Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zemsta 2020 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 kwietnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
36,90

Zemsta 2020 - ebook

Antoni Langer kreśli niepokojąco realistyczny obraz nowoczesnej wojny, od starć pancernych po ataki dronów, od bitew w powietrzu po partyzanckie walki Wojsk Obrony Terytorialnej.

W 1920 roku Wojsko Polskie odparło ofensywę bolszewicką, chroniąc Europę przed komunizmem. Wiele lat później Polska wstąpiła do NATO, zaś rosyjska strefa wpływów skurczyła się. Polacy obarczani winą za przemiany geopolityczne stali się dla Moskwy wrogiem, a odwet na nich - priorytetem.

W roku 2020 Rosja rządzona przez dawnych czekistów rozpoczyna kolejną wojnę. Dezinformacja i dywersja okazują się tylko wstępem do konfliktu na pełną skalę. A sojusze nie są tak pewne, jakimi mogłyby się wydawać…

Do czego zdolny jest sąsiad ze Wschodu, by pokazać swoją przewagę? I czy Polska ma szanse w takim starciu?

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65904-93-5
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SPIS POSTACI

Zbi­gniew Bed­nar­ski – ge­ne­rał, do­wód­ca ope­ra­cyj­ny Ro­dza­jów Sił Zbroj­nych

Paul Buck­ma­ster – do­rad­ca pre­zy­den­ta USA do spraw bez­pie­cze­ństwa na­ro­do­we­go

Wi­ta­lij Iwa­no­wicz Bu­ja­now – ma­jor Słu­żby Wy­wia­du Za­gra­nicz­ne­go Fe­de­ra­cji Ro­syj­skiej

Je­rzy Ju­lian Ma­rek Bu­try­mo­wicz – po­li­tyk, agent wpły­wu wy­wia­du ro­syj­skie­go w Pol­sce

Jack Clark – ge­ne­rał, szef Ko­le­gium Po­łączo­nych Sze­fów Szta­bów sił zbroj­nych Sta­nów Zjed­no­czo­nych

Ra­fał Ga­jew­ski – ge­ne­rał bro­ni, do­wód­ca ope­ra­cyj­ny Ro­dza­jów Sił Zbroj­nych

Olga Gert­ner – po­rucz­nik, 41 Ba­ta­lion Lek­kiej Pie­cho­ty Wojsk Obro­ny Te­ry­to­rial­nej

Sier­giej Bog­da­no­wicz Jer­mo­ła­jew – ge­ne­rał po­rucz­nik Fe­de­ral­nej Słu­żby Bez­pie­cze­ństwa

Mar­ta „Kali” Ka­li­ńska – po­rucz­nik pi­lot, 21 Baza Lot­nic­twa Tak­tycz­ne­go

„Klaus” – cho­rąży, Jed­nost­ka Woj­sko­wa Ko­man­do­sów

Ju­lia Ko­eb­ner vel Ju­lia Bed­na­rek – ka­pi­tan, ofi­cer ope­ra­cyj­ny Agen­cji Wy­wia­du

Se­ba­stian Kwa­pisz – czło­nek or­ga­ni­za­cji ter­ro­ry­stycz­nej Aryj­ski Na­ro­do­wy Front Opo­ru

Mi­chał Li­goc­ki – ge­ne­rał bro­ni, szef Szta­bu Ge­ne­ral­ne­go Woj­ska Pol­skie­go i Na­czel­ny Do­wód­ca Woj­ska Pol­skie­go w cza­sie woj­ny

Jan Ma­jew­ski – am­ba­sa­dor Pol­ski przy NATO

Agniesz­ka Nie­dźwiedz­ka – po­rucz­nik (pó­źniej ka­pi­tan), war­mi­ńsko-ma­zur­ski od­dział Stra­ży Gra­nicz­nej

Ma­ria Ra­czy­ńska – żo­łnierz – ochot­nik cza­su woj­ny, ka­pral or­ga­ni­za­cji pa­ra­mi­li­tar­nej Na­ro­do­wa Or­ga­ni­za­cja Strze­lec­ka

Ma­riusz Tro­ja­now­ski – ka­pi­tan pi­lot, 41 Baza Lot­nic­twa Tak­tycz­ne­go

Adam Wró­bel – żo­łnierz – ochot­nik cza­su woj­ny, plu­to­no­wy or­ga­ni­za­cji pa­ra­mi­li­tar­nej Na­ro­do­wa Or­ga­ni­za­cja Strze­lec­ka

Bar­tosz Za­krzew­ski – ge­ne­rał bro­ni, do­wód­ca ge­ne­ral­ny Ro­dza­jów Sił Zbroj­nychROZDZIAŁ I

13 listopada 2018 roku, Morze Bałtyckie

Sza­re okręty prze­ci­na­ły fale wzbu­rzo­ne­go mo­rza. Ci­ężkie, oło­wia­ne chmu­ry zwia­sto­wa­ły deszcz, a może na­wet deszcz ze śnie­giem.

