Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ze wspomnień kasztelanica: Przyczynek do historyi obyczajów, życia domowego i wychowania w końcu XVIII w. - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ze wspomnień kasztelanica: Przyczynek do historyi obyczajów, życia domowego i wychowania w końcu XVIII w. - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 276 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przy­czy­nek do hi­sto­ryi oby­cza­jów, ży­cia do­mo­we­go i wy­cho­wa­nia w koń­cu XVIII. w. ze sta­re­go rę­ko­pi­su opra­co­wał

Ka­je­tan Kra­szew­ski

Pe­ters­burg

Na­kła­dem K. Gren­dy­szyń­skie­go

1896

W po­wie­cie Nie­szaw­skim, na daw­nych Ku­ja­wach znaj­du­je się miej­sco­wość zwa­na Płow­ce, osa­da pra­sta­ra, się­ga­ją­ca, jak świad­czą wy­ko­pa­li­ska, cza­sów jesz­cze przed­hi­sto­rycz­nych, zna­na zaś i wsła­wio­na w dzie­jach na­szych bo­ha­ter­ską bi­twą i po­gro­mem Krzy­ża­ków przez kró­la Ło­kiet­ka dnia 27 czerw­ca 1331 roku.

Po­mi­mo pię­ciu i pół prze­szło upły­nio­nych wie­ków pa­mięć owych sław­nych za­pa­sów do dziś dnia prze­cho­wa­ła się w po­da­niach miej­sco­we­go ludu. Na cmen­ta­rzu, gdzie był nie­gdyś ko­ściół fi­lial­ny i gdzie spo­czy­wa­ją pro­chy po­le­głych z obu stron wo­jow­ni­ków z roku 1331, wzno­si się pa­miąt­ko­wa fi­gu­ra z od­po­wied­nim na­pi­sem i za­wie­szo­nym na niej z daw­ne­go ko­ścio­ła dzwo­nem, no­szą­cym na so­bie datę od­le­wu, rok 1352.

Płow­ce od daw­nych już lat i wie­lu po­ko­leń na­le­żą do sta­rej i za­słu­żo­nej ro­dzi­ny Bie­sie­kier­skich; sam dwór jest sie­dzi­bą bar­dzo daw­ną, szczę­śli­wie i sta­ran­nie za­cho­wa­ną aż do na­szych cza­sów. Je­den z przod­ków dzi­siej­sze­go po­sia­da­cza, jesz­cze w prze­szłym wie­ku za­ło­żył w Płow­cach cen­ną dziś i bo­ga­tą bi­blio­te­kę oraz zbiór daw­nych za­byt­ków i wszel­kich pa­mią­tek, od­no­szą­cych się do ca­łej ro­dzi­ny, przy­czem za­pi­sał i pe­wien fun­dusz wie­czy­sty na utrzy­ma­nie owych za­byt­ków i po­mna­ża­nie sa­mej bi­blio­te­ki.

