Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zęby tygrysa - ebook

Data wydania:
16 stycznia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zęby tygrysa - ebook

„Zęby tygrysa” to dwuczęściowa powieść autorstwa Maurice’a Leblanca opowiadająca o przygodach Arsène’a Lupin. Jej akcja rozgrywa się w 1919 r., tuż po zakończeniu I wojny światowej, w trakcie pandemii grypy hiszpanki. W tym to czasie umiera amerykański milioner Cosmo Mornington. Nie wszyscy wierzą, że była to śmierć naturalna. Tuż bowiem przed swoją śmiercią Amerykanin zobligował swego przyjaciela don Luisa Perennę, by ten odnalazł jego spadkobierców. Jeśliby jednak tacy się nie znaleźli, fortuna przypadnie don Luisowi. Czy Perennie uda się spełnić wolę zmarłego?

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8217-928-6
Rozmiar pliku: 2,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

Część pierwsza. Don Luis Perenna

Rozdział I. D’Artagnan, Monte Christo i Porthos

Rozdział II. Człowiek, który musi umrzeć

Rozdział III. Martwy turkus

Rozdział IV. Żelazna pułapka

Rozdział V. Człowiek z hebanową laską

Rozdział VI. Szekspir, tom ósmy

Rozdział VII. Na śladach strasznej tajemnicy

Rozdział VIII. Arseniusz Lupin w szale wściekłości

Rozdział IX. Spowiedź Sauveranda

Rozdział X. Walka

Część druga. Tajemnica Florentyny

Rozdział XI. Na pomoc!

Rozdział XII. Eksplozja na bulwarze Suchet

Rozdział XIII. Arseniusz Lupin wskazuje mordercę

Rozdział XIV. Spadkobierca dwustu milionów

Rozdział XV. Rewanż Webera

Rozdział XVI. Sezamie, otwórz się!

Rozdział XVII. Arseniusz Lupin – cesarzem

Rozdział XVIII. Potrzask jest gotowy. Strzeż się Lupinie

Rozdział XIX. Tajemnica Florentyny

Rozdział XX. ZakończenieRozdział I

D’Artagnan, Monte Christo i Porthos

O godzinie w pół do piątej sekretarz osobisty p. Desmalionsa, prefekta policji, który jeszcze do biura nie wrócił, ułożył na jego biurku pakiet listów i raportów, zadzwonił i rzekł do odźwiernego, który wszedł głównymi drzwiami:

– Pan prefekt wezwał na godzinę piątą kilka osób, których nazwiska są tu zanotowane. Każecie im oczekiwać na prefekta oddzielnie, tak, aby nie mogli się ze sobą porozumieć i mnie oddacie ich wizytówki.

Odźwierny wyszedł. Sekretarz zwrócił się ku małym drzwiom, prowadzącym do jego gabinetu, gdy w tym główne drzwi się otwarły, dając przejście mężczyźnie, który się zatrzymał i chwiejąc się na nogach, szukał oparcia o poręcz fotelu.

– Ach – rzekł sekretarz. – To pan, panie Verot? Ale cóż to się panu stało?

Inspektor Verot był człowiekiem bardzo korpulentnym, dobrze zbudowanym, o potężnych ramionach. Wstrząsnąć nim musiała jakaś silna emocja, gdyż twarz jego, zazwyczaj krwista, zdawała się być prawie bladą.

– Ależ nic, panie sekretarzu.

– A jednak nie masz pan swego zdrowego wyglądu... Jesteś pan siny... A przy tym te strugi potu...

Inspektor Verot otarł pot z czoła i przychodząc już nieco do siebie, począł wyjaśniać:

– Jestem trochę sfatygowany... Przepracowałem się dzisiaj... Chciałem za wszelką cenę wyjaśnić pewną sprawą, którą mi pan prefekt powierzył... Swoją drogą głupio się jakoś czuję.

– Mogę panu służyć proszkiem.

– Nie, nie. Raczej pić mi się chce.

– A zatem szklaneczkę wody?

– Nie... nie...

– Więc czego?

– Chciałbym... chciałbym...

– Głos mu utknął w gardle. Rzucał niespokojne spojrzenia, jak gdyby nagle nie mógł wyrzec ani jednego słowa, aż wreszcie, odzyskując władzę nad sobą, zapytał:

– Pana prefekta jeszcze nie ma?

– Nie, nie będzie on wcześniej, jak o godzinie piątej, gdyż o tej porze ma ważne posiedzenie.

– Tak... wiem o tym... bardzo ważne. Dlatego właśnie mnie wezwał. Ale chciałbym go widzieć wcześniej. Tak bym go chciał widzieć...

Sekretarz spojrzał uważnie na Verota i rzekł:

– Jaki pan jesteś zdenerwowany! Pańskie doniesienie ma więc tak wielką wagę?

– Bardzo wielką. Idzie tu o zbrodnię, popełnioną akurat przed miesiącem. I idzie tu przede wszystkim o przeszkodzenie w dokonaniu dwóch morderstw, będących konsekwencją tej zbrodni, a które mają być spełnione jeszcze tej nocy... Tak jest, tej nocy, o ile nie przedsięweźmiemy środków skutecznych.

– Ano, zobaczymy... Siadaj pan zatem.

– Ach kiedy wszystko to jest skombinowane w taki szatański sposób... Nie! Wyobrazić sobie tego nie można...

– Ale ponieważ jesteś pan uprzedzony, panie Verot... Ponieważ pan prefekt dał panu wolną rękę...

– Tak, oczywiście... oczywiście... Ale mimo wszystko strasznie jest pomyśleć, że mogę go nie spotkać. Wobec tego postanowiłem napisać doń ten oto list, w którym spowiadam mu się ze wszystkiego, cokolwiek wiem o tej sprawie. To było najrozsądniejsze.

To mówiąc, wręczył sekretarzowi wielką, żółtą kopertę po czym dodał:

– Wraz z tym kładę także na biurku małe pudełko. Zawiera ono coś, co stanowi uzupełnienie i wyjaśnienie treści listu.

– Ale dlaczego nie zatrzymujesz pan tego przy sobie?

– Boję się... Szpiegują mnie... Starają się ode mnie uwolnić... Nie uspokoję się, dopóki nie podzielę się z kimś tajemnicą.

– Nie bój się pan niczego. Pan prefekt nie omieszka przyjść na czas. Tymczasem radzę panu iść do apteki po jakiś środek uspokajający.

Inspektor zdawał się być niezdecydowany. Ponownie otarł pot z czoła, a następnie wyprostował się i wyszedł.

Pozostawiony samemu sobie sekretarz wsunął list do wielkiej pliki papierów, rozłożonych na biurku prefekta, skąd udał się następnie do swego gabinetu. Zaledwie się zamknął u siebie, gdy drzwi przedpokoju jeszcze raz się otwarły i zjawił się w nich ponownie inspektor.

– Panie sekretarzu... Lepiej będzie, jeżeli panu pokażę... – wybełkotał.

Nieszczęśnik ten był całkiem blady. Szczękał zębami. Spostrzegłszy, iż w przedpokoju nikogo nie było, chciał przejść do gabinetu sekretarza, uczuwszy się jednak nagle słabym, opadł na krzesło, na którym pozostał przez kilka minut.

– Co się ze mną dzieje?... Czyżbym ja także został otruty?... Ach, boję się... boję się – jęczał.

Biurko znajdowało się tuż przy nim. Wziął w rękę ołówek, przysunął sobie notatnik i począł pisać, lecz wkrótce, odłożywszy ołówek, mruknął:

– Ale nie, zbyteczna fatyga, gdyż prefekt list mój przeczyta?... Co się ze mną jednak dzieje... Och, boję się...

Naraz powstał z miejsca i zawołał:

– Panie sekretarzu, trzeba... trzeba, żebyś... To ma się stać tej nocy... Nic temu nie przeszkodzi...

Drobnym krokiem, jak automat, wytężywszy całą siłę woli, ruszył ku drzwiom gabinetu. Zachwiał się jednak po raz wtóry i znów przysiadł na krześle.

Jakiś strach szalony go ogarnął. Starał się krzyczeć, ale głos jego był tak słaby, że usłyszany być nie mógł. Zdawał sobie z tego sprawę, więc począł szukać wzrokiem dzwonka, jakiegoś przedmiotu, ale nic już nie widział. Jakaś ciemna zasłona zdawała się przesłaniać mu oczy.

Wtedy padł na kolana, przyczołgał się aż do muru, macając w powietrzu ręką jak ociemniały i dotarł wreszcie do drewnianego przepierzenia. Poczołgał się wzdłuż niego. Niestety w umyśle jego tkwił tylko niejasny obraz pokoju, tak, iż zamiast się zwrócić na lewo, posunął się na prawo, poza parawan, osłaniający małe drzwiczki.

Namacawszy klamkę, pchnął drzwi i zawołał:

– Na pomoc!... na pomoc... – po czym padł twarzą na podłogę niszy, służącej za toaletę prefektowi policji.

– Tej nocy... – jęczał, sądząc, że jest słyszany i że znajduje się w gabinecie sekretarza. – Tej nocy... Rzecz cała na tę noc jest uplanowana... Zobaczysz pan... ślad zębów... Coś strasznego... Jak cierpię... Na pomoc!... To trucizna... Ratujcie mnie!...

Głos jego słabł coraz bardziej. Powtórzył kilka razy jakby w malignie:

– Zęby... białe zęby... one się zamykają...

Później głos jego jeszcze bardziej przycichł i jakieś niewyraźne dźwięki zaczęły ulatywać z bladych ust inspektora. Począł obracać szczękami, podobnie jak to czynią niektórzy starcy, żujący wiecznie ślinę. Głowa jego pochylała się coraz bardziej na piersi. Potem nastąpiły dwa lub trzy westchnienia, wielki dreszcz przebiegł jego ciało i pozostał bez ruchu.

Rozpoczęła się agonia.

Na 10 minut przed uderzeniem godziny 5 prefekt policji wszedł do swego gabinetu.

Pan Desmalions, który zajmował stanowisko prefekta od lat kilku i którego zasłudze wszyscy hołd oddawali, był człowiekiem lat 50, ociężałym z wyglądu, ale o twarzy inteligentnej i delikatnej. Ubranie jego – kamizelka i spodnie szare, białe kamasze, krawat luźno związany – nie miało nic wspólnego z mundurem funkcjonariusza. Gesty miał swobodne, proste, pełne dobroci i wdzięku.

Skoro tylko zadzwonił, zjawił się przy nim jego sekretarz.

P. Desmalions rzucił mu natychmiast pytanie:

– Czy osoby przeze mnie wezwane są obecne?

– Tak, panie prefekcie. Poleciłem nawet, ażeby im kazano czekać w oddzielnych pokojach.

– Och, nic mi nie zależy na tym, ażeby się oni nie komunikowali ze sobą. Jednak... może to i lepiej. Spodziewam się, że ambasador Stanów Zjednoczonych nie fatygował się osobiście?...

– Nie, panie prefekcie.

– Czy ma pan wizytówki tych panów?

– Oto one.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: