- W empik go
Zemsta malarza - ebook
Zemsta malarza - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 155 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kwestię funduszów, która była jedyną przeszkodą, udało się załatwić pomyślnie. Po obliczeniu groszy ze składek kościelnych, pozostałości ze światła, jako też ofiar braci i sióstr różańcowych, okazała się wcale spora suma. Resztę przypuszczalnych kosztów postanowiono rozłożyć, podług konkurencji, na gminy.
Do parafii niedźwiadzkiej należało gmin cztery: Podobin, Łostówka, Glisne i Jasionów.
Przedstawiciele tych gmin, uczęstowani winem przezornie przez księdza proboszcza nim posiedzenie zaczęto, – okazali się dziwnie ustępliwi. Jedynie wójt z Jasionowa, który się był spóźnił, wystąpił przeciw „ciężarom, składanym na gminy”, ale jego głos jeden nie mógł przeważyć większości. Projekt zastał uchwalony. Za czym ksiądz proboszcz z Niedźwiady wdrożył poszukiwania za odpowiednim malarzem.
Nastręczali się różni, ale żadna z tych ofert nie nadawała się do poważnego traktowania. Albo ceny były zbyt wysokie, tak że kościół za nie, podług zdania proboszcza, można by było wystawić, albo znowu zbyt niskie, tym bardziej nie wzbudzające zaufania.
Aż wreszcie trafił się malarz odpowiedni. Polecał go sam ksiądz prałat z miasta, gdzie mieściły się władze konsystorialne. Ksiądz proboszcz pojechał umyślnie na miejsce, aby się z owym malarzem rozmówić.
Już mu się z pierwszego widzenia spodobał. Gdy mu bowiem wyłożył, o co chodzi, i zapytał go w końcu, czy się może podjąć sam takiego zadania, on wcale się tym nie zaalterował, lecz – jakby szło o rzecz bagatelną – odrzekł z niedbałością pewną, w czym taiła się i skromność artysty, i pewność swojego fachu:
– Czemu nie? Zrobi się. Malowało się różne rzeczy… Miał zaś ten sympatyczny, jaki mają dzieci miast i ulicy, akcent mowy, który przecina wszelkie wątpliwości.
Na nieśmiałe zapytanie księdza, jaką cenę stawiałby za odmalowanie całego kościoła łącznie z zakrystią, odrzekł z prostotą:
– To… jak zwyczajnie – od metra. Obraz jak przyjdzie na ścianę lub sufit – to osobna dopłata; ołtarze też.
I w tym więc okazał się fachowo-umiarkowanym, nie jak oni artyści wyniośli, którzy sami nie wiedzą, co cenić, albo też sumy bajońskie stawiają.
Najbardziej przypadło do gustu księdzu to „od metra”.