- W empik go
Znak zapytania - ebook
Znak zapytania - ebook
Historia poplątanych losów rodziny Ustowskich. Młode małżeństwo przysposabia sierotkę. Joasia jest córką służącej, która zmarła podczas porodu. Ustowscy, choć doczekali się jeszcze dwójki własnych synów, dbają o wychowanie całej trójki. Wkrótce po śmierci zastępczej matki, dziewczyna obejmuje pieczę nad domem, lecz nie trwa to długo. Żądna miastowych przygód Joasia wyjeżdża do Warszawy, gdzie słuch po niej ginie. Tymczasem na wsi chłopi coraz częściej buntują się przeciw pańszczyźnie i walczą o ziemie. W końcu stają także przed bramą dworu państwa Ustowskich. Ojciec i synowie uciekają z domu. Trafiają do Warszawy. Czy spotkają tam dawno niewidzianą dziewczynę?
Opowiadanie kryminalne oparte na faktach. Wieloletni nadkomisarz Policji Śledczej Ludwik Kurnatowski dzieli się z czytelnikami wspomnieniami z pracy. Zdradza, jakimi prawami rządził się ówczesny świat kryminalny i kim byli jego przedstawiciele
Język, postacie i poglądy zawarte w tej publikacji nie odzwierciedlają poglądów ani opinii wydawcy. Utwór ma charakter publikacji historycznej, ukazującej postawy i tendencje charakterystyczne dla czasów, z których pochodzi.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-264-6488-7 |
Rozmiar pliku: | 190 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Historia, którą mam zamiar podzielić się z czytelnikiem, sięga czasów stosunkowo niedawnych, bo zaledwie roku 1917. Rok ten szczególnie krwawo zaznaczył się na Ukrainie: hasła wolnościowe szumnie głoszone przez Kiereńskiego i innych matadorów rewolucji rosyjskiej podchwycili bolszewicy i wykorzystali dla swych niecnych celów. Tysiące agitatorów wyruszyło na ciche wsie ukraińskie, nawołując chłopstwo do walki z właścicielami ziemskimi. Grunt był dobrze przygotowany, więc hasła wywrotowe odniosły oczekiwany przez bolszewików skutek: podnieceni chłopi rzucili się z zajadłością rozbestwionego zwierza na dwory, pałac, rabując i mordując Bogu ducha winnych właścicieli.
W tym czasie na Kijowszczyźnie, w okolicach Żytomierza mieszkał we własnym, świetnie zagospodarowanym majątku, obywatel ziemski p. Kazimierz Ustowski, brat znanego powszechnie i cenionego kompozytora polskiego, autora wielu przepysznych utworów muzycznych. Któż w Polsce nie znał Ustowskiego przez jego brata? Być może nazywał się nieco inaczej, ale tę nieznaczną zmianę nazwiska, sądzę, że mi Czytelnik chętnie wybaczy, przeczytawszy opowieść do końca i zrozumiawszy powody, które mnie skłoniły do popełnienia tej drobnej nieścisłości.
Pan Kazimierz Ustowski uchodził powszechnie za człowieka b. zamożnego, bo i nie dziwota – piękny, niezadłużony majątek, gdzie bujne łąki i zbożne łany zmieniały się ciemnymi wstęgami szumiących lasów, nie dość, że stanowił uroczy zakątek, lecz jednocześnie przynosił właścicielowi duże zyski.
Majątek ten od niepamiętnych czasów znajdował się w posiadaniu rodziny Ustowskich, przechodząc z ojca na syna, to też p. Kazimierz wierzył święcie, że tak nadal będzie, że umrze na własnej ziemi i prochy jego spoczną przy prochach praojców. Przez chwilę nawet przez myśl mu nie przeszło, że stanie się inaczej, że ślepe a złośliwe fatum wypłata mu niespodziewanego, a bolesnego figla.
W czasie, gdy opowiadanie moje się rozpoczyna p. Ustowski był wdowcem. Ukochana jego żona opuściła nagle padół łez i przeniosła się do wieczności, pozostawiając dwóch synów, przyszłych dziedziców mienia i nazwiska. Myśl o dzieciach wyrwała p. Kazimierza z odrętwienia, w jakie wtrąciła go śmierć towarzyszki życia i ze zdwojoną energią zabrał się do pracy i wychowywania chłopaków, mniemając słusznie, że skoro los pozbawił dzieci ciepła i troskliwości opieki macierzyńskiej, na ojcu więc ciąży podwójny obowiązek. Świadomość tę potęgował jeszcze pewien fakt – na kilka lat przed śmiercią nieboszczki państwo Ustowscy wzięli na wychowanie nieślubne dziecko jednej z dworskich pokojówek, która miała nieszczęście zakochać się bez pamięci w młodym studencie Instytutu Rolniczego, odbywającym w majątku praktykę. Owocem tej szalonej miłości była dziewczynka, której przyjście na świat było tragicznym dla matki – biedna pokojówka zmarła przy porodzie.
Mała Joasia, takie bowiem imię nadano niemowlęciu, pozostała samiuteńka na świecie, bowiem ojciec, nie czekając nawet na jej urodziny, postarał się co rychlej spakować manatki i umknąć jak najdalej od miejsca, gdzie przeżywał chwile rozkosznej a zakazanej miłości. Sierotą zaopiekowała się początkowo p. Ustowska, a że serce miała złote, więc w niedługim czasie pokochała niebieskookie maleństwo i przyszłość Joasi zdecydowała w trzech słowach:
– Pozostanie z nami.
Tak się też stało. Ustowscy w tym czasie swoich dzieci nie mieli, więc całą duszą przylgnęli do sierotki. Uczucie to nie uległo zmianie nawet po narodzinach synów i cała trójka została pod opieką p. Kazimierza i jego godnej małżonki.
Gdy dzieci doszły do wieku szkolnego wysłano ich do Żytomierza. Dziewczynkę umieszczono na pensji, chłopaków zaś w gimnazjum.
Dzieciaki rosły i zwolna z poczwarek zaczęły się wykluwać przyszli ludzie. Jakież odrębne mieli charaktery i usposobienia. Joasia, która z niezgrabnego podlotka przeistoczyła się w wielce urodziwą panienkę, zdradzała wybitny pociąg do zabaw i męskiego towarzystwa i przyznać należy, że pod obu względami była ogromnie niepowściągliwa. Przykładna na pensji uczennica zmieniała się nie do poznania w towarzystwie chociażby uczniaków. Flirtowała na zabój, sypała oczko, aż miło, toteż na każdej zabawie otaczał ją rój uczącej się młodzieży. Ona zaś rozkochawszy w sobie wielbicieli szukała coraz to nowych wrażeń. Niewinne flirciki z nauczycielami, kokieteryjne spojrzenia rzucane ukradkiem na przedstawicieli płci brzydkiej podczas zbiorowego spaceru – wszystko to nie rokowało, że dziewczyna z czasem pójdzie w ślady swej przybranej matki, szeroko słynącej jako wzór matki i żony.
Przełożona pensji niejednokrotnie zwracała p. Ustowskiemu uwagę na niewłaściwość postępowania Joasi, lecz on zazwyczaj machał tylko ręką i odpowiadał pobłażliwie:
– Eh, niepotrzebnie p. przełożona tak surowo ją sądzi – młode to, więc musi się wyszumieć, a jak podrośnie, to samo zrozumie, że źle robi.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.