ubojowi w zakładach mięsnych. Warzywa i owoce kupujemy zapakowane w plastikowe torebki lub serwowane w barze sałatkowym. Nie zrywamy ich z drzew czy krzewów ani nie wykopujemy z ziemi. Dystans, jaki dzieli nas od masarstwa i uprawy roślin, sprawił, że żyjemy w otoczeniu nieskazitelnie czystym, wyjałowionym, pełnym antybiotyków i chemii przemysłowej.
Wygoda, handel żywnością, brak brudu pod paznokciami przyczyniły się do wywołania masowej epidemii. Porody przez cesarskie cięcie i żywienie niemowląt przetworzonymi produktami doprowadziły do alergii pokarmowych, otyłości i choroby uchyłkowej jelit w późniejszym wieku. Przy zapaleniu dróg moczowych czy zapaleniu płuc podawane są antybiotyki, co sprawia, że po kilku miesiącach lub latach pojawia się wrzodziejące zapalenie jelita grubego lub występują zachowania kompulsywne. Żywność przechowywana w lodówce, aby przedłużyć jej termin przydatności do spożycia, zostaje pozbawiona bogatego wzrostu mikroorganizmów, które pojawiają się naturalnie w produktach fermentowanych. W rezultacie szerzą się choroby tarczycy i trądzik różowaty.
Agencja rządu federalnego Stanów Zjednoczonych wchodząca w skład Deaprtamentu Zdrowia – Centers for Disease Control and Prevention (CDC), która zajmowała się przypadkami dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego, zaobserwowała w ciągu kilku ostatnich lat alarmujący wzrost liczby chorych na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, przy czym tylko w latach 1999–2015 był to wzrost o 50 procent. Rak okrężnicy, niegdyś choroba osób w podeszłym wieku, coraz częściej dotyka trzydziesto-, czterdziesto- i pięćdziesięciolatków. To jedno z wielu zjawisk sygnalizujących dramatyczne pogorszenie stanu zdrowia ludzi, powodowane prawdopodobnie zmianami mikrobiomu.
Lekarze na ogół nie mają świadomości tej epidemicznej sytuacji zdrowotnej, więc kontynuują leczenie objawowe dysbiozy metodami konwencjonalnymi: lekami przeciwbólowymi i przeciwzapalnymi, antydepresantami, statynami regulującymi poziom cholesterolu, zaleceniami dotyczącymi unikania niektórych pokarmów albo poszukują późnych objawów chorób za pomocą takich badań jak kolonoskopia, gdy źródło pozostaje nierozpoznane i nieleczone. Nierozpoznanie dysbiozy i niepodjęcie odpowiednich działań nie tylko umożliwia rozwinięcie się wrzodziejącego zapalenia jelita grubego czy raka okrężnicy, lecz także sprzyja występowaniu innych długofalowych problemów ze zdrowiem.
ZAJRZYJMY DO JELITA CIENKIEGO
Zaburzenia mikrobiomu doświadczane przez większość współczesnych ludzi często mają związek z jelitem grubym, ostatnim miejscem pozbywania się niestrawionych resztek pożywienia. U dużej liczby osób problem ten większy. Gdy szkodliwe gatunki bakterii zdominują jelito grube, zaczynają przemieszczać się do góry, aby skolonizować jelito cienkie i zająć jego część lub cały około siedmiometrowy odcinek – od jelita krętego, przez jelito czcze, aż po dwunastnicę i żołądek. Gdy jelito cienkie zostanie zajęte, cały przewód pokarmowy opanują nieprzyjazne mikroby. Tak wielka inwazja niesie poważne konsekwencje zdrowotne: większą liczbę stanów zapalnych w przewodzie pokarmowym i większą liczbę drobnoustrojów chorobotwórczych – biliony mikrobów, które żyją i giną, obciążając nasz organizm powiększającą się ilością toksycznych produktów ubocznych.
Jelito cienkie było czymś w rodzaju martwego pola w opiece zdrowotnej, głównie z powodu braku dostępu do niego. Podczas endoskopii górnego odcinka przewodu pokarmowego gastroenterolog może obejrzeć przełyk, żołądek i dwunastnicę, ale rzadko udaje mu dotrzeć w niższe partie przewodu pokarmowego. Ze względu na wielość skrętów i długość narządu dostępność ogranicza się zwykle do 1,2 metra, co sprawia, że jelito cienkie pozostaje niewidoczne. Podobnie podczas kolonoskopii: przyrząd o długości niecałych dwóch metrów umożliwia obejrzenie mniej więcej półtorametrowego odcinka okrężnicy aż do kątnicy, krótkiego jelita ślepego wyznaczającego początek okrężnicy, ale nie dalej. To oznacza, że nie da się obejrzeć co najmniej sześciu metrów – a to więcej niż długość samochodu osobowego – jelita cienkiego między dwunastnicą a jelitem ślepym. To dotychczas nierozwiązany problem w zlokalizowaniu źródła krwawienia z jelita cienkiego – może to być niedostępne dwumilimetrowe naczynie krwionośne, położone 3,5 metra poniżej dwunastnicy i 3,5 metra powyżej kątnicy.
Przez wiele lat dysbioza była uważana za zjawisko związane wyłącznie z okrężnicą. Skład flory bakteryjnej jelit zazwyczaj oceniano na podstawie próbki kału – odpadu, na którego skład w dużej mierze wpływa mikrobiom okrężnicy. Okazuje się jednak, że newralgicznym miejscem dla mikrobiomu jest jelito cienkie, które odgrywa główną rolę. Dysbiotyczne mikroby z okrężnicy przemieszczające się do jelita cienkiego stwarzają niebezpieczne sytuacje prowadzące do zespołu rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego (SIBO) i zespołu rozrostu grzybiczego jelita cienkiego (SIFO): powiększania się liczby niepożądanych gatunków bakterii i grzybów, które namnożyły się i skolonizowały jelito cienkie.
Zespół SIBO został odkryty przed osiemdziesięcioma laty. Rozpoznawano go jedynie podczas badań odcinków jelita cienkiego usuniętych chirurgicznie lub przy autopsji. Uznawano go za schorzenie rzadkie, występujące tylko u ludzi z poważnymi, zagrażającymi życiu chorobami przewodu pokarmowego. Dostępność testów pozwalających analizować skład wydychanego powietrza (szczegółowo omówię je w dalszej części książki, pokazując między innymi, jak samodzielnie wykonać taki test w domu) – metody sprawdzonej przez takich naukowców jak ekspert zajmujący się SIBO doktor Mark Pimentel z Cedars-Sinai Medical Center w Los Angeles, umożliwiającej lokalizowanie mikrobów w przewodzie pokarmowym – ułatwiła identyfikację SIBO, pokonując ograniczenia związane z badaniami stolca i rozszerzając ich zakres. W ciągu ostatnich kilkunastu lat badania wydychanego powietrza zmieniły spojrzenie na SIBO: dowiedziono, że zespół ten jest rozpowszechniony bardziej, niż sądzono.
Zespół SIBO występuje już tak powszechnie, że liczba ludzi nim dotkniętych przekracza rozmiar epidemii cukrzycy typu 2 i stanu przedcukrzycowego. Wszystko to dzieje się na oczach lekarzy, choć nie trafia na pierwsze strony gazet i nie wspomina się o tym w szpitalach ani w pracowniczych programach ochrony zdrowia. Jestem przekonany, że SIBO jest wszechobecne i dotyka wszystkich, niezależnie od statusu społecznego, miejsca zamieszkania, płci, dochodów czy wieku. Jeśli chodzisz w butach i używasz szczoteczki do zębów, to bardzo prawdopodobne, że ten problem dotyczy również ciebie i że negatywnie wpływa na twoje zdrowie, utrudniając ci codzienne funkcjonowanie i odbierając nadzieję na dobre samopoczucie.
Symptomy zespołu rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego są różne. Zarówno SIBO, jak i SIFO – choć w mniejszym stopniu – mogą objawiać się dyskomfortem lub bólem o charakterze fibromialgii, parciem na stolec wraz z zespołem jelita drażliwego, zaburzeniami snu, zespołem niespokojnych nóg, kamicą żółciową, nietolerancjami i alergiami pokarmowymi, wysypkami skórnymi, izolacją społeczną i uczuciem nienawiści, lęku lub przygnębienia oraz setkami innych dolegliwości fizycznych, a także zaburzeń nastroju i emocji. Zaburzenia mikrobiologiczne mogą pogłębiać cukrzycę typu 2, przyczyniać się do otyłości, napadów padaczkowych oraz chorób serca i autoimmunologicznych. Mogą być również powodem codziennych dolegliwości, takich jak lęki, egzema, bezsenność, zaparcia oraz bolesne miesiączki. Coraz częściej pojawiają się dowody związku między nierównowagą mikrobiologiczną a autyzmem i przedwczesnym miesiączkowaniem. Gdy nauczysz się rozpoznawać jej sygnały, zrozumiesz, że na problemy zdrowotne każdego człowieka trzeba patrzeć przez pryzmat tej powszechnej przypadłości.
Badania usuniętych chirurgicznie fragmentów jelita cienkiego z SIBO wykazały, że obecność nadmiernej liczby niekorzystnych gatunków bakterii w ścianie jelita, sporadycznie powodująca owrzodzenie (pęknięcie błony śluzowej), osłabia zdolność wchłaniania składników odżywczych przez kosmki jelitowe i zakłóca proces trawienia, a to prowadzi do biegunek, pogłębiając upośledzenie wchłaniania. Szczególnie częste jest zaburzenie trawienia tłuszczów i białek. Charakterystycznymi objawami tej dolegliwości są ślady kropelek tłuszczu w toalecie po wypróżnieniu. To znak, że te mikroorganizmy zablokowały proces trawienia tłuszczu w jelicie cienkim. Te symptomy omówię w dalszej części książki.
Bakterie i grzyby, podobnie jak ludzie, żyją i umierają. Ale ich współtowarzysze nie urządzają im pogrzebów ani nie stawiają pomników na ich grobach, a ich cykl życia – w przeciwieństwie do kilkudziesięciu lat w przypadku ludzi – mierzy się w godzinach lub dniach, co wskazuje na szybkie tempo rotacji. Dokąd zatem trafiają produkty uboczne wytworzone przez biliony mikroorganizmów bytujących w przewodzie pokarmowym człowieka? Bez testamentów i posiadłości, w których można się osiedlić, niektóre pozostałości drobnoustrojów są przetwarzane przez inne mikroorganizmy, część jest metabolizowana przez organizm człowieka, kolejne trafiają do toalety. W przypadku dysbiozy pewne resztki przenikają do krwiobiegu i są transportowane do innych części ciała. W roku 2007 grupa francuskich badaczy poinformowała o odkryciu zjawiska polegającego na zalewie toksycznymi produktami rozpadu bakterii, któremu nadano nazwę endotoksemia metaboliczna. Okazała się ona przyczyną wielu współczesnych problemów zdrowotnych, zwłaszcza wywoływanych przez stany zapalne – cukrzycy typu 2, chorób serca czy neurodegeneracyjnych. Głównym czynnikiem powodującym endotoksemię jest lipopolisacharyd (LPS). Pochodzi on ze ścian komórkowych takich bakterii jak _Escherichia coli_ oraz _Klebsiella_ bytujących w okrężnicy i znajdujących się w kale. Gdy te mikroorganizmy giną, dochodzi do uwolnienia składników ich ścian komórkowych. Jeśli równocześnie została naruszona przez gatunki patogenne integralność ścian jelita, LPS może przenikać przez zniszczoną barierę do krwi. Konsekwencje endotoksemii są poważne szczególnie wtedy, gdy szkodliwe mikroorganizmy wypełniają przewód pokarmowy na całej jego długości.
Ponieważ naczynia krwionośne odpowiedzialne za ukrwienie układu pokarmowego odprowadzają krew do żyły wrotnej prowadzącej do wątroby, to ten narząd jako pierwszy odbiera toksyny mikrobiologiczne. Krew wypływająca z przewodu pokarmowego z zespołem rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego zawiera dziesięciokrotnie więcej LPS niż krew ze zdrowego przewodu pokarmowego. Po przejściu przez wątrobę toksyny trafiają do krążenia ogólnoustrojowego doprowadzającego krew do innych narządów. Zatem biliony bakterii i grzybów obecnych w przewodzie pokarmowym mają wpływ na wszystkie nasze organy. To wyjaśnia, na przykład, dlaczego namnażanie się mikroorganizmów w przewodzie pokarmowym może powodować stan zapalny stłuszczonej wątroby, trądzik różowaty na skórze, postępujący zanik zdolności poznawczych w demencji, nieustanne ruchy kończyn w zespole niespokojnych nóg – a są to zjawiska chorobowe występujące daleko od mikrobiologicznych źródeł. Współczesna medycyna radzi sobie z mechanicznym usuwaniem źródeł zaburzeń rytmu serca i łagodzeniem bólów mięśniowo-stawowych związanych z fibromialgią, ale jest bezsilna w przypadku namnażania się mikroorganizmów i endotoksemii, które stanowią przyczynę pierwotną bądź powód nasilenia objawów.
Nazwanie tych zaburzeń zespołami SIBO lub SIFO jest w pewnym sensie bagatelizowaniem wywoływanych przez nie problemów zdrowotnych. Zamiast nazwy „rozrost bakteryjny jelita cienkiego” należałoby określać to jako „rozrost bakteryjny”, ponieważ wpływa on na obszar ciała znacznie większy niż tylko jelito cienkie. Podobnie jest z rozrostem grzybiczym, rzadziej występującym niż rozrost bakteryjny (rozrostem grzybiczym zajmiemy się w rozdziale 7).
BAKTERYJNA CHANDRA?
OD LAT BYŁO WIADOMO, że u około jednej trzeciej ludzi cierpiących na depresję – chorobę potencjalnie wyniszczającą, która często nie poddaje się terapii farmakologicznej lekami antydepresyjnymi – zaobserwowano częstsze występowanie markerów stanów zapalnych, między innymi białka C-reaktywnego (CRP – _C-reactive protein_). Co jednak może być źródłem stanu zapalnego, który powoduje depresję, a nie na przykład zaczerwienienie i obrzęk kolan lub zapalenie płuc? Ci sami ludzie, u których stwierdzono podwyższony poziom markerów stanów zapalnych wraz z depresją, okazują się najczęściej odporni na leczenie antydepresantami.
W badaniach klinicznych osoby niecierpiące na depresję przyjmowały zastrzyki z endotoksyną LPS uzyskaną ze ścian komórkowych bakterii. W ciągu kilku godzin od przyjęcia tego sztucznego czynnika podwyższającego poziom LPS pojawiały się u nich emocje charakterystyczne dla depresji: obniżenie nastroju, lęk, utrata motywacji, brak zainteresowania codziennymi czynnościami, zaburzenie funkcji poznawczych. Badania obrazowe funkcji mózgu wykazały u nich obecność wszystkich mózgowych objawów depresji. Nasuwa się zatem wniosek nie do podważenia: produkty rozpadu bakterii, które przenikają do układu krwionośnego, odgrywają istotną rolę w powstawaniu depresji, szczególnie odmiany odpornej na leczenie konwencjonalne. Trudno się dziwić, że to odkrycie zachęciło branżę farmaceutyczną do podjęcia badań nad dodawaniem środków przeciwzapalnych do konwencjonalnych leków przeciwdepresyjnych w celu zablokowania działania niektórych z tych źródeł stanów zapalnych. Niestety, nie wzięto pod uwagę przyczyny stanów zapalnych, czyli czynników związanych z rozrostem bakteryjnym, skupiając się jedynie na leczeniu objawów.
W tych obserwacjach zapomniano też o tym, że poza sytuacjami, kiedy LPS jest bezpośrednio wstrzykiwany do organizmu, jego stały wysoki poziom w krwiobiegu wielu osób wynika z rozrostu bakteryjnego prowadzącego do endotoksemii. Należy więc się zająć rozwiązaniem problemu zaburzeń zdrowej zrównoważonej flory bakteryjnej i endotoksemii, czyli podwyższonego poziomu LPS, a nie skupianiem się na kolejnych objawach.
Wielu z nas – również i ja – uważało kiedyś SIBO i SIFO za niezbyt rozpowszechnione, a nawet rzadko występujące, lecz badania naukowe, rutynowe badania kału i domowe urządzenia pozwalające wykrywać różne formy rozrostu bakteryjnego dostarczają dowodów, że jest to dolegliwość tak powszechna, jak zamawianie ręczników papierowych czy mieszanek piekarniczych w Amazonie. Wprawdzie niewielu Amerykanów słyszało o SIBO czy SIFO, lecz na tę dolegliwość skarży się kilkadziesiąt milionów ludzi. Wiadomo już, że u 35–84 procent z 35 milionów Amerykanów zdiagnozowano zespół jelita drażliwego. Podobny odsetek ludzi nie został poddany badaniom, ale robią dobrą minę do złej gry, cierpiąc na stałe parcie na stolec i wzdęcia z powodu SIBO. Co więcej, być może nawet 100 procent spośród 12 milionów Amerykanów z dolegliwościami bólowymi i niepełnosprawnością związaną z fibromialgią ma rozrost bakteryjny SIBO, podobnie jak większość ludzi z zespołem niespokojnych nóg, stłuszczoną wątrobą, chorobą uchyłkową jelita, różnymi nietolerancjami pokarmowymi, kamieniami żółciowymi, chorobami autoimmunologicznymi i neurodegeneracyjnymi oraz cukrzycą typu 2. Rozrost bakteryjny SIBO występuje u około połowy ze 150 milionów dorosłych Amerykanów z nadwagą lub otyłością. Mniej więcej co trzeci cierpiący na SIBO ma również SIFO. Być może dolegliwości te nie są potworami jak z dawnych opowieści – postrachem, przed którym ludzie chowali się w domach – ale są monstrum cywilizacyjnym, zamieszkującym cały przewód pokarmowy człowieka.
Gdy podsumujesz te liczby, przekonasz się, że choć epidemia cukrzycy typu 2 i stanu przedcukrzycowego objęła już ponad 100 milionów Amerykanów, liczba osób dotkniętych SIBO jest podobna lub większa. Krytycy z pewnością będą podważać te oszacowania, ale dowody potwierdzają, że rozrost bakteryjny i rozrost grzybiczy oraz powiązane z nimi schorzenia są powszechne. Zdrowa flora bakteryjna w jelitach występuje bardzo rzadko.
To wyzwanie dotyczy ochrony zdrowia na niespotykaną dotychczas skalę. Zapewne w twoim otoczeniu jest co najmniej jedna osoba z tymi dolegliwościami. Trudno przecenić tę falę zmian w ludzkiej fizjologii i współpracy z drobnoustrojami.
Nawet jeśli nie masz SIBO czy SIFO, jest prawdopodobne – a w zasadzie pewne – że masz dysbiozę. Poważne zaburzenia wśród gatunków bakterii, a być może również grzybów zamieszkujących okrężnicę wciąż mają wpływ na twoje zdrowie, bez względu na to, czy regularnie się wypróżniasz, czy do sukcesu na tym polu potrzebujesz stosu czasopism.
W najgorszym wypadku poza wydzielaniem toksycznych substancji powstających wskutek rozkładu drobnoustroje są w stanie przenikać do organów wewnętrznych, które nie są ich właściwym miejscem bytowania. Wybierz dowolny narząd, a znajdziesz w nim bakterie, które wywołują określone skutki zdrowotne. Wiemy już, że bakterie, które zadomowiły się w takich miejscach, jak drogi żółciowe i pęcherzyk żółciowy, odgrywają istotną rolę w powstawaniu kamieni żółciowych. Bakterie występujące w nieoczekiwanych miejscach to zazwyczaj gatunki _E. coli_ i inne należące do grup _Pseudomonas_ i _Enterococcus_, na ogół spotykane w okrężnicy i kale.
Niekorzystne bakterie i grzyby znaleziono w tętnicach, gruczołach piersiowych, gruczole krokowym, a nawet w mózgu człowieka. Skutki zdrowotne tej inwazji drobnoustrojów zaczęto zauważać dopiero niedawno.
Podobnie jak bakterie, grzyby – _Candida albicans_, _Candida glabrata_ czy _Malassesia_ – mogą obejmować całą długość przewodu pokarmowego i uwalniać toksyczne produkty rozkładu, które są roznoszone po całym organizmie. Grzybom udaje się też wydostać z przewodu pokarmowego i osiedlić w innych miejscach. To wyjaśnia, dlaczego ludzie z rozrostem grzybiczym jelita często cierpią również na infekcje grzybicze pach, gardła, przełyku, pochwy, pachwin czy mózgu.
Rozrost grzybiczy został zbadany mniej dokładnie niż rozrost bakteryjny, okazuje się jednak, że jego konsekwencje zdrowotne są poważniejsze, niż się początkowo wydawało. Ostatnie badania wykazały, że u ludzi, którzy zmarli na demencję związaną z alzheimerem, wykryto tkankę mózgową zakażoną grzybami. Obserwacja ta, którą omówimy w dalszej części książki, jest szczególnie niepokojąca.
Nie jest to właściwie infekcja w tradycyjnym znaczeniu, gdy pojedynczy gatunek bakterii lub grzyba rozmnaża się, tworząc ropień i niszcząc organ, który stara się opanować. SIBO należałoby raczej nazwać plagą, czyli zajęciem bez pełnego opanowania – tak jak mrówki w szafkach, które nie atakują bezpośrednio ciebie ani innych członków twojej rodziny, ale są uciążliwe i mogą zniszczyć twój zapas ciasteczek.
Nie jest to tylko kwestia zbyt dużej liczebności drobnoustrojów. Mikroorganizmy w przewodzie pokarmowym wpływają na inne narządy, uwalniając swoje toksyczne wydzieliny, a nawet przenikając do tych narządów. W ciągu zaledwie dwóch pokoleń, odkąd modne stały się dżinsy dzwony, a babcia zaczęła narzekać na zanik dobrych manier, zmieniły się gatunki bakterii i grzybów bytujących w ludzkim przewodzie pokarmowym, wzrosła wykładniczo ilość ich produktów ubocznych, a konsekwencje tego dla nas, ich żywicieli, stały się poważniejsze. Dlatego też zasady współżycia z nimi muszą przybrać inny kształt.
Dysbiozy, a tym bardziej SIBO i SIFO, mogą wprawdzie nie zostać zdiagnozowane przez lekarzy, może się o nich nie wspominać w porannych wiadomościach w telewizji ani nie umieszczać informacji o nich w postach w mediach społecznościowych, ale w znaczący sposób wpływają na nasze zdrowie. Środowisko przewodu pokarmowego staje się tak bardzo nienaturalne, że problemu nie rozwiąże łykanie kosztownych probiotyków lub jedzenie kimchi. Aby zrozumieć, jak doszło do tego kataklizmu, zacznijmy od początku życia każdego z nas, czyli od mamy.