- W empik go
Zimowe perypetie - ebook
Zimowe perypetie - ebook
Opowieść o dwóch przyjaciółkach – Izabeli i Kalinie oraz ich perypetiach rozgrywających się na przestrzeni zimy. Jak się okaże, nic tak nie pomoże przeżyć największych życiowych zawirowań, jak wsparcie najlepszej przyjaciółki. Zwłaszcza, gdy źródłem problemów są mężczyźni.
Z Kalą właśnie zerwała jej życiowa miłość – Jacek. Bez niego jest zagubiona, w końcu podporządkowała mu całe życie, nawyki i uczucia. Nie potrafi pójść na przód. Jacek wciąż zapełnia jej życie, choć teraz już na innych warunkach.
Iza jest szczęśliwa, małżeństwo z Wiktorem wydaje się spełnieniem jej marzeń. W końcu to on odczarowuje znienawidzony przez nią grudzień, daje jej szczęście na co dzień. Jednak pewna pogłoska na temat męża podburza zbudowane zaufanie. W dodatku po latach odzywa się do Izabeli pierwsza, burzliwa miłość…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788367357425 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
www.dlaczemu.pl
Dyrektor wydawniczy: Anna Nowicka-Bala
Redaktor prowadząca: Marta Burzyńska
Redakcja: Magdalena Białek
Korekta językowa: Edyta Gadaj
Projekt okładki: Agnieszka Zawadka
Łamanie i skład: Kachna Kraśnianka-Sołtys
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
WARSZAWA 2022
Wydanie I
Zapraszamy księgarnie i biblioteki do składania zamówień
hurtowych z atrakcyjnymi rabatami. Dodatkowe informacje
dostępne pod adresem: [email protected]Ł I
Listopad
Kalina spojrzała z niedowierzaniem na swojego chłopaka. Jacek stał w ich wspólnej sypialni i ze stoickim spokojem pakował różne rzeczy do kolejnej walizki. Kobieta przyglądała się tej scenie, nie mogąc uwierzyć, że to się naprawdę dzieje. Całą siłą woli powstrzymywała łzy napływające jej do oczu. Nie chciała dać mu tej satysfakcji i rozpłakać się przy nim. Tak bardzo chciała być twarda.
– Dlaczego? – zapytała cicho.
Nigdy nie podejrzewała, że kiedyś będzie zmuszona wypowiedzieć to słowo w takim kontekście. Dlaczego mnie zostawiasz? Dlaczego odchodzisz? Dlaczego mam zostać sama? Dlaczego po tylu latach? Dlaczego to się dzieje? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
– Kala – jęknął Jacek, nawet na nią nie patrząc. – Nie utrudniaj tego. Rozstańmy się jak cywilizowani ludzie. Każdy pójdzie w swoją stronę i tyle – dodał lekceważącym tonem, kontynuując pakowanie swoich rzeczy.
– Co to znaczy „jak cywilizowani ludzie”? Po pięciu latach związku nie należą mi się jakieś wyjaśnienia? Jakieś krótkie wytłumaczenie, czemu rujnujesz nasz świat? – wychlipała.
Nie dała rady dłużej powstrzymywać łez. Teraz płynęły po jej nieumalowanej twarzy i kapały na podłogę, którą zaledwie wczoraj umyła i wypastowała. Wiedziała, jak bardzo Jacek lubi ład i porządek w domu. Od tylu lat dbała o to, aby mu niczego nie brakowało. Od tak dawna prawie wszystko w swoim życiu robiła dla niego bądź dla jego wygody, każdą decyzję podejmowała z myślą o nim.
– Nie dramatyzuj – powiedział lodowatym głosem, nie odrywając się od pakowania walizki. – Nie wiesz, gdzie jest moja rakieta do tenisa? – zapytał, nie zwracając uwagi na jej łzy.
– W dupie mam twoją rakietę – wysyczała. – Jacek, powiedz mi, co teraz będzie?
– Kalina, dla ciebie nic się nie zmienia – powiedział, pierwszy raz patrząc na nią podczas tej konwersacji. – Możesz dalej mieszkać w tym mieszkaniu, ja mam już inne…
– Inne mieszkanie? – weszła mu w słowo. – Jacek, od kiedy ty planowałeś mnie zostawić? – zapytała, wycierając rękawem mokrą od łez twarz. Początkowo myślała, że podjął tę irracjonalną decyzję pod wpływem chwili, jakiegoś kaprysu. Jednak jeżeli już coś wynajął, to znaczy, że musiał to wszystko planować od dłuższego czasu. To znaczy, że to nie jest spontaniczna decyzja, tylko zaplanowana.
– Dobrze wiesz, że od dawna nie układało się między nami, więc od kilku tygodni już się za czymś rozglądałem – wyznał. – W sierpniu trafiła się świetna oferta na wynajem dużej kawalerki w centrum, więc z niej skorzystałem.
– W sierpniu – powtórzyła niemal bezwiednie jego słowa. – W sierpniu? Cholera, Jacek, mamy teraz listopad! – krzyknęła, gdy dotarło do niej, że to cztery miesiące. – We wrześniu byliśmy na wakacjach i zapewniałeś mnie wtedy, jak bardzo mnie kochasz, mówiłeś, że chcesz spędzić ze mną resztę życia, a już miałeś wynajęte mieszkanie, by ode mnie odejść? Co jest z tobą nie tak, człowieku?
– Przesadzasz – jęknął, wkładając do torby kolekcję swoich płyt. – Gdyby zaczęło się między nami lepiej układać, tobym przecież się nie wyprowadzał. Dałem ci szansę, ale ty jej nie wykorzystałaś.
– Dałeś mi szansę? Nie mówiąc mi o tym? Jak miałam coś zmienić, gdy nie wiedziałam, że jest ci ze mną źle? Przecież nie wiedziałam, że mam coś zmienić? No jak? – zadawała pytania, jakby była w amoku.
Jacek spojrzał na nią z politowaniem, a następnie przeniósł wzrok na zegarek. Ten gest zirytował Kalinę. Naprawdę zerkał na zegarek w czasie kłótni? W czasie rozstania? Ma na to jakiś zaplanowany czas? Muszę się rozstać do osiemnastej, a potem co? Zaczynam nowe życie?
– Uspokój się. Muszę lecieć. Taksówka na mnie czeka – oznajmił. – Jeśli czegoś zapomniałem, to weź to z łaski swojej spakuj w jakiś karton, odezwę się za jakiś czas i mi to przekażesz – powiedział i chwycił małą walizkę. Dwie pozostałe już znajdowały się przy drzwiach wejściowych. Minął Kalinę, nie zaszczycając jej nawet przelotnym spojrzeniem. – Do widzenia – pożegnał się i szybko opuścił mieszkanie, w którym wspólnie żyli od dobrych kilku lat.
Kalina stała jak sparaliżowana. Powolnym krokiem podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Padał deszcz. Pogoda zdawała się asymilować z jej uczuciami. Kobieta nie dostrzegła w pobliżu żadnej taksówki. Po chwili zobaczyła, jak Jacek z walizkami wychodzi z bloku. Nawet obładowany bagażem wyglądał zabójczo przystojnie. Łzy leciały Kalinie po twarzy i nie miała nad nimi żadnej kontroli. Mężczyzna rozejrzał się i ruszył do zaparkowanego nieopodal białego citroena. Szybko spakował walizki do bagażnika i wsiadł do samochodu na miejsce pasażera obok kierowcy. Kala wytężyła swój wzrok i za chwilę tego pożałowała. Jej Jacek pocałował śliczną kobietę siedzącą na miejscu kierowcy. Nawet z takiej odległości Kalina nie miała wątpliwości, że tamta jest zapewne młodsza, ładniejsza i dużo szczuplejsza od niej. Zaklęła na cały głos i ruszyła w stronę kuchni. Otworzyła zamrażarkę. Niestety nie znalazła tam lodów, których tak bardzo teraz potrzebowała. Chwyciła zatem za telefon i wybrała numer swojej przyjaciółki.
– Hej, Kala. Co tam? – przywitał ją radosny głos po drugiej stronie.
– Hej – wychrypiała. W sumie nie miała pojęcia, co ma powiedzieć. Poza główną myślą zaprzątającą jej umysł, która dotyczyła tego, czemu Jacek ją zostawił, miała ich jeszcze z milion. Od kiedy spotykał się z tą blondynką? O matko, on musiał ją zdradzać od dawna! To stąd mnóstwo nadgodzin u niego w tym roku? Czy to możliwe, że zdradzał ją od stycznia? Przecież jest już listopad! Nienawidzę listopada! Co ja teraz zrobię? Jak mam żyć bez niego? Jak ja dam radę? Nie dam rady. Przecież jak zapłacę za wynajem, to nie będzie mnie już stać na jedzenie. Umrę z głodu. Nawet nie wiem, za co opłacę mój samochód, jak mechanik zadzwoni, że trzeba go odebrać z warsztatu. Kiedy Jacek przestał mnie kochać? Jak długo mnie oszukiwał? Czemu nie dał nam szansy? A może on jeszcze wróci? Tak, na pewno wróci. Musi wrócić. Z żadną nie będzie miał tak dobrze jak ze mną. Tego się muszę trzymać. Jaka inna zrobi mu rano śniadanie, przygotuje przekąskę do pracy? Zawsze jak wracał, to przecież czekał na niego obiad i wysprzątane mieszkanie. On nigdy niczym nie musiał się martwić. Tak, ta druga na pewno mu tego nie zapewni i nim się obejrzę, Jacek do mnie wróci.
– Halo! Kala, jesteś tam? Słuchasz mnie? – wyrwał ją z zamyślenia lekko podniesiony głos przyjaciółki.
– Jestem – odpowiedziała już nieco opanowana. – Jacek odszedł, ale wróci – dodała pewnym siebie głosem. Gdy wypowiedziała, dotarł do niej ich sens i znów wybuchła płaczem. Jak on mógł od niej odejść? Uspokój się, musisz się uspokoić. Na chwilę przestała chlipać.
– Co? Co ty mówisz? Gdzie odszedł? – zasypała ją pytaniami.
– Do innej – wyjaśniła Kalina i znów zaniosła się niekontrolowanym szlochem. – Znaczy tak sądzę, bo ona go odebrała. Co ja teraz zrobię?
– Będę u ciebie za pół godziny – rzuciła kobieta po drugiej stronie i się rozłączyła.
Kalina, płacząc, rzuciła się na łóżko w sypialni.
Izabela powoli odłożyła telefon na stół. Była skonsternowana. Wiadomość, że Jacek zostawił Kalinę, jeszcze do końca do niej nie dotarła. Przecież oni byli ze sobą tak długo. Chyba ponad pięć lat. Ona ze swoim mężem znała się o wiele krócej, niż Kala była w związku z Jackiem. Iza doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak jej przyjaciółka kocha Jacka i jak bardzo nie wyobraża sobie życia bez niego. Już dawno temu odkryła, że Kalina jest typem osoby, która kocha całym sercem i nie pozostawia sobie marginesu bezpieczeństwa. Na jej nieszczęście, Jacek nie docenił tego poświęcenia.
– Wiktor! – zawołała męża, szukając w torebce kluczyków do samochodu.
– Coś się stało? – zapytał elegancki mężczyzna, wchodząc do ich nowoczesnego salonu. Jak zwykle wyglądał nienagannie. Stalowy garnitur dodawał mu jeszcze więcej męskości.
– Muszę jechać do Kaliny – oznajmiła lekko zdenerwowana. – Przed chwilą do mnie dzwoniła. Jacek ją właśnie zostawił, ale nie jestem pewna szczegółów, bo mówiła dość nieskładnie. Chyba chodzi o jakąś drugą kobietę – wyjaśniła po chwili wahania. – Wezmę auto, ale nie wiem, kiedy wrócę. Możliwe, że zostanę u niej na noc, by ją jakoś wesprzeć.
– Jacek zostawił Kalinę? – zdziwił się mężczyzna. – Nie gadaj – dodał oszołomiony nowiną, którą podzieliła się z nim żona. Związek przyjaciółki żony zawsze wydawał mu się czymś stałym. Jacek jest z Kaliną i to sprawa oczywista. Jak się okazuje, nie można być niczego pewnym. No, może poza śmiercią i podatkami.
– Ona jest w rozsypce. Muszę się nią zająć.
– Pewnie, nie ma sprawy – odparł. – Jedź – dodał, zdobywając się na uśmiech.
– Dobra, mam kluczyki, dokumenty. Jadę – oznajmiła kobieta, zakładając zielony płaszcz, który pięknie podkreślał kolor jej oczu. Następnie sięgnęła po czarne kozaki na obcasie. Była lekko zdenerwowana, przez co drżał jej głos. Kalina to zaraz po mężu najbliższa jej osoba na świecie i świadomość, że cierpi, sprawiała Izie niemal fizyczny ból.
– Czekaj – rzucił Wiktor i szybko pobiegł do kuchni. W tym czasie Iza wkładała mozolnie swoje buty. Po chwili mężczyzna wrócił i wręczył żonie siatkę, w której było pudełko lodów. – Wiem, że zawsze na smutki jecie lody – dodał, chociaż ten gest nie wymagał wyjaśnienia. Właśnie takie czyny Wiktora sprawiły, że Iza się w nim zakochała. Mimo tego, że całe życie spędził w luksusie, potrafił ją ująć takimi drobnymi gestami. Już sam jego uśmiech sprawiał, że życie wydawało się piękniejsze.
– Jesteś najlepszym mężem na świecie – oznajmiła Izka, całując go w policzek i szybko wybiegła z domu.
Po chwili już mknęła swoją mazdą przez obwodnicę. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co się wydarzyło. Niby było coraz więcej rozwodów i rozstań wśród jej znajomych, ale Kalina i Jacek zawsze byli taką dobraną parą.
Poznali się prawie sześć lat temu na jednym z dodatkowych wykładów na studiach. Kala poszła tam, bo dzięki temu miała mieć podwyższoną ocenę z ćwiczeń, a Jacek był jednym z prelegentów. Absolwent, który od razu po studiach odniósł sukces. Taki pozytywny przykład dla studentów, aby zachęcić ich do nauki i pokazać, że dzięki temu będą mogli osiągnąć swoje marzenia. Studenci nie mieli jednak pojęcia, że Jacek na studiach raczej się obijał, a pracę zdobył dzięki wręcz bezczelnej pewności siebie. Kalina jak urzeczona wpatrywała się w niego przez całe półtorej godziny wykładu. Po przemówieniach wszystkich zaproszonych gości, on do niej podszedł i poprosił o numer telefonu. Historia jak z komedii romantycznej. Szkoda tylko, że jak się dziś okazało, bez happy endu.
Jak na złość tego piątkowego wieczoru na ulicach był spory ruch i dojazd do Kaliny trwał prawie dwukrotnie dłużej niż standardowe pół godziny. Po zaparkowaniu samochodu Iza chwyciła torebkę oraz siatkę z lodami i ruszyła w stronę bloku przyjaciółki. Szybko wbiła kod pozwalający jej wejść na klatkę schodową. Gdy nacisnęła przycisk przywołujący windę, zaczęła się zastanawiać, co poza kompletnym zdruzgotaniem musi teraz czuć jej przyjaciółka. Lęk? Strach? Zawód? Złość? Bezsilność? Ona sama kilka lat temu potrzebowała mnóstwo czasu, by posklejać swoje złamane serce po rozstaniu. To nawet nie było rozstanie, tylko porzucenie bez podania jakiegokolwiek powodu tej decyzji.
Gdy winda zatrzymała się na parterze i Iza wsiadła do środka, dopadła ją myśl, co by było, gdyby Wiktor ją porzucił. Wzdrygnęła się. Jej wspomnienia powędrowały jednak do wydarzenia sprzed pięciu lat. Było to niedługo po tym, jak Kalina i Jacek zostali parą. Kala była wtedy tak zakochana, że nie zwracała uwagi na otaczający ją świat i na ból Izy po rozstaniu z jej ówczesnym partnerem.
Iza poznała Tomka niespełna półtora roku wcześniej. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Taka, o której czyta się w książkach bądź jaką ogląda się w komediach romantycznych. On – przystojny, pewny siebie, pracował w reklamie, dorabiał jako model. Ona – studentka, wesoła i gotowa na nowe doświadczenia życiowe. Gdy poznali się przez wspólną znajomą, pod Izką ugięły się kolana. Ich związek był szaleńczy i dość burzliwy. Kłócili się i godzili nieustannie. Jednak on był jej wielką miłością. Tą pierwszą, prawdziwą, taką, o której nigdy się nie zapomina. Ani wcześniej, ani później nikt nie zawrócił jej w głowie tak, jak Tomek i do nikogo nie miała takiej słabości. Robiła z nim niesamowite rzeczy, o które nigdy wcześniej by się nie podejrzewała. Mężczyzna wydobywał z niej wszystko, co dobre i lekko szalone.
Gdy po roku bycia razem ona chciała, by wspólnie zamieszkali, on oznajmił, że otrzymał awans i musi przenieść się do Warszawy. Co prawda już od pewnego czasu zaczął zachowywać się lekko nerwowo, ale dziewczyna dostrzegła to dopiero z perspektywy czasu, który upłynął po rozstaniu. Wówczas Iza, niewiele myśląc, zaczęła organizować na uczelni przeniesienie, by móc dokończyć studia w stolicy. Gdy Tomek się o tym dowiedział, stwierdził, aby się nie wygłupiała i na spokojnie dokończyła je w Trójmieście, a potem się do niego przeprowadziła. Przez kilka miesięcy Iza prawie co weekend jeździła do ukochanego. Pisała referaty w pociągach, uczyła się na kolokwia, a nawet spała przy delikatnym stukocie kół pociągu. Wszystko tylko po to, by spędzić z nim tych kilka godzin, te dwie upojne noce.
Jednak po pewnym czasie zaczęła dostrzegać, że niestety coraz bardziej się od siebie oddalają. Gdy w pewien piątek napisała mu, że właśnie wsiadła w pociąg i za kilka godzin będzie na miejscu, nic jej nie odpisał. Nie zdziwiło jej to zbytnio, rzadko odpisywał jej na wiadomości, gdy był w pracy, ale mimo wszystko z dziwnym przeczuciem jechała do Warszawy, ucząc się na nadchodzące kolokwium z rachunkowości. Tomka nie było na peronie, ale to również jej nie zdziwiło. Tylko sporadycznie ją odbierał po przyjeździe. Zazwyczaj spotykali się w jego mieszkaniu, ponieważ chłopak pracował do późna. Dziewczyna sprawnie dostała się na Żoliborz, gdzie Tomek wynajmował małą kawalerkę. Gdy próbowała otworzyć drzwi, okazało się, że jej klucze nie pasują do zamków. Zdezorientowana nacisnęła więc dzwonek. Drzwi otworzyła jej kobieta po czterdziestce.
– Przepraszam, szukam Tomka – wydukała Iza, zaskoczona widokiem kogoś innego, niż się spodziewała.
– Od poniedziałku już tu nie mieszka, kazał to pani przekazać – powiedziała kobieta, sięgając na półkę. Podała zdezorientowanej dziewczynie kopertę. Jak się potem okazało, chłopak zbytnio się nie wysilił.
Nie szukaj mnie. Zapomnij, tak będzie dla Ciebie lepiej.
Była zdruzgotana. Jak to od poniedziałku? Przecież jeszcze w niedzielę tutaj była i jego wszystkie rzeczy także. A teraz była sama w obcym mieście i ze złamanym sercem. Z perspektywy czasu był to jeden z najgorszych weekendów w jej życiu. Niby czemu zapomnienie o miłości jej życia miałoby być dla niej dobre? Tak bardzo go wtedy kochała i nie potrafiła normalnie bez niego funkcjonować. Miała ogromne szczęście, że nic jej się wtedy nie stało, bo upiła się w pierwszym barze, do którego weszła. Do dziś pamięta ten ból i to, jak bardzo Kalina nie potrafiła jej wtedy pomóc, bo sama nigdy czegoś takiego nie przeżyła. Natomiast dziś Iza wiedziała, że musi okazać przyjaciółce pełne wsparcie. Przyjaźń właśnie na tym polega. Na ciągnięciu się nawzajem do góry, gdy spada się w dół.
Wysiadła z windy na siódmym piętrze i nacisnęła dzwonek do drzwi. Nikt jej nie otworzył. Zapukała cicho. Po chwili zastukała zdecydowanie głośniej.
– Kala, to ja, Iza. Otwórz – powiedziała, nie zwracając uwagi na uchylające się drzwi mieszkania obok. Po chwili przez szparę między drzwiami a futryną zaczęła ją obserwować starsza kobieta z chustką na głowie. Wyglądała z jednej strony na wystraszoną staruszkę, z drugiej jednak Iza miała wrażenie, że gdyby zaszła potrzeba, to kobiecina zdzieliłaby ją jakąś siekierą w głowę. – Kala, otwieraj! – Iza ponagliła przyjaciółkę, pukając coraz intensywniej. Cały czas czuła się obserwowana przez sąsiadkę Kaliny. Staruszka wpatrywała się w nią z taką natarczywością, że Izabela aż się wzdrygnęła. Być może kobieta naprawdę chowała za sobą jakiś młotek czy klucz francuski, który wzięła z walizki z narzędziami.
Po dłuższej chwili Iza usłyszała szczęk otwieranego zamka i drzwi mieszkania przyjaciółki stały przed nią otworem. Nacisnęła klamkę.
– Miłego wieczoru – zwróciła się do starszej kobiety, na co ta zamknęła bez słowa swoje drzwi. Natomiast Iza weszła do mieszkania i zobaczyła Kalinę w okropnym stanie. Przyjaciółka była obrazem nędzy i rozpaczy. Ubrana w powyciągany dres ubrudzony czekoladą, całą twarz miała opuchniętą od płaczu, a włosy były w totalnym nieładzie.
– Co ja bez niego zrobię – jęknęła cicho i zaniosła się niekontrolowanym szlochem. Iza, nic nie mówiąc, podeszła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła.
– Chodź do salonu – powiedziała i gdy obie siedziały już na kanapie, dodała spokojnym głosem: – Mam lody. Przetrwasz to, jestem w tym z tobą. Razem damy radę. Jesteś niesamowicie silną kobietą.
– Nie jestem – wyszeptała Kala przez łzy.
– Jesteś, tylko w siebie nie wierzysz.
– Po co mam dalej żyć, skoro Jacka już nie ma w moim życiu? – zapytała rozpaczliwie.
– Bo jest mnóstwo innych osób, którym na tobie zależy. Żaden facet nie powinien sprawiać, że przestajesz w siebie wierzyć albo że gadasz takie głupoty jak teraz. Jesteś silna i pewna siebie i dasz radę przejść przez życie z podniesioną głową. Z Jackiem bądź bez niego – zakończyła swoją wypowiedź Iza, na co Kalina zaniosła się kolejnym spazmatycznym szlochem.
Iza spędziła u Kaliny cały weekend. W czasie, gdy przyjaciółka spała, Iza ogarnęła jej mieszkanie, zrobiła zakupy, ugotowała kilka posiłków, które później wystarczy tylko podgrzać. Chciała jak najbardziej ułatwić Kalinie egzystencję w ciągu najbliższych dni. Dodatkowo spakowała do zostawionego przez Jacka kartonu wszystkie rzeczy, których mężczyzna zapomniał ze sobą zabrać. Na czele z jego ukochaną rakietą do tenisa, która była upchnięta w szafie za kurtkami. Nie mogła zrozumieć, jakim cudem sprzęt, którego ponoć używa się regularnie, może znajdować się w takim miejscu? Wyniosła karton do samochodu i wróciła do mieszkania, pożegnać się z przyjaciółką. Gdyby mogła, pewnie by nawet z nią teraz zamieszkała, ale wiedziała, że przebywanie ze sobą non stop na dłuższą metę nie wyszłoby im na dobre.
– Jesteś pewna, że dasz radę? – zapytała, patrząc na Kalinę. Co prawda przez ostanie czterdzieści osiem godzin kobieta głównie płakała i jadła niezdrowe przekąski, ale o dziwo wyglądała teraz lepiej niż w piątkowy wieczór, gdy Iza do niej przyjechała. Mimo że jej twarz ciągle była opuchnięta od płaczu
– Tak jak mówiłaś, muszę – wyszeptała, chociaż nie zabrzmiało to zbyt przekonująco.
– Zadzwonię do ciebie jutro po pracy, ale jakby coś się działo, to dzwoń, pisz, dawaj sygnały dymne, przyjadę i przetrwamy to razem – zapewniła ją Iza.
– Myślę, że w pracy to jeszcze jako tako będę się trzymać, gorzej pewnie będzie, gdy wrócę tutaj. Wiesz, każda rzecz mi go przypomina.
– Będę cały czas pod telefonem albo tak jak proponowałam, możesz przyjechać do nas. Mamy wolny pokój i to nie jeden, więc to żaden problem – zapewniła przyjaciółkę.
– Zobaczymy – odparła wymijająco Kalina.
– Dobra. Ja się zbieram. Jak coś, jestem cały czas pod telefonem – powtórzyła swoje zapewnienie i mocno przytuliła przyjaciółkę, zanim opuściła jej mieszkanie. Wsiadając do samochodu, wybrała numer Jacka.
– Cześć, Iza – przywitał ją niepewnym głosem męż-czyzna.
– Hej, mam mnóstwo twoich rzeczy w samochodzie, powiedz mi, gdzie mam je przywieźć – powiedziała rzeczowym tonem kobieta. Nie bardzo wiedziała, jak powinna z nim rozmawiać. Nigdy nie darzyła go nadmierną sympatią, ale przecież znali się tyle lat. Spędzali wspólnie wakacje, weekendy, urodziny. A teraz to wszystko się kończy. Czy powinna go nienawidzić?
– Daj spokój, nie fatyguj się. Podjadę po nie kiedyś do Kali – powiedział lekceważącym tonem.
– Nie denerwuj mnie, Jacek. Ona jest wrakiem człowieka, a twoje rzeczy w mieszkaniu wcale jej nie pomagają. Powiedz mi, gdzie mam to zawieźć – powiedziała już lekko poirytowana. Może nie będzie musiała się zastanawiać, czy ma tolerować, czy nienawidzić Jacka, może on sam swoim zachowaniem sprawi, że ona po prostu jeszcze bardziej przestanie go lubić.
– Aktualnie jestem w Poznaniu. Jutro wracam, przyjadę do ciebie do firmy. Możemy się tak umówić? – zapytał.
– Może być – rzuciła zdenerwowana i się rozłączyła. Odpaliła silnik i ruszyła w stronę swojego domu. Pierwszy raz od ślubu, który wzięli w czerwcu, rozstali się z Wiktorem na tak długi czas. Izie brakowało męża przez ten weekend. Największy problem miała z tym, aby zasnąć bez wtulania się w niego. Człowiek tak szybko przyzwyczaja się do dobrego. Na szczęście do złego jest mu się przyzwyczaić o wiele trudniej. Jej relacja z Wiktorem na początku w ogóle nie zapowiadała się na relację damsko-męską. Widziała w nim tylko swojego szefa. Dopiero spotkanie na neutralnym gruncie sprawiło, że spojrzała na niego inaczej. To zabawne, jak jedno przypadkowe spotkanie potrafi zmienić losy dwóch osób na zawsze. Niby ludzie się nie znają, mijają się codziennie na ulicy, a gdy spotkają się w jakichś innych okolicznościach, to okazuje się, że czekali na siebie całe życie.
Następnego dnia Jacek z samego rana poinformował Izę, że będzie u niej pod firmą koło południa. Kobieta tego dnia nie mogła skupić się na pracy, ciągle myślała o Kalinie i Jacku. O tym, jak bardzo się kiedyś kochali. Nieustannie przypominała jej się impreza gdzieś sprzed trzech lat, kiedy to Jacek nie odrywał oczu od Kali. Był w nią wpatrzony jak w obrazek. Jakby nie dowierzał, że taka dziewczyna jak Kalina mogła zwrócić na niego swoją uwagę.
Jednak patrząc obiektywnie, od czasu tej pamiętnej imprezy oboje się trochę zmienili. Jacek zaczął chodzić na siłownię i grać w tenisa, dzięki aktywności fizycznej zrzucił kilka zbędnych kilogramów. Zapuścił też brodę, nabrał bardziej męskiego wyglądu. Inne kobiety zaczęły się za nim oglądać. Natomiast Kalina, posiadając pewność bycia w stabilnym związku, nieco się zaniedbała. Trzeba przyznać, że przytyła kilka kilogramów. Większość wieczorów spędzała w domu z książką, nie interesowało jej nocne życie. Pracowała w urzędzie w dziale typowo damskim, gdzie główne tematy rozmów dotyczyły prania, sprzątania, gotowania i dzieci. I tak wracając do domu, Kalina prała, sprzątała i gotowała. Była w tym ekspertką. Wiedziała, czym wywabić każdą plamę, czy to na koszuli, czy na dywanie. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko dzieci. Jednak nie wyobrażała sobie posiadania potomstwa bez uprzedniego ślubu. Pochodziła z katolickiej rodziny i inne rozwiązanie nie wchodziło w grę. A Jackowi do ślubu się nie spieszyło. Kobieta była już nawet skłonna pójść na ustępstwo i zgodzić się wyłącznie na ślub cywilny, bo wiadomo, że z kościelnym i więcej załatwiania, i więcej pieniędzy, by to pochłonęło. Jednak Jacek zawsze powtarzał, że jak nadejdzie odpowiedni moment, to wezmą ślub kościelny. Ten moment jednak nie nadszedł i nie nadejdzie zapewne już nigdy.
Telefon Izy zawibrował, gdy kończyła akurat uzupełniać dane na fakturze. Dostała wiadomość od Jacka, że będzie u niej pod firmą za dwie minuty. Kobieta szybko włożyła płaszcz, chwyciła kluczyki do samochodu i wyszła na dwór. Jacek podjechał białym citroenem. Pewnym krokiem wysiadł z auta. Iza musiała przyznać, że wyglądał naprawdę dobrze. Ubrany był w szary garnitur i dwurzędowy płaszcz. Iza przyjrzała mu się uważnie. Musiała przyznać sama przed sobą, że te godziny, które spędzał na siłowni, zdecydowanie było widać. Nigdy wcześniej nie patrzyła na niego pod kątem jego atrakcyjności, zawsze był Jackiem Kaliny, ale naprawdę przez ostatnie miesiące mężczyzna się wyrobił. Nie ma co ukrywać, zrobił się z niego prawdziwy przystojniak. Na pewno zdarzało się, że dziewczyny oglądały się za nim na ulicy. Chyba powinna wziąć od niego namiar na trenera personalnego.
– Cześć, Iza – przywitał się.
– Hej – odparła kobieta, zastanawiając się, czy on ani trochę nie cierpi po rozstaniu.
W końcu spędził z Kaliną ponad pięć lat swojego życia. A Kala robiła dla niego wszystko. W lipcu zorganizowała mu fantastyczną imprezę niespodziankę z okazji trzydziestych urodzin. Kupiła mu także bilet na mecz jego ulubionego angielskiego klubu piłkarskiego. Wraz z przelotem i noclegiem. Odkładała na to prawie dwa lata, ale wiedziała, jak on o tym marzy, i nie wyobrażała sobie, by mogła podarować mu na okrągłe urodziny cokolwiek innego. Co prawda ona praktycznie co roku w marcu na swoje urodziny dostawała od niego kolczyki i ani razu nie udało mu się trafić w jej gust.
– Mam rzeczy w bagażniku – powiedziała Iza i oboje ruszyli w stronę czerwonej mazdy. Kobieta otworzyła bagażnik, a Jacek sięgnął po karton.
– Bałem się, że w przypływie furii zniszczy moją rakietę – wyznał z wyraźną ulgą w głosie.
– A nie bałeś się, że złamałeś jej serce i może sobie coś zrobić? – zapytała kąśliwie Iza. – Szczerze mówiąc, to bliżej połamania tej rakiety byłam ja – dodała.
– Daj spokój, nie jesteśmy dziećmi. Ona ma dwadzieścia osiem lat, nie osiemnaście. Ludzie czasem się rozstają, takie jest życie – powiedział. – Nie ma co się nad sobą użalać, trzeba dalej żyć.
– Długo to trwało? – zapytała ze zwykłej ciekawości.
– Co?
– Twój romans z tą blondynką – przewracając oczyma, wyjaśniła mu, co miała na myśli.
– Co? Skąd…
– Jesteś kretynem, skoro pozwoliłeś jej po siebie przyjechać pod wasze mieszkanie. Kala ją widziała – wyjaśniła.
– Izka, jesteś rozsądną babką – zaczął mówić, wkładając karton na siedzenie pasażera. – Co jej da ta wiedza, ile to trwało. Jak i dlaczego? Starałem się ją jak najmniej skrzywdzić.
– Chyba sobie żartujesz! – Kobieta nie wytrzymała. – Ona się obwinia, myśli o tym, co źle zrobiła, co mogła zrobić inaczej. Liczy, że wrócisz, jak się wyszalejesz – wyznała szczerze.
– Nie wrócę. Za sześć miesięcy zostanę ojcem – wyznał. O dziwo pierwszy raz podczas tej rozmowy Izabela miała wrażenie, że mężczyzna jest z nią w stu procentach szczery. – Nie mów jej tego. Wiem, jak bardzo ją to zaboli. Oboje wiemy, jak bardzo Kala chciała mieć rodzinę, dzieci.
– A co, myślisz, że to rozstanie jej nie zabolało? Że wygląda teraz tak dobrze jak ty? Że przeszła nad tym do porządku dziennego? Brzydzę się tobą, jak mogłeś ją tak długo okłamywać – powiedziała Iza, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie wyzna przyjaciółce tego, czego właśnie się od niego dowiedziała.
– Izka, w jakim świecie ty żyjesz. Przecież każdy facet zdradza. Myślisz, że ten twój Wiktor to jest taki święty? Zapytaj się go, co się działo na kawalerskim Ryśka w kwietniu, to wtedy zobaczysz, co ci powie. Życie nie jest czarno-białe, Iza, i wy, kobiety, musicie się z tym w końcu pogodzić – rzucił, wsiadając do samochodu. Po chwili odjechał, pozostawiając oniemiałą Izkę na parkingu. Mężczyzna najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że zasiał w głowie dziewczyny wątpliwość, jeśli chodzi o uczciwość jej męża.
Iza powoli wróciła do budynku. Zdjęła płaszcz i odwiesiła go do szafy. Kluczyki od samochodu schowała do torebki. Nie mogła przestać myśleć o tym, co Jacek jej powiedział.
– Co ty taka zamyślona? – wyrwał ją z otępienia głos koleżanki, z którą dzieliła pokój.
– A jakoś tak – odparła lekko. – Moja przyjaciółka po kilku latach rozstała się z facetem i jakoś tak mnie naszło na wspomnienia – dodała, starając się nakierować swoje myśli na Kalinę i Jacka. To na nich w końcu powinna się skupić, a nie na jakichś wyimaginowanych sprawach.
Według niej w ich związku już od dłuższego czasu coś zaczynało się psuć. Co prawda Kalina cały czas była bardzo zakochana, co zdaniem Izy było dość dziwne, po tylu latach. Wierzyła w miłość, przywiązanie, przyjaźń, pokrewieństwo dusz, ale według niej romantyczne, pełne uniesień zakochanie kończy się po kilku miesiącach. Tak, potem jest miłość i dalej może być ona szalona i niesamowita, ale jest to już inne uczucie. Człowiek przestaje się czuć, jakby był na wiecznym haju. Według niej Kala ciągle właśnie tak się zachowywała. Natomiast Jacek z każdym kolejnym miesiącem okazywał Kalinie coraz mniej zainteresowania. Jego oczy coraz częściej rozglądały się po innych kobietach. Jeszcze z dwa lata temu w ogóle tego nie dostrzegała, jednak ostatnie miesiące ukazywały to w bardzo dobitny sposób. Tylko człowiek zawsze ma nadzieję, że mu się przywidziało, bo wierzy, że związek przyjaciół wcale nie przeżywa kryzysu. Jak często się jednak myli.