Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Złote myśli Elizy Orzeszkowej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Złote myśli Elizy Orzeszkowej - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 275 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I PRA­CA, OBO­WIĄ­ZEK.

Głę­bo­ko umi­ło­wa­na i do­brze po­ję­ta pra­ca po­sia­da w so­bie ta­kie źró­dła spo­ko­ju i szczę­ścia, o ja­kich i wy­obra­że­nia nie mają ci, co się jej wy­rze­kli.

Kil­ka słów o ko­bie­tach.

Nic tak nie pod­wyż­sza czło­wie­ka, jak ja­ka­kol­wiek, byle su­mien­nie po­ję­ta, pra­ca; nic go tak nie po­ni­ża, jak próż­niac­two, spusz­cza­nie się na cu­dzą pra­cę, że­bra­ni­na przy zdro­wych rę­kach i gło­wie.

Kil­ka słów o ko­bie­tach.

Je­że­li ist­nie­je o ludz­ko­ści praw­da jaka, ja­sna jak słoń­ce, jest nią to, że jed­nost­ka ludz­ka win­na ogó­ło­wi wy­two­ra­mi pra­cy swej zwró­cić to, czem ten­że ogół da­rzył ją wte­dy, gdy była ona jesz­cze czę­ścią jego bez­czyn­ną, drob­ną płon­ką, pie­lę­gno­wa­ną dla przy­szło­ści.

Pa­try­otyzm i ko­smo­po­li­tyzm,

Każ­da pra­ca, oprócz tej zwierzch­niej, stem­plem mo­ne­ty na­zna­czo­nej stro­ny, ma inną, nie tak ła­twą do zo­ba­cze­nia, a któ­ra tak­że przed­sta­wia mo­ne­tę, ale tę, za jaką nie cia­ło już, lecz duch ludz­ki do­star­cza so­bie żyw­no­ści, ozdób i spo­koj­ne­go loża po tru­dach.

Pa­mięt­nik Wa­cła­wy.

Wiel­kie bo­le­ści le­czą się tyl­ko wiel­kie­mi tru­da­mi.

Ma­rya .

Smęt­nie i wstyd­no bo­gac­twa uży­wać, a nie swe­go; wy­so­ko stać, a nie na swo­ich no­gach; mło­dym i sil­nym być, a jak w zgrzy­bia­łej sta­ro­ści żyć w wiecz­nem od­po­czy­wa­niu.

Nad Nie­mnem .

Nie­ma na świe­cie ma­chi­nal­nej pra­cy, je­że­li czło­wiek, któ­ry się jej od­da­je, nie tra­ci z my­śli wa­run­ków pięk­na i uży­tecz­no­ści, w ja­kich ma być ona do­ko­na­ną.

Pa­mięt­nik Wa­cła­wy .

Za­praw­dę, je­śli co­kol­wiek może słusz­nie uczy­nić czło­wie­ka dum­nym i wznieść go we wła­snych oczach, to pa­mięć wiel­kich cier­pień, prze­by­tych męż­nie, i cięż­kich prac, do­ko­na­nych sa­mot­nie; kto, prze­cho­dząc przez świat z bó­lem w pier­si i tro­ską w my­śli, nie uka­zał lu­dziom łez swo­ich i skarg i nic uni­żył się proś­ba o li­tość; kto śmia­ły i męż­ny dźwi­gał swój krzyż bez po­mo­cy, bez sła­bo­ści, ten wart jest sza­cun­ku. A je­śli tym cier­pią­cym w du­mie i mil­cze­niu jest ko­bie­ta, sła­ba cia­łem, skrę­po­wa­na spo­łecz­ne­mi usta­wa­mi, na każ­dym kro­ku spo­ty­ka­ją­ca trud­no­ści, po­dej­rze­nia, po – twa­rze – taka ko­bie­ta pod­nieść może czo­ło z wy­so­kiem uzna­niem swo­jej god­no­ści.

Roz­staj­ne dro­gi.

Ce­lem i ko­ro­ną ludz­kich prac i mi­ło­ści jest czyn.

