Złoty Wiek piratów - ebook
Złoty Wiek piratów - ebook
Kim byli piraci – romantycznymi morskimi włóczęgami czy też straszliwymi zbrodniarzami bez zasad? Jak często pirat sięgał po kordelas lub pistolet? Czy chętnie ruszał do ataku na równie dobrze uzbrojone okręty jak jego? W jakich warunkach wolał ostrzeliwać przeciwnika z daleka, a kiedy decydował się na abordaż? Odpowiedzi na wszystkie te pytania z mistrzowską dociekliwością udziela Benerson Little, a kiedy odpowiedź na wątpliwości wydaje się niejednoznaczna, przytacza fakty, prowadzące zwykle do logicznej konkluzji.
Poznaj epokę, w której bogaci, szanowani obywatele inwestowali w łupieżcze rejsy, a morscy rozbójnicy rabowali kupieckie statki. Odwiedź świat pirackich portów, tętniących życiem i grzesznymi rozrywkami, gdzie złoczyńcy w ciągu jednej nocy wydawali fortuny i zaraz potem znów ruszali na morze. Dowiedz się, kto i dlaczego zasługuje na miano najsłynniejszego pirata – a komu ten tytuł nadano bezpodstawnie.
Benerson Little – amerykański autor, specjalizujący się w historii marynarki wojennej, konsultant historyczny podczas tworzenia serialu Piraci (Black Sails). Były żołnierz jednostki Navy SEAL, pracował jako analityk wywiadu, analityk specjalnych taktyk walki na morzu oraz konsultant ds. marynarki. Jest autorem wielu prac poświęconych piratom, m.in. The Sea Rover’s Practice: Pirate Tactics and Techniques, 1630–1730 oraz The Buccaneer’s Realm: Pirate Life on the Spanish Main, 1674–1688.
W książce m.in.: Statki i łupy piratów • Słynne bitwy morskie • Złodzieje czy buntownicy? • Pojedynki i demokracja • Damy z kordelasem • Zatopione skarby • Pirackie bandery
Spis treści
Przedmowa: Marzenia o piratach i piractwie
Prolog: Wizerunek pirata
CZĘŚĆ I. „Bo ktoś musi dostać w skórę” – przemoc wśród piratów
Rozdział 1. Trupia czaszka i kości
Rozdział 2. „Fałszywa optyka” i pirat Czarnobrody
Rozdział 3. Statki i łupy piratów
Rozdział 4. Żadnych spacerów po desce
Rozdział 5. „Fałszywa optyka” i wielki pirat Roberts
Rozdział 6. Słynne bitwy morskie
CZĘŚĆ II. „Kodeks Wybrzeża” – piracka społeczność
Rozdział 7. Złodziej czy buntownik?
Rozdział 8. Pojedynki i demokracja
Rozdział 9. Damy z kordelasem
Rozdział 10. Ludzie są równi… a niektórzy równiejsi
Rozdział 11. Piracki raj
Rozdział 12. Skarb pogrzebany, skarb zatopiony
Podziękowania
O autorze
Bibliografia
Ilustracje
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66625-42-6 |
Rozmiar pliku: | 8,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Marzenia o piratach i piractwie
Dzieciństwo i młodość upłynęły mi nad morzem: urodziłem się w Key West na Florydzie, potem mieszkałem w różnych miastach Stanów Zjednoczonych nad Zatoką Meksykańską, a następnie na Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżu USA. Jak sięgnę pamięcią, od zawsze fascynował mnie ocean – odwieczny towarzysz ludzi. Jego fale potrafiły nieść ku przygodzie, ale i sam ocean był jedną wielką przygodą, a na jego brzegach i w topieli czekały na odkrycie pirackie skarby.
W wieku 10 lat przeczytałem Wyspę skarbów, wydanie z komentarzami, które dostałem w prezencie od ciotki. Ta historia, idealna dla dziesięciolatka, ogromnie mnie zaciekawiła, a komentarze wyjaśniły wiele szczegółów fabuły: jak wyglądało olinowanie i ożaglowanie szkunera, jak ładowano armaty, a jak pistolet skałkowy… nawet jeżeli nie wszystkie objaśnienia były zgodne z prawdą (ale o tym przekonałem się znacznie później). Wiedziałem już wtedy co nieco o piratach, głównie z hollywoodzkich filmów płaszcza i szpady. Nieodmiennie pojawiały się w nich żaglowce i mężczyźni z kordelasami, którzy łupili miasta, zakopywali skarby, a na końcu zdobywali miłość pięknych kobiet. Dzięki Wyspie skarbów zapragnąłem dowiedzieć się wszystkiego o piratach.
Mój ojciec pływał wówczas po morzu, a ja mieszkałem przez rok w głębi lądu, w małym miasteczku w Alabamie, stanie targanym niepokojami społecznymi i całkowicie mi obcym. Bardzo chciałem stamtąd uciec, choćby tylko w świat własnej wyobraźni, więc zdecydowałem, że sam znajdę zakopany skarb piratów, i skupiłem się na tym celu z pasją godną lepszej sprawy. Moi dziadkowie mieszkali w Alabamie na posiadłości o powierzchni ponad 16 hektarów, więc miałem gdzie szukać dowodów na obecność piratów, Indian i pionierów oraz skarbów, które z pewnością po sobie pozostawili. Przemykałem po cichu przez zapomniane, zarośnięte cmentarze, otoczone starymi drewnianymi płotami, badałem zardzewiałą aparaturę do destylacji whiskey, a nawet zapuściłem się na bagno, na którym kiedyś kryli się zbuntowani Indianie Krik. W tym celu przedarłem się przez gąszcz krzaków, gdzie zdarzało się spotkać grzechotnika, a potem długo szukałem indiańskich kurhanów – bezskutecznie. Odkryłem za to sporo grotów strzał, żelaznych części i krowich czaszek. Pewnej nocy z przerażeniem oglądałem oślepiająco białą kulę płynącą po niebie. Dziś mogę się domyślać, że był to piorun kulisty albo gaz błotny, ale wówczas święcie wierzyłem, iż jest to błędny ognik czy też duch pirata lub łowcy przygód, błądzący od wieków w poszukiwaniu zaginionego skarbu.
Mimo tych wszystkich starań nigdy nie odnalazłem żadnych zakopanych kosztowności. Moje odkrycia sprawiły jednak, że czułem się tak szczęśliwy, jakbym odnalazł bogactwa samego kapitana Flinta – podobnie jak kilka monet usatysfakcjonowało Tomka Sawyera. W gruncie rzeczy wystarczy przeczytać powieść o Tomku, by zrozumieć, z jaką siłą przyciągają małych chłopców marzenia o skarbie i życiu piratów. Któż z nas nie chciał w jakimś momencie uciec, założyć obozu na wyspie na środku rzeki albo morza i rabować przepływających statków? Kto nie marzył o odkryciu skarbca pełnego kosztowności, ukrytego w ciemnym korytarzu posępnej jaskini?
Zaraz po lekturze Wyspy skarbów odkryłem w szkolnej bibliotece stare wydanie Bukanierów amerykańskich Alexandre’a Exquemelina. Pochłonąłem tę książkę na jeden raz, chociaż wielu słów nie rozumiałem. Nie byłem wówczas świadom, że przygotowuje ona w moim umyśle grunt pod wielką przygodę: poszukiwania historycznej prawdy o piratach i innych morskich wędrowcach.
Kilka lat później przeczytałem Kapitana Blooda Rafaela Sabatiniego, potem kilka podobnych powieści, aż wreszcie przypadkiem natknąłem się na opublikowane dzienniki autentycznych piratów. Po ukończeniu college’u zaciągnąłem się do marynarki wojennej USA i wstąpiłem do Navy SEALs. Dopiero tam dowiedziałem się, jak w rzeczywistości wygląda wojna na morzu, i zacząłem mierzyć pirackie historie oraz dzienniki nową miarą. W końcu wziąłem się do pisania o piratach i korsarzach, za każdym razem próbując zbliżyć się do prawdy o tych morskich rozbójnikach. Odkryłem, że większość tego, co – jak sądziliśmy – wiemy o piratach, jest czystym wymysłem. Tymczasem skrywająca się pod wieloma warstwami fascynujących przygodowych książek i starych filmów prawda okazała się właśnie tym skarbem, którego szukałem od dzieciństwa. Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, że okaże się właśnie taka!
A jednak nie zniechęciło mnie to. Prawda, jak stwierdziłem ku własnemu zaskoczeniu, była dużo bardziej fascynująca od legend, a rzeczywistość rzadko stawiała piratów w gorszym świetle niż mity, dzięki którym tak ich polubiliśmy. To dziwne, biorąc pod uwagę, że większość morskich rabusiów była przecież zwykłymi bandziorami. Stwierdziłem też, że prawda i mit mogą ze sobą współistnieć. Oba te elementy potrafią być na swój sposób frapujące, poza tym można między nimi odnaleźć równie interesujące ścieżki, wiodące od rzeczywistości do legendy i z powrotem. Ta podróż zaczyna się od historii, następnie wiedzie przez literaturę i film, a ostatecznie dociera do sedna naszych wzorców kulturowych.
Piraci z pewnością stali się częścią naszej kultury. Zapraszam więc w niezwykłą podróż, podczas której odkryjemy, jak do tego doszło i jak dobro w człowieku splata się ze złem. Jeżeli jednak nie chcecie się nad tym zastanawiać zbyt głęboko – proszę bardzo. Opisane tu historie proponują czytelnikom wartką fabułę, wywołującą dreszczyk emocji. Każdy, kto chce wędrować po morzach i oceanach – ten rozparty we własnym fotelu i ten na pokładzie przecinającego fale szkunera – znajdzie tu to, o czym marzy: Przygodę przez duże „P”!Prolog:
Wizerunek pirata
Wyobraźcie sobie, że stoicie twarzą w twarz z karaibskim piratem sprzed trzech stuleci – żywym i zawadiackim. Czy rozpoznacie w nim morskiego rozbójnika? Oczywiście, że tak! Nie mielibyście żadnych wątpliwości, gdybyście spotkali go na zakrwawionym, osmalonym i potrzaskanym pokładzie statku, gdzie stoi, dzierżąc kordelas lub rapier w jednej dłoni, a pistolet w drugiej, podczas gdy u jego stóp piętrzą się worki pełne srebra i kulą przerażeni jeńcy... ale nie ma takiej potrzeby. Znacie go przecież świetnie z literatury czy filmów!
Rozpoznacie go po chytrze zmrużonych, stalowoszarych oczach, po szerokim marynarskim chodzie i aroganckich manierach1. Prawdziwy pirat podkreśla każdą wypowiedź, wtrącając ochryple wykrzykniki, takie jak „Arr!” albo „Jarr!”, czasem dodając „Jo-ho-ho!”, „Niech mnie kule biją!”, lub nawet „Dalej, chłopcy!” czy „Tylko umrzyk nic nie piśnie!”2. Może zachowywać się gwałtownie lub jowialnie, zależnie od nastroju i stopnia upojenia rumem.
Z miejsca skojarzycie jego zawadiacki, trójgraniasty kapelusz, zwany dzisiaj trikornem. Za opaską tego nakrycia głowy tkwi pióro albo dwa, a z przodu być może przyczepiono czaszkę ze skrzyżowanymi piszczelami. Cholewy wysokich, czarnych butów pirata wywinięte są na zewnątrz poniżej kolan.
Nasz bohater ma liczne tatuaże, z których jeden zapewne przedstawia piracki emblemat – tak zwanego „Jolly Rogera”. Spod kapelusza wystają mu długie, rozpuszczone włosy albo dredy poprzetykane kolorowymi paciorkami. Ma kolczyk w jednym uchu... nie, w obu! I pierścienie na palcach, bez wątpienia skradzione bogatym hiszpańskim lub angielskim kupcom. Może nawet obciął im palce? Albo gorzej – jego ofiara połknęła klejnoty, by zapobiec kradzieży, a on rozciął jej brzuch, żeby szybciej dostać się do kosztowności?!
Pirat nosi wąskie, dopasowane spodnie, białą koszulę i haftowany kubrak, a na wierzchu kolorową szarfę i wreszcie bandolier, na którym zawiesza potężny kordelas lub chwacki rapier, kiedy już skończy nim wywijać. Za ten sam pas wtyka dwa lub trzy pistolety i ładownicę. Zapewne chowa gdzieś także sztylet. W jednej dłoni ma graniastą butelkę z rumem, podczas gdy drugą wabi ku sobie chętną dziewkę, nęcąc ją hiszpańskimi srebrnymi dolarami. Często jest brudny, zęby ma spróchniałe, a na jednym oku przepaskę, kryjącą pusty oczodół lub słabsze oko – żeby odsłoniętym widzieć lepiej. Może mieć drewnianą protezę zamiast nogi, no i na pewno na ramieniu siedzi mu wielka, kolorowa papuga lub mała małpka, z której jest wręcz nieprzyzwoicie dumny. Oczywiście może on również należeć do kategorii piratów-dżentelmenów, wówczas prawdopodobnie jest schludny, modnie ubrany i porusza się z zawadiackim wdziękiem.
To romantyczny wizerunek, wielu z nas kojarzący się z beztroskimi przygodami dzieciństwa. Kiedy film się kończy, zawsze zapala się światło; możemy zamknąć książkę, zgasić lampę i zasnąć, a na końcu zawsze budzimy się ze snów.
Gdyby nie ofiary piratów, ten wizerunek byłby doprawdy wspaniały. Spójrzmy jeszcze raz: na rękach pirata nie widać krwi z gardeł podrzynanych kupcom, by wydrzeć im srebrne monety, nie widzimy również śladu popełnionych morderstw i gwałtów ani zadanych tortur. Usiłujemy zaklinać ponurą prawdę, czyniąc z pirata agresywną, lecz przyjazną karykaturę, a czasem wręcz bohatera. Niektórzy z nas w dzieciństwie nawet wyobrażali sobie, że są piratami, lecz zwykle w swoim naśladownictwie opierali się na wyidealizowanym wizerunku, a nie na nagiej prawdzie.
Jak więc naprawdę wyglądał prawdziwy pirat z czasów największego rozkwitu tego procederu, z okresu między 1655 a 1725 rokiem? Czy przypominał postacie, jakie widujemy na ekranie lub wyobrażamy sobie, czytając o nich w powieściach? Czy rozpoznalibyśmy go na rogu ulicy? Oczywiście, że tak, ponieważ w tym wypadku mit nie odbiega zbytnio od prawdy, jednak prawda częstokroć bywa bardziej interesująca. W rzeczywistości o wyglądzie piratów wiemy dość dużo, ale na pewno nie z ilustracji, które możemy znaleźć w wydanej pod koniec XVII wieku książce Alexandre’a Exquemelina3, ani też z XVIII-wiecznych pirackich historii Charlesa Johnsona, ponieważ ilustratorzy tych książek niemal na pewno nie widzieli na oczy swoich modeli i rysowali ich tylko na podstawie czyjejś relacji. Nie musimy korzystać z tych dzieł, mamy bowiem drobiazgowe pisemne relacje i artefakty, a w jednym, wyjątkowo szczęśliwym przypadku – kilka bardzo szczegółowych rysunków z okolic 1680 roku, sporządzonych przez naocznych świadków. Prawdopodobnie są to jedyne takie obrazy przedstawiające piratów Złotego Wieku4.
Prawdziwy pirat zmierza więc ku nam zamaszystym marynarskim krokiem. Na głowie ma kapelusz – być może dwurożny pieróg, a może trójgraniasty? Możliwe też, że będzie to szerokoskrzydłe nakrycie głowy w stylu hiszpańskim lub wełniana czapka typu monmouth, podobna do współcześnie używanych w marynarce, jedno- lub wielobarwna. Nasz przykładowy korsarz mógłby nawet nosić kapelusz z rondem krótko przyciętym z boków, a z przodu tworzącym długi daszek, podobny nieco do współczesnych bejsbolówek, noszony równie chętnie przez polujących na świnie i bydło boucaniers, co przez niektórych piratów. Nakrycie głowy może być przyozdobione długim piórem czy nawet pióropuszem, ale nie znajdziecie na nim symbolu z czaszką i piszczelami5.
Jeżeli pirat ten jest żeglarzem (nie wszyscy zajmujący się tym procederem byli profesjonalnymi marynarzami), a do tego nosi długie włosy, to zapewne będą one związane z tyłu lub złożone i spięte, albo nawet zaplecione w nasmołowany harcap, bo luźna czupryna na pokładzie statku bywa niebezpieczna: może zasłaniać widok lub wkręcić się w bloczek, kiedy za jego pomocą naciąga się liny6. Mimo to niektórzy świadkowie rysowali francuskich flibustierów z długimi, swobodnie zwisającymi włosami7. Jeśli nasz pirat pochodzi z Afryki, może mieć także dredy, ale jeżeli należy do lądowych myśliwych, boucaniers, którzy często żeglowali z piratami – to w rzeczywistości jego zlepione krwią włosy mogą przypominać dredy tylko z daleka8.
Modelowy korsarz mógłby nosić na głowie sporą chustkę, prawdopodobnie z tego samego powodu, dla którego nosili ją również nie-marynarze: żeby zasłonić łysinę, dla ochrony oczu przed spływającym z czoła potem lub po prostu dla przykrycia głowy, gdy – jeśli był dżentelmenem, prawdziwym czy też rzekomym – nie miał na niej peruki. Na Karaibach zakładało się perukę tylko na wyjątkowo uroczyste okazje9. Jeżeli pochodził z Afryki, mógł wiązać kawał tkaniny w rodzaj turbanu lub zawoju, podobnie jak niewolnicy lub byli niewolnicy10. Współczesne przekonanie, że piraci powszechnie nosili na głowie bandany, chustki czy szale, wydaje się wywodzić z XIX-wiecznych ilustracji. Naoczni świadkowie relacjonowali, że tylko piratki Anne Bonny i Mary Read, przebierające się w „męskie odzienie”, wiązały na głowach chusty – i mogły to robić równie dobrze po to, by ukryć swoją płeć11.
Nasz pirat mógłby mieć na oku przepaskę, ale tylko wówczas, gdyby stracił je w bitwie albo w wyniku choroby. W rzeczywistości czarne przepaski były powszechnie używane przez ludzi z różnych warstw społecznych do zakrywania nie tylko uszkodzonych oczu, lecz także zniekształcających twarz blizn lub znamion12. Możemy natomiast z czystym sumieniem odrzucić szeroko dyskutowaną koncepcję, jakoby piraci nosili przepaski na jednym oku, by drugim widzieć lepiej. Nie ma historycznych dowodów potwierdzających szczególne zamiłowanie tej grupy do podobnych akcesoriów. Mniemanie, że ich używali, wzięło się ze źle postawionego pytania. Zamiast „Jeśli piraci nosili opaski, to z jakiego powodu?” powinniśmy zapytać: „Czy są jakiekolwiek dowody na to, że je nosili?”.
Źródła tego mitu o pirackiej przepasce odnajdziemy zarówno w literaturze, jak i własnej podświadomości. Jego korzenie sięgają Odysei i opisu spotkania z cyklopem Polifemem. Można domniemywać, że wpływ na jego współczesną postać miał kodeks bukanierów, przewidujący płatność za utratę oka, ale także relacje świadków. W dziennikach Bernala Díaza del Castillo pojawia się stary, jednooki muszkieter Heredia. XIX-wieczni powieściopisarze również wprowadzają do fabuły swoich dzieł takie postacie: sir Walter Scott opisuje ze szczegółami jednookiego najemnika, kapitana Colepeppera, a Charles Dickens – pirata „z jednym okiem i przepaską na drugim”. Te przykłady mają jedną wspólną cechę: przepaska sugeruje, że jej właściciel stracił oko w walce13.
Dlaczego ludzie są skłonni wierzyć w tę legendę? Ponieważ przepaska na oku nadaje piratowi groźny wygląd; ponieważ czytelnicy i widzowie filmów widzieli już wcześniej fikcyjnych piratów z takimi przepaskami; a także dlatego, że legenda ta zyskała ostatnimi czasy „potwierdzenie”. Sugerowano mianowicie, że przepaski mogły w pewnych okolicznościach wyostrzać wzrok: na przykład podczas walki w ciemnościach pod pokładem, podczas obserwacji w nocy lub przez teleskop czy sekstant. Tymczasem nie ma na to żadnych dowodów. W rzeczywistości przepaska ograniczałaby pole widzenia pirata i zaburzała jego poczucie głębi, utrudniając mu choćby poruszanie się po kołyszącym się na falach statku, a co dopiero walkę. Tak naprawdę przepaska nigdy nie stanowiła atrybutu piratów innych niż postacie z literatury czy też filmów14.
Z przepaską czy bez, nasz pirat mruży oczy od słońca, a w zębach trzyma krótką fajeczkę z kaolinu lub – jeśli akurat nie ma pieniędzy – tańszej czerwonej gliny15. Pali, kiedy tylko się da, ale nigdy podczas bitwy, ze strachu przed przypadkowym podpaleniem ładunków w ładownicy lub, co gorsza, całej prochowni – i wysadzenia okrętu w powietrze. Pirat pali również cygara, znalezione w ładowni zdobytego hiszpańskiego statku, a kiedy nie może palić – żuje tytoń.
Poza tym rzeczywiście pije rum, chociaż niektórzy pisarze sugerują, że skojarzenie tego trunku z piratami ogranicza się do literatury – weźmy choćby słynną przyśpiewkę: „Jo-ho-ho i butelka rumu!”. Rum jest jednak tani, można go znaleźć niemal na każdej karaibskiej wyspie i piją go wszyscy, zwłaszcza biedota i robotnicy fizyczni. Tak więc nasz pirat żłopie go na potęgę, czasem czysty, czasem zmieszany z wodą, a czasem w formie ponczu. Właściwie to pije każdy alkohol, jaki wpadnie mu w ręce. „A piraci wpadli w pijacki ciąg, który trwał tyle, na ile starczyło trunków”. W tym wypadku trunek oznaczał brandy i wino16.
Nasz pirat przeklina, ile wlezie, dużo bardziej niż zwykły marynarz: „Co więcej, ohydne klątwy i bluźnierstwa, jakie słyszałem od załogi statku, wstrząsnęły mną do tego stopnia, że pomyślałem, iż w samym piekle nie usłyszałbyś gorszych. Wielu ludzi morza ma skłonność do przekleństw i brania imienia Boga nadaremno, lecz nie wyobrażałem sobie, że ludzka natura może się zdegenerować na tyle, by gadać tak, jak ci opuszczeni przez Boga łajdacy”17.
Pirat nie mówi jednak „Arr!”, chyba że pochodzi z zachodniej części Anglii, to znaczy z Kornwalii, i ma na myśli „tak” lub angielski czasownik „are” (np. w zdaniu: When arr we going to attack, Captain? – „Kiedy zaatakujemy, kapitanie?”). Ludzie zaczęli sądzić, że piraci używają takiego wykrzyknika, gdy zobaczyli Roberta Newtona jako Długiego Johna Silvera w ekranizacji Wyspy skarbów z roku 1950, a potem w filmie Pirat Blackbeard i sequelach Wyspy skarbów, kinowych i telewizyjnych18. Nasz pirat używa od czasu do czasu słowa yare („żwawo”, „ochoczo”), ale tylko wtedy, kiedy chce ocenić coś pozytywnie, na przykład „ten statek żwawo reaguje na ster”19. Wykrzykuje także „Jo, ho!” albo „Jo, hop!”, lecz jedynie wówczas, kiedy obraca kabestan lub ciągnie za linę. Chociaż na pewno zauważy, gdy nieprzyjacielska kula uderzy w jego statek, nie powie nigdy: „Niech mnie kule biją!”20.
Jeśli jednak dowodzi statkiem, zapewne wrzaśnie: „Żwawo, chłopcy!”, zachęcając swoich podwładnych do walki, ale raczej nie powie: „Naprzód, dzieci!”. W literaturze tę pierwszą formę datuje się na połowę XVIII wieku, natomiast drugą – na koniec tegoż stulecia, chociaż mogła być używana wcześniej. Pod koniec wieku XIX „Żwawo, chłopcy!” powszechnie pojawiało się w literaturze popularnej, na przykład w Przygodach Tomka Sawyera, w rozdziale o zabawie w piratów21.
Nasz pirat może mieć kolczyk, lecz większość morskich rozbójników prawdopodobnie nie używała takich ozdób. Nie ma żadnych dowodów, że piraci, czy też inni żeglarze europejskiego pochodzenia, nosili w tej epoce kolczyki jako część marynarskiego stroju, poza jedną linijką w sztuce teatralnej z końca XVII wieku, mówiącą o klejnocie w uchu mężczyzny i o jego plamie od prochu (czyli prymitywnym tatuażu). Wers ten – w zależności od interpretacji – może odnosić się do fircyka lub marynarza, najprawdopodobniej do tego pierwszego. Niektórzy dżentelmeni z pierwszych dekad XVIII wieku rzeczywiście nosili pojedyncze kolczyki, a część z nich miała także plamy od prochu, do czego zaraz dojdziemy, tak więc wers ten prawdopodobnie odnosi się do eleganta22.
Możemy się zastanawiać, czy kolczyki były powszechnym atrybutem żeglarzy i piratów, lecz jednocześnie wolno nam uznać, iż nosili je przynajmniej niektórzy piraci pretendujący do miana dżentelmena czy eleganckiego modnisia. Poza tym zbyt często, mówiąc „pirat”, mamy na myśli osobę pochodzenia europejskiego: zapominamy, że wielu morskich złoczyńców pochodziło z Afryki lub Ameryki i było bardziej skłonnych do przekłuwania ciała kolczykami niż ich europejscy kamraci23.
Nasz pirat mógł również nosić biżuterię: na przykład naszyjnik z monet, przydatny w sytuacji, kiedy trzeba było kupić jeszcze jeden kielich rumu, a łupy z ostatniego rabunku już się skończyły. Jeżeli mu się poszczęściło i nie zdołał wydać wszystkiego na rum, kobiety i hazard, jak to zwykle bywało, mógł nosić „naszyjnik z pereł nadzwyczajnych rozmiarów i nieocenionej wartości, z rubinami nieopisanej urody”, tak jak kapitan Nicolas Van Horn, albo złoty łańcuch „z wiszącą na nim złotą wykałaczką”, jak kapitan John James i wielu piratów z jego załogi, lub też „złoty łańcuch na szyi z diamentowym krzyżem”, jak kapitan Bartholomew Roberts24. Piraci często używali również modnych i drogocennych akcesoriów: kapitan John Philips miał u boku „rapier ze srebrną rękojeścią, na nogach srebrne sprzączki do butów i spodni, w kieszeni cenną tabakierę, a na dłoni dwa złote pierścienie”25.
Kapitan Philips faktycznie mógł chełpić się pierścieniami na palcach, ale zwykłego pirata najprawdopodobniej nie było stać na taki luksus. Poza tym noszenie tego typu biżuterii mogło się skończyć przecięciem lub połamaniem palców u marynarzy ciągnących liny lub przetaczających armaty do i od furt działowych (mimo to morski rozbójnik nie miał na ogół żadnych oporów, żeby zagrozić odcięciem palca jeńcowi, który nie chciał mu oddać pierścienia)26. Na żadnym z elementów pirackiej biżuterii nie znaleźlibyśmy jednak czaszki z piszczelami, chyba że miała ona przypominać o śmierci – memento mori. Wtedy jednak mogła należeć do kogokolwiek, niekoniecznie do pirata.
Jeżeli nasz morski włóczęga jest biały, to zapewne już dawno się opalił, a jego skóra nabrała brązowego odcienia. Może mieć tatuaż lub nawet kilka, ale nie nazywa ich tatuażami, a poza tym równie dobrze może ich wcale nie mieć27. Jeżeli jednak ma taki dziergany rysunek, nazywa go „prochową plamą”, ponieważ jego skóra została nakłuta igłą, po czym wtarto w nią starte na proszek ziarna prochu strzelniczego lub antymon. Popularnymi „prochowymi plamami” tatuowanymi przez chrześcijan w krajach niechrześcijańskich były wzory krzyża (zwłaszcza jerozolimskiego), włóczni lub postaci Jezusa i Marii, zarówno jako deklaracja wiary, jak i gwarancja chrześcijańskiego pogrzebu w razie śmierci daleko od domu28.
William Dampier, słynny bukanier, odkrywca, oficer marynarki i korsarz, pisał o plamach prochowych, jakie czasem nosili pewni „ludzie”, w tym również o krzyżu jerozolimskim, ale nie wiemy, czy miał na myśli ludzi jako takich, czy też tylko ludzi morza29. Istnieją również inne zapisy świadczące o tym, że tatuaże nosili żeglarze, żołnierze i cywile, zarówno panie, jak i panowie. William Wycherley napisał prowokacyjny wiersz o plamie prochowej wydzierganej na kobiecej dłoni: „Proch strzelniczy na twej dłoni wystrzelił / Pozostawiając mnie na wpół martwym z miłości ”. Szlachetnie urodzeni często tatuowali sobie rzekome pieprzyki, zwykle na dłoni. Te błędy młodości równie często musiały być później chirurgicznie usuwane30.
W rzeczywistości bukanier-chirurg Lionel Wafer na prośbę przyjaciela, korsarza nazwiskiem Bullman, próbował „usunąć mu z policzka jeden z tych obrazków, dzieło pewnych murzynów”. Waferowi się to nie udało, a w dodatku „pozostawił wielką bliznę, zdjąwszy pacjentowi z twarzy znaczną połać skóry”31. Z pewnością niektórzy inni marynarze byli mocno wytatuowani: pewien żeglarz z Wirginii w roku 1720 miał „na jednej ręce litery S.P., na drugiej – plamy, na jednym ramieniu naszego Zbawiciela na krzyżu, a na drugim – Adama i Ewę, wszystko to wykonane z pomocą prochu strzelniczego”32. Piraci żyjący między Indianami, będący rdzennymi mieszkańcami Ameryki lub Afryki, lub też pochodzący z pewnych krajów nad Morzem Śródziemnym albo na Dalekim Wschodzie często nosili rysunki na całym ciele. Tatuaż jako stała część marynarskiej kultury pojawił się prawdopodobnie dopiero pod koniec XVIII wieku, kiedy europejscy żeglarze dotarli do Polinezji33.
Czasem na ramieniu pirata mogła faktycznie siedzieć małpka lub papuga, ponieważ egzotyczni pupile byli popularni wśród podróżników, a zwłaszcza ludzi morza. Istnieje na przykład XVII-wieczna ilustracja autorstwa lekarza okrętowego, ukazująca papugę w klatce wiszącej na spardeku żaglowca Kompanii Wschodnioindyjskiej34. W pewnej pirackiej załodze na jednego człowieka przypadała co najmniej jedna papuga, a na pokładzie korsarskiego statku Dauphine w 1704 roku pływał młody makak berberyjski, niemal na pewno jako czyjś pupil35. Wielu piratów najprawdopodobniej traktowało swoje papugi lub małpy jako towar, który prędzej czy później znajdzie kupca, ponieważ te egzotyczne zwierzęta były wówczas równie cenne jak dziś.
Koszula naszego pirata jest prosta, jednobarwna lub w kratę, na przykład z surowego lnianego płótna. Jeżeli to pirat z początków XVIII wieku, często wybiera białe koszule, niczym prawdziwy dżentelmen, by odróżnić się od zwykłych marynarzy ze statków handlowych, noszących kraciaste bluzy. Na szyi prawdopodobnie ma zawiązaną chustę albo żabot z koronkowym wykończeniem. Czasem między koszulę a kurtkę zakłada kamizelkę. W XVII wieku morscy włóczędzy nosili szerokie pludry, luźne lub zawiązane pod kolanami, czasem węższe spodnie do kolan, natomiast w XVIII stuleciu – głównie długie spodnie marynarskie. Do tego krótka, smołowana kurtka z lnianej tkaniny, znana jako osnabrigs, lub średni czy nawet dłuższy płaszcz, mniej lub bardziej kosztowny. Francuscy flibustierzy często nosili niebieskie płaszcze ze zgrzebnego płótna, innymi słowy – taniochę36.
Pirat z naszej opowieści zakłada czasem elegancki płaszcz z drogocennej tkaniny ze srebrnym lub złotym obszyciem37. Jeżeli akurat jest dżentelmenem – albo chce za takiego uchodzić – ubiera się tak, jak przedstawiciel klasy średniej lub wyższej na Karaibach, czyli ma na sobie: „Dziane pończochy, lniane spodnie i kamizelkę, chustę zawiązaną naokoło głowy, a na niej kapelusz”. W tropikalnym upale i przy panującej tu wilgotności zakłada płaszcz tylko przy uroczystych okazjach, nie mówiąc już o peruce38.
Do boju – na morzu czy też na stałym lądzie – idzie z muszkietem, ładownicą, dobrym ostrzem (najczęściej rapierem lub kordelasem), pistoletem albo dwoma, do tego często niesie granat lub ładunek zapalający, a czasem także topór abordażowy39. Wśród bukanierów i flibustierów końca XVII wieku główną bronią był nie kordelas czy pistolet, a muszkiet, zwłaszcza długolufowa fusil boucanier40. Broń biała naszego pirata, najczęściej kordelas, zwisała zwykle z bandoliera zakładanego przez ramię, na skos, ale nie później niż w latach 70. XVII stulecia. Po roku 1680 rzadko używano takiego pasa, ewentualnie do noszenia ciężkiego pałasza41. W innym przypadku broń noszona była w pochwie, wkładanej w „żabkę” czy pętlę przy pasie. Tu i ówdzie możemy zobaczyć pirata z pałaszem, tasakiem lub kordem, ale tylko hiszpańscy, portugalscy oraz być może włoscy przedstawiciele tej profesji posługiwali się długim rapierem, w większości przypadków – z pełnym koszem dzwonowym chroniącym rękojeść.
Nasz pirat może także przepasywać kurtkę szarfą, zwłaszcza jeżeli jest Francuzem lub Hiszpanem (chociaż znamy również Anglików, którzy się tak nosili), żeby broń nie obijała mu się o nogi42. W tym przypadku pas lub bandolier zakłada na szarfę, nie odwrotnie.
Aby opisać uzbrojenie zawieszone przy bandolierze lub wetknięte za szarfę bez zbędnych dywagacji, przyjmijmy, że nasz pirat jest praworęczny. Z lewej strony od przodu nosi więc ładownicę, w której mieści się od 20 do 30 ładunków (większa odmiana popularna była zwłaszcza wśród bukanierów). Piraci, którzy w 1683 roku zdobyli Veracruz, nosili po dwie ładownice, drugą prawdopodobnie z tyłu43. Nasz model ma parę pistoletów zatkniętą za pas po prawej stronie tułowia, z zamkami od strony ciała, a zaczepami na zewnątrz, z kolbami skierowanymi w lewo. Pirat wkłada je w ten sposób, żeby ochronić kurki i panewki, a także po to, by łatwo mu było po nie sięgnąć – ponieważ strzela lewą dłonią, z kordelasem w prawej. Jeśli jednak broń ta ma duże rozmiary – tak jak wiele ówczesnych pistoletów, zwykle od ok. 45 do 56 cm długości – nasz pirat może je nosić równie dobrze całkiem z boku, zawieszone na zaczepach, tak by mieć większą swobodę ruchów. Niektórzy morscy rabusie nosili nawet sześć pistoletów, ale normą była jedna lub dwie sztuki tej broni44.
Na początku XVIII wieku pirat mógłby nosić swoją parę pistoletów zawieszoną na jedwabnej wstędze na szyi – tak, bywały i takie kaprysy – głównie po to, by się nimi chwalić. Nie jest to jednak najlepszy sposób noszenia broni, chyba że jest również zatknięta lub zaczepiona za pas. Zawieszanie pistoletów na szyi może okazać się niewygodne, jeżeli ktoś ma zamiar biegać, skakać, wspinać się lub walczyć wręcz45. Nasz bohater nosi przy sobie broń białą, palną i ładunki do tej ostatniej przed bitwą, na pokładzie zakotwiczonego statku (zwłaszcza jeżeli ma na pokładzie jeńców lub niewolników), na brzegu w jednym z zaprzyjaźnionych portów (nawet jeśli takie zdarzały się rzadko i nie były w stanie przetrwać zbyt długo), a także w dalekich krainach, gdzie nie obowiązywało żadne prawo – lub tam, gdzie to on sam je stanowił. Na przykład w 1720 roku na Madagaskarze piraci nosili przy sobie parę pistoletów za pasem i dobyty kordelas w dłoni. Jak łatwo się domyślić, często prowadziło to do „kłótni i walk”46.
Tylko kilku najbardziej zuchwałych morskich rozbójników z początku XVIII wieku miało przy sobie broń przez cały czas, chociaż przeszkadzało im to na przykład w manewrowaniu statkiem. Warto zauważyć, że nawet jeżeli piraci mogli schodzić na brzeg, gdziekolwiek chcieli, to większość portowych miast pozwalała na publiczne noszenie broni tylko arystokratom i wojskowym. Jedynym wyjątkiem były ćwiczenia straży miejskiej lub sytuacja zagrożenia całego miasta.
A co ze stopami pirata? Mógł mieć drewnianą nogę, jeśli stracił własną, ale taka proteza sprawia, że służba na morzu, nie wspominając już o walce, staje się niebywale trudna. Dlatego piraci z drewnianymi nogami nie zdarzali się tak często, jak w literaturze lub filmie. W drugiej ćwierci XVII wieku kapitan Cornelis Jol, holenderski korsarz, nosił miano Pie de Palo, czyli „Drewniana noga”. Osiągał on umiarkowane sukcesy, walcząc na Karaibach z Hiszpanami. W 1678 roku bukanier, lekarz i pisarz Alexandre Exquemelin opisał zasady kodeksu przewidującego odszkodowanie za utratę nogi, a w roku 1724 „kapitan” Charles Johnson (występujący pod pseudonimem) opisał wąsatego pirata z drewnianą protezą, z kilkoma pistoletami za pasem. Ta postać, zapewne fikcyjna, stała się prawdopodobnie inspiracją dla twórcy Długiego Johna Silvera i wszystkich innych jednonogich korsarzy, jacy kiedykolwiek pojawili się w hollywoodzkich filmach. Oczywiście nie powinniśmy zapominać również o kapitanie Ahabie. Nie był on co prawda piratem, ale jego sztuczna noga z kości słoniowej wywarła znaczący wpływ na wizerunek starego, doświadczonego żeglarza w kulturze masowej47.
Nasz pirat może poruszać się boso lub – co bardziej powszechne – w butach z bydlęcej skóry lub tańszej, świńskiej, często podkutych metalem („żelaznymi flekami”), by zapobiec zbyt szybkiemu przetarciu. Zdejmuje je jednak przed wejściem do prochowni, chyba że jest głupcem – iskra skrzesana metalową podkówką mogłaby wysadzić cały statek48.
Nigdy nie nosi natomiast (chyba że dosiada konia, co na statku zdarza się raczej rzadko) wysokich butów do konnej jazdy, znanych wówczas jako kawaleryjskie, a obecnie kojarzonych z piratami lub muszkieterami. Takie buciska z szerokimi cholewami wydają się być obowiązkowym elementem kostiumu każdego pirata w filmie, telewizji, teatrze i na ilustracji w książce, nie mówiąc już o przebierańcach w Halloween. Tymczasem buty te były przeznaczone tylko i wyłącznie do jazdy konnej! Nikt nie wkładał ich z żadnego innego powodu i tylko marynarz niespełna rozumu próbowałby chodzić w nich po pokładzie. Nawet na suchym lądzie byłyby one „nieznośnym obciążeniem dla chyżostopego żeglarza”49.
W rzeczywistości tego typu buty były tak sztywne, że poruszanie się w nich okazywało się skrajnie niewygodne, a bieganie – niemal niemożliwe, a tak powolne, że spieszony jeździec w odwrocie „ściągał z nóg kawaleryjskie buty i salwował się ucieczką w samych tylko pończochach”, tak jak pewien francuski oficer gwardii uchodzący przed angielskimi żeglarzami, który ustrzelili pod nim konia50. Ilustratorzy i filmowcy zaadaptowali do swoich potrzeb buty do konnej jazdy i wcześniejsze obuwie noszone przez angielskich kawalerzystów i muszkieterów (przy okazji prawdopodobnie myląc z butami ciężkie, ozdobne pończochy czy też getry noszone w połowie XVII wieku przez francuskich i hiszpańskich piechurów), ubierając w nie piratów z prostego powodu: postacie w fabułach z gatunku płaszcza i szpady wyglądały zawadiacko, dominująco i seksownie51. Z tego samego powodu hollywoodzcy reżyserowie i projektanci kostiumów przydzielają wysokie buty aktorkom występującym w rolach piratek.
Mimo to niektórzy żeglarze – chociaż akurat nie piraci – nosili wysokie buty, na przykład rybacy lub wielorybnicy, którzy zakładali ciężkie buciska wyposażone w okucia podobne do alpinistycznych raków, by nie ześlizgnąć się z wieloryba podczas dzielenia jego tuszy. Podobnie marynarze żeglujący po akwenach podbiegunowych i innych zimnych morzach, używający ciepłych butów, żeby zapobiec odmrożeniu łydek i stóp52. Na nogach piratów w kinie czy w książkach widzimy jednak inne obuwie.
Summa summarum: nasz pirat od stóp do głów śmierdzi potem, smołą, rumem i prochem strzelniczym, a czasem także krwią. Może być wysoki albo niski, religijny lub obojętny na te sprawy, porywczy lub cierpliwy. Może mieć czarną, białą albo brązową skórę, ale na pewno jest buntownikiem, nawet jeżeli jego bunt wyraża się tylko w rabowaniu statków na pełnym morzu czy też żeglowaniu z dala od znanych lądów. We własnych oczach będzie jednak „prawdziwym bukanierem”, „doświadczonym żołnierzem i korsarzem”, „poszukiwaczem przygód” czy też „prawdziwym kogutem, rwącym się do walki, i starym wyjadaczem”. Czasem za pirackie rzemiosło brała się również kobieta, chociaż zdarzało się to na tyle rzadko, że można uznać tę sytuację za wyjątkową. W gruncie rzeczy piratem może być każdy z nas, nawet jeśli tylko w marzeniach53.
W kolejnych dwunastu rozdziałach opiszę i sprostuję mity dotyczące przemocy oraz obyczajowości, jakie narosły wokół piratów Złotego Wieku, pływających po południowej części Morza Karaibskiego i okolicach od roku 1655 do 1725. W tym okresie bukanierzy i flibustierzy walczyli z Hiszpanami – od 1655 do 1688 roku jako korsarze i kaprowie, a po ósmej dekadzie XVII wieku jako jawni piraci. Od 1688 do 1713 roku wielu morskich włóczęgów zaciągnęło się jako uczciwi kaprowie i walczyło w wojnach króla Wilhelma i królowej Anny, podczas gdy inni zwrócili się ku piractwu, często na akwenach tak odległych od Karaibów jak Morze Czerwone. Ostatecznie przez około 12 kolejnych lat wielu korsarzy i kaprów stało się piratami, atakując wszystkie statki niezależnie od pochodzenia i przeznaczenia i nie udając przy tym, że służą pod jakąkolwiek banderą poza czarną.
Tutaj zobaczycie ich w pełnej krasie. Mam zamiar zaprezentować wam nie tylko ziarno prawdy leżące u podstaw każdego mitu, ale cały fascynujący świat kryjący się za pirackimi opowieściami.
1 Robert Louis Stevenson, Wyspa skarbów, przekł. Józefa Birkenmajera, Warszawa 1970.
2 Co do tego powiedzenia, które rozbrzmiewa w Disneylandzie podczas przejażdżki po świecie Piratów z Karaibów, to znane jest ono od przynajmniej dwóch tysiącleci. Nawet Tomek Sawyer podczas zabawy w piratów mówi: „Nieboszczyk nic już nie zdradzi”. Wiemy również, że używali go w tej lub podobnej formie piraci z załogi Bartholomewa Robertsa, którzy mówili jeńcom, że w czasie bitwy muszą walczyć, inaczej „zostaną natychmiast zastrzeleni, tak by nie opowiedzieli nikomu swoich historii”. Prawdopodobnie po raz pierwszy zostało zanotowane po łacinie jako mortui non mordent, czyli „umarli nie gryzą”. Było to łacińskie tłumaczenie wyrażenia, które pojawiło się w greckim dziele Plutarcha.
3 Wyd. polskie: A.O. Exquemelin, Bukanierzy amerykańscy: Prawdziwy opis najbardziej pamiętnych gwałtów popełnionych w ostatnich latach na wybrzeżach Indii Zachodnich przez bukanierów Jamajki i Tortugi (zarówno angielskich, jak i francuskich), gdzie są zawarte przede wszystkim niezrównane wyczyny sir Henry’ego Morgana, angielskiego bohatera z Jamajki, który splądrował Portobello, spalił Panamę etc., Gdańsk 1972, przekł. A. Strzelbickiego.
4 Rysunki naocznych świadków są częściami następujących map: Cornuau, Plan des Passes, 1685, BNF; Cornuau, Plan du Cap et de Son Entrée, 1684, BNF; Cornuau, Plan Ignographique du Fon et de l’Isle à Vache, 1686; Cornuau, Plan Ignographique du Fon et de l’Isle à Vache, 1686 (poprzednia mapa to inna pozycja); Cornuau, Plan du Petit Goave, 1688, ANOM; Partenay, Ainsy se Fait Voir le Petit Gouave, 1688, BNF. Zob. także Little, Eyewitness Images, 2012.
5 Dampier, Voyages and Discoveries, s. 138; Cornuau, Plan du Cul de Sac de Léogane, 1685, między innymi mapami tego autora; Little, Buccaneer’s Realm, s. 58. Ilustracje francuskich świadków przytaczane wyżej prezentują kapelusze z szerokimi i umiarkowanie szerokimi rondami, z których większość ma pióra zwykłe albo strusie. Dampier opisuje, a Cornuau na kilku obrazkach rysuje przycięty kapelusz. Muzeum Monmouth ma w swoich zbiorach XVI-wieczną czapkę typu monmouth, natomiast Rijksmuseum ma całą kolekcję podobnych do niej, kolorowych, wełnianych czapek wielorybniczych.
6 Hutchinson, Treatise on Naval Architecture, s. 297.
7 Zob. np. Cornuau, Plan du Cap et de Son Entrée, Plan Ignographique du Fon et de l’Isle à Vache (obie mapy), Plan du Petit Goave et de l’Acul oraz Partenay, Ainsy se Fait Voir le Petit Gouave.
8 Exquemelin, Flibustiers du Nouveau Monde, s. 33; Little, Sea Rover’s Practice, s. 88.
9 Leslie, New and Exact Account of Jamaica, s. 35.
10 Zob. np. Partenay, Ainsy se Fait Voir le Petit Gouave.
11 Anonim, Tryals of Captain John Rackam, s. 18.
12 Pamiętnikarz Samuel Pepys nosił czarną przepaskę (lub duży sztuczny pieprzyk), by ukryć ślad po opryszczce, a król Wilhelm III poradził kiedyś pewnemu żołnierzowi, żeby zdjął wstążkę kryjącą bliznę na twarzy, ponieważ „dla żołnierza większym honorem jest nosić bliznę niż przepaskę”. Zob. Pepys, Diary, 26 września 1664 r., oraz Coke, Detection of the Court, vol. 2: 472.
13 Exquemelin, Bukanierzy amerykańscy (1684); Díaz del Castillo, Historia verdadera, vol. 1: 213; Scott, Fortunes of Nigel, s. 255; Dickens, Perils of Certain English Prisoners, s. 144; Little, El Mito Pirata, s. 54.
14 Dwoma głównymi źródłami tego mitu wydają się być przekonania, z którymi rozprawili się twórcy programu MythBusters w odc. 71, i artykuły takie jak: Mitchell, Does Reading in Dim Light Hurt Your Eyes?
15 Zob. np. Johnson, General History of the Robberies, s. 307; Ward, Trip to New England, s. 36; Ward, Wooden World, s. 92, oraz Taylor, Jamaica in 1687, s. 240.
16 Co do piratów i trunków, zob. Dampier, New Voyage, s. 33–34, oraz Snelgrave, New Account, s. 234–235.
17 Snelgrave, New Account, s. 217
18 Cordingly, Under the Black Flag, s. 176; Wyspa skarbów, Walt Disney Productions, 1950; Pirat Blackbeard, RKO Radio Pictures, 1952; Long John Silver, 20th Century Fox, 1954.
19 Zob. np. Ward, Wooden World, s. 98, oraz Duguay-Trouin, Memoirs of M. du Gué-Trouin, s. 182.
20 Johnson, General History of the Robberies, s. 237; Stevenson, Wyspa skarbów (1950); Wyspa skarbów, RKO Radio Pictures, 1950; „The Tomahawk, or Censor General”, November 6, 1795, s. 37; Little, To Arr or Not to Arr!, s. 9–14; Cordingly, Under the Black Flag, s. 176. Powiedzenie „Niech mnie kule biją” pojawia się dopiero w XIX w.
21 Kapitan Blood, Warner Brothers Pictures, 1935; Sturmy, Mariner’s Magazine, s. 16, 19; Twain, Przygody Tomka Sawyera, rozdz. 8; Little, To Arr or Not to Arr!, s. 9–14.
22 Wycherley, Plain-Dealer, s. 28; Brown, Works of Mr. Thomas Brown, vol. 3: 250; „London Gazette”, 25 czerwca 1688 r.; Fox, Journal, s. 254. Co do klejnotu w uchu i plamy od prochu w sztuce, zob. również przyp. 30.
23 Liczne obrazy z XVII i XVIII w. ukazują afrykańskich służących-niewolników, ale także wolnych ludzi, zarówno mężczyzn, jak i kobiety, noszących długie, zwisające kolczyki z perłami. Malowidło szkoły flamandzkiej z poł. XVII w. An African with a Sword prezentuje mężczyznę, Afrykanina, prawdopodobnie handlarza niewolników, z kolczykami (prawdopodobnie z perłami) w obu uszach.
24 Exquemelin, Flibustiers, s. 176 (w przekł. autora); Shomette, Pirates on the Chesapeake, s. 108; Johnson, General History of the Robberies, s. 211. Zob. także Senior, Pirates, s. 37.
25 Fillmore, Narration of the Captivity, s. 16.
26 Przykłady takich sytuacji: gubernator Panamy oddaje złoty pierścień kapitanowi Richardowi Sawkinsowi, załoga Neda Lowa grozi pojmanemu marynarzowi Jonathanowi Barlowowi, jeśli nie odda im pierścionka. Kapitan John Philips nosił dwa pierścienie wg opisu. Zob. Ringrose, The Buccaneers of America, s. 331; Barlow, Memorandum of the Transactions, s. 659, oraz Fillmore, Narration of the Captivity, s. 16.
27 Zob. Farenhold, Tattooing in the Navy, s. 37–39, tamże o pochodzeniu słowa „tatuaż” oraz kilka przykładów XIX-wiecznych tatuaży u marynarzy US Navy. Większość naszych poglądów na temat marynarskich tatuaży ma korzenie w XIX-wiecznych i pochodzących z początku XX wieku tradycjach morskich.
28 Volney, Travels Through Syria, vol. 2: 311.
29 Dampier, New Voyage, s. 344; Farenhold, Tattooing in the Navy, s. 39.
30 Wycherley, Upon the Gun-powder Spot on a Lady’s Hand, w: Miscellany Poems, s. 78. Thomas Otway’s Beau, The Soldiers Fortune (vol. 1: 365, akt 4), katalogi Age, Shape, Proportion, colour of Hair and Eyes, degrees of Complexion, Gun-powder Spotsand Moles o „najwyborniejszych pięknotkach w mieście”. XVII-wieczny chirurg wspominał, że często wzywano go do usunięcia plam od prochu u osób, którym zrobiono je w młodości, a później zdecydowały, że nie chcą ich nosić. Zob. Wiseman, Several Chirurgicall Treatises, s. 440. W 1715 r. opisywano znak szczególny Davida Willsona, dezertera z armii brytyjskiej: inicjały „D.W.” wytatuowane prochem na prawej ręce. Zob. „The London Gazette”, od 10 do 17 września 1715 r., nr 5363. John Dickson Carr, powieściopisarz i historyk, wydaje się zgadzać z moim przypisaniem plam od prochu na ręku do charakterystycznych cech marynarza. Carr pisze: „to znak, że jest marynarzem, niemal tak pewny jak prochowa plama na jego dłoni ”, inspirując się najprawdopodobniej sztuką Wycherleya The Plain-Dealer, s. 28 (akt 2, scena 1). Zob: Carr, Devil in Velvet, s. 107. O wybitnych naukowych umiejętnościach Carra świadczy jego dokumentalne dzieło The Murder of Sir Edmund Godfrey. Mimo to obaj prawdopodobnie się mylimy: Ted Cotton, emerytowany profesor Loyola University w Nowym Orleanie, zasugerował mi kilka lat temu w rozmowie, że wersy odnoszące się do kolczyków i plam od prochu traktują o próżnych elegantach. Jeżeli dodać do tego cytat z wiersza Wycherleya, opiewający prochową plamę na dłoni damy, oraz inne, podobne dowody, to może się okazać, że wersy z The Plain-Dealer odnoszą się do dżentelmena, nie marynarza.
31 Wafer, New Voyage and Description, s. 83.
32 „The American Mercury”, 17 marca 1720 r., nr 13.
33 Joutel, Last Voyage, s. 110, 117; Dièreville, Relation of the Voyage, s. 169–71, 296–97; Barroto, Diary, s. 180; Anon., Voyage, s. 238; Wafer, New Voyage & Description, s. 22; Farenhold, Tattooing in the Navy, s. 37–39; Little, Buccaneer’s Realm, s. 59; Little, El Mito Pirata, s. 54.
34 Zob. np. May, Account of the Wonderful Preservation, s. 349–50; Phillips, Journal of a Voyage, s. 233, oraz Brandes, Dekzicht van een Oostindiëvaarder.
35 Dampier, Voyages and Discoveries, s. 212; Natière, The Saint-Malo Shipwrecks: Underwater Archaeology at Saint-Malo, http://www.epaves.corsaires.culture.fr/.
36 Little, Sea Rover’s Practice, s. 87–88, 207; Little, Buccaneer’s Realm, s. 41, 58–59; Labat, Nouveau Voyage aux Isles, vol. 2: 472; Avila, Pillage de la ville de Veracruz, folio 3.
37 Labat, Nouveau Voyage aux Isles, vol. 2: 472; Snelgrave, New Account, s. 255–56; Johnson, General History of the Robberies, s. 211.
38 Leslie, New and Exact Account of Jamaica, s. 35.
39 Co do broni, jakiej używali piraci, zob. Exquemelin, Flibustiers, s. 89; Ringrose, Buccaneers of America, s.300; Avila, Pillage de la ville de Veracruz, folio 3; Everard, Relation, s. 259 oraz Little, Sea Rover’s Practice, s. 57–74. Co do stroju piratów i sposobów noszenia przez nich broni, zob. rysunki naocznych świadków wymienione wyżej.
40 Exquemelin, Flibustiers, s. 89, 92.
41 Na rysunkach naocznych świadków wymienionych wyżej nie widać żadnego flibustera ani bukaniera z bandolierem.
42 Co do angielskich piratów noszących szarfy, zob. np. Downing, History of the Indian Wars, s. 117.
43 Avila, Pillage de la ville de Veracruz, folio 3.
44 Co do piratów noszących więcej niż dwa pistolety, zob. Johnson, General History of the Robberies, s. 57, 92, 211; Snelgrave, New Account, s. 214; Barlow, Memorandum of the Transactions, s. 663, oraz Simons, Memorandum of my Transactions, s. 669. Czarnobrody wg relacji nosił ich sześć, „zwisających w olstrach, niczym z bandolieru.” Bartholomew Roberts miał nosić cztery sztuki takiej broni na jedwabnej taśmie, James Griffin – cztery za pasem, a niezidentyfikowany pirat z załogi kapitana Shiptona – trzy lub cztery. Wizerunki Czarnobrodego w różnych wydania dzieła Johnsona oparte są na domniemaniach, a więc sposób, w jaki nosił pistolety – równie niepewny.
45 Przypadki używania jedwabnej taśmy wśród XVIII-wiecznych piratów, które opisuje Johnson, zostały potwierdzone badaniami archeologicznymi pozostałości pirackiego okrętu Whydah. Koniec jedwabnej chusty owinięty był wokół kolby pistoletu. Zazwyczaj dwoma końcami jedwabnego pasa owijano kolby dwóch pistoletów do pary. Zob. Johnson, General History of the Robberies, s. 211, oraz zdjęcie w: Clifford i Turchi, Pirate Prince, a także samo znalezisko na wystawie National Geographic prezentującej Whydah.
46 Downing, History of the Indian Wars, s. 115.
47 Exquemelin, Bukanierzy amerykańscy (1684); Johnson, General History of the Pyrates (1724), s. 123; Johnson, General History of the Robberies, s. 92; Povey (?), Buccaneers on the Isthmus, s. 88; Avila, Pillage de la ville de Veracruz, folio 3. Co do tożsamości Charlesa Johnsona, zob. Furbank i Owens, Defoe De-Attributions oraz Bialuschewski, Daniel Defoe, Nathaniel Mist. Obecnie nie uważa się już Daniela Defoe za autora pirackiej historii przypisywanej Johnsonowi. Bialuschewski dowodzi, że jej autorem był Nathaniel Mist.
48 Povey, Sea-Gunners Companion, s. 26.
49 , English Rogue: Continued, s. 205.
50 Harris, History of the Life, s. 263.
51 Co do pończoch czy getrów przypominających buty, zob. np. ilustracje w: Collombon, Traité de l’Exercice Militaire. Bez uważnego obejrzenia postaci można się łatwo pomylić, tym bardziej, że inne sportretowane postacie noszą podobne buty. Takie getry można zobaczyć, znakomicie namalowane w kolorze, na wielu akwarelach Gesiny ter Borch w Rijksmuseum. Co do „kawaleryjskich” butów, to w takich występuje książę Rupert na portrecie ukazującym go jako dowódcę marynarki ok. 1660 r., lecz jest to XIX-wieczna kopia obrazu sir Petera Lely’ego z 1666 r. z serii Flagmen of Lowestoft. Późniejszy artysta domalował księciu buty. Zob. obraz Prince Rupert (1619–1682), 1st Duke of Cumberland and Count Palatine of the Rhine, Repro ID: BHC299, Royal Museums Greenwich.
52 Co do butów noszonych przez żeglarzy, zob. np. Phillips (red.), New World of English Words, hasło: „coker”; Brookes, Art of Angling, s. 98; Fury, Tides in the Affairs of Men, s. 162. Por. także ilustracje z ok. 1665 r. przedstawiające holenderskich rybaków i ich buty w zbiorach Royal Museums Greenwich.
53 Dick (?), A Brief Account of Captain Sharp, s. 267; Davis, Expedition of a Body, s. 156; Johnson, General History of the Robberies, s. 176; Anon., Tryals of Joseph Dawson, s. 15.