Był tym fun­da­to­rem An­to­ni De­zy­de­ry Bie­sie­kier­ski, Kasz­te­lan Ko­wal­ski (z r. 1788), dzie­dzic Pło­wiec, Pio­łu­no­wa, Pli­cho­wa, Gra­bi, Ko­nec­ka, Po­ma­rzan, Łat­ko­wa i wie­lu in­nych, któ­re po­mi­ja­my, czło­wiek po­sia­da­ją­cy nie tyl­ko grun­tow­ną na­ukę i wy­kształ­ce­nie, ale co wię­cej, od­zna­cza­ją­cy się rzad­ką pra­wo­ścią, cno­ta­mi oby­wa­tel­skie­mi, a na­de­wszyst­ko cha­rak­te­rem nie­złom­nym. Do­wiódł tych za­let, jako po­seł z wo­je­wódz­twa Ino­wro­cław­skie­go na sejm de­le­ga­cyj­ny w roku 1773, oraz w la­tach 1775 i 1776, bę­dąc wy­bra­ny do uło­że­nia i za­war­cia z Pru­sa­mi roz­bio­ro­we­go trak­ta­tu roz­gra­ni­cze­nia i ure­gu­lo­wa­nia sto­sun­ków praw­no-pań­stwo­wych eko­no­micz­nych i han­dlo­wych, gdzie ła­ko­mych a nie­słusz­nych wa­run­ków, na­rzu­ca­nych przez Pru­sa­ków przy­jąć i pod­pi­sać nie chciał, mimo gróźb kró­la Fry­dry­ka II, że mu skon­fi­sku­je do­bra jego w od­pa­dłych pro­win­cy­ach le­żą­ce, mimo naj­sil­niej­sze­go też na­ci­sku ze stro­ny sa­mo­zwań­cze­go Mar­szał­ka sej­mu, Ada­ma Po­niń­skie­go, któ­ry mu rów­nież gro­ził, że go od wszel­kich urzę­dów i za­szczy­tów od­są­dzi. Wy­trwał jed­nak kasz­te­lan nie­złom­nie do koń­ca, po­zwo­lił Pru­sa­kom za­brać do­bra swo­je: Wi­to­wi­ce, Czo­ło­wo, Bro­nió­wek i Ro­kit­ki i pro­to­kó­łu nie pod­pi­sał. Nie mó­wiąc już o Rej­ta­nie, Kim­ba­rze, Kor­sa­ku i in­nych, na chlu­bę współ­cze­sne­go spo­łe­czeń­stwa na­sze­go, czę­sto­kroć przez dzi­siej­szych po­tom­ków, z dzi­siej­sze­go sta­no­wi­ska są­dzą­cych, oskar­ża­ne­go, po­spie­sza­my do­dać, że ten czyn szla­chet­ny kasz­te­la­na Bie­sie­kier­skie­go nie był też cał­kiem wy­jąt­ko­wym i od­osob­nio­nym. Ten­że sam kasz­te­lan Bie­sie­kier­ski w mo­wie swej zwró­co­nej do ze­bra­nych sta­nów i kró­la na sej­mie de­le­ga­cyj­nym w r. 1774 dnia 3 paź­dzier­ni­ka przy­po­mi­na za­słu­gi Jana Alek­san­dra Kra­szew­skie­go, re­gi­men­ta­rza Par­tyi Wiel­ko­pol­skiej jako współ­o­by­wa­te­la swe­go z wo­je­wódz­twa Ino­wro­cław­skie­go, któ­ry, nie zwa­ża­jąc wca­le na zu­peł­nie po­dob­ne po­gróż­ki kon­fi­ska­ty dóbr, za­po­wie­dzia­ne przez kró­la pru­skie­go przy roz­gra­ni­cza­niu i wdzie­ra­niu się Pru­sa­ków w gra­ni­ce kra­ju, po­ra­ził ich i roz­gro­mił w kil­ku po­tycz­kach pod El­blą­giem i Ką­pie­lą, gdzie i sam był cięż­ko ran­ny, za co mu król pru­ski skon­fi­sko­wał le­żą­ce w za­bra­nych pro­win­cy­ach nie­tyl­ko dwa sta­ro­stwa, Po­krzyw­nic­kie i Kło­daw­skie, ale i dzie­dzicz­ne jego ma­jąt­ki: Jor­da­nów, Bo­chle­wo i To­ka­ry. Po­dob­nych przy­kła­dów moż­na­by wię­cej wy­li­czyć. Kasz­te­lan Bie­sie­kier­ski żo­na­ty był dwu­krot­nie: 1 voto z Anie­lą hra­bian­ką Zbo­iń­ską, wo­je­wo­dzian­ką Płoc­ką, cór­ką Igna­ce­go, z któ­rej po­zo­sta­ło ży­ją­cych trzech sy­nów i cór­ka; 2 voto z Anie­lą Anną z Co­me­sów na Lu­brań­cu Dąmb­ską, cór­ką Jana, kasz­te­la­na Ino­wro­cław­skie­go, ge­ne­ra­ła in­spek­to­ra ar­mii, z któ­rej po­zo­sta­ło przy ży­ciu sy­nów pię­ciu; ogó­łem kasz­te­lan miał dzie­ci dwa­dzie­ścia dwo­je, lecz z tych trzy­na­ścio­ro w mło­do­ści ze­szło ze świa­ta.

Nie­zmier­nie pra­co­wi­ty i pil­ny w peł­nie­niu obo­wiąz­ków służ­by pu­blicz­nej, przez dłu­gie lata prze­sia­dy­wał kasz­te­lan naj­wię­cej w sto­li­cy, raz lub parę razy tyl­ko do roku zjeż­dża­jąc na czas ja­kiś na wieś dla lu­stra­cyi sze­ro­ko roz­rzu­co­nych ma­jąt­ków; do­pie­ro w star­szych la­tach osie­dlił się już sta­le w pięk­nie urzą­dzo­nej re­zy­den­cyi swej głów­nej w Płow­cach.

W bo­ga­tej bi­blio­te­ce i zbio­rach tam na­gro­ma­dzo­nych znaj­du­ją się no­ta­ty ś… p. An­to­nie­go Bie­sie­kier­skie­go, wnu­ka już kasz­te­la­na, a syna Win­cen­te­go, kasz­te­la­ni­ca, uro­dzo­ne­go z Dąmb­skiej, w któ­rych An­to­ni spi­sał nie­mal do­słow­nie opo­wia­da­nia ojca swe­go, czy­li wspo­mnie­nia jego z lat dzie­cin­nych i mło­dzień­czych. Jest to ze wszech miar cie­ka­wy ob­raz oby­cza­jów z koń­ca ze­szłe­go wie­ku, ży­cia do­mo­we­go, zwłasz­cza zaś wy­cho­wa­nia. Pod tym ostat­nim wzglę­dem za­słu­gu­ją na szcze­gól­ną uwa­gę. Jak­kol­wiek bo­wiem tryb wy­cho­wa­nia dzie­ci Kasz­te­lań­stwa i na owe cza­sy na­le­żał za­pew­ne do nie­licz­nych wy­jąt­ków, tak się nam wsze­la­ko dzi­siaj dziw­nym wy­da­je, że gdy­by nie cał­ko­wi­ta pew­ność re­la­cyi, trud­no­by i uwie­rzyć w coś po­dob­ne­go.

Po­spie­sza­my jed­nak do­dać, że wy­szli z owej nie­zwy­kłej me­to­dy wy­cho­waw­czej lu­dzie nie tyl­ko praw­dzi­wie god­ni sza­cun­ku, za­cni i ukształ­ce­ni, ale i rze­czy­wi­ście za­słu­że­ni w spo­łe­czeń­stwie i nie­po­spo­li­ci; wszy­scy zna­ni byli z gor­li­wo­ści w służ­bie oby­wa­tel­skiej, nad­to Sta­ni­sław i Lu­dwik od­zna­czy­li się w woj­sku. Fer­dy­nand zaś uczo­ny i eru­dyt, hi­sto­ryk i et­no­graf, agro­nom i eko­no­mi­sta, któ­re­go wie­le prac dru­ko­wa­ły pi­sma współ­cze­sne, po­zo­sta­wił jesz­cze po so­bie kil­ka­set ar­ku­szy rę­ko­pi­sów, od­no­szą­cych się do nauk ma­ją­cych zwią­zek z pra­wem, eko­no­mią i ad­mi­ni­stra­cyą, gdzie szcze­gól­nie z be­ne­dyk­tyń­ską pra­cą ze­bra­ny dział bi­blio­gra­ficz­ny ma war­tość nie­po­spo­li­tą (1). Co zaś rze­czą jest naj­dziw­niej­szą, ie gdy tryb wy­cho­wa­nia nie zda­wał się sprzy­jać sil­ne­mu za­wią­za­niu się mi­ło­ści ro­dzin­nej, nie­mniej jed­nak roz­wi­nę­ła się ona w ca­łej peł­ni i ta­kiej sile, iż zna­nym i po­wszech­nym świe­ci­ła przy­kła­dem.

Dla tego tez owe wspo­mnie­nia Kasz­te­lan­ka wraz ze wstęp­ne­mi kil­ku sło­wa­mi ś… p. An­to­nie­go Bie­sie­kier­skie­go po­da­je­my czy­tel­ni­kom. Upo­rząd­ko­wa­li­śmy je tyl­ko i oczy­ści­li z nie­ja­kich uste­rek ję­zy­ko­wych i in­nych w ob­ro­bie­niu li­te­rac­kiem, bez naj­mniej­sze­go wsze­la­ko na­ru­sza­nia cha­rak­te­ru i toku opo­wia­da­nia.