Ostat­nia mi­łość.

Pra­ca ro­ba­ków nie­do­strze­gal­na jest i po­wol­na, a jed­nak pod­ko­pu­je lub wzno­si góry.

Na pro­win­cyi.

Kto­kol­wiek za przy­słu­gi otrzy­my­wa­ne pła­ci pie­niędz­mi odzie­dzi­czo­ne­mi po przod­kach, lub przed­sta­wia­ją­ce­mi wy­two­ry pra­cy czy­jejś, nie zaś wła­snej, nie­tyl­ko nie wy­pła­ca dłu­gów swych ogó­ło­wi, lecz owszem, zu­żyt­ko­wu­je część dóbr jego, nie za­peł­nia­jąc ni­czem spra­wio­nej w nich przez to szczer­by.

Pa­try­otyzm i ko­smo­po­li­tyzm.

Dla lud­no­ści ko­bie­cej, za­rów­no jak dla mę­skiej, na­uka i sztu­ka sta­no­wią szczy­ty pra­cy, ku któ­rym dłu­go jesz­cze za­pew­ne, a może i za­wsze nie­wiel­ka licz­ba jed­no­stek z po­wo­dze­niem wspi­nać się be­dzie. Pra­ce zaś pod­sta­wo­we, dzia­ła­ją­ce na prze­strze­niach sze­ro­kich i mo­gą­ce tłu­mom udzie­lić chle­ba cno­ty i za­słu­gi, za­wie­ra­ją się dla ko­biet, tak samo jak i dla męż­czyzn, w dzie­dzi­nach prze­my­słu i go­spo­dar­stwa, w kra­ju zaś na­szym szcze­gól­nie i na­de­wszyst­ko go­spo­dar­stwa.

O ko­bie­cie.

Nie­po­dob­na strasz­niej wy­dzie­dzi­czyć czło­wie­ka, jak nie dać mu na dro­gę ży­cia zdol­no­ści i mi­ło­ści do pra­cy; nie­po­dob­na bar­dziej go skrzyw­dzić, jak ście­śnić przed nim pole pra­cy i do niej spo­so­by.

Kil­ka słów o ko­bie­tach .

Czy mała mrów­ka może się stać wiel­ką, sko­ro na­tu­ra nie utwo­rzy­ła jej taką? Czy po­win­na ona wsty­dzić się tego i bo­leć nad tem, że gdy sil­niej­sza jej to­wa­rzysz­ka dźwi­ga i nosi znacz­ne cię­ża­ry, ona zdol­na tyl­ko drob­ne gniaz­du swe­mu przy­no­sić usłu­gi? Nie. Ona pra­cu­je we­dle sil i na­tu­ry swo­jej, a dzię­ki tej pra­cy swej ma pra­wo szu­kać w swo­jem gnieź­dzie spo­koj­ne­go przy­tuł­ku, bo nie jest w niem pa­so­rzy­tem, ani nie­uży­tecz­nym zja­da­czem cu­dzych pło­dów.

Pa­mięt­nik Wa­cła­wy.

Nic tak szyb­ko i do dna nie wy­czer­pu­je sił fi­zycz­nych i mo­ral­nych, jak rzu­ca­nie się na róż­ne dro­gi pra­cy, go­rącz­ko­we szu­ka­nie jej i roz­pacz­ne nie­znaj­dy­wa­nie.

Mar­ta.

Przy­słu­gi od­da­wa­ne ca­łej ludz­ko­ści – rzecz to ar­cy­pięk­na i czo­łem przed nią, ile­kroć się zda­rzył Ale zda­rza się bar­dzo rzad­ko i wła­śnie naj­rza­dziej peł­nią ją ucie­ki­nie­rzy od tej cząst­ki ludz­ko­ści, któ­rej sa krwią krwi i ko­ścią ko­ści, choć­by dla­te­go, że po­sia­dać mu­szą naj­mniej tego szpi­ku, tego ne­rvus re­rum wszel­kich dzieł wiel­kich, któ­rem jest zdol­ność ko­cha­nia i wy­trwa­nia. W ogrom­nej więk­szo­ści wy­pad­ków "qui em­bras­se trop, n'étre­int rien" i kto wy­si­la się na ob­ję­cie ra­mio­na­mi kuli ziem­skiej, jej nie obej­mie i naj – cień­sze­go drzew­ka przed zła­ma­niem od wi­chru nie ochro­ni.

Ar­ty­kuł: " Emi­gra­cya zdol­no­ści" .

Wła­dze du­cha ludz­kie­go wte­dy tyl­ko two­rzą do­brze i trwa­le, gdy pra­cę twór­czą speł­nia­ją wspól­nie, w har­mon­ji i rów­no­wa­dze wpły­wów.

Pa­try­otyzm i ko­smo­po­li­tyzm.

Je­den ro­dzaj pra­cy umy­sło­wej udzie­lić może spo­czyn­ku po in­nym; myśl, znu­żo­na nie­co po­śród jed­ne­go krę­gu ba­dań, uczuć się może świe­żą i rzeź­wą śród in­ne­go.

Ma­rya.

Pra­ca nie­szczę­ściem nie jest: idzie tyl­ko o grunt, na któ­rym czło­wiek pra­cu­je, i o… skut­ki.

Nad Nie­mnem.

Wid­mo znu­dze­nia, któ­re wcze­śniej czy póź­niej ogar­nia sobą bez­czyn­ne mło­de isto­ty, psu­je im ser­ca i na błęd­ne pro­wa­dzi dro­gi.

Pa­mięt­nik Wa­cła­wy.

Zby­tecz­na po­ko­ra tak samo po­zba­wia sił, jak za­ro­zu­mia­łość. Czło­wiek, któ­ry my­śli o so­bie, że nic zro­bić nie po­tra­fi, tak samo nie­przy­dat­nym jest i nie­roz­sąd­nym, jak ten, któ­ry są­dzi, że nic mu już do uczy­nie­nia nie zo­sta­ło.

Pa­mięt­nik Wa­cła­wy .

Czas – to wiel­ki gra­barz uczuć dla dusz ma­łych i mięk­kich..

Pa­mięt­nik Wa­cła­wy.

Kto od­dal sio w służ­bę ludz­ko­ści, musi czę­sto­kroć wstę­po­wać w niz­kie, brud­ne jej za­mę­ty, aby tam po­śród śmie­cia od­szu­ki­wać pe­reł.

Na dnie su­mie­nia.

Przy­mu­so­wość pra­cy nuży, bez­owoc­ność jej znie­chę­ca.

Zyg­munt Ła­wicz i jego ko­le­dzy .

Wśród nas kan­dy­da­tów na do­wód­ców za­wsze peł­no, sze­re­gow­com zaś być nikt nic chce, a kto już ko­niecz­nie być nim musi, przy­pi­su­je to nie­spra­wie­dli­wo­ści lu­dzi lub losu, lecz nie­do­stat­ku zdol­no­ści w so­bie sa­mym nie po­dej­rze­wa nig­dy. Wszy­scy je­ste­śmy bar­dzo zdol­ni, do wy­so­kich sta­no­wisk stwo­rze­ni, a je­że­li ich nie do­się­ga­my, to tyl­ko dla­te­go, że świat jest źle stwo­rzo­ny, albo spe­cy­al­ne nie­szczę­ście nas prze­śla­du­je.

Ar­ty­kuł: "Emi­gra­cya zdol­no­ści".

W za­sa­dzie zdo­by­wa­nie for­tu­ny i spo­łecz­ne­go zna­cze­nia przez wła­sną sa­mo­dziel­ną pra­cę, szla­chet­ną rze­czą bę­dąc, uszla­chet­nia. Lu­dzie, któ­rzy ży­cio­wą ka­ry­erę z pew­ną sumą po­sia­da­nej już oświa­ty roz­po­cząw­szy, prze­by­li ją ręka w rękę z su­ro­wą pra­cą i przez taką pra­cę na spo­łecz­ne szczy­ty wy­nie­sie­ni zo­sta­li, do­rob­kie­wi­cza­mi bę­dąc, przed­sta­wia­ją sobą ga­tu­nek lu­dzi naj­lep­szy. Skrom­ność i pro­sto­ta są wła­śnie ce­cha­mi ich, na­by­te­mi w twar­dej szko­le my­śli, czy­nu i cier­pień, nie­roz­łącz­nych z ży­ciem roz­sąd­nem i czyn­nem. Ale ist­nie­je inna ka­te­go­rya do­rob­kie­wi­czów, ka­te­go­rya, zło­żo­na z tych, któ­rzy bez oświa­ty i na­uki żad­nej, lub z bar­dzo małą i bar­dzo źle skie­ro­wa­ną je dozą, wy­pad­kiem lub dzię­ki jed­nej wy­łącz­nie w nich roz­wi­nię­tej wła­dzy umy­sło­wej, tra­fi­li na wart­ką fale po­wo­dzeń. Z tru­dem nie­wiel­kim i jed­no­stron­nym, na fali tej pły­nąc, przy­by­wa­ją oni ku brze­gom, względ­nie do umy­sło­wej i mo­ral­nej war­to­ści ich zbyt wy­so­kim, i osia­da­ją na nich pi­ja­ni zrzą­dzo­ną im przez ży­cie wiel­ką nie­spo­dzian­ką. Do­rob­kie­wi­czów ta­kich, umy­sło­wo ciem­nych, mo­ral­nie ze­psu­tych, to­wa­rzy­sko śmiesz­nych i za­ra­zem nie­zno­śnych spo­łe­czeń­stwo każ­de ilość pew­ną po­sia­da.

O ży­dach i kwe­styi ży­dow­skiej .

Do­ko­ny­wa­nie ofia­ry wszel­kiej wznio­słą jest i za­szczyt­ną rze­czą; ale, aby do wznio­sło­ści tej i do tych za­szczy­tów pra­wo po­sia­dać, po­trze­ba wprzó­dy do­peł­nić obo­wiąz­ku.

Ro­dzi­na Bro­chwi­czów.

Naj­zdol­niej­si i naj­niez­dol­niej­si w uczu­ciach i cier­pie­niu, w oko­licz­no­ściach przy­jem­nych lub nie­przy­jem­nych, przy za­sa­dach stój­my, bo in­a­czej wszy­scy, ilu nas jest, na pod­sta­wie swo­ich zdol­no­ści nie­po­spo­li­tych luh cier­pień nad­zwy­czaj­nych u su­mie­nia pa­spor­ty so­bie wy­ro­bi­my i marsz ku Pa­ta­goń­skim szczy­tom, na któ­re w do­dat­ku je­den z nas na sto ty­się­cy we­drzeć się zdo­ła.

Ar­ty­kuł: " Emi­gra­cya zdol­no­ści".

Obo­wiąz­ki na­sze za­kre­śla nam nie cu­dze, lecz wła­sne zda­nie.

Ma­rya.II IDE­AŁ, CEL.

Ide­ał jest tera, co obu­dza w czło­wie­ku głę­bo­ką wia­rę i go­rą­cą mi­łość.

Na dnie su­mie­nia.

Ide­ał po­sia­da tyle imion, ile jest w gło­wach ludz­kich wy­so­kich po­jęć, a w pier­siach szla­chet­nych uczuć. In­a­czej na­zy­wa go uczo­ny, in­a­czej po­eta, in­a­czej roz­ko­cha­ny w oj­czyź­nie swej oby­wa­tel, in­a­czej fi­lan­trop, ser­cem obej­mu­ją­cy całą ludz­kość, in­a­czej ko­cha­nek, wpa­trzo­ny w cza­row­ne lica ob­lu­bie­ni­cy; a wszy­scy oni jed­nak hoł­du­ją jed­ne­mu panu, któ­ry nimi rzą­dzi, a jest ide­ałem. W ustach i ser­cu Gra­cha ide­ał na­zy­wał się wol­no­ścią; Ga­li­le­usz uj­rzał go w pra­wi­dłach ru­chu ol­brzy­mich, glo­bów, za­wie­szo­nych w prze­strze­ni. Ra­fa­elo­wi ob­ja­wił się… on w har­mo­nii ko­lo­rów, Ka­no­wa dą­żył za nim, kre­śląc dłu­tem na mar­mu­rze sy­me­tryę li­nii; Pe­trar­ka śpie­wał o nim, śpie­wa­jąc o Lau­rze. De­iści czczą go, od­da­jąc cześć Bogu; po­zy­ty­wi­ści szu­ka­ją go w praw­dzie stwier­dzo­nych do­świad­cze­niem fak­tów; ma­te­ry­ali­ści na­wet do­brej wia­ry dążą ku nie­mu, pra­cu­jąc nad zba­da­niem i uszla­chet­nia­niem ma – te­ryi. Po­czu­cie i po­ję­cie ide­ału ist­nie­je w ludz­ko­ści, na wszyst­kich stop­niach po­ło­że­nia i oświa­ty i in­a­czej być nie może, bo gdy­by było in­a­czej, zni­kła­by je­dy­na gra­ni­ca, od­dzie­la­ją­ca ludz­kość od resz­ty oży­wio­nych two­rów na­tu­ry, i je­dy­na siła, przez któ­rą dzie­je się wszyst­ko, co dzie­je się do­brze. Na róż­nych tyl­ko stop­niach roz­wo­ju mo­ral­ne­go i umy­sło­we­go róż­ne by­wa­ją stop­nie po­czu­cia, po­ję­cia i upra­gnie­nia ide­ału.

Ro­zu­mie go bo­ha­ter, z roz­ko­szą w ser­cu idą­cy na męki za przed­miot wia­ry swej i mi­ło­ści; ro­zu­mie wieszcz, wy­rzu­ca­ją­cy z pier­si war go­rą­cych my­śli; ro­zu­mie oj­ciec ro­dzi­ny, z nie­do­łęż­nych nie­mow­ląt wy­twa­rza­ją­cy lu­dzi; prze­czu­wa go bied­ny rol­nik, z pod płu­ga pod­no­szą­cy z za­chwy­tem oczy ku lo­tom skow­ron­ka; mło­da dziew­czy­na, z ru­mień­cem na twa­rzy, ma­rzą­ca o przy­szłem swem gnieź­dzie ro­dzin­nem; dzie­cię na­wet, beł­ko­cą­ce­mi usty rzu­ca­ją­ce do­ko­ła py­ta­nia, któ­re­mi do­ma­ga się wie­dzy. I oto jest wła­śnie su­mie­nie ludz­kie w naj­wyż­szem zna­cze­niu swo­jem. By­wa­ją lu­dzie, choć rzad­ko, któ­rzy ro­dzą się tak upo­śle­dze­ni na cie­le i du­chu, że po­ję­cie ide­ału jest dla nich nie­mo­żeb­nem; tacy nie mają też wła­sne­go su­mie­nia, lecz otrzy­mu­ją je z ze­wnątrz z ręki ota­cza­ją­cych ich oko­licz­no­ści; su­mie­nie, wsta­wio­ne w nich, jak szy­ba w okno i jak szkło kru­che. Ale bia­da tym, któ­rzy po­sia­da­li lub po­siąść mo­gli ten dro­go­skaz, tę dźwi­gnię i to szczę­ście ży­cia, a nad­we­rę­ży­li je w sza­le na­mięt­no­ści, wy­rze­kli go się w chwi­li osła­bie­nia woli. Za­tra­cić go cał­kiem temu, kto go raz po­siadł, nie­po­dob­na. Zbluź­nio­ny i zgnę­bio­ny ide­ał miesz­kać w nim bę­dzie za­wsze, mil­cząc chwi­la­mi, lecz czę­sto wo­ła­jąc gło­śno;

tyl­ko z siły pod­trzy­mu­ją­cej i sku­pia­ją­cej zmie­ni się w sile oba­la­ją­cą i roz­kła­da­ją­cą, od­zy­wać się bę­dzie nie­sma­kiem, tę­sk­no­tą, gorz­kiem lecz nie­szcze­rem szy­der­stwem. Zło­wro­gie moce, prze­miesz­ku­ją­ce na dnie su­mie­nia wy­stęp­ne­go, gry­zą­ce pierś ta­kie­go czło­wie­ka ni­czem nie­stłu­mio­ną zgry­zo­tą, nie są czem in­nem, jak ża­lem po utra­co­nym ide­ale ży­cia, nie­zmier­ną trwo­gą, jaką czło­wiek uczu­wa śród ciem­no­ści, któ­re go na­peł­nia­ją wraz z za­ga­śnię­ciem swej gwiaz­dy je­dy­nej. A to szczę­ście naj­wyż­sze, nie­zmą­co­ne, ja­kie­go uży­wa czło­wiek czy­sty i spo­koj­ny w swem su­mie­niu, choć­by ską­di­nąd do­ty­ka­ły go bóle i męki, nie jest tak­że czem in­nem, jak głę­bo­ką i nie­usta­ją­cą ra­do­ścią, czer­pa­ną ze świa­do­mo­ści, że przed­miot wia­ry jego i uko­cha­nia – ide­ał, po­zo­stał przed nim nie­za­chwia­ny, nie­zbluź­nio­ny i nie­opusz­czo­ny, lecz prze­ciw­nie roz­rósł się w nim, ogar­nął go mocą mi­ło­ści jego, wia­ry i tru­dów, wstą­pił mu w gło­wę, w ser­ce i w dło­nie i roz­lał się z nich po świe­cie my­ślą, uczu­ciem, czy­nem.

Na dnie su­mie­nia.

Dla ko­bie­ty i dla męż­czy­zny, w ogó­le dla czło­wie­ka po­sia­da­nie ide­ału, ja­sno w my­śli okre­ślo­ne­go, głę­bo­ko ser­cem umi­ło­wa­ne­go, uwa­żam za nie­zbęd­ny wa­ru­nek, za naj­pew­niej­szą, je­dy­ną może rę­koj­mię tak zdro­wia i mocy jego uczuć, jak uży­tecz­no­ści czy­nów, ja­ko­też za­cno­ści i trwa­ło­ści jego szczę­ścia.

Kil­ka słów o ko­bie­tach.

Pra­wość nie­złom­na, szcze­rość, oba­wy nie zna­ją­ca, głę­bo­kie uko­cha­nie każ­dej spra­wy do­brej i wier­ne jej słu­że­nie, moż­ność wal­ki sku­tecz­nej ze złe­mi mo­ca­mi, ist­nie­ją­ce­mi w nas i wko­ło nas, go­to­wość do ofiar – w po­trze­bie, speł­nie­nie obo­wiąz­ku – za­wsze, uwiel­bie­nie go­rą­ce wszyst­kie­go, co mo­ral­nie po­tęż­ne i pięk­ne, obrzy­dze­nie dla zła, wy­ro­zu­mia­łość i prze­ba­cze­nie dla złych, współ­uczest­ni­cze­nie z ca­łych sił, zdol­no­ści i chę­ci w zbio­ro­wych pra­cach, przy­no­szą­cych trwa­łość i po­stęp ro­dzi­nom i na­ro­dom: oto we­dług mnie re­li­gia ide­ału, któ­rej prze­la­nia w pier­si i umy­sły ro­dzin­nej spo­łecz­no­ści mo­jej pra­gnę wię­cej, niż wszyst­kie­go na zie­mi.

Kil­ka słów o ko­bie­tach.

Ide­ały nie są chy­ba mrzon­ka­mi, sko­ro ist­nie­ją lu­dzie, przed któ­ry­mi sta­ją one, to jak wy­raź­na jawa dzien­na, to jak przed­miot wiecz­nej tę­sk­no­ty, to jak wy­rzut su­mie­nia.

Ma­rya.

Po­czu­cie wła­snej nie­do­sko­na­ło­ści jest dla szla­chet­nej na­tu­ry wiel­kim bodź­cem do do­sko­na­le­nia się. Ten, kto sam so­bie wyda się skoń­czo­nym ide­ałem, nig­dy już do żad­ne­go istot­ne­go ide­ału nie­tyl­ko nie doj­dzie, ale na­wet dą­żyć nie bę­dzie miał ocho­ty.

Pa­miet­nik Wa­cła­wy.

Każ­dy z lu­dzi mie­wać musi chwi­le, w któ­rych ciem­niej mu tro­chę na zie­mi, niż zwy­kle. Ale dro­ga ży­cia, raz na za­wsze wy­tknię­ta, roz­ta­cza przed nami szlak swój wid­ny i rów­ny; u kre­su dro­gi ja­sny i wy­raź­ny stoi ide­ał, któ­ry­śmy so­bie za cel ży­cia wy­bra­li, i to rzecz naj­waż­niej­sza. Mniej­sza o to, je­że­li, skoń­czyw­szy po – dróż, le­gnie­my kie­dyś z jed­nym wię­cej lub jed­nym mniej bó­lem na dnie pier­si, z jed­ną wię­cej lub mniej cząst­ką szczę­ścia we wspo­mnie­niach.

Ma­rya.

Jak mar­twy przed­miot po­ru­szać się zda­je przed oczy­ma tego, kto się weń dłu­go wpa­tru­je, tak cel nie­do­ści­gły, ale dłu­go i wy­łącz­nie my­śli i uczu­cia czło­wie­ka na sie­bie sku­pia­ją­cy, zda­je się ku nie­mu zstę­po­wać i przy­bli­żać.

Nad Nie­mnem.

W grun­cie rze­czy ani pra­ca, ani wie­dza same w so­bie nie mogą być ce­lem. O pra­cy ktoś dow­cip­nie po­wie­dział, że to nóż i wi­de­lec, tyle war­te, ile do kra­ja­nia żyw­no­ści po­sil­nej i zdro­wej słu­żą. Nie­zbyt za­chwy­ca­li­by­śmy się pra­cą czło­wie­ka, któ­ry­by w po­cie, czo­ła i bez żad­nej po­trze­by ka­mie­nie z miej­sca na miej­sce prze­no­sił; znacz­na też mniej­szość ludz­ko­ści za­chwy­ca się pra­cą, do­ko­na­ną nad utwo­rze­niem ar­ma­ty Krup­pa, albo może ja­kiej już now­szej i od tej jesz­cze do­sko­nal­szej, bo nie je­stem au co­urant fak­tów, w tej dzie­dzi­nie za­cho­dzą­cych. Co do wie­dzy, to jest ona lam­pą nie­zmier­nie dro­go­cen­ną, gdy oświe­tla świą­ty­nię serc do­brych i czy­stych cha­rak­te­rów, lecz pro­szę ją roz­pa­lić choć­by naj­ja­śniej wśród ego­izmu i złych na­mięt­no­ści, a zo­ba­czy­my, ja­kie to będą wspa­nia­łe i świet­ne wi­do­ki! Pra­ca tyle jest war­ta, ile wart cel, do któ­re­go ona zmie­rza; wie­dza o tyle od­da­je ludz­ko­ści po­słu­gi do­bre, o ile dzia­ła spój­nie z po­tę­ga­mi mo­ral­ne­mi, któ­rych na­wet słu­gą po­nie­kąd być po­win­na. Że przy te­raź­niej­szym ustro­ju świa­ta za­ro­bek musi być jed­nym z ce­lów pra­cy, to rzecz oczy­wi­ste, lecz że nie po­wi­nien być jej ce­lem nie­tyl­ko je­dy­nym, ale na­wet głów­nym, to tak­że praw­da, i nie­zmier­nie waż­na. Że wie­dza jest po­tę­gą na­wet wiel­ką, temu nikt nie prze­czy, ale że oprócz niej są w ludz­ko­ści czyn­ni­ki jesz­cze po­tęż­niej­sze, bez któ­rych współ­dzia­ła­nia ona nic do­bre­go zdzia­łać nie może, to rów­nież wąt­pli­wo­ści nie ule­ga.

Ar­ty­kuł: "Emi­gra­cya zdol­no­ści" .III SZCZĘ­ŚCIE, MA­RZE­NIE, NIE­SZCZĘ­ŚCIE, ZA­WO­DY.

Szczę­ście praw­dzi­we i uczci­we ist­nie­je na wy­so­ko­ściach, na któ­re z tru­dem wspi­nać się musi ten, kto go żąd­ny.

Pa­mięt­nik Wa­cła­wy.

Róż­nej na­tu­ry uczu­cia skła­da­ją się na szczę­ście.

Ję­dza.

Spra­wia­nie ra­do­ści ma­łym jest szczę­ściem wiel­kich.

Czci­ciel po­tę­gi .

Lu­dzie, któ­rzy w nic głę­bo­ko nie wie­rzą i ni­cze­go go­rą­co nie ko­cha­ją, nie ro­zu­mie­ją ży­cia i nit: zna­ją dro­gi do szczę­ścia.

Na dnie su­mie­nia.

Szczę­śli­wi, je­śli losu swe­go są god­ni, lu­bią siać szczę­ście do­ko­ła.

Tu­ria.

We­so­łość i przy­jem­ne prze­pę­dze­nie cza­su to rzecz jed­na, a szczę­ście zu­peł­nie dru­ga.

Dwa bie­gu­ny.

Któż nie wie, jaką cza­ro za­chwy­tów do ust ludz­kich przy­kła­da sztu­ka; ja­kie pra­gnie­nia za­spa­ka­ja, ener­gie po­bu­dza, cele wska­zu­je na­uka, na po­zór chłod­na i su­ro­wa. Są or­ga­ni­za­cye, któ­rym pra­ca przy­no­si za­po­mnie­nie złe­go, uko­je­nie, na­wet w nie­szczę­ściu uczu­cie szczę­ścia, i ta­kie, któ­re znaj­du­ją roz­kosz nie­tyl­ko w peł­nie­niu cno­ty, lecz w sa­mym jej wi­do­ku. Obo­wią­zek – po­ję­cie, od­stra­sza­ją­ce tych, któ­rzy ni­cze­go nie wiel­bią i nie ko­cha­ją ser­decz­nie, do­star­cza tym, któ­rzy od sa­mych sie­bie ode­rwać się umie­ją, po­ciech nie­oce­nio­nych, głę­bo­kich, snu­ją­cych zło­tą nić z pasm sza­rych, na­wet czar­nych. Wszyst­kim tym źró­dłom po­ciech i uciech za­prze­cza­ją pe­sy­mi­ści; nie­mniej są one: przez dłu­gie wie­ki wle­wa­ły w ludz­kość siłę trwa­nia i dziś tak­że krze­pią to skrzy­dło ży­cia, któ­rem jest na­dzie­ja. Lecz aby je po­znać i po­siąść, po­trze­ba cze­goś, co nie znaj­du­je się w po­sia­da­niu u wszyst­kich, cze­go przedew­szyst­kiem nie po­sia­da­ją do­tknię­ci prze­cy­wi­li­zo­wa­niem po­ło­wicz­nem; trze­ba zdol­no­ści do od­ry­wa­nia się od sa­me­go sie­bie, do wzbi­ja­nia się nad sa­me­go sie­bie, do ser­decz­ne­go uwiel­bie­nia i ko­cha­nia.

Me­lan­cho­li­cy

Moż­ność ist­nie­nia na zie­mi ser­decz­ne­go bra­ter­stwa, bez wę­złów krwi, czy­ni w czar­nej płach­cie otwór sze­ro­ki, przez któ­ry spły­wa na ży­cie świa­tło czy­ste i krze­pią­ce.

Me­lan­cho­li­cy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: