- W empik go
Zjawiska medyumiczne. Część 3 - ebook
Zjawiska medyumiczne. Część 3 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 277 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Część trzecia
Biblioteka Dzieł Wyborowych
Warszawa
Druk L. Bogusławskiego, Świętokrzyska No 11
WNIOSKI Z DOŚWIADCZEŃ WARSZAWSKICH.
Osobiście skorzystałem wiele z doświadczeń warszawskich.
Przedewszystkiem utrwaliła się w moim umyśle wiara w rzeczywistość zjawisk.
Następnie wyjaśniła się kwestya ogólnego na nie poglądu.
Po trzecie, niektóre zjawiska mogłem opracować dokładniej.
Chcąc te wyniki przedstawić czytelnikom, rozdzielę je na ogólne i szczegółowe.A. WNIOSKI OGÓLNE.
§ 1. MEDYUMIZM CONTRA SPIRYTYZM
Jeżeli w pierwszej chwili w Rzymie miałem wrażenie takie, jakgdyby zjawiska medyumiczne były rewelacyą nieśmiertelności duszy i udziału w nich dusz zmarłych, jeżeli chwilowo i w Warszawie mogłem mieć pod tym względem złudzenia, to jednak, ogólnie biorąc i przy bliższem rozejrzeniu się, hypoteza spirytystyczna okazywała się dotychczas bezpodstawną, a przynajmniej zbyteczną. I trzeba było by wyjątkowej łatwowierności, ażeby mianowanie się siły czynnej "Johnem Kingiem" lub inną odrębną osobistością, brać za dobrą monetę.
Nowsze badania psychologiczno-hypnotyczne posunęły nas już tak daleko, że grunt do zrozumienia pewnej części zjawisk medyumicznych został przygotowany.
Antagonizm pomiędzy osobistością hypnotyka na jawie, a jego osobistością we śnie, może zachodzić dalej, niż antagonizm dwóch dusz pokrewnych.
Jestto zasługą dawnych magnetyzerów, że w czystym śnie magnetycznym i w różnych formach ekstazy odrębność tę stwierdzili.
Nowszy zaś hypnotyzm, ze swej strony (Richet i jego następcy), eksperymentalnem wywoływaniem różnych osobowości, przez sugestyę, uczynił ten objaw znanym i popularnym.
Jeżeli więc w transie, będącym odmianą hypnozy sui generis, zachodzi takiż sam antagonizm stale lub zmiennie, to w żaden sposób nie możemy go jeszcze uważać za dowód udziału różnych osób – i trzebaby dopiero bardzo pozytywnych danych z wyłączeniem sugestyi i poddawania myślowego, ażeby ów antagonizm spirytystycznie sobie tłomaczyć.
Otóż takich dowodów, w ciągu moich doświadczeń nie znalazłem.
To, co John mówił o sobie, a mówił zresztą bardzo mało, było tylko odbiciem mimowolnych lub umyślnych sugestyj, nagromadzonych w umyśle E. przez ciąg jej medyumicznej karyery. Pod wpływem silniejszych wrażeń czy to zewnętrznych czy wewnętrznych ( ból, pragnienie) odrębność Johna rozwiewała się natychmiast, zlewając w jedną całość z osobistością medyum. Nie wydobył on z niej ani jednego takiego znaku, któryby, czy to w piśmie, czy w grze na fortepianie, czy w gestach, czy w słowie odbiegał od indywidualnej symbolistyki medyum. Nawet znaki, pisane na odległość były zawsze tymi samymi kulasami, jakie zakreślała E., bawiąc się ołówkiem lub gestykulując palcem. Uczucia jego i wrażenia nie wychodziły po za zakres uczuć i wrażeń medyum, chociaż się czasem z nią kłóciły – a sam John, chociaż z politowaniem mówił o inteligencyi swego medyum, nie wypowiedział nic takiego, czegoby sprytna z natury, lubo nie uczona Neapolitanka, powiedzieć nie mogła.
Jedyna drobna wyższość polegała na nieco lepszem zdawaniu sobie sprawy z zachodzących zjawisk W transie, niż na jawie, co jednak daje się doskonale zestawić z analogiczną właściwością snu magnetycznego. I tu i tam wskutek odosobnienia od wrażeń zewnętrznych występuje wyższy stopień apercepcyi i większa bystrość krytyczna. W tych też tylko granicach z dodatkiem pewnej liczby wrażeń subtelnych, a na jawie nie znanych, występuje jako pozornie cudowne jasnowidzenie transowe, w niczem zresztą nie wyższe od jasnowidzenia somnambulicznego. Jedno i drugie odczuwało tylko głębiej stan własnego organizmu, jedno i drugie strzelało bąki lub rozpływało się w mglistych określeniach, zasługując na względnie pewną wiarę jedynie tam, gdzie chodziło o potrzeby własnego organizmu.
Przeniesienie innego ducha "Lucyana" z innego kółka w nasze nie udało się. Podobnie jak objawienie się Johna bez Eusapii.
Raz jednakże zdawało się, że John ma zamiar dać nam dowód tożsamości:
Na jednem z posiedzeń domowych, objawił on, że są przy nas obecne i inne duchy. Ale stało się to pod Wpływem mimowolnej mojej sugestyi, ponieważ, będąc dotkniętym w odległości większej, niż zwykle od medyum, zapytałem Johna:
– Czy to ty mnie dotknąłeś, czy kto inny? I na ten temat John zaczął majaczyć, utrzymując, że jest obok niego duch mojej matki.
Wyobrażenie to powstało w umyślie E. stąd, żem jej tego dnia pokazywał fotogrofię matki, i że podczas dotykań, jeden z obecnych zauważył, że są jakieś delikatniejsze i jakby mniejszą ręką dokonywane, niż zwykle. Wreszcie do owych odpowiedzi stołu mogła się przyczynić i obecność panny S., mojej kuzynki.
– Jeżeli to jest duch mojej matki, – rzekłem, – to niechaj dotknie obecnie tego z nas kogo znal za życia.
Po odpowiedzi potwierdzającej, że to uczyni, został dotknięty… Święcicki, którego matka moja nie znała, a pominięty Prus, którego znała doskonale.
Ale o tem ani E. ani nikt z obecnych prócz mnie i Prusa, nie wiedział.
Gdybym był cokolwiek miększy, zaczęłyby się pukania i dotykania, zgodne z hypotezą obecności mojej matki, której to obecności sam nierozważnemi pytaniami mógłbym dać potwierdzenie. I tak też nie raz, ale sto razy działo się w mojej obecności na różnych posiedzeniach spirytystycznych.
Dowodu tożsamości na żadnem z nich nie znalazłem.
Jednem słowem doświadczenia warszawskie wzmocniły moje stanowisko medyumisty… t… j… obserwatora, uznającego odnośne fakty, ale który w sposobie ich pojmowania nie był i nie jest spirytystą.
§ 2. ZALEŻNOŚĆ OD MEDYUM.
Nie ma zjawisk tak zwanych spirytystycznych bez medyum. Wprawdzie tu i owdzie słyszeć i czytać można o "domach nawiedzonych", W których pewne objawy występują, chociaż nikogo w domu nie ma, ale przedewszystkiem ile razy tego rodzaju fakta chciałem zbadać, tyle razy albo nic nie było, albo okazało się oszustwo, albo znalazło się medyum, a powtóre prosta rozwaga wystarcza, żeby zrozumieć, że tam, gdzie nie ma nikogo, nie może być i świadków, a tam gdzie jest świadek, ów świadek może sam być medyum. Być może, że w przyszłości znajdę fakta, które ten pogląd zmodyfikują i rozszerzą, ale tymczasem moje stanowisko jest takie.
Zależność zjawisk spirytystycznych od medyum jest oczywista i bezwarunkowa.
Zjawiska medyumiczne odbywają się kosztem medyum i pod kierunkiem jego myśli, przeważnie bezwiednych, ale po za zakres jego pamięci niewychodzących.
Występują one tylko W malej odległości od medyum, większej przy korzystnych warunkach, mniejszej przy mniej korzystnych; w bardzo złych zlewają się z powierzchnią jego ciała i wtedy wyglądają na oszustwo, lub są oszustwem bezwiednem – o ile świadome wyklucza się.
Największa odległość efektu mechanicznego od ciała medyum, jaką widziałem dotychczas, nie przenosiła dwóch metrów, licząc od środka pozycyi (1).
Siła mechaniczna czynna w objawach może przenosić normalną siłę medyum, ale nie jego siłę anormalną w transie, w uśpieniu, pod wpływem wzmacniającego magnetyzowania lub sugestyi. Nigdy zaś nie przenosi siły średnio silnego mężczyzny. Tylko brak widocznego punktu oporu może sprawiać złudzenie siły jeszcze większej.
Charakter ruchów wywoływanych na odległość odpowiada zawsze charakterowi ruchów medyum i może się modyfikować tylko o tyle, o ile indywidualność medyum może się modyfikować pod wpływem sugestyi. Natura ich nie wykracza po za zakres tego, czego mógłby dokonać człowiek niewidzialny, eteryczny, przenikający ciała ma- – (1) Poźniej sprawdziłem i znacznie dalsze, mianowicie do jakich 10 metrów. (Przyp… póżn.).
teryalne, obdarzony średnią siłą i średnią inteligencyą.
Między chwilowym stanem medyum i objawami, zachodzi najściślejszy związek. Medyum chore, wyczerpane, senne, zgnębione moralnie, nie daje żadnych objawów lub słabe.
Obfite jedzenie i picie, a zwłaszcza picie Wody przed posiedzeniem, działają paraliżująco. Tak samo zziębnięcie rąk lub upal nadmierny, oraz wszystko, co rozprasza uwagę medyum. Przeciwnie dobry stan zdrowia, sita, wyspanie, wesołość, podrażnienie, czasem nawet zdenerwowanie lub gniew, działają korzystnie. Podobnież skromne życie, umiarkowane ciepło, skupienie uwagi.
Jeżeli się nie mylę pocenie się jest w pewnym fizyologicznym związku z objawami, występuje ono zawsze, a W następstwie po niem silne pragnienie. Być może, że z faktem tym jest W związku inny, wymagający jeszcze sprawdzenia, że wywoływanie objawów medyumicznych powiększa opór elektryczny ciała medyum.
Wogóle nie można objawów medyumicznych, tak samo zresztą jak objawów hypnotyzmu, uważać za patologiczne, jakkolwiek jedne i drugie występują niekiedy i w niektórych chorobach. Objawy medyumiczne więcej jeszcze, niż hypnotyczne wymagają zdrowia i siły i wraz z niemi giną. Mogą tylko występować nawet silniej przy pewnym rozstroju nerwowym o charakterze podnieconym.
Posiedzenie medyumiczne – i w tym względzie występuje przeciwieństwa do hypnozy – zawsze wyczerpuje i wymaga wypoczynku. Znam somnambulistkę, z profesyi, w Paryżu, usypianą kilkanaście razy dziennie od lat trzydziestu i cieszącą się wyjątkowem, doskonałem zdrowiem, gdy tymczasem medya spirytystyczne, eksperymentując bez odpowiedniej opieki, często kończą neurastenią, paraliżem, lub obłędem. Szczęściem, magnetyzowanie i hypnotyzm W połączeniu ze znajomością warunków tej fizyologicznej kategoryi zjawisk dają nam możność eksperymentowania i bez szkody dla zdrowia.
Objawy medyumiczne występują silniej w transie, niż na jawie, w którym to ostatnim razie zresztą należy uważać stan jawy, jako przeplatany transem przejściowym.
Występują stopniowo W miarę zagłębiania się transu i wraz z nim ustają.
Im silniejsze objawy, tem większa bezwładność ciała. Przy kompletnej materyalizacyi, medyum leży, jak bez życia. Gdy ręka wywołuje jakiś drobny objaw, drętwieje; gdy powstają głosy, medyum glos traci; gdy stół jest podnoszony, jak gdyby kolanami, kolana stają się bolesne i sforsowane, chociaż nic nie dźwigały; gdy ukłuć rękę dwojnika – medyum to odczuwa; gdy objaw jest trudny, ciało jego traci reakcyę termiczną i z głowy czuć wianie chłodne, po którem pozostaje ból i wyczerpanie.
Wogóle ból medyum towarzyszy wszystkim cięższym objawom i dla uniknienia go usiłuje ono pomagać sobie odruchowo, mechanicznie, czyli szachrować. Zmniejszanie bólu sztucznie, uspokaja medyum, ale przerywa objawy. Wzmocnienie kontroli powiększa ból, ale poprawia objawy. Rozluźnienie kontroli z konieczności sprowadza bezwiedne oszustwo, jako lżejsze fizyologiczne. Uparta myśl obecnych, że medyum wykona dany eksperyment oszukańczo, może wpłynąć na to, że tak właśnie wykonanym zostanie. Ażeby dany objaw mógł mieć miejsce, trzeba, żeby wyobrażenie jego opanowało umysł medyum, zbliżając stan jego do monoideizmu; trzeba, żeby rozbudzało jego uczucia, jego dumę, żeby go bawiło i cieszyło.
W doświadczeniach warszawskich uważałem bardzo często takie peryody. Dopóki E. bawił dzwonek, jako nowy, doświadczenie udawało się doskonale, później coraz rzadziej, nareszcie nie chciała nawet patrzeć na dzwonek. Tak samo było z pismem bezpośredniem, które przez kilka dni udawało się doskonale. Tak samo przyszła i przeszła ochota do zapalania lampki i do robienia odcisków w glinie. Trzeba z tych słabostek medyum korzystać i kuć żelazo, póki gorące, gdyż później objawy nie przyjdą na zawołanie.
Inny, przeciwny, ale równie ważny, jeśli nie ważniejszy wpływ, wywiera rutyna, w jakiej medyum zostało wychowane. E. zaczynała zawsze od lewitacyi stołu, przechodziła do dotykań, a inne objawy zjawiały się tylko o tyle, o ile warunki były wyjątkowo przyjazne. Trafną się też okazała rada Aksakowa, dana mi W liście prywatnym, ażeby nigdy posiedzenia nie zaczynać od nowych doświadczeń, tylko od tych, do których przywykła, czekając z nowemi, dopóki się zjawiska nie rozwiną. He razy chciałem zmienić ten porządek, nadając posiedzeniu jakiś ład naukowy ściślejszy, tyle razy było fiasco. A jednak jestem przekonany, że gdyby ją np. od dzieciństwa ćwiczono w doświadczeniach przy świetle, światło nie byłoby tak szkodliwe, gdyby od dzieciństwa uczono doświadczeń prostych a poprawnych, niebyłoby tylu objawów podejrzanych i chaotycznych, z których mogli się cieszyć tylko wierzący Spirytyści. Tak samo niewątpliwie byłoby ustąpiło i samo pojęcie spirytystyczne objawów, gdyż w tych, które ja z nią po raz pierwszy wywołałem, o spirytyzmie nie było mowy.
I w transie i na jawie objawy zawsze występują jakby falami przypływu i odpływu, intermitentnie, to znaczy, że nigdy silniejsze i odrębne zjawiska nie następują tuż po sobie, lecz po pauzach, będących jakby wytchnieniem dla medyum. Co jest zgodnem z ogólnemi fizyologicznemi prawami reakcyj nerwowo – mięśniowych.
Gdy są różnorodne, zawsze jedna kategorya, mniej lub więcej wyklucza chwilowo inne, czyli, że siła zużywana w danej chwili na zjawiska dźwiękowe np., nie może jednocześnie dawać świetlnych, albo mechanicznych itp., lecz partyami, zawsze przynajmniej ze znaczną przewagą jednej kategoryi. A ponieważ jednocześnie widoczną jest zależność od utraty sił medyum, niema w medyumizmie nic takiego, coby przeczyło ogólnemu prawu zachowania energii i wzajemnej zamiany sił.
Nie ma też nic takiego, coby przeczyło znanym prawom mechaniki. Jeżeli stół się podnosi, jakgdyby bez podpory, to tylko dlatego, że podpora ta jest niewidzialna, a nie dlatego, żeby jej wcale nie było. Jeżeli zmienia wagę, to nie wtem znaczeniu, żeby jego ciężar gatunkowy był zmieniony, ale tylko dlatego, że go ciągnie, lub podpiera niewidzialna ręka dwojnika medyum, lub inny prąd dynamiczny niezbadanych dotychczas form energii. (Promienie sztywne. Przyp… późn.).
Z tego stanowiska nie może być mowy o naruszaniu jakichkolwiek praw zdobytych już przez naukę, może być tylko tu mowa o dopełnieniu znanych – nowemi.
§ 3. ZALEŻNOŚĆ OD UCZESTNIKÓW.
Jeżeli niema zjawisk medyumicznych bez medyum, to z drugiej strony samo medyum, w większości wypadków, nie wystarcza do ich wywołania. (Mówię tu nie o zjawiskach medyumicznych wogóle, gdyż objawy niższego rzędu, takie, jak pisanie automatyczne, bezwiedne, mechaniczne poruszanie stołem itp. nie wymagają uczestników – lecz o medyumizmie właściwym, tj. o zjawiskach wyższego rzędu, polegających na oderwaniu się ciała eterycznego medyum).
E. mówiła mi, że nigdy przy niej samej nie było objawów i że nieraz, gdy chciała komuś medyumicznego figla wypłatać, nie udawał się. Ze mną samym bywały lewitacye stołu, ale nie było ani dotykań, ani światełek, ani żadnych innych wyższych objawów.
Ze mną i z żoną były już dotykania, ale nic więcej.
Dopiero przy 3 uczestnikach występował właściwy repertuar zjawisk, a najkorzystniejszą okazała się liczba 5 – 8 uczestników. Po za tą występowało raczej utrudnienie, chyba, że wszyscy w tym samym składzie już raz eksperymentowali.
Wpływ powtarzania się tego samego składu kółka na dobroć posiedzeń był bardzo widoczny. Każda nowa osoba, chociażby najlepiej usposobiona, i najmniej dla medyum podejrzana wywoływała opóźnienie, a względnie nieudanie się trudniejszych doświadczeń.
Co do usposobienia moralnego, to niewątpliwie przyjazne, delikatne, szczere obejście sprzyjało objawom, zaś wrogie, szorstkie, fałszywe, przeszkadzało. E. posiada niewątpliwie i na jawie dar odczuwania charakteru osób, a najwyższy przymiot, jaki w otaczających wyróżniała, określała wyrażeniem "una persona franca" (osoba szczera). Nic jej zaś tak nie irytowało, jak zapewnienia uznania i zadowolenia, w których odgadywała obłudę. Do pasyi doprowadzał ją p. Br. Reichman, który na pytanie, czy jest zadowolony z warunków, odpowiadał ciągle "bene, bene", a w duszy myślał co innego. Natomiast na szczerze wypowiedziane podejrzenia odpowiadała zawsze nowym, lepszym objawem.
Nie można też powiedzieć, żeby niewiara, jako taka, to znaczy bez złej woli, przeszkadzała objawom. Z warszawskich uczestników przynajmniej 3/4 było stanowczo niewierzących w medyumizm, a jednak to nie przeszkadzało objawom i przekonaniu nimi znacznej ich większości. Tylko niechęć, tajona podejrzliwość, uparte przekonanie o oszustwie stanowczo źle wpływały – po – wiedziałbym nawet, że im byty silniejsze podejrzenia, tem objawy gorsze.
Niestety, jestto błędne kółko medyumizmu, na które niema lekarstwa – albo raczej, na które jest tylko jeden środek: cierpliwość, bezstronność i szczerość.Źle także wpływało zmęczenie i senność uczestników. John zawsze upominał zmęczonych, żeby nie spali, a niekiedy wprost wyłączał ich z kółka, jako przeszkadzających.
Przeciwnie, czynność umiarkowana myśli i słowa, była mu pożądana. Często żądania: " parlate!" (mówcie!) ten a nie inny cel miały, chociaż trzeba przyznać, że w naukach eksperymentalnych inaczej pojmujemy odpowiednie usposobienie badacza i wolelibyśmy, żeby nierozpraszano jego uwagi.
Na nieszczęście, zdaje się, że proste skierowanie wzroku bezpośrednio na punkt, w którym siła ma wywrzeć swoje działanie, utrudniało je; nie całkowicie, boć ostatecznie mieliśmy i doskonałe objawy przy uważnem skupieniu kilku par oczu, ale, ogólnie biorąc, tak było. To też stopniowo trzeba było dojść do wprawy obserwowania, nie patrząc wprost i uważania na objawy, chociaż się mówiło o czem innem.
Jest to jeden z tych punktów, wiążących medyumizm z kuglarstwem, które, jak wiadomo, polega przeważnie na umiejętnem odwracaniu uwagi.
Chorzy i zdenerwoweni bardzo źle działali na E. Jeżeli się nie mylę, sami natomiast zyski – wali po posiedzeniu, gdy takowe niezbyt długo W noc się ciągnęło.
Nareszcie zauważyliśmy trudny do ujęcia wpływ indywidualny pewnych natur nerwowych, wpływ paraliżujący, a niedający się pokonać nawet dłuższym pobytem w łańcuchu.
Wogóle posiedzenia robiły na mnie wrażenie takie, że medyum jest tylko zwierciadłem, odbijającem siły, pojęcia i nastrój uczuciowy uczestników, zwierciadłem, które siłę otrzymaną przerabia, koncentruje i w ruch wprawia, ale samo własną swoją naturą wystarczyć nie może.
§ 4. ZALEŻNOŚĆ OD WPŁYWÓW ATMOSFERYCZNYCH OKAZAŁA SIĘ MNIEJSZĄ, NIŻ WSZYSTKIE POWYŻEJ WYMIENIONE.
Z początku notowałem starannie ciśnienie atmosferyczne, temperaturę, stan wilgoci etc, ale wyraźnych wpływów nie zauważyłem. Można powiedzieć tylko tyle, że zarówno nadmierne zimno, jak i upał szkodzą, że szkodzi nadmiar elektryczności w powietrzu przed burzą, zbyt silne światło, mglisty dzień i t… p., że wreszcie może pełnia księżyca pewien silniejszy wpływ wywiera, ale W każdym razie wszystko to może nie wprost, działaniem fizycznem na objawy, lecz pośrednio, działaniem psychicznem lub fizyologicznem na nerwy medyum, przyczem niewątpliwie indywidualne różnice między medyami będą grały Ważną rolę.