- promocja
Ziarno i krew - ebook
Ziarno i krew - ebook
„Tysiące wschodnich chrześcijan ginie dziś z rąk islamskich fanatyków, setki tysięcy uciekają z miejsc, w których mieszkali przez stulecia. Są zastraszani i wysiedlani, a my przyglądamy się bezczynnie, jak wysycha źródło, z którego wybiła nasza kultura. Oglądamy nagrania z egzekucji i — jak zwykle, gdy chcemy zagłuszyć sumienie — organizujemy akcje humanitarne.
Nie chciałem do nich dołączać ani uprawiać salonowej moralistyki. Wolałem wyruszyć w podróż, spróbować opisać świat, który być może się kończy, złożyć hołd jego mieszkańcom. Czym innym ma być dobra podróż, jeśli nie wyrazem szacunku dla ludzi i ich historii, adoracją miejsc i rzeczy?” – pisze we wstępie Dariusz Rosiak, znakomity dziennikarz i reporter, autor książki.
Chrześcijaństwo powstało na Wschodzie, ale dziś, w czasach konfliktu z Państwem Islamskim, życie chrześcijan w tym rejonie stało się niemożliwe. Dariusz Rosiak ruszył śladem wschodnich chrześcijan. Pojechał tam, skąd pochodzą, i tam, dokąd uciekają. Do Turcji, Iraku, Libanu, Egiptu, Izraela, do Syryjczyków mieszkających w Szwecji.
To historia, która toczy się na naszych oczach, i nikt nie wie, jak się skończy. To historia wielkiej, liczącej ponad dwa tysiące lat kultury, ale i śmierci, rzezi, prześladowań, opowiadana przez zwykłych ludzi.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8049-212-7 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Liao Yiwu Bóg jest czerwony. Opowieść o tym, jak chrześcijaństwo przetrwało i rozkwitło w komunistycznych Chinach
Dariusz Rosiak Wielka odmowa. Agent, filozof, antykomunista
Anthony Shadid Nadciąga noc. Irakijczycy w cieniu amerykańskiej wojny
Ilona Wiśniewska Białe. Zimna wyspa Spitsbergen
Iza Klementowska Samotność Portugalczyka
V. S. Naipaul Poza wiarą. Islamskie peregrynacje do nawróconych narodów
Drauzio Varella Ostatni krąg. Najniebezpieczniejsze więzienie Brazylii
Ewa Winnicka Angole
Michał Olszewski Najlepsze buty na świecie
Norman Lewis Głosy starego morza. W poszukiwaniu utraconej Hiszpanii
Grzegorz Szymanik Motory rewolucji
V. S. Naipaul Maska Afryki. Odsłony afrykańskiej religijności
Karolina Domagalska Nie przeproszę, że urodziłam. Historie rodzin z in vitro
Pin Ho, Wenguang Huang Uderzenie w czerń. Morderstwo, pieniądze i walka o władzę w Chinach
Liao Yiwu Pociski i opium. Historie życia i śmierci z czasów masakry na placu Tiananmen
Marcin Wójcik W rodzinie ojca mego
Frances Harrison Do dziś liczymy zabitych. Nieznana wojna w Sri Lance
Zbigniew Parafianowicz, Michał Potocki Wilki żyją poza prawem.
Jak Janukowycz przegrał Ukrainę
Peter Hessler Dziwne kamienie. Opowieści ze Wschodu i z Zachodu
Jenny Nordberg Chłopczyce z Kabulu. Za kulisami buntu obyczajowego w Afganistanie
Magdalena Kicińska Pani Stefa
Andrzej Muszyński Cyklon
Swietłana Aleksijewicz Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka (wyd. 2)
Filip Springer Miedzianka. Historia znikania (wyd. 3 rozszerzone)
Aleksandra Łojek Belfast. 99 ścian pokoju
Paweł Smoleński Izrael już nie frunie (wyd. 4)
Peter Pomerantsev Jądro dziwności. Nowa Rosja
Swietłana Aleksijewicz Cynkowi chłopcy (wyd. 2)
Katarzyna Surmiak-Domańska Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość
Mur. 12 kawałków o Berlinie pod red. Agnieszki Wójcińskiej
Jean Hatzfeld Englebert z rwandyjskich wzgórz
Marcin Kącki Białystok. Biała siła, czarna pamięć
Bartek Sabela Wszystkie ziarna piasku
Anna Bikont My z Jedwabnego (wyd. 3)
Martin Schibbye, Johan Persson 438 dni. Nafta z Ogadenu i wojna przeciw dziennikarzom
Swietłana Aleksijewicz Wojna nie ma w sobie nic z kobiety (wyd. 2)
W serii ukażą się m.in.:
Piotr Lipiński Bicia nie trzeba było ich uczyć. Proces Humera i oficerów śledczych Urzędu Bezpieczeństwa
Ed Vulliamy Wojna umarła, niech żyje wojna. Bośniackie rozrachunkiTeraz się wydarzy to, a następnie tamto,
później zaś, za rok albo za dwa lata (jak obliczam),
takie a takie rozegrają się działania, takie a takie zapanują obyczaje.
Nie będziemy się troszczyć o daleką przyszłość.
Postaramy się o to, żeby się działo jak najlepiej.
Im zaś gorliwiej się postaramy, tym więcej zepsujemy
i tym gorzej wszystko powikłamy, aż wreszcie się pogrążymy
na samo dno zamętu. Wtedy się zatrzymamy.
I wybije godzina, by zabrali się do dzieła bogowie.
Zawsze przychodzą bogowie. Zstąpią
ze swoich machin – i jednych ocalą, a innych
gwałtownie a niespodzianie usuną ze sceny;
a gdy zaprowadzą jakiś porządek,
odejdą. – Potem zaś jeden będzie robił to,
a drugi tamto; z czasem jeszcze inni
będą robić swoje. I jeszcze raz wszystko zaczniemy.
Konstandinos Kawafis, Zstąpienie bogów
przeł. Zygmunt KubiakMetro w Sztokholmie jest wydrążone w skale z precyzją artysty cukiernika: czułem się w nim jak w środku wydłubanej i zmyślnie pomalowanej kamiennej bezy. Stacje są jak wielobarwne galerie sztuki, ale chyba nikt nie ogląda podziemnych malowideł. Po ruchomym chodniku na głównej stacji przesiadkowej T-Centralen idą nic niewidzące figurki z gier komputerowych, terminatorzy zdążający wspólnym krokiem do celu. W każdym metrze na świecie ludzie się spieszą, ale nie zawsze tak samo, nie w każdym ich intencje są równie mgliste: listopadowe twarze wpatrzone w punkt, w którym nic się nie przecina.
W metrze i kolejce dojazdowej do przedmieść Sztokholmu miałem spędzić wiele czasu. Na szczęście podróżowałem w towarzystwie Nady Zaito, mojej tłumaczki, przewodniczki, dobrego ducha. To ona poprowadzi mnie po zakamarkach jednej z najbardziej intrygujących społeczności w Europie początku XXI wieku.
Nada przyjechała do Szwecji w kwietniu 2013 roku. Skończyła studia ekonomiczne w Aleppo w Syrii i właśnie miała rozpocząć pracę w przedstawicielstwie ONZ, kiedy oddziały Państwa Islamskiego dotarły do jej miasta Kamiszli, tuż pod granicą turecką. Uciekała z siostrą Nurą, tak jak wielu jej rodaków. Mama i tata już wcześniej byli w Szwecji, brat i druga siostra zostali w Kamiszli.
Odległości między stacjami są znaczne, mieliśmy dużo czasu na rozmowę.
– Dzień za dniem mija. Myślisz sobie, tam jest wojna, mogą cię zabić, więc lepiej być tutaj. Ale ja nie chcę tu zostać. Tu nie jestem szczęśliwa, tam tak. Kamiszli to moje miasto, moja krew, moi przyjaciele.
Nada odbiera telefon, rozmawia chwilę po arabsku. Pytam, czy ma szwedzkich przyjaciół.
– Nie. Szwedzi są jacyś inni. Fascynuje mnie, jak można tyle pracować. Dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu po to, żeby potem pojechać do Szwajcarii na urlop. To nie jest życie. Poza tym niby są dla ciebie mili, ale w środku to rasiści. Jak widzą czarne włosy i brązowe oczy, to myślą, że chcesz ich wysadzić w powietrze. Dają ludziom sześć tysięcy koron miesięcznie i uważają, że to dla nas raj. Szukałam pracy i co chwila słyszałam: „Nie jesteś Szwedką, nie jesteś Szwedką”. A ja przecież nie chcę pracować jako ambasador Szwecji, tylko jako kelnerka w restauracji. I nie pracuję. Nic nie robię, tylko uczę się języka.
– Wrócisz, kiedy wojna się skończy?
– O tak, mój Boże! Ja już teraz chcę wrócić. Tylko rodzice nie pozwalają. Niektórzy z nas zostają w Syrii. Wokół spadają bomby, ludzie giną, ale oni nie chcą opuścić Syrii. Bo co mieliby tutaj robić?
Przesiedliśmy się w kolejkę w kierunku Södertälje, przedmieścia Sztokholmu oddalonego o trzydzieści kilometrów od centrum. Na miejscu obok usiadł mężczyzna koło czterdziestki, najwyraźniej rozumiał, o czym mówimy. Przedstawił się jako Tony. Jest piekarzem, ma zakład w centrum Sztokholmu. Pochodzi z Midyat na południu Turcji, miał zaledwie sześć miesięcy, gdy rodzice uciekli do Niemiec tuż po wybuchu konfliktu grecko-tureckiego o Cypr. Od 1975 roku mieszka w Södertälje.
– Chrześcijanie byli najlepszymi ludźmi w Midyat, złotnicy, jubilerzy, bankierzy, prawnicy. Było nas prawie półtora miliona w Turcji, Syrii, Iraku, Iranie. Po Sejfo, ludobójstwie z tysiąc dziewięćset piętnastego (wiesz, o czym mówię, prawda?), zostało dwadzieścia tysięcy. Teraz ostatni wyjeżdżają.
Trochę przesadził z liczbami, ale nie prostowałem. Taki już los małego narodu, że nikt nie pamięta o jego cierpieniu, zwłaszcza jeśli odbywa się ono w cieniu cierpienia większego narodu. W 1915 roku osmańscy Turcy i Kurdowie wymordowali kilkaset tysięcy Ormian. O Asyryjczykach i Grekach, których również mordowali, mało kto wie.
W pewnej chwili Tony zdjął kurtkę, potem sweter i podwinął rękaw koszuli. Na prawym ramieniu miał tatuaż, który znałem z książek o Asyryjczykach. Obraz przypominał orła z rozpostartymi skrzydłami na czerwonym tle.
– Ten orzeł to symbol naszej potęgi. Syrianska, rozumiesz?
Rozumiałem co nieco. Chociaż nie był to orzeł, tylko pochodnia, symbol Ducha Świętego, czerwone tło oznaczało krew ofiar Sejfo, a żółte płomienie – nadzieję na życie w wolnym państwie. Tak wyglądała jedna z dwóch flag asyryjskich. Spytałem Tony’ego, czy jest chrześcijaninem.
– O tak, chodzę do Świętego Efrema w Södertälje, ale rzadko – powiedział. – Jaki pożytek miałby ze mnie Pan Bóg i ludzie, gdybym chodził do kościoła, ale poza tym był podły, zdradzał innych ludzi, bił żonę?
Dwa tygodnie wcześniej w Krakowie pewien ksiądz prowadził mnie do swojego mieszkania po szerokich schodach budynku na Kanoniczej.
– Ten strop jest lekko zniszczony, bo Szwedzi go naruszyli – powiedział, przystając na półpiętrze. Wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że Szwecja będzie wracać w tej opowieści wielokrotnie. – W czasie potopu oczywiście. Jesienią tysiąc sześćset pięćdziesiątego piątego roku Szwedzi oblegali miasto i strzelali z armat. Czarniecki nie miał szans i poddał Kraków w październiku. Ciągle mamy na głowie konserwatora zabytków, nic nie da się tu zmienić. A tu, niech pan patrzy, jaka ładna gotycka płaskorzeźba. Wy tam, w Warszawie, chyba nie macie dużo takich klatek schodowych?
– Ani jednej takiej nie mamy – odpowiedziałem posłusznie. – Tylko Stare Miasto, a i ono to replika. Nie ma porównania z Krakowem. Aż dziw bierze, że tylu ludzi przeprowadza się z Krakowa do Warszawy, przyjeżdżają, pracują za grosze, biorą kredyt na kawalerkę w bloku i jakoś im architektura nie przeszkadza. – Ostatniego zdania oczywiście nie powiedziałem, tylko tak sobie pomyślałem złośliwie.
Weszliśmy do mieszkania, które przypominało skromny oddział muzeum historii religii. Na ścianach koptyjskie krzyże, ikony, obrazy święte. I książki, wszędzie opasłe tomy oprawione w skórę. Byłem w domu wybitnego znawcy wschodniego chrześcijaństwa, księdza profesora Krzysztofa Kościelniaka z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Zaraz panu rozrysuję, od czego to się zaczęło, bez tego nie zrozumie pan nic. Nie będzie pan wiedział, kto jest kim. Zresztą nawet jak ktoś myśli, że wie, to i tak nie zawsze rozumie.
Niewiele rozumiałem, choć o tej podróży myślałem od kilkunastu lat, od kiedy przeczytałem książkę Williama Dalrymple’a From the Holy Mountain. Dalrymple przez pięć miesięcy w 1994 roku podróżował śladem Jana Moschosa, chrześcijańskiego mnicha żyjącego na przełomie VI i VII wieku, i napisał książkę, która nie dawała mi spokoju. Dzięki niej docierało do mnie, jak nigdy wcześniej, jaką rolę w historii człowieka odgrywa chrześcijaństwo.
Powszechnie wiadomo, że bez chrześcijaństwa nie byłoby cywilizacji zachodniej. Jednak Dalrymple nie pisał analizy wielkich procesów historycznych ani wydarzeń zmieniających bieg dziejów, w każdym razie nie to było w jego książce najważniejsze. To była fascynująca opowieść o tym, jak nowa religia zmieniała zwykłych ludzi, jak kształtowała ich wrażliwość, myślenie i system wartości. Pod koniec XX wieku autor wracał w miejsca, gdzie narodziło się chrześcijaństwo, odkrywał w nich jego szczątki. I opowiadał.
Od połowy lat dziewięćdziesiątych na Bliskim Wschodzie wydarzyło się mnóstwo rzeczy, głównie złych. Od dawna nie ma już świata Jana Moschosa, ale na naszych oczach rozpadały się również chrześcijańskie enklawy opisane przez Williama Dalrymple’a. Pomyślałem, że to dobry moment, by odwiedzić miejsca i ludzi, o których pisał Brytyjczyk.
Przygotowując się przez wiele tygodni do wyjazdu, śledziłem doniesienia wojenne z Bliskiego Wschodu, czytałem dzieła pisarzy pochodzących z tego regionu, błądziłem we mgle zawiłych sporów teologicznych pierwszych wieków po Chrystusie, zgłębiałem tajniki herezji i dociekań, które dziś dla wielu zachodnich chrześcijan stanowią całkowitą abstrakcję.
Jednak nawet najlepsze książki nie przygotują na niezwykłe uczucie dezorientacji, które zaskakuje reportera, gdy staje twarzą w twarz z drugim człowiekiem. Słyszy nową, nieznaną historię zaprzeczającą wszystkiemu, co wyczytał w mądrych książkach i znał z wcześniejszych doświadczeń. Musi wtedy wybrać, komu zawierzyć: tekstom opierającym się na autorytecie autora, historykom i ekspertom czy zwykłemu człowiekowi, którego opowieść burzy dotychczasowe spojrzenie i klarowność akademickiego wywodu. W autentycznym kontakcie z człowiekiem ginie pewność i zgoda na świat wcześniej znany i opisany, pojawiają się paradoksy, niejasności, sprzeczności. Czyli normalne życie.
Jego szukałem podczas tej podróży.
Chrześcijaństwo pochodzi ze Wschodu. Wszystko zaczęło się w Antiochii, Jerozolimie, Aleksandrii, Konstantynopolu. Rzym był daleko. Italię podbijali Wizygoci i Hunowie, Wyspy Brytyjskie terroryzowali Piktowie, Szkoci i Sasi, teren Polski był puszczą, w której ludzie konkurowali o tereny z żubrami i wilkami. Tymczasem na Wschodzie wykuwała się teologia chrześcijańska, która miała zmienić świat, bujnie kwitła kultura, powstawały piękne kościoły. Stąd apostołowie i ich naśladowcy wyruszali w świat, tutaj tysiące mnichów szło na pustynię, by poświęcać życie Bogu.
Niby wiemy, że tak było. Wiemy też, że tysiące wschodnich chrześcijan giną dziś z rąk fanatyków muzułmańskich, setki tysięcy uciekają z miejsc, w których ich przodkowie mieszkali przez stulecia. Są zastraszani, wysiedlani z rodzinnych stron, a my przyglądamy się bezczynnie, jak wysycha źródło, z którego wybiła nasza kultura. Oglądamy w telewizji albo na YouTube zbrodnie Państwa Islamskiego i co najwyżej organizujemy zbiórki charytatywne – jak zwykle, gdy chcemy zagłuszyć sumienie.
Nie chciałem dorzucać na tę tacę ani uprawiać salonowej moralistyki. Wolałem wyruszyć w podróż, spróbować opisać świat, który być może się kończy, złożyć hołd jego mieszkańcom. Czymże ma być prawdziwa podróż, jeśli nie wyrazem szacunku dla ludzi i ich historii, adoracją miejsc i rzeczy?
Ksiądz wyciągnął książkę z półki.
– Wie pan, co to jest?
Przewróciłem kilka pożółkłych stron zapisanych pismem, którego nie rozumiałem.
– Księga Psalmów z XIII wieku. Etiopska, spisana w języku gyyz.
– Oryginał?
– Z całą pewnością.
– A skąd ksiądz to ma?
Ksiądz Kościelniak zbył milczeniem moje pytanie.
– Jeśli chce pan cokolwiek napisać, to musi pan wiedzieć, skąd się wszystko wzięło. Nie wystarczy cofnąć się dwadzieścia lat czy dwieście. Trzeba wrócić do samego początku.
Wziął kartkę i zaczął rysować pień, z którego odchodziły kolejne gałęzie. Przede mną wyrastał schemat podziałów świata wschodnich chrześcijan.Przypisy
W lipcu 1974 roku w wyniku działań władz greckich doszło na Cyprze do próby zamachu stanu, którego celem było przyłączenie wyspy do Grecji. W odpowiedzi Turcja dokonała inwazji, której następstwem było proklamowanie Tureckiej Republiki Cypru Północnego, uznawanej jedynie przez Turcję, i podział wyspy na część grecką i turecką. W trakcie wojny zarówno Grecy, jak i Turcy dokonywali okrutnych aktów przemocy wobec ludności cywilnej. W samej Turcji konfliktowi towarzyszyły silne przejawy wrogości wobec Greków i innych mniejszości.
Ostatecznie pod koniec grudnia 2014 roku premier Stefan Löfven zawarł porozumienie z umiarkowanymi partiami opozycyjnymi, co pozwoliło uniknąć przyspieszonych wyborów.
W połowie 2015 roku po kolejnej serii utonięć uchodźców w Morzu Śródziemnym Unia Europejska zmodyfikowała zasady kontroli morskich granic. Europejskie okręty wojskowe dostały między innymi zgodę na niszczenie łodzi należących do przemytników, którzy organizują przerzuty do Europy. Do września granicę Unii przekroczyło prawie pięćset tysięcy uchodźców z różnych krajów Azji i Afryki.
Pierwszą była „arabska wiosna” z 2011 roku, po której odsunięto od władzy Husniego Mubaraka. W czerwcu 2012 roku przedstawiciel Bractwa Muzułmańskiego Muhammad Mursi wygrał wybory prezydenckie. Rok później, po masowych protestach ulicznych, armia odsunęła go jednak od władzy, a następnie aresztowała. W maju 2015 roku Mursi został skazany na karę śmierci.
Podział na „Asyryjczyków” i „Aramejczyków” stosuję za Martą Woźniak: Współcześni Asyryjczycy i Aramejczycy. Bliskowschodni chrześcijanie w poszukiwaniu tożsamości narodowej. Nota bibliograficzna znajduje się na końcu książki. Nazwy wszystkich grup religijnych o znaczącej tożsamości narodowej pisane są w tej książce wielką literą. Zdaję sobie sprawę, że jest to decyzja arbitralna i dyskusyjna, ale – podobnie jak w przypadku polskiej transkrypcji nazw arabskich, aramejskich, tureckich i hebrajskich – nie ma tu wyborów idealnych, które sprawdzałyby się w każdym kontekście.
Chrześcijanie, którzy oderwali się od Asyryjskiego Kościoła Wschodu i weszli w unię z Rzymem. Mieszkają w Iraku, Syrii, Iranie i Turcji.WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
www.czarne.com.pl
Sekretariat: ul. Kołłątaja 14, III p., 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75
[email protected], [email protected]
[email protected], [email protected], [email protected]
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
[email protected]
Sekretarz redakcji: [email protected]
Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa,
tel./fax +48 22 621 10 48
[email protected], [email protected]
[email protected], [email protected]
[email protected]
Dział marketingu: [email protected]
Dział sprzedaży: [email protected]
[email protected], [email protected]
Audiobooki i e-booki: [email protected]
Skład: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków, tel. +48 12 432 08 52,
[email protected]
Wołowiec 2015
Wydanie I