Ko­man­dor Wein wy­sze­dł na skrzy­dło po­mo­stu okrętu de­san­to­we­go ORP „Po­znań”. Trzy bli­źnia­cze jed­nost­ki szły w po­bli­żu. Ka­żda z nich prze­wo­zi­ła na swo­im po­kła­dzie po sie­dem Ro­so­ma­ków, za­ła­do­wa­nych w nocy w Świ­no­ujściu. To­wa­rzy­szy­ły im dwie fre­ga­ty ra­kie­to­we, sta­no­wi­ące wraz z so­jusz­ni­czy­mi okręta­mi eskor­tę kon­wo­ju.

Ni­ska po­kry­wa chmur nie ozna­cza­ła bez­pie­cze­ństwa. Dzwon­ki alar­mo­we zwia­sto­wa­ły ko­lej­ny epi­zod ćwi­czeń. Ko­man­dor wró­cił na swo­je sta­no­wi­sko. Wie­dział, że już te­raz ra­da­ry na jed­nej z fre­gat zo­sta­ły uru­cho­mio­ne, wy­sy­ła­jąc w prze­strzeń wi­ąz­ki fal ra­dio­wych. Pierw­sze cele wy­kry­to w od­le­gło­ści nie­ca­łych czter­dzie­stu mil.

Wte­dy wy­łączo­no ra­dar. Je­śli na­past­ni­cy wy­kry­li emi­sję pro­mie­nio­wa­nia, zna­li po­zy­cję ze­spo­łu. Okręty zmie­ni­ły kurs i pręd­ko­ść, poza jed­ną z fre­gat, któ­rej przy­pa­dło w udzia­le nie­wdzi­ęcz­ne za­da­nie śle­dze­nia prze­ciw­ni­ka. Ko­lej­na wi­ąz­ka fal po­twier­dzi­ła obec­no­ść dwu­na­stu sa­mo­lo­tów, le­cących sto me­trów po­nad fa­la­mi. I jed­ne­go, du­że­go i po­wol­ne­go, krążące­go w o wie­le wi­ęk­szej od­le­gło­ści.

Urządze­nia elek­tro­nicz­ne na po­kła­dach okrętów za­re­je­stro­wa­ły nowy sy­gnał – ra­dar da­le­kie­go za­si­ęgu na po­kła­dzie ame­ry­ka­ńskie­go P-8 „Po­sej­don”, znaj­du­jące­go się poza za­si­ęgiem obro­ny prze­ciw­lot­ni­czej kon­wo­ju. Z jego po­kła­du pi­lo­tom ma­szyn bo­jo­wych prze­ka­za­no przez ra­dio wia­do­mo­ść o ak­tu­al­nym po­ło­że­niu ce­lów.

Po chwi­li ra­dar na po­kła­dzie dru­giej fre­ga­ty pod­jął pra­cę. Nie było już sen­su się ukry­wać. Wy­rzut­nie na po­kła­dach okrętów, za­ła­do­wa­ne ćwi­czeb­ny­mi po­ci­ska­mi, prze­su­wa­ły się, śle­dząc po­zy­cje ce­lów. To ra­kie­ty SM-1 mia­ły za­pew­nić pierw­szą li­nię obro­ny. Do wal­ki go­to­we były też dwie nie­miec­kie kor­we­ty z po­ci­ska­mi o mniej­szym za­si­ęgu.

Trzy klu­cze sztur­mo­wych Su-22 z hu­kiem sil­ni­ków prze­le­cia­ły ni­sko nad wy­ko­nu­jący­mi ma­new­ry uni­ko­we okręta­mi. Atak był efek­tow­ny, ale też efek­tyw­ny. Wpraw­dzie roz­jem­cy, czy­li ofi­ce­ro­wie spe­cjal­nie od­de­le­go­wa­ni do roli sędziów pod­czas ćwi­czeń, mie­li do­pie­ro wy­dać swój wy­rok, lecz nie ule­ga­ło wąt­pli­wo­ści, że sta­re, po­zba­wio­ne ra­da­rów i kie­ro­wa­nych po­ci­sków prze­ciw­o­kręto­wych Su-22 nie mia­ły­by wi­ęk­szych szans.

Mimo to, zgod­nie z lo­gi­ką ćwi­czeń, gdy na­prze­ciw­ko so­bie sta­wa­ły pod­od­dzia­ły ró­żnych ro­dza­jów wojsk wza­jem­nie ćwi­czące swo­je mo­żli­wo­ści, ko­lej­ne po­zo­ro­wa­ne ata­ki były po­na­wia­ne. Kon­wój w trak­cie swo­jej dro­gi do por­tu w Gdy­ni miał być bra­ny na cel przez du­ńskie i nie­miec­kie lot­nic­two, pol­skie okręty ra­kie­to­we i nad­brze­żne dy­wi­zjo­ny ra­kie­to­we. Ćwi­cze­nie Ana­kon­da-18 trwa­ło już od kil­ku dni. Mimo że pierw­sze skrzyp­ce mia­ły grać w nim siły lądo­we, ćwi­czy­ły wszyst­kie ro­dza­je wojsk. Nie za­wsze po­dział na „Czer­wo­nych”, czy­li siły prze­ciw­ni­ka, i „Nie­bie­skich”, a więc siły ćwi­czące obro­nę Pol­ski, był sta­ły. Eska­dry lot­ni­cze na prze­mian mia­ły wspie­rać ob­ro­ńców i po­zo­ro­wać na­lo­ty prze­ciw­ni­ka. Na luk­sus po­sia­da­nia od­ręb­nych jed­no­stek do tego celu stać było nie­licz­nych.

– Na dwa­na­ście ma­szyn za­li­czy­li­śmy aż osiem ze­strze­leń. – Roz­jem­ca pod­sze­dł do ko­man­do­ra. – Na ich kon­to po­sze­dł „Kra­ków”. – Wska­zał ręką na ko­ły­szący się na fa­lach bli­źnia­czy okręt de­san­to­wy.

– Aż tyle? – zdzi­wił się ko­man­dor. – Ile tra­fi­li nasi?

– Dwa. Oba z fre­gat. Resz­tę zgar­nęli Niem­cy ze sto­trzy­dzie­stek – miał na my­śli dwie kor­we­ty typu 130. Ich po­ci­ski ma­łe­go za­si­ęgu RIM-116 były nie­zwy­kle gro­źną bro­nią, je­śli ktoś zbli­żył się na od­le­gło­ść po­ni­żej pi­ęciu mil mor­skich. Sęk w tym, że Ro­sja­nie mie­li ra­kie­ty o za­si­ęgu sie­dem­dzie­si­ęciu mil. Zresz­tą nie tyl­ko oni.

– Za dwa­na­ście go­dzin to my będzie­my ce­la­mi dla ra­kiet – za­uwa­żył ko­man­dor. – Pew­nie po­dziu­ra­wią nas jak sito.

Znał za­ło­że­nia ko­lej­ne­go eta­pu ćwi­cze­nia. Dwa pol­skie okręty ra­kie­to­we mia­ły za­jąć po­zy­cje w po­bli­żu Helu, nie­da­le­ko brze­gu, pod osło­ną prze­miesz­czo­ne­go na pó­łwy­sep pod­od­dzia­łu ra­kiet prze­ciw­lot­ni­czych. Jed­no­cze­śnie oba dy­wi­zjo­ny Mor­skiej Jed­nost­ki Ra­kie­to­wej cze­ka­ły w roz­pro­sze­niu po­śród ka­szub­skich wzgórz. Na­mia­ry na cele mia­ły po­dać im śmi­głow­ce Mi-14PŁ i pa­tro­lo­we Bry­zy, któ­re za­miast z bazy w Da­rło­wie pod­czas tych ćwi­czeń star­to­wa­ły z po­lo­wych lądo­wisk. Wszyst­ko mia­ło prze­bie­gać tak jak pod­czas woj­ny. Tyl­ko same strze­la­nia ra­kie­to­we były sy­mu­lo­wa­ne. Po­tem wszyst­kie wy­ni­ki mia­ły być uży­te w ko­lej­nych ćwi­cze­niach, tym ra­zem szta­bo­wych, gdzie pla­no­wa­no też uwzględ­nić inne okręty, in­nych ty­pów i z in­nym uzbro­je­niem.

– Szko­da, że za dwa lata nie będzie mnie tu­taj – po­wie­dział roz­jem­ca. – Będzie co oglądać, jak przyj­dą Ade­laj­dy.

– Po­dob­no wy­bra­li już na­zwy – od­pa­rł ko­man­dor. – Przy­naj­mniej tyle.

– Będą ORP „Con­rad” i ORP „To­bruk”. Ktoś uznał, że pod­kre­śli­ły­by więź Pol­ski z Bry­tyj­ską Wspól­no­tą Na­ro­dów. Dy­plo­ma­tycz­ny ukłon, sko­ro sprze­da­li je nam po oka­zyj­nej ce­nie – do­dał.

– Tro­chę jed­nak od­bie­ga­ły od tra­dy­cji. „Con­rad” był krążow­ni­kiem, a mia­na „To­bruk” nie no­sił do­tąd ża­den okręt. Miej­sca­mi bi­tew na­zy­wa­no kie­dyś okręty de­san­to­we.

– A „Grom”, „Pio­run” i „Or­kan” to nisz­czy­cie­le? – od­po­wie­dział roz­jem­ca, ma­jąc na my­śli małe okręty ra­kie­to­we.

Obaj ofi­ce­ro­wie, słu­żąc w ma­ry­nar­ce, trak­to­wa­li tra­dy­cję po­wa­żnie. A tra­dy­cja do­ty­czy­ła ta­kże imion okrętów. Na­zwy zja­wisk at­mos­fe­rycz­nych za­wsze no­si­ły nisz­czy­cie­le – duże, sil­nie uzbro­jo­ne, wie­lo­za­da­nio­we okręty, a nie małe jed­nost­ki ra­kie­to­we. Z tego po­wo­du fre­ga­ty ra­kie­to­we, prze­jęte od au­stra­lij­skiej ma­ry­nar­ki, ta­kże po­win­ny zo­stać na­zwa­ne w ten spo­sób.

– Nie­za­le­żnie od nazw Ro­sja­nie będą mie­li z nimi pro­blem.

*

Te­raz mamy pro­ble­my, po­my­ślał ma­jor pi­lot Sta­cho­wiak, pro­wa­dząc for­ma­cję w kie­run­ku lądu. Zgod­nie z pla­nem ćwi­czeń nie wra­ca­li do Świ­dwi­na, gdzie Su-22 ba­zo­wa­ły na co dzień. Za­miast tego ma­szy­ny cze­ka­ło roz­środ­ko­wa­nie. Po­szcze­gól­ne klu­cze mia­ły wy­lądo­wać na lot­ni­skach w Sie­mi­ro­wi­cach, Gda­ńsku i Gdy­ni, tam uzu­pe­łnić pa­li­wo i przy­go­to­wać się do dal­szych za­dań.

Klucz ma­jo­ra skie­ro­wał się na po­łud­nie, do Sie­mi­ro­wic. Sztur­mow­ce opu­ści­ły szyk i po­je­dyn­czo pod­cho­dzi­ły do lądo­wa­nia. Będąc już na pa­sie, wy­pusz­cza­ły spa­do­chro­ny ha­mu­jące, po­ma­ga­jące wy­tra­cić pręd­ko­ść, i ko­ło­wa­ły na pły­tę po­sto­jo­wą.

Tech­ni­cy ota­cza­li sa­mo­lot, przy­sta­wia­jąc dra­bin­ki i pod­staw­ki pod koła, przy­łącza­jąc prze­wo­dy. Tym­cza­sem pi­lo­ci ze­bra­li się przy ma­szy­nie do­wód­cy.

Ma­jor wie­dział, że cze­ka ich ko­lej­ny lot, i do­my­ślał się, ja­kie to będzie za­da­nie. Czte­ry sa­mo­lo­ty skie­ro­wa­ne do Sie­mi­ro­wic mo­gły prze­no­sić za­sob­ni­ki roz­po­znaw­cze. Wi­dok wóz­ków z tymi wła­śnie za­sob­ni­ka­mi, ja­kie pod­to­czo­no pod dwa ze sto­jących sa­mo­lo­tów, był tyl­ko po­twier­dze­niem jego do­my­słów.

Wszyst­ko wy­ja­śni­ło się pod­czas od­pra­wy. Lot roz­po­znaw­czy miał być wy­ko­na­ny nad Ma­zu­ra­mi, w kie­run­ku Su­wa­łk.

– Póki po­go­da sprzy­ja, a za Wi­słą jesz­cze nie ma za­chmu­rze­nia, na­le­ży wy­ko­nać lot w celu wzro­ko­wo-fo­to­gra­ficz­ne­go roz­po­zna­nia sy­tu­acji na dro­gach od Su­wa­łk do Orzy­sza. – Do­wód­ca wska­zał re­jon na ma­pie. – Praw­do­po­dob­na tra­sa ko­lumn nie­przy­ja­cie­la to Su­wa­łki–Ba­ka­ła­rze­wo–Olec­ko–Ełk–Orzysz – wy­ja­śnił. – Wy­so­ko­ść lotu dwie­ście me­trów, za­czy­na­my od Orzy­sza i do Olec­ka, le­ci­my, trzy­ma­jąc się dro­gi. Po­tem skręca­my na wschód i nad Ba­ka­ła­rze­wem od­ska­ku­je­my na po­łud­nie. Uwa­ga, lądo­wa­nie będzie w Po­wi­dzu, nie wra­ca­my tu­taj. Na ten lot lecę ja i Beta. – Wska­zał na pod­po­rucz­ni­ka Buj­now­skie­go. – Beta z za­sob­ni­kiem roz­po­znaw­czym, ja z za­kłó­ca­jącym. Kali i Orion mają inne za­da­nie. Na­le­ży roz­po­znać lot­ni­ska i lądo­wi­ska Or­ne­ta, Kętrzyn i Su­wa­łki. To samo za­da­nie. Kali robi zdjęcia, Orion za­kłó­ca. Zdjęcia mają być do­brej ja­ko­ści. Wy­so­ko­ść ta­kże dwie­ście. Le­ci­my w szy­ku do Kwi­dzy­nia, po­tem się roz­dzie­la­my. Mamy być z po­wro­tem w po­wie­trzu za trzy­dzie­ści mi­nut. Jak w cza­sie woj­ny – do­dał.

– A kto nas osło­ni? – spy­ta­ła po­rucz­nik Mar­ta Ka­li­ńska, o zna­ku wy­wo­ław­czym Kali.

– Wy­mia­ta­nie my­śliw­skie jest pla­no­wa­ne na du­żej wy­so­ko­ści – wy­ja­śnił. – Nasi i so­jusz­ni­cy nie po­win­ni mieć kło­po­tów.

Dla trój­ki mło­dych pi­lo­tów były to pierw­sze tak duże ćwi­cze­nia. Na szczęście lot miał być spo­koj­ny. Wa­run­ki jesz­cze były do­bre, mie­li tyl­ko prze­le­cieć po tra­sie i ro­bić zdjęcia. Po­tem będą ich cze­kać bar­dziej wy­ma­ga­jące za­da­nia. So­bie zo­sta­wił trud­niej­sze. Mło­dy pi­lot mógł mieć pro­ble­my, roz­po­zna­jąc ruch na dro­gach, i do­brze by­ło­by, aby czu­wał nad nim do­świad­czo­ny do­wód­ca. Ka­li­ńska mia­ła ła­twiej­sze za­da­nie, ale sa­mo­dziel­nie mu­sia­ła je za­pla­no­wać i jesz­cze pil­no­wać mło­de­go.

Ob­ci­ążo­ne wy­po­sa­że­niem i pa­li­wem sa­mo­lo­ty star­to­wa­ły z pasa pa­ra­mi, pod wiatr, w kie­run­ku za­chod­nim. W kręgu po­nad lot­ni­skiem ufor­mo­wa­ły szyk klu­cza i skie­ro­wa­ły się nad Wi­słę. Le­cia­ły ni­sko, nie prze­kra­cza­jąc trzy­stu me­trów. Prze­strzeń po­wietrz­na nad całą pó­łnoc­ną Pol­ską była na czas lo­tów ma­szyn bo­jo­wych za­mkni­ęta.

I nie tyl­ko ona. Po­rucz­nik Ka­li­ńska prze­no­si­ła wzrok z ta­bli­cy przy­rządów na oto­cze­nie. Za­uwa­ży­ła, że ruch na dro­gach jest mniej­szy, a w kie­run­ku Wi­sły zmie­rza­ją ko­lum­ny po­jaz­dów o dziw­nym, pęka­tym kszta­łcie. Pew­nie po­słu­żą do zbu­do­wa­nia prze­pra­wy, uzna­ła.

Nie mo­gła po­roz­ma­wiać o tym z ni­kim przez ra­dio. Od po­cząt­ku lotu obo­wi­ązy­wa­ła ich ci­sza na łączach. Tyl­ko w nad­zwy­czaj­nym przy­pad­ku, ta­kim jak awa­ria, mo­żna było ją prze­rwać.

Za Wi­słą pro­wa­dzący po­chy­lił ma­szy­nę na lewe skrzy­dło, po­tem na pra­we i znów na lewe, da­jąc znak do ro­ze­jścia się.

*

W tym sa­mym cza­sie siły 12 Bry­ga­dy Zme­cha­ni­zo­wa­nej prze­miesz­cza­ły się ró­żny­mi dro­ga­mi na wschód. Dwie kom­pa­nie trans­por­to­wa­no mo­rzem, kil­ka in­nych pod­od­dzia­łów Ro­so­ma­ków je­cha­ło dro­ga­mi, a je­den na lot­ni­sku w Go­le­nio­wie ocze­ki­wał na przy­lot ci­ężkich trans­por­tow­ców. Jed­no­cześ­nie na plat­for­mach ko­le­jo­wych wy­ru­szył z Ża­ga­nia wy­sła­ny z 10 Bry­ga­dy Ka­wa­le­rii Pan­cer­nej wzmoc­nio­ny ba­ta­lion pan­cer­ny. Wcze­śniej do Pol­ski przy­by­li nie­miec­cy sa­pe­rzy. Ich wozy am­fi­bij­ne mia­ły po­słu­żyć do wy­bu­do­wa­nia mie­rzące­go dwie­ście me­trów dłu­go­ści mo­stu pon­to­no­we­go na Wi­śle.

To był ko­lej­ny raz, gdy ćwi­czo­no ten sam ma­newr wojsk, po­le­ga­jący na jak naj­szyb­szym prze­rzu­cie sił z głębi kra­ju na wschód, tam, gdzie w cza­sie woj­ny by­ły­by po­trzeb­ne. La­icy mo­gli­by uznać, że w ta­kim wy­pad­ku wszyst­kie dy­wi­zje po­win­ny sta­cjo­no­wać nad wschod­nią gra­ni­cą. Ale to ozna­cza­ło wie­le kom­pli­ka­cji, przede wszyst­kim od­da­le­nie od du­żych, wy­ko­rzy­sty­wa­nych na co dzień po­li­go­nów. Po­nad­to, choć uwa­ża­no to za mało praw­do­po­dob­ne, gar­ni­zo­ny na wscho­dzie mo­gły zo­stać za­ata­ko­wa­ne z za­sko­cze­nia przez ro­syj­ską ar­ty­le­rię ra­kie­to­wą, a po kil­ku la­tach woj­ny na Ukra­inie wie­dzia­no już, że trze­ba się z nią li­czyć.

*

O ro­syj­skim za­gro­że­niu nie trze­ba było wie­le mó­wić pi­lo­tom z baz lot­ni­czych z Mi­ńska i Mal­bor­ka. Ich my­śliw­ce MiG-29 sta­cjo­no­wa­ły na co dzień bli­sko gra­ni­cy, a do tego re­gu­lar­nie z obu baz wy­sy­ła­no kon­tyn­gen­ty na Li­twę w ra­mach so­jusz­ni­czej ope­ra­cji ochro­ny prze­strze­ni po­wietrz­nej tych pa­ństw. Tam prze­chwy­ce­nia ro­syj­skich sa­mo­lo­tów kręcących się bli­sko gra­nic były co­dzien­no­ścią.

Te­raz ta­kże dwa klu­cze – je­den z Mi­ńska, dru­gi z Mal­bor­ka – bra­ły udział w ćwi­cze­niu. Sy­mu­lu­jąc wa­run­ki wo­jen­ne, prze­ba­zo­wa­no je na za­mkni­ęte na ten czas lot­ni­sko w Byd­gosz­czy. Stam­tąd wy­sy­ła­no je nad Ma­zu­ry, by z po­wie­trza przy­go­to­wać za­kła­da­ną przez sce­na­riusz kontr­ofen­sy­wę.

Ka­pi­tan Ma­riusz Tro­ja­now­ski wy­ko­ny­wał już trze­cią mi­sję pod­czas ćwi­cze­nia. Tym ra­zem była nie­ty­po­wa. Jego czte­ry sa­mo­lo­ty, na co dzień uży­wa­ne do wal­ki z in­ny­mi ma­szy­na­mi, prze­no­si­ły nie­kie­ro­wa­ne po­ci­ski ra­kie­to­we, któ­re mia­ły zo­stać od­pa­lo­ne na po­li­go­nie w Orzy­szu. Dru­gi klucz MiG-ów pe­łnił rolę osło­ny. Ka­żda z ma­szyn mia­ła sze­ść kie­ro­wa­nych R-73. Z zie­mi wy­gląda­ło to gro­źnie, ale pi­lot zda­wał so­bie spra­wę, że tych po­ci­sków o ma­łym za­si­ęgu uda się sku­tecz­nie użyć tyl­ko przy spo­rej do­zie szczęścia. Nie obie­cy­wał so­bie wie­le ta­kże po nie­kie­ro­wa­nym uzbro­je­niu, ja­kim dys­po­no­wa­ły sa­mo­lo­ty. Mimo wszyst­ko, sie­dząc w kok­pi­cie, był w lep­szym po­ło­że­niu niż żo­łnie­rze pie­cho­ty, któ­rych miał osła­niać i wspie­rać.

14 listopada 2018 roku, Mazury

Na zie­mi było fak­tycz­nie nie­cie­ka­wie. Zim­no i po­nu­ro. Te­re­ny na wschód od Wi­sły zna­la­zły się pod chmu­ra­mi, ciem­no­sza­ry­mi od na­gro­ma­dzo­nej w nich wody. Jesz­cze nie pa­da­ło, ale nie trze­ba było me­te­oro­lo­ga, by wie­dzieć, że nie­dłu­go za­cznie. W żo­łnier­zach, któ­rzy wła­śnie opu­ści­li ci­ęża­rów­ki i mie­li roz­po­cząć pie­szy pa­trol, nie wzbu­dza­ło to en­tu­zja­zmu.

– _A hard rain’s a-gon­na fall,_ jak by to opi­sał Bob Dy­lan – po­wie­dzia­ła po­rucz­nik Gert­ner pó­łgło­sem.

Jej żo­łnie­rze, ob­ci­ąże­ni opo­rządze­niem i ple­ca­ka­mi, za­jęli po­zy­cje po obu stro­nach wąskiej lo­kal­nej szo­sy. Kry­li się za ro­snący­mi przy dro­dze drze­wa­mi, klęcząc na jed­no ko­la­no i trzy­ma­jąc w go­to­wo­ści ka­ra­bin­ki Grot i ka­ra­bi­ny ma­szy­no­we – je­dy­ną wy­da­ną im ci­ęższą broń. Po­dzie­lo­no ich na sek­cje li­czące po osiem osób. Skrom­na gru­pa do­wo­dze­nia, skła­da­jąca się oprócz Gert­ner z po­moc­ni­ka do­wód­cy plu­to­nu, ra­tow­ni­ka me­dycz­ne­go i ra­dio­ope­ra­to­ra wraz z przy­dzie­lo­ny­mi w roli ob­ser­wa­to­rów dwo­ma funk­cjo­na­riu­sza­mi Stra­ży Gra­nicz­nej i strzel­ca­mi wy­bo­ro­wy­mi, znaj­do­wa­ła się po­środ­ku ugru­po­wa­nia. Na czo­ło wy­su­nęły się dwie sek­cje, trze­cia sta­no­wi­ła tyl­ną straż i od­wód jed­no­cze­śnie.

– Co ta­kie­go, pani po­rucz­nik? – spy­tał klęczący obok plu­to­no­wy Mły­nar­ski.

– A, nic – zby­ła go – taka pio­sen­ka.

Spoj­rza­ła na mapę. Cały ba­ta­lion otrzy­mał za­da­nie pa­tro­lo­wa­nia ob­sza­ru przy­gra­nicz­ne­go, jaki na uży­tek ćwi­cze­nia wy­zna­cza­ła rze­ka Pa­słęka. Dzia­ła­li da­le­ko od swo­je­go re­jo­nu od­po­wie­dzial­no­ści, ale tak za­kła­dał sce­na­riusz ćwi­czeń. Jej plu­ton miał spraw­dzić ob­szar wzdłuż dro­gi bie­gnącej na pó­łnoc­ny wschód od rze­ki w po­szu­ki­wa­niu ewen­tu­al­nych dy­wer­san­tów. Naj­pierw na­le­ża­ło prze­jść przez mo­stek, po­tem naj­pro­ściej było po pro­stu iść przed sie­bie, wy­pa­tru­jąc po­dej­rza­nych osób.

– Sie­rżan­cie – po­wie­dzia­ła do do­wód­cy sek­cji strzel­ców – dwie pary ubez­pie­cze­nia przy tym most­ku, sami wy­bierz­cie so­bie po­zy­cje. Pa­nie plu­to­no­wy, prze­ka­że pan do­wód­cy pierw­szej sek­cji, że na sy­gnał prze­cho­dzą przez most i zaj­mu­ją przy­czó­łek. Na­stęp­nie prze­cho­dzi dru­ga sek­cja wraz z do­wódz­twem, a po niej trze­cia. Jed­no­cze­śnie pary snaj­per­skie w mia­rę mo­żli­wo­ści prze­miesz­cza­ją się rów­no­le­gle, w kie­run­ku ko­lej­nych sta­no­wisk. Pó­źniej idzie­my wzdłuż tej szo­sy i skręca­my w lewo, z tym, że chcę, aby dru­ga sek­cja szła nie dro­gą, ale wzdłuż rze­ki. Trze­cia sek­cja idzie górą, spraw­dzi te kępy drzew i osła­nia nas.

– Nie za bar­dzo to skom­pli­ko­wa­ne? – spy­tał plu­to­no­wy. – To nie de­sant w Nor­man­dii.

– Póki ja do­wo­dzę, chcę, żeby wszyst­ko było zro­bio­ne do­brze – po­wie­dzia­ła z na­ci­skiem po­rucz­nik.

– Roz­kaz. – Plu­to­no­wy udał się do do­wód­ców dru­żyn.

Cie­ka­we, czy przez po­go­dę ktoś zre­zy­gnu­je, po­my­śla­ła Gert­ner. Trzy oso­by przy­sła­ły zwol­nie­nia le­kar­skie. Zda­rza się. Wie­dzia­ła już, że zła po­go­da i nu­żące ćwi­cze­nia od­sie­wa­ją sku­tecz­niej niż wy­ra­fi­no­wa­ne me­to­dy. Zo­sta­wa­li ci, któ­rzy na­praw­dę chcie­li.

Żo­łnie­rze pierw­szej kom­pa­nii 41 Ba­ta­lio­nu Obro­ny Te­ry­to­rial­nej ru­szy­li po­wo­li wśród pierw­szych kro­pel desz­czu przed sie­bie, ob­ser­wu­jąc oto­cze­nie. Dwie pary snaj­per­skie ze świe­żo do­star­czo­ny­mi, dłu­go­lu­fo­wy­mi Gro­ta­mi ka­li­bru sie­dem sze­śćdzie­si­ąt dwa mi­li­me­tra sta­no­wi­ły ubez­pie­cze­nie prze­mar­szu. Wąską rze­kę prze­kro­czy­li bez prze­szkód. Sek­cje ro­ze­szły się na po­do­bie­ństwo pal­ców u dło­ni, prze­cze­su­jąc te­ren.

– Wa­sze pa­tro­le na gra­ni­cy też tak wy­gląda­ją? – spy­ta­ła Gert­ner przy­dzie­lo­nych do nich ofi­ce­rów Stra­ży Gra­nicz­nej.

– Tro­chę ina­czej – od­po­wie­dzia­ła ka­pi­tan Agniesz­ka Nie­dźwiedz­ka. – Mniej lu­dzi, ale wi­ęcej sprzętu – wy­ja­śni­ła.

– To zna­czy? – in­da­go­wa­ła żo­łnier­ka.

– Wszyst­ko. Qu­ady, wozy z ka­me­ra­mi, może na­wet dron.

Huk strza­łów prze­rwał roz­mo­wę. Gert­ner rzu­ci­ła się w lewo, przy­wie­ra­jąc do pnia drze­wa. Słu­ży­ła w woj­sku krót­ko, ale do­brze zna­ła ten od­głos. Ka­łasz­ni­ko­wy. Strzel­cy byli gdzieś bli­sko kępy drzew na pó­łnoc od dro­gi.

– Kon­takt, kon­takt! – za­skrze­czał ra­dio­te­le­fon. – Siły nie­zna­ne, co­fa­ją się na po­łu­dnio­wy wschód.

Z kępy drzew pa­dły ko­lej­ne strza­ły. Dłu­gie se­rie śle­pa­ków za­kłó­ca­ły spo­kój wiej­skiej oko­li­cy.

Gert­ner po­czu­ła skok ad­re­na­li­ny. Wy­ce­lo­wa­ła w stro­nę kil­ku ucie­ka­jących syl­we­tek i tak jak po­zo­sta­li wy­strze­li­ła se­rię z Gro­ta. Ochło­nęła, przy­po­mi­na­jąc so­bie, że ma do­wo­dzić plu­to­nem. Zga­ni sie­bie za ten błąd pó­źniej. Mach­nęła ręką, przy­wo­łu­jąc ra­dio­ope­ra­to­ra.

– Wy­wo­łaj Alfę Sze­ść, prze­każ wia­do­mo­ść o kon­tak­cie!

Na­ka­za­ła na­wi­ązać łącz­no­ść z do­wódz­twem, a po­tem si­ęgnęła po oso­bi­sty ra­dio­te­le­fon.

– Alfa Trzy-Je­den, po­daj sta­tus – za­żąda­ła in­for­ma­cji od do­wód­cy sek­cji.

– Alfa Je­den, je­ste­śmy w tych cho­ler­nych krza­kach, prze­ciw­nik ze­rwał kon­takt.

– Pod­jąć po­ścig – roz­ka­za­ła. – Alfa Je­den-Je­den, bie­giem na­przód wzdłuż dro­gi w kie­run­ku lasu, Alfa Dwa-Je­den, na­przód wzdłuż rze­ki, jest mo­żli­we, że będą pró­bo­wa­li przez nią prze­jść – roz­ka­za­ła.

Na­gle coś ją tknęło. Po­zo­ran­ci byli usta­wie­ni bez sen­su. Ucie­ka­li przez pu­ste pole, jak­by szu­ka­li schro­nie­nia w le­sie. Tyl­ko że las prze­ci­na­ła szo­sa, któ­rą szli jej żo­łnie­rze.

– Alfa Je­den-Je­den, stop! – zmie­ni­ła roz­kaz. – Obe­jść las od po­łud­nia. Alfa Dwa-Je­den, za­trzy­mać się i po­wo­li prze­miesz­czać się na­ka­za­ną tra­są. Za chwi­lę do was do­łączy­my. Alfa Sier­ra, ta­kże do­łączyć do Alfa Dwa-Je­den. Alfa Trzy-Je­den, po­ścig pro­wa­dzić ostro­żnie.

Nie­mal sły­sza­ła…

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: