Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zmartwychwstanie Wcielonego Boga - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
6 października 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zmartwychwstanie Wcielonego Boga - ebook

Najbardziej kontrowersyjna kwestia w badaniach nad chrześcijaństwem – czy Jezus zmartwychwstał w ciele? Do tej pory badacze, chcąc poprzeć swoje poglądy, koncentrowali się na prawdziwości relacji Nowego Testamentu o wydarzeniach, które miały miejsce po ukrzyżowaniu Jezusa.

Richard Swinburne w swojej książce stara się ustalić prawdę o Zmartwychwstaniu, co jednak wymaga według niego szerszego podejścia do natury Boga oraz do życia i nauczania Jezusa. Rozmyślania Swinburne’a z zakresu teologii naturalnej i świadectw historycznych oferują Czytelnikowi nowe i bardzo wnikliwe spojrzenie na największą tajemnicę chrześcijaństwa.

[...] prace Swinburne'a odznaczają się niezwykłą dokładnością metodologiczną i gruntowną znajomością nie tylko teologii i filozofii chrześcijańskiej, ale także współczesnych teorii naukowych, rozwijanych w dziedzinie fizyki, kosmologii i nauk biologicznych.

prof. Ireneusz Ziemiński, Kierownik Katedry Filozofii Współczesnej Uniwersytetu Szczecińskiego z opinii w sprawie nadania tytułu Doktora Honoris Causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II

Richard Swinburne jest filozofem, członkiem Akademii Brytyjskiej. W latach 1985 - 2002 był wykładowcą filozofii religii na Uniwersytecie Oksfordzkim. Jest jednym z najbardziej wpływowych apologetów chrześcijańskich, autorem szeroko dyskutowanych książek z zakresu filozofii religii — m.in. trylogii dotyczącej teizmu (1977, 1979, 1981) oraz tetralogii dotyczącej doktryn chrześcijańskich (1989,1991,1994,1998). W książce „The Existence of God” Swinburne zaprezentował argument na rzecz istnienia Boga, którego konkluzja brzmi: „teizm jest bardziej prawdopodobny niż jego zaprzeczenie”. W 2015 r. na wniosek Rady Wydziału Filozofii Senat Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II nadał profesorowi Richardowi Swinburne'owi tytuł doktora honoris causa.

Seria Apologetyka

Objawienie jest niezmienne, ponieważ odsłania wieczne prawdy dotyczące natury Wszechświata, ludzi, a nade wszystko Boga. Zmienia się jednak kontekst intelektualny, społeczny i kulturowy, w którym rozbrzmiewa słowo Boga. Dlatego, by prawda chrześcijańska mogła być rozumiana, trzeba wyrażać ją i głosić wciąż na nowo. W niniejszej serii ukazują się książki prezentujące właściwe rozumienie i uzasadnienie wiary. Powstaje ona z myślą o każdym, kto chce poznać racjonalnie uzasadnione argumenty za prawdziwością objawienia.

SERIĘ OPRACOWUJĄ: Wydawnictwo W drodze, które od  1973 roku publikuje treści pomagające łączyć wiarę z codziennością. Fundacja Prodoteo, której misją jest propagowanie stylu życia opartego na wartościach chrześcijańskich, m.in. poprzez popularyzację wiedzy z zakresu apologetyki chrześcijańskiej i znajomości Pisma Świętego.

 

Spis treści

Przedmowa — 7

Wprowadzenie — 9

Część PIERWSZA

Ogólne dowody drugoplanowe — 17

1. Zasady ważenia dowodów — 19

2. Powody Boga dla dokonania wcielenia — 43

3. Znaki Wcielonego Boga — 67

Część druga

Wcześniejsze dowody historyczne — 81

4. Źródła historyczne — 83

5. Życie i nauczanie moralne Jezusa — 99

6. Jezus wskazywał na swoje bóstwo — 115

7. Jezus nauczał o dokonanym przez siebie zadośćuczynieniu — 135

8. Jezus założył Kościół — 145

Część trzecia

Dalsze dowody historyczne — 161

9. Ukazywanie się zmartwychwstałego Jezusa — 163

10. Pusty grób i świętowanie niedzieli — 179

11. Konkurencyjne teorie na temat tego, co się wydarzyło — 193

12. Znaczenie Zmartwychwstania — 207

Część czwarta

Podsumowanie — 221

13. Bilans prawdopodobieństwa — 223

Załącznik

Formalne przedstawienie argumentacji — 227

Bibliografia — 243

Indeks odniesień do fragmentów Pisma Świętego — 247

Indeks nazwisk i rzeczowy — 253

Kategoria: Filozofia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66665-48-4
Rozmiar pliku: 852 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

W ciągu ostatnich trzynastu lat napisałem cztery książki poświęcone głównie kwestiom filozoficznym związanym ze specyficznie chrześcijańskimi doktrynami (w przeciwieństwie do ogólnych doktryn teistycznych).1 Moim zamiarem było przedstawienie tych doktryn (na przykład doktryny mówiącej, że Jezus był jednocześnie Bogiem i człowiekiem) w sposób zrozumiały, a jednocześnie zarysowanie wstępnego uprawdopodobnienia ich wiarygodności _a_ _priori_. Zawsze jednak podkreślałem, że dla wykazania, iż doktryny chrześcijaństwa są bardziej prawdopodobne niż nie, potrzebne są jakieś dowody (choć nie musi ich być aż tak dużo) o szczegółowo historycznym charakterze na poparcie twierdzenia, że Jezus z Nazaretu prowadził określony rodzaj życia, wygłosił określone nauki, umarł na Krzyżu oraz zmartwychwstał w ciele pierwszego dnia Wielkanocy. W niniejszej książce postaram się przedstawić takie właśnie dowody, w szczególności dowody na Zmartwychwstanie, które – jeśli miało miejsce – stanowiłoby Boży podpis złożony pod nauczaniem Jezusa oraz ustanowionego przez Niego Kościoła.

W książce wykorzystałem materiały z dwóch wcześniejszych artykułów mojego autorstwa: _Evidence for the Resurrection_, w: S. T. Davies, D. Kendall i G. O’Collins, _The Resurrection_ (Oxford University Press, 1997), oraz _Evidence for the Incarnation_, w: M. Meyer I C. Hughes, _Jesus Then and Now_ (Trinity Press International, 2001). Dziękuję powyższym Wydawcom za zgodę na ich ponowne wykorzystanie.

Wielkie podziękowanie składam na ręce pani Chio Gladstone za cierpliwe przepisywanie kolejnych wersji książki. Jestem ogromnie wdzięczny profesorowi Christopherowi Tuckettowi (a także dwóm anonimowym recenzentom z Oxford University Press) za przeczytanie wcześniejszej wersji książki i opatrzenie jej niezwykle cennymi uwagami. Największe podziękowania składam profesorowi Chrisowi Rowlandowi, z którym miałem dwukrotnie okazję prowadzić zajęcia poświęcone Zmartwychwstaniu, a który wskazał mi pozycje, z jakimi powinienem się zapoznać w zakresie szczegółowych kwestii historycznych oraz przekazał mi wiele niezwykle cennych uwag odnośnie do poprzedniego szkicu całej książki, a także jeszcze wcześniejszych wersji jej niektórych części.

------------------------------------------------------------------------

1 _Responsibility and Atonement_, Clarendon Press, 1989; _Revelation: From Metaphor to Analogy_, Clarendon Press, 1992; _The Christian God_, Clarendon Press, 1994; oraz _Providence and the Problem of Evil_, Clarendon Press, 1998.WPROWADZENIE

Wyjściowym celem niniejszej książki jest przyjrzenie się dowodom na zasadniczy, fizyczny element Zmartwychwstania1 Jezusa rozumianego w tradycyjnym sensie – tj. że Jezus był martwy przez trzydzieści sześć godzin, a następnie powrócił do życia w swoim ukrzyżowanym ciele (w którym posiadał następnie moce przekraczające ludzkie możliwości, np. był w stanie pojawiać się i znikać). Oczywiście Zmartwychwstanie jest tradycyjnie rozumiane jako wydarzenie o znaczeniu kosmicznym, nieskończenie przewyższającym ów zasadniczy fizyczny element. Jezus, który zmartwychwstał, jest Jezusem Chrystusem, Mesjaszem i Słowem Boga, drugą Osobą Trójcy. Jego Zmartwychwstanie stanowi przyjęcie przez Boga Ojca ofiary Jezusa na Krzyżu za grzechy świata oraz jest początkiem procesu odkupienia ludzkości i natury pod względem tak fizycznym, jak i duchowym.

