Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Żegnaj, siostro - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
29 września 2023
Ebook
19,99 zł
Audiobook
29,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Żegnaj, siostro - ebook

Deszczowa Kopenhaga i morderstwo bogatej sześćdziesięciolatki.

Skandynawskie noir fiction w najlepszym wydaniu!

III część serii o komisarz Agnes Hillstrøm.

Sześćdziesięciodwuletnia Marianne Holmegaard zostaje znaleziona martwa w swoim kopenhaskim mieszkaniu. Agnes Hillstrøm i jej asystent Otto Vang przesłuchują sąsiadów, ale nie przynosi to żadnych rezultatów. Pod łóżkiem denatki znajdują skrzynkę z olbrzymią sumą pieniędzy nieznanego pochodzenia. Badając przeszłość zamordowanej, która była rówieśniczką Agnes, policjantka zaczyna się z nią solidaryzować. Śledztwo prowadzi ją do środowiska byłych hippisów, obecnie szanowanych, ustatkowanych obywateli.

Idealna propozycja dla miłośników kryminałów skandynawskich, którzy cenią sobie twórczość Jo Nesbø czy Stiega Larssona!

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-270-8239-4
Rozmiar pliku: 368 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1.

Agnes Hillstrøm zaparkowała samochód przed blokiem. Było ciemno i padało. Przed klatką schodową z numerem 32 ujrzała żółtą karetkę i wóz patrolowy. Migający na niebiesko kogut karetki oświetlał fasadę z żółtej cegły, w oknach paliło się światło i widać w nich było ludzi.

Założyła kaszkiet, wyszła z samochodu i weszła pod taśmę zabezpieczającą rozciągniętą przed klatką schodową. Skinęła stojącemu w drzwiach funkcjonariuszowi.

– Otto jest na górze?

– Już czeka – odpowiedział.

Weszła do środka i skierowała się na pierwsze piętro. Blok przypominał jej własny. Był to starszy typ budownictwa, nie mieszkała tu żadna patologia. Miała wrażenie, jakby dobrze znała to miejsce.

Drzwi wejściowe do mieszkania po lewej stronie były uchylone. Popchnęła je i weszła do przedpokoju. Od razu rzuciły jej się w oczy poukładane przez techników plastikowe czerwone płyty do chodzenia. Przeszła po nich do dużego pokoju.

Na podłodze rozłożono worek na zwłoki, na którym spoczywało ciało kobiety ubranej w błękitne jeansy i koszulę. Jej kapcie z wielbłądziej wełny w kratę sterczały w górę.

Agnes dojrzała nieco krwi pod szyją, poza tym nie było widać żadnych innych widocznych obrażeń ciała. Obok zmarłej kucał ratownik, podczas gdy technik w nylonowym kombinezonie wykonywał zdjęcia.

Technik podniósł wzrok.

– Otto jest w kuchni. Musieliśmy ją zdjąć.

– Zdjąć? Skąd?

Mężczyzna wskazał głową w stronę kuchni.

– Vang ci powie.

Ostrożnym krokiem przeszła do kuchni, gdzie przy ścianie stał jej asystent, Otto Vang, z jeszcze jednym technikiem.

Otto się odwrócił.

– Musieliśmy przejść do działania – stwierdził.

– Co się stało?

Otto spojrzał na technika, który wskazywał na ścianę.

– W ścianie tkwi szpikulec przypominający wspornik do montowania podwieszanych półek z Ikei.

Agnes podeszła bliżej i zobaczyła szpikulec. Był to ostro zakończony bolec sterczący z mocowania w ścianie. Szpikulec był zakrwawiony, a pod nim ciągnęła się purpurowa smuga krwi.

Otto raportował:

– Przyjechaliśmy godzinę temu. Denatka nazywa się Marianne Holmegaard. Sześćdziesiąt dwa lata, wdowa. Znaleziona tuż przed osiemnastą przez sąsiadkę z góry, Birgitte Weischenk.

Agnes pokiwała głową.

– Ofiara stała oparta o ścianę i nie żyła?

– Właśnie tak. Sąsiadka przeżyła szok.

– Wyobrażam sobie. Dlaczego tu przyszła?

– Zapraszają się na zmianę na kolację. Porozumiewają się specjalnym sygnałem. Stukają w rury ciepłownicze, kiedy posiłek jest gotowy. Sąsiadka stukała, ale Marianne nie przychodziła, więc…

– Sama zeszła na dół. Mają klucze do swoich mieszkań?

– Na to wygląda.

– A gdzie jest teraz pani Weischenk?

Otto rozwarł szerzej oczy.

– Cóż, jest w szpitalu.

– Z jakiego powodu?

– Szok. Ratownicy myśleli, że to zawał, więc wezwali jeszcze jedną karetkę. Nie wiemy, w jakim jest stanie, wiadomo jedynie, że zawieźli ją do Glostrup.

– Jaki był przebieg? Jakieś hipotezy?

Otto odwrócił się w stronę tkwiącego w ścianie szpikulca.

– Wygląda to tak, jakby nadziała się na to plecami z bardzo dużą siłą. Pasuje wysokość, a jak wspomniałem, Birgitte Weischenk znalazła ją w pozycji stojącej.

– Mógł to być nieszczęśliwy wypadek.

– Tak, choć nie sądzę.

– Dlaczego?

– Bo upadłaby do przodu, gdyby ktoś nie przycisnął jej do ściany i nie zatrzymał w pozycji stojącej.

– Czy na ciele widać jakieś inne obrażenia?

– Ślady na prawym nadgarstku. Zmarła natychmiast, gdy szpikulec przeszył kręgosłup. Nie doszłoby do tego, gdyby jej nie przyciśnięto.

Agnes skinęła głową.

– No dobrze. Chcę mieć zeznania mieszkańców całej klatki schodowej. Kogo tutaj mamy?

– Andersena i Plouga.

– Okej. Poleć im, żeby ze wszystkimi porozmawiali. A ty w tym czasie zawieziesz mnie do Glostrup. Trzeba jak najszybciej przesłuchać Birgitte Weischenk.

Otto przytaknął i opuścił kuchnię, podczas gdy Agnes rozejrzała się dookoła.

Przytulne, nieco staroświeckie mieszkanie starszej kobiety. Marianne Holmegaard mieszkała tutaj od wielu lat.

Agnes przyglądała się wnętrzu z uczuciem, jakby patrzyła na coś dobrze znanego. Gustowny stół jadalny z czterema krzesłami, regał z książkami, które nosiły wyraźne znamiona czytania, sprzęt grający Bang & Olufsen z lat siedemdziesiątych, płyty gramofonowe, sofa o wełnianej tapicerce w kratę, na ścianie reprodukcja reklamy kawy Aage Sikker Hansena, przedstawiająca w ekstremalnie niepoprawny politycznie sposób piękną czarnoskórą dziewczynę, i duży dywan z włókna kokosowego na podłodze w dużym pokoju.

„Należymy do tego samego pokolenia”, pomyślała. „To mógłby być mój dom, z niewielkimi różnicami”.

Fikus benjamina obok lekko zabałaganionego biurka w jednym kącie pokoju, tani laptop, stojak z trzema zielonymi plastikowymi tacami na papiery.

Ani śladu nieporządku czy szamotaniny. Agnes poczuła rodzaj wspólnoty z denatką. „Niczym współsiostra”, pomyślała. Tak się kiedyś mówiło.

Podszedł do niej ratownik.

– Jesteśmy gotowi, żeby ją przenieść. Nie masz nic przeciwko?

– Nie, bierzcie się do roboty.

Usłyszała furkot zapinanego plastikowego suwaka w grubym, czarnym worku na zwłoki.2.

Birgitte Weischenk leżała w pełnym odzieniu na łóżku w jednoosobowej sali. Mały monitor pokazywał uderzenia jej serca w postaci regularnych, czerwonych mignięć. Była kobietą o pełnej figurze, mniej więcej w tym samym wieku co ofiara, o ciemnobrązowych włosach i dużych brązowych oczach, które wpatrywały się w nich ze zmartwionym wyrazem, kiedy się jej przedstawiali.

Agnes odłożyła kaszkiet na stolik przy oknie i usiadła na krześle obok łóżka.

– Dowiedziałam się od lekarza, że pani życiu nic nie zagraża – zaczęła. – Przeżyła pani szok.

Oczy kobiety były wilgotne. Agnes ujęła jej dłoń. Otto stał przy oknie, oparty o parapet.

– To było takie straszne – odezwała się Birgitte. – Weszłam do mieszkania i zawołałam Marianne. Zajrzałam do sypialni. Pomyślałam, że może położyła się do łóżka. Czasami męczyła ją migrena. Ale… no tak, nie było jej tam. Więc poszłam do kuchni, a ona tam… stała. To było jak sen. Kompletnie nie byłam w stanie pojąć, że stoi tam w taki sposób. Że jest martwa.

– I co pani wtedy zrobiła?

– Ja… Ogarnęła mnie panika. Pobiegłam na górę, do mojego mieszkania. Nie miałam odwagi niczego zrobić. Ale w końcu wzięłam się w garść i zadzwoniłam.

– Słusznie pani postąpiła – stwierdziła Agnes. – Ma to już pani za sobą.

– Musiała się na to nadziać. Mówiłam jej, że kiedyś zrobi sobie krzywdę przez ten wspornik w ścianie. Tam, gdzie kiedyś wisiała półka. Która kiedyś się odłamała. Powtarzałam jej, że to niebezpieczne.

Agnes ścisnęła jej dłoń.

– Naszym zdaniem to nie był zwykły wypadek.

Birgitte Weischenk spojrzała na nią.

– Ale w takim razie… jak to się mogło stać?

– Według nas ktoś ją popchnął na ten szpikulec.

Kobieta potrząsnęła głową.

– Popchnął? Ale… dlaczego?

– Tego właśnie musimy się dowiedzieć. Musimy także ustalić, kto mógł to zrobić. Pani Weischenk, czy był ktoś, kto życzył jej źle? Ktoś, komu mogłoby przyjść do głowy wyrządzić jej krzywdę?

Birgitte przysunęła dłoń do siebie i spróbowała się wyprostować.

Agnes powstrzymała ją.

– Proszę nie wstawać. Bardzo mi przykro, że musimy panią wypytywać o to wszystko, ale to naprawdę ważne.

Birgitte oparła się o uniesioną górną część materaca. Patrzyła przed siebie.

– Nigdy nie słyszałam, żeby Marianne mówiła o kimś, kto by jej źle życzył. Nie zna zbyt wielu osób, zresztą tak jak ja. Właśnie dlatego umawiałyśmy się na wspólne kolacje.

Agnes pokiwała głową.

– Ma jakąś rodzinę?

– Tylko Rasmusa, syna.

– Wie pani, gdzie on mieszka?

– Gdzieś w okolicy Holbæk. Nazwa miejscowości zaczyna się od „Kirke”.

– Kirke Hyllinge – rzucił Otto stojący przy oknie.

– Tak, to tam. Ale nie przyjeżdżał tu zbyt często.

– Dlaczego? – zainteresowała się Agnes.

– Nie wiem. Czasami tak bywa.

– A ojciec Rasmusa?

– Nigdy go nie poznałam. Nie był obecny w ich życiu, od kiedy Rasmus był dzieckiem. Marianne nigdy o nim nie mówiła.

Agnes posłała Ottonowi porozumiewawcze spojrzenie. Potem zwróciła się do Birgitte:

– Bardzo pani dziękuję. Na pewno będziemy chcieli porozmawiać z panią jeszcze raz, a teraz proszę odpoczywać.

– Nie potrafię sobie wyobrazić powrotu do domu, teraz, gdy Marianne nie ma już wśród nas.

Agnes wstała.

– Wiem, że to trudne. Ale obiecuję pani, że na pewno dojdziemy do tego, co się stało.

– Nie rozumiem tego. Zupełnie tego nie rozumiem.

W samochodzie Agnes stwierdziła:

– Nie dowiedzieliśmy się zbyt dużo.

– Raczej nie – odparł Otto, zawracając samochodem z powrotem w stronę centrum.

– Chciałabym ją zobaczyć.

– Denatkę?

– Tak.

– Teraz?

– Tak, teraz. Gdzie ona jest? W Riget ?

– Tak.

– Wysadź mnie tam. Zebranie jutro rano o 8.00 w wydziale. Zadbasz o to, żeby wszyscy przyszli?

– Jasne.

Agnes przypomniała sobie o czymś.

– Otto, o czym myślałeś wtedy w mieszkaniu?

Otto się zamyślił.

– O czym myślałem… Poczułem się trochę tak, jakbym się przeniósł w inną czasoprzestrzeń. Przestarzały sprzęt. Wszystko jak z lamusa, w stylu lat siedemdziesiątych. Przypomniało mi się mieszkanie, które otworzyli dla zwiedzających na Starym Mieście w Aarhus, gdzie można zobaczyć, jak ludzie żyli w dawnych czasach.

Spojrzała na niego z ukosa.

– Marianne Holmegaard miała sześćdziesiąt dwa lata, Otto.

Asystent pokiwał głową ze spojrzeniem utkwionym przed siebie.

– Właśnie o to mi chodzi.

Agnes skomentowała jego słowa dopiero po dłuższej chwili:

– Wielkie dzięki za odpowiedź.3.

Wpuszczono ją do pomieszczenia, w którym leżała zmarła. Był to długi pokój z czterema stalowymi stołami. Dwa z nich były puste, na trzecim leżało ciało nakryte zieloną płachtą, a na ostatnim spoczywała Marianne Holmegaard, wciąż w kompletnej odzieży.

Poza Agnes nie było tu nikogo. Światło było przygaszone. Godziny pracy się skończyły i zmarła miała tam przeleżeć całą noc aż do rozpoczęcia pracy przez patologa.

Agnes przyglądała się twarzy zwróconej do góry.

Współsiostra.

Z dawnych lat.

Ze Starego Miasta w Aarhus.

Marianne Holmegaard nie była żadną pięknością, ale Agnes potrafiła wyobrazić ją sobie za młodu. To, jak wtedy wyglądała.

Szeroka twarz, ani piękna, ani brzydka. Zmysłowe usta. Włosy ciemnoblond, proste, przystrzyżone w zwykłą fryzurę. Przypominała jej dziewczyny, które sama kiedyś znała. Twarz, która być może wraz z latami stała się pełniejsza, włosy, które stały się rzadsze, przystrzyżone w taki sposób, aby znajdowały się na tej samej wysokości co linia żuchwy.

Otto miał rację. Dokładnie wiedziała, o co mu chodziło, mimo że jego spostrzeżenia były stereotypowe i powierzchowne. Dawna bojowniczka o prawa kobiet. Będąca reliktem minionych czasów hippiska, kurczowo trzymająca się ideałów i symboli z młodości, płyt i klasyków na regale, dywanu z włókna kokosowego i nieprzejawiająca zainteresowania cyfrową nowoczesnością.

Być może.

Stała przez pewien czas obok zmarłej. Panowała cisza. Na koniec przelotnie dotknęła dwoma palcami czoła kobiety, zanim założyła na głowę kaszkiet, opuściła szpital i wróciła do domu taksówką – do swojej własnej czasoprzestrzeni.4.

Następnego ranka po przedstawionym przez Agnes sprawozdaniu głos zabrał szef wydziału, Torben Pandrup.

– Jak dotąd nie mamy żadnego kluczowego tropu. Uznajemy ten zgon za podejrzany, ale nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że mamy do czynienia z zabójstwem. Informacje mogą wskazywać na nieszczęśliwy wypadek. Natomiast jeśli tak było, musiała być w niego zamieszana przynajmniej jedna osoba poza ofiarą. Naszym głównym zadaniem jest zatem znalezienie tej osoby albo osób, które znajdowały się w tym czasie w mieszkaniu. Agnes?

Ponownie przejęła pałeczkę:

– Jak mówiłam, wczoraj wieczorem przesłuchaliśmy z Ottonem sąsiadkę z góry, Birgitte Weischenk. Nie uzyskaliśmy żadnych przydatnych informacji. Ciągle była pod wpływem szoku i nie podejrzewamy jej o udział w tej sprawie. Ploug i Andersen przeprowadzili też przesłuchania mieszkańców klatki schodowej. Podzielicie się z nami ich wynikiem?

Ploug i Andersen siedzieli obok siebie przy jednym z długich boków stołu, wokół którego odbywały się zebrania. Ploug był zwalistym mężczyzną po pięćdziesiątce, podczas gdy Andersen miał około trzydziestki. Obydwaj nosili cywilne ubranie.

Ploug zajrzał do notatnika.

– Rozmawialiśmy z mieszkańcami czterech pozostałych lokali z w sumie sześciu, jakie znajdują się w tej klatce schodowej. Na parterze mieszka rodzina z Pakistanu, która wprowadziła się tam miesiąc temu. Znali ofiarę z wyglądu, ale nigdy z nią nie rozmawiali. Mieszkańcy trzech pozostałych lokali znali ofiarę lepiej. Sąsiedzi mieszkający pod denatką na parterze to młodsza rodzina z dwojgiem małych dzieci. Nazywają się Bech-Olsen. Nie słyszeli żadnych odgłosów dochodzących z góry, ale Sten Bech-Olsen powiedział nam, że zazwyczaj w porze kolacji mają „niezłe urwanie głowy”. Dlatego nie słyszeli żadnych niepokojących odgłosów dochodzących z góry ani kroków na schodach.

– Czyli możemy wykluczyć Bech-Olsenów? – upewnił się Pandrup.

– Tak sądzę – stwierdził Ploug.

– A ostatnie dwa lokale?

Głos zabrał Andersen:

– Sąsiad z naprzeciwka ofiary, zamieszkujący lokal na pierwszym piętrze po prawej, to starszy mężczyzna o nazwisku Sivertsen. Jest wdowcem, ma problemy z chodzeniem i ze słuchem. Wiadomość o śmierci sąsiadki bardzo go poruszyła. Znali się z ofiarą od wielu lat, raz na jakiś czas Marianne Holmegaard robiła dla niego zakupy. Niczego nie słyszał ani nie widział. Koło osiemnastej otworzył drzwi pielęgniarce domowej, ale nie zauważył nic niezwykłego po drugiej stronie piętra.

– Często to tak wygląda na klatkach schodowych – wtrąciła się Minna Larsen, sekretarka Pandrupa. – Ludzie mieszkają obok siebie, ale prawie nigdy nic nie słyszą.

– Brakuje nam jednego mieszkania – powiedziała Agnes.

Andersen podjął przerwany wątek:

– W lokalu na drugim piętrze po lewej, naprzeciwko Birgitte Weischenk, mieszka niejaka Inger Pedersen. Jest mniej więcej w tym samym wieku co ofiara i Birgitte. Nie wydawała się szczególnie poruszona śmiercią sąsiadki. Przed naszym przyjściem nic nie słyszała ani nie widziała. Twierdzi, że nie „zadawała się” ani z ofiarą, ani z jej sąsiadką z góry. Odniosłem wrażenie, że czuje się od nich lepsza. W jej zachowaniu było coś pogardliwego. Nic, co by się nam przydało, poza jedną uwagą. Kiedy ją poinformowałem, co się stało, powiedziała, cytuję: „Cóż, to musiało się stać”. Zapytałem, dlaczego tak uważa, a ona stwierdziła: „Są ludzie, którzy zadają się dosłownie z każdym”. Zacząłem drążyć temat, ale wtedy trochę się wycofała. Według mnie nie dysponuje żadną konkretną wiedzą. Wydaje mi się, że po prostu traktowała ofiarę z wyższością.

– Niemniej jednak warto o tym pamiętać – wtrącił Pandrup.

Agnes podsumowała tę relację:

– Możemy zatem stwierdzić, że w tym momencie nikt z mieszkańców klatki schodowej nie jest dla nas szczególnie interesujący i nie stanowi cennego źródła wiedzy. Nie ma wśród nich psychotycznych narkomanów czy agresywnych imigrantów.

– Mój brat mieszka w Højmarksparken. To nie jest tego typu dzielnica, Agnes – wtrąciła Minna.

Agnes posłała jej uśmiech.

– Nic takiego nie twierdzę. Powiedziałam jedynie, że mieszkańcy klatki schodowej wydają się zwyczajni i niebudzący specjalnych podejrzeń.

– Kenneth w każdym razie taki jest – stwierdziła Minna. – Przewidywalny aż do śmierci.

– Aż do bólu – poprawił ją Ploug. – Nie mówi się „aż do śmierci”.

– A ja właśnie tak mówię – odparła Marianne. – Przewidywalny aż do śmierci.

Ploug wzruszył ramionami. Pandrup im przerwał:

– Skupcie się na meritum. Co będzie naszym kolejnym krokiem?

– Rodzina – oznajmiła Agnes. Marianne Holmegaard ma syna, który mieszka w Kirke… – spojrzała na Ottona.

– Hyllinge.

– Niedaleko Holbæk – ciągnęła Agnes. – Birgitte Weischenk trochę go zna. Nie określiła relacji matki z synem jako szczególnie bliskiej. Wciąż go nie poinformowano o jej śmierci, więc to na nim powinniśmy się skupić w pierwszej kolejności.

– A ojciec Rasmusa? – zapytał Pandrup.

– Zniknął z ich życia, kiedy syn był mały – odpowiedziała Agnes. – Ale oczywiście musimy ustalić, gdzie jest – jeśli wciąż żyje.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: