- W empik go
Zejście w Maelström - ebook
Zejście w Maelström - ebook
Odkryj mrożący krew w żyłach świat przygody i tajemnicy z ebookiem "Zejście w Maelström" autorstwa Edgara Allana Poe. Ta fascynująca opowieść zabierze Cię na skraj przepaści, gdzie wściekłe wody legendarnego wiru Maelström wciągają wszystko, co napotkają na swojej drodze. Poe, mistrz budowania napięcia i tworzenia sugestywnych obrazów, wprowadza Cię w historię pełną dramatycznych zwrotów akcji i nieustannego napięcia. Śledząc losy narratora, który staje twarzą w twarz z siłą natury, doświadczysz niezwykłych emocji i poczujesz, jak to jest balansować na granicy życia i śmierci. "Zejście w Maelström" to nie tylko porywająca przygoda, ale również głęboka refleksja nad ludzką odwagą, determinacją i instynktem przetrwania. Ta opowieść to obowiązkowa lektura dla każdego, kto ceni literaturę, która wciąga bez reszty i pozostawia niezatarte wrażenia.
Kategoria: | Opowiadania |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8349-053-3 |
Rozmiar pliku: | 929 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Weszliśmy na szczyt najwynioślejszej skały. Przez kilka minut staruszek był za nadto wyczerpany, aby módz mówić.
— Nie dawno temu, — odezwał się w końcu, — mógłbym był pana poprowadzić tą rutą równie dobrze jak najmłodszy z mych synów; ale prawie trzy lata temu zdarzył mi się taki wypadek, jaki się przed tem nie zdarzył żadnemu śmiertelnikowi — albo przynajmniej taki, jakiego nikt nie przeżył, — a sześć godzin śmiertelnego strachu, jakiego wtedy doświadczyłem złamały mnie na duszy i ciele. Przypuszczasz pan, że jestem _bardzo stary_, — ale tak nie jest. Mniej niż jeden dzień czasu zmienił te krucze włosy w siwiznę, osłabił me członki i tak mnie zdenerwował, że drżę przy najlżejszym wysiłku i obawiam się cienia. Czy pan uwierzy; że nie mogę prawie patrzeć poza tę małę skałę bez uczucia zawrotu?
Ta — »mała skała«, — na krawędzi, której ułożył się niedbale na spoczynek tak, że cięższa cześć ciała zwisała w dół, gdy on opierał się jedynie łokciem na zewnętrznej, oślizłej krawędzi ta — »mała skała« wznosiła się w postaci prostopadłej czarnej błyszczącej skały na jakie tysiąc pięćset stóp, ze świata skał pod naszemi stopami. Nic by mnie nie skusiło na pół tuzina yardów od brzegu. Prawdę mówiąc, tak mocno byłem wzruszony niebezpiecznem położeniem mego towarzysza, że upadłem na ziemie jak długi, chwyciłem się najbliższych krzaków i nawet nie śmiałem podnieść oczu ku niebu, równocześnie usiłowałem uwolnić się od myśli, że szalony wicher zagraża wprost fundamentom skały. Wiele czasu upłynęło zanim wyrozumowałem sobie nieco odwagi, zanim mogłem usiąść i spojrzeć w dal.
— Musisz pan pokonać te fantazje powiedział przewodnik, gdyż ja pana poto tu przyprowadziłem, abyś pan uzyskał najlepszy widok sceny tego wypadku, o którym wspomniałem — i aby opowiedzieć panu całą historję, że tak się wyrażę ilustrowaną.
— Znajdujemy się teraz, — ciągnął we właściwy sobie sposób, — blisko brzegów Norwegii na sześćdziesiątym ósmym stopniu szerokości w wielkiej prowincji Norlandu — w ponurym dystrykcie Lofoden. Góra, na której szczycie siedzimy, to Helseggen, Chmura. Teraz podnieś się pan nieco wyżej — trzymaj się pan trawy, jeżeli doznajesz zawrotu — tak — i patrz po za pas mgły pod nami ku morzu.
Patrzyłem i widziałem wielką przestrzeń oceanu, którego wody miały odcień tak atramentowy, że w tej chwili przypomniał mi się opis simbijskiego geografa o _Mare Teuebrarum_. Żadna wyobraźnia ludzka nie jest w stanie pojąć bardziej opłakanej panoramy. Na prawo i na lewo, jak daleko oko mogło zasięgnąć, rozciągały się jakby okopy świata, linje strasznie czarnych i zwisających skał, których ponurość podnosiły spienione fale, wznoszące wysoko swe białe grzbiety, ryczącze i piszczące bez ustanku. Na przeciwko przylądka, na którego szczycie siedzieliśmy, w odległości pięciu do sześciu mil na morzu, widniała mała, pusta wysepka; ściślej mówiąc położenie jej oznaczały otaczające ją zewsząd wściekłe fale. Na dwie mile blisko ku lądowi wznosiła się długa jeszcze mniejsza, przeraźliwie skalista i pusta, otoczona w różnych odstępach grupami ciasnych skał.
Wejrzenie oceanu pomiędzy bardziej odległą wyspą, a oceanem miało w sobie coś bardzo niezwykłego. Chociaż wtedy dął ku lądowi tak silny wicher, że jakiś okręt na pełnem morzu zanurzał się ustawicznie ginąć z oczu, to jednak nie było widać regularnego wzburzenia, lecz tylko krótkie, szybkie kołyszące się ruchy wody we wszystkich kierunkach, tak dobrze pod wiatr jak i przeciwnie. Piany było mało chyba w bezpośredniem sąsiedztwie skały.
— Odległą wyspę, — ciągnął starzec, — nazywają Norwegczycy Vurrgh. Ta druga to Moskoe. Ta na milę ku północy to Cimbaarem. Reszta zaś to Islesen, Hotholm, Keidlhelm, Suarvem i Buckholm. Jeszcze dalej — pomiędzy Moskoe i Vurrgh leżą Otterholm, Flimen, Sandflesen i Stockholm. Oto są prawdziwe nazwy miejsc — ale dla czego uznano za stosowne nazywać je wogóle nie wiem. Słyszysz pan cokolwiek? Czy pan widzisz jaką zmianę we wodzie?
RESZTA TEKSTU DOSTĘPNA W PEŁNEJ WERSJI.