Jednak Zmartwychwstanie ma – jak się tradycyjnie przyjmuje – to ogromne znaczenie jedynie ze względu na ów zasadniczy fizyczny element. Słowo Boga powstało z martwych tylko dlatego, że Jezus powstał z martwych jako człowiek (Słowo może zmartwychwstać jedynie qua człowiek); człowiek może zmartwychwstać w pełni tylko, jeśli zmartwychwstanie w stanie cielesnym (choć bowiem, jak sądzę, możemy istnieć bez ciała, to ono decyduje o pełni ludzkiego doświadczenia – taki jest tradycyjny pogląd chrześcijaństwa i judaizmu), a choć Jezus mógł powstać z martwych w stanie cielesnym, z całkowicie nowym ciałem, to zmartwychwstanie przemienionego starego ciała – w przeciwieństwie tylko do jego ponownego ożywienia stanowiłoby najdobitniejszy wyraz „zmartwychwstania”. Ojciec przyjmuje ofiarę Chrystusa, ożywiając to, co zostało ofiarowane, a tym samym ogłasza, że cierpienie i śmierć zostały przezwyciężone. Aby zapoczątkować odkupienie ludzkości i porządku naturalnego, musi przywrócić do życia ciało, które uległo zniszczeniu, nie tylko samą duszę. A jednocześnie składa swój podpis uwierzytelniający nauczanie i ofiarę Chrystusa, dokonując czegoś, co może dokonać jedynie Bóg – ingerując w działanie praw natury, za pomocą których kontroluje wszechświat. Bowiem przywrócenie do życia ciała, które było martwe przez trzydzieści sześć godzin, bez wątpienia stanowi naruszenie praw natury. Z tego względu zasadniczy fizyczny element Zmartwychwstania Jezusa uważany jest za bardzo ważną część chrześcijańskiego wyznania wiary. W dalszej części mówiąc o „Zmartwychwstaniu” będę miał na myśli po prostu ten zasadniczy fizyczny element.

Niniejsza książka bardzo różni się w tej kwestii od opracowań typowych badaczy Nowego Testamentu (tak radykalnych, jak i konserwatywnych), ponieważ jedynie jej ostatnia, trzecia część, odnosi się do tego rodzaju dowodów, jakie zwykle uważają oni za istotne dla tej kwestii, a mianowicie do tego, co Nowy Testament oraz inne wczesne dokumenty mówią na temat wydarzeń po śmierci Chrystusa. Moim zdaniem, trzeba uwzględnić znacznie szerszy materiał dowodowy. Na początek należy wziąć pod uwagę to, co nazywam „ogólnymi dowodami drugoplanowymi”, tj. dowody (dane) na to, czy istnieje Bóg, który byłby w stanie i co do którego jest prawdopodobne, że dokonałby ingerencji w historię ludzkości w pewien określony sposób. Nie będę w niniejszej książce odnosił się do tego, czy ogólnie dostępne dowody (niezwiązane bezpośrednio z tradycją chrześcijańską) przemawiają za tym, że istnieje Bóg w tradycyjnym sensie – wszechmogący, wszechwiedzący, doskonale wolny i doskonale dobry. Takimi dowodami są dowody z teologii naturalnej: że istnieje wszechświat, że niemal zawsze stosuje się on do prostych praw naturalnych, że prawa te oraz początkowy stan wszechświata miały taki charakter, że doprowadziły do wykształcenia ludzkiego ciała, że ciało to jest związane z duszą, że ludzie mają wiele możliwości pomagania sobie nawzajem oraz że istnieje powszechne doświadczenie religijne (a z drugiej strony tak ludzie, jak i zwierzęta doświadczają wiele cierpienia). Pisałem dużo o sile tych dowodów w innych książkach2. Tu przedstawię jedynie konsekwencje przyjęcia, że takie dowody w znacznym stopniu uprawdopodobniają lub nie uprawdopodobniają twierdzenia o istnieniu Boga. Jasne jest, że jeżeli istnieje wszechmogący Bóg, to istnieje Bóg, który jest w stanie dokonać cudu, takiego jak Zmartwychwstanie Jezusa. Będę twierdzić, że jeżeli dowody przemawiają przeciwko twierdzeniu, że taki Bóg istnieje, to wystąpienie takiego zdarzenia jak Zmartwychwstanie jest nieprawdopodobne. Jeżeli zaś dowody wskazują na to, że taki Bóg istnieje, to w pewnym stopniu stanowić to będzie uprawdopodobnienie wystąpienia takiego cudu, o ile Bóg ma powód do spowodowania takiego zdarzenia. Będę dowodził, że taki powód posiada.

Kolejną rzeczą, jaką należy rozważyć, jest to, czy jeżeli istnieje Bóg, który ma powód do dokonania takiego cudu, Jezus był tego rodzaju osobą, jaką Bóg miałby powód wskrzesić – a jest to kwestia przyjrzenia się temu, jakiego rodzaju życie Jezus prowadził i czego nauczał. Ocena tych dowodów stanowić będzie to, co nazwałem oceną uprzednich dowodów historycznych. Dowody dotyczące tego, jak Jezus żył i czego nauczał, są oczywiście przedmiotem szczegółowych analiz prowadzonych przez badaczy Nowego Testamentu, jednak zwykle nie uważają ich oni za istotne dla pytania o to, czy Zmartwychwstanie miało miejsce. Jest to poważny błąd. Będę bowiem argumentował, że Zmartwychwstanie wydarzyło się tylko, jeżeli sprawił je Bóg, a zatem należy zastanowić się, czy życie Jezusa jest życiem tego rodzaju, jakiego wskrzeszenia dokonałby Bóg. O tyle, o ile mamy powody uznać, że tak jest, na poparcie twierdzenia, że Jezus powstał z martwych będziemy potrzebować mniej szczegółowych dowodów w postaci tego, co mówią dokumenty – a co nazywam późniejszymi dowodami historycznymi – na temat tego, co wydarzyło się po Jego śmierci.

Badacze Nowego Testamentu chwalą się czasem, że swoje badania prowadzą bez odwoływania się do jakichkolwiek twierdzeń teologicznych. Jeśli rzeczywiście tak jest, to mogę to jedynie uznać za oznakę głębokiej nieracjonalności z ich strony. Wysoce nieracjonalne jest wysnuwanie wniosków bez uwzględnienia 95 procent istotnych dowodów (które obejmują istnienie wszechświata, obowiązywanie w nim praw naukowych itd. oraz tego, co mówią one na temat istnienia bądź nieistnienia Boga). Oczywiście nie byliby w stanie tak naprawdę tego zrobić, jeśli mają dojść do wniosków dotyczących tego, czy Zmartwychwstanie miało miejsce (albo czy miało miejsce Niepokalane Poczęcie bądź inne z mniejszych cudów przypisywanych Jezusowi). Nie dałoby się bowiem zadecydować, czy szczegółowe dowody historyczne są wystarczająco mocne, by wykazać, że wydarzenie takie jak Zmartwychwstanie miało miejsce, bez zajęcia jakiegoś stanowiska w kwestii tego, czy istnieje uprzedni powód do uznania, że takie zdarzenie mogło lub nie mogło mieć miejsca. Zwykle jest tak, że kontekst względów teologicznych – czy to przemawiających za, czy też przeciwko Zmartwychwstaniu – odgrywa niedocenianą rolę w rozstrzygnięciach dotyczących tego, czy dowody są wystarczająco mocne. Trzeba te względy wyłożyć na stół, jeżeli owe dowody mają zostać należycie ocenione.

Rozdział 1. poświęcony jest omówieniu rodzaju dowodów, jakie możemy posiadać na temat wydarzeń historycznych oraz rozwija tezę, że w przypadku zdarzeń o potencjalnie kosmicznym zdarzeniu konieczne jest uwzględnienie ogólnych dowodów drugoplanowych, jak również szczegółowych dowodów historycznych (tak uprzednich, jak i późniejszych). Skoro Zmartwychwstanie, jeżeli wydarzyło się tak jak się tradycyjnie przyjmuje, stanowiłoby naruszenie praw naturalnych, a zatem byłoby spowodowane przez jakiś nadprzyrodzony podmiot działający, taki jak Bóg, a więc stanowiłoby cud w przyjętym przeze mnie tradycyjnym sensie tego słowa, przyglądam się pokrótce argumentom Hume’a przeciwko możliwości istnienia dowodów przemawiających za takim wydarzeniem. Podkreślam także, w przeciwieństwie do bardziej radykalnych badaczy Nowego Testamentu, że – wobec braku dowodów przeciwnych – musimy przyjąć, że to, co wygląda na świadectwo jakiegoś historycznego wydarzenia rzeczywiście jest świadectwem historycznego wydarzenia; jest twierdzeniem, że jakieś historyczne wydarzenie miało miejsce. A wobec braku dowodów przeciwnych, świadectwu należy dać wiarę. Jeżeli ktoś mówi: „Widziałem, jak wydarzyło się to i owo”, powinniśmy przyjąć, że to i owo się wydarzyło, chyba że mamy konkretny powód uznać, że było inaczej.

W rozdziale 2. mowa będzie o powodach, jakie Bóg mógłby mieć dla dokonania wcielenia, to znaczy przyjęcia ludzkiego ciała i ludzkiej natury. Znaczenie tej kwestii zostanie omówione w rozdziale 3., w którym dowodzę, że jeżeli Bóg miałby rzeczywiście dokonać wcielenia, to powinien przeżyć swoje ziemskie życie w pewien określony sposób oraz że konieczne byłoby złożenie przez Niego podpisu pod tym życiem poprzez zwieńczenie go wydarzeniem, które (jeżeli miało miejsce) ewidentnie stanowiłoby cud – coś, co nazywam supercudem, takim jak Zmartwychwstanie. A zatem, Bóg ma powód do dokonania Zmartwychwstania, jeżeli jest to Zmartwychwstanie Wcielonego Boga, a twierdzę że o ile istnieją dowody na to, że ktoś rzeczywiście przeżył swoje życie w wymagany sposób, to byłoby ze strony Boga wprowadzeniem nas w błąd, gdyby wskrzesił taką osobę z martwych, a nie byłaby ona Wcielonym Bogiem. W rozdziale 3. twierdzę następnie, że (pomijając możliwy wyjątek, jakim jest przypadek Jezusa) cała historia ludzkości nie zna postaci religijnej – postać taką będę nazywać prorokiem – która byłaby poważnym kandydatem do zostania uznanym za osobę, która przeżyła swoje życie w wymagany sposób. Jeżeli zatem dowody przemawiają za twierdzeniem, że Jezus rzeczywiście przeżył swoje życie w taki właśnie sposób, to mamy podstawy do przyjęcia, że Jezus był Wcielonym Bogiem, a zatem, że Bóg powinien złożyć pod tym życiem podpis w postaci supercudu. Twierdzę następnie, że poza Jezusem nie istniał w całej historii ludzkości żaden znany prorok, którego życie zostałoby uwierzytelnione w ten sposób, w postaci supercudu. Zbieg okoliczności, w którym prorok, będący jedynym poważnym kandydatem do zostania uznanym za osobę, która przeżyła swoje życie we właściwy sposób, jest jednocześnie jedynym poważnym kandydatem do zostania uznanym za kogoś, kto posiada pod swoim życiem takie uwierzytelnienie, byłby nadzwyczaj mało prawdopodobny, o ile nie został spowodowany przez Boga. Bóg nie spowodowałby takiego zbiegu okoliczności, gdyby ów prorok nie był Wcielonym Bogiem. Rozdziały 1.–3. składają się na część I, zarysowując ramy argumentacji, zgodnie z którą, jeżeli istnieją dowody z teologii naturalnej przemawiające za twierdzeniem, że istnieje Bóg, niepotrzebne są zbyt szczegółowe dowody historyczne dla wykazania, że Zmartwychwstanie miało miejsce. Wystarczy wykazać, że na zwykłym gruncie historycznym Jezus jest poważnym kandydatem do zostania uznanym za osobę, która przeżyła swoje życie we właściwy sposób oraz która została wskrzeszona z martwych: że w Jezusie zachodzi ów unikalny zbieg znaczących dowodów historycznych.

Część II (rozdziały 4–8) przedstawia argumentację za tym, że szczegółowe dowody historyczne są tego rodzaju, iż nie jest zbyt nieprawdopodobne, by takich właśnie dowodów należało się spodziewać, jeżeli Jezus Chrystus przeżył swoje życie we właściwy sposób, a zatem, że zachodzi istotne prawdopodobieństwo, że Bóg mógł zechcieć wskrzesić tego człowieka z martwych. Wreszcie część III (rozdziały 9–12) poświęcona jest omówieniu późniejszych historycznych dowodów na to, co przekazali świadkowie po śmierci Chrystusa. Będę twierdził, że są dowody, których znalezienie nie jest zbyt nieprawdopodobne, jeśli Jezus rzeczywiście powstał z martwych. Jako że – z powodów, które nakreśliłem powyżej i które będę dalej doprecyzowywać – znacznie bardziej prawdopodobne jest, że Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa miało miejsce, jeżeli był On Wcielonym Bogiem, niż jeżeli Nim nie był oraz że znacznie bardziej prawdopodobne jest, że był On Wcielonym Bogiem, jeżeli został wskrzeszony z martwych, niż gdyby nie został. Moje rozważania na temat Zmartwychwstania Jezusa nierozerwalnie łączą się z rozważaniami na temat tego czy Jezus był Wcielonym Bogiem. Temat podjęty w niniejszej książce w sposób nieunikniony obejmuje Wcielenie. Wniosek odnośnie do jednej z tych kwestii prowadzi do wniosku odnośnie do drugiej. Stąd tytuł książki. Mój wniosek jest taki, że skoro ogólne dowody drugoplanowe sprawiają, że istnienie Boga jest co najmniej równie prawdopodobne co nieprawdopodobne, to jeśli dodać do nich szczegółowe dowody historyczne, całość materiału dowodowego sprawia, że prawdopodobne jest, że rzeczywiście istnieje Bóg, który dokonał wcielenia w Jezusie Chrystusie i powstał z martwych pierwszego dnia Wielkanocy.

Pisałem powyżej w sposób ogólnikowy o tym, że istnieje „znaczne prawdopodobieństwo” czegoś czy też o dowodach, które za czymś „przemawiają”. Aby przedstawić bardziej rygorystyczne uzasadnienie twierdzenia, że jest lub nie jest bardziej prawdopodobne niż nie, że Jezus był Bogiem Wcielonym, który powstał z martwych, konieczne jest przypisanie omawianym prawdopodobieństwom przybliżonych wartości, powiedzenie, że wynoszą one co najmniej jedną czwartą, lub nie więcej niż jedną dziesiątą, czy jakoś podobnie. Aby zaś pokazać, jak takie prawdopodobieństwa się sumują, potrzebujemy rachunku prawdopodobieństwa – matematycznego rachunku prawdopodobieństwa przyjętego jako sposób mierzenia wartości dowodowej. Dlatego w załączniku na końcu książki pokażę, w jaki sposób ów rachunek pozwala nam zestawić powyższe prawdopodobieństwa, aby w ten sposób uzyskać dość dokładny wynik odnośnie do tego, jak prawdopodobne jest, że Jezus był Wcielonym Bogiem, który powstał z martwych. Powodem, dla którego zamieszczam ten bardziej formalny sposób dowodzenia w załączniku, jest to, że niektórzy Czytelnicy mogliby poczuć się onieśmieleni przez wprowadzenie matematycznego prawdopodobieństwa do omówienia historycznego. Jednak, ponieważ te matematyczne wyliczenia są bardzo proste, mam nadzieję, że wielu Czytelników ów załącznik przeczyta.

Istnieje niezwykle obszerna współczesna literatura analizująca szczegółowe dowody historyczne na temat życia, śmierci i domniemanego Zmartwychwstania Jezusa. Aby zmieścić tę książkę w rozsądnej liczbie stron, wówczas gdy większość uczonych zgadza się co do jakiejś istotnej kwestii, którą ja sam również uznaję, często po prostu taką kwestię stwierdzam. Tam natomiast, gdzie dana kwestia nie jest zbyt powszechnie znana, odnoszę się do podręcznika lub komentarza, w którym można znaleźć dowody i argumenty na poparcie przyjętego poglądu. Czasami również dla wzmocnienia argumentacji, która została przedstawiona przez kogoś innego i którą ja sam uznaję, po prostu odnoszę się do książki, której autor tę argumentację przedstawia. Choć niniejsza książka zawiera, jak mniemam, szereg oryginalnych szczegółowych argumentów historycznych, jej głównym celem jest przedstawienie argumentów opracowanych przez innych w szerszych ramach, by w ten sposób nakreślić pełny obraz sytuacji.

------------------------------------------------------------------------

1 W tłumaczeniu zachowano niekonwencjonalną pisownię wielkimi literami przyjętą przez autora dla wybranych terminów – (przyp. tłum.).

2 Zob. w szczególności _The Existence of God_, wyd. popr., Clarendon Press, 1991, oraz krótki artykuł _Is There a_ _God?_, Oxford University Press, 1996, oba mojego autorstwa.ROZDZIAŁ 3
ZNAKI WCIELONEGO BOGA

Załóżmy, że z powodów, o których była mowa w poprzednim rozdziale, Bóg rzeczywiście zdecydował się dokonać wcielenia i wieść ludzkie życie. Jakie towarzyszyłyby temu życiu znaki, które pozwoliłyby nam je rozpoznać, jeśli ma ono skutecznie umożliwić zadośćuczynienie, stanowić utożsamienie się z naszym cierpieniem oraz dostarczyć nam informacji i dać zachętę? Nazwijmy kandydata do bycia uznanym za Wcielonego Bogiem prorokiem.1 Jakich widocznych cech spodziewalibyśmy się po życiu proroka, jeżeli ma ono być życiem Wcielonego Boga?

UPRZEDNIE WARUNKI DLA BYCIA WCIELONYM BOGIEM

Aby zapewnić zadośćuczynienie i dostarczyć informacji, pokazując nam, jak żyć, Bóg Wcielony musiałby żyć doskonałym ludzkim życiem; a więc pierwszym wymogiem jest to, że publiczne zachowanie proroka byłoby (na ile mamy na jego temat wiedzę) charakterystyczne dla doskonałego ludzkiego życia. Jak argumentowałem wcześniej, Bóg nie dokonałby wcielenia w sposób, który poddałby Go skłonności do czynienia zła. Jednak czyny, które są złe dla zwykłych ludzi, nie zawsze są czynami, które byłyby złe dla Boga; Bóg ma na przykład prawo skrócić zwykłe ludzkie życie – bowiem takie życie jest darem Boga, więc też może On, według własnego uznania, ograniczyć długość trwania tego daru. Zatem, Wcielony Bóg mógłby zabijać. Gdyby jednak w trakcie wcielenia dokonywał czynów, które, choć dozwolone dla Niego, nie są dozwolone dla nas, nie żyłby tego rodzaju życiem, jakiego nie udało się prowadzić nam ani też nie utożsamiłby się z nami w trudzie naszej ludzkiej kondycji (w której pewne czyny są niedozwolone) tak bardzo, jak to możliwe, a Jego życie nie byłoby dla nas wzorem – zatem żaden z trzech głównych powodów dla wcielenia nie zostałby zrealizowany. Podobnie też, nawet gdyby wypełnił wszystkie obowiązki, jakie my mielibyśmy w Jego sytuacji (z wyjątkiem tych, które wiążą się z czynami, których miałby obowiązek nie dokonywać; zob. s. ), Jego życie nadal nie służyłoby dwóm z trzech powyższych celów, o ile nie byłoby przejawem nadobowiązkowej dobroci. To doskonałe życie stanowiłoby właściwe zadośćuczynienie; a skoro Bóg pragnie tego, co dla nas najlepsze, będzie chciał, żebyśmy żyli życiem nadobowiązkowej dobroci, a zatem musi nam takie życie pokazać.

Doskonałość wiąże się z niesieniem pomocy i z zachęcaniem innych, by nieśli sobie nawzajem pomoc w naprawianiu ludzkiej kondycji, która została tak bardzo zniszczona przez choroby, śmierć i grzech. Tak więc, prorok musi dać nam zachętę w wysiłkach podejmowanych na rzecz poprawy ludzkiej kondycji, pokazując nam, że Bóg wspiera i będzie przyczyniać się do powodzenia tych wysiłków. Najbardziej oczywistym sposobem zrobienia tego byłoby realne poprawienie ludzkiej kondycji w sposób wykraczający poza możliwości zwykłych ludzi. Nazwijmy ten wymóg wymogiem uzdrowienia, nie zakładając, że będzie ono koniecznie obejmować uleczenie z choroby fizycznej. Może ono obejmować uzdrowienie psychologiczne, czy uleczenie bolączek nękających społeczeństwo. Takie uzdrowienie może, ale nie musi wiązać się z naruszeniem praw naturalnych. Gdyby się z nim wiązało, stanowiłoby to dodatkowy dowód na to, że w danym przypadku działa Bóg, jednak o ile Bóg nie zamierzałby w przyszłości często naruszać praw naturalnych w odpowiedzi na ludzkie wołanie o pomoc2, pod tym względem uzdrowienie to nie stanowiłoby recepty do stosowania przez zwykłych ludzi. Najlepszym być może rozwiązaniem byłoby połączenie kilku uzdrowień cudownych i dużej liczby uzdrowień niezwiązanych z cudem.

Jak wspominałem w poprzednim rozdziale, można zasadnie spodziewać się, że doskonałe życie prowadzone w celu zilustrowania i pokazania nam, jak wzorcowo radzić sobie z najtrudniejszymi doświadczeniami, jakie może nieść ludzkie życie, zakończy się śmiercią przez egzekucję. Symbolizuje to ostateczne odrzucenie proroka przez innych, a więc sytuacja, której wielu ludzi doświadcza w mniejszym stopniu, gdy zostają odrzuceni przez rodzinę lub społeczność, podczas gdy przynależność do rodziny lub społeczności ma znaczenie centralne dla pełni ludzkiej egzystencji.

Po drugie, jeżeli Wcielony Bóg ma przekazać nam wskazówki moralne, prorok musi powiedzieć nam, jak żyć i nauczyć nas, jak ten wzorzec zastosować do okoliczności naszego życia, wiedząc, że w większości będziemy ludźmi w innym wieku, innej płci, klasy, czy kultury, niż on. Nauczanie to powinno obejmować kwestie oddawania czci Bogu i odnoszenia się do Niego oraz kwestie dotyczące życia po śmierci, istnienia Nieba dla dobrych i (jeżeli tak właśnie jest) alternatywy Piekła dla złych; jak bowiem zauważyłem w poprzednim rozdziale, potrzebujemy zachęty do czynienia dobra i czynnika, który powstrzyma nas przed czynieniem zła. Powinno ono zatem obejmować nauczanie (np. na temat Nieba), którego prawdy nie bylibyśmy w stanie odkryć sami, jednak musi ono być takiego rodzaju, że – na ile jesteśmy to w stanie ocenić – jest prawdopodobnie prawdziwe i głębokie. Prorok, który nauczałby, że gwałt i morderstwo są dobre, zdyskwalifikowałby się sam jako poważny kandydat do bycia uznanym za Wcielonego Boga. W zakresie rzeczy, których ludzie nie są w stanie odkryć sami, prorok powinien w swoim nauczaniu powoływać się na autorytet Boga, domagając się uznania go przez nas jako czegoś, co zostało „objawione”.