Nim jed­nak przy­stą­pi­my do re­la­cyi Kasz­te­la­ni­ca opo­wia­da­nej przez jego syna, nie od rze­czy bę­dzie przy­to­czyć tez jesz­cze, dla do­peł­nie­nia, pew­ne szcze­gó­ły cie­kaw­sze, od­no­szą­ce się tak do ro­dzi­ny sa­mej, jako i do ży­cia Kasz­te­la­na, znaj­du­ją­ce się w rę­ko­pi­sach wy­żej wspo­mnia­ne­go przez nas uczo­ne­go Fer­dy­nan­da Bie­sie­kier­skie­go.

Znaj­du­je­my tu na­przód zaj­mu­ją­cą wia­do­mość nie­zna­ną, że dziad Kasz­te­la­na, An­drzej Bie­sie­kier­ski, skarb­nik Byd­go­ski, rot­mistrz cho­rą­gwi pan­cer­nej uczest­ni­cząc w wy­pra­wie kró­la Jana III pod Wie­deń, je­den z pierw­szych wpadł­szy do obo­zu Kara Mu­sta­fy sam – (1) Patrz "Więk­sza En­cy­klo­pe­dya Or­gel­bran­da T. III. fol. 542.

oso­bi­ście po­rwał ów sław­ny sztan­dar pro­ro­ka i on to go wrę­czył kró­lo­wi.

Cały rynsz­tu­nek ry­cer­ski, któ­ry w Wie­deń­skiej wy­pra­wie słu­żył Rot­mi­strzo­wi, jak: hełm, ki­rys, na­ra­mien­ni­ki, rę­ka­wi­ce, etc… sta­lo­we, zło­tem na­bi­ja­ne, jak pi­sze Fer­dy­nand "zdo­bi­ły ścia­nę w jed­nej z kom­nat dwo­ru w Za­ga­je­wi­cach ( na Ku­ja­wach) u An­to­nie­go B. Łow­cze­go Ino­wro­cław­skie­go, syna Rot­mi­strza, ze czcią prze­cho­wy­wa­ne w ro­dzi­nie, lecz wraz ze dwo­rem znisz­czył je ogień w roku 1804".

Po tym­że Rot­mi­strzu An­drze­ju w zbio­rach Pło­wiec­kich zło­żo­ny był pa­miąt­ko­wy bo­ga­ty ró­ża­niec z licz­by tych, któ­re pa­pież In­no­cen­ty je­dy­na­sty prze­słał był star­szy­znie ry­cer­skiej, uczest­ni­czą­cej w od­sie­czy Wie­deń­skiej, oraz rzad­ki i cen­ny me­dal, wy­bi­ty na pa­miąt­kę roz­bi­cia mu­zuł­mań­skie­go obo­zu (1).

O owym me­da­lu prze­cho­wy­wa­nym, jako naj­cen­niej­sza pa­miąt­ka w ozdob­nem, od­po­wied­niem puz­der­ku, opo­wia­da­no nam, że je­den z ro­dzi­ny, po­dob­no sam wła­śnie P. Fer­dy­nand B. przy­wiózł go był z Pło­wieć do War­sza­wy dla oka­za­nia go kil­ku za­cie­ka­wio­nym ar­che­olo­gom. Oglą­da­no go też z wiel­kiem za­ję­ciem, a po odej­ściu go­ści, kie­dy go­spo­darz miał go już scho­wać i zaj­rzał do pu­deł­ka, oka­za­ło się ono –

–- (1) Me­dal ten ro­bio­ny był przez Gdańsz­cza­ni­na Jana Höh­ne ( młod­sze­go), wy­obra­ża Wie­deń ob­lę­żo­ny, nad nim pół­księ­życ roz­dzie­ra­ny przez dwóch or­łów ko­ro­no­wa­nych, z na­pi­sem w gó­rze: Nec luna du­abus – ni­żej zaś: Vien­na li­ber­ta. A. MDCLX XXIII. D. XII Sept. Z dru­giej stro­ny po­pier­sie kró­la Jana III z lau­ro­wym wień­cem na gło­wie i z na­pi­sem w oto­ku: Jo­an­nes III. D. G. Rex Po­lo­nia­rum.

próż­nem! Oczy­wi­ście ktoś z ar­che­olo­gów nie mniej­szy miał po­ciąg do sta­ro­żyt­no­ści, jak sław­ny uczo­ny Ta­de­usz Czac­ki do sta­rych ksiąg i rę­ko­pi­sów.

W roku 1792 dnia 8 wrze­śnia w do­brach swo­ich Lu­dzick na Ku­ja­wach pi­sze Fer­dy­nand Bie­sie­kier­ski o Kasz­te­la­nie "miał on ukon­ten­to­wa­nie wy­pra­wić swym ro­dzi­com zło­te we­se­le po ich prze­ży­ciu w przy­kład­nem mał­żeń­stwie lat pięć­dzie­się­ciu". IMP. Jan Bie­sie­kier­ski, Pod­ko­mo­rzy Ino­wro­cław­ski uro­dzo­ny w r. 1720 li­czył na ten czas lat 72 i był jesz­cze dość rzeź­wy, tyl­ko pani Pod­ko­mo­rzy­na, Wol­ska z domu, scho­ro­wa­na i pod­upa­dła już była na nogi i wo­żo­no ją w krze­seł­ku. Na tę rzad­ką uro­czy­stość ze­bra­ła się cała ro­dzi­na, wnu­ki mnó­stwo są­sia­dów i przy­ja­ciół, oraz do­mow­ni­cy i re­zy­den­ci – z tych dwaj, Sta­ni­sław Mia­skow­ski i An­to­ni Dą­brow­ski w cza­sie skła­da­nych po­win­szo­wań po­da­li Pod­ko­mo­rze­mu uro­czy­ście na srebr­nej tacy list od kró­la tre­ści na­stę­pu­ją­cej:

"Mo­ści Pa­nie Pod­ko­mo­rzy Ino­wro­cław­ski. Z roz­rzew­nie­niem czy­ta­łem list WPa­na pod datą io Au­gu­sti do mnie pi­sa­ny(1). Do­bre dla mnie ży­czę­nia WPa­na i god­nej Jego mał­żon­ki od­bie­ram jako bło­go­sła­wień­stwo Bo­skie przez cno­tli­we ręce przy­kład­nych mał­żon­ków, któ­rzy z ła­ski Nie­ba tak rzad­kiej dłu­go­wiecz­no­ści do­cze­ka­li. Dzię­ku­ję WPań­stwu za te przy­chyl­ne­go Ich ser­ca dla mnie oświad­cze­nia, ży­czę – (1) Tym li­stem zło­żył urząd Pod­ko­mo­rze­go na ręce Kró­la, jako przy­ci­śnio­ny wie­kiem, a na do­wód przy­to­czył, że wła­śnie 50 lat po­ży­cia z mał­żon­ką ob­cho­dzić bę­dzie.

"Wam z du­szy, aby­ście jesz­cze dłu­gie­go swe­go wie­ku prze­cią­giem, przy­ja­ciół i krew­nych byli przy­kła­dem i po­cie­chą, a mia­no­wi­cie temu god­ne­mu sy­no­wi Wa­sze­mu JPa­nu Kasz­te­la­no­wi, któ­re­go cnót i oby­wa­tel­stwa, jako praw­dzi­wie uży­tecz­nych Oj­czyź­nie uprzej­mie win­szu­ję WPań­stwu.

Co wy­ra­ziw­szy wszel­kich Wam z ser­ca od Boga ży­czę po­myśl­no­ści".

( pod­pi­sa­no ręką Kró­la)

Sta­ni­sław Au­gust.

W War­sza­wie, d. 5 7 bris 1792 roku.

Kasz­te­lan w roku 1795 usu­nął się w za­ci­sze do­mo­we i za­miesz­kał w Płow­cach; zda­wa­ło się, ie już za­wód pu­blicz­ne­go ży­cia skoń­czył, wsze­la­ko po usta­no­wie­niu Księ­stwa War­szaw­skie­go lubo w po­de­szłym był wie­ku, nie od­mó­wił swe­go udzia­łu w pra­cach dla do­bra ogó­łu po­ży­tecz­nych, gdy go po­wo­ła­no na urząd Pre­ze­sa Ko­mi­syi Cen­tral­no-li­kwi­da­cyj­nej. "I tu – pi­sze Fer­dy­nand Bie­sie­kier­ski – dał przy­kład jak urzęd­nik pra­wy i za­ję­ty tyl­ko do­brem pu­blicz­nem, o swo­jem wła­snem za­po­mi­na". Sam bo­wiem po­sia­dał bo­nów fran­cu­skich na prze­szło 200,000 zło­tych z pro­cen­ta­mi za wy­cię­te drze­wo w la­sach dóbr jego Gra­bie, uży­te do for­ty­fi­ka­cyi i mo­stów To­ru­nia. Pre­ten­syi swo­ich jed­nak nie przed­sta­wił dla­te­go wła­śnie, że sam był pre­ze­sem owej Ko­mi­syi li­kwi­da­cyj­nej; gdy zaś z urzę­du tego ustą­pił, wszel­kie fun­du­sze na ten cel prze­zna­czo­ne były już wy­czer­pa­ne.

Umarł Kasz­te­lan An­to­ni De­zy­de­ry Bie­sie­kier­ski w roku 1818 dnia 10 li­sto­pa­da w Płow­cach, ma­jąc lat 75, oto­czo­ny czcią po­wszech­ną, cie­sząc się naj­ser­decz­niej­szem przy­wią­za­niem swych sy­nów, któ­rzy lubo przy­rod­ni, a tak dziw­nie su­ro­wo wy­cho­wa­ni, w mi­ło­ści dla ojca i mię­dzy sobą za naj­pięk­niej­szy wzór i przy­kład sta­wia­ni być mo­gli. Te­sta­ment tez jego pe­łen naj­wznio­ślej­szych my­śli, rad i wska­zó­wek dla sy­nów, zna­ny był w sze­ro­kich ko­łach oby­wa­tel­stwa, i w naj­drob­niej­szych szcze­gó­łach świą­to­bli­wie a zgod­nie przez spad­ko­bier­ców usza­no­wa­ny.

Ka­je­tan Kra­szew­ski.

Mało za­pew­ne jest ży­ją­cych jesz­cze z owej daw­nej epo­ki lu­dzi, na któ­rych po­wo­łu­jąc się uzna­nie, mógł­bym dzi­siej­sze­mu po­ko­le­niu ( 1882) mó­wić o tak da­le­ko ubie­głych od nas cza­sach. Po­rów­ny­wa­jąc obec­ne oby­cza­je z daw­ny­mi, tryb ży­cia spo­łecz­ne­go i wy­cho­wa­nie, sam był­bym pierw­szym nie­do­wiar­kiem tego, co za­mie­rzam opo­wie­dzieć, gdy­bym nie sły­szał od ojca mego, któ­re­mu wia­ry od­mó­wić nie­po­dob­na, jako czło­wie­ko­wi, rzą­dzą­ce­mu się praw­dą przez całe ży­cie. Po­ko­le­nie mło­de, któ­re dziś wy­cho­wu­je i uczy, moie i nie uzna, żeby się tak kie­dyś dziać mo­gło, a ich ro­dzi­ce obu­rzą się na myśl, iżby ich piesz­czot­ki tak cho­wa­ne i w ta­kiej ry­zie trzy­ma­ne były. Ry­gor i po­słu­szeń­stwo dla star­szych były może po­su­nię­te do prze­sa­dy, ale dziś dzie­ci mają czę­sto­kroć prze­wa­gę nad ro­dzi­ca­mi. Czy to na lep­sze nam wy­pad­nie, osą­dzić trud­no, jed­nak­że i w owej epo­ce wy­cho­wy­wa­li się lu­dzie za­cni, któ­rych po dziś dzień ze czcią wspo­mi­na­my, wresz­cie był to może wpływ oby­cza­jów, któ­re się do nas z za gra­ni­cy bez­ład­nie wci­ska­ły. Na­uka i wy­na­laz­ki po­stą­pi­ły od owej epo­ki ol­brzy­mim kro­kiem, ale czy oby­cza­je i mo­ral­ność w tym sto­sun­ku się po­pra­wi­ły, nie do mnie sąd w tej mie­rze wy­da­wać na­le­ży. Za­mie­rzy­łem so­bie bo­wiem ze­brać, nie dzie­je, ani kro­ni­kę, lecz opo­wia­da­nia ojca mo­je­go, któ­rym z za­ję­ciem się przy­słu­chi­wa­łem; bez pre­ten­syi zy­ska­nia sła­wy pi­sa­rza, ma­lu­ją­ce­go ob­raz ów­cze­snej epo­ki. Chcia­łem tyl­ko po­zo­sta­wić na­stęp­ne­mu po­ko­le­niu ja­kąś po so­bie spu­ści­znę, wy­cho­dząc z tej za­sa­dy, ie gdy­by mniej wię­cej każ­da ro­dzi­na spi­sy­wa­ła dzie­je swo­je, szki­cu­jąc zwy­cza­je, utwo­rzy­ła­by się stąd nie­wy­czer­pa­na i bo­ga­ta skarb­ni­ca hi­sto­ryi na­ro­du na­sze­go, a dro­go­cen­ny ma­te­ry­ał dla po­wie­ścio­pi­sa­rzy. Do­pó­ki więc mi jesz­cze pa­mięć do­pi­su­je, sta­rać się będę cho­ciaż nie­udol­nem pió­rem ze­brać i na­kre­ślić ojca mo­je­go opo­wia­da­nia.

Aniom Bie­siek­ter­ski.DOM RO­DZI­CIEL­SKI.

Dziad mój (au­to­ra An­to­nie­go B.) (1) miesz­kał w jed­nej z naj­chle­bo­daj­niej­szych oko­lic kra­ju na­sze­go, na Ku­ja­wach, w ma­jęt­no­ści Płow­ce, odzie­dzi­czo­nej po swym ojcu. Jako je­dy­nak, na dzi­siej­sze cza­sy ma­gnac­ką pra­wie po­sia­dał for­tu­nę, skła­da­ją­cą się z wio­ski, któ­ra sta­no­wi­ła od­daw­na gniaz­do ro­dzin­ne, osob­nych od­dziel­nych dóbr od­le­głych o mil parę i kil­ku in­nych po­roz­rzu­ca­nych w oko­li­cy po mniej­szych mia­stach. Li­czył się więc do ma­jęt­niej­szych w kra­ju oby­wa­te­li; ukształ­ce­nie po­sia­dał wyż­sze, z tymi więc środ­ka­mi, jako rze­czy­wi­ście uzdol­nio­ny, po­wo­ła­ny zo­stał na wyż­szy urząd w kra­ju, bo osta­tecz­nie po szcze­blach do­szedł do krze­sła se­na­tor­skie­go i pia­sto­wał god­ność kasz­te­la­na.

Oże­nił się z wo­je­wo­dzian­ką płoc­ką, Zbo­iń­ską, z moż­nej po­cho­dzą­cą ro­dzi­ny, przez co po­więk­szył – (1) An­to­ni De­zy­de­ry Bie­sie­kier­ski, kasz­te­lan ko­wal­ski, pierw­sza żona Anie­la Zbo­iń­ską, dru­ga Anie­la Anna Dąmb­ska.

swo­ją for­tu­nę; owdo­wiaw­szy w lat kil­ka po tej pierw­szej żo­nie, któ­ra mu po­zo­sta­wi­ła trzech sy­nów i cór­kę, wszedł w po­wtór­ne związ­ki mał­żeń­skie z kasz­te­lan­ką ino­wro­cław­ską, Dąmb­ską, a ta mu wnio­sła w po­sa­gu do­bra po­ło­żo­ne w Pru­sach. Był więc oby­wa­te­lem róż­no­rzą­do­wym, lecz prze­śla­do­wa­ny przez kró­la pru­skie­go, pra­wie po­ło­wę tych dóbr przez kon­fi­ska­tę utra­cił. Ostat­ni z kró­lów na­szych, sło­dząc mu tę gorz­ką pi­guł­kę, w na­gro­dę nadał ty­tuł hra­bie­go, któ­re­go dziad nie uży­wał, do­ku­ment tyl­ko ten za­cho­wał, jako pa­miąt­kę do­peł­nio­ne­go gwał­tu i ta­ko­wy po dziś dzień znaj­du­je się w ar­chi­wach ro­dzin­nych.

Dru­ga żona dzia­da mego ob­da­rzy­ła go bar­dzo licz­nem po­tom­stwem; oj­ciec mój (Win­cen­ty), któ­ry po­cho­dził z tego po­wtór­ne­go związ­ku, li­czył, że było ro­dzeń­stwa dwa­dzie­ścia dwo­je, z tego za­le­d­wie trze­cia część wy­cho­wa­ła się i do­się­gła doj­rzal­sze­go wie­ku. Dziad mój, jako dy­gni­tarz kra­ju, prze­by­wał więk­szą cześć ży­cia swe­go albo w sto­li­cy, gdzie go urząd jego po­wo­ły­wał, lub też za gra­ni­cą, w dy­plo­ma­tycz­nych mi­sy­ach wy­sy­ła­ny. Za­rząd więc tak ob­szer­nych ma­jęt­no­ści, ja­kie po­sia­dał, był w ręku ple­ni­po­ten­tów i eko­no­mów. Dwór jed­nak­że w gnieź­dzie ro­dzin­nem, Płow­cach, utrzy­my­wa­ny był licz­nie i za­wsze go­tów na po­wrót pań­stwa, któ­ry każ­dej chwi­li mógł na­stą­pić; licz­na służ­ba i re­zy­den­ci ocze­ki­wa­li na nie­spo­dzia­ne ich przy­by­cie.

W tem po­ło­że­niu wy­cho­wa­niem tak licz­ne­go, jak to wy­żej wspo­mnia­łem, po­tom­stwa za mło­du nie zaj­mo­wał się ani dziad mój, ani też bab­ka, ma­jąc inne obo­wiąz­ki do speł­nie­nia. Rze­czą zaś było przy­ję­tą w owym cza­sie, u ma­gna­tów zwłasz­cza, że ma­łe­mi dzieć­mi nie zaj­mo­wa­no się wie­le, co te­raź­niej­sze mat­ki z obu­rze­niem prze­czy­ta­ją, daw­niej jed­nak ten błąd prze­ba­cza­no. Po przyj­ściu więc na świat dziec­ka, od­sy­ła­no pod do­zo­rem och­mi­strzy­ni do dóbr swo­ich z po­le­ce­niem, aby od­da­no dziec­ko na od­cho­wa­nie do tej lub owej ma­jęt­no­ści za­rzą­dza­ją­ce­mu go­spo­dar­stwem, któ­ry to obo­wią­zek każ­dy miał so­bie w kontr­ak­cie za­strze­żo­ny.

Oj­ciec mój do­stał się do lu­dzi bar­dzo za­cnych i uczci­wych, rów­nież jak dwaj star­si bra­cia jego, któ­szy po doj­ściu do lat trzech i czte­rech po­umie­ra­li;

o czem obo­wiąz­kiem było rząd­cy, czy też eko­no­ma przy ra­por­cie ostat­nim z go­spo­dar­stwa za­mie­ścić wia­do­mość, mia­no­wi­cie: jaki jest re­ma­nent w ka­sie, w zbio­rach, w sta­nie in­wen­ta­rza i t… p… oraz do­dać, że po­mię­dzy in­ne­mi dnia tego a tego "umarł pa­nicz". Oj­ciec mój (Win­cen­ty) po­zo­staw­szy sam, tem tro­skli­wiej był przez tych za­cnych lu­dzi pie­lę­gno­wa­ny, któ­rzy, że sami byli bez­dziet­ni, jak do wła­sne­go dziec­ka się przy­wią­za­li. Pani sama pie­ści­ła ojca mo­je­go jak ro­dzo­na mat­ka, on zaś, gdy się już oj­ciec od­cho­wał tak, że mógł się przy nim cze­piać, był nie­od­stęp­nym pra­wie jego to­wa­rzy­szem. Był więc cią­gle przez oboj­ga piesz­czo­ny i było mu tam jak w nie­bie; nie dziw więc, że przy­wią­zał się do nich, jak do wła­snych ro­dzi­ców i za ta­ko­wych ich też uwa­żał.

Ale jak wszyst­ko ma swój kres, tak i ta bło­ga zo­bo­pól­na roz­kosz mu­sia­ła się prze­rwać nie­wy­po­wie­dzia­ną go­ry­czą. Po­sta­no­wio­no bo­wiem było, że jak sko­ro dziec­ko od­da­ne na wy­cho­wa­nie skoń­czy lat siedm, obo­wiąz­kiem było wy­cho­wu­ją­ce­go eko­no­ma pań­skie dziec­ko od­wieźć do głów­nej ma­jęt­no­ści, gdzie była szko­ła pa­ni­czów w ofi­cy­nie i tam pod nad­zo­rem pod­ów­czas tak zwa­ne­go dy­rek­to­ra po­czy­na­ło się pierw­sze wy­kształ­ce­nie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: