- W empik go
Zlecenie - ebook
Zlecenie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 149 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W r. 1819 jechałem dyliżansem z Paryża do Moulin. Stan mej sakiewki kazał mi podróżować na imperiałce. Jak wam wiadomo, Anglicy uważają miejsca w tej napowietrznej części we-, hikułu za najlepsze. W pierwszym etapie drogi znalazłem tysiąc racyj, aby podzielić to mniemanie naszych sąsiadów. Młody człowiek, widocznie nieco bogatszy ode mnie, wdrapał się z własnej ochoty obok mnie na tę ławeczkę. Przyjął moje argumenty życzliwym uśmiechem. Niebawem zgodność wieku, poglądów, wspólne zamiłowanie do świeżego powietrza, do pięknych widoków, które odkrywaliśmy, w miarę jak ciężki wehikuł posuwał się naprzód, wreszcie jakaś nieokreślona instynktowna sympatia, zrodziły między nami ową szybką zażyłość, której podróżni poddają się tym łatwiej, ile że to przelotne uczucie niedługo ma przeminąć i nie obowiązuje do niczego na przyszłość.
Nie zrobiliśmy ani trzydziestu mil, a już mówiliśmy o kobietach i o miłości. Ze wszystkimi ostrożnościami wymaganymi w podobnej materii rozmowa zeszła oczywiście na nasze kochanki. Młodzi obaj, byliśmy obaj dopiero przy kobiecie w pewnym wieku, to znaczy między;trzydziestym piątym a czterdziestym rokiem. Och! poeta, który by nas słuchał od Montargis do nie wiem już której stacji, zanotowałby słowa bardzo płomienne, czarujące portrety i bardzo słodkie zwierzenial Nasze wstydliwe obawy, nasze milczące okrzyki i płoniące się jeszcze spojrzenia miały wymowę, której naiwnego czaru nie odnalazłem już później. To pewna, iż trzeba zostać młodym, aby rozumieć młodość.
Zrozumieliśmy się tedy doskonale we wszystkich zasadniczych punktach uczucia. Przede wszystkim zaczęliśmy od niezłomnego ustalenia faktu, że nie ma nic głupszego w świecie niż metryka; że niejedna kobieta czterdziestoletnia jest młodsza od innej dwudziestoletniej i że ostatecznie kobieta ma naprawdę tyle łat, na ile wygląda. Ta teoria nie stawia kresu miłości; toteż pływaliśmy z najlepszą wiarą w oceanie bez kresu. Wreszcie, skoro każdy z nas odmalował swoją kochankę jako młodą, uroczą, oddaną, hrabinę, osobę pełną smaku, inteligentną, sprytną; skorośmy je wyposażyli ładną nóżką, atłasową pachnącą skórą, przyznaliśmy się obaj, on, że jego pani X. ma lat trzydzieści osiem, ja zaś, że ubóstwiam czterdziestolatkę. Po czym, wyzbywszy się fałszywej obawy, czując się pobratymcami w miłości, podjęliśmy w najlepsze nasze zwierzenia. Licytowaliśmy się na dowody uczucia. Jeden zrobił raz dwieście mil, aby widzieć swoją lubą przez godzinę. Drugi naraził się na to, że wezmą go za wilka i zastrzelą, aby się znaleźć w parku na nocnej schadzce. Słowem wszystkie szaleństwa młodości! O ile miło jest przypominać sobie minione niebezpieczeństwa, czy nie równie słodko jest wspominać minione rozkosze: to znaczy kosztować ich dwa razy. Opowiadaliśmy sobie wszystko: wielkie i małe przeciwności, upojenia, nawet koncepty. Hrabina mego przyjaciela zapaliła raz cygaro, aby mu zrobić przyjemność; moja przyrządzała mi czekoladę i nie spędziła ani dnia bez listu albo widzenia; jego pani mieszkała u niego trzy dni narażając się na ruinę opinii; moja zrobiła jeszcze lepiej albo gorzej, jeśli wolicie. Mężowie ubóstwiali zresztą nasze hrabiny; byli niewolnikami wdzięku, jaki posiadają wszystkie kochające kobiety; że zaś są głupsi ponad przeciętną miarę mężowską, dają nam pokosztować tylko tyle niebezpieczeństw, ile trzeba, aby zaostrzyć nasze przyjemności. Och! jakże szybko wiatr unosił nasze słowa i nasze wesołe śmiechy!