Po trzecie, prorok musi pokazać nam, że sam uważa siebie za Wcielonego Boga. Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że prorok powinien ogłosić: „Jestem Bogiem”, w każdym razie nie na początku swojej posługi. Bowiem naturalnym rozumieniem wcielenia jest przyjęcie po prostu, że działa On tymczasowo poprzez ludzkie ciało, co pozostaje bez wpływu na cały Jego sposób myślenia i odczuwania. Grecy twierdzili, że ich bogowie często przyjmowali ludzkie ciało i w przebraniu żyli wśród ludzi. O ile ludzie nie znaliby pojęcia niejednolitego wcielenia w rodzaju, o którym pisałem w ostatnim rozdziale, oświadczenie przez proroka „Jestem Bogiem”, gdyby dano mu wiarę, zostałoby tak bardzo błędnie zinterpretowane, że mogłoby to zagrozić realizacji niektórych z celów wcielenia. Ludzie bowiem sądziliby, że gdy wbijano Mu w ciało gwoździe, nie cierpiał bólu albo gdy wypowiadał słowa: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”3, nie czuł tak naprawdę, że został opuszczony przez Boga (to znaczy, nie wierzyliby, że myśląc jako człowiek był nieświadomy faktu, że jest Bogiem). Myśleliby, że znając swoją naturę i wiedząc, jaki będzie wynik Jego życia, widziałby z całkowitą pewnością, że wszystko dobrze się skończy. Jednak ktoś, kto żyłby ludzkim życiem tego rodzaju, nie cierpiałby bólu i niepewności, jakie są naszym udziałem, więc ludzie nie wierzyliby, że tego rodzaju życie było życiem, które stanowiło przejaw Jego utożsamienia się z ich cierpieniem, czy które mogliby naśladować w okolicznościach swojego własnego życia.

Możliwym wyjściem byłoby zapewnienie przez Boga, że doktryna o możliwości niejednolitego wcielenia mogła zostać bezpośrednio zastosowana do proroka, który twierdzi, że jest Bogiem, by w ten sposób zapobiec niewłaściwemu rozumieniu tego rodzaju wcielenia, o jakim mówi. Alternatywnym rozwiązaniem byłoby najpierw zdanie sobie przez ludzi sprawy, że wiele z powodów, którym służyłoby wcielenie, zostało zrealizowanych, a następnie wywnioskowanie z mniej oczywistych części nauczania i czynów proroka, że zostały one rzeczywiście zrealizowane przez Boga. Można byłoby wykazać, że prorok ewidentnie cierpiał, a następnie, że z mniej oczywistych części jego nauczania wynika jego boskość, i w ten sposób pokazać, że jest on Bogiem Wcielonym w sposób niejednolity. Dla społeczności całkowicie nieznającej możliwości niejednolitego wcielenia ten drugi sposób wydawałby się jedynym możliwym. Wydaje się to w każdym razie jedynym sposobem, na jaki Bóg mógłby zbliżyć się do nas w ten sposób, o którym mówi przypowieść Kierkegaarda o królu i wieśniaczce: początkowo nie może on wyjawić swojej tożsamości.

Niemniej Wcielony Bóg musi w końcu objawić, kim jest. Wydaje się bowiem (jeżeli moje rozumowanie w rozdziale 2. jest prawidłowe), że Bóg nie miał prawa posyłać kogoś innego, żeby przeżył życie stanowiące zadośćuczynienie w Jego imieniu, a zatem, jeżeli rzeczywiście zadośćuczynienie zostało dokonane, to musiało zostać dokonane przez samego Boga. I choć Bóg mógł uczestniczyć w cierpieniu, któremu nas poddaje ze względu na większe dobro, nie pokazując nam, że to robi, wątpilibyśmy, czy cierpienie to zostało dopuszczone przez Boga ze względu na większe dobro, o ile nie mielibyśmy powodu uznać, że On sam w tym cierpieniu uczestniczył. A nie mielibyśmy mocnych podstaw do uwierzenia w żadną z tych rzeczy, gdyby prorok w końcu nie dał nam jasno do zrozumienia, że sam jest Bogiem.

Po czwarte jednak, tym, czego prorok może nauczać bez początkowego nieporozumienia, a zatem (jeżeli jest Wcielonym Bogiem, którego celem jest zadośćuczynienie) czego musi nauczać, jest to, że jego życie (i śmierć) rzeczywiście zapewniają środki zadośćuczynienia, sprawiając, że przebaczenie Boga jest dostępne dla tych, którzy odwracają się od swoich grzechów. Bowiem życie będące zadośćuczynieniem, którego istnienia nie jesteśmy świadomi, nie jest życiem, do którego możemy dołączyć naszą skruchę i prośbę o przebaczenie. Wreszcie, nie ma sensu, żeby Bóg nauczał i pokazywał te wszystkie rzeczy, które wymieniłem, jakiejś małej społeczności, o ile (bez dokonywania niezliczonych wcieleń) nie zatroszczy się o to, żeby Jego nauczanie (w tym nauczanie dotyczące Jego wcielenia i życia będącego zadośćuczynieniem) zostało przekazane kolejnym pokoleniom i kulturom. A zatem, prorok musi ustanowić kościół, w którym te rzeczy będą przekazywane dalej, i musi nauczać, że to, czego ów kościół naucza i co daje, jest tym, czego On sam naucza i co daje. Musiałoby też być tak, że ów kościół rzeczywiście kontynuuje nauczanie tego, czego On nauczał (włącznie z doktrynami o Jego wcieleniu i zadośćuczynieniu) i dawał to, co On twierdził, że daje (przebaczenie grzechów dla skruszonych grzeszników), by rzeczywiście rozprzestrzeniał się i przekazywał to wszystko kolejnym pokoleniom i kulturom. W przeciwnym bowiem razie wcielenie służyłoby tylko jednemu pokoleniu i kulturze, a Bóg dokonując wcielenia osiągnąłby bardzo niewiele ze swych celów. Jak mówiłem w poprzednim rozdziale, alternatywa, jaką jest odrębne wcielenie dla każdej kultury i każdego pokolenia, trywializowałaby pojęcie doskonałości osiągniętej dla zadośćuczynienia i utożsamienia w jednym doskonałym życiu i pozbawiałaby innych ludzi ogromnej odpowiedzialności za szerokie rozprzestrzenianie Bożego przesłania bądź za niezrobienie tego.

ŻADEN INNY PROROK NIE SPEŁNIA TYCH WYMOGÓW UPRZEDNICH

Jeżeli Bóg ma dokonać wcielenia po to, żeby zrealizować wszystkie cele wcielenia wymienione w rozdziale 2., to należałoby się spodziewać, że Jego życie będzie charakteryzować tych pięć cech. Jego życie musi być, na ile jesteśmy to w stanie ocenić, doskonałym ludzkim życiem, w trakcie którego dokonuje On uzdrowień; musi nauczać głębokich moralnych i teologicznych prawd (takich, które – na ile jesteśmy w stanie stwierdzić – są prawdopodobnie prawdziwe); musi pokazać, że sam uważa siebie za Wcielonego Boga; musi nauczać, że jego życie stanowi zadośćuczynienie za nasze grzechy; oraz musi założyć kościół, który będzie kontynuował Jego nauczanie i dzieło. Nazwijmy proroka, który to wszystko czyni, prorokiem, który spełnia uprzednie wymogi dla bycia Wcielonym Bogiem. Jeżeli Bóg dokonał wcielenia tylko po to, żeby zrealizować niektóre z celów opisanych w rozdziale 2., to moglibyśmy nie spodziewać się, że zostaną spełnione wszystkie z tych wymogów. Jednak twierdziłem, że utożsamienie się z naszym cierpieniem można uznać za prawdopodobnie jedyne najlepsze działanie, a więc takie, jakie Bóg musiałby podjąć; a spełnienia wielu z tych wymogów należy się spodziewać już z tego jednego powodu. A nawet jeżeli dla każdego z dwóch pozostałych celów było tak samo dobre, by je zrealizować, jak to, by ich nie zrealizować, to uważam, że byłoby równie prawdopodobne, jak nie, że Bóg zrealizowałby co najmniej jeden z nich, niezależnie od celu, jakim jest utożsamienie się z naszym cierpieniem. A zatem, natura Boga jest taka, że możemy spodziewać się, iż poprzez jakiegoś proroka zrealizuje większość z tych celów.

Mimo to nie znam żadnego proroka w historii ludzkości, co do którego posiadalibyśmy znaczące, konkretne dowody, że jest poważnym kandydatem do spełnienia choćby większości z tych wymogów, jeżeli pominąć na chwilę Jezusa z Nazaretu. Wielu proroków wiodło dobre życie – na przykład Budda – choć życie żadnego z założycieli największych religii (pod względem aktualnej liczby wyznawców) poza chrześcijaństwem nie zakończyło się egzekucją. Spośród religii średniej wielkości, Bab, założyciel Bahaizmu, został zabity przez szyicki islam (prawdopodobnie stracony został także Zaratustra). Wielu proroków nauczało ważnych prawd moralnych i teologicznych; podczas gdy Mahomet oraz (jeśli uznamy go za historycznego założyciela judaizmu) Mojżesz, a także niektórzy założyciele mniejszych religii twierdzili, że ich nauki zostały objawione przez Boga, nie czynił tego Budda. Uzdrowienia fizyczne na wielką skalę nie charakteryzowały założenia żadnej z większych ani mniejszych religii. Choć można uznać uwolnienie żydów z Egiptu (w wyniku plag zapowiedzianych przez Mojżesza), czy podboje będące wynikiem działalności i nauczania Mahometa za początek nowych epok społeczeństwa zarządzanego przez Boga, to w obu tych wydarzeniach elementem dominującym jest przemoc wojny, zatem, nawet jeżeli skutek końcowy jest dobry, zastosowane środki nie są w sposób oczywisty tymi, które prowadzą do uzdrowienia ludzkiej społeczności.

Żadna z wielkich religii, z wyjątkiem hinduizmu (i chrześcijaństwa), nie twierdzi, że ich założyciel czy któryś z proroków był Wcielonym Bogiem. Hinduizm twierdzi, że Bóg dokonywał wcielenia w wielu prorokach w historii ludzkości. Jednak wiedza na temat życia tych proroków pochodzi z pism znacznie bardziej odległych od wydarzeń, które opisują, niż ma to miejsce w przypadku ksiąg Nowego Testamentu. Nie istnieją żadne poważne dowody historyczne odnoszące się do szczegółów życia któregokolwiek z tych rzekomych indyjskich proroków, których życie jest opisane w świętych pismach hinduizmu, ani też dowody na to, że twierdzili bądź dawali swym współczesnym do zrozumienia, że uważają siebie samych za Wcielonego Boga. Jeżeli więc któraś ze znaczących postaci religijnych z przeszłości (z wyjątkiem Jezusa) twierdziła, że jest Wcielonym Bogiem, nie mamy na to żadnych poważnych dowodów, zatem, żadne znaczące korzyści z takiego wcielenia nie są dostępne kolejnym pokoleniom. Oczywiście bardzo wielu innych ludzi, poza założycielami największych religii, twierdziło, że są Wcielonym Bogiem (bardzo wielu takich było w dwudziestym wieku). Kiedy jednak poznajemy szczegóły z ich życia, okazuje się, że są one obciążone poważnymi skazami (często w postaci wielu kochanek czy drogich samochodów).

Żaden z założycieli wielkich religii (bądź dobrze ugruntowanych religii średniej wielkości) poza chrześcijaństwem nie twierdził, że dokonuje zadośćuczynienia za zło wyrządzone przez ludzi. Ani Mojżesz, ani Mahomet, ani Budda nie wysuwali takiego twierdzenia. Oczywiście, wszyscy założyciele wielkich religii ustanowili instytucje, które miały kontynuować ich dzieło. Jednak ani w przypadku judaizmu, ani hinduizmu nie da się jednoznacznie stwierdzić, że zostały ustanowione po to, by głosić ich nauczanie (włącznie z nauką o zadośćuczynieniu i wcieleniu) ludziom spoza swojej własnej kultury. Żydzi zwykle wydawali się uważać prozelityzm za działalność raczej marginalną, a wielu hinduistów twierdzi, że nie da się przejść na hinduizm – hinduistą trzeba się urodzić.

Podsumowując, jeśli pominąć na moment przypadek Jezusa z Nazaretu, w całej historii ludzkości nie pojawił się żaden poważny kandydat do spełnienia choćby większości z uprzednich wymogów dla bycia Wcielonym Bogiem. W zakresie, w jakim twierdzenie to odnosi się do ważnych, znanych postaci historycznych, nie jest to żadne historycznie nowe twierdzenie. Obrońcy religii niechrześcijańskich generalnie się z nim zgodzą: nie głoszą oni swoich religii, na przykład, na tej podstawie, że Bóg dokonał wcielenia i zadośćuczynienia za grzechy świata. To nie na tej podstawie zabiegają o wyznawców. Wielkie religie (oraz dobrze ugruntowane religie średniej wielkości) poza chrześcijaństwem twierdzą albo że nie ma Boga, albo że nie jest On w stanie bądź nie potrzebuje dokonywać wcielenia w taki sposób, aby spełnić te uprzednie wymogi, bądź też że jak dotąd tego jeszcze nie uczynił.

ŻADEN INNY KANDYDAT NIE SPEŁNIA WYMOGU DALSZEGO

Jednak nawet jeśli byłoby pewne ponad wszelką wątpliwość, że uprzednie wymogi zostały spełnione przez jakiegoś proroka, być może nie stanowiłoby to przytłaczającego dowodu na jego bóstwo. Mógłby przeżyć doskonałe życie (jakkolwiek jest to mało prawdopodobne), nauczać wielkich prawd, dokonywać uzdrowień, nauczać, że jego życie stanowi zadośćuczynienie oraz założyć kościół (który nauczałby o jego wcieleniu i dziele zadośćuczynienia) nie będąc Bogiem. Mógłby nawet, być może, jasno dać do zrozumienia, że uważa się za Boga; to przekonanie mogłoby być wynikiem niezawinionego, błędnego rozumienia jego wewnętrznego doświadczenia. Choć mogłoby tak być, z pewnością nie jest całkowicie nieprawdopodobne, że na przestrzeni mniej więcej trzech tysiącleci, co do których posiadamy stosunkowo pewną szczegółową wiedzę historyczną o wydarzeniach z dziejów ludzkości, powinien znaleźć się prorok, co do którego istniałyby dość mocne, nawet jeśli możliwe do zakwestionowania, dowody, że wymogi te zostały spełnione, choć nie był on Wcielonym Bogiem. Z pewnością mogłoby się zdarzyć, gdyby Bóg nie istniał, że taki prorok pojawiłby się w wyniku naturalnych procesów – choć fakt, że (z jednym możliwym wyjątkiem Jezusa) taki prorok nie istnieje, wskazuje na to, że procesy naturalne nieczęsto prowadzą do pojawienia się takiego proroka. Możliwe jest jednak (choć, oczywiście, moim zdaniem nie jest prawdopodobne), że Bóg nie istnieje. Dlatego musimy poważnie rozważyć taką możliwość, że mógłby pojawić się kandydat, który spełniłby wszystkie wymogi uprzednie w umiarkowanie dobrym stopniu, a mimo to nie był Wcielonym Bogiem.

Jeśli Bóg ma nam dać podstawy do uznania, że jakiś prorok jest Wcielonym Bogiem, musi dostarczyć nam dodatkowych dowodów, dowodów będących swego rodzaju boskim podpisem pod tym życiem, który nie może być wynikiem zwykłych procesów, ale być dziełem samego Boga (lub jakiegoś pośrednika działającego za Jego przyzwoleniem). Wymaga to, by powodzenie tego życia było możliwe tylko dzięki ewidentnemu naruszeniu (lub quasi-naruszeniu) praw naturalnych – bowiem Bóg, który podtrzymuje działanie tych praw, może pozwolić, by zostały one uchylone – oraz by współcześni temu wydarzeniu dysponowali pojęciami umożliwiającymi im rozpoznanie tej interwencji jako pieczęci uwierzytelniającej przyłożonej na tym życiu przez Boga. (Piszę „współcześni”, ponieważ to oni w kościele byliby odpowiedzialni za przekazanie tej dobrej nowiny późniejszym pokoleniom). Naruszenie spowodowane przez Boga, które jest wielkie w tym sensie, że gdyby miało mieć miejsce, ewidentnie stanowiłoby naruszenie, nazywam supercudem. Istnieje wiele różnych sposobów, na które mogłoby się wydarzyć, twierdzę jednak, że sposobem bardzo oczywistym byłoby przywrócenie przez Boga do życia kogoś, kto został zabity za prowadzenie doskonałego życia.

Nazwijmy proroka, z którego życiem wiąże się taki supercud, prorokiem, który spełnia wymóg dalszy bycia Wcielonym Bogiem. I znów nie istnieje (z tym samym jednym możliwym wyjątkiem, jakim jest Jezus Chrystus) żaden prorok, co do którego istnieją poważne dowody na to, że spełniony jest ten dalszy wymóg. Żadna z innych wielkich (ani średniej wielkości) religii nie powstała w oparciu o domniemany cud, co do którego istnieją choćby umiarkowane dowody historyczne. Mahomet nie twierdził, że dokonał jakichkolwiek cudów, poza napisaniem Koranu – a choć jest to wielkie dzieło, nie ma szczególnych powodów dla uznania, że napisanie go przez niewykształconego proroka stanowi naruszenie praw natury. I choć religia Izraelitów mogła powstać ze względu na cud (taki jak przejście Morza Czerwonego), szczegółowe dowody historyczne na to, że miał on miejsce, wyraźnie nie znajdują się w tej samej lidze, co dowody na Zmartwychwstanie – niezależnie od tego, jaką konkretną wartość przypiszemy mocy tych ostatnich.

JEZUS JAKO KANDYDAT DO SPEŁNIENIA OBU WYMOGÓW

Może oczywiście być tak, że istnieje jakaś mała religia wysuwająca twierdzenia na temat proroka, co do których jest ona w stanie przedstawić istotne dowody historyczne, że spełnione są tak wymogi uprzednie, jak i wymóg dalszy dla bycia uznanym za Wcielonego Boga. Wówczas jednak dość zaskakujące byłoby to, że religia ta pozostaje tak mało znana; wyraźnie też jak dotąd nie zaczęła nawet realizować głównego celu wcielenia, którym jest udostępnienie całej ludzkości określonych korzyści, w tym zadośćuczynienia. Skoro więc żadne takie dowody nie zostały przedstawione, zakładam, że taka religia nie istnieje. Inaczej rzecz się ma z chrześcijaństwem; w przypadku Jezusa, w przeciwieństwie do innych proroków, będę twierdzić, że istnieją istotne dowody historyczne na spełnienie tak wymogów uprzednich, jak i dalszego wymogu dla bycia Wcielonym Bogiem. To, że jeden jedyny prorok w historii świata, który spełnił uprzednie wymogi dla bycia Wcielonym Bogiem, spełnił także wymóg dalszy, byłoby niemożliwe, gdyby Bóg nie spowodowałby tego w tym celu, aby jasno zakomunikować, że ów prorok jest Wcielonym Bogiem. Bowiem naruszenia (lub quasi-naruszenia) praw natury nie mogą (jeśli przyjmiemy moje założenie o nieistnieniu pomniejszych bóstw) mieć miejsca, o ile nie istnieje Bóg, który kontroluje prawa natury. W przeciwnym razie prawa natury stanowią ostateczne wyjaśnienie tego, co się dzieje i nikt nie może ich uchylić; jeśli jednak Bóg istnieje, wówczas On (lub ktoś inny za Jego przyzwoleniem) mógłby to zrobić. Byłoby potężnym oszustwem z Jego strony, gdyby zawiesił je, składając w ten sposób boski podpis pod życiem proroka, dla którego spełnione zostały wszystkie uprzednie wymogi dla bycia Wcielonym Bogiem, gdyby nim nie był; to bowiem oznaczałoby, że fałszywie twierdziłby, iż ów prorok jest Wcielonym Bogiem. Doskonale dobry Bóg nie dokonałby takiego oszustwa.

Nie tylko po prostu niemożliwe jest, by tak wymogi uprzednie, jak i wymóg dalszy zostały spełnione w tym samym proroku, o ile nie spowodowałby tego Bóg, ale też bardzo mało prawdopodobne jest, że istniałaby taka ilość dowodów (o których mowa będzie w kolejnych rozdziałach), że oba wymogi zostały spełnione w związku z tym samym prorokiem, gdyby nie sprawił tego Bóg. Jak bowiem widzieliśmy, istnieją znaczące dowody na to, że wymogi uprzednie zostały spełnione przez co najwyżej jednego proroka. Widzieliśmy również, że istnieją istotne dowody na to, że wymóg dalszy został spełniony w związku z co najwyżej jednym prorokiem. Dodać należy, że nie ma istotnych dowodów na supercud, będący zwieńczeniem życia żadnej znaczącej postaci w historii świata, z jednym możliwym wyjątkiem. Jest zatem bardzo mało prawdopodobne, aby istniały dowody na to, że oba wymogi zostały spełnione w związku z tym samym prorokiem przez przypadek we wszechświecie, w którym nie istnieje Bóg. Takie zdarzenie byłoby bardzo mało prawdopodobne, o ile nie zostałoby spowodowane przez Boga (lub jakiś mniejszy podmiot działający za Jego przyzwoleniem), biorąc pod uwagę, że zachodzi uzasadnione prawdopodobieństwo, że Bóg istnieje, i że istnieje jakiś dobry powód, dla którego mógłby takie zdarzenie spowodować. Jasne jest, że takim oczywistym dobrym powodem dla dostarczenia dowodu, że został spełniony dalszy wymóg w związku z prorokiem, dla którego spełnione zostały wymogi uprzednie, byłoby złożenie przez Niego podpisu pod życiem tego proroka i tym samym oświadczenie, że jest on Wcielonym Bogiem. Gdyby to sprawił, podczas gdy ów prorok nie byłby Wcielonym Bogiem, Bóg oszukałby nas (lub pozwolił na oszustwo przez jakiegoś złego ducha w sprawie ogromnej wagi dla rodzaju ludzkiego). Byłoby to jak pozostawienie czyichś odcisków palców na miejscu morderstwa, choć ten ktoś morderstwa nie popełnił lub szerzenie pogłoski, że ktoś wygrał wybory prezydenckie i dlatego miał prawo wydać żołnierzom rozkaz zabijania, podczas gdy ten ktoś wcale wyborów nie wygrał. Bóg nie zwodziłby nas w ten sposób (ani nie pozwoliłby na takie masowe oszustwo), a więc możemy zasadnie uznać, że jeśli istnieje Bóg, dowody te nie wprowadzają nas w błąd.

Powinno być teraz jasne, że wszystko zależy od względnego prawdopodobieństwa: od tego, na ile bardziej prawdopodobne jest, że znaleźlibyśmy tego rodzaju dowody, jakimi dysponujemy, na to, że spełnione zostały jednocześnie wymogi uprzednie i wymóg dalszy, jeżeli do ich jednoczesnego spełnienia w wyniku wcielenia doprowadził Bóg, niż jeżeli ich wystąpienie miałoby nastąpić przez przypadek w świecie, w którym Bóg nie istnieje. Jeśli to pierwsze jest znacznie bardziej prawdopodobne niż to drugie, to nie ma konieczności, by teoria mówiąca o tym, że istnieje Bóg, który dokonuje wcielenia, była bardzo prawdopodobna jedynie na podstawie dowodów z teologii naturalnej (mówiąc bardziej technicznie, by cechowało ją wysokie uprzednie prawdopodobieństwo). Zatem tym, co należy teraz wykazać, jest to, na ile mocne są szczegółowe dowody historyczne na to, że wymogi uprzednie i wymóg dalszy bycia Wcielonym Bogiem zostały spełnione w Jezusie, w sensie tego, na ile prawdopodobne jest, że istniałyby tego rodzaju dowody historyczne, jakie istnieją, gdyby Jezus był Wcielonym Bogiem, który powstał z martwych. Nawet jeśli jest tylko umiarkowanie prawdopodobne, że w takim przypadku istniałyby tego rodzaju dowody (nawet jeśli byłoby bardziej prawdopodobne, niż nie, że dowody te nie byłyby tego rodzaju), nadal może to daleko przewyższać ogromne nieprawdopodobieństwo przypadkowego zaistnienia dowodów w związku z prorokiem, który nie był Wcielonym Bogiem.

Zanim przejdę do szczegółowych dowodów historycznych dotyczących Jezusa, warto zauważyć, że bardzo trudno byłoby Bogu zrealizować wszystkie cele wcielenia, gdyby dokonał go na długo przed czasami, w których żył Jezus lub wśród ludów innych, niż Żydzi. Stwierdziłem w rozdziale 2., że wcielenie dla dokonania zadośćuczynienia wymagało, by ludzkość znajdowała się na etapie, na którym ludzie popełniali świadome i poważne grzechy przez długi czas, przy jednoczesnym głębokim rozumieniu prawa moralnego, i przekonali się, że nie są w stanie sami dokonać odpowiedniego zadośćuczynienia oraz że wcielenie dokonane dla utożsamienia się z naszym cierpieniem i pokazania nam, jak żyć, wymagało istnienia społeczności zdolnej do zrozumienia, że istnieje Bóg (wszechmogący, wszechwiedzący itp.), który to wszystko czyni, a nie jedynie jakiś posiadający moc byt nadprzyrodzony. Żadna społeczność jako całość (w przeciwieństwie być może do pojedynczych myślicieli) nie rozumiała tak wiążącego charakteru moralności oraz natury Boga (takiego, jakim zakładam w tej książce, że Bóg jest) lepiej, niż naród żydowski pod koniec pierwszego tysiąclecia przed Chrystusem. To, że prawo moralne dotyczyło nie tylko rytualnej czystości, ale nade wszystko sprawiedliwości (którą winni wprowadzać w życie tak władcy, jak i poddani) i troski o ubogich było centralnym elementem myśli żydowskiej w połowie tego tysiąclecia (Izajasz, Jeremiasz, Ezechiel, Amos, Ozeasz, Micheasz itd.). Jeśli kwestia ta nie zawsze zajmowała centralne miejsce w późniejszej myśli żydowskiej, pozostawała częścią świętych pism, które regularnie słyszał cały lud. Jezus mógł rozszerzyć zwykłą definicję „bliźniego”, któremu mamy nieść pomoc4, oraz dobra, jakim jest czynienie tego w sposób znacznie wykraczający poza obowiązek5, budował jednak na tradycji. Moralność była czymś ważnym, a naruszenie prawa moralnego oznaczało wyrządzenie krzywdy jedynemu, wszechmogącemu i wszechdobremu Bogu, który stworzył nas z nicości. Nieświadome naruszenie prawa moralnego nie stanowiło, nawet w przybliżeniu, grzechu o takiej wadze, jak zrobienie tego świadomie.6

Dodam teraz, że jeżeli Wcielony Bóg ma ustanowić kościół, który będzie kontynuował Jego nauczanie i da ludziom kolejnych pokoleń i kultur powody do powzięcia pewnych przekonań na temat Jego samego oraz Jego nauczania, to zachodzą podobne ograniczenia co do tego, kiedy może dokonać wcielenia. Musi żyć na ziemi w czasie, gdy ludzie podróżują i posługują się pismem (bez czego przekazywane wiadomości musiałyby ulec zniekształceniu), mają wyraźną świadomość różnicy między mitem a starożytną historią oraz wiedzę na temat weryfikowania twierdzeń historycznych (np. że można zaufać świadkowi pewnego rodzaju, a innego rodzaju już nie). Tylko w ten sposób może On dać tym nowym pokoleniom i kulturom zasadne podstawy do wierzenia. Taka wyraźna świadomość różnicy między mitem i starożytną historią oraz ich weryfikacji ewidentnie istniała, jeśli chodzi o kultury basenu Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu, na ile jesteśmy to w stanie ocenić po raz pierwszy wśród Greków drugiej połowy pierwszego tysiąclecia przed Chrystusem, a więc narodu, wśród którego podróżowanie i posługiwanie się pismem było czymś powszechnym. Kultura ta przeniknęła cały obszar Morza Śródziemnego, w tym Palestynę, w ciągu dwóch wieków przed Chrystusem.

Uzasadnienie twierdzenia, że to właśnie w Palestynie w ciągu dwóch wieków przed naszą erą po raz pierwszy w historii ludzkości zostały należycie spełnione oba te zestawy warunków dlatego, by wcielenie miało sens, wymagałoby długiego historycznego omówienia. Nie dokonałem porównania z Chinami czy Indiami. Powszechnie wiadomo jednak, że warunki te nie zostały odpowiednio spełnione wśród wielu wcześniejszych i odleglejszych ludów. Palestyna w okresie dwustu lat przed Chrystusem była jednym z najwcześniejszych, jeżeli nie najwcześniejszym miejscem na świecie, które dobrze nadawało się do wcielenia dla celów opisanych w rozdziale 2. Co więcej, wielu Żydów w pierwszym wieku naszej ery oczekiwało, że Bóg wkroczy w ludzką historię przez jakiegoś pośrednika: rodzaj ludzki (a w każdym razie lud żydowski) znajdował się w tak złym stanie, że potrzebował pomocy. Jak jednak zobaczymy, pomimo różnorodnych oczekiwań odnośnie do tego, jakiego rodzaju człowiek miałby być owym pośrednikiem Boga, nie spodziewali się oni, że Bóg sam dokona wcielenia; ani też, jak zobaczymy, nie spodziewali się, że ten, kto będzie działał w Jego imieniu, będzie zachowywać się tak, jak czynił to Jezus.

Teraz zatem przejdę do przyjrzenia się dowodom na to, że wcześniejsze dowody historyczne dla bycia Bogiem zostały spełnione w życiu Jezusa z Nazaretu.

------------------------------------------------------------------------

1 W odniesieniu do takiego proroka będę używał zaimka osobowego „on”, aby uniknąć niezręczności bardziej precyzyjnego wyrażenia „on” lub „ona”, nie zakładam jednak, że każdy prorok będzie mężczyzną.

2 Co pozbawiałoby ludzi wielu możliwości poradzenia sobie z własnymi problemami samodzielnie.

3 (Mk 15,34).

4 Zob. przypowieść o dobrym samarytaninie: (Łk 10,29-37).

5 Zob. (Mt 5,38-42).

6 Zob. rozróżnienie poczynione w Księdze Liczb (15,22-31) pomiędzy postępowaniem przewidzianym w przypadku nieumyślnego grzechu (złożenie Bogu ofiary przebłagalnej ze zwierząt) a postępowaniem w przypadku grzechu popełnionego świadomie (grzesznik ma zostać wyłączony spośród ludu).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: